Piotruś Królik 2 właśnie wszedł do kin więc postanowiłem się zapoznać z tą postacią. Gdybym wybrał się na seans muszę przecież przed sequelem nadrobić zaległości. A, że na Netflixie można obejrzeć jedynkę w ramach abonamentu – nie było wymówek.
Film produkcji USA, a jednak – nawet pomijając, że dzieje się w Londynie i na angielskiej wsi – ma bardzo brytyjski sznyt pod wieloma względami. Oto tytułowy bohater, arogancki i awanturniczy królik, zakrada się do ogrodu McGregora, żeby podwędzić tyle warzyw ile uniesie. Chce wszystko robić sam, uwielbia błyszczeć i popisywać się, a na koniec czeka na peany na swoją cześć.
Pierwszy sygnał, że nie jest to typowy film dla dzieci jest właśnie tu, w samej postaci Piotrusia. Minie bowiem co najmniej pół filmu, a może nawet trzy czwarte zanim da się go w ogóle polubić. Typ cwaniaka, nieodpowiedzialnego ryzykanta i czasem zwykłego, nieczułego (pardon my french) dupka. Jego oponent – Tomasz McGregor (Domhnall Gleeson) wcale nie jest lepszy. Od pierwszej chwili żywi nienawiść do zwierząt i w dodatku jak ostatni hipokryta ukrywa to, żeby przypodobać się atrakcyjnej sąsiadce Bei(Rose Byrne).
Scenariusz dzięki takiemu układowi może zaskoczyć swoją oryginalnością, bo nie dostaniemy klasycznego antagonisty. Raczej dwie walczące ze sobą strony, każda ma swoje racje, ale co ważniejsze – każda ma też za sobą jakąś traumę. Wydarzenie z przeszłości, które prócz dramatycznego wydźwięku, sprawiło także, że bohaterowie są jacy są, zdeterminowało ich osobowość.
Oprócz typowych slapstickowych gagów rodem z Toma i Jerry’ego znajdziemy tu trochę żartów słownych i kilka postaci pojawiających się raz na czas, ale dających wiele radości. Część z nich bardziej rozbawi rodziców niż dzieci (jeleń), choć czasem to może być śmiech przez łzy (kogut).
Oglądałem film z pociechami, wybór padł na polski dubbing i niestety, muszę ponarzekać. Dziwny poziom głośności dialogów i czasem słowa wypowiadane z prędkością serii z karabinu maszynowego sprawiły, że kilkukrotnie musiałem przewijać, żeby w ogóle zrozumieć wypowiedziane kwestie. Kilka z nich to całkiem zabawne żarty, które bardzo tracą na tym, że trzeba je odsłuchiwać wielokrotnie, żeby usłyszeć całość.
Jeśli ciekawi was czy i jaką przemianę przejdą Piotruś i Tomasz, jeśli zastanawiacie się czy Bea jest w stanie wybaczyć, ale też przyznać się do błędu to zdecydowanie polecam seans. Przyjemne i wesołe kino familijne bliższe europejskim produkcjom niż efekciarskim zabiegom Disneya i Pixara. Bliżej tu do Paddingtona niż Shreka moim skromnym zdaniem, a to spora zaleta. Na sequel nie trzeba mnie już namawiać.
Piotruś Królik (2018)
-
Ocena SithFroga - 7/10
7/10
Oglądałem. Dobra rzecz 🙂
Mnie film nie podszedł jak go kiedyś oglądałem. Pamiętam, że główni bohaterowie mocno mnie denerwowali i niespecjalnie coś więcej
Ciężko ich polubić, bo to takie wkurzające rozrabiaki, a tytułowy bohater to już w ogóle…
Jakby był to rozrabiaka to jeszcze, ale on był po prostu wredny.
Może miałem złe nastawienie, ale najgorsze jest to że praktycznie nic nie pamiętam z tego filmu. A to jest najgorsza możliwa recenzja.
Świaatłooooo
Hahaha, tak, to było genialne. Kogut i jego problemy życiowe też 😀
Mój mąż identyfikuje się z tym kogutem. Mamy czworo dzieci. Mąż mówił, że kogut jest w tym filmie najbardziej autentyczny 😀😉
Dzieci mam mniej, ale podczas seansu mówiłem dokładnie to samo 😀
Ach to wspaniałe życie ❤️😀
Niestety film mi się kompletnie nie podobał. Może to przesada, ale sam odniosłem wrażenie, że protagonista według twórców ma być Piotruś królik, a nie np właściciel domu. Tyle że Piotruś zachowywał się tak źle, wręcz hipokrytycznie, roszcząc sobie prawa do ogrodu, choć to właściciel domu ciężko na ten pokaźny ogród pracował. Sąsiadka tego w ogóle nie rozumiała, a wszystko to było cholernie irytujące. Ten film to flagowy przykład tego, jak nie powinno się kreować postaci protagonisty i kiedy protagonista, który miał być protagonistą, staje się antagonistą. Ja wiem że to film dla dzieci, który te absurdy mogą się spodobać, ale mi się nie podoba, że film wybiela królika, który na wybielanie nie zasłużył.
Jestem za jak najlepszym traktowaniem zwierząt, ale tego jednego królika to bym upolował w jakiejś mało etycznej pułapce.
Szkoda że film nie kończy się obiadem z tego królika, który je właściciel domu, jako tryumf po ciężkiej walce z nieznośnym, aroganckim szkodnikiem. Niestety to film dał dzieci.
Miałem tak samo na początku, ale Piotruś przechodzi przemianę. Właśnie z takiego cwaniaka/buraka/roszczeniowego chuligana w kogoś, kto zaczyna dostrzegać innych i rozbudza w sobie empatię.
Chociaż proporcje są na pewno trochę zachwiane, bo do 2/3 filmu też miałem nadzieję, że ktoś go odstrzeli 😛