Kilkadziesiąt lat temu popularny był żart o budzących się z hibernacji amerykańskim prezydencie (adekwatnym do okresu, w którym żart opowiadano) i I sekretarzu Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, którzy pragnąc dowiedzieć się, co działo się w świecie podczas ich długiego snu, sięgają po gazety. I sekretarz śmieje się na wiadomość, że USA są komunistyczne, ale blednie mu mina, gdy doczytuje o zamieszkach na granicy polsko-chińskiej. A co, gdybym powiedział Wam, że w tym dowcipie jest małe ziarenko prawdy? Malutka historyjka jeszcze mniejszego polskiego państewka, o którym wszyscyśmy niestety zapomnieli…
W XVII wieku Rosja rozpoczęła ekspansję na wschód, docierając w końcu do granic Chin. Ale o tym jeszcze nie wspominajmy. Uprzedzalibyśmy fakty. Powiedzmy więc o pewnej nieprzyjemnej praktyce, jaką było wykorzystywanie w akcji kolonizacyjnej na wschodzie jeńców wojennych. W takiej roli znalazł się Nicefor Czernichowski herbu Jaxa (to wariant herbu Gryf), polski szlachcic wzięty do niewoli podczas wojny smoleńskiej. Po jej zakończeniu, Rosjanie nie pozwolili mu wrócić do ojczyzny, ale darowali życie pod warunkiem, że zostanie osadnikiem i – ze względu na swoją wiedzę wojskową – setnikiem drużyny kozackiej. Chcąc nie chcąc, Nicefor pogodził się z losem i wyruszył dalej na wschód. Służył w Ilimsku, Kireńsku, w końcu zaś objął nawet funkcję nadzorcy warzelni soli. I pewnie jego życie przebiegłoby bez większych przygód, gdyby nie tragedia, jaka wydarzyła się w 1660 roku. Wojewoda ilimski Ławrientij Obuchow zgwałcił córkę Nicefora – Pelagię (według innych wersji – żonę, aczkolwiek wariant z córką jest bardziej prawdopodobny). Nicefor nie zamierzał puścić tego płazem. Przez pięć lat przygotowywał zemstę. W 1665 roku udało mu się wywołać zamieszki i skorzystać z okazji, gdy Obuchow próbował się ewakuować. Wraz z kilkoma Kozakami dopadł wojewodę i odebrał mu życie.
Oczywiście oznaczałoby to dla niego oraz jego towarzyszy pewną śmierć. Musiał więc uciekać dalej na wschód. Udało mu się zorganizować 84 Kozaków, z którymi dotarł na sam kres rosyjskiego imperium, do ruin zdobytej wcześniej przez Chińczyków twierdzy Ałbazin. Tu, wraz z Kozakami, rozpoczął budowę nowego fortu. Postarał się też zawrzeć sojusze z miejscową ludnością – mongolskimi plemionami Dagurów. Choć stoczył też kilka bitew, w tym jedną, w której jego przeciwnicy zaatakowali go ujeżdżając… renifery. Ostatecznie zdobył jednak sympatię wszystkich plemiennych sąsiadów, a założona przez niego osada – nazwana od jego herbu Jaxa – stała się stolicą większego państewka, przyłączając kolejne osady i zbierając podatki. Z czasem do Jaxa napłynęło kilkuset uchodźców europejskiego pochodzenia – przede wszystkim Rosjan i Kozaków, choć byli wśród nich również Polacy. Polski był językiem urzędowym tego państewka, a Czernichowski jego niekwestionowanym władcą. To oczywiście nie przeszło bez echa tak w Rosji, jak i w Chinach. Rosjanie kilkukrotnie wysyłali niewielkie ekspedycje, które miały odbić fortecę, ale nieznajomość terenu oraz niedoszacowanie sił przeciwnika za każdym razem skazywały je na sromotne porażki. Chińczykom istnienie małego państewka buforowego było na rękę, dlatego ich reakcja była o wiele bardziej przyjazna. Tytułowali nawet Czernichowskiego chanem i słali mu (dzięki pomocy polskich misjonarzy) korespondencję w języku polskim.
Sielanka nie mogła jednak trwać w nieskończoność. Rosja potraktowała sprawę poważnie, a perspektywa starcia z wielotysięczną ekspedycją carskiej armii sprawiła, że Czernichowski rozpoczął pertraktacje z carem. W zamian za przyłączenie Jaksy do Rosji uzyskał amnestię dla siebie i wszystkich swoich ludzi oraz urząd wicewojewody ałbazińskiego. W służbie cara Czernichowski przygotował ekspedycję wojskową do Mandżurii, niestety najprawdopodobniej w jej trakcie zmarł. Kilka lat później Chińczycy zdobyli Jaksę, pozwalając jednak niektórym spośród ludzi Czernichowskiego na osiedlenie się w Chinach w zamian za służbę wojskową. Wielu przystało na ten warunek, tworząc jeden z regimentów straży przybocznej cesarza, a następnie walcząc m.in. w Wietnamie i Tybecie. Potomkowie tej grupy Rosjan, Kozaków i Polaków, nazywani Ałbazynami, do dziś mieszkają w Chinach.
Cóż, może jeszcze kiedyś ta wspólna granica polsko-chińska powróci.
No Daelu! Bandżo ciekawy artykuł, taki idealny do niedzielnego późnego śniadania. Swoją drogą nie pogardziłabym częstszymi artykułami z zakresu historii i jej ciekawostek 🙂
Świetne. Nie słyszałem o tym. Zwykle w tym kontekście mówi się o Beniowskim. A zaczynając czytać już myślałem, że będzie o Imperium Lechickim. 😀
Super artykuł, nie znałem zupełnie tej historii 🙂 Szkoda, że o Jaksie i Czernichowskim w ogóle się w Polsce nie pamięta, bo zasługują na utrwalenie i zaistnienie w szerszej świadomości społecznej.
A jednak to prawda, pierwsza książka o panu samochodziku ma w tle historię tego państewka. Książkę może kiedyś wzięło by się na tapetę?😉