Nauka i Historia

Niedzielne Fiszki: Polska bomba atomowa

Polska jest potęgą. Wie to każdy, kto słucha lub ogląda media publiczne. Mamy elektryczne samochody, najnowocześniejsze technologie, najlepszą armię i gospodarkę nie do zdarcia. Jedyne czego nam brakuje, to bomba atomowa. Ale czy na pewno? Na pewno. Bomby atomowej Polska (na szczęście) nie posiada i nigdy nie miała, co nie znaczy, że nikt nie próbował. Zresztą biało-czerwona atomówka nigdy na poważnie nie wchodziła w grę, my od razu chcieliśmy bomby wodorowej, zwanej też termojądrową. Wszystko zaczęło się oczywiście od ambitnych naukowców: Zbigniew Puzewicz i Sylwester Kaliski, zainspirowani wykładem Edwarda Tellera, twórcy (do spółki m.in. z genialnym polskim matematykiem Stanisławem Ulamem) amerykańskiej bomby H, stwierdzili, że nad Wisłą też można zapanować nad syntezą jądrową. Oczywiście do celów całkowicie pokojowych – sen o reaktorach fuzyjnych jest niespełnionym marzeniem do dziś. Badania nad syntezą inicjowaną za pomocą lasera doprowadziły do bardzo obiecujących rezultatów.

Zbigniew Puzewicz i Sylwester Kaliski (odpowiednio drugi i trzeci od lewej) podczas spotkania z Nikołajem Basowem, laureatem Nagrody Nobla.

Laserów używano do podgrzania plazmy do temperatury na tyle wysokiej, żeby jądra trytu i deuteru mogły się połączyć, tworząc hel i emitując ogromną energię. Oczywiście skonstruowanie odpowiednio mocnego lasera w PRLu było zadaniem karkołomnym, ale z pomocą podzespołów zdobywanych z zachodu przez służby wywiadowcze za bajońskie sumy i z typowo polską pomysłowością udało się ten problem rozwiązać. W 1973 eksperymentalnie potwierdzono możliwość przeprowadzenia syntezy jądrowej. Przed nami dokonało tego tylko 6 państw.

Było to ogromne osiągnięcie, które oczywiście przyciągnęło wzrok państwowej wierchuszki z Edwardem Gierkiem na czele. Utworzono Instytut Fizyki Plazmy i Laserowej Mikrosyntezy, który dostał nowe zadanie. Ponieważ problem odpowiedniej mocy laserów był jednak nie do przeskoczenia przy większej skali eksperymentu, postanowiono zamiast nich wykorzystać… ładunek wybuchowy. W bombie wodorowej do zainicjowania reakcji termojądrowej używa się wybuchu tradycyjnej bomby atomowej. Dopiero w wyniku eksplozji zachodzą warunki umożliwiające syntezę deuteru i trytu. Polska bomby atomowej nie posiadała, nie mieliśmy też surowców do jej produkcji, a pamiętajmy, że wielki brat ze wschodu patrzył uważnie na to, co działo się nad Wisłą. Profesor Kaliski wpadł więc na pomysł zastosowania ładunku konwencjonalnego, a w toku prac badawczych udało się nawet całkowicie zrezygnować z użycia laserów. W 1977 roku Polacy jako pierwsi na świecie przeprowadzili fuzję termojądrową bez użycia wybuchu atomowego. Świat leżał u naszych stóp.

O-mało-co twórca bomby – profesor Sylwester Kaliski.

Co było dalej, nie jest łatwo stwierdzić, bo wkraczamy w świat wywiadu i tajemnic państwowych. Podobno pierwszy sekretarz osobiście pytał o możliwość przeprowadzenia próbnego wybuchu gdzieś w bieszczadzkiej sztolni. Podobno ci sami szpiedzy, którzy załatwiali za żelazną kurtyną super dokładne urządzenia do wyzwalania ładunków wybuchowych, okazali się funkcjonariuszami KGB. To raczej tylko bajania, bo wszyscy zdawali sobie sprawę, że Związek Radziecki nie pozwoli na takie fanaberie, a poza tym państwa polskiego nie było po prostu stać na takie eksperymenty. Zresztą chociaż prace Kaliskiego prowadzono na uczelni wojskowej, to ich charakter był całkowicie pokojowy. Do skonstruowania prawdziwej bomby była jeszcze bardzo długa i wyboista droga. Być może wiedzielibyśmy więcej, gdyby nie śmierć profesora w wypadku samochodowym w 1978 roku, która oczywiście przyciąga miłośników teorii spiskowych jak żarówka ćmy.

Historia ta obrosła w wiele legend. Tymczasem prace badawcze nad syntezą zakończono na początku lat 80 i nigdy do nich nie wrócono. Z powodu utajnienia wielu dokumentów, nie wiadomo nawet tak naprawdę, nad czym pracowano i czy eksperymenty mogły w ogóle doprowadzić do jakichś pozytywnych rezultatów. Faktem jest jedynie, że w pewnym momencie historii polscy naukowcy byli w światowej awangardzie, jeśli chodzi o energię termojądrową.

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 18

  1. To nie było tak do końca, że byliśmy krajem bez broni atomowej. Umowa wojskowa z ZSRR przewidywała, że w razie wojny zostanie nam udostępniona pewna pula tej broni (stąd jej część była przechowywana na terenie Polski). Były to jednak bomby radzieckie, którymi w czasie pokoju nie mogliśmy swobodnie dysponować. Oczywiście impulsem do rozpoczęcia projektu własnej bomby była typowo gierkowska megalomania (wszak byliśmy dziesiątą potęgą świata!) oraz narodowa, nacjonalistyczna odmiana socjalizmu będąca wówczas u władzy. Marzył się niektórym status Jugosławii, albo przynajmniej Rumunii, dość niezależnej od Związku Radzieckiego. Byłem jeszcze dzieckiem, ale pamiętam atmosferę tych czasów. W szkołach triumfy święciła opcja piastowska, a szczerbiec widywało się częściej niż komunistyczne symbole. Sprawa upadła zapewne nie przez wraże działania sowieckiego wywiadu, ale przez kłopoty gospodarcze późnego Gierka. W kraju nie było kiełbasy, a co tu gadać o bombie atomowej (czy tam wodorowej). Za Jaruzelskiego gospodarczo było jeszcze gorzej, poza tym polityka zmieniła się na mniej ambitną, że tak powiem (czyli po prostu serwilistyczną). Może i lepiej, że nie mamy tej bomby, a może i gorzej. Historia pokazała, że kraje posiadające broń atomową są nietykalne. Nie przypadkiem ta broń jest priorytetem władz Korei Północnej.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Wałęsa miał kuriozalne pomysły aby po kryjomu zdobyć broń jądrową. Pomijam już całkowite absurdy, dotyczące pozyskania, ale największym kuriozum miało być nieprzyznanie się do posiadania jej! Każde państwo z bronią atomową (poza takim jednym, ale to nieciekawy kraj, nie warto wspominać) chwali się niczym pliszka. Po co broń do odstraszania, skoro ją chowasz w krzakach?!

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Izrael taki chętny do dzielenia się wiedzą nie był (nie wiem jak teraz), a wiadomo, że mają.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Izrael ma swoje powody, żeby nie chwalić się bronią atomową (o ile rzeczywiście ją ma, bo to wciąż tylko domysły). Przede wszystkim dlatego, że podstawą bezpieczeństwa Izraela jest bezkrytyczna (żeby nie rzec – bezmyślna) opieka USA, a nie posiadanie bomby. Amerykanom zaś trudno byłoby uzasadnić żądania likwidacji broni atomowej wysuwane wobec takich państw jak Korea, gdyby jednocześnie tolerowali tę broń u swoich pupilów.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
    2. Zgadza się. Przeważyły względy ekonomiczne, bo bomba A, nie mówiąc o H, to droga zabawka. Zresztą nie wystarczy mieć samego ładunku. Trzeba jeszcze mieć sposób, żeby przemieścić go w miejsce detonacji, czyli albo odpowiedni samolot, albo rakiety. Chyba że te coś w rodzaju artylerii na wagonie kolejowym, jakie mieli Amerykanie, ale ich zasięg był mocno ograniczony.
      No i co zrobić w razie strajku na kolei? 😉

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  2. Nie rozumiem, a co jest złego w chęci posiadania broni jądrowej przez Polskę ? ie jesteśmy jakąś Koreą, psychopaci u nas nie rządzą. Jeżeli Wałęsa chciał pozyskać dla Polski bro atomową to ma u mnie plusa. Wnerwia mnie ta Polska mikromania, bo co oni o nas powiedzą na zachodzie, ło jejku… niestety obecny rząd w warstwie retorycznej może gra mocarstwo, ale zachowuje się dokładnie tak samo.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Pomysły Wałęsy były zbyt absurdalne by brać je na serio.
      Rzeczywiste przeszkody właściwie są dwie – pakty o nierozprzestrzenianiu broni atomowej, które podpisaliśmy, oraz przeszkody natury technicznej i ekonomicznej. Pakty można wypowiedzieć, ale koszty trudno przeskoczyć. A te byłyby gigantyczne. Zwłaszcza, że żadne cywilizowane państwo nie zamierza się w tym względzie dzielić swoją wiedzą i technologią. Do wszystkiego musielibyśmy dochodzić sami. Z tej perspektywy chyba trochę szkoda, że nie udało się wówczas, gdy byliśmy jeszcze niezbyt cywilizowanym państwem. 🙂

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Jeszcze tylko atomówki w rękach naszych polityków nam brakuje do kompletu. Niby po co by ona nam była potrzebna? Żeby trzymać w szachu Czechów? Czy grozić Niemcom i Rosjanom, że im wysadzimy Nord Stream?
        Poza tym nie wiem, czy mieliście coś do czynienia z polskim wojskiem. Ja niestety zawodowo tak i powiedzmy eufemistycznie, że nie jest to najlepiej zarządzane przedsiębiorstwo świata. W zasadzie powiedziałbym, że to niszczarka do pieniędzy, która nie daje nic w zamian.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. A po co potrzebna Francuzom albo Anglikom? Kogo chcą straszyć? Eskimosów? Broń jest po to, żeby była. Im potężniejsza tym lepiej. To brak broni (zwłaszcza jednostronny) prowokuje wojny. Zresztą nie lubię takiego gadania: „Ojojoj, po co głupim Polaczkom broń? Będą grozić, postrzelą się albo nawet pozabijają po pijanemu…”
          Nie jesteśmy gorsi od Amerykanów, Anglików czy Francuzów. I mamy takie samo prawo do obrony jak oni. A w wojsku byłem, jak większość ludzi w moim wieku. I owszem, nie jest to najlepiej zarządzane „przedsiębiorstwo”. Jak to państwowa firma. Ale spróbuj nie mieć tego „przedsiębiorstwa” to szybko się przekonasz czy daje coś w zamian, czy nie daje.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
        2. Żeby nie było – mówię ogólnie. Co do zasady. Ale też jestem zdania, że póki co, gadanie o polskiej broni atomowej to mrzonki szaleńców. Niewykluczone jednak, że za 20/30 lat można będzie rozważyć taką opcję. To nie tylko bezpieczeństwo, ale i prestiż państwa.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Słusznie a poza tym kto mówi że musimy ja kupić od cywilizowanego państwa. Kim chętnie przytuliłby parę miliardów, poza tym Polska nie podpisała żadnych umów tylko PRL, czyli radziecka kolonia. To co podpisaliśmy i było korzystne uznajemy a co nie to nie. Jak z nieletnim.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
          2. Ale chyba nie łudzicie się, że nasze siły zbrojne są w stanie przeciwstawić się jakiemukolwiek agresorowi z prawdziwego zdarzenia? Nie mówię o Czechach czy Litwinach, ale Niemcach, Rosjanach, czy nawet Białorusinach. Wywalamy miliardy złotych na coś, co nie daje żadnego efektu.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Hmm, na świecie są najwyżej dwa, góra trzy państwa, które byłyby w stanie pokonać Rosję. Czy to znaczy, że cała reszta powinna rozwiązać swoje armie, bo w razie czego i tak nie dałyby efektu? 🙂
              W polityce liczą się tak naprawdę odpowiedzi na dwa pytania. Co mi możesz dać i co mi możesz zrobić? Reszta to tylko dym w oczy. Jest coś takiego jak ekonomia wojny, a jej ważnym elementem jest cena zwycięstwa. Potencjalny agresor musi wziąć pod uwagę czy rzeczywiście opłaca mu się angażować w wielomiesięczne walki, a potem jeszcze uwikłać się na wiele lat w zwalczanie miejscowej partyzantki? Czy potencjalne zyski warte są poniesienia ciężkich strat ludzkich, materiałowych i dyplomatycznych na arenie międzynarodowej? Jeżeli jakiś kraj można zająć w jedno popołudnie, bez wystrzału, jak Niemcy Danię, to dlaczego tego nie zrobić?
              Jak myślisz, właściwie dlaczego Rosja po prostu nie zajmie Ukrainy? Boi się reakcji międzynarodowej? Wolne żarty. Ukraina ma słabą armię, ale koszty pokonania nawet takiej armii byłyby gigantyczne i uwikłałyby Rosję w drugi Afganistan.
              Poza tym jest jeszcze kwestia sojuszników, którzy nigdy entuzjastycznie nie reagują na konieczność wywiązania się z zobowiązań sojuszniczych. Jeżeli nie będziemy mieli armii i damy się zająć bez walki, to sojusznicy chętnie uznają, że widocznie sami tego chcieliśmy i dlaczego oni mają walczyć za nasz kraj skoro my sami tego nie robiliśmy?

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Rosja nie zajmie Ukrainy, bo tego nie potrzebuje. Po co im rolniczy zachód z proeuropejskimi miastami? Zachód i tak mają w kieszeni, a Krymu potrzebowali, żeby w razie głupich pomysłów z wstąpieniem Ukrainy do NATO, mieć skąd operować flotą czarnomorską. Czego Putin mógłby chcieć od nas, poza zrobieniem rozróby międzynarodowej? Zająć Gdańsk? Kopalnie węgla na Śląsku? Przenieść stolicę do Warszawy? Kiedyś chwalił się, że w tydzień może stać swoimi wojskami na Odrze i to raczej nie były przechwałki, tylko realna ocena sytuacji. Kraje Bałtyckie mogliby anektować bez kiwnięcia palcem, ale po co? Na pewno nie powstrzymują ich przed tym nasze F-16.
                A ile warte są międzynarodowe sojusze, doświadczyliśmy nie raz.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Dlatego właśnie trzeba liczyć na siebie i tę armię mieć. 🙂
                  Niekoniecznie dla obrony przed Putinem, który jest raczej oportunistą, ale skąd wiadomo, kto tam będzie rządził za 10/15 lat? Będziemy jak przed wojną budować na łeb na szyję armię od zera, gdy w Rosji albo Niemczech do władzy dojdą jacyś wariaci albo fundamentaliści? Inna rzecz, że polska armia jest źle sprofilowana. Jakiś kretyn uznał lata temu, że nasza armia w NATO będzie nastawiona na siły specjalne. I teraz mamy te gromy i inne delty, a nie mamy porządnego systemu obrony przeciwlotniczej. Skoro i tak nie zamierzamy nikogo napaść, to polska armia powinna być nastawiona na obronę – systemy przeciwlotnicze i antyrakietowe, artyleria, lotnictwo myśliwskie i bezpośredniego wsparcia. I jakiś porządny system obrony terytorialnej, która nie będzie od kopania rowów i łapania gówna po Trzaskowskim, tylko w razie czego zajmie się wojną partyzancką. Najlepszy byłby tu system szwajcarski. A komandosów to możemy sobie pooglądać w amerykańskich filmach akcji. 🙂

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
  3. bomby i rakiety mamy mieć i koniec, po co nam armia skoro możemy mieć bombkę która rozwali pół rosji? nikt nie zaatakuje kraju który ma nuklearny arsenał, może i rosja by zrównała Polskę z ziemią, ale po naszym wystrzale zostaliby bez domu

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  4. Zdaje się posiadamy (i tłumaczymy dalsze posiadanie min. tym, że nie mamy np. atomówek) bomby kasetowe, chociaż większość krajów uważa je za niehumanitarne.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button