Książki

Pytania do maesterów #86

W dzisiejszym odcinku PdM – pytania z odcinków 69, 70 i 71. Nadrabiamy zaległości. I tradycyjnie przypominam – jeśli chcecie mieć pewność, że Wasze pytanie nie zostanie przeoczone, wstawcie na początku komentarza literki “PDM”.

Historia alternatywna

Czy pochwycenie Roberta w bitwie dzwonów zakończyłoby Rebelię? I czy Dolina i Północ (Dorzecze na pewno nie) miałyby szanse wtedy wywalczyć niepodległość ze względu na swoje walory obronne? No bo za życia Aerysa na żadne ułaskawienia nie było szans. – EJM

D: Druga część pytania jest prostsza niż pierwsza. Nie wyobrażam sobie żadnej sytuacji, w której zasiadający na Żelaznym Tronie Targaryen zgodziłby się na odłączenie wielkich połaci ziemi od Siedmiu Królestw. Może w warunkach postapokaliptycznych, gdy wszędzie jest tylko popiół i zgliszcza, więc jedność państwa i tak jest fikcją. Ale nie po takiej wojnie. A co do schwytania Roberta – wydaje mi się, że gdyby był jeńcem, to walnięty Aerys i tak kazałby go zabić. A jego śmierć byłaby wstrząsem dla morale, ale nie zmieniłaby układu sił i sojuszy. Po prostu ludzie z Krain Burzy walczyliby za Stannisa (i dla pomszczenia Roberta). Oczywiście “gejmczendżerem” byłby tu fakt, że przeżyłby Rhaegar, który mógłby przeprowadzić przewrót pałacowy… No, ale to już odrębna kwestia.

BT: Pytanie, czy na tamtym etapie Rhaegar miał jeszcze dość zwolenników, by coś takiego przeprowadzić… W końcu większość lordów, którzy wcześniej mogliby go w tym poprzeć (jak Jon Arryn i Hoster Tully) walczyła po drugiej stronie, a przy Targaryenach zostali głównie lojaliści samego Aerysa. A jeśli Aerys pozostałby na tronie, rebelia trwałaby nadal. Król odpowiadał za śmierć lorda Rickarda i Brandona, dwóch kolejnych dziedziców Jona Arryna (ser Elberta i ser Denysa Arrynów) oraz wielu innych lordów i ich dziedziców. A teraz odpowiadałby jeszcze za śmierć Roberta Baratheona, bo nie sądzę, by komukolwiek udało się przekonać króla, by pozostawił go przy życiu.

Ciężki pieniądz

Ile mogło ważyć 40.000 złotych smoków które Ogar otrzymał za turniej namiestnika? Bractwo ograbiło go z “zaledwie” sakiewki, a mi się wydaje, że potrzebowałby raczej tego wozu na wieprzowinę z serialu :p Chyba, że większość tej kwoty przepił i przeznaczył na domy rozpusty, w co śmiem wątpić, bo jako pies Joffa musiał dostawać żołd, który zapewne wystarczał na takie drobne przyjemności. – Kyle_Condon

D: Albo Ogar jest strasznym utracjuszem, albo Martin przesadził. Szacunkowo możemy przyjąć, że jeden złoty smok waży ok. 3 gramów (dla porównania – popularne w późnym średniowieczu złote monety takie jak dukat ważyły ok. 3,5 grama). Jak nietrudno policzyć, „sakiewka” z 40 tysiącami złotych smoków powinna ważyć ok. 120 kg. Ale to w ogóle spory problem z nagrodami w tym turnieju. Gdyby od każdej odjąć jedno zero, to i tak nagrody byłyby szalenie wysokie.

BT: Rzeczywiście, te sumy są wygórowane… Ogar musiałby pojmać w bitwach ponad 133 rycerzy z głównych rodów, żeby dostać takie pieniądze (okup za rycerza z istotnego rodu to około 300 złotych smoków).

Zaległości

Czy moglibyście wprowadzić taką informację na pytania z którego dnia odpowiadacie, żeby wiedzieć ile jest zaległości? – Tywin

D: Już to robimy.

Awans i podwyżka

Po ilu odcinkach przysługuje Wam awans na arcymaestrów, kto może go dokonać i z czego wykujecie swoje maski, laski i pierścienie? – Dżądżen

D: Niestety musimy jeszcze poczekać. Podobno cały metal poszedł na wykucie łańcucha, którym zamknie się Bosfor dla rosyjskich okrętów.

BT: A na poważnie – myślę, że na razie nie ma potrzeby zmieniać tytułu serii, który już się przyjął. Tym bardziej, że “maesterowanie” ogranicza się tylko do tego tytułu, a samych odpowiedzi nie piszemy z perspektywy wewnątrz świata przedstawionego.

Księżyc a pory roku

Legenda mówi, że był drugi księżyc, w który walnęła asteroida i narodziły się smoki. Jak one się narodziły, to cholera wie. Może były wcześniej, a może nie było warunków przy dwóch księżycach.
Ale może to kwestia księżyca ma wpływ na te nienaturalne pory roku? Może istniał idealny balans jak obecnie na Ziemi, a uderzenie w drugi księżyc (i być może też Planetos się oberwało) ten balans zaburzyło. Obrót planety i jej oś mogła ulec zmianie. Doszłoby też do innych katastrof naturalnych lub zmiany ich występowania (trzęsienia, wulkany, tsunami). Pytanie na ile ta legenda jest zgodna z prawdą i czy faktycznie tu może leżeć “pies pogrzebany”? – Iluvatar

D: To jest dokładnie moja teoria. Nie wiem, czy to miało jakikolwiek związek z pojawieniem się smoków, ale istotnie – księżyc stabilizuje zmiany nachylenia osi obrotu planety. W przypadku Ziemi oś obrotu jest odchylona o ok. 23 stopnie, dzięki czemu mamy regularne pory roku (w trakcie cyklu obrotu planety wokół Słońca, raz bardziej naświetlona jest jedna półkula, raz drugia). Kosmiczna katastrofa polegająca na utracie jednego z satelitów musiałaby rozchybotać oś obrotu, skutkując nieregularnymi porami roku.

BT: Ściśle rzecz biorąc, legenda z Qarthu nie mówi o tym, że w drugi księżyc coś uderzyło, tylko o tym, że za bardzo zbliżył się do słońca i pękł od gorąca. Jednak autor Mitycznej Astronomii sugeruje, że musi tu rzeczywiście chodzić o uderzenie (prawdopodobnie komety, której pozostałością jest czerwona kometa z PLiO), być może w czasie zaćmienia słońca, przez co wyglądało to tak, jakby to słońce rozłupało księżyc. Natomiast smoki, które miały przybyć z drugiego księżyca to w myśl tej teorii po prostu meteory. Co do pór roku – oczywiście, byłoby to jakieś wyjaśnienie ich nieregularności. Problem w tym, że GRRM podkreślał, że wyjaśnienie nie będzie czysto fizyczne. Jednak zdaniem autora Mitycznej Astronomii może tu chodzić o to, że same księżyce były w jakimś sensie “magiczne” – np. jeden był związany z magią lodu, a drugi z magią ognia. Dopóki istniały dwa, pory roku były normalne. Jednak po Długiej Nocy wszystko się zmieniło… Myślę, że to może być właściwa odpowiedź, ale nie jestem całkowicie przekonany.

Kalendarz

Jeszcze kwestia miesięcy. Planetos ma jakiś kalendarz? Wydaje się że “jeden księżyc” trwa tyle co u nas. – Iluvatar

BT: Tak, westeroski “księżyc” (w oryginale moon) trwa mniej więcej tyle samo co miesiąc w kalendarzu gregoriańskim. W języku angielskim wyraz moon był kiedyś używany w znaczeniu miesiąca, a sam wyraz month jest etymologicznie powiązany z moon (staroangielskie mōna to Księżyc, a mōnath to miesiąc). Zresztą w języku polskim sytuacja jest podobna: wyraz miesiąc oznaczał kiedyś Księżyc i w starszych tekstach oraz poezji można spotkać się z jego użyciem w tym znaczeniu. Co ciekawe, określenie month również jest używane w PLiO – pojawia się w drugim rozdziale Daenerys w Grze o tron.

Poszczególne westeroskie miesiące/księżyce najwyraźniej nie mają żadnych własnych nazw. Gdy w Ogniu i krwi podawana jest data dzienna jakiegoś wydarzenia, ma ona postać “… dzień … księżyca … roku od Podboju”. Własnych nazw nie ma także siedem dni tygodnia, co jest tym bardziej dziwne, jeśli weźmie się pod uwagę, że w większości regionów Westeros dominują wyznawcy Siedmiu i aż się prosi, żeby nazwać po jednym dniu na cześć każdego z nich. Natomiast gdyby chciano uniknąć nazywania dnia na cześć Nieznajomego, możnaby nazwać siódmy dzień na przykład Dniem Siedmiu. Oczywiście, na Północy i Żelaznych Wyspach dni nosiłyby wówczas jakieś inne nazwy odpowiadające miejscowym wierzeniom. Miesiące również mogłoby mieć różne nazwy w poszczególnych krainach. Oczywiście, w samej PLiO nazwy miesięcy mogłoby być podawane tylko w jednym systemie (np. tym używanym oficjalnie przez Koronę), a te pozostałe byłoby ciekawostkami wyjaśnionymi w np. jakiejś tabeli w dodatkach. Jeszcze prościej byłoby używać po prostu współczesnych nazw angielskich (w oryginale) i polskich (w przekładzie) z wyjaśnieniem, że “zastąpiono” nimi nazwy we Wspólnej Mowie. W podobny sposób rozwiązał to we Władcy Pierścieni J.R.R. Tolkien: w samej narracji używane są nazwy angielskie, a w dodatkach podane są nazwy w kalendarzu Shire’u (i kalendarzu Bree) – uwspółcześnione nazwy miesięcy staroangielskich (np. szósty miesiąc to Forelithe), którymi “zastąpiono” nazwy, którymi “naprawdę” posługiwali się hobbici.

Wiara i nadzieja

Czy któryś z was wierzy w to, ze jeszcze przeczytamy “Wichry zimy”? – Galin

BT: Ja – tak.

D: Ja… umiarkowanie. W tej chwili myślę, że szanse na to, że Martin sam ukończy Wichry to jakieś 50%. Na Sen o wiośnie – autorstwa GRRM-a – raczej się nie nastawiam.

Coś się dzieje z Jonem

Wracając znowu do tego Jona, to zauważyliście, że HBO od jakiegoś miesiąca, we wszystkich materiałach zaczęło go oficjalnie nazywać “księciem, którego obiecano” 🙂 – Danio31b

D: Gwoli wyjaśnienia – mamy półroczne opóźnienie w odpowiadaniu na pytania, Danio31b zauważył to jeszcze w 2021. Ja sam nie zwróciłem na to uwagi, ale jak rozumiem wynika to z faktu, iż wszystkimi materiałami związanymi z GoT, zarządza teraz inna ekipa.

Sprytna ryba

Gdzie są Merlingi ja się pytam Daelu? PS. Pomysł na nową Szaloną Toerię: czy SzT o Merlingach w ogóle powstanie? 😉 – PsychoFun

D: Merlingi, jak to merlingi – pływają gdzieś w głębinach. Ale może się wynurzą.

Prawdziwe krakeny

Hmm, widział ktoś kiedyś krakena? Niby wszyscy przyjmują ich istnienie, ale przyjmują też istnienie bogów, a przecież nikt żadnego nie spotkał. Nawet Żelaźni nie mogą pochwalić się osobistym spotkaniem (chyba że coś ominąłem). – Robert Snow

D: Zależy co masz na myśli przez tego “kogoś”. Wiemy o ludziach, którzy widzieli krakena (albo sądzą, że widzieli krakena). Ba, znamy nawet tożsamość niektórych z nich. Co więcej, analizując “trasę” jaką pokonują kolejne doniesienia o krakenach (te najnowsze z punktu widzenia książki), możemy dostrzec sensowne przemieszczenia się podwodnych stworów w konkretnym kierunku. Ale myślę, że przekonanie o istnieniu krakenów bierze się przede wszystkim z faktu, iż nie są to stwory tak nieprawdopodobne jak chociażby smoki. W folklorze kraken był chyba odbiciem faktycznie istniejących wielkich zwierząt, jak mierząca do 18 metrów kałamarnica olbrzymia. Wprawdzie wątpię, żeby ten głowonóg atakował okręty, ale jako że czasami na kałamarnicę olbrzymią polują wielkie kaszaloty, zapewne żeglarze mieli okazję zobaczyć stwora w akcji blisko powierzchni wody. A resztę sobie dopowiedzieli. No, a u Martina – jak wiadomo – wszystko jest trochę większe. Więc i atakujący statki kraken może znaleźć dla siebie miejsce nie burząc obrazu świata przedstawionego.

BT: Poza tym istnienia krakenów nie podważają maesterzy, którzy sceptycznie podchodzą do doniesień o wielu innych “magicznych” stworzeniach.

Dornijscy maesterowie

Dlaczego na kartach książek tak mało widzimy maesterów dornijskiego pochodzenia? O ile pamięć mnie nie myli, jedyny Dornijczyk-maester jakiego znamy to arcymaester Brude, który dorastał w mieście cieni (jest jeszcze Alleras, ale on jest tylko nowicjuszem). Czy Cytadela (znajdująca się w końcu w Reach) może być w jakiś sposób uprzedzona? – Nymer

BT: W zasadzie to w przypadku większości maesterów nie wiemy w których częściach Westeros się urodzili… jeśli znany jest region, z którego pochodzi dany maester, to na ogół wynika to albo z tego, że należał do szlachetnego rodu (np. jak maester Theomore, który nosił nazwisko Lannister), albo z tego, że ma to jakieś znaczenie dla jego zainteresowań lub umiejętności (np. maester Cerrick pochodzący z Żelaznych Wysp potrafił przeprowadzić skuteczną resuscytację). A czy Cytadela może być uprzedzona wobec Dornijczyków? Przypuszczam, że w czasach, w których rozgrywa się akcja PLiO Cytadela jako instytucja raczej nie. Jednak Dornijczycy mogą spotykać się z wrogością ze strony nowicjuszy pochodzących z Reach (a zwłaszcza z Pogranicza) i niektórych mieszkańców Starego Miasta. Można jeszcze dodać, że znani są dwaj Dornijczycy, którzy nie zostali maesterami, ale studiowali w Cytadeli – Michael Manwoody i Oberyn Martell. [Sprostowanie: pierwotnie błędnie napisałem tu, że Michael Manwoody był starszym nad monetą za Daerona II. Urząd ten sprawował Ronnel Penrose, czyli drugi mąż Elaeny Targaryen. Manwoody był jej trzecim mężem.]

D: Sądzę, że pewną rolę mógł też odegrać stosunek do dzieci z nieprawego łoża. W Dorne ich status społeczny nie jest tak naprawdę znacznie niższy od dzieci pochodzących z małżeńśtwa, więc odpada jedna z głównych motywacji wstąpienia do Cytaedli, jaką spotykamy w innych królestwach – to znaczy chęć poprawy swojego statusu i ukrycia bękarctwa.

Dalsze losy Margaery

Jak wg. was potoczą się losy książkowej Margaery Tyrell? Czy odegra ona tak dużą rolę jak w serialu? – Nymer

D: Myślę, że Margaery jest przeszkodą dla Cersei i prawdopodobieństwo, że zginie przedwczesną śmiercią cały czas rośnie. Warto też pamiętać, że w książkach postać Margaery nie jest aż tak eksponowana jak w serialu.

BT: Czy Margaery odegra tak dużą rolę jak w serialu? Trudno powiedzieć… do tego o czym wspomniał DaeL dodam jeszcze to, że książkowa Margaery jest znacznie młodsza, więc odkąd GRRM postanowił usunąć pięcioletnią przerwę, jej dalsza rola mogła się zmniejszyć.

Jak się czuje Loras?

Co sądzicie o teorii, że to nie Loras został tak dotkliwie poparzony podczas ataku na Smoczą Skałę? I czy może on jeszcze odegrać jakąś ważną rolę? – Nymer

D: Widzę pewien sens w udawaniu, że Loras jest poważnie ranny – na pewno chroni to rycerza przed ewentualnym pomysłem Cersei, aby wyznaczyć go na swego czempiona. Ale z drugiej strony wydaje mi się to nieco skomplikowaną mistyfikacją, która w łatwy sposób zostałaby odsłonięta, gdyby w armii Tyrellów był choć jeden zbrojny ceniący sobie bardziej mieszek złota niż lojalność. A z trzeciej strony, to w ogóle wokół oblężenia Smoczej Skały jest cała masa niejasności, która skłania mnie do odpowiedzi, że po prostu nie wiem co się dzieje z Lorasem. Może jest cały i zdrów, tylko coś kombinuje, może raniono go lekko, a on to wyolbrzymia w wiadomym celu, może naprawdę leży na łożu śmierci.

BT: Jest jeszcze inna możliwość: Tyrellowie mogli nie planować takiej mistyfikacji, ale podczas szturmu na Smoczą Skałę dla bezpieczeństwa Lorasa ubrali w jego zbroję kogoś innego. I mogło się tak zdarzyć, że to ten inny rycerz odniósł poważne rany, a Tyrellowie szybko zrozumieli, jaką szansę daje im to, że wszyscy będą przekonani, że to był sam Rycerz Kwiatów. Jednak podobnie jak DaeL nie jestem jakoś szczególnie przekonany do żadnej opcji.

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Bluetiger

Proszę o podchodzenie z rezerwą do informacji, którymi dzielę się w swoich tekstach, gdyż nie jestem ekspertem. Staram się, by przekazywane treści były poprawne, ale mogą pojawić się błędy.

Related Articles

Komentarzy: 65

  1. „D: Zależy co masz na myśli przez tego “kogoś”.”
    No mam na myśli konkretną postać, którą możemy obserwować, a nie coś w stylu „jeden mój znajomy znajomego słyszał w tawernie, jak jakiś kapitan z Essos opowiadał, że spotkał krakena”. 🙂

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  2. PDM no dobra Targaryenowie może nie wyobrażaliby sobie odłączenia Północy lub Doliny, ale czy byliby wstanie podbić te krainy bez smoków? Zwłaszcza w warunkach ciągłej rebelii w Dorzeczu i Krainach Burzy i dość niskim poparciem innych rodów? Obstawiam że w przypadku śmierci Roberta wojna przeciągałaby się przez lata i miała podobne skutki jak wojny dornijskie.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Rzekłbym, że militarne podbicie Doliny, a zwłaszcza Północy, byłoby niezwykle trudnym zadaniem niezależnie od faktu czy Robert by żył, czy nie, a nawet niezależnie od wyniku bitwy nad Tridentem.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  3. Historia alternatywna
    Jestem tego samego zdania co maesterowie. Tak, jak śmierć Hitlera nie zakończyłaby II WŚ, tak śmierć lub niewola Roberta nie zakończyłyby rebelii. Młyny historii poszły już w ruch i niełatwo je zatrzymać, że tak powiem.

    Ciężki pieniądz
    Dokładnie. Te nagrody są wręcz kretyńsko wysokie. Martin musiał chyba mieć w planie zupełnie inny system walutowy, a potem zapomniał tego poprawić. Za 120 kilo złota można kupić sobie własny kraj, a nie przepić to i przedupczyć.

    Jak się czuje Loras?
    Nie sądzę, aby ktoś mający takiego hopla na punkcie sławy i honoru, jak Loras, dopuścił do tego, żeby ktoś go udawał w jego zbroi.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. a moze Sandor tylko sie przechwala ze przepil, a tak naprawde wsparl jakis dopiero co raczkujacy ruch kobiet? ewentualnie dal zloto na gildie strazy pozarnej…

      a tak calkiem serio, gdyby Sandor swoja wygrana tak po prostu wyrzucil w kaluze wracajac po pijaku z knajpy to bym sie nie zdziwil. To nie jest koles ktory przejawia zainteresowanie pieniedzmi, mogl nawet zle sie czuc dostajac kwote ktora zapewnia mu wolnosc finansowa. Mysle ze on posiada poklady wrazliwosci, uzala sie nad soba, chcialby sie zmienic, ale nie potrafi i WSZYSTKO (rowniez wielka suma pieniedzy ) co umozliwa mu zejscie z niewlasciwej scieki wywoluje u niego dyskomfort.
      NP jego relacja z Sansa przypomina mu, o tym o czym mysli gdy pije i sie nad soba rozczula.

      Czyli po pijaku chce byc lepszy. pragnie zmian, ale za bardzo przyzwyczail sie do tego kim jest i co robi, zeby to zmienic. Jest rozdarty.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Coś tam o pieniądzach jednak myślał, to nie był całkiem odrealniony facet. Chciał przecież wziąć okup za Aryę. Choć zgodziłbym się, że nie stanowiły one dla niego celu samego w sobie.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  4. Z tymi pieniędzmi Martinowi chodziło o to że żeby współczesny człowiek pomyślał, TO DUŻO muszą być miliony i dlatego dług Królestwa jest tak astronomiczny. Tak samo nagroda Sandora, Anguy o ile pamiętam przepił swoją wygraną 10 tysięcy smoków. Oczywiście jakoś dałoby się obronić ten fakt. Np. zmniejszenie ilości złota w monecie i inflacja. Załóżmy że 1 złoty smok z czasów Aerysa to 2 złote smoki Roberta (biorąc pod uwagę politykę fiskalną Palucha). Czyli z 40 robi się 20 tysięcy ,,przedwojennych” złotych smoków. Co do Sandora brak pieniędzy mógł wynikać również z faktu że zostały w mieście, jego pomysł o ucieczce raczej nie był planowany. Chociaż biorąc pod uwagę sumę jaką Baelish miał przekupić Straż Miejską, to pojawia się kłopot bo była śmiesznie mała w porównaniu do nagród turniejowych. A patrząc na inne ceny (6 prosiąt za złotego smoka) w GOT okazuje się że Sandor mógłby kupić prawie ćwierć miliona prosiąt… Martin to po prostu skopał.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Przeczytałabym fanfik, w którym Sandor po wygranej w turnieju porzuca wojaczkę i przebranżawia się na hodowcę trzody chlewnej xd

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Nie wiem czy żartujesz ale jest w tym potencjał. Moznaby skupić się na bezdusznej maszynie urzędniczej która tlamsilaby ktreatywne pomysłu Sandora związane z unowocześnieniem hodowli trzody chlewnej.

        Razem z nim poznalibyśmy rządzący się surowymi prawa świat hodowców, ich bezwzględne zagrywki i podle charaktery. Samdro jako naiwny nowicjusz, pragnący się zmienić postawiłby na uczciwość i ciężka prace, ale Ogólnie moral byłby taki ze nieważne w jakiejś branży, ale zawsze opłaca się być strasznym ch…

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
    2. Może Ogar większą część tego wygranego złota po prostu gdzieś zakitrał na później? Bo przepuścić takie bogactwo w tak krótkim czasie na trunki i kurtyzany to rzecz niemożliwa, nawet Robert w czasach największej świetności by sobie z tym nie poradził. A gdyby Sandor dokonał jakiegoś spektakularnego zakupu typu kupno zamku to raczej byśmy o tym wiedzieli. Jest jeszcze opcja, że Ogar po prostu rozdał to złoto ubogim 😀
      Nie no, Martin naprawdę nie przemyślał racjonalności (a raczej jej braku) tak absurdalnie wysokich nagród za ten turniej…

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. W „Rycerzu Siedmiu Królestw” nagrodą w turnieju miało być smocze jajo. Za smocze jajo można kupić statek… Teraz pytanie, jaki statek i czy jest wart 40 000 złotych smoków.

        A moim zdaniem ta absurdalna wysokość nagrody miała pokazać, do jakiego stopnia Robert jest oderwany od rzeczywistości i jak niewiele wie o własnym państwie.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Hm, smocze jajo jest na pewno sporo warte, tego nie neguję. Choć Illyrio podarował Daenerys aż trzy takie jaja w prezencie ślubnym i tu znów rodzi się pytanie czy Martin trochę nie przeszarżował. Rozumiem jedno smocze jajo, ale aż trzy? Robert mógł być lekkomyślny, ale Illyria już ciężko by było o to posądzić, to jest wytrawny gracz i niezły kombinator. Który w dodatku grał na Młodego Gryfa, a Danka zapewne miała być taką opcją rezerwową, gdyby plan z Aegonem nie wypalił. Dziwne w sumie, że Illyrio nie rozdzielił tych jaj pomiędzy tę dwójkę i dał wszystko Daenerys.
          To znaczy patrząc na to od strony technicznej to nie jest aż tak dziwne, bo Martin opisując ślub Daenerys i Drogo nie miał jeszcze w głowie Młodego Gryfa 😉 No ale ostatecznie wyszło na to, że Illyrio dał Dance aż trzy smocze jaja o ogromnej wartości, nie zachowując żadnego ani dla siebie, ani dla Młodego Gryfa.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. O ile Illyrio nie prowadzi jakiejś własnej gry, niekoniecznie tej samej co Varys. Może dla niego to Daenerys jest opcją główną?

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Hm, do tej pory wszystko wskazywało raczej na to, że ta dwójka ściśle ze sobą współpracuje, widać to choćby w rozdziale Aryi w Grze o tron, gdy podsłuchała ich rozmowę. Wydaje mi się mało prawdopodobne, żeby jeden z nich grał na Aegona, a drugi na Daenerys, bo nie miałoby to większego sensu.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. No wiesz, fakt, iż na razie ze sobą ściśle współpracują, jeszcze nie oznacza, że są wobec siebie do końca szczerzy. Ich interesy mogą się różnić w niektórych punktach. Illyrio zaskakująco sporo robi dla Daenerys, jak na kogoś, kto właściwie powinien popierać jej konkurentów. Najpierw daje jej smocze jaja, potem podaruje statek z kapitanem, wysyła ochroniarza i Barristana. A co robi w tym czasie Varys? Każe ją zlikwidować. A gdy już odwołano wyrok, to kompletnie ją olewa. Varys na pewno gra na Aegona. Ale Illyrio? Kto wie?

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. To prawda, że Illyrio cały czas wspiera Daenerys (jeszcze można dodać do listy, że wysyła do niej Tyriona), ale to zlecenie jej zabójstwa przez Varysa cały czas jest dla mnie dziwne. Raz, że to by oznaczało kompletny bezsens współpracy Varysa i Illyrio, bo co innego różnić się w paru sprawach, a co innego mieć diametralnie sprzeczne interesy. A tu by tak było, gdyby Illyrio chciał chronić Dankę, a Varys ją zabić.
                  No a dwa, że Varysowi też opłacało się mieć na tym etapie żywą Daenerys, bo gdyby Aegonowi powinęła się noga to miałby opcję rezerwową w postaci właśnie Danki. Może jednak jest coś w tej teorii, że Varys z jednej strony zorganizował zamach, ale z drugiej dał znać Jorahowi, żeby ten zamach się nie powiódł? Dla mnie to jedyne sensowne wytłumaczenie. No i mam poczucie, że gdyby Martin od początku pisania sagi wiedział, że wprowadzi Młodego Gryfa to jakoś inaczej by rozwiązał te wątki na linii Illyrio-Varys-Daenerys…

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. Myślę że przekombinowujecie. Varys i ilyrio grają w jednej drużynie i obstawiałbym że wspólnie podejmują ruchy. Kwestia aż 3 jaj raczej jest niedopatrzeniem. Dany miała dać im armię Dothraków żeby Aegon mógł wejść jako zbawca do Westeros. Jednak jak tylko pojawiły się smoki, to dobre stosunki z Dany stały się niezwykle istotne. Dlatego wysłali po nią statki z Selmym, a potem jeszcze Tyriona (którego to Varys bardziej uratował). Smoki mogą przez samą swoją obecność zagwarantować tron w Westeros, a kluczem do nich jest Dany. Dlatego należało ją ściągnąć.
                  A co do zlecenia zabójstwa. Obstawiam, że Jorah dostał informacje o głowie Dany i miał ją chronić. Varys w ten sposób mógł się łatwo podlizać Robertowi. Poza tym nawet jakby Dany zginęła, to byłaby szansa że Mormont powiedziałby Drogo że jedynym sposobem na zemstę jest przepłynięcie morza i spalenie Westeros. Czyli dokładnie to do czego Varys i Ilyrio chcieli użyć Dothraków, zagrożenie aby Aegon mógł wyjść na zbawcę.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                3. To możliwe, że Varys z jednej strony zorganizował zamach, a z drugiej uprzedził o nim Joraha. Zresztą umówmy się – sam zamach też nie był majstersztykiem ani szczytem przebiegłości.
                  Jednak w tę teorię o armii Dothraków w Westeros i Aegonie jako zbawcy królestwa w życiu nie uwierzę. Tylko Viserys był wystarczająco głupi, żeby wierzyć, że Dothrakowie przepłyną dla niego morze (no i może jeszcze Robert). Varys i Illyrio znają Essos i Dothraków wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, iż ci dupy nie ruszą ani dla Viserysa, ani dla Daenerys. Zapewne w ich planach (a przynajmniej planach Varysa) rodzeństwo miało resztę życia spędzić na włóczeniu się za Dothrakami po stepie. A w każdej chwili mogli po nich sięgnąć, gdyby coś z Aegonem nie wyszło.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                4. Podsumowując. Nie uważam, żeby Varys i Illyrio robili sobie pod górę. Jednak fakt współpracy nie przeszkadza w tym, żeby co do szczegółów osiągnięcia celu się różnili.
                  Varys zapewne bardziej stawiał na Aegona. Co zresztą zrozumiałe, bo jeżeli Aegon jest prawdziwym Aegonem Targaryenem to uratować musiał go właśnie Varys. A jeżeli jest Blackfyre’em to możliwe, iż jakoś są ze sobą powiązani, np. przez pokrewieństwo.
                  Zaś Illyrio chyba bardziej stawiał na rodzeństwo. Może jednak wierzył, że Dany w końcu uda się jakoś namówić Drogo na ten wypad do Westeros? Z wiadomych względów na pewno miała na to większe szanse niż Viserys. Stąd te jaja smoka trafiły do niej, nie do Aegona ani Viserysa.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                5. W serialu Drogo mocno wkurzył się z powodu zamachu na Daenerys i powiedział, że zabije tego, który zagrażał jej życiu (czyli Roberta), zdobędzie dla niej tron w Westeros i przepłynie przez Wąskie Morze z Dothrakami. Ale nie zdążył tego zrobić, bo krótko później zmarł. Tak było w serialu, a w książce już nie pamiętam czy Drogo tak samo zareagował. Może Varys i Illyrio właśnie takiego scenariusza chcieli? Doprowadzić do tego, że Daenerys rozkocha w sobie Drogo, a potem on dla niej (lub w zemście za jej śmierć gdyby zginęła) zaatakuje z Dothrakami Westeros. No a dalej już mógłby nastąpić scenariusz nakreślony przez EJM, czyli Aegon przybywa ze Złotą Kompanią, a mieszkańcy Westeros witają go jak zbawcę. Pech chciał, że Drogo kopnął w kalendarz, zaś Dance wykluły się trzy smoki i cała sytuacja diametralnie się zmieniła.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                6. W książce też się wkurzył. Jednak wkurzyć się to zupełnie co innego niż posiadać środki techniczne oraz umiejętności organizacyjne na przeprawienie kilkudziesięciu tysięcy wojowników wraz z końmi przez kilka mórz. Nawet Złota Kompania miała z tym kłopoty, mimo pomocy Volantis i znacznie mniejszej skali przedsięwzięcia. Chciałbym zobaczyć w takiej akcji Dothraków. 🙂 W dodatku musiałby ich najpierw przekonać, żeby wsiedli na te statki. Dothrakowie, a przynajmniej ci najważniejsi, nie lubili Daenerys i pozycja Drogo stale się zmniejszała. Powalczyć, połupić, wziąć niewolników, owszem, to zawsze można. Ale naprawdę popłynąć za morza to inna sprawa.
                  Na to, że Daenerys rozkocha w sobie Drogo spiskowcy też nie mogli liczyć. To w sumie przypadek, którego nikt się nie spodziewał.
                  Podsumowując, poważnych planów nie opiera się na tak nikłych i zmiennych przesłankach. Chyba że faktycznie – jak ujął to bodajże ktoś ze Złotej Kompanii – handlarz sera i pająk wcale nie są tacy sprytni, jak przywykliśmy myśleć.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
          2. Obstawiałbym niedopatrzenie Martina w kwestii smoczych jaj od Ilyria, w sensie wiedział że Dany musi je mieć i że otrzymanie ich jako prezent to dobre wytłumaczenie. Nie przemyślał jednak że aż trzy jaja to aż zbyt cenny prezent. Ewentualnie pozostaje dość naciągane wytłumaczenie, że kupił je za grosze i myślał że są ładne ale sztuczne i mało warte, więc nie myślał nad nimi. Albo że otrzymał je od kogoś innego, kto wiedział że jak jaja otrzyma Dany to wyklują się smoki (ktoś w tajemnicy pociągający za sznurki z Ashai). Ale to bardzo naciągane wyjaśnienia.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
          3. Z tego, co pamiętam, to Illyrio i Varys chcieli wyswatać Dany z Aegonem?

            Ale Aegon był jakimś tam niby synem marynarza (?) który w zasadzie udawał, że nie istnieje. A Daenerys jest księżniczką Westeros i w dodatku akurat wychodzi za mąż. Więc logiczniej było dać jej te jaja „na przechowanie”, a potem, jak się pobiorą z Młodym Gryfem, to smoki i tak będą wspólne. Że Daenerys zrobiła po swojemu? Tego nie mógł przewidzieć.

            Inna sprawa to to, czy Illyrio w ogóle przewidział, że z tych jaj mogą się wykluć smoki. Sam powiedział, że zmieniły się w kamień, ale wciąż są cenne. Może raczej podchodził do tego tak, że Dany jest Targaryenką, a Targaryenka musi mieć smocze jajo. Bo tak.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Illyrio raczej nie zakładał, że z jaj wyklują się smoki, inaczej pewnie nie pozbywałby się ich tak lekką ręką. Ale nawet jako kamienne jaja, nadal były to wyjątkowo cenne przedmioty, pewnie coś jak valyriański miecz, a może i jeszcze bardziej, no bo ile takich smoczych jaj może jeszcze krążyć po świecie? Raczej niewiele, a to znacznie podnosi ich wartość.
              No chyba, że krążą też jakieś „podróbki” smoczych jaj i ciężko zweryfikować, które jaja mogą faktycznie pochodzić od smoków, a które to dzieło utalentowanych rzemieślników 😉

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
          4. To, że Illyrio podarował Dany te jaja, to w sumie nic takiego niezwykłego. Prezent kosztowny, ale bez przesady. Podarowanie komuś równowartości trzech statków raczej nie zrujnuje kogoś tak bogatego, a może zapewnić przychylność w przyszłości. A że było ich trzy, to wynika z planu Martina na trzy głowy smoka czy tam trzech jeźdźców.
            Dziwnym jest natomiast fakt, że w ogóle to zrobił. Zauważcie – nie Viserysowi, który oficjalnie miał być ich królem, nie Aegonowi, którego w sekrecie popierali z Varysem, tylko Daenerys, która resztę życia miała spędzić w namiocie na stepie. Opcji rezerwowej rezerwowego. Miecze rodowe zaginęły. Singri dobrze kombinuje, że smocze jaja mogą być teraz symbolem prawdziwych Targaryenów, nawet gdyby pozostały niewyklute. Targaryen, który zjawi się w KP ze smoczym jajem pod pachą, stanie w glorii całej przeszłości swego rodu. Dla innych to tylko równowartość statku, dla Targaryena ważne regalia. Za tym musi stać coś więcej.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Masz rację z Viserysem, to on powinien dostać te jaja, no bo gdyby udało mu się zdobyć tron i zostać królem to trochę dziwne by było, że smocze jaja, które są symbolem rodu króla, są w posiadaniu jego siostry.

              Co do wartości smoczego jaja to zastanawiam się czy ono nie jest dużo więcej warte niż tylko równowartość statku. Jeśli wierzyć teorii Daela o prawdziwej śmierci Balona Greyjoya to Euron zapłacił smoczym jajem Ludziom bez Twarzy, żeby zlikwidowali Balona. A co by o nim nie powiedzieć, była to głowa jednego z bardziej znaczących rodów w Westeros (i przy okazji jeden z pretendentów do tronu i samozwańczy król). Śmierć kogoś takiego u Ludzi bez twarzy jest warta chyba dużo więcej niż zwykły statek.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Stawki za zabójstwo u Ludzi Bez Twarzy są nieznane. Owszem, czasem trzeba im zapłacić koszmarne pieniądze, ale czasem zdarza się przecież, że ich klientami są normalni ludzie, a nawet ubodzy. Zdaje się, że to po prostu zależy od klienta. Od tego co może im dać i czego oni od niego chcą. Nie zawsze da się to przeliczyć na stawki w złotych smokach.
                Co zaś do ceny statków, to przypominam, że Elissa Farman zapłaciła za swój aż trzy smocze jaja. Fakt, że jej statek był wyjątkowo dobry, ale zwykły statek też może być wart jednego smoczego jaja. Nie byłoby w tym nic dziwnego. Widocznie statki w Westeros są drogie. 🙂

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. No tak, Ludzie bez twarzy faktycznie biorą stawki dostosowane do klientów. Gdzieś chyba nawet było wspomniane, że ktoś z Lannisterów (Cersei?) rozważał ich wynajęcie, ale wyszło na to, że nie wystarczyłoby całego lannisterskiego złota na opłacenie takich usług. No bo w przeciwnym wypadku dziwne by było, że nikt w trakcie Wojny Pięciu Królów nie skorzystał z ich usług (poza Euronem). Skoro Tywin obawiał się tylko Stannisa to czemu nie próbował go usunąć za pomocą LBT? I odwrotnie, czemu Stannis w ten sposób nie pozbył się Tywina, który był jego największym wrogiem? Stannis przecież miał całą flotę, mógłby sprzedać czy oddać parę statków Ludziom Bez Twarzy i byłoby po kłopocie 😉 Ale widocznie żadnego z nich nie było na to stać.

                  A dla odmiany taka Arya za uwolnienie Jaquena i dwóch nic nie znaczących rzezimieszków dostała w nagrodę możliwość zlikwidowania trzech wybranych osób. I zamiast wskazać np. Tywina, Joffreya i Cersei, czym zakończyłaby wojnę, wybrała jakichś trzech randomów… Szkoda gadać 😉

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. Podejrzewam, że LBT celowo stawiają bogaczom takie zaporowe ceny, żeby nie stać się po prostu rzezimieszkami do wynajęcia. To zakon i kieruje się własną logiką. Dla Eurona pewnie zrobili wyjątek, bo smocze jajo to artefakt, który warto mieć. Zdecydowała jego rzadkość i niezwykłość, a nie wartość w pieniądzach.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                3. „czym zakończyłaby wojnę, wybrała jakichś trzech randomów… Szkoda gadać 😉”

                  Bo to Arya jej wszystko wolno 😀

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
              2. Obstawiam że Varys i Ilyrio spodziewali się śmierci Viserysa wśród Dothraków, dlatego żadne prezenty dla niego nie były potrzebne. Jednak podarowanie takiego jaja Aegonowi mogłoby dodać mu ze 2 punkty do popularności. Dlatego obstawiam, że Martin o tym nie pomyślał.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Niby dlaczego mieliby się spodziewać? Równie dobrze mogliby się spodziewać śmierci Dany. Drogo mógł ją zatłuc po pijanemu, mogła spaść z konia i skręcić kark, zachorować albo umrzeć przy porodzie, co trafiało się kobietom nader często. Zresztą Viserys pewnie by nie zginął, gdyby Jorah nie zakochał się w Dany i robił to, do czego zapewne go wynajęto – czyli pilnował OBOJGA rodzeństwa.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
  5. „Natomiast gdyby chciano uniknąć nazywania dnia na cześć Nieznajomego, możnaby nazwać siódmy dzień na przykład Dniem Siedmiu.” – Albo zrobić Dzień Nieznajomego i w tym dniu dokonywać egzekucji… Taka westeroska niedziela 😉

    Koleżanka (nie ja, moja znajoma) mieszkająca w Wielkiej Brytanii śledzi bloga Martina i donosi, że rozdziały Cersei są już napisane, trwa praca nad rozdziałami Brienne/Jaimego.

    https://georgerrmartin.com/notablog/2022/06/01/good-stuff-bad-stuff-strange-stuff/ – Ostatni akapit.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. „Now I am wrestling with Jaime and Brienne.”
      Jak sądzicie, czy to spoiler, że oboje przeżyją spotkanie z LSH? A może… Martin pisze dopiero rozdziały rozgrywające się bezpośrednio po Tańcu…

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Nie zdziwiłbym się ani trochę, gdyby w grę wchodziła ta druga opcja 😛 Chociaż mam nadzieję, że to nie tyle pisanie od zera ich rozdziałów, ile po prostu poprawianie i udoskonalanie tego, co już napisał. Martin jest znany z tego, że bez końca próbuje udoskonalać to, co już napisał i ciągle coś poprawia i przerabia w takich napisanych przez siebie rozdziałach. To zresztą jest jedna z przyczyn jego ślamazarnego tempa pisania (poza brakiem weny i angażowaniem się w pierdyliard innych projektów).

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
      2. Na moje oko to on sobie wybrał kretyński system pracy. Z tego akapitu wnoszę, że najpierw napisał rozdziały Cersei, wszystkie po kolei, przez cała fabułę, a potem cofnął się do początku i teraz pisze rozdziały Brienne/Jaimego. To musi być strasznie trudne, pisać w ten sposób, żeby się wszystko pospinało, musi mieć dokładnie rozpisaną linię czasu…

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  6. PDM
    Moje pytanie dotyczy adaptacji do skrajnie trudnych warunków panujących na Północy w czasie zimy. Skoro długie zimy nie są naturalne a zaczęły się w niedalekiej przeszłości w jaki sposób fauna i flora zaadaptowały się do takich warunków? Martin w żaden sposób tego nie tłumaczy, nie wspomina o migracjach na południe albo hibernacji. Nawet w przypadku ludzi strategie wydają się być mocno naciągane, odkładanie zboża z zasiewów jest ok ale w warunkach feudalnych pozwalało ledwo dociągnąć do następnych zbiorów nie mówiąc o przetrwaniu kilku lat. Czy martin nie przesadził z długością zim w Westeros?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. W pewnym momencie jest wzmianka, że lordowie postanowili zacząć odkładać na zimę po 1/4 zbiorów zamiast 1/5.

      W warunkach kilkuletniego lata na pewno można liczyć na żniwa dwa razy w roku. Z każdych żniw odkładana jest 1/5 czy 1/4 na zimę, potem z tego, co zostało, odkładają na następny siew, i dopiero resztę przejadają. Zapasy na zimę nie podlegają naruszeniu, dopóki zima się nie zacznie.
      Myślę, że przy oszczędnym gospodarowaniu, takie zapasy mogą wystarczyć na kilka lat. Tak, będzie głód, będzie ciężko, ale da się przetrzymać. Trudniejszym tematem jest nagromadzenie takiej ilości opału, ale w Winterfell nie ma tego problemu, a innych dworów nie oglądamy na tyle często, by wiedzieć, jak to rozwiązały. Ale nawet w największą zimę nic nie stoi na przeszkodzie, by jechać z sankami do lasu i coś sobie wyrąbać.
      Obecna zima będzie podwójnie ciężka, ponieważ całą końcówkę lata i jesień Westeros spędziło na żarciu się między sobą. Jaime widzi na własne oczy ostatnie plony na polach przykryte przez śnieg. Wydaje mi się, że z tego powodu obecna zima może być trudniejsza dla południowej części Westeros. Północ szykowała się na zimę od lat, a takie np. Dorzecze jest nieprzygotowane i totalnie zryte wojną.

      Co do zwierząt… Nie ma nic o migracji, ALE… Od setek lat nie widziano wilkora na południe od Muru. Dzicy też pchają się na południe, raczej nie z powodu fanaberii, tylko podążając za stadami, na które polują.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Żniwa żniwami, ale w czasie zimy można spróbować polować czy łowić ryby w przeręblu więc jakieś zapasy są możliwe do pozyskania w tym czasie. Zgadzam się jednak z Singri, że ta zima będzie wyjątkowo trudna dla Westeros z powodu wojny, która spustoszyła niektóre krainy, zwłaszcza Dorzecze. Paradoksalnie taka Północ, mimo że ma surowszy klimat i zima uderzy w nią mocniej, ma większe szanse, bo tam ludzie są przyzwyczajeni do zimy, robili na pewno dłużej zapasy, no i nie brak tam lasów, w których można polować i jezior z rzekami, w których można łowić ryby. O ile ludzie Stannisa nie wyłowili już wszystkiego spod Winterfell 😉

      Swoją drogą był w Tańcu ze smokami rozdział, w którym Jon przechadzał się po spiżarni Nocnej Straży gdzieś pod Murem i tam mieli bardzo duże zapasy żywności, zwłaszcza mięsa. I chyba też było wspominane, że NS sprowadzała przez Wschodnią Strażnicę zapasy z Essos. Wydają się być zatem dobrze przygotowani do zimy. Gorzej z lordami, których ziemie zostały splądrowane, bo tam może mieszkańców dotknąć spory głód.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  7. no tak ale w ten sposób da się od biedy przechować tylko ziarno i to zakładając że warunki przechowywania są idealne (brak gryzoni i grzybów). Ok dzicy pchają się na południe ale raz na pokolenie lub rzadziej i mają do pokonanie mur z którym mogą sobie poradzić. Jak stado reniferów czy innych jeleni miałoby go ominąć? Po pierwszej kilkuletniej zimie na północ od mury nie zostałoby nic większego od wiewiórki a my mamy tam mamuty!
    Opał wydaje mi się najmniejszym problemem ponieważ jeśli zakładamy że część stad musi przetrwać zimę to możesz używać ich odchodów do opalania domów. Tak naprawdę przykładów adaptacji kultury do zimy jest w książkach martina bardzo niewiele, jeden to szklarnie w winterfell a drugi to podziemne miasteczko w czarnym zamku.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. taka bardzo dluga zima to w gruncie rzeczy wakacje, bo wcinasz zapasy, nie musisz sie martwic o wojne, o wode tez nie (pada, pada snieg) zgaduje ze spora czesc osob zaprasza do domostw zwierzeta hodowlane i razem sobie spia zeby bylo cieplej.

      Poza tym podczas mrozow, wcale nie musisz duzo jesc bo nie ma co do roboty. Najwazniejsze to nakramic swinie i krowy i konie. Na bank kazdy ma pokazna spizarnie, pelna wysokokalorycznych dzemow, konfitur, mies, pasztetow etc. Kilka lyzek miodu, jakas kasza, kawalej tlustego sera, a co kilka dni troche miesa i jazda. Jakby mieli internet to w ogole kazdy by czekal na zime.

      Dziwi mnie brak saun na polnocy. Mysle, ze powinni miec, w koncu odkycie ze kamien przechowuje cieplo nie wymaga specjalnej wiedzy.
      No i jesli w Winterfell sa cieple zrodla to tez pomaga.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Mylisz się co do zwierząt. Mogą zapadać w hibernację, nie jest powiedziane że nie zapadają. Mogą też migrować na południe, w pobliże Muru. Las może przeżywić przez jakiś czas (Bran i spółka jedli żołędzie podczas swojej podróży) – zwierzęta mogą jeść korę, igliwie (jest bardzo zdrowe, zawiera witaminę C, więc może zapobiegać szkorbutowi), żołędzie, odgrzebać ściółkę spod śniegu… Między drzewami jest też zdecydowanie cieplej.

      Poza tym na północ od Muru warunki tundrowo-tajgowe są codziennością. Nawet pod koniec lata („Gra o tron”) jest tam wiecznie zimno i leży śnieg. Zima nie jest dla tamtejszych zwierząt niczym niezwykłym, mają ją na co dzień.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  8. PDM Jak to możliwe, że Theon podczas obdzierania ze skóry, torturowania, ranienia i obcinania różnych części ciała przez Ramsaya nie dostał zakażenia i nie umarł? Realia PLIO nie są zbyt sanitarne…

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Dodam, że Theon się w tym czasie nie kąpał i nie zmieniał odzieży. A gdy Ramsay miał dobry humor, pozwalał mu spać z psami, co też trudno nazwać higienicznymi warunkami… O lochach nie wspominam. No i ludziom niedożywionym, a Theon chodził ciągle głodny, trudniej się goją rany.

      Jedyne wytłumaczenie, jakie na to mam, to przypalanie miejsca po odciętych częściach ciała. Podobno zapobiegało to zakażeniu…

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. sztuka torturowanie jest stary niczym swiat. Najlepsi w tym fachu potrafili torturowac i LECZYC, tylko po to aby wyleczonego gosca mozna bylo znowu torturowac, z tego co pamietam najlepsi byli w tym azjaci.

      i zyl kiedys niewygodny syn kogos bogatego ktory cierpial tak przez LATA, czytalem ksiazke o tym LATA temu takze albo uwierz na slowo albo poszukaj w internecie:)

      aha tak mi sie przypomniala jedna z tortur. Smarujesz kolesia miodem i fekaliami i zostawiesz na jeziorze w lodce skrepowanego, robactwo zjada go zywcem

      albo wiazesz goscia, sadzasz na kanapie i puszczasz bardzo glosno maraton Doktor Quin

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  9. Jakby chcieli żeby przeżył, to by go nie puścili. Pal licho dothraków, całe życie spędził w miastach, na stepie mógł po prostu spaść z konia. Pozatym Ilyrio i Varys wiedzieli jakim człowiekiem jest Viserys.
    Co do Dany, to ona na początku była tylko narzędziem żeby skłonić Drogo do inwazji na Westeros. Ilyrio z Varysem musieli wiedzieć sporo o dothrakach, żeby cały ten plan ułożyć. Według mnie zakładali że albo Dany przeżyje i skłoni Drogo do inwazji; albo Dany zginie i uda się przekonać Drogo że to wina Roberta. Pewnie zakładali też że może zginąć w rzeczywistym wypadku, ale takie jest ryzyko spisków.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Zapominasz, że Illyrio gorąco namawiał Viserysa, żeby ten pozostał w Pentos. Niby jak mieliby go zatrzymać? Zamknąć w lochu? Bo inaczej tego nie widzę, skoro Viserys napalił się na to rozwiązanie jak szczerbaty na suchary. Od tego właśnie był Jorah. Miał wniknąć w otoczenie rodzeństwa (co mu się dość łatwo udało), mieć na nich oko, doradzać i w razie potrzeby bronić. Jeżeli trzeba to także przed nimi samymi. Ale Jorah zakochał się w Dany i olał Viserysa. Nie dał mu po łbie i nie położył spać, gdy było trzeba. Jorah miał gdzieś prawa Viserysa oraz plany Illyria i Varysa. Jemu podobało się u Dothraków i nie miałby nic przeciwko, żeby do końca życia jeździć u strzemienia Khaleesi i od czasu do czasu puknąć ją na boku, gdy Drogo byłby na polowaniu. 🙂 W jego planach nie było Viserysa, więc nic nie zrobił, gdy ten zaczął się pogrążać. Tym bardziej, że Jorah, znający Dothraków, dobrze wiedział, że nic z tych planów nie będzie i prędzej z nieba spadną ryby niż Dothrakowie popłyną do Westeros. I nie skłoni ich do tego żaden paniczyk, żadna Khaleesi ani żadna zemsta, bo takie zadanie przerasta ich mentalnie oraz organizacyjnie.
      I teraz – albo Varys z Illyriem celowo mydlili oczy Viserysowi tą armią Drogo, żeby go czymś zająć i trzymać w rezerwie, albo są skrajnymi kretynami, nie znającymi ani własnej ziemi, ani jej mieszkańców. Ja obstawiam raczej to pierwsze, choć drugie też nie jest niemożliwe. Nie można przeceniać czynnika ludzkiego w historii.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  10. Robert Snow.
    Jestem w stanie uwierzyć że Ilyrio i Varys wiedzieli o dothrakach więcej niż czytelnik; niż w to że mają różne cele. Przecież ci dwaj znają się od dzieciństwa, cały czas spotykają się w tajemnicy aby spiskować, wymieniają mniędzy sobą ludzi (Barristan, Tyrion). Nie ma natomiast żadnych twardych dowodów, że mają różne cele. Oboje zdają się stawiać na Aegona. Varys się do tego wprost przyznaje, Ilyrio natomiast wysyła mu rodowy miecz Targerynów (o którym się nawet nie zająknął przy Dany).

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. No może, może. Może szukam tylko dziury w całym, choć jest to dla mnie zastanawiające, że Illyrio faworyzował Daenerys.

      „Ilyrio natomiast wysyła mu rodowy miecz Targerynów”

      O czym ty mówisz?!

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
        1. No tak, ale po pierwsze to tylko teoria, w dodatku oparta na dość marnych przesłankach, a po drugie słowa „królowa” i „smok” sugerowałyby, że to raczej prezent dla Daenerys, do której przecież całe towarzystwo się wybierało.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
  11. PDM, a zarazem przyczynek do dyskusji:

    W „Starciu Królów” do Królewskiej Przystani przybywa sir Allister Thorne z ruszającą się ręką w słoiku. Tyrion najpierw stawia osobiste animozje ponad obowiązki namiestnika, a potem publicznie wyśmiewa posła i odsyła z niczym. ALE…

    Gdyby zobaczył tę rękę, gdyby wziął zagrożenie na poważnie… Co właściwie mógłby zrobić? Wysłanie jakichkolwiek wojsk w celu wsparcia Nocnej Straży wymagałoby zgody co najmniej Cersei lub Tywina. W pierwsze wątpię, w drugie nie wierzę. Chyba że Tyrion wspaniałomyślnie pozbawiłby się opieki swoich dzikich, ale skupmy się raczej na rozwiązaniach realnych 😉

    Więc – co MÓGŁBY zrobić? Tak realnie – jakie miał możliwości?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Możliwości miał całkiem spore. Jako namiestnik króla miał prawo udzielić NS wszelkiej pomocy z królewskiego skarbca. Nie musiał oglądać się na żadnych Lannisterów ani armie feudałów, tylko zwerbować w tym celu specjalny oddział żołnierzy (lub wydzielić go ze Straży Miejskiej) i wysłać na Mur z pomocą oraz zaopatrzeniem.
      No cóż. Tylko do tego trzeba by sprawę traktować poważnie. A Nocnej Straży poważnie nie traktował nikt. W najlepszym razie miano ich za bandę stukniętych dziwaków odmrażających sobie tyłki na krańcu świata, żeby bawić się w łapanie upiorów. Relikt z czasów Pierwszych Ludzi i ich przesądów. Tyrion, mimo iż był na Murze, nie był tu żadnym wyjątkiem. Widok dziwnej ręki w słoiku niczego by nie zmienił.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. zgadza sie, ale ja dostrzegam cos jeszcze. Mormont popelnil blad wysylajac Thorna. Na negocjaje nie posyla sie kolesia takiego jak on. Nie pamietam czy Mormont wiedzial kto pelni funkcje namiestnika czy nie, ale wysylanie kogos na negocjacje tylko dlatego ze jest rycerzem (rzadkosc na murze ) jest nieprzemyslane, wszak w stolicy pelno jest rycerzy i taki tytul nic nie znaczy. Istotna jest charyzma / charakter.

        Troche tak jakby poslac na negocjaje z druga firma taka stereotypowa ksiegowa, ktora zna sie na cyferkach, zamiast dobrego sprzedawce, ktory zna sie na sprzedazy. Chcesz dobry kontakt? Najpierw musisz sprzedaz wizje, dopiero pozniej zajmujesz sie szczegolami.

        Jesli wiedizal ze Tyrion jest namiestnikiem, powinien poslac Jona w towarzystwie jakiegos dobrze urodzonego goscia. Oficjalnie jest szlachetnie urodzony, ale nieoficjalnie Jon pogada z krasnalem i szczerze? Tyrion z checia pogadalby z Jonem na osobnosci, wysluchal i zupelnie inaczej potraktowal nowe informacje, ba! obyloby sie bez reki w sloiku, wystarczylby Jon z dlugim Pazurem.

        To jest taki przyklad z polskich firm. Ktos pracuje 10 lat w biurze to daja mu awans do kadry zarzadzajacej i nagle zdziwienie ze ktos sobie nie radzi z ludzmi?? Przeciez zna firme od 10 lat i swietnie sobie radzil na innym stanowisku. Albo jak zatrudniaja ludzi po kierunkach biologicznych do sprzedazy lekow, zadne studia nie ucza sprzedazy, ale korporacje ubzduraly sobie ze aby spzedac leki trzeba znac sie na tabletkach a nie na sprzedazy:)

        Mormont podobnie, zalozyl ze jesli ktos jest rycerzem potrafi sie zachowac po „rycersku” i po rycersku zostanie potraktowwany

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Pomijając wszystko inne, Jon najpewniej trafiłby do lochu w Królewskiej Przystani a nie na żadną prywatną audiencje u Tyriona. Toczyła się wojna, a Jon jako przyrodni brat Robba byłby niezwykle cennym zakładnikiem. Mormont na pewno o tym wiedział i nie ryzykowałby.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. watpie jako czarny brat zrzekl sie jakichkolwiek pretensji do „spadku” po Nedzie. W historii westers nie bylo sytuacji ktorej przywrocone prawa do dziedziczenia + to bekart + branie jenca z neautralnego obozu zaszkodziloby repotuacji, ogolnie za duzo strat za malo korzysci

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Może rzeczywiście posłanie go do lochu mogłoby być ryzykowne jako atak na neutralną instytucje. Ale wątpię żeby pozwolono mu opuścić Czerwoną Twierdzę. Najpewniej byłby trzymany jak w areszcie domowym (trochę jak bliźniacy z Arbor), bez pozwolenia opuszczania swojej komnaty. Po prostu jako osoba bliska dla Robba byłby zbyt cenny jako ewentualna karta przetargowa.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
  12. Niekoniecznie musiałby rezygnować z osobistych animozji. Mógłby np. wysłać go do Cytadeli, aby zbadano dokładnie tą dłoń i przy okazji pozbyłby się go na dłuższy czas.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. chcoiaz nie, byloby inaczej -> jesli Jon zapragnalby zobaczyc sie z Sansa i Arya i by mu odmoiono, wtedy moglby sie polapac ze cos tu smierdzi, co za tym idzie sciagnac na siebie klopoty

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button