W poprzednim odcinku naszej wędrówki po dziejach prawa rzymskiego opowiedzieliśmy sobie o dziwacznych początkach rzymskiej legislacji. A może raczej o tym, jak wczesne prawo rzymskie zdominowane było przez zwyczaj (interpretowany przez patrycjuszy) i religię (też interpretowane przez patrycjuszy). Czynnikiem, który przełamał monopol najwyższej warstwy rzymskiego społeczeństwa na tworzenie i interpretację prawa, było spisanie zwyczajów w formie Ustawy XII Tablic, a następnie „przecieki” w postaci publikacji formułek procesowych oraz kalendarza sądowego, a w końcu rozpoczęcie nauki prawa również wśród plebejuszy. Te zmiany pociągnęły za sobą autentyczne procesy prawodawcze. Mniej więcej w połowie trwania okresu republikańskiego, Rzym zaczął swoje prawo zmieniać przy użyciu zupełnie nowych metod. Spore znaczenie miały tu zmiany w strukturze samego państwa i jego demografii. Gdy Rzym obalał królestwo, był po prostu pojedynczym miastem. W połowie III w. p.n.e. podbił już większą część Półwyspu Apenińskiego i gotował się do wojen punickich, które wkrótce pozwoliłyby mu podporządkować sobie spory wycinek basenu Morza Śródziemnego. To oznaczało, iż w granicach Rzymu pojawiły się trzy nowe kategorie ludzi – niewolnicy, spokrewnieni z Rzymianami Latynowie (traktowani na ogół jak sojusznicy) oraz obcy (peregrynowie). Prawo rzymskie musiało sprostać tym wyzwaniom.
Nowe źródła prawa
Myliłby się jednak ten, kto znów oczekiwałby, że proces stanowienia prawa w okresie przedklasycznym, chociaż w najmniejszym stopniu przypomina to, co kojarzymy ze współczesnych demokracji. I choć tym razem Senat odegrał pewną rolę, to byłą ona istotna dopiero pod koniec tego okresu. Nadal obowiązywał zwyczaj, stare prawa, plebiscita (uchwały na zgromadzeniach plebejuszy) oraz ustawy przyjęte na zgromadzeniach ludowych. Te ostatnie nabrały jednak większego znaczenia i uległy sformalizowaniu. Możemy też mówić o trzech nowych źródłach prawa. Najważniejsze to działalność magistratur, na czele z pretorami. Natomiast z czasem rosło najpierw doradcze, a potem prawotwórcze znaczenie Senatu oraz jurysprudencji (czyli opinii znakomitych prawników). Zacznijmy jednak od tego, co najłatwiej będzie nam zrozumieć z dzisiejszej perspektywy. Od ustawodawstwa zgromadzeń ludowych.
Leges rogatae
Zgromadzenia ludowe były zwoływane przez urzędnika, zazwyczaj konsula przewodniczącego zgromadzeniu. Uczestnictwo (o ile mowa o zgromadzeniu ludowym typu komicjum – bo były też inne) przysługiwało każdemu wolnemu obywatelowi Rzymu. W praktyce uczestniczył niewielki odsetek Rzymian, ale sam proces legislacyjny był pomyślany tak, aby z prawem mogła zapoznać się jak największa liczba obywateli.
Tryb stanowienia ustaw wyglądał następująco. Najpierw obwieszczano publicznie projekty ustaw (promulgatio legis). Wszyscy mieli trzy dni na wstępne zapoznanie się z projektem. Następnie dla lepszego poznania projektu ustawy odbywano zgromadzenia przygotowawcze – contiones. W ich trakcie Rzymianie dzielili się na popierających ustawę – suasiones, i jej przeciwników – disuasiones. 24 dni po zakończeniu contio, urzędnik zwoływał właściwe zgromadzenie ludowe, w celu przegłosowania. Miało ono charakter publiczego zapytania (tzw. rogatio) na które obecni Rzymianie odpowiadali ustnie (dopiero w II w. p.n.e. wprowadzono tabliczki i głosowanie tajne). Jeśli głosy (uti rogas – za propozycją) przeważały nad głosami przeciw (antiquo – po staremu), ustawę określano jako lex rogata, lex lata (ustawa proponowana, ustawa przyjęta) i po ogłoszeniu stawała się prawem, choć zatwierdzeniu jej mógł się przeciwstawić senat. Zazwyczaj jednak nie oponował.
Nieco inaczej było z uchwałami zgromadzenia plebejuszy, które bez poparcia senatu, obowiązywały tylko niższą warstwę społeczną. W tym wypadku rzeczywiście senat ograniczał zasięg tego prawa.
Co się tyczy struktury ustawy przyjętej na zgromadzeniu ludowym, to miała ona trzy części: praescriptio czyli wstęp (zawierał nazwiska wnioskodawcy, datę i miejsce głosowania), rogatio czyli właściwą treść ustawy, oraz sanctio czyli część ustawy określająca skutki jej przekroczenia. Ze względu na sankcje, Rzymianie dzielili ustawy na leges perfectae – ustawy doskonałe – których naruszenie powodowało nieważność przedsiębranej czynności i karę, leges minus quam perfectae – ustawy mniej doskonałe – powodujące tylko karę i leges imperfectae – ustawy niedoskonałe – nie powodujące ani nieważności czynności ani kary.
Działalność zgromadzeń ludowych przetrwała mniej więcej do I w n.e., kiedy to większe znaczenie uzyskał senat.
Uchwały Senatu
A właśnie – Senat!. Jak pisał nasz przyjaciel Gaius: „Uchwałą senatu jest to, co senat nakazuje i ustanawia. Ma ona moc ustawy, choć było to kwestionowane”.
I owszem, Gaius się nie pomylił, ustawodawczy charakter uchwał senatu (Senatus consulta) bardzo zmieniał się przez cały okres historii Rzymu. Senatowi przewodniczył kolejno zwołujący senat: król, republikański magistratus, cesarz. Przez większą część swojej historii, senat był jednak tylko organem doradczym. Senatorowie wyrażali swój pogląd na sprawę, a następnie mogli wypowiadać się w innych kwestiach, niezwiązanych ze sprawą. W niektórych sprawach głosowano, by zaprezentować stanowisko senatu jako izby – robiono to przez przechodzenie na jedną bądź drugą stronę. Na zakończenie posiedzenia przewodniczący wraz z jednym z senatorów redagował na piśmie uchwałę senatu (senatus consultum).
Pomimo iż senat nie posiadał uprawnień ustawodawczych, to w okresie republikańskim jednak wpływał na ustawodawstwo poprzez zatwierdzanie uchwał zgromadzeń ludowych i różne zalecenia kierowane do urzędników. Zyskiwały one na znaczeniu do tego stopnia, że pod koniec republiki senatus consulta zaczęły być traktowane jako źródła prawa obowiązującego, uznawano bowiem, że poinstruowany urzędnik musi ustanowić jakieś prawo, skoro chce tego senat, więc możemy przeskoczyć żmudny proces wysyłania mu instrukcji i uznać, że sama uchwała jest prawodawcza. Ten stan utrzymał się w okresie prawa klasycznego… z tym zastrzeżeniem, że senat był już wówczas marionetką w rękach cesarza. Ba, często nawet nie odbywał dyskusji nad projektami cesarskimi, po prostu przyjmował je przez aklamację.
Ale nie uprzedzajmy faktów, bo pora wspomnieć o trzecim quasi-źródle prawa okresu przedklasycznego.
Jurysprudencja
Jak wspomniałem w ostatnim odcinku, około roku 300 p.n.e. nastąpiło ujawnienie kalendarza sądowego (dzięki Gnejuszowi Flawiuszowi), a nieco później plebejski pontifex maximus Tyberiusz rozpoczął publiczne nauczanie prawa, co zapoczątkowało proces laicyzacji prawa. Nauką prawa zaczęli się zajmować świeccy prawnicy, którzy wprawdzie nadal rekrutowali się głównie z wysokich warstw społecznych, ale można było od czasu do czasu znaleźć wśród nich plebejusza. Swoje funkcje prawnicy pełnili często nieodpłatnie, ale poprzez działalność prawniczą zyskiwali wysoki prestiż i dużą popularność.
A czym konkretnie się zajmowali? Otóż prawnik miał trzy zadania:
- respondere – udzielanie, w wypadku wątpliwości, opinii i odpowiedzi na pytania prawne osób prywatnych
- cavere – pomaganie osobom prywatnym przy sporządzaniu aktów prawnych (np. umowy, testamenty)
- agere – udzielanie porad (stronom, adwokatom) przy sporządzaniu formuł procesowych (jak wspomniałem wcześniej, postępowanie sądowe było bardzo sformalizowane, niemal „magiczne” i trzeba było znać dokładną treść formułek, jakie się w nich stosuje. Notabene zastępstwo procesowe było wówczas zjawiskiem bardzo rzadkim).
Ponadto juryści prowadzili również działalność dydaktyczną, która miała charakter prywatny i polegała na tym, że wokół jurystów gromadzili się chętni uczniowie, którzy przysłuchiwali się opiniom mistrza.
No dobrze, ale dlaczego nazywam działalność prawników stanowieniem prawa? Ano ze względu na respondere. W okresie przedklasycznym pojawiają się pierwsze ślady traktowania niektórych opinii do bardziej skomplikowanych aktów prawnych jak źródła prawa samego w sobie. Z czasem opinie wybitnych prawników zostaną uznane za normalne źródło prawa. Ale znów uprzedzalibyśmy fakty, a ja chcę tylko wskazać na pewien rodzący się mechanizm. Bo teraz pora przejść do najważniejszego źródła prawa okresu przedklasycznego.
Edykt urzędniczy
Edyktami (edictum) były rozporządzenia wydawane przez wysokie magistratury republikańskie. A spośród wszystkich magistratur, najważniejszy (z punktu widzenia stanowienia prawa) był urząd pretora. Od 367 r. p.n.e. pretor sprawował nadzór nad wymiarem sprawiedliwości. Nie sądził spraw, ale kierował postępowaniem sądowym i je organizował. Początkowo był jeden, ale w 242 r. p.n.e. powołano nowy urząd pretora peregrynów, który miał za zadanie rozstrzyganie sporów pomiędzy obywatelami rzymskimi a peregrynami lub pomiędzy samymi peregrynami (dla przypomnienia – peregrynowie to „obcy” – wolni, nie-obywatele, nie-Latynowie). Od tego czasu funkcjonował: pretor miejski – praetor urbanus oraz pretor peregrynów – praetor peregrinus. Pretor powoływany był na okres krótkiej, jednorocznej kadencji. Oprócz pretorów pewne uprawniena w zakresie prawodawstwa mieli również edylowie kurulni. A na prowincjach zamiast pretorów namiestnicy i kwestorowie. Ale nie bez powodu prawo urzędnicze nazywamy prawem pretorskim. Znaczenie pretora jest po prostu największe.
Dlaczego? Otóż pretor miał Ius edicendi – było to prawo ogłaszania solennej zapowiedzi, w jaki sposób magistratura będzie korzystała z powierzonej władzy. Takie zapowiedzi przybierały formę edyktów. Edykty, początkowo ustne, przyjęły postać pisemną, ogłaszaną na białej tablicy, ustawianej w miejscu publicznym, obok trybunału, na którym pretor zasiadał przy sprawowaniu swoich czynności sądowych. Edykt nie był zbiorem przepisów prawa materialnego. Na jego treść składały się przede wszystkim praktyczne zapowiedzi co do zakresu ochrony praw prywatnych w procesie i poza procesem – w szczególności zapowiedzi środków ochrony procesowej takich jak actiones, czy exceptiones, jak i ochrony pozaprocesowej, jak missiones czy restitutiones.
Zastanawiacie się pewnie co to znaczyło w praktyce. Otóż najprościej wyjaśnić to w sposób następujący. Pretor miał imperium, czyli specjalne uprawnienie do zapewniania porządku. Z tego imperium wywodziło się uprawnienie do uzupełniania a potem korygowania Ius Civile w czasie swojej kadencji poprzez specjalne środki procesowe. To zrozumiałe, no bo proces prawodawczy w Rzymie był powolny, a sytuacja często się zmieniała i stare ustawy nie przystawały do rzeczywistości. Najlepiej to wyjaśnić na przykładzie dziedziczenia. Otóż w starym prawie rzymskim, rodzina była traktowana nie tyle jako wspólnota krw, co wspólnota gospodarcza, z prezesem – pater familias – na czele domostwa. Kto domostwo opuścił na stałe (na przykład syn, który założył własną rodzinę i kupił własny dom), przestawał być członkiem rodziny w rozumieniu prawa spadkowego. Więc nie dziedziczył. I tak stanowiło Ius Civile. Natomiast pretor mógł na początku swojej kadencji ogłosić, że owszem, to ius civile obowiązuje, ale on zapewnia synowi specjalne środki ochrony – pozwala mu wejść w posiadanie majątku ojca (po śmierci) i przejąć go na własność przez zasiedzenie, a jednocześnie oddala wszelkie pozwy innych krewnych, którzy chcą do tego nie dopuścić. Formalnie prawo, które nie pozwala dziedziczyć synowi nadal obowiązuje w systemie Ius Civile. Ale stworzona jest alternatywa, swego rodzaju obejście. A po tym, jak kolejni pretorowie potwierdzają na początku swych kadencji edykty poprzedników (i jak po Lex Cornelia Sulli obietnice złożone przez pretorów na początku kadencji wiążą ich do jej końca), nawarstwienie tych „obejść” prowadzi do stworzenia zupełnie nowego systemu prawa. A właściwie dwóch nowych systemów prawa obowiązujących obok dotychczasowego Ius Civile.
Trzy systemy
W okresie przedklasycznym, mamy już bowiem do czynienia z trzema alternatywnymi systemami prawa cywilnego.
- Ius Civile – to normalne prawo stanowione, które dotyczy tylko obywateli rzymskich.
- Ius Honorarium – to obowiązujące obywateli rzymskich prawo urzędnicze, częściej podlegające zmianie, bardziej elastyczne (choć nieco mniej „pewne”) i do zastosowania wymagające interwencji urzędnika.
- Ius Gentium – to obowiązujące peregrynów (oraz obywateli rzymskich w takim zakresie w jakim uczestniczą w stosunkach z peregrynami) prawo pretorskie, które koncentruje się przede wszystkim na kwestiach gospodarczych.
A o tym jak w praktyce wyglądało obowiązywanie trzech systemów prawa cywilnego i jakie zabawne sytuacje wynikały z dublowania się przepisów, opwiemy sobie w jednym z następnych odcinków.
Dael świetny artykuł tylko mam wrażenie że korekta zaspala przy nim:
Zgromadzenia ludowe były zwoływane przez urzędnika, zazwyczaj konsula przewodniczącego zgromadzeniu. Zwoływał je urzędnik, zwykle konsul, on też przewodniczył zgromadzeniu.
nawarstwienie tych “obejść” prowadzi do stworzenia zupełnie nowego systemu prawa. A właściwie dwóch.
Trzy systemy
W okresie przedklasycznym, mamy już bowiem do czynienia z trzema alternatywnymi systemami prawa cywilnego.
O, faktycznie. Zaraz poprawię. Ale w tym drugim przypadku to nie tyle błąd, co niedopowiedzenie. Ius Civile istniało wcześniej, więc go nie policzyłem jako nowego systemu prawa.
Bardzo ciekawe, dobra robota.
Brakuje „i” w krwi i „o” w opowiemy.
Cezara to tylko zwłoki z tyłu są, ten obraz przedstawia Marka Antoniusza.
Oba obrazy nie przedstawiają wyglądu Rzymu z okresu republiki, drugi przypominałby Rzym za cesarzy, gdyby marmury były pomalowane.
Skąd pan czerpie wiadomości na opisowany temat?
Ogólnie świetnie się to czyta i czekam niecierpliwie na kolejny odcinek
Świetna seria. Przerobisz w niej całego Zabłockiego?
Opieram się na moich starych notatkach, które były robione głównie na podstawie podręcznika Kolańczyka (i trochę mam rzeczy z podręcznika bodajże Rozwadowskiego). Aczkolwiek podział materiału jest chyba podobny, bo generalnie wszystkie podręczniki do prawa rzymskiego są robione systematyką pandektową albo personae-res-actiones. Co się tyczy zakresu – jak wyjdziemy poza źródłą prawa i historię, to jednak będę rzecz mocno skracał, bo w sumie to chciałbym z tego zrobić tekst o najważniejszych instytucjach i ich wpływie na funkcjonowanie państwa (tudzież o tym, jak niektóre instytucje przetrwały ponad 2 tysiące lat w praktycznie niezmienionej formie), a nie taki klasyczny, szczegółowy wykład prawa. Więc jeśli ktoś studiuje prawo, to proponuję z tych artykułów korzystać co najwyżej pomocniczo :).
Przede wszystkim pytałem z nadzieją na odpowiedź, że zamierzasz przerobić całość materiału. Więc to dla mnie świetna odpowiedź 🙂
Tak, to jest scena z Juliusza Cezara. To znaczy ze sztuki Szekspira. Trochę podpis jest mylący, ale potrzebowałem ilustracji dla złamania tekstu, żeby się reklamy za bardzo nie wciskały i w ostatniej chwili wpadło mi do głowy, by wspomnieć o urzędzie pretora jako elemencie tradycyjnej kariery politycznej w republice. A Antoniusz chyba w ścieżce honorów zatrzymał się na kwesturze. Potem to już były dziwne czasy, więc skakał po różnych urzędach. Więc mi do podpisu nie pasował 🙂
Co do wiadomości – przyznaję się, że po prostu odkopałem ostatnio pudło ze starymi notatkami ze studiów i postanowiłem zrobić z nich użytek, prezentując je w nieco syntetycznej, skróconej formie.
A przedstawiłbyś całą tą drabinę kariery w którymś miejscu dla całkowitego laika w tym temacie?
Pewnie, nawet tu to zrobię. 🙂
1. 10-letnia służba wojskowa w stopniu trybuna wojskowego
2. Sprawowanie urzędu kwestora.
3. Zasiadanie w Senacie
4. Sprawowanie urzędu edyla kurulnego albo trybuna ludowego.
5. Sprawowanie urzędu pretora
6. Sprawowanie urzędu konsula
7. Sprawowanie urzędu prokonsula (namiestnika prowincji)
8. Sprawowanie urzędu cenzora
9. Zostanie najwyższym kapłanem (pontifex maximus)
No i rypnąłem się – stopni było 9, nie 10, a pretor był piąty. Bo trybunem ludowym i edylem można było być alternatywnie. Poprawię to w stosownym momencie. Oczywiście warto zauważyć, że szczyt władzy politycznej przypadał na urząd konsula, natomiast prokonsul zazwyczaj mógł się najwięcej „nachapać” (za to kwestor i edyl często dokładali do interesu z własnej kieszeni). Więc tak naprawdę, to wszystkim zależało na byciu konsulami albo prokonsulami.