Nauka i Historia

Niedzielne Fiszki: Liga antymaseczkowa

Chorobę tę nazywano hiszpanką – bardzo nieprecyzyjnie, bo Hiszpania nie była miejscem jej pochodzenia (do Europy została przywleczona przez amerykańskich żołnierzy) ani obszarem najbardziej przez nią dotkniętym. Ten wyjątkowo zjadliwy szczep wirusa grypy H1N1 zawdzięcza swoją nazwę temu, że Hiszpania nie uczestniczyła w I Wojnie Światowej, dlatego wiadomości o ofiarach pierwszej fali pandemii nie były w tym kraju cenzurowane. Ale to nieistotne. Dość powiedzieć, że w latach 1918-1920, w ciągu czterech fal grypy, na chorobę zapadło ok. 500 milionów ludzi, a zmarło od 25 do 50 milionów (szacunki są utrudnione, bo wiele krajów po prostu nie prowadziło odpowiednich statystyk – niektórzy oceniają, że ofiar było nieco mniej, inni są skłonni ten wynik podwoić). Wysoką śmiertelność w dużej mierze potęgował brak antybiotyków. Podobnie jak w przypadku SARS-CoV-2, najczęstszym powikłaniem hiszpanki było błyskawicznie postępujące zapalenie płuc, które przy braku odpowiedniej pomocy medycznej stawało się śmiertelne.

Ale nie o samej chorobie chciałem dziś opowiedzieć, a o ciekawym zjawisku z nią związanym. Otóż w połowie 1918 roku amerykańskie władze nie mogły dalej bagatelizować i wyciszać informacji na temat pandemii. Z jednej strony wynikało to z faktu, iż wiadomości o porażających ofiarach śmiertelnych wydostały się do opinii publicznej (jednym z najsłynniejszych przypadków była kwestia tzw. parady filadelfijskiej promującej sprzedaż obligacji wojennych – uczestniczyło w niej około 200 tysięcy osób, z czego ponad 1/3 zaraziła się wirusem, a 12 tysięcy zmarło w ciągu miesiąca). Z drugiej – wraz z końcem wojny, zniknęła konieczność utrzymywania machiny przemysłowej na najwyższych obrotach, można więc było podjąć kroki zmierzające do poprawy zdrowia publicznego.

Posiedzenie sądu w San Francisco – na otwartym powietrzu, by ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa.

Ciekawą ilustracją działań podjętych w walce z hiszpanką są decyzje rady miejskiej San Francisco. Pierwszy przypadek hiszpanki odnotowano tam w sierpniu 1918 roku. W październiku liczące niespełna pół miliona mieszkańców miasto miało już około 2000 chorych. Aby zapobiec rozprzestrzenianiu się choroby, zabroniono masowych zgromadzeń, zamknięto szkoły oraz nakazano pracownikom mającym styczność z klientami (ekspedientom, fryzjerom, pracownikom banków, etc…) nosić maski. Pod koniec października przymus noszenia masek rozszerzono na wszystkich przebywających w miejscach publicznych. Dostępność masek była stosunkowo duża – sprzedawano je w aptekach i specjalnym punkcie Czerwonego Krzyża.

Skuteczność masek jest przedmiotem sporów – przynajmniej jeśli nie mówimy o zaawansowanych maskach z filtrem cząsteczkowym, ale o zwykłych maskach z materiału albo wyjałowionych maskach chirurgicznych. Naukowy konsensus wydaje się wskazywać na to, że ich skuteczność jest wysoka w przypadku zarazków przenoszonych wyłącznie w kroplach wydzieliny, ale niska w przypadku zarazków przenoszonych w formie wysoce zaerozolizowanej (chyli w wydychanym powietrzu). W tym drugim wypadku maska nie tyle blokuje rozprzestrzenianie się patogenów, co po prostu ogranicza ich zasięg. To powiedziawszy, w przypadku hiszpanki maski wydawały się działać. Korzystało z nich około 80% mieszkańców San Francisco (nakaz nie dotyczył dzieci – choć akurat na ten szczep grypy były one narażone), a liczba nowych zakażeń zmalała dość drastycznie. Pojawiło się kilka gorszących przykładów nie stosowania się do obostrzeń przez przedstawicieli władzy (np. burmistrz miasta musiał zapłacić grzywnę za to, że nie nosił maseczki oglądając walkę bokserską), ale koniec końców metoda przyniosła skutki.

Mężczyzna aresztowany za brak maseczki.

21 listopada 1918 roku rada miejska podjęła decyzję o zniesieniu obowiązku noszenia maseczek, ogłaszając zwycięstwo nad wirusem, który wciąż trawił inne amerykańskie miasta. 17 stycznia 1919 roku, po grudniowej eksplozji zachorowań, rada miejska znów musiała przymus przywrócić. Tym razem napotkała jednak opór. 25 stycznia 1919 roku około 5 tysięcy mieszkańców San Francisco sformowało Ligę Antymaseczkową (Anti-Mask League), której celem było zmuszenie burmistrza i rady miejskiej do zniesienia ograniczeń. Na czele organizacji stanęła sufrażetka E.C. Harrnigton, choć w samej lidze aktywnie działali przedstawiciele wszystkich nurtów politycznych – od skrajnej lewicy po skrajną prawicę. Znaleźli się tam również lekarze oraz jeden z miejskich inspektorów sanitarnych. Do najważniejszych argumentów jakie podnosili przeciwnicy maseczek była niekonstytucyjność rozwiązań oraz brak jednoznacznych dowodów na skuteczność maseczek. W obu wypadkach trudno było im odmówić racji.

Walka z Ligą Antymaseczkową była krótka acz zażarta. Zwyczajowe kilkudolarowe mandaty przerodziły się w aresztowania. W ciągu jednego dnia policja zgarnęła tysiąc protestujących. Doszło też do przelewu krwi. Agitujący przed apteką antymaseczkowiec James Wiser zaatakował na ulicy inspektora sanitarnego Henry’ego D. Millera. Wiser miał uderzyć Millera w tył głowy, a następnie kopać leżącego. Na jego nieszczęście Wiser nosił rewolwer i ranił napastnika. To przynajmniej wersja jaką ustalił sąd. W prasie krążyła też wersja alternatywna, wedle której Miller strzelił do Wisera gdy ten odmówił założenia maseczki. 1 lutego 1919 roku władze miejskie San Francisco ugięły się i zniosły antypandemiczne ograniczenia. Do końca pandemii hiszpanki w San Francisco z powodu choroby zmarło ok. 0,7% mieszkańców (zachorowało ok. 10%), co było jednym z najgorszych wyników w Stanach Zjednoczonych.

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 19

  1. „Wysoką śmiertelność w dużej mierze potęgował utrudniony dostęp do antybiotyków. ” – poważnie Daelu uważasz, że dostęp był „utrudniony”? Był równie utrudniony jak obecnie np. dostęp do przeszczepów głowy albo do prywatnych działek rekreacyjnych na Marsie – Fleming odkrył penicylinę dopiero 10 lat później, więc chyba właściwsze było by słowo „niemożliwy” prawda? 😉

    A i jeszcze taki kwiatuszek: „(…) ale o zwykłych maskach z materiału albo .” Albo coś wyciąłeś przy edycji, albo wynalazłeś tajemniczy „materiał albo”, albo nie wiem co jeszcze „albo” 😉

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
      1. Najwyraźniej nie zrozumiałeś o co mi chodzi. Dostęp do antybiotyków w latach trwania hiszpanki (1918-1920) nie był „utrudniony” – utrudniony byłby wtedy gdyby trudno byłoby je dostać, choć byłoby to w jakiś sposób możliwe. W rzeczywistości dostęp do antybiotyków w tym czasie był absolutnie niemożliwy, ponieważ zwyczajnie ich jeszcze nie było – Fleming odkrył pierwszy z nich w 1928, zupełnym zresztą przypadkiem.
        Żeby też nie być gołosłownym: w artykule który podlinkowałeś pada zdanie „In 1918-19, when antibiotics were not available(…)” – co, o ile znam angielski oznacza „kiedy nie były dostępne „, a nie „kiedy były trudno dostępne”.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. O rany, masz absolutną rację. I na dodatek odpowiedziałem mechanicznie nie wczytując się w Twojego posta. Ale wtopa. No trudno, zaraz poprawię tego oczywistego babola. Ale jeszcze parę godzin temu dałbym sobie rękę uciąć, że penicylinę odkryto przed I wojną światową. To pewnie przez pana Zagłobę i jego chleb z pajęczyną 🙂

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
  2. Maseczki nie działają, a nawet bardziej szkodzą, gdy nie są regularnie wymieniane i odpowiednio używane. W niektórych gminach i miastach w Szwecji, nie tylko nie zaleca się ich stosowania, co wręcz zakazuje.
    https://wnet.fm/2021/02/23/dr-blochowiak-wiemy-na-pewno-ze-maski-nie-ograniczaja-transmisji-koronawirusa/
    Przykre, że pojawia się na FSGK taki artykuł. Jedyną funkcją obowiązku noszenia maseczki jest socjotechnika, manipulacja poczuciem zagrożenia i strachem. Gdyby ludzie nie chodzili na co dzień w maseczkach dużo trudniej byłoby wmówić im pandemię groźnego wirusa. Proszę sobie wyobrazić/przypomnieć taką sytuację, albo po prostu obejrzeć filmy z szwedzkich czy brazylijskich miast, gdzie ludzie nie noszą masek, jak bardzo znika poczucie ciągłego zagrożenia ze strony każdego obywatela.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Porównywanie obecnej sytuacji do tej z 1918 to też spore nadużycie, proszę porównać ilość zgonów ( mamy już rocznicę więc danych jest sporo) jak również wielkość ówczesnej populacji czy średnią wieku zmarłych, oczekiwaną długość życia.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Artykuł opowiada o historii sprzed 100 lat. Oczywiście trudno tego nie odczytywać w obecnym kontekście, ale nie nazwałbym tego socjotechniką. Po prostu uznałem za ciekawą informację o tym, iż historia lubi się powtarzać.
      Co do dyskusji na temat skuteczności maseczek – to jest problem trudny do zbadania z kilku względów. To znaczy mamy dostęp albo do case studies, które są obciążone błędem wynikającym z braku kontroli wszystkich zmiennych. Albo mamy badania pośrednie, które pozwalają zbadać jedynie wybrane aspekty problemu – przenoszenie kropelek, przenoszenie wydychanego powietrza, zdolności filtracyjne, etc… Tym niemniej, jeśli ktoś ma ochotę, to możemy sobie o takich badaniach pogadać kiedyś pogadać, choć będę pewnie potrzebował merytorycznej pomocy LLothara, który w przeciwieństwie do mnie ogarnia dobrze kwestie inżynieryjno-statystyczne. A jeszcze chętniej pogadałbym o metaanalizach takich badań (bo zawsze pojedyncze badania mogą wykazać anomalie, albo prowadzić do błędnych wniosków przez zawężenie pola badania (np. zwykłe maseczki nie zatrzymują rozproszonych cząsteczek wirusa, ale jeśli „strefę propagacji”). Natomiast wolałbym nie rozmawiać o opiniach pojedynczych lekarzy. Nawet jeśli to nie jest przypadek osoby szurniętej (a takie są, mieliśmy nawet ministra zdrowia, który wierzył w różne czakry), ale kogoś rozsądnie stąpającego po ziemi, to prędzej czy później dochodzi do bójki autorytet vs autorytet, względnie wyliczanie ile procent opinii jest potrzebnych, żeby coś określić jako naukowy konsensus. A takich rzeczy wolę unikać, bo to mega-bezproduktywne.
      Innymi słowy – jak jest zapotrzebowanie na artykuł poświęcony skuteczności maseczek i późniejszą dyskusję na temat danych, to z chęcią coś takiego przygotuję. Ale musicie mi dać znać, że macie na to ochotę. Bo ten tekst – jak wspomniałem – jest raczej o pewnym fenomenie społecznym.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Każdy porządnie przygotowany felieton będzie cudowny do przeczytania!
        Zwłaszcza z dużą liczbą danych statystycznych.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
      2. Wolałbym, żeby nie było takiego artykułu. Normalnym ludziom i tak on nie pomoże, bo ci i bez tego wiedzą co jest dla nich dobre. No, chyba że celowo chcemy uruchomić naszych lokalnych foliarzy i stojąc sobie z boku mieć niezłą bekę z idiotyzmów, które zaraz zaczną tu wygadywać. 🙂 Można by np. zorganizować wybory Kretyna Roku, albo jakąś paraolimpiadę.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Ale nie trzeba idiotów słuchać, a porządny artykuł przyjemnie się po prostu czyta.
          Co do wiedzy, to na pewno takie felietony pomagają uporządkować informacje dla osób nie śledzących wszystkiego. Albo może zachęcić do samodzielnego zagłębienia się w temacie, jeśli byłaby w nim dla kogoś nowa treść, z którą się nie zgadza.
          A jeśliby nie pisać nic porządnego, bo foliarze mogą zakrzyczeć, to nie byłoby sensu pisać nic, a z tym się nie zgadzam.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
        1. No proszę, dzisiejsi wrogowie 5G mieli godnych siebie przodków. Różnica tylko w tym, że wtedy anteny sprowadzały srogą zimę, a dzisiaj rozpylają koronawirusa. 😀

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
      3. Dziękuję za odpowiedź. Zarzut socjotechniki i manipulacji nie odnosił się do Ciebie, a do tych zarządzających pandemią, choć trudno uciec od analogi i skojarzeń do obecnej sytuacji, zwłaszcza dzień po wprowadzeniu, idiotycznego w mojej ocenie, obowiązku maseczkowego. Niestety, ale wnioski dla mnie, zarówno z twojego artykułu jak i krótkiej pod nim dyskusji są raczej mało optymistyczne. Zaiste, jesteśmy zgubieni jako społeczeństwo, skoro udało się zastraszyć (strach to potężne narzędzie propagandy) i przekonać osoby inteligentne i wykształcone, a za takie mam zarówno szanowną Redakcję jak i Czytelników, do pandemii wirusa SARS-CoV-2. To co jeszcze na początku można było tłumaczyć nowością zagrożenia i niewiadomą skutków, dziś posiadając dane i doświadczenie minionego roku, trudno mi zrozumieć. Na dzień dzisiejszy po roku trwania pandemii mamy 2,5 mln zgonów (nie wnikając już w zasadność przypisywania ich jednostce chorobowej covid-19). Dla porównania na zapalenie płuc rok rocznie umiera 4 mln osób. Często przeprowadza się analogie do grypy hiszpanki, o której traktuje również powyższy artykuł, to zebrała ona żniwo kilkudziesięciu milionów ofiar ( od 25 do nawet 100 mln. oczywiście trudno te dane weryfikować i porównywać z dzisiejszym poziomem medycyny i diagnostyki, ale innych nie mamy), przy ówczesnej populacji około 2 mld, wobec dzisiejszych prawie 8 mld i ogromnej różnicy w globalnej mobilności. Oczywiści dostęp i poziom służby zdrowia jest inny, choć przypomnę, że nie ma oficjalnie żadnego leku. Hiszpanka atakowała i zabijała osoby w sile wieku, 20-40 lat, dzisiaj ofiarami są głównie osoby 70+( pokrywając się ze średnią oczekiwaną długością życia) posiadające statystycznie 2,5 ciężkich chorób przewlekłych. Wnioski każdy wyciąga sam.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. A czy to nie jest tak, że na zapalenie płuc umiera 4 mln osób, a te 2,5 mln na covid umarło POMIMO faktu, żę większość populacji z grubsza na rok udało się zamknąć w domach i mimo wszystko mocno ograniczyć wzajemne zarażanie się?

          Prawie cały świat zatrzymał się na te 8-12 miesięcy (zależnie od regionu) co jest sytuacją bez precedensu w historii, a mimo to Covid osiąga ponad 50% śmiertelności od zwykłego zapalenia płuc o którym „wiemy wszystko”.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
        2. „Wnioski każdy wyciąga sam.”

          Owszem. Ale w połączeniu z tym co napisałeś wcześniej brzmi to bardziej jak:
          „Wnioski każdy wyciąga sam, ale jeżeli nie masz takich jak ja to jesteś zmanipulowany i zastraszony fałszywą pandemią”

          To taki fajny zabieg erystyczny, który jest dość powszechny ostatnio. Niby wyciągaj sam wnioski, ale tak naprawdę masz się zgadzać z moimi, bo są najlepsze 🙂

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
        3. Miałem już nie komentować tego wątku. Pozwolę sobie jednak na jeszcze jeden wpis.
          Może warto przypomnieć, że jeszcze do niedawna istniał konsensus co do braku dowodów na skuteczność noszenia maseczek przez ogół społeczeństwa, głównie przez osoby zdrowe. Dotyczyło to również WHO, której to stanowisko zalecało jedynie noszenie maseczek przez osoby chore oraz te, które się nimi opiekowały, a odradzało ich noszenia przez osoby zdrowe . Stanowisko to zostało zmienione, jednak nie pod wpływem nowych badań czy ustaleń. Podobnie w 2009 WHO zmieniło definicję pandemii redukując kryteria ciężkich zachorowań i dużej ilości zgonów. Kolejną zmianą jest zmiana definicji osiągnięcia odporności zbiorowej. Wcześniej populacja nabywała ją poprzez przechorowanie określonej części społeczeństwa lub zaszczepienie. Według nowej formuły można ją nabyć wyłącznie poprzez szczepienia.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button