Tydzień temu zapowiedziałem, że szósty odcinek czwartego Tolkienowskiego Q&A będzie ostatnim w tej edycji. Okazuje się jednak, że się przeliczyłem. Zdecydowałem, że odpowiem na wszystkie pytania, które do tej pory nadeszły i zabrałem się do pisania. W pewnym momencie zdałem sobie jednak sprawę, że gdyby opublikować cały ten materiał w jednym artykule, taki tekst zrobiłby się bardzo długi – a chciałem również przedstawić wyniki niedawnych sond, podsumować bieżącą edycję i napisać o przyszłości serii. Na dodatek zacząłem się zastanawiać, czy ze wszystkim zdążę. W końcu zrozumiałem, że odcinków musi jednak być siedem. Dlatego po dzisiejszym – który, jak się składa, jest trzynastym odkąd powstała ta seria – będzie jeszcze jeden. Tak jak kompania Thorina potrzebowała czternastego członka, Bilba Bagginsa, tak Tolkienowskie Q&A potrzebuje czternastej części… Dlatego zapraszam Was dziś nie na ostatni, lecz na przedostatni odcinek w tej edycji, a zarazem przedostatni przed przerwą w serii.
Czy elfowie Tolkiena mieli brody i spiczaste uszy?
Jak wyglądali elfowie? Czy istniał jakiś stereotypowy wizerunek elfa? Pytam, bo ostatnio przeglądałem swoją zgromadzoną literaturę Tolkiena i ze zdziwieniem zauważyłem, że np. taki Cirdan miał długą brodę… Adaptacje filmowe (nie tylko Tolkiena) przyzwyczaiły nas do tego, że elfy mają spiczaste uszy, długie włosy i brak zarostu. Jednak czy w odniesieniu do elfów Ardy ma to jakieś uzasadnienie? (pyta Asshai Oracle)
BT: Cirdan rzeczywiście miał brodę, jednak wśród elfów było to wyjątkowe. Poza nim jedynie jako brodaty opisany jest jedynie Mahtan, ojciec Nerdaneli (żony Fëanora). W przypadku Cirdana może to wynikać z tego, że pod koniec Trzeciej Ery był on prawdopodobnie najstarszym elfem w Śródziemiu – mieszkał tam przynajmniej przez 10 400 lat. Być może obecność brody jest skutkiem tego, że jego ciało “postarzało się” z powodu tak długiego przebywania w krainach, które podlegają śmierci i przemijaniu. Może się to wiązać z czymś, co Tolkien wzmiankuje w niektórych tekstach – w przypadku elfów, którzy długo zwlekaliby z odpłynięciem za Morze i nadal chcieliby mieszkać w Śródziemiu (np. w Czwartej Erze) istniało niebezpieczeństwo, że ich ciała zaczną “zanikać” i w końcu zostanie sama fëa (dusza), która będzie mogła udać się do Valinoru, gdzie otrzyma nowe ciało, jednak do Śródziemia taki elf nie wróci. Wracając do Cirdana (i Mahtana, w przypadku którego nie wiemy, z jakiego powodu miał brodę), była to jednak sytuacja wyjątkowa i można bezpiecznie uznać, że elfowie nie mieli zarostu.
Odnośnie spiczastych uszu, jakie mają często elfy z folkloru na ilustracjach, warto zauważyć, że w książkach Tolkiena nigdzie nie pada stwierdzenie, że jego elfowie takowe mieli. Tolkien Gateway zwraca uwagę na trzy rzeczy, które teoretycznie mogą to sugerować, jednak nie przesądzają sprawy – autor stwierdza w jednym z listów, że hobbici mieli nieco spiczaste, “elfie” uszy. Możliwe jednak, że Tolkien ma tu na myśli rozpowszechnione wyobrażenie o elfich uszach, a nie uszy elfów ze swojego legendarium. W jednym z tekstów na temat języków elfickich znajduje się wzmianka, że uszy Quendich (elfów) były bardziej spiczaste niż ludzkie i bardziej przypominały kształtem liść – nie wiadomo jednak, czy w późniejszym etapie rozwoju mitologii nadal tak było, w każdym razie w opisach z książek nie ma o tym mowy. Wreszcie, elfickie słowo oznaczające parę uszu jest etymologicznie związane ze słowem liść – ale trudno powiedzieć, czy to oznacza, że ich uszy przypominały kształtem spiczasty liść. W końcu nie każdy liść jest spiczasty a poza tym, ludzie uszy też mogą komuś przypominać liście niektórych gatunków drzew.
Możliwe, że główną dostrzegalną różnicą pomiędzy elfami i ludźmi było to, że ci pierwsi byli na ogół wyżsi (tj. przeciętny elf zapewne znacznie przewyższał wzrostem przeciętnego człowieka). Jednak tak naprawdę dwa pokolenia Dzieci Ilúvatara różnią się przede wszystkim duchowo – fëar (dusze) elfów są związane z Ardą dopóki będzie istniała, a dusze ludzi po śmierci ją opuszczają. Elfowie są też bardziej odporni na rany, urazy i zmęczenie. No i oczywiście są długowieczni. Trudno jednak przedstawić jakiś opis “typowego elfa”. Może dałoby się opisać “typowego” przedstawiciela poszczególnych szczepów (Noldorów, Telerich i Vanyarów), choć i to nie zdałoby się raczej na zbyt wiele – np. złote włosy teoretycznie charakteryzują Vanyarów, jednak u innych grup także je widzimy, choćby dlatego, że elfowie wchodzili w związki także poza swoim własnym szczepem.
Zaelfienie Śródziemia
A ja mam pytanie jak rozmnażają się elfy? Tzn. domyślam się, że podobnie jak ludzie, ale dziwi mnie trochę, że jako istoty nieśmiertelne mają w zasadzie porównywalną liczbę potomstwa co ludzie. Tyle że jak żyją po tysiące lat to zastępowalność pokoleń praktycznie nie występuje. Nie mamy zasadniczo jakiś przypadków, że żyje prapradziadek, pradziadek, dziadek itd, a w przypadku nieśmiertelnych istot to powinno być na porządku dziennym. Na co oni czekają? (pyta bonifacy)
BT: I w Valinorze rzeczywiście tak było – elf żył tam obok swoich praprzodków, aż do tych z najdawniejszych czasów, z okresu Wielkiej Wędrówki. Jednak w Śródziemiu takich “sędziwych” elfów w Trzeciej Erze nie było zbyt wielu – w zasadzie na pewno wiadomo tylko o Cirdanie Szkutniku. Zapewne jest to spowodowane po części tym, że wielu z tych elfów poległo w różnych wojnach, czy to z Morgothem, czy Sauronem, zaś inni zdecydowali się odpłynąć za Morze – czy to z tęsknoty za bliskimi, którzy już odeszli do Valinoru, czy z powodu “znurzenia” jakie zaczynali odczuwać w Śródziemiu. Trzeba pamiętać, że Śródziemie to Śmiertelne Krainy, podległe przemijaniu i rozkładowi. Przychodził taki czas, kiedy elf czuł, że już pora przenieść się na Pradawny Zachód. Z niektórych tekstów Tolkiena wynika, że gdyby za długo z tym zwlekał, mógłby zacząć “zanikać” – tj. jego dusza zaczęłaby “przepalać” ciało. Cała Arda została skażona przez Morgotha, jednak wydaje się, że w Śródziemiu było to szczególnie odczuwalne w porównaniu z Valinorem…
Jeśli zaś chodzi o pierwszą część pytania, elfowie rozmnażali się płciowo, tak jak ludzie. Jedną z różnic było to, że ciąża trwała u nich rok. Ich ciała dojrzewały wolniej niż u ludzi, chociaż umysł rozwijał się szybciej. Elf osiągał pełny wzrost około 50 roku życia, ale dopiero od momentu, gdy skończył 100 lat uznawano go za dorosłego. Co do liczby dzieci, to zazwyczaj elfiej parze rodziło się ich kilka – na ogół wkrótce po ślubie, choć z punktu widzenia ludzi różnica wieku pomiędzy kolejnymi dziećmi mogła się wydawać duża (np. 100 lat między pierwszym a drugim). Później przychodził czas, kiedy małżonkowie czuli, że nie będą mieć więcej dzieci i odtąd poświęcali się czemu innemu, na przykład rozwijali swoje pasje – więc to nie jest tak, że elfowie mają dzieci przez całe swoje trwające tysiąclecia życie, które nie skończy się dopóki będzie trwała Arda. Wśród elfów istniał też zwyczaj zgodnie z którym nie mieli dzieci w czasach, kiedy istniało ryzyko, że rodzice nie będą w stanie zająć się potomstwem – a więc choćby w czasie konfliktów, których w dziejach Śródziemia było wiele, wystarczy wspomnieć choćby o wojnach z Morgothem w Beleriandzie.
Populacja Śródziemia w Trzeciej Erze
W adaptacji filmowej władcy pierścieni pojawiła się m.in. zmiana polegająca na wprowadzeniu oddziału elfów z rivendell, który brał udział w obronie helmowego jaru, dowodzonego przez Haldira. Rozważając brak faktycznego wsparcia w wojnie z sauronem ze strony elfów i krasnoludów zastanowiła mnie liczebność poszczególnych krain, ze szczególnym uwzględnieniem liczebność elfów i krasnoludów w okresie przedstawionym w Władcy. Czy Tolkien kiedykolwiek wskazał np. ilu elfów zamieszkiwało Rivendel, Szare przystanie czy Lothlorien, albo krasnoludów samotną górę i żelazne góry? To samo dotyczy w sumie wszystkich krain, bo jakoś nigdy nie zwróciłem uwagi na podanie jakichkolwiek cyfr co do liczebności krain. (pyta stachmtg)
BT: Elfowie z Lothlórien i Leśnego Królestwa oraz krasnoludowie z Ereboru jak najbardziej brali udział w Wojnie o Pierścień – po prostu działo się to na innych frontach niż ten, który obserwujemy oczami bohaterów książki. Niemal równocześnie z inwazją na Gondor inne armie Saurona, zgromadzone w Dol Guldur, przypuściły atak na Lothlórien i królestwo Thranduila. Do tej pierwszej krainy orkowie próbowali wedrzeć się trzykrotnie, jednak udało się ich odeprzeć, po czym Galadhrimowie ruszyli na Dol Guldur, które zostało zdobyte i zburzone. Tymczasem elfowie z Leśnego Królestwa również odnieśli zwycięstwo i Thranduilowi udało się połączyć z siłami Galadrieli i Celeborna. Jeszcze inne siły Saurona, przede wszystkim Easterlingowie, nadeszły ze wschodu na Dale. Bardianom nie udało się utrzymać miasta i wycofali się do Ereboru, który został oblężony. Odpierając szturm na Wielką Bramę polegli dwaj królowie – sędziwy Dain II Żelazna Stopa i wnuk Barda Łucznika, król Brand. Jednak obrońcom udało się odeprzeć ten atak i dotrwać do chwili, kiedy nadeszły wieści o upadku Saurona na południu. Widząc zamieszanie jakie zapanowało wśród Easterlingów, krasnoludowie i Bardianie, prowadzeni przez dziedziców poległych monarchów, odpowiednio Thorina III Kamienny Hełm i Barda II, przypuścili kontratak i wyparli wroga. Wojna o Pierścień to nie tylko Helmowy Jar, Pelennor i Morannon – po prostu wiele walk toczyło się z dala od głównych bohaterów książki.
A jeśli chodzi o populacje poszczególnych krain, nie mamy dokładnych danych. Można się pokusić o próbę wyliczenia liczby mieszkańców na podstawie liczebności wojsk i tego co wiemy o zaludnieniu w historycznych okresach na obszarach, które można by porównać do Tolkienowskich krain (np. przyjąć, że gęstość zaludnienia Rohanu była podobna do Anglosaskiej Anglii). Jednak byłyby to spekulacje, sam autor nie zostawił nam liczb – przynajmniej nie ma takich informacji w opublikowanych materiałach. Nie wiemy też, na ile wiedzę z historii o tym, jaki odsetek całej populacji stanowili biorący udział w walkach można odnieść do społeczności innych niż ludzkie – elfów i krasnoludów. Choćby z tego powodu do wszystkich takich wyliczeń trzeba podchodzić ostrożnie.
Dlatego tutaj ograniczę się tylko do pobieżnego podania jedynie bardzo ogólnych liczb, do których sam nie jestem jakoś szczególnie przywiązany. Przypuszczam, że liczba mieszkańców Rohanu mieści się gdzieś w przedziale od miliona do dwóch milionów (wiemy, że cała jazda tej krainy była podzielona na sto oddziałów – éoredów – przynajmniej po 120 konnych każdy, przypuszczalnie byli też piesi, choć raczej na zasadzie chwytania za broń w razie potrzeby przez zdolnych do walki mieszkańców danego regionu). Gondorczyków w czasach świetności królestwa było zapewne przynajmniej kilkanaście milionów – pojawia się wzmianka o tym, że zastęp, który pod Morannon prowadzili Aragorn, Imrahil i Éomer, składający się z 6000 pieszych i 1000 konnych niegdyś uchodziłby ledwie za straż przednią armii Gondoru. A królestwo miało też sporą flotę. Przypuszczam, że państwo Beorningów miało nie więcej niż 100 000 mieszkańców, gdyż jego siły nigdy nie odgrywają większej roli – możliwe zresztą, że mówienie o państwie jest tu na wyrost, to raczej luźne zrzeszenie rozsianych na dużym obszarze grodów i umocnionych gospodarstw. Opierając się na rysunku Miasta na Jeziorze autorstwa Tolkiena Karen Wynn Fonstad stwierdza w Atlasie Śródziemia, że mogło ono mieć 400 mieszkańców – sam myślę, że mogło ich być nieco więcej, jednak nie więcej niż 1000.
Podejrzewam, że Żelazne Wzgórza zamieszkiwało przynajmniej kilka tysięcy krasnoludów, skoro na wezwanie Thorina byli w stanie szybko wystawić 500 wojowników i wyprawić ich pod Samotną Górę. Są też wzmianki, że spodziewano się przybycia jeszcze większej liczby, choć chyba nie wszyscy z nich byliby z władztwa Daina. Dale miało nie mniej niż kilkanaście tysięcy mieszkańców. Erebor w czasach Wojny o Pierścień zamieszkiwało przypuszczalnie przynajmniej kilka tysięcy krasnoludów, skoro mieli dość wojowników, by razem z Bardianami stawić opór znacznym siłą Easterlingów. Myślę jednak, że u krasnoludów odsetek walczących jest znacznie, znacznie wyższy niż u ludzi, stąd trudno tu powiedzieć coś konkretniejszego. Podobnie jest u elfów. W Leśnym Królestwie Thranduil miał pewnie przynajmniej kilkanaście tysięcy poddanych, ale raczej nie więcej, gdyż pod Samotną Górę przyprowadził prawdopodobnie ok. 1000 wojowników (gdyby było ich więcej, 500 krasnoludów Daina nie stanowiłoby chyba dla nich aż takiego zagrożenia, podczas gdy w opisie z Hobbita sytuacja staje się wtedy patowa). Z Lothlórien pewnie było podobnie, przy czym trzeba pamiętać, że wielu elfów stamtąd mogło już odejść za Morze, więc kiedyś populacja była większa. Rivendell nie miało raczej więcej niż kilkuset mieszkańców – to po prostu dość duży dom Elronda oraz nieco położonych w okolicy mniejszych zabudowań. Szare Przystanie u schyłku Trzeciej Ery też raczej nie były wysoko “zaelfione”, większość mieszkańców odeszła za Morze. Ogólnie rzecz biorąc, elfów w tym okresie było w Śródziemiu stosunkowo niewielu. Dla wielu ludzi były już tylko legendą albo odległym wspomnieniem. Przypuszczam nawet, że nie znalazłoby się ich tam nawet miliona. Kto wie, może nawet nie 100 000 – Trzecia Era to już nie były te czasy, kiedy Gondolin wystawiał armię złożoną z 10 000 wojowników. Jednak wydaje się, że także ludzi nie było wielu, nawet w porównaniu ze starożytnością czy wczesnym średniowieczem – i taki był chyba zamysł Tolkiena, w końcu jego legendarium jest osadzone w zamierzchłej przeszłości Ziemi.
Denethor vs. Aragorn
Co byłoby gdyby Denethor przeżył wojnę o Pierścień. Czy mógłby nie wpuścić Aragorna do miasta? (pyta Majar)
BT: Tolkien w liście 183. napisał, co by się stało, gdyby Denethor zatriumfował w wojnie z Sauronem. Choćby nawet Namiestnik nie dostał w swoje ręce Pierścienia, “tylko krok dzieliłby go od zostania tyranem”. Byłby zupełnie pozbawiony litości w stosunku do ludzi (z południa i wschodu), którzy służyli wcześniej Sauronowi, także z tego powodu, że po prostu uważał ich za godnych pogardy jako nie-Gondorczyków.
Co do Aragorna, tego co zrobiłby Denethor można się domyślać na tego, co sam mówi we Władcy. Na chwilę przed śmiercią wypowiada tam następujące słowa, tuż po tym jak oskarża Gandalfa o to, że spiskuje, żeby zastąpić go Aragornem:
Ale powiadam ci, Gandalfie Mithrandirze, nie będę w twoim ręku narzędziem! Jestem Namiestnikiem rodu Anáriona. Nie dam się poniżyć do roli zgrzybiałego szambelana na dworze byle przybłędy. Nawet gdyby udowodnił swoje prawa, jest tylko dalekim potomkiem Isildura. Nie skłonię głowy przed ostatnim z rodu od dawna wyzutego z władzy i godności.
—Władca Pierścieni, księga V, rozdział VII—
Załóżmy, że bitwa na polach Pelennoru dobiegła końca, a Denethor żyje. Z jednej strony mamy Namiestnika Gondoru, który nadal kontroluje Minas Tirith. Nie uznaje on praw przybysza do tronu. Z drugiej mamy Aragorna, który stoi pod murami miasta na czele zbrojnych oddziałów. Należy jednak zauważyć, że większość ludzi, z którymi przybył z południa na odsiecz miasta to Gondoryczycy. Dúnedainów z Północy, tworzących Szarą Kompanię, było z nim tylko trzydziestu, przy czym nie wiemy ilu poza Halbaradem poległo. W książce jest taki moment, kiedy Aragorn, nie wiedząc jeszcze, że Denethor nie żyje, rozkazuje zwinąć swoją królewską chorągiew i nie chce wejść do miasta, żeby nie zostało to odebrane jako prowokacja. Widzimy, że decyduje się odłożyć sprawę swoich praw do tronu na później, gdyż wewnętrzny konflikt jest ostatnim czego potrzeba przeciwnikom Saurona. Do grodu wschodzą Imrahil, książę Dol Amroth – spowinowacony z Denethorem, ale uznający Aragorna – oraz Éomer. Chcą się spotkać z Namiestnikiem, ale okazuje się, że ten nie żyje, a jego następcą jest ciężko ranny Faramir.
Wyobraźmy sobie jednak, że książę Dol Amroth i władca Rohanu stają przed Denethorem i próbują go przekonać, że Aragorn jest prawowitym królem Gondoru. Jeśli Namiestnik uparcie będzie to negował, sytuacja może się zaognić. Trudno powiedzieć, jak zachowaliby się Gondorczycy z południowych prowincji, którzy przybyli z Aragornem i widzieli w nim Dziedzica Isildura, gdyby Denethor zabronił im dalej za nim podążać, albo kazał aresztować “przybłędę” i jego stronników. Podobnie, nie wiadomo co z siłami z Dol Amroth. Denethor nadal ma pod swoimi rozkazami gwardzistów z Minas Tirith, więc raczej uda mu się utrzymać miasto, a przynajmniej Cytadelę na jego najwyższym poziomie. Jednak w samym mieście nastroje mieszkańców mogą się zwrócić przeciwko niemu – szczególnie, gdyby rozeszło się co planował uczynić z sobą i Faramirem. Wiele zapewne zależałoby od tego, czy Namiestnik byłby stanowczy i władczy, tak jak dawniej, czy raczej sprawiałby wrażenie niepoczytalnego. Jednak nie sądzę, żeby Aragorn podjął próbę zbrojnego przejęcia władzy. Sprawa mogłaby stanąć na tym, że pomaszerowałby ku Morannonowi, tak jak w książce, jednak jego siły byłyby okrojone – np. towarzyszyliby mu tylko Rohirrimowie i członkowie Szarej Kompanii. Denethor zapewne nie pozwoliłby na udział swoich poddanych w tym przedsięwzięciu, które uważałby pewnie za bezcelowe (tak jak próbę zniszczenia Pierścienia) i skupiłby się na umacnianiu Gondoru, spodziewając się kolejnego ataku Saurona. Skrycie mógłby liczyć na to, że Aragorn i uczestnicy jego wyprawy zginą, dzięki czemu problem “powrotu króla” sam by się rozwiązał.
Jednak Pierścień zostaje zniszczony i Aragorn wraca jako zwycięzca. Entuzjazm sprzyjających mu Gondorczyków tylko rośnie, a poparcie dla Namiestnika, który “siedział w domu” maleje. Jednak i teraz wątpię, żeby Aragorn zainicjował jakiś bunt. Myślę, że wówczas, gdy sytuacja byłaby już spokojniejsza, a zagrożenie ze strony Mordoru zażegnane, mogłoby dojść do rozmów, w których pośredniczyłyby choćby książę Imrahil. Być może do tego czasu Denethorowi wróciłaby jasność umysłu, szczególnie zważywszy na to, że Sauron nie karmiłby go już specjalnie dobranymi obrazami za pośrednictwem palantira.
W tym alternatywnym scenariuszu bardzo ważne byłoby też to, czy Faramir umarłby od zatrutej rany, czy jednak udałoby się go uratować – co bez pomocy Aragorna mogłoby być trudne. Gdyby Aragorn zaproponował, że spróbuje uleczyć syna Namiestnika, a Denethor w rozpaczliwej sytuacji by nie odmówił, i próba by się udała, być może nastawienie tego drugiego by się zmieniło i uwierzyłby w prawa do tronu Strażnika Północy. Z kolei gdyby Faramir umarł, Denethor zrozumiałby, że jego sytuacja jest beznadziejna – pragnął tylko tego, żeby w Gondorze było tak jak niegdyś i żeby po nim rządzili nim jego potomkowie. Teraz byłby pozbawiony dziedzica i wszystkie te nadzieje by przepadły. W tym pierwszym przypadku mógłby wynegocjować, że owszem, uzna Aragorna jako spadkobiercę Isildura i pomoże mu odbudować królestwo Dúnedainów na Północy, po czym Arnor i Gondor wejdą w skład Odrodzonego Królestwa z Aragornem jako Najwyższym Królem, jednak w Gondorze Namiestnicy nadal będą dziedziczni i zachowają pełną autonomię. W tym drugim rozmowy mogłoby stanąć na tym, że Denethor zachowa swoją pozycję aż do śmierci, a potem przejdzie ona na np. księcia Imrahila i wówczas Gondor stanie się częścią Odrodzonego Królestwa.
A gdyby Denethor w ogóle odmówił udziału w rozmowach z Aragornem, możliwe, że faktycznie zostałby obalony, ale raczej w wyniku inicjatywy samych Gondorczyków – być może nie tylko ludu, lecz również władców poszczególnych prowincji, szczególnie tych z południa, które Aragorn ocalił przed Korsarzami z Umbaru. Warto też pamiętać, że w Gondorze zapewne pamiętano jeszcze Thorongila, wybitnego dowódcę wojskowego z czasów Ectheliona II (ojca Denethora) którego powszechnie podziwiano, a który po pewnym czasie odszedł w nieznane strony, podobnie jak wcześniej nie wiedziano skąd przybył. Gdyby ujawniono, że owym bohaterskim Thorongilem był właśnie Aragorn, król Elessar… Możliwe jednak, że nawet wówczas część Gondorczyków nadal byłaby posłuszna Namiestnikowi z rodu, który władał krajem od wieków. Wówczas mogłoby dojść do wojny domowej – jednak to wszystko spekulacje i zapewne można opracować także inne scenariusze.
Sauron kontra … (?)
Czy w Trzeciej Erze był ktoś kto mógłby walczyć z Sauronem, gdyby uzyskał on fizyczną postać, tak jak walczyli z nim Elendil czy Gil-galad? (pyta Majar)
BT: Mroczny Władca prawdopodobnie miał w czasie Wojny o Pierścień jakąś fizyczną postać, myślę jednak, że przede wszystkim sam Sauron nie chciałby brać bezpośredniego udziału w walkach i zasłaniałby się Nazgûlami i innymi sługami – w zasadzie zachowywałby się podobnie jak Morgoth w Pierwszej Erze od czasu pojedynku z Fingolfinem. Gdyby Sauron samemu stanąć do boju, musiałaby to naprawdę być sytuacja bez wyjścia. Załóżmy jednak, że właśnie tak się dzieje – Mroczny Władca staje do walki. Czy znalazłby się po stronie jego przeciwników ktoś, kto byłby w stanie go zabić (fizycznie – jeśli Pierścień nadal by istniał, Sauron byłby w stanie powrócić)? Skłaniam się ku temu, że nie – jedną z przesłanek może być choćby to, że takiej możliwości nikt nawet nie rozważa. Być może ktoś taki jak Glorfindel mógłby wziąć udział w pojedynku i przez jakiś czas skutecznie się opierać, jednak czy zdołałby Saurona pokonać? Sądzę, że raczej nie. W liście 211. Tolkiena jest fragment, który może sugerować, że Gil-galadowi i Elendilowi udało się fizycznie zwyciężyć Saurona dlatego, że działali szybko – Mroczny Władca dopiero odzyskiwał siły po “śmierci” podczas upadku Númenoru:
Katastrofa oczywiście pokrzyżowała plany Saurona i osłabiła go (jako że na skażenie Númenoru poświęcił olbrzymią energię). Potrzebował czasu do odbudowy własnego ciała i odzyskania kontroli nad swymi byłymi poddanymi. Gil-galad i Elendil zaatakowali go, zanim w pełni ustanowił swoje nowe panowanie.
—List 211 w J.R.R. Tolkien. Listy—
Jeśli to “zanim” odnosi się także do “odbudowy własnego ciała”, a nie tylko do ponownego podporządkowania sobie swoich sług, może to sugerować, że w innych okolicznościach nawet Najwyższemu Królowi Noldorów w Śródziemiu i Najwyższemu Królowi Dúnedainów by się nie powiodło. Krótko mówiąc, wówczas Gil-galad i Elendil walczyliby z fizycznym Sauronem, ale udałoby im się go pokonać dlatego, że nie powrócił on jeszcze w pełni.
W głębinach Morii
Dlaczego Aragorn ostrzegał Gandalfa przed wejściem do Morii? (pyta Majar)
BT: Prawdopodobnie głównie dlatego, że sam kiedyś przez nią przeszedł, ale najwyraźniej udało mu się to tylko z wielkim trudem, bo wspomina, że miejsce to wiąże się dla niego ze złymi wspomnieniami i wolałby już tam nie wracać. Po prostu jest zdania, że skorzystanie z tej trasy nie rokuje wielkich nadziei na to, że w ogóle uda się Drużynie ujść z życiem.
Religia w Śródziemiu
“Przejawiali także wielkie zainteresowanie przodkami i grobowcami (lecz, oczywiście, nie teologią: pod tym względem byli hebrajscy, a nawet jeszcze bardziej purytańscy – jednakże zbyt wiele czasu zajęłoby wyjaśnianie, dlaczego wśród „dobrych” czy przeciwstawiających się Sauronowi plemion we Władcy Pierścieni praktycznie nie istnieje jawnie żadna „religia”, a raczej akty, miejsca lub obrzędy religijne.)” Z chęcią bym to wyjaśnienie przeczytał (pyta Iluvatar)
(Iluvatar cytuje tutaj fragment listu 211 J.R.R. Tolkiena, który przytoczyłem w piątym odcinku trzeciego Tolkienowskiego Q&A, ludzie o których mowa na początku to Númenorejczycy).
W którymś z listów, chyba nawet cytowanym tutaj, Tolkien twierdził, że miał powody, żeby nie pokazywać religii postaci ze Śródziemia w postaci jakiegoś sformalizowanego Kościoła, czy Kościołów, ale nie chciał ich podawać w korespondencji. Czy wymienił je on przy jakiejś innej okazji ? A jeśli tak, to jakie one były ? Ludzie mieli złe wspomnienia z ostatniego razu gdy był kult państwowy w Númenorze ? Tak naprawdę to wspomniane były chyba tylko kulty Morgotha i Saurona. (pyta Szczwany Kamień)
BT: Z tego co wiem, Tolkien nigdzie nie wyjaśnia kwestii braku religii w swoim legendarium bardziej bezpośrednio niż liście 156. Przy czym trzeba tu zaznaczyć, że chodzi tu ludy opierające się Mrocznym Władcom, gdyż poddani Morgotha i Saurona mieli religię, którą był właśnie kult ich panów. Z tego co jest tam napisane wynika, że brak religii wśród Númenorejczyków i innych ludzkich szczepów znajdujących się w strefie ich wpływów to przede wszystkim skutek wpływów elfickich. Z kolei sami elfowie – w zasadzie jest mowa o Elfach Wysokiego Rodu – nie mieli swoich własnych praktyk religijnych z tego powodu, że gdy jeszcze zamieszkiwali w Valinorze, te “spoczywały w rękach [Valarów], modlących się i wielbiących Eru “Jedynego”, Ilúvatara Ojca Wszystkiego na Górze Amanu”. Zatem to Valarowie byli dla elfów “kapłanami”, pośrednikami pomiędzy nimi a Jedynym. I rzeczywiście, widzimy w Valinorze pewne uroczystości o charakterze religijnym – na przykład atak Morgotha i Ungolianty nastąpił wówczas, gdy Valarowie, Majarowie i elfowie byli zebrani na święcie, podczas którego składano Eru dziękczynienie za zbiory. Z tego powodu elfowie nie mieli własnych kapłanów czy obrzędów i nawet w Śródziemiu takich nie ustanawiali, pamiętając cały czas o Jedynym. To właśnie od nich o Ilúvatarze i Valarach usłyszeli ludzie, którzy przybyli do Beleriandu, zwani później Edainami. Dzięki kontaktom z elfami również stali się monoteistami, ale podobnie jak elfowie nie mieli żadnych własnych kapłanów. Tolkien pisze nieco dalej, że jego zdaniem w takim mitycznym stanie, w którym Zło byłoby ucieleśnione (Morgoth, Sauron), głównym aktem wierności Bogu zapewne byłaby negacja wobec fałszywych kultów Morgotha i Sauron oraz stawianie oporu tym siłom.
Gdy po pokonaniu Morgotha Edainowie osiedli na wyspie Númenor, nadal pozostali monoteistami, zaś miejscem gdzie czcili Eru stał się dla nich szczyt Meneltarmy, Kolumny Niebios – być może jest to jakieś echo tego, że właśnie na górze cześć Jedynemu oddawali Valarowie. Tolkien porównuje tutaj Númenorejczyków do starożytnych wyznawców judaizmu: “podobnie jak Żydzi (tyle że w większym stopniu) mieli tylko jedno fizyczne miejsce “oddawania czci (…) Nie było tam jednak żadnej budowli ani świątyni, jako że wszystkie takie konstrukcje budziły złe skojarzenia”. Nie jest to tutaj wyjaśnione, ale z innych źródeł wiadomo jakie to “złe skojarzenia” mieli Edainowie. Otóż, według ich przekazów, na samym początku ludzie dali się omamić Morgothowi, który przybył pośród nich w pięknej postaci. Za sprawą jego nauk odrzucili Eru i zbudowali świątynię, w której z czasem zaczęli składać ofiary właśnie Morgothowi. Niektórzy ludzie postanowili, że spróbują uciec – udało im się to i rozpoczęli długą wędrówkę na zachód, gdzie spotkali elfów. Właśnie dlatego ich potomkowie jeszcze bardzo długo nie chcieli mieć żadnych świątyń. Uroczystościom ku czci Jedynego (wiosną, w śródlecie i jesienią) przewodniczył monarcha, który jako jedyny mógł w świętym miejscu wymówić imię Eru “zatem kiedy nadszedł koniec “królów, nie istniał odpowiednik “kapłaństwa”: dla Númenórejczyków obie te funkcje były identyczne”. Na domiar złego późniejsi królowie wyspy odwrócili się od Valarów i elfów, a ostatni z nich znalazł się pod wpływem Saurona. Wtedy powstała wielka świątynia Morgotha – można podejrzewać, że z tego powodu Dúnedainom i innym ludom tego typu budowle kojarzyły się jeszcze gorzej.
Po upadku Númenoru święte miejsce bezpowrotnie utracono: “sanktuarium” Boga i Góra zniknęły i nie istniało nic, co mogłoby je autentycznie zastąpić”. Zatem w Gondorze i Arnorze, númenorejskich Królestwach na Wygnaniu, nie było żadnych sanktuariów. Jednak Dúnedainowie pozostali monoteistami – i jak pisze Tolkien – “zachowali pozostałości modlitwy dziękczynnej”. Jednak żadnej zorganizowanej religii nie było i podobnie było wśród innych ludzi tej części Śródziemia, gdzie dotarły númenorejskie wpływy. Dalej Tolkien pisze, że prawdopodobnie w Gondorze istniało “sanktuarium” na Mindolluinie (górze wznoszącej się za Minas Tirith), święte miejsce, gdzie tylko monarcha mógł wejść, by składać dziękczynienie Eru. Jednak z chwilą, gdy królów w Gondorze zabrakło, te praktyki oczywiście ustały, bo nikt nie mógł zastąpić króla, który był jednocześnie kapłanem. Jednak autor stwierdza, że wraz z wstąpieniem Aragorna na tron i powrotem “rodowych królów-kapłanów” zapewne znowu oddawano Jedynemu cześć w tym miejscu. Dodaje jednak iż “dopóki będą istniały númenórejskie wpływy, dopóty nie będzie żadnej świątyni Prawdziwego Boga”.
Tak Tolkien wyjaśnia stan rzeczy, jaki widzimy pod koniec Trzeciej Ery. Jest to oczywiście wyjaśnienie “wewnątrz” jego legendarium. A jakie jest wyjaśnienie decyzji samego autora żeby nie wymyślać dla Śródziemia żadnej religii, którą wyznawali by pozytywni bohaterowie? Tego możemy się tylko domyślać. Podejrzewam, że może to być związane z poglądami autora na temat mitu, alegorii i symboliki. Warto dodać, że jak napisał Tolkien do swojego przyjaciela, jezuity, ojca Roberta Murraya (w liście oznaczonym jako 142.):
Władca Pierścieni jest oczywiście zasadniczo dziełem religijnym i katolickim; początkowo niezamierzenie, lecz w poprawkach świadomie. Dlatego nie umieściłem w nim, czy też wyciąłem z niego niemal wszystkie wzmianki o czymkolwiek, co mogłoby być “religią”, kultem czy obrzędami w tym wymyślonym świecie. Element religijny został bowiem wchłonięty przez opowieść i jej symbolikę.
—List 142 w J.R.R. Tolkien. Listy—
Z kolei w liście do Miltona Waldmana pada stwierdzenie, że Mit i baśń muszą, tak jak i cała sztuka, odzwierciedlać i zawierać rozcieńczone elementy moralnej i religijnej prawdy (lub błędu), ale nie w sposób bezpośredni, nie w znanej formie pierwotnego, “prawdziwego świata”.
Być może autor uznał, że gdyby opisał taką religię Ilúvatara, taka religia byłaby tak podobna do chrześcijaństwa albo judaizmu, że mogłoby się to wydawać alegorią, albo – co gorsza – parodią. Jakąś rolę mogło odegrać także to, że opowieści Tolkiena są osadzone w fikcyjnej prehistorii naszego świata, przed wieloma tysiącami lat, więc wprowadzenie do nich zorganizowanej religii, na dodatek bardzo podobnej do wspomnianych dwóch rzeczywistych, mogłoby się po prostu wydawać anachroniczne. Na to czas dopiero przyjdzie, więc w tym “mitycznym” okresie wierzenia “dobrych” ograniczają się do tego, że są oni monoteistami i nie oddają czci Mrocznym Władcom.
Warto jeszcze wspomnieć, że według Toma Shippeya Tolkien celowo odtworzył wśród Wolnych Ludów Śródziemia taką sytuację, jaką doskonale znał z Beowulfa – tam też akcja dzieje się w czasach przedchrześcijańskich, o czym autor zapewne doskonale wiedział, ale bohaterowie nie są poganami (w sensie: wyznawcami np. dawnych germańskich bóstw) tylko „cnotliwymi poganami”, którzy nie znają chrześcijańskiej religii, ale wiedzą (lub przeczuwają), że jest tylko jeden Bóg. Coś podobnego widzimy w Śródziemiu. (Zagadnienie to jest opisane w jednym z rozdziałów książki J.R.R. Tolkien. Pisarz stulecia, podobnie jak w Drodze do Śródziemia).
Wszystkie cytaty z listów J.R.R. Tolkiena podaję za przekładem Agnieszki Sylwanowicz, a fragmenty Władcy Pierścieni tłumaczeniu Marii Skibniewskiej.
Jeszcze odnośnie sprawy z Denethorem i Aragornem:
Niestety nie wiemy dokładnie komu przysługuje prawo zwołania Rady Gondoru – tj. czy konieczna jest do tego zgoda Namiestnika. Gdyby nie była, mógłby ją zwołać ktoś inny, zapewne książę Dol Amroth. I być może Rada mogłaby stwierdzić, że Aragorn jest prawowitym następcą tronu i proklamować go królem. W historii Gondoru był taki przypadek, kiedy to właśnie Rada rozstrzygnęła sporną sprawę sukcesji – królem wybrano wtedy dowódcę jednej z armii, Eärnila (panował jako Eärnil II), a odrzucono Arvedui, władcę Arthedainu z linii Isildura, który powołał się na prawa swojej żony – Firiel – która była córką poprzedniego gondorskiego króla. Z drugiej strony, wówczas główną rolę odegrał właśnie ówczesny Namiestnik, Pelendur. Nie mamy też pewności, za kim opowiedzieliby się poszczególni gondorscy wielmoże (stojący na czele poszczególnych prowincji). Na dodatek wielu z nich poległo w bitwie na polach Pelennoru – przypuszczalnie ziemie trafiły potem do ich dziedziców, ale być może konieczne było złożenie przysięgi na wierność Namiestnikowi, albo mógł on przekazać te lenna zupełnie innym osobom. W skład Rady wchodzili też najwyraźniej najwyżsi dowódcy wojskowi – a tych mianował Denethor.
Teoretycznie Rada – zakładając, że w większości popiera Aragorna – mogłaby ogłosić, że Denethor złamał przysięgę Namiestnika, w której była mowa o tym, że będzie rządził dopóki król nie powróci. Nie wiemy jednak, jaką moc prawną miałaby taka deklaracja. A Denethor i jego stronnicy pewnie odparliby po prostu, że przysięga dotyczy królów z linii Anarióna, a Aragorn to (ewentualnie) dziedzic Isildura. Na to zwolennicy Aragorna mogliby się powołać na jego pochodzenie od Firiel, córki jednego z ostatnich królów Gondoru. Jednak prawa tej córki Rada odrzuciła pod wpływem Namiestnika Pelendura. Zgodnie z numenorejskim prawem, które obowiązywało również w Gondorze, Firiel mogła dziedziczyć. Jednak Pelendur powołał się na to, że przepis wygasł, bo nie był przestrzegany. A koronę przyznano Eärnilowi, po którym panował jego syn Eärnur – który przepadł bez wieści po tym, jak przyjął wyzwanie na pojedynek od Czarnoksiężnika i pojechał z niewielką świtą do Minas Morgul. W Gondorze byli potomkowie królewskiego rodu, jednak pojawiły się trudności ze stwierdzeniem, który z pretendentów ma największe prawa. W obawie przed kolejną wojną domową nie koronowano nikogo, a władzę mieli sprawować Namiestnicy – teoretycznie do powrotu króla, ale później mało kto w to wierzył.
A co powiesz na temat próby oszacowania przez autora wpisu liczebności elfów – w tym tekście:
https://fanbojizycie.wordpress.com/2019/05/01/najlepszy-pod-gry-kawalek-srodziemia/
Ostatni akapit podpunktu o elfach.
Wątpię, żeby elfowie pod koniec Trzeciej Ery byli w ogóle w stanie wystawić tyle wojska, żeby przekroczyć dolną granicę w proponowanym tam przez autora przedziale: 12 – 36 000. A ta górna liczba wydaje mi się zupełnie nierealna – wtedy wojska elfów zupełnie przyćmiewałyby siły zebrane przez ludzi (Rohan i Gondor). Oczywiście, możliwe, że u elfów znacznie większy odsetek populacji może się w jednym czasie znaleźć pod bronią… ale gdyby ich armie liczyły 20 – 36 000 wojowników, całkiem możliwe, że mieliby przewagę liczebną nad Rohirrimami i Dunedainami z Południa. Czy wtedy Saruman mówiłby, że czas elfów przeminął i liczą się teraz tylko ludzie? Myślę, że z Lothlórien i Leśnym Królestwie było wtedy akurat tyle wojska, żeby z powodzeniem bronić własnych granic – ale uszczuplenie tych sił, by wesprzeć inne Wolne Ludy nie wchodziło w grę.
Wcześniej autor chyba przecenia rolę jaką odegrał zastęp elfów podczas bitwy pod Fornostem, kiedy pokonano Czarnoksiężnika. Decydujące było raczej przybycie wielkiego zastępu z Gondoru pod wodzą Eärnura, dzięki czemu podjęcie działań ofensywnych najwyraźniej w ogóle stało się możliwe:
Ale jeśli chodzi o liczby, oczywiście mamy tak mało danych, że to wszystko przypuszczenia – i jak napiałem w tekście, nie jestem szczególnie przywiązany do własnych.