W późniejszej fazie rozwoju legendarium Ardy – „mitologii dla Anglii” – Eriola w roli pośrednika zastąpił Ælfwine (æ czyta się tu jak samogłoskę we współczesnych angielskich ash czy cat, wykorzystując jedynie polskie głoski imię – w dużym przybliżeniu – brzmi „Alf-łine”). Podobnie jak przy opisie dziejów poprzedzającego go bohatera, warto jednak zacząć nie od jego własnej historii, lecz cofnąć się jeszcze wcześniej. W wersji z Eriolem Tol Eressëa jest tożsama z Wielką Brytanią, teraz jednak jest inaczej, są to dwa różne miejsca i co za tym idzie, zmienia się także historia elfów.
Przypominam ostrzeżenie z pierwszej części tego artykułu – w tekście pojawią się spoilery z Księgi Zaginionych Opowieści oraz The Notion Club Papers.
Ingwinowie
Podobnie jak uprzednio, elfowie z Kôru w Valinorze wyruszają do Śródziemia, by pomóc swoim krewniakom na kontynencie wyzwolić się spod jarzma sług Melka (Morgotha). Tam dochodzi do wojny elfów z ludźmi, po której ci pierwsi muszą się wycofać. Nie wracają jednak ani do Valinoru ani na Tol Eressëę (znajdującą się na morzu pomiędzy Valinorem a Śródziemiem-Europą, jednak w tej wersji znacznie dalej na zachód). Zatrzymują się w wysuniętej daleko na zachód krainie zamieszkanej przez jedyne plemię ludzi, które jest elfom przyjazne. Władcą tych obszarów jest Ing (Inguë). Jego imię przypomina imię Ingwëgo, króla Vanyarów w późniejszej mitologii, jednak jak zauważa Christopher Tolkien, muszą to być dwie osobne postaci, gdyż Ing jest śmiertelnym człowiekiem, nie elfem. Elfowie i ludzie żyją zgodnie w jego krainie przez długi czas, przez co zyskuje ona w mowie elfów nazwę Luthany (przyjaźń).
Z biegiem lat coraz więcej elfów odpływa jednak na zachód, na Tol Eressëę. Już po tym, jak większość odeszła, do Luthany przybija wielki żeglarz Eärendel (Eärendil), ścigany gniewem Ossëgo. Ing udziela mu schronienia, przez co spada na niego wrogość władcy mórz. Eärendel odpływa, wcześniej jednak daje Ingowi nieco napoju elfów, limpë, dzięki czemu król zyskuje długowieczność. Błogosławi także potomstwo Inga, przepowiadając, że staną się „największymi morskimi wędrowcami świata”. W sercu Inga budzi się tęsknota za elfami, więc buduje statek i odpływa na zachód, szukając Eressëi. Ossë nasyła na niego potężny sztorm, który zatapia jednostkę, tak że sam tylko Ing uchodzi z życiem. Morze wyrzuca go na brzeg daleko na wschodzie, gdzie zostaje „półboskim królem” Angalich, Eutich, Saksanich i Firisandich – czyli Anglów, Jutów, Sasów i Fryzów. W ten sposób „wyjaśnione” zostaje dlaczego ludy te nazywa się Ingvaeonami lub Ingwinami („Ingwine” – przyjaciel Inga). Tolkien znów tworzy połączenie pomiędzy swoim legendarium, a historią – a przynajmniej historią literatury. Christopher Tolkien zauważa, że „wyjaśnia” się również zagadkowa wzmianka w staroangielskim Wierszu runicznym:
„Ing wæs ærest mid Est-Denum / Gesewen secgum, oþ he siððan est / Ofer wæg gewat; wæn æfter ran”
“Pierwszymi ludźmi, którzy ujrzeli Inga byli Wschodni Duńczycy, aż odszedł na wschód ponad falami; jego łódź za nim podążała”.
Warto dodać, że istnieje również pojęcie języków ingwaeońskich. Tradycyjnie języki germańskie dzieli się na zachodnie (np. angielski i niemiecki), północne (np. islandzki i farerski) i wschodnie (np. gocki). Niektórzy wprowadzają dalszy podział w obrębie grupy zachodniej, a języki ingwaeońskie są jedną z trzech powstałych w ten sposób grup. Należą do nich staroangielski, starofryzyjski oraz starosaksoński, wraz z potomkami.
Wracając do Tolkienowskiego Inga, po jego odejściu elfowie, którzy jeszcze pozostali w Luthany zaczęli spoglądać na ludzi z obawą i lękając się najazdu z głębi kontynentu wykopali kanał pomiędzy Luthany a Wielkimi Krainami. W ten sposób Luthany stała się wyspą, w której bez trudu można teraz dostrzec Wielką Brytanię. Jej kawałek zostaje odłamany i staje się Irlandią. Wszystkie te wysiłki na niewiele się jednak zdały, gdyż ludzie doskonalili sztukę szkutniczą i ich statki były w stanie przepłynąć cieśninę. Luthany stała się celem siedmiu najazdów, a każdy kolejny lud był w stosunku do elfów nastawiony coraz bardziej wrogo. Z tego powodu coraz więcej elfów odpływało na zachód, by nigdy nie wrócić. Wreszcie na Luthany wylądowali Rumhothowie, ludzie z Rûm – Rzymu (wspomniany jest także Micelgeard, Konstantynopol).
Ing długo panował wśród Anglów, Sasów, Jutów i Fryzów, opowiadając im wiele o elfach i wydarzeniach zapomnianej przeszłości. Gdy był już w bardzo podeszłym wieku, odpłynął samotnie na zachód i wierzono, że odszedł do bogów. W ten sposób Tolkien „tłumaczy” pochodzenie rozpowszechnionego niegdyś nad Morzem Północnym zwyczaju grzebania zasłużonych osób na wybrzeżu (w ten sposób, w kopcu wzniesionym na cyplu, zostaje w poemacie pochowany Beowulf) lub na statkach bądź konstrukcjach z kamieni ułożonych w zarys okrętu. Przywodzi to na myśl także sposób, w jaki urządzony zostaje na początku Beowulfa pogrzeb legendarnego władcy Duńczyków Scylda Scefinga, który zostaje złożony na statku wypuszczonym następnie w morze.
W końcu to lud Inga, Ingwaiwarowie, przeprawiają się na Luthany i podbijają znaczną jej część, która później stanie się Anglią. Widzimy tutaj jak Tolkien wplótł do swojej mitologii migrację Anglosasów.
Mijają wieki, powstają królestwa Anglosaskiej Heptarchii – Northumbria, Mercja i Anglia Wschodnia (tradycyjnie uznawane za królestwa Anglów), Kent (królestwo Jutów, założone jakoby przez Hengesta) oraz Wessex, Essex i Sussex (królestwa Sasów). Zaczynają się najazdy wikingów, zwanych w Księdze Zaginionych Opowieści Forodwaithami. To właśnie na ten okres przypada życie postaci, która miała zastąpił Eriola w roli „łącznika” – Ælfwine. Christopher Tolkien pisze, że istnieją trzy wersje poświęconej mu opowieści, która nosi tytuł Ælfwine z Anglii. „Ælfwine A” to krótki szkic, podczas gdy „Ælfwine I” i „Ælfwine II” to dłuższe teksty prozą, ten drugi – przytoczony w KZO – jest pełniejszy i liczy sobie kilkanaście stron.
Ælfwine i wikingowie
Ojcem Ælfwine był pieśniarz imieniem Déor, jego matka nosiła imię Éadgifu. Bohater został sierotą, gdy pod miasto w którym mieszkał podeszła armia wikingów. Rozpoczęło się oblężenie, podczas którego matka zmarła z głodu, a ojciec „padł na murach, śpiewając pieśń dawnych wojowników, by ludziom dodać odwagi”. Poległ również Óswin, władca miasta, które w końcu upadło i zostało splądrowane. Ælfwine dostał się do niewoli i przez wiele lat służył Forodwaithom. Gdy był już dorosły, zdołał zbiec i udał się na zachodnie wybrzeże, gdzie zamieszkał wśród rybaków. Obudziła się w nim tęsknota za morzem i został żeglarzem. Wykazywał się taką odwagą, że wyprawiał się dalej niż ktokolwiek inny, towarzyszył mu jedynie przyjaciel Ælfheah, który również był sierotą. Nasz bohater postanowił odnaleźć położone na zachodzie legendarne wyspy, o których słyszał opowieści. W tym celu zbudował statek i zebrał siedmiu śmiałków. W czasie niebezpiecznego rejsu Ælfwine zostaje zmyty z pokładu i morze wyrzuca go na niewielkiej skalistej wysepce. Jest przekonany, że jego towarzysze poszli na dno. Obchodząc wyspę, widzi liczne wraki okrętów. W wywróconym kadłubie jednego z nich mieszka tajemniczy starzec, który przedstawia się jako Człowiek Morza. Mężczyzna opowiada Ælfwine o ziemiach położonych dalej na zachód – w tym Tol Eressëi i Valinorze – oraz wyjaśnia, że znajdują się na jednej z Wysp Niegościnnych, które utworzyli Valarowie, by uniemożliwić niepowołanym dotarcie na Pradawny Zachód.
Po pewnym czasie Ælfwine zauważa, że kolejny sztorm przywiał kolejny okręt, utknął on jednak na mieliźnie daleko od brzegu. Człowiek Morza bez trudu tam dopływa i uwalnia statek bohater jest zdumiony jego nadludzką siłą. Okazuje się, że jest to jednostka wikingów, a załoga zmarła z głodu, braku wody i wycieńczenia. Wśród nich Ælfwine rozpoznaje wodza Orma, który był kiedyś jego panem. Człowiek Morza stwierdza, że Forodwaithowie (wikingowie) to dzielni ludzie, którzy bez lęku wyprawiają się bardzo daleko. Wspólnie z Ælfwine wsiadają na statek i opuszczają wyspę.
Kierują się ku położonej daleko na zachód i na północ wyspy Eneadur, które mieszkańcami są Ythlingowie (Dzieci Fal, w staroangielskim ȳþ to fala). Jak zauważa polski tłumacz KZO, prawdopodobnie chodzi tu o Islandię. Wyspiarze traktują Człowieka Morza z głębokim szacunkiem i na jego polecenie ścinają drzewa w świętym gaju Ulma, Władcy Mórz. Z tego drewna budują nowy statek dla Ælfwine. Okazuje się, że siedmiu jego towarzyszy rozbiło się na wyspie Ythlingów i wszyscy przeżyli. Do załogi bohatera dołącza także jeden z miejscowych, Bior¹. Gdy mają wypłynąć, Człowiek Morza błogosławi ich statek, po czym wchodzi na wysoki klif i skacze z niego do morza, znikając wśród fal. Ælfwine jest przekonany, że starzec zginął, jednak Ythlingowie wydają się raczej rozbawieni. Nie chcą jednak powiedzieć żeglarzowi, kim tak naprawdę była ta zagadkowa osoba. Bez trudu można się domyślić, że był nim sam Ulmo, Pan Wód, jeden z Valarów.
¹ Zastanawiam się, czy skoro Bior był Islandczykiem, jego prawdziwe imię mogło brzmieć Björn (Biornus to forma zlatynizowana, staroangielska brzmiałaby Beorn). W połączeniu z tym, że postać ta jest opisana jako wielki żeglarz, przywodzi mi to na myśl Gunnbjörna Ulfssona, który miał być pierwszym Europejczykiem, który ujrzał Grenlandię. Żył on w tym samym okresie, kiedy prawdopodobnie rozgrywa się opowieść o Ælfwine. Utożsamienie go z Biorem byłoby interesującym rozwiązaniem, choć nie wiem, czy Tolkien w ogóle chciał stworzyć takie powiązanie pomiędzy historią a tą opowieścią. Co ciekawe, w jednym z zamieszczonych w KZO krótkich szkiców pojawia się wzmianka o tym, że Grenlandię podczas swoich podróży odwiedził Eärendel.
Ælfwine i jego kompani długo pływają po morzach, bezskutecznie szukając Tol Eressëi. Gdy po wielu trudach i niebezpieczeństwach zamierzają już zawrócić, dostrzegają w oddali światła przystani na upragnionej wyspie. Nagle wszystko spowija mgła i marynarze nie są zgodni, czy to co widzieli, byli tylko iluzją. Wiatr odpycha statek na wschód, a Ælfwine rzuca się do wody. Tekst Ælfwine z Anglii nie mówi nic o jego dalszych losach, dalszy przebieg wypadków znany jest jednak skądinąd. Bohater budzi się na plaży na Samotnej Wyspie, gdzie spotyka elfów. Okazuje się, że znają oni język staroangielski – a dokładniej mowę Ælfreda z Wessexu (Alfreda Wielkiego) – gdyż niektórzy z nich niegdyś mieszkali w Luthany. Być może oznacza to, że znali oni zachodniosaski, jeden z czterech dialektów tego języka (pozostałe to: mercjański, kentyjski i northumbryjski). Podczas pobytu na Tol Eressëi Ælfwine słucha opowieści o Dawnych Dniach oraz rozmawia także z mędrcami takimi jak Pengoloð, po czym zapisuje czego się dowiedział. W Historii Śródziemia znajduje się kilka tekstów Tolkiena w języku staroangielskim, których autorstwo przypisane jest właśnie Ælfwine. Najwyraźniej później bohater miał wrócić do ojczyzny, lub w jakiś sposób przekazać tam swoje księgi. Zapiski te zapewne później „odnalazłby” i przełożył J.R.R. Tolkien, profesor anglosaskiego w Oksfordzie.
Ælfwine i Alwin
Inna wersja historii Ælfwine znajduje się w późniejszym tekście Tolkiena, nieukończonej powieści The Notion Club Papers. Fikcyjny oksfordzki urzędnik Howard Green natrafia tam przypadkiem na zapiski ze spotkań pewnego klubu dyskusyjnego. Jednym z jego członków był Alwin Arundel Lowdham, filolog specjalizujący się w staroangielskim i islandzkim. Jego ojciec, Edwin, zaginął w roku 1974, gdy wybrał się w rejs po Atlantyku na pokładzie statku Éarendel. Alwin Lowdham miał sny, w których przenosił się w przeszłość – w jednym z nich był człowiekiem o imieniu Ælfwine, żyjącym za czasów króla Éadwearda (Edwarda Starszego, syna Alfreda, który panował w latach 899 – 924). Ælfwine jest tu synem Éadwine, syna Óswine. Tenże Éadwine wypłynął w morze i słuch po nim zaginął. Jego statek nazywał się Éarendel. Sam Ælfwine podczas najazdu wikingów w roku 915 zdołał zdobyć jeden z ich statków. Postanowił, że razem z przyjaciółmi o imionach Geraint, Ceola i Tréowine wypłynie na zachód w poszukiwaniu krainy, gdzie miał niegdyś odpłynąć legendarny król Snop (King Sheave, najwyraźniej związany jakoś ze Scyldem Scefingiem z Beowulfa). Wpływają na Prostą Drogę, łączącą ziemie dostępne dla ludzi z Valinorem, który po zatopieniu Númenoru został odłączony od Śmiertelnych Krain. Ælfwine dociera na Tol Eressëę, słucha opowieści i spisuje w staroangielskim.
W powieści pojawia się wątek powtarzających się losów trzech postaci – ojca, syna i wnuka – o imionach, które znaczą kolejno: „przyjaciel bogów”, „przyjaciel szczęśliwości” i „przyjaciel elfów”. W ten wzór wpisują się Oswin, Edwin i Alwin Lowdhamowie, podobnie jak anglosascy Óswine, Éadwine i Ælfwine. Okazuje się, że wszyscy oni są potomkami trzech postaci z Drugiej Ery – Valandila, Amandila i Elendila. Amandil zaginął na zachodnie, próbując dopłynąć do Valinoru i ostrzec przed najazdem Númenorejczyków, którzy uwierzyli w nauki Saurona. Elendil zaś zdołał uciec z ginącego Númenoru i dotrzeć do Śródziemia, gdzie został pierwszym królem Arnoru, podczas gdy jego synowie Isildur i Anarión władali w Gondorze. W sennych wizjach Alwin Arundel Lowdham miał ujrzeć właśnie zagładę Númenoru.
Postać Ælfwine nie pojawia się w opublikowanym Silmarillionie, jednak najwyraźniej J.R.R. Tolkien nigdy jej nie porzucił. Jest wzmiankowany nie tylko we wczesnych tekstach z okresu Księgi Zaginionych Opowieści, lecz również w takich, które pisane były niedługo przed wydaniem Władcy Pierścieni, lub nawet później. Wspomnieć można choćby poświęcony językom tekst Dangweth Pengoloð, który przedstawiony jest jako wyjaśnienie, którego udzielił mędrzec Pengoloð w odpowiedzi na pytanie Ælfwine. Jednak redagując opowieści wchodzące w skład Silmarillionu, Christopher Tolkien, nie wiedząc, czy ostatecznie jego ojciec zdecydowałby się Ælfwine zachować czy wyciąć, postanowił pominąć w książce wszelkie wzmianki o anglosaskim słuchaczu elfickich przekazów. W ten sposób historia tego, który poznał i spisał Zaginione Opowieści elfów sama stała się zaginioną opowieścią…
***
Wszystkie cytaty z Księgi Zaginionych Opowieści podane zostały za przekładem Radosława Kota.
Ciekawy artykuł Bluetigerze, twoja erudycja w tym wieku wciąż zaskakuje. Czy planujesz fabularyzować swoje przyszłe artykuły? Pamiętam, że artykuł o Eneidzie Aenara zrobił na mnie ogromne wrażenie i trochę ułatwiał odbiór twoich tekstów (co nie znaczy, że są niezrozumiałe lub trudne, po prostu ten zabieg pozwala się lepiej wczuć w postać którą opisujesz lub ułatwia zrozumienie kontekstu danej sytuacji). Zachęcam do jak najczęstszego korzystania z tego chwytu, ponieważ twoje pióro jest lekkie i widać, że masz talent do pisania. Kto jest za?
Bardzo dziękuję i cieszę się, że tekst się podobał 😉
Nie czuję się erudytą, może po prostu mam nieco większą niż przeciętna wiedzę na kilka tematów z bardzo wąskiej dziedziny, ale im dalej się w to zagłębiam, tym lepiej dostrzegam, jak wiele jeszcze przede mną. Dlatego po moimi tekstami zawsze jest to zastrzeżenie, że nie jestem ekspertem. Co najwyżej popularyzatorem na niewielką skalę, który ma nadzieję, że nie opowiada czytelnikom głupot i że zachęci kogoś do własnych poszukiwań, najlepiej u prawdziwych znawców 🙂
A jeśli chodzi o fabularyzację tekstów, to nie wykluczam, że wykorzystam taką technikę, jeśli tylko temat będzie na to pozwalał. Prawdę mówiąc, prawie zupełnie zapomniałem, że tak zacząłem „Eneidę Aenara”, a teraz kiedy zwróciłeś mi na to uwagę, od razu przyszło mi na myśli kilka pomysłów z tym związanych. Ale zobaczę, co z tego wyjdzie.
Gdy myślę teraz o „Eneidzie Aenara”, nie jestem jakoś szczególnie zadowolony z tej serii. Na pewno odcinki są zbyt długie, jest też zbyt wiele dygresji – szczególnie w pierwszym. Na przykład dłuższy fragment o cesarzu-samozwańcu Aurionie równie dobrze mógłbym rozwinąć w osobną krótką teorię, z „Eneidą” cała ta sprawa nie ma większego związku. Później też jest kilka chaotycznych momentów. Mam wrażenie, że w tamtych tekstach, podobnie jak w odcinkach „Tańca z Mitami” (szczególnie tych początkowych, z okresu wrzesień-listopad 2019) jest zbyt dużo wtrąceń na temat języków i etymologii, przez co może się wydawać, że wszystkie te teorie są niezmiernie zawikłane i karkołomne. Lepiej by było, gdyby tego typu „ciekawostki” wyciąć albo przynajmniej wyraźnie oddzielić od głównego toku myśli.
https://www.facebook.com/thelordoftheringsmovies/photos/a.1521663431410438/2677167629193340/?type=3&theater
Taka ciekawostka 😀 Pierwszy raz w życiu zdałem sobie sprawę, że Aragorn i Arwena to krewni 😀
A ich ostatni wspólni przodkowie – Earendil i Elwinga – urodzeni ponad 6500 lat wcześniej nadal wtedy żyli…