To jest już koniec
Jak widzicie zakończenie wątków głównych bohaterów? Co się stanie z Sansą, Aryą, Jonem i tak dalej? – KwarcPL
BT: Myślę, że jest jeszcze za wcześnie, żeby próbować znaleźć odpowiedź na pytanie o koniec poszczególnych wątków, więc przedstawię tylko trochę luźnych przypuszczeń związanych z bliższą przyszłością. Podejrzewam, że Arya prędzej czy później wróci do Westeros, gdzie być może spotka Nymerię. Nie zdziwiłbym się również, gdyby jej droga przecięła się z tą, którą idzie Jaqen H’ghar. Jon Snow raczej wróci do życia, ale śmierć prawdopodobnie zostawi w nim ślad (sądzę jednak, że zgodnie z teoriami m.in. LML-a jako zmiennoskóry zachowa znacznie więcej z dawnej osobowości niż Beric Dondarrion i Pani Kamienne Serce). Daenerys zapewne znajdzie się w Vaes Dothrak i w jakiś sposób podporządkuje sobie Dothraków – być może paląc khalów (byłoby to odległe echo pierwotnego zarysu PLIO, w którym Dany miała zabić Droga w odwecie za śmierć brata, a także nawiązanie do spalenia siedziby Atliego, czyli Attyli, przez Gudrun w opowieści o Niflungach). Sansa prawdopodobnie doprowadzi ostatecznie do upadku Petyra Baelisha. Młody Gryf zapewne zdoła opanować znaczną część południa Westeros, jednak po przybyciu Daenerys wybuchnie nowy Taniec Smoków. Możliwe, że Cersei zdoła zbiec przed przybyciem pod Królewską Przystań wojsk Aegona i dotrzeć do Casterly Rock. Bran rozwinie swoje umiejętności i zobaczy za pośrednictwem czardrzew jakieś istotne wydarzenia z przeszłości – być może nawet te związane z pierwszą Długą Nocą i powstaniem Innych.
D: Wydaje mi się, że przynajmniej część rzeczy, które zasugerował serial, jest bardzo prawdopodobnych. Na pewno uważam za takie zakończenie historii Aryi. W serialu ta podróż na zachód wzięła się trochę znikąd, ale w książkach mamy sugestie, że Arya nie za bardzo nadaje się do życia między normalnymi ludźmi. A z drugiej – GRRM chyba nie bez powodu podrzucił nam opowieść o Elissie Farman. Co do Sansy – jestem prawie pewien, że zostanie jedną z władczyń Siedmiu Królestw. Mam takie przeczucie, że ostatecznie Westeros nieco zmieni ustrój, decentralizując się. Otrzymamy kilku władców i Wysokiego Króla, który będzie nad wszystkim czuwał. To oczywiście czysta spekulacja, ale ten scenariusz wydaje mi się prawdopodobnym i w jakimś sensie zgodnym z zakończeniem serialowym. Co do pozostałych bohaterów to udzielenie odpowiedzi jest znacznie trudniejsze. Choć myślę, że zakończenie historii Daenerys będzie tragiczne, a Jona – raczej słodko-gorzkie. Jestem prawie pewien, że w ten czy inny sposób tragicznie zakończą się również losy Rickona i Stannisa. Poza tym zgadzam się w większości z tym co mówi Bluetiger.
Co kombinują Inni?
Zainspirowany ostatnim czytajem chciałem się zapytać maesterów i nie tylko, o opinię na temat Innych. Czy Waszym zdaniem atakują oni chaotycznie, czy też planowo, dążąc np do zniszczenie Nocnej Straży? Pierwsi celem ataków padają zwiadowcy, pozbawiając Straż informacji o tym, co dzieje się za Murem. Potem następuje zamach na lorda dowódcę. Nawet nieudany, prowokuje on Mormonta do liczniejszej wyprawy Straży za Mur, gdzie stanowi ona łatwiejszy cel. Wreszcie atak na Pięść Pierwszych Ludzi jest o tyle zagadkowy, że upiory atakują dobrze wyszkolony, uzbrojony i obwarowany oddział zamiast np rozciągniętych w marszu, kiepsko wyposażonych Dzikich, którzy na dodatek stanowią o wiele obfitsze źródło potencjalnych “rekrutów”. A może to wszystko tylko seria przypadków? Atakują zwiadowców, bo zwyczajnie wchodzą im oni w drogę. Napaść na Mormonta, może być spowodowana wspomnieniami upiorów, a szturm na Pieść spowodowana chęcią zdobycia Rogu Zimy. Spośród członków Straży, Sam jest ścigany szczególnie zawzięcie i od dalszych napaści ocala go dopiero Zimnoręki. Inni mogą być świadomi odnalezienia rogu, zwłaszcza że grubas próbuje na nim zagrać. Stróżują pod jaskinią BR, więc chyba zdają sobie sprawę z zagrożenia ze strony magii? – Nieznajomy
D: W tym szaleństwie jest metoda. Od pierwszego kontaktu z Innymi w prologu, ilekroć pojawiają się na kartach powieści, mam wrażenie, że jest w tym jakieś drugie dno, czy to plan, czy próba komunikacji, czy wreszcie wskazówka odnośnie tego czego naprawdę chcą. Wskazówką jest chociażby wspomniany przez Ciebie atak na Mormonta albo dość zaskakująco „honorowy” pojedynek z Waymarem Roycem. Ale nie potrafię tego jeszcze rozgryźć. Natomiast na pewno jest w tym jakaś inteligencja.
BT: Myślę, że niektóre pojedyncze ataki mogą być przypadkowe, ale Inni raczej mają też szerszy plan, który stopniowo realizują – wskazałbym zwłaszcza na atak na Pięść jako jedno z takich celowych działań. Bierze w nim udział tak wiele upiorów, w dodatku wspieranych przez nieumarłe zwierzęta (jak niedźwiedź), że trudno to uznać za zwykły zbieg okoliczności.
Pomylone Analizy
Pytanie – czy “Pomylone analizy” obejmują wszystkie odcinki serialu? I jak można je znaleźć? Bo pod odnośnikiem nie ma kompletnej listy. To nie jest klasyczne pytanie do maesterów, w zupełności usatysfakcjonuje mnie odpowiedź pod komentarzem. – singri
D: Nie, nie opisałem wszystkich odcinków. Prawdę powiedziawszy, miałem wrażenie, że nie ma za bardzo zapotrzebowania. To znaczy, parłem powoli z serią do przodu, ale w pewnym momencie większość czytelników wolała o serialu zapomnieć, więc i ja odłożyłem projekt na półkę. Ale jeśli jest zapotrzebowanie, to mogę do tego wrócić. Jest zapotrzebowanie? Dajcie znać w komentarzach. PS A znaleźć kolejne PA można na przykład klikając na tag Pomylone Analizy w chmurze tagów po prawej.
Kolejna książka, której nie czytaliśmy. Wstyd.
Czy Martin mówił coś na temat cyklu helikonia Aldissa. Może migracja Innych to nawiązanie do tej książki. Ta ślamazarność przypomina mi tę książkę. – Burzmali
BT: Nie czytałem żadnej książki z cyklu o Helikonii, więc nie mogę odnieść się ewentualnych podobieństw w stosunku do PLIO.
D: Miałem nadzieję, że Bluetiger będzie coś wiedział na ten temat. Niestety ja też tych książek nie czytałem. Albo może „stety”, jeśli jest tak ślamazarna jak mówisz :). Kojarzę za to sporo wypowiedzi Martina na temat pisarzy, którzy go inspirowali i nie przypominam sobie, aby wspominał o Aldissie.
Jon Ustępujący
– Bran? – spytał Robb. – Coś się stało?
Bran potrząsnął głową.
– Coś sobie przypomniałem – wyznał. – Kiedyś Jory przyprowadził nas tutaj na ryby. Byliśmy razem, ty, ja i jon. Pamiętasz?
– Tak – odparł Robb ze smutkiem.
– Nic wtedy nie złapałem – kontynuował Bran – ale w drodze powrotnej Jon dał mi swoją rybę. Czy jeszcze kiedys zobaczymy Jona?
Czytając ten fragment, odniosłem wrażenie, że może to być foreshadowing Jona zrzekającego się korony na rzecz Brana. Być może coś w stylu Faramira oddającego władzę nad Gondorem Aragornowi lub odwrotna sytuacja, w której Bran staje się namiestnikiem rządzącym siedmiu królestw. – helm
D: Tak jest. Wydaje mi się, że były jeszcze ze dwa podobne fragmenty, w których Jon ustępuje (albo myśli o ustąpieniu, oddaniu czegoś rodzeństwu. Też odebrałem to jako foreshadowing (choć oczywiście to niczego nie przesądza. Ale ciekawy kierunek jest wskazany).
BT: Zastanawiam się, czy to wspomnienie Brana o rybie podarowanej mu przez Jona nie jest nawiązaniem do postaci Króla Rybaka. A czy może tu też chodzić o zapowiedź przekazania władzy Branowi? Nie można tego wykluczyć. Jednak przynajmniej na tym etapie Pieśni Lodu i Ognia nie za bardzo potrafię sobie wyobrazić, w jakich okolicznościach miałoby do tego dojść – ale oczywiście w kolejnych tomach fabuła może rozwinąć się w takim kierunku, że taka sytuacja będzie mogła mieć miejsce.
Co do Jona ustępującego Branowi to możliwe, że to właśnie o to chodziło Martinowi, ale nie znaczy to, że sprawa jest aktualny. Wszak wiemy z pierwszej ręki, że rozjazdy między fabułą a zamysłem są na porządku dziennym. Być może dlatego nie widzicie settingu, który pozwoliłby pójść w tym kierunku.
Co do Sansy to osobiście nie wyobrażam jej sobie jako władczyni jednego z Siedmiu Królestw. Północ ma całe mnóstwo Starków stojących przed nią w kolejce (Jon, Bran, Rickon, potencjalne dziecko Jeyne Westerling) a nawet jakby jakimś cudem przeskoczyła ich wszystkich w drabinie sukcesji to przecież ona nie ma za grosz charyzmy a jej potrzeba całe mnóstwo by zostać pierwszą władczynią Winterfell w dziejach. Poza tym taki awans dla nudnej i raczej nie lubianej postaci? Jakoś tego nie widzę. W inne krainy musiałaby się wżenić (wmężyć?) czyli byłaby żoną władcy a nie władcą. IMO zostanie drugą Królową Cierni to maks co może zostać. Wyszłaby za Słowiczka albo Gendrego i robiłaby za szarą eminencję na dworze swojego nieudolnego małżonka.
Co do Aryi to nie widzę żadnych przesłanek, że miałaby pójść w ślady Elissy Farman. No… oprócz tego, że w serialu się na niej wzorowali. Według mnie prawie na pewno zginie, najpewniej poświęcając się dla dobra rodziny. „Wilk zginie, ale wataha przetrwa” czy jak to leciało. Poza tym jakby miała uciec do Westeros to raczej LBC nie będą bezczynni jak Biden wobec ofensywy Talibów.
Jeszcze ciekawym tematem do rozmowy jest Jeyne Westerling. Jak mówicie, jest w ciąży? Jeśli tak to czy naprawdę od Krwawych Godów minęło tak mało czasu, że nie jest to widocznym? Wydaje mi się, że po coś Martin trzyma ją we fabule, ale kto go tam wie?
Hmm, a z tą rybą to może Jon da Branowi Dorzecze (albo miał dać, bo na obecnym etapie to też tego nie widzę)?
Ciekawy pomysł. Nie byłby to pierwszy raz, kiedy Martin wykorzystuje w foreshadowingach zwierzęta przypisane do herbów poszczególnych rodów, żeby wspomnieć choćby foreshadowing z początku Gry o tron i wilkora bez głowy leżącego obok jelenia z rozprutym brzuchem (Ned i Robert).
Ale Jon nie ma prawa do Dorzecza, bo to dziedzictwo po Cat. A lordowie Dorzecza mogą nie chcieć żeby bękart Starka decydował o ich regionie.
O ile pamiętam tę teorię, to Robb nie tylko legitymizował Jona, ale ustanowił go też swoim spadkobiercą. A jak wszyscy wiemy Robb był również królem Dorzecza, więc wniosek jest oczywisty.
Tak jak pisze Robert Snow, Robb ustanowił Jona swoim dziedzicem więc gdyby ten testament wypłynął i został odpowiednio nagłośniony to miałby znaczenie nie tylko w kontekście Północy, ale i Dorzecza.
Czemu teoria o dziecku Jeyne Westerling i Robba tak często wraca, skoro Jaime w rozmowie z ciotką (siostrą Tywina) w Dorzeczu dowiedział się od niej, że Tywin kazał podawać Jeyne jakieś środki poronne czy coś w ten deseń, właśnie po to, żeby nie dopuścić do narodzenia się ewentualnego dziedzica Młodego Wilka? Do tego jeszcze matka Jeyne współpracowała w tej kwestii z Tywinem i też nie chciała dopuścić do tego, żeby okazało się, że Jeyne jest w ciąży z Robbem. Tywin zorganizowałby Krwawe Gody i pozbył się Robba, a potem miałby dopuścić do tego, że narodziłby się jego dziedzic? Zupełnie nieprawdopodobne.
A Jeyne nie zniknęła z kart powieści, bo jako zakładnik nadal jest bardziej przydatna Lannisterom żywa niż martwa.
Czyżby to Tywin podsunął Robbowi Jeyne Westerling?
1) Matka Jeyne była lojalna wobec Tywina. Skoro podawała jej herbatę miesięczną od samego ślubu, to już wcześniej musiała być człowiekiem Tywina.
2) W ten sposób zabezpieczał się przed ewentualnymi dziedzicami Robba, bo z Freyówną możliwe, że byłby co rok prorok. Nie można było dopuścić do ich ślubu.
3) Dzięki temu Walder miał powód do zorganizowania Krwawych Godów.
Posunięcie genialne. Ile pieczeni upiekł na tym jednym ognisku?
no nwm ja tak założyłam, że Tywin za tym stał, ale w sumie się nigdy nad tym nie zastanawiałam głębiej
Ja zawsze zakładałem, że Tywin już po fakcie dogadał się z matką Jeyne, która nie była zbyt przychylna wobec ślubu córki z Robbem, a po Krwawych Godach nie chciała, żeby coś się stało jej córce więc obydwoje zawarli układ, na którym każde z nich coś zyskało. Tywin miał pewność, że nie narodzi się dziedzic Robba, a matka Jeyne – że ród Westerlingów nie zostanie ukarany za sprzymierzenie się z Robbem i sama Jeyne też zostanie łagodnie potraktowana.
Ale gdyby okazało się, że cała akcja była ukartowana od samego początku i to sam Tywin podsunął Robbowi Jeyne… no, to by był niezły zwrot akcji. Choć sama Jeyne najprawdopodobniej byłaby nieświadoma całej akcji (bo jej uczucie do Robba było chyba szczere) i w takim wypadku ona byłaby tylko obiektem gry, którą prowadziła jej matka.
Nie sądzę, żeby to był jakiś osobny układ zawarty między Tywinem a Westerlingami. Po prostu matka Jeyne musiała udawać przychylną Robbowi, póki jego wojska stały pod ich zamkiem. Ale tak naprawdę zawsze była lojalna wobec Lannisterów, a w każdym razie stawiała na ich zwycięstwo. Dostrzegła okazję, żeby przysłużyć się Lannisterom i wykorzystała ją.
Ja obstawiałem raczej, że to matka Jeyne wyczuła okazję, podsunęła córkę Robbowi i po fakcie skontaktowała się z Tywinem.
Dla mnie było oczywiste, że to Tywon zaplanował. Dał to do zrozumienia Tyrionowi. Już nie pamiętam dokładnie ale Tyrion dziwił się że ona wyszła za Roba bo ich ziemię są blisko tego rodu co Tywon ich zniszczył za młodu. A Tywin odpowiedział, że oni dobrze pamiętają i dlatego to zrobili, czyli, że współpracowali. Matka Jeyne była córka lub wnuczką tej wiedźmy co przepowiadała Cercei przyszłość z krwii. Mogła znać więcej eliksirów nie tylko na przerywanie ciąży. Np jakąś miłosną mieszankę.
Nie sądzisz, że w takim razie prościej i skuteczniej byłoby zwyczajnie otruć Robba, zamiast bawić się w prokurowanie jakiejś afery miłosnej, która bóg wie jak się mogła skończyć? Kolejny dzik?
Zapominasz, że w książkach to pisarz (mniej czy bardziej umiejętnie) steruje sympatią do postaci – jeśli taki będzie plan to są jeszcze dwa opasłe tomiska na to, żeby większość zmieniła zdanie o Sansie.
Hehe, widzę, że DaeL dalej święcie wierzy w rozwiązania serialowe. 🙂 Ludzie, o czym my tu mówimy? O idiotach, którzy każą Żelaznemu Bankowi handlować niewolnikami, a Złotej Kompanii walczyć o tron dla Cersei Lannister. Mam uwierzyć, że oni tak wspaniale wydedukowali przyszłe zamiary Martina? LOL, ja nawet nie wierzę, że w ogóle czytali PLiO. To pokolenie skryptów. Gdyby przeczytali sagę, a nie kilkustronicowe streszczenie, nie waliliby takich koszmarnych głupot, oczywistych dla każdego, kto miał książkę w ręku. A wy tu przypisujecie im intuicję, wymagającą perfekcyjnej wiedzy o świecie Martina, nie tylko z PLiO, ale i materiałów dodatkowych. Serial to, serial tamto. Moi drodzy, poza kilkoma dość enigmatycznymi wskazówkami od Martina, od 5 sezonu serial to w całości produkcja dwóch dupków, którzy nawet nie znają materiału źródłowego. Niektóre rozwiązania wydają wam się prawdopodobne, bo innych nie znacie, ale pamiętajmy od kogo one pochodzą.
Here we go again. Martin zdradził zakończenia wielu wątków i część nawet zostało potwierdzonych jak Stannis palący Shireen. Także przestań zaprzeczać tylko dlatego, że Ci coś nie pasuje 😉
Wspomniałem o tych wątkach, jakbyś nie zauważył. To dokładnie trzy plot twisty. Spalenie Shireen, pochodzenie imienia Hodor i król Bran. O rzeczach, które wymienia DaeL, Martin nie powiedział ani słowa.
Tak z ciekawości, gdzie jest ten cytat o Stannisie palącym Shireen? Szukam w necie, ale ciągle trafiam na jakieś dyskusje na forach albo żródła typu „ktoś komuś powiedział, że Martin powiedział” 😛 A przydałby się cytat samego Martina, żeby uciąć spekulacje.
„It wasn’t easy for me. I didn’t want to give away my books. It’s not easy to talk about the end of my books. Every character has a different end. I told them who would be on the Iron Throne, and I told them some big twists like Hodor and 'hold the door,’ and Stannis’s decision to burn his daughter. We didn’t get to everybody by any means. Especially the minor characters, who may have very different endings.”
https://screenrant.com/game-thrones-spoilers-books-martin-bran-hodor-stannis/
Ok, dzięki. Ale trzeba zwrócić uwagę, że jeśli ten cytat faktycznie pochodzi od Martina i jest przytoczony dosłownie, to on nie powiedział o spaleniu Shireen przez Stannisa, ale o decyzji Stannisa o jej spaleniu, a to nie do końca to samo, bo daje więcej możliwości:
– Stannis podejmie decyzję o spaleniu Shireen i faktycznie to zrobi,
– Stannis podejmie decyzję o spaleniu Shireen, ale nie będzie w stanie tego zrealizować (bo np. będzie od niej zbyt daleko tak jak to jest obecnie w książkach),
– Stannis podejmie decyzję o spaleniu Shireen, ale się z tego wycofa.
Wiadomo, sam fakt, że taki pomysł przyszedłby mu do głowy nie świadczyłby o nim zbyt dobrze, ale nie zmienia to faktu, że nie wiadomo czy to na pewno Stannis ją spali (bo sam fakt spalenia Shireen jest raczej pewny, ale może to też zrobić Melisandre bez udziału Stannisa). A wiemy też, że Martin lubi bawić się słowami i celowo dobiera wieloznaczne zwroty, które różnie można interpretować. Imho trzeba czekać na Wichry 😉
Też wątpię, żeby odbyło się to tak dosłownie. Martin nie ogłaszał nowych dziesięciorga przykazań, tylko udzielał wywiadu. Mógł przedstawić to w sposób uproszczony. Najpewniej Shireen spłonie z inicjatywy Melisandre lub Selyse bez wiedzy i zgody Stannisa. Tym niemniej jednak ta wypowiedź Martina istnieje i póki nie wyjdą Wichry, będzie koronnym dowodem dla przeciwników JPK. 🙂
Nie sądzę. Jeśli Martin uznał to za jedną z istotnych informacji jaką przekazał twórcom serialu to nie po to, żeby Stannis się później rozmyślił.
Przypominam, że Stannis bez interwencji Davosa spaliłby Edrica Storma i uzasadniał to tym, że poświęcenie musi być trudne i że jest gotów poświęcić jedno dziecko, żeby ratować miliony. Z tego punktu widzenia spalenie Shireen będzie jeszcze bardziej znaczące, w końcu córka jest mu bliższa niż bratanek. Dla Mellisandre to żądne poświęcenie
Edric jednak nie był JEGO synem ani jedynym następcą. Łatwiej poświęcać się na czyjś koszt.
Tylko co do Edrica Stannis nie miał wcześniej żadnych planów, a jak odjeżdżał z Muru to kazał żołnierzom w przypadku swojej śmierci „osadzić Shireen na tronie lub zginąć próbując to zrobić”. Skoro miał takie plany wobec córki to czemu za chwilę miałby ją palić?
I druga sprawa, książkowy Stannis w przeciwieństwie do serialowego nie wziął ze sobą Shireen, a w tej chwili jest od niej oddalony o setki mil więc nawet nie miałby jak tego zrobić. On utknął z wojskiem w zaspach pod Winterfell i jest zajęty walką z Boltonami i Freyami, która go czeka. Tymczasem na Murze Shireen jest z Selyse i Melisandre – tej samej, która nawiązała wcześniej więź z Jonem, a teraz ciągle widzi go w płomieniach. Jeśli uzna, że to Jon jest Azorem Ahai, a nie Stannis, to będzie chciała go ratować. Jon jest martwy i wiadomo, że długo w takim stanie być nie może więc jeśli miałby zostać wskrzeszony to musi to nastąpić szybko – czyli Melisandre musi działać. A że taki rytuał będzie najprawdopodobniej wymagać dużej ofiary, a pod ręką jest Shireen… Pasuje wszystko. I może Shireen dla Melisandre niewiele znaczy, ale z Selyse jest inaczej. I to ona może ponieść tę ofiarę, zwłaszcza że w książce jest dużo większą fanatyczką Chlora niż Stannis i jest pod dużym wpływem Melisandre. Czerwona Kapłanka raczej znajdzie sposób, żeby urobić żonę Stannisa, nawet w tak drastycznej sprawie. Względnie może ją oszukać albo działać za jej plecami, ale wtedy naraziłaby się żołnierzom, których Stannis zostawił żonie więc ja obstawiam, że Melka w jakiś sposób nakłoni ją do tej ofiary.
Tak też może być, choć ja bym raczej obstawiał, że Melisandre i Selyse spalą Shireen, żeby ratować Stannisa (różowy list). A zamiast Stannisa ożywią Jona. Ale twoja wersja jest równie prawdopodobna.
1 tak cytat jest z GRMM’a
2 ”ale nie zmienia to faktu,” > jak to leciało ? wszystko co przed ale… cośtam
3 fajnie że wciąż wierzysz w Wichry …
Wolę wierzyć w Wichry niż w to, że cała masa absurdów, jakie zaprezentował nam serial, miałyby być jedynym ukazanym nam przedstawieniem dalszych losów PLiO 😉
Poza tym Wichry akurat są dość realne. Martin ślimaczy się z tym niemiłosiernie, ale dużo ma już napisane i prędzej czy później w końcu to wyda. Co innego Sen o wiośnie…
A ja nie ufam Martinowi, więc równie dobrze on mógł wszystkich w konia robić, a D&D dali się nabrać jak dzieci, pomimo zapewnień.
Tak czy inaczej, dyskusja bez sensu skoro żadna książka i tak może nie być wydana, a serial to kompromitacja na końcu.
Nie ma znaczenia jakie było zakończenie, tylko jaka była historia. Fani fantasy i książek ogólnie powinni to wiedzieć.
Równie dobrze zakończeniem może być pokój Innych z Północą czy demokracja w Westeros i choćby nie wiem jak to brzmiało absurdalnie, dobrze napisana historia sprawi że nikt nie będzie miał z tym problemu. To samo tyczy się Brana króla.
Krótko mówiąc, pieprzyć serial nie przez to czy zakończenie się zgadza czy nie, tylko przez żałośnie poprowadzoną historię w ostatnich sezonach.
Nie liczy się cel, tylko wędrówka 🙂
W pewnym sensie do tego zmierzam. Serial nie może być jakąkolwiek podstawą do spekulacji na temat przyszłości bohaterów i świata PLiO, bo tworzyli go ludzie mający mniejszą wiedzę o tym świecie od większości z nas.
Ja bym dodał, że my wszyscy byliśmy robieni w balona (nie Greyoja) przez Martina. Więc wszyscy być może się produkujemy nad tym uniwersum bez sensu, bo ani Wichry nie powstaną, ani to co Martin obiecywał nam, twórcom serialu i wydawcom nie jest prawdą.
No nie wiem. Martin nie pasuje mi jakoś do obrazu starego, złośliwego dziada, czerpiącego przyjemność z podsrywania innym wycieraczki. To raczej facet, który solidnie tworzy podstawy tych swoich historii, tyle że raczej leniwy i obdarzony słomianym zapałem. Lubi przeskakiwać z projektu na projekt. Tak czy siak, uniwersum już jest. Spójniejsze niż np. uniwersum Gwiezdnych Wojen. I pozostaje się nim cieszyć. Najwyżej przyszłość pozostanie nieznana.
To nie zdarza się zbyt często, ale zgadzam się tu z Robertem Snow (Snowem?) Myślę, że Martin chce ukończyć WZ, ale po prostu go to przytłacza, bo wymaga wiele pracy, a może mu się nie chcieć intensywnie pracować każdego dnia, zresztą wszyscy pewnie mamy rzeczy, które odkładamy na później z lenistwa czasem przez miesiące, czasem przez lata, a to jest ekstremalny przypadek tego. W ogóle to sympatyzuję z Martinem, od pół roku nie rozpakowałam walizki, i może jeszcze minąć kolejne pół zanm to zrobię, a ciężko porównywać poziom skomplikowania obu zadań.
Wolę „Snow”. 😉
Problem w tym, że jak Martin nie wyda kolejnych tomów, to będzie trzeba uznać serial za w pełni kanoniczny, bo jest sygnowany jego nazwiskiem. Wtedy mamy dziwną sytuację, w której Młody Gryf nagle znika z historii (pewnie zadowoli go odbicie siedziby Gryfa), Żelazny Bank zmienia swoje statutowe ideały i wszystko co jest w serialu.
Nie wiem, czy Martin ma kogoś, kto mógłby zostać spadkobiercą tego dzieła, na podobnej zasadzie, jak J.R.R. Tolkien miał Christophera.
wcale nie trzeba bedzie niczego uznawac za kanoniczne. Nawet jesli Martin na loze smieci powiedzialby „serial, to serial jest kanoniczny” i tak znalazlaby sie masa osob ktora stwierdzilaby ze to nie mozliwe. Bo niby jak cos z czego powycinano tyle zawartosci + wiele zmieniono ma byc kanoniczne?
W moim odczuciu serial to serial, ksiazka to ksiazka. Z tym ze serial to troche taki brzydszy i niedorozwiniety brat ksiazki.
Nie może być kanoniczną kontynuacja, która stoi w jawnej sprzeczności z oryginałem. Gdzie Młody Gryf? Gdzie Lady Stoneheart? Gdzie Val i Mance Ryder? Nie mówiąc już o przygodach Daenerys w Essos, które niewiele mają wspólnego z tym, co zobaczyliśmy w serialu. Książki to książki, serial to serial. Ten drugi jest tylko na podstawie prozy Martina. Nie stanowi jej integralnej części. Kluczowe jest właśnie to „na podstawie”. Jak zrobią jakąś grę na podstawie PLiO i uda mi się tam poderżnąć gardło Cersei, to przecież nie znaczy, że od tej pory mogę utrzymywać, że Cersei nie żyje, prawda? 🙂
Serial i książkowa saga to dwie osobne historie i nie próbowałbym tego łączyć, bo wyjdzie nam historia, która kompletnie nie trzyma się kupy i nic w niej nie będzie pasować 😉
Serial mógł być uznawany za kanoniczny powiedzmy w pierwszych trzech sezonach, ale od czwartego fabuła serialu zaczęła się już tak mocno rozjeżdżać z książkową, że to już stało się nową historią. W serialu wycięto Młodego Gryfa, Lady Stoneheart, Victariona i Aerona, Arianne i Quentyna, Val, braci Lorasa i Margaery, do tego zarżnięto cały wątek Dorne i pominięto plan Dorana i zamach na Myrcellę, zmieniono wątek Północy i jako żonę Ramsaya wstawiono Sansę zamiast fałszywej Aryi (chyba jeden z najbardziej idiotycznych wymysłów serialu), wysłano Jaime’go z Bronnem do Dorne, pominięto wątek Tyshy (przez co zabicie Tywina przez Tyriona stało się dużo mniej sensowne), zrobiono głupka z Littlefingera i Varysa… Mam wymieniać dalej? 😉 To nie były jakieś tam zmiany względem książek, które w filmie/serialu zawsze są, tylko kompletnie bzdurne i wyciągnięte z czapy fanfiki Dedeków, które nijak miały się do materiału książkowego.
Dlatego nie próbowałbym łączyć książek i serialu w jedną całość 😉
Aeron zdaje się jest w serialu, choć niespecjalnie przypomina książkowego.
w 2? 3? sezonie Królowa Cierni próbuje swatać Sansę z jednym z braci Lorasa i Marg (bodajże Garlanem, Sansia jest zawiedziona bo marzył się Jej Loras) a w 4 sezonie już tych braci nie ma i Tywin szantażuje Olennę przy jakichś układach że 'albo będzie po mojemu albo zrobię Lorasa królewskim gwardzistą i Twój Ród wymrze’ > pamiętam że mnie to uderzyło w stylu ale że co gdzie jak bo oglądałęm pierwsze 4 sezony zaraz po sobie
Z Willasem, aczkolwiek nie pomieszałeś tu książki i serialu? Wydaje mi się że w serialu Garlan i Willas nie istnieli.
Kolega ma rację. Tak było. Tyle że Sansa miała poślubić Willasa, który później magicznie zniknął. Garlana nie było w serialu od początku.
Serialowe zakończenie traktowałbym jako jedną z możliwości, na równi z sensowniejszymi teoriami fanów. DeDeki w wielu miejscach popisali się całkowitym brakiem znajomości świata, ale przez pewien czas pracowali z Martinem, więc nie należy od razu wyrzucać wszystkiego od nich do kosza.
Dael wielokrotnie polemizował już z serialowym zakończeniem, przytaczając bardzo konkretne argumenty na poparcie takiego biegu wydarzeń. Myślę że to sensowne podejście. Przykładowo, przytoczył szereg argumentów za królem Branem, jednocześnie podkreślając kluczowe różnice względem tego jak pokazał to serial. I można się z tym zgodzić lub nie, przywołując argumenty przeciwne. Ale odrzucając taki pomysł z miejsca, tylko dlatego że pojawił się w serialu jest bezsensowne.
Raczej trudno się nie zgodzić, skoro sam Martin potwierdził tego króla Brana. Inna rzecz, jaki to będzie król? Bo żadnych szczegółów już Martin nie podał. Może to być na przykład król dożynek w Fairmarket.
Serialowe zakończenie wątku Aryi jest bez sensu i nic na nie nie wskazywało. Pasuje ono jednak do historii o Elissie Farman. Zaproponuje jednak alternatywne rozwiązanie: Martin miał początkowy taki zamysł na wątek tej postaci, ale z czasem nie wiedział jak sensownie umotywować taki koniec, dlatego wprowadził postać Farman, która przejęła rolę planowaną dla Aryi. Kiedyś było tu pisane o postaciach, które mogły być innymi bohaterami po uwzględnieniu pięcioletniej przerwy. A twórcy serialu dali taki koniec, ponieważ usłyszeli go od Martina na wczesnym etapie konsultacji, zanim jeszcze Farman został wymyślona. Co myślicie?
Ja myślę, że historia Elissy Farman to po prostu dobra historia. Fajna i ciekawa, ponadto dodaje kolorytu i lekkiej tajemniczości światu Martina. I dlatego właśnie ją opowiedział. Ale nic ponad to. U Martina pełno jest takich historii. We wszystkich mamy szukać odniesień do współczesnych bohaterów?
TAK dla zapotrzebowania na pomylone analizy!
Lepsze znęcanie się nad serialem niż kolejne 60 pytań do maestrów 😝
E tam, mi się podobają pytania do maesterów, nawet jeśli zadawane pytania nie zawsze trafiają w mój gust to i tak chętnie czytam.
Pomylone Analizy były bardzo fajne, choć najlepiej się je czytało tuż po emisji danego odcinka, kiedy jeszcze temat był świeży i można było go komentować na gorąco. A teraz trzeba by sobie przy okazji odświeżyć serial, na co raczej nie każdy będzie miał ochotę 😛 Nie wiem jak u innych, ale mnie ostatnie sezony Got tak zniesmaczyły, że kompletnie nie mam ochoty znów przez nie brnąć 😛
A co pozostałych kwestii z dzisiejszych pytań do Maesterów:
Jon dający rybę Branowi – bardzo ciekawa obserwacja z tym foreshadowingiem, na pewno jest to możliwe. Choć ja nie tyle widziałbym Jona oddającego część (lub całość) władzy Branowi, ile po prostu rezygnującego z ubiegania się o tę władzę. Na przykład podczas elekcji na króla jak w serialu, jeśli w książce też miałoby do niej dojść.
Wydaje mi się, że serial jednak mógł pokazać trochę prawdziwych zakończeń wątków głównych bohaterów. Na przykład szaleństwo Danki i jej śmierć z ręki Jona jest moim zdaniem bardzo prawdopodobna. Tak czy inaczej, ona końca sagi raczej nie dożyje, a Jon ma na to szansę (jeśli oczywiście zostanie wskrzeszony ;)), choć pewnie jego zakończenie będzie słodko-gorzkie – tu w pełni zgadzam się z Daelem. Nie zgadzam się za to co do Aryi – moim zdaniem ona nie dożyje końca, były zresztą związane z tym foreshadowingi („znajdą cię po roztopach martwą z Igłą w ręku”, wilk poświęcający się dla watahy itd.). Jej rolą w tej sadze jest wyszkolić się na LBZ, dokonać zemsty i odejść z tego świata. Z kolei Sansa wręcz przeciwnie – ona z głupiej i naiwnej dziewuchy przeistacza się powoli w kogoś, kto zaczyna grać w grę o tron i pewnie wkrótce wyślizga Palucha. Serialowa Sansa była nie do wytrzymania, bo Dedeki w 5 rozdziale znów cofnęli jej postać do roli głupiego cielaka, w dodatku zadufanego w sobie więc jeszcze gorzej się ją oglądało niż w 1 sezonie 😛 Ale w książce tego nie ma, ona w Dolinie jest już dużo mądrzejsza niż wtedy jak była w stolicy i już tak nie wnerwia. Może do końca sagi Martin zrobi z niej nawet kogoś, kogo będzie dało się lubić i mu kibicować 😉 Choć mi też niezbyt podoba się pomysł, że ona miałaby rządzić całą krainą. Bardziej widziałbym ją jako mądrą żonę i doradcę jakiejś innej postaci (Jon? Młody Gryf? W końcu ma jeszcze wyjść za Targaryena).
Mam też nadzieję, że Rickon jednak przeżyje w książce i to on da przedłużenie rodu (z Branem sprawa w tej kwestii jest co najmniej wątpliwa). W serialu jego śmierć była tak kuriozalna i idiotyczna, że aż szkoda na to komentarza. Ale w serialu Dedeki spłyciły mnóstwo wątków, w tym wątek Rickona, a w książce jak wiemy będzie on ważną kartą przetargową w wojnie o Północ i na pewno samo jego pojawienie się będzie miało spory wpływ na przebieg tej wojny.
„Na przykład szaleństwo Danki i jej śmierć z ręki Jona jest moim zdaniem bardzo prawdopodobna. Tak czy inaczej, ona końca sagi raczej nie dożyje, a Jon ma na to szansę”
Możesz wskazać, dlaczego jest bardzo prawdopodobna? Jakie przemawiają za tym argumenty, poza tym jednym, że tak było w serialu? A jeżeli odrzucić przekaz serialowy to co pozostaje na poparcie tej tezy? Dla mnie właśnie to wszystko jest skrajnie nieprawdopodobne. Od „szaleństwa” Daenerys po śmierć z rąk Jona. Wątpię zresztą, żeby w ogóle kiedykolwiek się spotkali. Natomiast co do tego kto przeżyje, a kto nie, to nie chcę być wredny, ale przypominam, że póki co to Jon nie żyje, a Dany ma się całkiem dobrze. 🙂
Najlepszym argumentem jest chyba to, że to ciekawy pomysł, pasujący do słodko-gorzkiego zakończenia. Ma ten ładunek emocjonalny i stanowi w pewien sposób satysfakcjonujący koniec wątku Dany. No bo łatwo go uzasasnić w książkach, Dany z armią i smokami trafia w końcu do Westeros, a tam czeka Aegon z lepszymi prawami. Potem jeszcze poświęca bliskich, a lud ją przeklina. Może to złamać człowieka.
Pasuje też do rozważań książki na temat źródeł władzy. Dany która jej chce zostaje nią przytłoczona. Wszystko obraca się jak w greckiej tragedii.
Ale konkretnych argumentów brakuje. Bo dość absurdalne jest powoływanie się na rodzinne szaleństwo, reakcje na zabójstwo brata i postępowanie z panami niewolników.
Ale też ten brak argumentów z książki nie przekreśla szaleństwa, bo załamanie ma wynikać z nagłego zderzenia się z realiami Westeros.
To tyle, myślę że przyjmowanie szaleństwa Dany za pewnik jest błędne, ale odrzucanie go tylko ze względu na serial jest przejawem takiej samej ignorancji.
Słodko-gorzkie może oznaczać praktycznie każde zakończenie, bo to, co dla jednego słodkie, dla dziesięciu innych będzie gorzkie. I wice wersja, jak mawiała siostra Basen. Absolutnie też nie uważam tego za ciekawy pomysł. Stary był szalony i córka też. Ależ oryginalne. No po prostu nikt by na to nie wpadł… :/ A nawet jeżeli dla niektórych jest ciekawe, to ja sam potrafiłbym wymyślić z pięć innych zakończeń, równie ciekawych, a nie jestem zawodowcem. Nie wiem też niby co takiego miałoby się zdarzyć w Westeros, czego Dany by już nie znała, a co miałoby przyprawić ją o szaleństwo? Pojawienie się kolejnego uzurpatora? Całe życie miała z nimi do czynienia. W czym ten jest gorszy od Stannisa lub Tommena? Zdrada? Wciąż ktoś ją zdradzał. Brat, przyjaciel, nawet osoba, której uratowała życie. I nie zwariowała. Okrucieństwo także poznała. W Essos jest go więcej niż w Westeros. Sama była ofiarą i sama bywała okrutna. Ale zmysłów jej to nie odebrało. Wątpię też, żeby Inni ją tak nastraszyli, że odbiłoby jej od tego. Jedyna możliwość jest taka, że odziedziczy szaleństwo po ojcu. A to tak oklepane i przewidywalne, że aż zęby bolą.
Kompletnie mijasz się z sednem. Nie chodzi o to że byłaby szalona, bo to genetyczne dla Targarenów, to jest rzeczywiście oklepane. Ona nie będąc szaloną zostanie w takiej roli przedstawiona przez Aegona.
Ona będzie w tej roli przedstawiana za wszystko co będzie robiła podczas walki o władzę w Westeros. Będzie nazywana w ten sposób tak długo, aż wreszcie dokona rzeczywiście jakiejś masakry (być może przypadkiem, być może dla większego dobra, to już mniej ważne). Będzie mogła się również załamać przez rozmiary strat i utratę bliskich w walce o tron lub z Innymi. Będzie mogła się załamać przez całkowite rozsypanie się jej opinii o sobie. Bo od początku książki kluczowe dla niej jest myślenie, że jest przeznaczona do tronu, że ma do niego prawa; a tu pojawia się ktoś z lepszymi prawami. Ktoś kogo lud uwielbia, a jej się boi. Ogólnie może się na to złożyć wiele wydarzeń, ale na pewno nie to że jest genetycznie obciążona.
Daenerys nie ma tendencji do załamywania się. Nie załamywała się dotąd, choć bywała w sytuacjach koszmarnych, zwłaszcza dla młodej dziewczyny. Tym bardziej nie załamie się jakimś byle g. w Westeros. I nie. Dany nie myślała nigdy, że jest przeznaczona do tronu. To serial ją tak pokazał. Długo uważała, że to Viserys powinien być królem, a i do tronu w Meereen nie jest jakoś szczególnie przyspawana. Jej przede wszystkim zależy na powrocie do domu, nie na tronie, bo kojarzy jej się to z bezpieczeństwem i wszystkim co dobre.
Co zaś do lepszych praw Aegona, to wątpię, żeby uwierzyła, że to naprawdę syn Rhaegara. A w takim przypadku wszystko co on sobą reprezentuje i tak nie ma znaczenia – po prostu kolejny uzurpator. Jeżeli zaś uwierzy, to nie sądzę, żeby miała wielki problem z zaakceptowaniem tego faktu.
Z jednym masz rację. Argument szaleństwa z pewnością zostanie użyty przez jej wrogów. Jednak mogą go tak samo użyć przeciw Aegonowi. Córka czy wnuk, dla większości mieszkańców Westeros wszyscy Targaryenowie są stuknięci.
Po prostu uważam taką ewentualność za ciekawą i w dobry sposób finalizujący wątek Daenerys. Bo nie widzę jej szczęśliwej na tronie, albo ginącej dla większego dobra w walce z Innymi.
I nie zgadzam się z odrzucaniem takiego scenariusza, ponieważ pojawił się w serialu
Warto by jeszcze zastanowić się, jaka jest rzeczywista siła takich plotek. W serialu nadano im wielką moc oddziaływania, zarówno na Dany, jak i na innych ludzi. Ale przyjrzyjmy się książce. Stannis rozpowszechnia „oszczerstwa” o Cersei, a ona o Stannisie. I kogo tak naprawdę to obchodzi? Zaś o samej Dany Essos też aż huczy od plotek. Mówi się o dzikich zachciankach seksualnych królowej. Z ludźmi i zwierzętami. O tym, że pali ludzi tysiącami. Że karmi nimi smoki (nie pamiętam już czy tylko smoki, czy sama też też uprawia ludożerstwo). I tak dalej w tym guście. Tyle że to wszystko ekscytuje co najwyżej klientów tawern i burdeli, bo każdy wie, co tak naprawdę boli jej wrogów. Podejrzewam, że tak samo będzie w Westeros. Plotkarze mogą się ekscytować jej szaleństwem i głębią zwyrodnienia, ale lordów będą obchodzić tylko dwie rzeczy – jak mocne są jej prawa do tronu oraz ile wojska ze sobą przywiozła. 🙂
Mam to samo zdanie co kolega EJM i mniej więcej w tym tonie chciałem odpisać 😉 Od razu zaznaczę też, że nie uważam, że Danka na pewno zwariuje, bo może być różnie i to do Martina należy ostatnie słowo – ale uważam taki scenariusz za prawdopodobny. Przy czym właśnie nie chodziło mi o takie szaleństwo w znaczeniu bycie nieobliczalnym jak to było u Aerysa, ale właśnie o takie załamanie się czy chwilowy, acz potężny gniew, który doprowadzi do jakiejś masakry zwykłych ludzi, którzy obrócą się przeciwko niej. I doprowadzi do tego cały ciąg przyczynowo-skutkowy, a nie jedno wydarzenie. Wszyscy chyba zgadzamy się, że Danka do Westeros wróci (gdyby zginęła wcześniej to byłby to uber troll Martina, ale aż tak daleko chyba się nie posunie :P), a jak wróci to z całą armią i trzema lub przynajmniej dwoma smokami (bo jednego pewnie zakosi Victarion). A tam nie natrafi na ludzi czekających na nią z kwiatami, ale na wojnę domową na całego – walczyć będzie sporo stron, w tym Młody Gryf, który oficjalnie podaje się za Targaryena. Danka oczywiście w to nie uwierzy, ale część ludzi może go poprzeć, co spowoduje, że sama Daenerys może już nie mieć zbyt wiele poparcia wśród rodów i zwykłych ludzi. Zatem będzie musiała sobie wywalczyć władzę czystą siłą i to jej raczej zwolenników nie przysporzy. Kolejna sprawa – Danka lubi zbyt na siłę uszczęśliwiać ludzi – próbowała znieść niewolnictwo w Zatoce Niewolniczej, a skończyło się tak, że w miastach, które zdobyła albo jest chaos, albo władzę odzyskali różni Wielcy Panowie, którzy rządzili przedtem, albo musi mierzyć się ze spiskami i buntem jak w Meereen. W Westeros jej chęć wprowadzenia powszechnej sprawiedliwości też może jej się nie udać, nawet jeśli ona będzie miała dobre intencje. Co do Jona – moim zdaniem ona się z nim w jakiś sposób będzie musiała skonfrontować. Zakładając, że teoria L+R=J jest prawdziwa (a bardzo wiele na to wskazuje) i Jon zostanie wskrzeszony (na to też wiele wskazuje), jego prawdziwe pochodzenie będzie musiało wyjść na jaw, bo w końcu po coś Martin je wprowadził. Klasyczna strzelba Czechowa, która musi w końcu wystrzelić. I nawet jeśli to nie sam Jon z tym wyskoczy to ktoś inny na pewno będzie chciał to w jakiś sposób wykorzystać na swoją korzyść. I wtedy Danka będzie miała kłopot, bo nagle znajdzie się ktoś, kto jest w kolejce do tronu przed nią – a na ten moment ona nawet sobie tego nie wyobraża. Jeśli zatem wróci do Westeros, spodziewając się glorii i chwały, a napotka pełen sceptycyzm wśród ludzi i rodów, a do tego mnóstwo konkurentów do tronu, w tym Targaryenów (prawdziwych lub udawanych) to może ją to ostatecznie doprowadzić do szaleństwa/depresji, działania pod wpływem emocji (palenie miast) i w konsekwencji do upadku.
Ale to tylko moja hipoteza co do przyszłych losów Daenerys, nikt nie musi się z nią zgadzać 😉
Napisałem już powyżej co o tym myślę, więc nie będę się powtarzał. Daenerys to nie primadonna na przemian omdlewająca lub wpadająca w szał. Ma grubą skórę. A do tego sporo rozsądku i ostrożności. Jeżeli okaże brutalność i okrucieństwo, to z pewnością będzie to wpierw dobrze przemyślane działanie.
Co zaś do Jona to nigdy nie będzie on przed nią w kolejce do tronu. Nawet jeżeli faktycznie jest synem Rhaegara to jest albo dzieckiem z gwałtu, albo bękartem. Tak czy siak żadnych praw nie ma, chyba że sama Daenerys go legitymizuje (bo kto inny miałby to zrobić?).
Chichot losu, bez związku z powyższą dyskusją:
Robb legitymizował Jona, więc na Północy nie jest on bękartem Neda, tylko jego prawowitym synem. ALE jeśli teoria R+L=J jest prawdziwa, i jeśli pochodzenie Jona wyjdzie na jaw, to legitymizacją będzie można podpalić w kominku 😀 I Winterfell pójdzie się kochać.
Z drugiej strony będąc synem Rhaegara teoretycznie ma prawo do tronu… Ale nie, bo wciąż jest bękartem 😀 I tron pójdzie się kochać.
Na jego miejscu też bym walnęła wszystko i wyjechała w Bie… Znaczy za Mur.
Dokładnie. Zwracałem już kiedyś na to uwagę. Robb legitymizował Jona sądząc, iż legitymizuje brata, nie kuzyna. Taka legitymizacja byłaby nieważna.
To prawda, testament Robba i ewentualne wyjawienie prawdy o pochodzeniu Jona będą sobie przeczyć. Choć ja myślę, że obydwa te zdarzenia nastąpią w różnym czasie i najpierw wyjdzie na jaw testament Robba, który trochę namiesza na Północy (jeśli Jon zostanie wskrzeszony), a potem dopiero pochodzenie Jona, które może trochę namieszać już w całym Westeros 😉
Też tak podejrzewam. Oczywiście zakładając, że Jon w ogóle przeżyje, że Robb go legitymizował i że jest synem Rhaegara, bo póki co, to wszystko tylko teorie.
@Robert Snow: Raeghar to był taki odpał na punkcie 3 głów smoka, że raczej zadbało ożenek ;). Ale na poważnie: jest już wielki chaos w Westeros, a zapowiada się jeszcze większe, więc to raczej nie prawa do tronu zadecydują o tym kto na nim usiądzie, ale siła, może też wyeliminowanie wszystkich kontrkandydatów. Może foreshadowing dla Jona to co mu powiedział Mance: „Kiedy opuściłem Wieżę Cieni, było
pięciu mężczyzn, którzy chełpili się, że nadają się na królów. Jednym z nich był Tormund, drugim magnar. Pozostałych trzech zabiłem, gdy stało się jasne, że wolą walczyć, niż się podporządkować.”
Możliwe, że tak będzie. Że jakiś Euron, Mazin czy inny Skahaz zgromadzi we właściwym momencie największe siły, wytnie całą konkurencję i ogłosi się królem, khalem, bogiem czy diabli wiedzą czym. Na Aegona też raczej nikt nie zwracał uwagi przed jego inwazją. Przy innej okazji możemy o tym pogadać. Ale w tej chwili mówię o legalnych metodach i rzeczywistych prawach.
Ok. Rozumiem, że mówiłeś o prawach. I w przypadku tych sądzę, że to Jon będzie miał najlepsze… Już nie wnikając w to. Chciałem po prostu zwrócić uwagę na to, że u Martina jeśli dochodzi do konfliktów o tron to najlepsze prawa okazują się mieć najsilniejsi, albo chociaż ci którzy jako ostatni pozostali żywi, np. Taniec smoków, rebelia Roberta. A niewątpliwe w Wichrach będzie niezły burdel. Choć to oczywiście tylko gdybanie, równie dobrze Martin może nam zaserwować kolejną wielką radę 😀. Trochę śmieszkuję, bo czy ma duży sens rozważanie kto jest pierwszy w kolejce do tronu? Aegon jest raczej fałszywy, ale co z tego że czytelnik bierze to za pewnik? Jeśli Westeros kupi bajeczkę Pająka to będzie od w kolejce przed Dany. I analogicznie – co z tego, że Martin w kolejnym tomie może wyłoży nam dokładnie, że nie tylko R+L=J, a nawet że nie jest bękartem i ma lepsze prawa do tronu niż Dany (i zdecydowanie lepsze niż fAegon :P) jeżeli nikt w Westeros o tym nie zaświadczy? Nawet jeśli pojawi się Howland, a nawet Ashara 😀 to czy to wystarczy? Raczej w oczach większości zawsze będzie bękartem.
No cóż, w zasadzie mógłbym tylko powtórzyć to co już napisałem wcześniej. Mówiłem o prawach, nie o tym, kto zdobędzie tron. Tego nie wiem.
„Jakie przemawiają za tym argumenty, poza tym jednym, że tak było w serialu”
Że oszaleje to raczej nie, ale że będzie bardziej bezwzględna i możliwe, że okrutna to moim zdaniem wskazuje ostatni jej rozdział w „Tańcu ze smokami”, gdy „przypomina” sobie swoje słowa rodowe
Z tym mógłbym się zgodzić. Ale bezwzględność, a nawet okrucieństwo, to coś zupełnie innego niż szaleństwo. To różnica jak między Aerysem a Tywinem.
Jeszcze a propos Innych, raczej trudno uznać ich ataki za przypadkowe i bezładne. To nie są zwierzęta, tylko inteligenta rasa i jakiś plan mają. Atak na Pięść raczej tego dowodzi. Tak samo jak układ z Crasterem. A że atakują częściej dzikich czy zwiadowców niż innych członków Straży? Cóż, atakują tych, których mają pod ręką. A zwiadowców za Murem dużo łatwiej spotkać niż innych ludzi mieszkających po drugiej stronie Muru 😉
Preston Jacobs tłumaczył, że Inni szli po nowego syna Crastera a Nocna Straż zajęła jedyne przejście, więc zaatokowali ich przypadkowo
Myślicie, że Barristan przeżyje bitwę o Meereen? A jeśli tak to czy sązicie, że po powrocie do Westeros może przejść na stronę Aegona?
Raczej nie przeżyje, bo nie będzie już moim zdaniem potrzeby prowadzenia jego POVu do tego śmierć rycerza w bitwie wydaje się być godnym zakończeniem jego losów, a już na pewno lepszym niż zmienienie strony po raz kolejny, bo tym razem byłoby to już troche komiczne (od Targaryenów do Roberta i od Joffreya do Daenerys to jeszcze nie wygląda tak źle, ale jakby miał jeszcze przejść od Daenerys do Aegona to trocję by nie pasowało do jego postaci). Dlatego uważam, że nie dożyje sytuacji, w której wróciłby do Westeros i usłyszał o Aegonie, ale jeśli już tak by się stało to zakładając, że Aegon jest rzeczywiście Blackfyre’em to myślę, żeby się połapał, że np wiek nie do końca się zgadza.
W pełni się zgadzam. Nie wiem, czy Barristan przeżyje bitwę o Meereen, ale jeśli nawet to do powrotu do Westeros moim zdaniem nie dożyje, a wątpię, żeby opuścił Dankę. Jego historia jest już raczej dopełniona i teraz czeka go prawdopodobnie bohaterska śmierć. Poza tym tak jak piszesz, Martin musi już powoli zmierzać do usuwania przynajmniej części POVów (zresztą sam to zapowiadał odnośnie Wichrów) i bardzo prawdopodobne, że Barristan znajdzie się wśród nich.
Jednak Barristan mógłby być użyteczny do zdemaskowania Aegona. Nie widzę nikogo innego kto mógłby to zrobić, więc dziadek może jeszcze pożyć. 🙂
A Tyrion? On raczej zna prawdę o Młodym Gryfie, nawet miał okazję z nim płynąć jedną łajbą 😉 A jeśli w książce, tak jak w serialu, dotrze on do Daenerys i stanie się jej doradcą to pewnie będzie starał się jej pomóc obalić Aegona i go zdemaskować.
Tylko że Tyrion nie znał Rhaegara osobiście i nie może wiedzieć czy Aegon rzeczywiście go przypomina. Natomiast mało jest w Westeros ludzi, którzy tak znaliby Rhaegara jak Barristan. Dziadek bez trudu przejrzałby mistyfikację.
Ok, ale czy prawdziwy Aegon nie był ledwie kilkumiesięcznym dzieckiem jak Góra roztrzaskał mu głowę? Od tego czasu minęło kilkanaście lat więc ciężko komukolwiek byłoby rozpoznać w nastolatku kogoś, kogo widziało się tylko jako niemowlaka. No chyba, że po oczach, bo ponoć mały Aegon miał fioletowe oczy. Nie pamiętam, jaki kolor oczu ma Młody Gryf. Jeśli też fioletowy to ciężko będzie zdemaskować tę mistyfikację opierając się na samym wyglądzie (który przecież musiał się ogromnie zmienić od stanu niemowlaka do nastolatka). A jeśli kolor oczu jest inny to nie trzeba Barristana, by tę mistyfikację ujawnić.
Nie w tym rzecz. Barristan znał Rhaegara, gdy ten był w wieku dzisiejszego Aegona. Należy założyć, że syn powinien przynajmniej częściowo przypominać ojca. Jeżeli w ogóle nie będzie do niego podobny to mistyfikacja oczywista.
Jon Connington też go bardzo dobrze znał
@Robert Snow
Ok, czyli w ten sposób rozumujesz. Ma to na sens, choć z drugiej strony bywa, że syn jest bardzo podobny do matki, a do ojca nie i nie musi to wcale oznaczać, że matka zbyt nieobyczajnie się prowadziła i doprawiała mężowi rogi 😉
@jugen
O Jonie Conningtonie też pomyślałem, ale on akurat działa na rzecz Młodego Gryfa, a nie przeciwko niemu i nic nie zapowiada, żeby miało się to zmienić.
Dokładnie. Connington jest w obozie Aegona i nie ma żadnego interesu w demaskowaniu go.
Co zaś do podobieństw. Owszem, syn nie musi być kopią ojca. Może być bardziej podobny do matki, ale zawsze ma choć trochę z obojga rodziców. Ktoś kto tak dobrze znał Rhaegara, przyjaźnił się z nim (a być może nawet kochał), z pewnością potrafi wyłapać te cechy. Lub ich brak. Bardzo chciałbym zobaczyć taką scenę, gdy Aegon stoi przed Barristanem. Czy dziadek zobaczyłby w nim młodego Rhaegara czy zupełnie obcego człowieka?
Ale tu nie chodzi o interesy. Connington wierzy, że Aegon jest synem Rhaegara. Chociaż możliwe, że sam siebie oszukuje, bo zauważył, że mają nieco inny kolor oczu
Aa, o to chodzi. No cóż, Connington ma poczucie winy za śmierć Rhaegara (moim zdaniem niesłusznie, Tywin też by gówno znalazł, tyle że puściłby z dymem miasto, co dodatkowo poszłoby na konto Aerysa; zresztą Rhaegar sam sobie winien), więc bardzo chce, żeby Aegon okazał się prawdziwy. Barristan, który służy autentycznym Targaryenom, nie ma takich obciążeń. Zresztą, wydaje się, że w głębi duszy Connington też dostrzega mistyfikację, o czym świadczyłby ten fragment o kolorze oczu. Myślę, że on ma gdzieś kwestię prawdziwy czy fałszywy. Chce umrzeć i zostać zapamiętanym jako ten, który przywrócił syna Rhaegara na tron. A za sto lat Aegon będzie już prawdziwy tak czy siak.
Co do omówień odcinków, to nie widzę przeciwwskazań. To chyba jedyny portal zajmujący się Grą o Tron, na którym praktycznie nigdy tego nie było. Ja czytałem omówienia aż na blogu autorki przedstawiającej się jako „gryzipiór” (znakomite swoją drogą).
Choć z drugiej strony, jako zapalony gracz, wciąż czekam na obiecane artykuły DaeLa z moda AGOT i gdybym miał wybierać między jednym a drugim, to wolałbym jednak te drugie. 🙂
Cześć, właśnie skończyłem pierwszą część Ogień i Krew i przychodzą mi na myśl parę pytań:
1 – Jaki jest według was top 3 najlepszych i najgorszych władców Westeros ?
2 – Zastanawiam się czy Jaherys nie mógł wprowadzić linii że tron mogą dziedziczyć tylko męscy potomkowie rodu, wtedy moze by nie było tańca smoków ( wiem że Viserys chciał córkę na tronie) ale tak by było łatwiej
3 – Czy nie uważacie że Jaherys i jego żona byl słabymi rodzicami, ich duża gromadka dość szybko się przetrzebiała a jak czytałem ksiażkę to niezbyt widać zainteresowania rodziców tą sprawą.
4 – Zauważyłem że Westeros miał kilku dobrych władców ale zawsze po nich trafiali się dużo słabsi, naprawdę ten dobry Władca nie mógł lepiej przystosować swojego następcę, chyba nie było po sobie dwóch dobrych władców(poprawcie mnie jeśli się mylę)
5 – Jestem ciekaw co by się zdarzyło gdyby to Rheager wygrał z Robertem tamtą bitwę i go zabił, czy wtedy przejął władzę, Lyanna była jego żoną a Jon następcą tronu ale co wtedy z Północą, Doliną itp czy byliby wyjętymi spod prawa albo czy by chcieli się dogadać, jak sądzicie.
Mam nadzieje że nie potwarzam pytań które już były odpowiedziane, dodatkowe za błędy imion sorry i mam nadzieje że odpowiecie na parę bo jestem ciekaw waszgo zdania :).
1. Zgaduję, że pytasz o władców całego Westeros? Bo o przedpodbojowych zbyt mało wiemy żeby się wypowiedzieć. W każdym razie najlepsi to Jaehaerys Rozjemca, Daeron Dobry i Aegon V w tej kolejności. Najgorsi to Aegon Niegodny, Aerys II i Maegor Okrutny. Też w tej kolejności. Acz do miana najgorszych konkurencja była dużo silniejsza. Wszak taki Aenys I kompletnie się nie nadawał do rządzenia a o kontr-monarchach z czasów Tańca też można powiedzieć wiele złego.
2. Nie rozumiem? Przecież wprowadził właśnie zasadę, że męscy potomkowie mają pierwszeństwo a kobieta nie może zasiadać na tronie. Wojna domowa wybuchła dlatego, że Viserys, który został królem dzięki wprowadzeniu tej właśnie ordynacji, postanowił ją zignorować.
3. A nie było tak, że Alysanne kłóciła się się z Jaehaerysem o ich dzieci, zwłaszcza Searę i Rhaenys? No i śmierć Gaela ją załamała, bo przeżyła większość swoich dzieci i wyprowadziła się z KP. Acz to wszystko o niej, czy Jaehaerys przejmował się swoim potomstwem? Kroniki milczą.
4. A Viserys I rządzący po Jaehaerysie Rozjemcy? Go wielu ma za dobrego władcę, chociaż zrobił fatalny błąd nie dostrzegając frakcjonizmu i nie ogarniając sprawy sukcesji za swojego życia. Ale wracając do pytania, skąd tyle kiepskich władców i dlaczego królowie ich nie wychowali lepiej? Nie wiem czy zauważyłeś, ale Targaryeni mieli absurdalną śmiertelność i bardzo często korona lądowała na głowie kogoś kto nie był następcą. Skrajnym przypadkiem był Aegon Niespodziewany, czwarty syn czwartego syna Acz on akurat był dobrym władcą, więc może Aegon Zguba Smoków? Piąty syn Rhaenyry i Daemona. Do tego wstąpił na tron będąc dzieckiem, więc nie było jak go wychować.
5. A czort wie jaki był jego plan. To, że jednak nie uprowadził Lyanny nie zmienia faktu, że jego ojciec zabił dwóch Starków a on okrył Martellów hańbą.
Co do kolejności najgorszych się nie zgodzę. Zdecydowanie królestwu najwięcej szkód wyrządził Maegor, potem Aegon Niegodny i dopiero na końcu Aerys II, który być może był szalony, ale do Rebelii Roberta te szaleństwo nie przekładało się na dobrobyt królestwa.
Też się zdziwiłem, że Aegona uważasz za gorszego od Maegora. 🙂 Co on właściwie zrobił takiego złego, poza narobieniem kupy bękartów?
1 – Tak chodziło mi o tych tylko Westeros bo oni są najbardziej ciekawi, mój typ to Jajo, Jaherys i Daeron a najgorsi to Maegor, Aegon i Baleon Błogosławiony.
2 – właśnie nie było tej ordynacji, była wielka rada który stworzyła precedens i dlatego Viserys był królem ale nie było żadnych zasad które miały dawać że męski potomek jest przed żeńskim
3 – jak czytałem to zwróciło mi się na uwagę że te dzieci były słabo wychowane i potem takie się stawały bo myślę że jakby król i królowa lepiej zajmowali się nimi to by Saera, Visena, ta która się bała i ten mól książkowy lepiej by skończyli
4 – Viserys był niezły ale fatalny bo nie widział nic złego w córce i żonie, nie potrafił postawić je do pionu i taniec smoków to jego wina
4ad – to jeśli chodzi o śmiertelność to jak sobie myślę to masz rację bo każdy szybko umierał ale nadal chyba powinni być lepiej przygotowani albo mała rada powinna lepiej im pomagać, choć ona walczyła głównie ze sobą
5 -mnie to ciekawi bo tak, Martel i Tyrel są po stronie Rhaeagara, Arryn, Start i Dolina po drugiej a Baratheon i Lannister tak po środku więc z tego można tworzyć zupełnie nową historię
5) jeśli Robert by zginął, to myślę, że największym problemem Rhaegara zostaliby Starkowie i Jon Arryn (Lyanna mogłaby próbować przekonać Neda, ale nwm czy byłby on w stanie przyjąć tłumaczenia pod tytułem „to nie ja spaliłem twojego ojca i zamordowałem brata tylko mój ojciec” i „sorry, że zabiłem twojego przyjaciela, który był dla cb jak brat”, także tu myślę, że szanse na pokój ze Starkami byłyby pół na pół w najlepszym razie i to i tak pod warunkiem śmierci Aerysa, do której w takim przypadku mogłoby nie dojść. Myślę, że Jon Arryn stanąłby po tej samej stronie co Ned). Myślę, że co do Martellów to zależałoby to od tego jak Rhaegar postąpiłby z Ellią, jeśli zostawiłby ją jako żonę i Aegona jako następce, to byliby w stanie przełknąć ewentualną drugą żonę Rhaegara/jego romans z Lyanną. Jeśli jednak chciałby odstawić Ellię i jej dzieci na bok i zastąpić ją Lyanną i jej dziećmi to prawdopodobnie wystąpiliby zbrojnie przeciw niemu. Co do reszty rodów to (pod warunkiem, że w jakiś sposób zginąłby Aerys) to poparliby go Tyrellowie i Lannisterowie, a lojalność Tullych leżałaby tam gdzie lojalność Starków. Nie mam pojęcia co zrobiliby Greyjoyowie.
Bez sensu. Rhaegar nie zrobił niczego w kierunku pokoju i pojednania przed bitwą, więc tym bardziej nie zrobiłby po wygranej. Dla mnie on ma wszelkie typowe wady Targaryenów. Zadufany gwałciciel i mistyk. Jeżeli już szukacie szaleńca wśród potomków Aerysa, to zdecydowanie Rhaegar, nie Daenerys.
*domniemany gwałciciel
No dobra – domniemany.
Co do Helikonii. Oczywiście, że Martin znał się z Aldissem bo to stali bywalcy różnych Worldconów, Fanconów i innych takich a poza tym w swoim gronie znani pisarze. Oczywiście, że Martin mógł się zapoznać z Helikonią i prawdopodobnie to zrobił (cykl jest starszy od PLiO bo z lat 80. ubiegłego stulecia). Natomiast co do inspiracji to trochę przypadek jak z Williamsem i trylogią „Pamięć, Smutek, Cierń”. Istnieją podobieństwa ale trudno mówić o czymś więcej niż dość odległa inspiracja. Co łączy Helikonię z PLiO? No cóż po pierwsze ogólna zasada – na skutek kosmicznej katastrofy zmianie ulega długość pór roku. I zima Helikonii to parę stuleci itd. W związku z czym w trzecim tomie główny bohater co chwila powtarza „Winter is coming”. Po drugie tajemnicze białe istoty z lodowej północy, które w istocie dość ślamazarnie ale zamierzają eksterminować „ludzkość”. No i oczywiście historie różnych władców, którzy miotają się między obowiązkami a emocjami itd. Co nie jest jakimś specjalnie odkrywczym wątkiem.
Helikonia jest dość dziwna. Cykl ma sporo wad – bardzo nierówne tempo i absurdalną skłonność do psucia fajnie budowanego nastroju. Trochę na zasadzie – macie tu trochę zagadek ale zamiast dać czytelnikowi szansę na ich rozwikłanie, to Aldiss wali nagle łopatologicznie wyjaśnienia i już. Rzecz ma też swoje plusy – dbałość o ekologiczne/biologiczne/historiograficzne szczegóły, trochę zaskakujących pomysłów scenograficznych. Od PLiO różni się też przede wszystkim faktem rozwoju technologicznego i praktycznie brakiem magii (chyba, że kwestia zaświatów tu wchodzi w grę). W PLiO wszyscy wciąż tłuką się mieczami, w Helikonii jest tak w pierwszym tomie, bo latem wynaleziona jest już broń palna a jesienią jeżdżą koleje żelazne.
Czekamy na kolejne PA!
Brakuje opcji „lubię to” przy komentarzach 😉
TAK dla Pomylonych Analiz.
Porażające jest, jak większość komentujących tutaj nadal uprawia swój syndrom sztokholmski i deliberuje na temat tego co Martin napisze i jak bardzo odróżni się od serialu.
Od 15 lat było coraz bardziej pewne że zapijaczony pisarzyna sam siebie zaorał tymi książkami i nie dokończy sagi. Od czasu zakończenia serialu to już właściwie nie ma żadnych racjonalnych powodów żeby wierzyć… No ale fan jest zakładnikiem własnego fanostwa. A DaeL nie może tu napisać tekstu, że PLio nigdy nie zostanie skończone, bo zaoralby też sam siebie i tę stronę… Chociaż nawet w Wieściach z Cytadeli wyraźnie można wyczuć ten sarkazm w komentowaniu kolejnych gownowartych newsów.
Naprawdę cieszę się, że nie czytałem całej sagi tylko jeszcze w liceum dałem sobie spokój z tym pretensjonalnym pisarzyna 🙂
Ale jednak dalej odwiedzasz tą stronę jak każdy uzależniony fan PLIO 🙂
Śmiałe słowa o tym „pisarzynie”. Choć sądząc po nicku nie dziwią. Ciekawe tylko czy kolega sam uważa się za Tolkiena, czy tylko swój talent ma za równy jemu?
Może kolega pisze do nas z miejsca, w którym takich Tolkienów jest więcej, a oprócz nich jest jeszcze paru Napoleonów i Juliuszów Cezarów 😛
Ależ pisarzyna, bo pisarzem bym kiedyś kiedy mi się chciało. I do tego przeciętnym – Mr. Plot twist I tyle. Językowo bardzo średni, opisy nudne i długie no i ten protekcjonalny ton narracji, skupianie się na nieistotnych detalach w każdym rozdziale.
Nie troluje, mówię zupełnie serio. Z PLiO zerwałem w połowie trzeciego tomu, bo mnie książka zmęczyła, nic się nie działo i nie zanosiło że zapity dziadek ja skończy (już wtedy jeździł po konwentach i ledwo-ledwo skończył ostatni tom). Po prostu było widać, że chłop już nie ma do tego głowy, że będzie się teraz rozmieniał na drobne, a współpraca z HBO była tylko betonem zalewającym ten fundament.
Nikt mi nie zabroni się pochichrac z Was ludzie, nic do Was nie mam personalnie, tylko po prostu zabawne jest jak nie dociera że on tej sagi nie napiszę za Chiny ludowe.
Nick jest jaki jest, a na stronę i owszem – wchodzę z przyzwyczajenia. Od lat obserwuje tutejsze forum, kiedyś czytałem esgieka, a na główną wciągnął mnie kolega Pquelim kiedy jeszcze tu pisywał o filmach.
Kupiłbym wyjaśnienia, gdyby nie te inwektywy. To ewidentnie zdradza syndrom obrażonego dziecka. Brzydki Martin nie napisał jeszcze książek, na które tak czekałem, więc jest gupi! A do tego jest gównianym pisarzem (przepraszam – pisarzyną). A skoro 99% procent świata uważa inaczej i zachwyca się jego prozą, to też jest gupia.
trolololo jak nic, ale akurat na tym forum malo kto karmi trolle, pojawia sie czasem taki prawdziwy ogien probuje probuje i tez mu nie wychodzi
Dlaczego ma nie mieć takiego zdania? Z kilkoma rzeczami się zgadzam, z kilkoma nie.
Niektóre dyskusje są zabawne, zwłaszcza gdy się ma na uwadze, że on tej sagi nie dokończy. Rozmienił się na drobne i zaorał swój dorobek. Ma kasę i inne projekty, ale nie zmienia to faktu, że można mieć takie zdanie o nim.
Tylko część rozważań tak naprawdę uważam za interesujące obecnie. Cała reszta, głownie rozpatrywanie potencjalnych zdarzeń, wydaje się śmiesznie bezcelowa.
Ja może nie żałuje że zacząłem czytać Martina i dałem się w to wkręcić, co myślę że mógłbym spokojnie sobie to czytanie darować i oszczędzić nerwów. Z tego powodu jeszcze nie kupiłem Ognia i Krwi. Fajnie było jednak przeczytać Dunka & Jajo, bo to jakby zamknięte nowelki i to czy dokończy PLiO czy nie, nie ma znaczenia.
Nie nazywał bym go też „pisarzyną”. Pisać umie i to też część problemu. Gdyby nie umiał świetnie pisać, to by nikt się nie przejął tym czy kończy sagę czy nie.
Ci którzy polubili Westeros mają prawo czuć się urażeni, oszukani, rozgoryczeni, sfrustrowani. Mają też prawo uznać te wszystkie niekończące się rozważania i pytania do maestrów jako bezsensowne.
Ja sam uważam, że przestały być ciekawe 20-30 odcinków temu. Mnie szczerze mówiąc bawią rozważania typu „Czy Tywin wiedział”, „Czy Walder mógł” , „Co Robb powinien”. Blablablabla. I nie chodzi o ludzi komentujących tylko o Martina właśnie, tak jak użytkownik Tolkien napisałem. Całym problemem jest on.
Stworzył świat, który ludzi wciągnął i ich zwyczajnie oszukał. Ja już się oszukiwać nie zamierzam.
Nawet jak wyda książkę to i tak będzie dupa, bo ciężko być pozytywnie nastawionym do jej czytania gdy się wie, że nie dokończy i tak Snu o Wiośnie.
Fajnie że sobie dużo spekulujecie i nabijacie tej fajnej stronce wyświetlenia. Fajnie że jest takie forum, ale weźcie pod uwagę te wspomniane aspekty i to że wielu ludziom Westeros zbrzydło lub po prostu przestało interesować.
Było kiedyś takie fajne forum, Ogień i Lód. Spędziłem dziesiątki godzin czytając setki tematów i tysiące postów. Tego akurat żałuję, bo po co to było? Samo forum chyba już dawno praktycznie upadło.
Martin nigdy Tolkienem nie będzie, choćby nie wiem jak sobie to zamarzył.
Nie sądzę, żeby on kiedykolwiek chciał być Tolkienem. To po pierwsze. Martin po prostu robi w rozrywce i nigdy nie udawał, że jest inaczej. W ogóle wydaje się, że fantasy to dla niego mniej istotna część twórczości. O ile wiem trafił do tego gatunku przypadkiem, a zawsze bardziej ciągnęło go do S-F. Zaś Tolkien traktował te swoje historie cholernie poważnie. Nie mówię, że w nie wierzył, ale nieomal. Nikt nie wyobraża go sobie robiącego coś innego. Po drugie Tolkien o ile pamiętam też pieprzył się z Władcą Pierścieni kilkanaście lat, aż wydawcy rwali sobie włosy z głowy. Dziś żyje się szybciej niż w czasach Tolkiena, więc kilkuletnia przerwa wydaje się nie wiadomo czym. Wreszcie po trzecie nie wiem po cholerę te żale? Coś mnie wkurzyło, przestało interesować, nie podoba mi się, to pokazuję fucka i przestaję się tym zajmować. Zajmuję się czymś co przynosi mi fun. Nie chodzę po starych forach i nie przynudzam innym, jak to jest źle i będzie jeszcze gorzej. Może będzie, może nie. Fandom jest dla chcących. Jak Martin rzeczywiście nie dokończy tej sagi to wtedy będziemy się tym martwić, nie teraz. Do wieku Tolkiena jeszcze mu brakuje.
Sam narzekasz na pewno na serial i D&D więc tu masz odpowiedź dlaczego 🙂 Czy tego się chce czy nie, Gra o tron nie kojarzy się teraz całkiem pozytywnie. Nawet Star Wars chyba nie wywołuje takiej frustracji, ale głównie dzięki świetnym serialom i ludziom próbującym ratować uniwersum. Też dlatego, że wielu ludzi nie oczekiwało cudów.
W uniwersum Martina było przez lata podekscytowanie pełne nadziei. Z tego już chyba nic nie zostało, więc żale i frustracje są normalne. Zwłaszcza na stronie która tę ekscytacje świetnie karmiła.
Weź sobie przykład takiej Barcelony czy innego upadłego piłkarskiego giganta. To są mniej więcej te same emocje. Angażujesz się w coś, ekscytujesz, zwłaszcza gdy jest na topie i później taki zjazd. Do tego osoby za to odpowiedzialne oszukują cię lub pozwalają niszczyć wizerunek marki.
A Martin według mnie chciałby być Tolkienem naszych czasów. Takie mam odczucie.
Jak po 12 latach wyda na raz pozostałe tomy, to zmienie podejście 😉
To prawda, że narzekam na serial. Nie tylko zresztą ja. Ale to jednak coś innego, bo narzekamy na dzieło skończone, które można zobaczyć i ocenić. Na coś, co istnieje. Narzekanie na coś, czego nie ma – ba, narzekanie właśnie dlatego, że tego nie ma – jest cokolwiek przedwczesne. A już zupełnie nie na miejscu jest dyskredytowanie tego wszystkiego, czym się przedtem zachwycało. Nagle Martin okazał się pijaczkiem i marnym pisarzyną, a PLiO kiepską grafomanią. Choć jeszcze niedawno zaczytywali się w jego prozie z wypiekami na uszach. Przyznasz chyba, że to niepoważne? Też mnie wkurza, że te tomy tak wolno powstają, a jeżeli nie powstaną w ogóle będę niepocieszony. Nie zmienia to jednak faktu, że podoba mi się to, co już powstało i chcę się tym bawić. Ponarzekać na opieszałość dziada zawsze można. Ale we właściwym miejscu, a nie tak, że dymać jego i wszystko co napisał, a fani to głupki, bo nie mogę się doczekać dalszego ciągu.
W pełni się zgadzam z Robertem Snow. Co innego narzekać na Martina z powodu jego opieszałości i chwytania zbyt wielu projektów naraz, co jest w pełni zrozumiałe, a co innego wyzywać go od „pisarzyn” i pijaków, co już jest bardzo niskie. Chyba każdego z nas w mniejszym lub większym stopniu denerwuje, że na Wichry czekamy już tyle lat i można za to pomarudzić na Martina, ale nie zmienia to faktu, że stworzył on dzieło, które zachwyciło miliony ludzi na całym świecie i które z wielu powodów czyta się świetnie, nawet mimo świadomości, że nie jest i może nie zostać dokończone. I z pewnego poziomu książki Martina nie schodzą, w przeciwieństwie do serialu, który od czwartego sezonu zaliczał regularny zjazd w dół. Dlatego nie porównywałbym narzekania do jednego i drugiego, bo w przypadku serialu marudzimy na jego niski poziom w ostatnich sezonach, a w przypadku książek jedynie na tempo ich wydawania.
I nie rozumiem tych pretensjonalnych postów w tonie: „Po co ludzie w ogóle o tym jeszcze dyskutują?”
Hm, po co? Widocznie lubią 😉 A skoro tak, to niech to robią, jak mają z tego jakąś frajdę. Jak ktoś nie chce to niech nie czyta, przymusu nie ma. Ja też nie czytam wszystkich artykułów na FSGK i jak jakaś tematyka mnie nie ciekawi to ją omijam. A w dyskusję dotyczące sagi Martina czasami się włączam, bo lubię sobie pogdybać na temat motywacji różnych postaci czy alternatywnych wersji wydarzeń, poza tym fajnie jest też poznać punkt widzenia innych osób na te tematy. No i te wszystkie pytania do maestrów plus dyskusje w komentarzach są dla mnie dobrą okazją do odświeżenia sobie PLiO, bo tę sagę czytałem tylko raz i to 10 lat temu, a oprócz tego czytałem tylko nowelki o Dunku i Jajo i mały fragment ŚLiO więc nie znam/nie pamiętam tylu szczegółów tego uniwersum co niektóre osoby tu komentujące i dyskusje z nimi są dla mnie po prostu interesujące.
Ale ja nie pytałem po co dyskutujecię, tylko napisałem że mnie to bawi. Dyskutujcie sobie do woli, skoro nie macie nic lepszego do roboty.
Bardzo dziękuję za pozwolenie na komentowanie, wielki mistrzu Tolkienie. Od razu mi ulżyło 😉
A mnie bawi, że są ludzie, którzy tracą czas i energię na pisanie komentarzy w dyskusjach, które ich nie interesują. Ale spoko, komentujecie dalej, skoro nie macie nic innego do roboty.
Dokładnie w sedno. 🙂
Nie wiem o co chodzi uż. Tolkienowi, ale ja np. chciałem dać znać że Pytania są nieinteresujące i nudne. Jestem w zdecydowanej mniejszości i wiem, że nie ma co się liczyć z moją opinią. Wiem też, że w sumie nie ma co liczyć na wiele ciekawszych artykułów, bo bez pustego nie nalejesz.
Ale czy to oznacza że nie mam prawa wyrazić swojego zdania, bez czytania klasyki gatunku pt. „Po co pisać że komuś coś się nie podoba”?
Śmieszy Cię to, że ludzie mają inne preferencje, upodobania?
„ale ja np. chciałem dać znać że Pytania są nieinteresujące i nudne”
Ale tego to ja wcale nie krytykuję. Masz prawo. Jestem też pewien, że maesterowie wezmą to pod uwagę.
Po co? To tylko jedno zdanie. Reszcie się podoba, a ja i tak czasem znajdę coś innego bardziej interesującego.
Nie bronię Tobie mieć swojego zdania, ale tak samo Ty nie broń nam dyskutować, jeśli mamy na to ochotę. I ja jak najbardziej rozumiem, że można się znudzić serią Pytania do masterów, tylko nadal nie rozumiem, po co w takim razie tracić czas na komentowanie. Ja akurat zacząłem tę serię regularnie czytać dopiero od 50 odcinka więc bardzo późno i jeszcze nie zdążyła mnie znudzić. Ale pewnie przyjdzie taki moment, że się znudzę i wtedy po prostu nie będę zaglądać w kolejne odcinki.
Inna sprawa, że tak jak piszesz, z pustego i Salomon nie naleje i dopóki nie wyjdą Wichry, za dużo się już nie da wymyślić nowego. Kiedyś były Szalone Teorie, potem wybory miss i mistera Westeros, wybory na najlepszego szermierza, czytaje Gry o tron i Starcia Królów, analizy serialu, a ostatnio właśnie Pytania do maesterów, które pewnie też niedługo się skończą. Teoretycznie można by uznać, że wszystko już zostało omówione i dokładnie przeanalizowane więc zostawiamy już to uniwersum w spokoju i nie wracamy do niego dopóki nie wyjdą Wichry. Ale z tego co wiem to właśnie Szalone Teorie i potem różne inne artykuły związane z PLiO nakręciły tej stronie taką popularność więc nie dziwię się, że Dael nie chce tego ot tak porzucić i szuka nowych formuł. A jak widać po liczbie komentarzy pod materiałami związanymi z PLiO, to uniwersum nadal mimo wszystko generuje jeszcze spore zainteresowanie.
Ale kto komu coś broni? 🤷
Tak jestem za Pomylonymi Analizami chętnie je przeczytam szczególnie teraz po tym jak już serial się skończył
A ja nie chce analiz. Dajcie już temu trupowi umrzeć w spokoju. 😀 Tyle jest tematów… Dael kiedy ta recenzja Fire Cannot Kill a Dragon??
Robert, powiedz to wprost, że ty po prostu kochasz martina i wszystko co stworzył, żeby już była jasna sytuacja. Bronisz go jakby twoje życie od tego zależało. Jak najbardziej można narzekać, że czegoś nie ma, w tym przypadku ksiązek, ponieważ saga bez finału nie ma sensu ani celu. Jaki jest pozytek z tych wszystkich „wyrafinowanych” i pokrętnych intryg, jak do niczego nie zmierzają. Martin sie po prostu juz sam zaplątał w tym wszystkim, nie potrafi tego skonczyć, ale bedzie wszystkim mydlił oczy aż do swojej śmierci, po której jego najwierniejsi akolici i tak beda dalej dywagowac, jakie by to wspaniałe dzieło stworzył. Dodac warto jeszcze, że tak, nazywanie go pisarzyną jest wskazane, jeżeli nie dokonczy swoich ksiązek, bo co to za pisarz, co nie potrafi swojego najwazniejszego projektu zamknąc.
Wierz w co chcesz. Nie mam zamiaru podejmować tej dyskusji.
O to to.