KsiążkiSeriale

Pytania do maesterów #2

W pocie czoła rozprawiamy się z następną porcją pytań. Tak naprawdę to wcale nie jest trudno, bo pytanka są ciekawe. I bardzo przepraszam za opóźnienie, ale pewnie śledzący losy wydawnictwa Bauer domyślają się co mnie dziś rano zatrzymało – DaeL


Tańcowała Igła z nitką…

Kilka dni temu zaczęłam czytać sagę od początku i tak jak wcześniej nawet nie zwróciłam na to uwagi to w rozdziale Aryi, pada z ust Jona następujące zdanie: “Będziesz szyła przez całą zimę. Kiedy nadejdą wiosenne roztopy, znajdą twoje ciało z igłą w zamarzniętej dłoni” po czym mamy zdanie “Żart Jona nie wydał jej się śmieszny.” Ja wiem, że to tylko jedno zdanie, ale mam nieodparte wrażenie, że własnie taki koniec może ją czekać. W końcu Martin w wywiadach mówił, że do końca sagi nie zabije Aryi ze względu na żonę, ale nikt nie powiedział, że nie umrze na sam koniec w Śnie o wiośnie. A jak wiemy… nadchodzi zima. Miecz bohaterki natomiast to Igła.
I tu pada moje pytanie: Jak się do tego odniesiecie? Jaką macie wizję/spekulację w tym temacie? Czy jest to prawdopodobne, czy nie ma co przywiązywać uwagi do jednego zdania? – Amelie

D: Do niedawna byłem święcie przekonany, że to właśnie forshadowing śmierci Aryi. Po finale Gry o Tron oraz wydaniu Ognia i Krwi zaczynam mieć wątpliwości. Ta wyprawa na Zachód wzięła się w serialu znikąd, ale bardzo dobrze współgra z historią Elissy Farman, postaci, która jest uderzająco podobna do Aryi. A Martin lubi się bawić w takie przewijanie się przez historię podobnych wątków.. 

BT: Możliwe, że pierwotnie miał to być foreshadowing, ale potem GRRM zmienił plan. W końcu jak sam przyznaje, jego strategia w pisaniu to technika “ogrodnika”, więc może zostawiać sobie takie furtki, dopiero potem wybierając, które otworzy, a które pozostaną zamknięte. Tak jak powiedział DaeL, serialowy los Aryi zdaje się nawiązywać do wyprawy Elissy Farman w takim stopniu, że chyba nie może to być przypadek. Zresztą, cały wątek takiego rejsu bardzo pasuje do “słodko-gorzkiego” zakończenia w stylu tolkienowskim. Jest coś kuszącego w wysłaniu na “Prawdziwy Zachód” – czyli do “Valinoru”, krainy Valarów – postaci, która służyła kultowi, którego kredo brzmi “Valar morghulis, Valar dohaeris”. 

Czyngis-Drogo

Co sądzicie o możliwościach bojowych dothraków i czy nie są one przesadzone? Jeśli dobrze kojarzę,(poprawcie mnie jeśli się mylę) ich siła polega głównie na lekkiej kawalerii, a w książkach są opisy ich walk w których wygrywają z ciężką konnicą. Martin inspirował się przy ich tworzeniu plemionami indiańskimi oraz (tutaj po raz kolejny moje przypuszczenia) mongolskimi hordami, ale ich taktyka wojenna polegała na zupełnie innych działaniach. U mongołów olbrzymie znaczenie mieli konni łucznicy, w zasadzie ich strategia polegała na unikaniu bezpośredniego starcia i wymęczenia przeciwników. Indianie stosowali bardziej partyzanckie sposoby walki. Z czego wynika siła dothraków i czy jest ona wynikiem ignorancji Martina, czy może jest to metafora brutalnej siły? – Donmordon

D: To jeden z tematów, o których będziemy rozmawiać rozważając problemy z martinowskim przedstawieniem wojny. Ale w największym skrócie – historycznie potęga Mongołów wynikała z kilku czynników. Lekka jazda z łukami o której wspominasz to jeden z tych czynników (choć warto nadmienić, że Mongołowie mieli też ciężką jazdę uderzeniową). Ale przede wszystkim Mongołowie triumfowali dzięki fantastycznemu wywiadowi i kontrwywiadowi, niewiarygodnej logistyce która pozwalała im prowadzić armie 10 razy większe od europejskich oraz zdolności przeprowadzania manewrów na wielką skalę (bo wszyscy byli wojownikami walczącymi w siodle, podczas gdy w Europie wytrenowani rycerze i zbrojni stanowili 10-20% wielkich armii). Na dodatek byli świetni w obleganiu twierdz. W przypadku Dothraków na pewno widzimy tę logistykę, liczebność i manewry. Z wywiadem i kontrwywiadem jest trochę gorzej. O oblężeniach można zapomnieć, tu Dothrakowie nie mają wielkich dokonań. Ponadto pod względem technologicznym Westeros przypomina raczej późne, niż pełne średniowiecze. Więc rycerze noszą zbroje płytowe, a nie kolczugi czy zbroje przejściowe jak to było w XIII wieku. To czynnik o mniejszym znaczeniu, wziąwszy pod uwagę, że rycerze to stanowią niewielką część armii, ale wciąż to drobny kamyczek na niekorzyść stepowych jeźdźców. Innymi słowy, książkowi Dothrakowie sprawiliby lordom Westeros ogromny problem, ale na pewno nie byliby zagrożeniem takim jak Mongołowie.

Mongołowie, wbrew obiegowym opiniom, korzystali też z ciężkiej jazdy uderzeniowej.

BT: Dlatego Dothrakowie idealnie nadawali się do odegrania roli, jaką prawdopodobnie wyznaczono im w pierwotnym planie Illyria. Viserys miał poprowadzić ich przeciwko Westeros i zapewne w chaosie, który wcześniej wywołali spiskowcy, khalasar Droga byłby w stanie wyrządzić znacznie szkody, prowadząc wojnę podjazdową. Podejrzewam, że w walnej bitwie Dothrakowie nie mieliby szans, gdyby stanęła przeciwko nim zjednoczona armia np. Reach i Krain Burzy, prowadzona przez namiestnika południa. Ale oczywiście Illyrio i Varys czekali na taki moment, kiedy tej jedności nie będzie – sądzę, że właśnie dlatego Varys nie wydał Littlefingera, to doskonały czynnik chaosogenny, a po wszystkim można zrzucić winę za katastrofalny stan królestwa na “złych doradców” i intrygantów w rodzaju Baelisha. Wyobraźmy sobie, że Dothrakowie lądują gdzieś w Krainach Burzy albo Krainach Korony i zaczynają plądrować okolicę. Miejscowi lordowie nie są w stanie sami sobie poradzić, a większych sił nie da się zebrać, bo rycerze i zbrojni są albo daleko na wojnie, albo już polegli w bitwach Wojny Siedmiu Królów. Po Westeros rozchodzą się wieści o synu Szalonego Króla, który powrócił by się zemścić. I wtedy pojawia się wybawca – cudownie ocalały syn wspaniałego księcia Rhaegara, Aegon VI, który prowadzi zastępy szlachetnych wojowników Złotej Kompanii, by uratować królestwo, którego jest prawowitym dziedzicem. Tak chyba miało to wyglądać w pierwotnym planie Illyria, więc Dothrakowie musieli być zagrożeniem na tyle dużym, żeby podzielone Westeros nie było w stanie sobie z nimi poradzić, ale Złota Kompania by sobie z nimi poradziła. Illyrio i Varys mieli zamiar rozegrać obie strony, najpierw stwarzając problem, a potem oferując na złotej tacy rozwiązanie. Nawiasem mówiąc, to jest dokładnie plan Dartha Sidiousa w trylogii prequeli. 

Krótko mówiąc, GRRM musiał przedstawić Dothraków w taki sposób, żeby jednocześnie wydawali się straszliwym zagrożeniem, ale żeby jednocześnie istniały wskazówki, że zdyscyplinowana i dobrze wyszkolona armia da sobie z nimi radę nawet w obliczu kilkukrotnej przewagi liczebnej. Stąd z jednej strony mamy niesamowite podboje khalasarów podczas Stulecia Krwi, a z drugiej strony z całą pewnością nie są oni Mongołami, i armia z prawdziwego zdarzenia się z nimi upora (stąd opis oblężenia Qohoru i zwycięstwo Nieskalanych). Oczywiście wadą tej sytuacji jest właśnie to, co zauważył Donmordon, potęga Dothraków wydaje się przesadzona. Szczególnie przy opisie upadku Sarnoru, gdzie Dothrakowie wielokrotnie zwyciężają ogromne siły w walnych bitwach. Chociaż i tam pojawiają się różne podstępy, więc może trzeba tu po prostu zawiesić niewiarę i pomimo wątpliwości uwierzyć GRRM-owi na słowo.

Kulturowe tabu

Czy skoro Robert zabił Rhaegara, możemy go uważać za zabójcę krewnych? – Val

D: Jeśli Robb jest zabójcą krewnych, to Robert tym bardziej. Ale przypuszczam, że na południu, ze względu na uwarunkowania kulturowe, liczą się tylko najbliższe relacje rodzinne. Przynajmniej w oczach ludzi.

BT: Myślę, że gdy Robb skazuje Rickarda Karstarka pojawiają się głosy, że jest zabójcą krewnych głównie dlatego, że Karstarkowie tak silnie podkreślają więź ze Starkami. A tak naprawdę te dwie gałęzi oddzieliły się tak dawno temu, że można podejrzewać, że taki Robb jest bliżej spokrewniony z Wymanem Manderlym albo Clayem Cerwynem. Ostatnie małżeństwo pomiędzy Starkiem i Karstarkówną miało miejsce na ponad sto lat przed Wojną Pięciu Królów, a Robb nawet nie pochodzi z tej linii. Prawda jest taka, że w Westeros w zasadzie cała szlachta jest ze sobą spokrewniona, a już na pewno wśród czołowych rodów tego samego regionu każdy lord jest w którymś tam stopniu kuzynem dowolnego innego lorda (oczywiście pomijając przypadki nowo kreowanych lordów, jak np. Davos Seaworth). Gdyby Roberta uznać za zabójcę krewnych, to to samo musielibyśmy powiedzieć o praktycznie każdym uczestniku np. Wojny Dwóch Róż. 

Robb zabija lord Rickarda Karstarka.

Trafiłem na “So Spake Martin” z 2001 roku, w którym GRRM-a zapytano o to, czy tabu zabójstwa krewnych ogranicza się tylko do sytuacji, w których ktoś zabija krewnego własnoręcznie, czy chodzi tu o przyczynienie się do zgonu w jakikolwiek sposób. Jako przykład pojawia się scenariusz, w którym armia Renly’ego pokonuje Stannisa, który ginie z ręki Lorasa Tyrella. Czy Renly byłby nazwany zabójcą krewnych? GRRM odpowiedział, że niektórzy mogliby tak powiedzieć, ale byłoby to naciągane. Istnieją różne stopnie zabójstwa krewnych, i oczywiście o ile ktoś weźmie udział w bitwie, w której po przeciwnej stronie zginie jego brat, wielu nie będzie tego pochwalać. Ale zabicie go własnoręcznie byłoby uznane za coś znacznie gorszego. GRRM wyjaśnia też, że innym czynnikiem jest to, czy taki Renly dałby rozkazy odnośnie Stannisa – czy kazał Lorasowi go zabić albo obiecał, że nagrodzi tego, kto to zrobi? Czy może wydał polecenie, żeby Stannisa wziąć żywcem? Jeszcze innym czynnikiem jest według George’a stopień pokrewieństwa. Najgorsze jest zabójstwo rodzica, potem rodzeństwa – ale oba te czyny są uznawane za znacznie gorsze od uśmiercenia dalekiego kuzyna. GRRM stwierdza też, że lord Karstark naciągał cały ten koncept zabójstwa krewnych po to, żeby ocalić głowę. 

Przebiegły Roose

Czy Roose Bolton rozpoznał Aryę w Harrenhall? – Val

D: Nie sądzę. Na pewno w ich rozmowach pojawiają się wątki, które można odczytać jak podpytywanie, ale gdyby coś podejrzewał, to nie dałby jej takiej swobody i trzymał ją w zamknięciu albo pod obserwacją. Nawet zakładając że nie ucieknie, raczej nie ryzykowałby, że wpadłaby w jakieś kłopoty. Arya Stark to przecież niesamowita karta przetargowa.

BT: Nawet jeśli Roose domyślił się, że Arya nie jest tym, za kogo się podaje, raczej przez myśl by mu nie przyszło, że to młodsza córka Eddarda Starka. Nie przypominam sobie zresztą, żeby gdziekolwiek było powiedziane, że Roose kiedyś wcześniej widział Aryę. Teoretycznie Arya ma jakiś “wygląd Starków”, ale raczej nie są to cechy aż tak szczególne, żeby lord Bolton rozpoznał przebraną dziewczynkę, której prawdopodobnie nawet nie znał.

Kim byłła Wylla?

Czy Wylla rzeczywiście istniała? Kim była? – Val

D: Jasne. Ned Dayne o niej mówi. Była dornijską mamką.

BT: Skoro o Wylli mowa, podzielę się czymś, co niedawno zauważyłem – Willa to żeński odpowiednik imienia William/Wilhelm, którego niderlandzkim wariantem jest Willem. Nie wiem, czy GRRM chciał tu przekazać jakieś wskazówki, ani czy mamy tu do czynienia z symboliką – w każdym razie można stwierdzić, że osoba, która zajmowała się małym Jonem nosiła to samo imię, co rycerz, który opiekował się Daenerys po śmierci matki – ser Willem Darry.

Serial > książki

Czy jest coś, co podoba Wam się bardziej w serialu niż w książkach? – Nieznajomy

D: Księżycowe drzwi. Śmierć Rodrika Cassela z ręki Theona. Może wiek postaci… ale to zależy od tego o kim konkretnie mówimy.

Księżycowe Drzwi w serialu.

BT: Też wiek, w każdym razie nawet gdy czytałem książki wyobrażałem sobie zwłaszcza Starków w mniej więcej takim wieku jak w serialu. Chociaż może Jona widziałem młodszego niż jego serialowy odpowiednik, wyglądał na może jakieś 17 lat w “Grze”. Ale za to Robba wyobrażam sobie nadal jako obdarzonego włosami Tullych. Książkowych Neda i Catelyn też widzę znacznie młodszych niż w serialu. A jeśli chodzi o to, co w serialu podobało mi się bardziej – hmm… chyba mało które pomysły scenarzystów przebijają to, co opisał nam GRRM. Ale jest wiele scen, których nie było w książkach, a które bardzo mi się podobają. Zazwyczaj można sobie wyobrazić, że zdarzyły się też w książkach, ale po prostu ich nie widzieliśmy, gdyż pod ręką nie było żadnego POV-a. Taka jest na przykład świetna scena z Cersei i Tommenem kończąca odcinek o bitwie nad Czarnym Nurtem (wiem, w książkach Tommen jest wtedy w Rosby, a Cersei też planuje samobójstwo w razie przegranej, ale z ręki Ilyna Payne’a). Albo rozmowa łowiącego ryby Tywina z Pycelle’em, znajdująca się w wyciętych scenach. W książkach nie widzimy też przybycia królewskiego orszaku do Winterfell, od razu przechodzimy do sceny uczty. W serialu rozwiązanie ze wspinającym się Branem i wymykającą się z zamku Aryą bardzo mi się podoba. Motyw muzyczny z przybycia Roberta też na długo wpadł mi w ucho, a w ósmym sezonie dostaliśmy nawiązujące do niego również doskonałe “Arrival at Winterfell”. A skoro o muzyce mowa… Oczywiście w serialu daje ona bardzo wiele, w książkach z oczywistych względów jest to niewykonalne.. Ale GRRM mógłby zawrzeć więcej pieśni, które choć trochę oddałyby ten efekt. U Tolkiena sprawdza się to świetnie…

Pajęczaki

Pająki! Gdzie się podziały te wielkie pająki z legend??? – Aria

BT: Może zobaczymy je, gdy zacznie się nowa Długa Noc i Inni ruszą na podbój już zupełnie otwarcie. Tak przy okazji, wzmianki o ogromnych pająkach podczas Długiej Nocy to prawdopodobnie nawiązanie do “Silmarillionu”, gdzie Długą Noc Valinoru (również ang. Long Night) wywołują upadły Valar Melkor i monstrualna pajęczyca Ungolianta, matka Szeloby.

D: A gdzie się mogą schować pająki? Pewnie za szafą! A swoją drogą, to grałem kiedyś w Dead Space (horror science-fiction) i uderzyła mnie taka refleksja, że może te całe pająki to po prostu powyginane, zdeformowane, chodząc na czworaka ciała ożywionych trupów? Właśnie takie jak necromorphy z tej gry. To by dopiero wyglądało upiornie.

Okazuje się, że nie jestem jedynym, który na to wpadł. To grafika Tomasza Kwiatkowskiego.

BT: Rzeczywiście, możliwe, że te pająki to po prostu upiory. W wizji Jona, w której samotnie broni szczytu Muru odziany w zbroję z czarnego lodu i z płonącym mieczem w dłoni pojawia się wzmianka o nieprzyjaciołach, którzy wspinali się po Murze jak pająki. Przypomina mi się też scena z ostatniego rozdziału Daenerys przygląda się mrówkom wspinającym się na murek i myśli sobie, że z ich punktu widzenia przeszkoda musi być równie wielka jak Mur w Westeros. Możliwe, że pajęczaki i owady symbolizują u GRRM-a Innych albo upiory. Może chodzi tu o koncepcję “hive mind”, czyli “zbiorowego umysłu”. Gdy myślę o lodowych pająkach, przypomina mi się też Varys, “blady” Pająk. I ród Borrellów ze Słodkiej Siostry, który ma w herbie białego “pająko-kraba” (ang. white spider-crab). Pająki mają osiem nóg, więc nie mogę się pozbyć myśli, że dla obeznanego z mitologią nordyjską GRRM-a mają jakiś związek ze Sleipnirem, ośmionogim rumakiem Odyna, którego innym wierzchowcem jest pierwowzór czardrzew, Yggdrasil – koń Ygga (jedno z licznych imion Odyna). Sleipnir jest też związany z mitem o budowie potężnego muru wokół Asgardu…

Testament Robba 

W tekście dotyczącym legitymizacji Jona Snow wspominałeś o tym, jakie konsekwencje będzię miało pismo Robba. Mógłbyś to jakoś rozwinąć? (bo chyba będzie ciekawa dynamika między Jonem, Branem a Rickonem/Wymanem Manderlym – a jeśli Stannisa lordowie z Północy nie zabiją od razu, to ten też się wtrąci). – Vermithor

D: Myślę, że na etapie zakończenia Tańca ze smokami treść aktu legitymizacji Jona jest już wśród lordów Północy dość dobrze znana. Co oczywiście może doprowadzić do całego szeregu zdrad, podzielonych lojalności i konfliktów – ze Stannisem, pomiędzy rodzeństwem Starków, etc… Choć wiele zależy od tego jak szybko Jon dla nas wróci. Bo niewykluczone, że przekima sobie np. konflikt Stannisa z Rickonem. Ale sens tamtego mojego stwierdzenia był taki, że uważam, iż o legitymizacji wiedzą już na Północy i to na pewno wywoła wśród nich podział.

BT: Za sprawą testamentu Robba może powstać tak ciekawy konflikt, że GRRM-owi pewnie trudno przyszłoby go nie opisać. Kto w takim sporze ma rację? Jon, którego Robb wyznaczył swoim dziedzicem? Rickon, jako najstarszy (tak przynajmniej sądzą ci, którzy nie wiedzą o losie Brana) żyjący męski potomek Eddarda Starka z prawego łoża? Czy wola zmarłego króla ma zostać wykonana, nawet jeśli okaże się, że informacje jakimi dysponował były nieprawdziwe, że Rickon żyje? Oczywiście Wyman Manderly powie, że w takiej sytuacji testament jest nieważny. Ale inni lordowie mogą stwierdzić, że w czasie wojny i zamętu lepszy starszy i doświadczony Jon niż mały Rickon. To trochę tak jak z rodem królów Wesseksu w IX wieku, kiedy po śmierci Æthelreda na tronie zasiadł jego brat Ælfrēd (później zwany Alfredem Wielkim), chociaż zmarły monarcha zostawił po sobie dwóch synów, Æthelhelma i Æthelwolda. Jednak byli oni małymi dziećmi, a kraj potrzebował silnego władcy, który mógł się opierać Duńczykom. 

Poza tym nie jest sekretem, że gdyby na tronie w Winterfell zasiadł Rickon, największym wygranym byłby Manderly, co może się innym rodom nie podobać. Jest też kwestia tego, czy Robb ma władzę zwolnić kogoś z przysięgi wobec Nocnej Straży (Cersei sugeruje, że król ma taką władzę, gdyż obiecuje ułaskawienie jednemu z Kettleblacków). W PLIO mieliśmy już konflikty między rodzeństwem ale tutaj sytuacja byłaby inna – wcześniej bracia lub brat i siostra w takich przypadkach już wcześniej za sobą nie przepadali, a z Jonem i Rickonem jest zupełnie inaczej, więc wojna domowa Starków byłaby jeszcze bardziej tragiczna.Ciekawym rozwojem wypadków byłoby także to, że wieści o pochodzeniu od Rhaegara (o ile R+L = J to prawda w książkach) spowodują, że Jon straci prawa do korony Północy. Takie odwrócenie motywu ukrytego króla. 

Pieśń Lodu i Ognia

Czym jest tytułowa “Pieśń Lodu i Ognia”, co może ona oznaczać? – Chochoł

BT: George R.R. Martin powiedział kiedyś, że zdecydował się na taki tytuł między innymi ze względu na wiersz Roberta Frosta “Ogień i Lód”:

Jedni mówią, że świat zniszczy ogień.
Inni, że lód.
Iż poznałem pożądania srogie,
Jestem z tymi, którzy mówią: ogień
Gdyby świat zaś dwakroć ginąć mógł,
Myślę, że wiem o nienawiści
Dość, by rzec: równie dobry lód
Jest, by niszczyć,
I jest go w bród.
(przeł. Ludmiła Marjańska)

Z jednej strony mamy magię ognia, reprezentowaną przez smoki, wyznawców R’hllora i Valyrian. Z drugie strony stoi magia lodu, której przedstawicielami są Inni. Myślę, że GRRM-owi chodzi tu o równowagę, w której powinny znajdować się te siły, a która oczywiście jest zaburzona. Nadchodzi Długa Noc, ale równie katastrofalny byłby Długi Dzień. W samych książkach są dwie sceny, w których ten motyw jest najbardziej widoczny.

Jedna znajduje się w rozdziale “Bran II” w “Nawałnicy mieczy”. Bran rozmawia tutaj z Meerą:

– Nienawidzę tych głupich gór, książę Branie.
– Wczoraj mówiłaś, że je kochasz.
– Kocham, kocham. Pan ojciec opowiadał mi o górach, ale wtedy jeszcze żadnej nie widziałam. Kocham je bardziej, niż to można wyrazić słowami.
Bran spojrzał na nią z ukosa.
– Ale przed chwilą mówiłaś, że ich nienawidzisz.
– Czemu to miałoby się wykluczać?
Wyciągnęła rękę, chcąc uszczypnąć go w nos.
– Dlatego, że to co innego – nie ustępował. – Jak noc i dzień albo lód i ogień.
– Jeśli lód może parzyć – oznajmił Jojen swym pełnym namaszczenia głosem – to miłość i nienawiść mogą zawrzeć małżeństwo. Góry czy bagna, co za różnica. Ziemia jest jedna.
– Jedna – zgodziła się jego siostra – ale za to bardzo pomarszczona.

W oryginale jest to chyba jeszcze bardziej wyraźne: “If ice can burn,” said Jojen in his solemn voice, “the love and hate can mate. Mountain or marsh, it makes no matter. The land is one.” “One,” his sister agreed, “but over wrinkled”.

Miłość (ogień) może tu być pożądaniem z wiersza Frosta, a nienawiść to lód. Dwie potężne siły, które jednak mogą “zawrzeć małżeństwo” – a bardziej dosłownie, “stać się parą”, “współżyć”. Owocem takiego związku może być konkretna postać, ktoś kto jest “pieśnią lodu i ognia”. Rhaegar myślał, że kimś takim będzie Aegon VI. Ale możliwe, że wtedy jeszcze się mylił. 

Potem w tym samym rozdziale jest jeszcze dyskusja o drogach, która może być nawiązaniem do wiersza Frosta “The Road Not Taken” (Droga nie wybrana). Ravenous Reader zauważyła, że w PLIO odnoszą się do niego także ostatnie słowa Rhaegara do Jaime’ego, który mówi, że po bitwie zamierza zwołać radę i wprowadzone zostaną zmiany, co książę chciał uczynić już dawno temu. Ale potem wypowiada zdania: “well, it does no good to speak of roads not taken (źle mówić, o drogach nie wybranych). We shall talk when I return (pomówimy, gdy wrócę)”. Prawdopodobnie dla PLIO ma jeszcze spore znacznie wiersz “Mending Wall” (Naprawianie muru).

Zaraz po rozdziale “Bran II” mamy “Davos III”, w którym Melisandre mówi Davosowi:

Prawda otacza się zewsząd i łatwo jest ją dostrzec. Noc jest ciemna i pełna strachów, a dzień jasny, piękny i pełen nadziei. Jedno jest czarna, a drugie białe. Istnieją lód i ogień. Nienawiść i miłość. Gorycz i słodycz. Pierwiastek męski i żeński. Ból i przyjemność. Zima i lato. Dobro i zło. – Zbliżyła się o krok. – Śmierć i życie. Wszędzie napotkasz przeciwieństwa. Wszędzie toczy się wojna.

D: Nic dodać, nic ująć.

Król Bran

Czy wg Was Bran rzeczywiście zostanie królem? Teraz gdy serial to pokazał, wydaje się, że to dość oczywiste. Jeszcze parę lat temu zastanawiałem się, czy fakt, że pierwszy rozdział jest o Branie oznacza, że ostatni również będzie o nim. I kim wtedy będzie. Wtedy myślałem, że wrośnie w drzewo, teraz zakładam, że jako władca będzie wspominał nauki Neda. Po drugie Martin bardzo mocno eksponuje temat wielkich rad, które wybierają króla. Zakładam, że serialowa elekcja (rzecz jasna nie tak karykaturalna) będzie miała miejsce w książce. A doprowadzi do niej Tyrion – jeden z nielicznych wykształconych historycznie bohaterów, którzy pozostali przy życiu. Jak uważacie? – Dżądżen

BT: Też podejrzewam, że te wszystkie historyczne Wielkie Rady, a także wzmianki o próbach ich zwołania (mówią o tym Rhaegar i Catelyn) są zapowiedzią podobnego zgromadzenia przed końcem cyklu. Ale nie jestem pewien, czy będzie to miało miejsce na samym końcu – równie dobrze Wielka Rada może zebrać się przed wojną z Innymi, żeby np. zdecydować kto będzie dowodził. A Bran jako król… cóż, na pewno z symbolicznego punktu widzenia ma to sens. Ale właśnie, cała sprawa może się ograniczyć to symboliki – możliwe, że Bran nie zasiądzie na tronie, tylko stanie się takim “duchem” Westeros, obserwującym wszystko za pomocą sieci czardrzew, i być może wpływającym pośrednio na decyzje władających. Ale kto wie, może GRRM pójdzie w rozwiązanie z np. “Diuny” i zobaczymy nieśmiertelnego, a przynajmniej długowiecznego, boskiego imperatora. Wracając jeszcze do Wielkiej Rady, to gremium o właśnie takiej nazwie przywrócił w Gondorze Aragorn. Może i w Westeros Wielka Rada też stanie się regularnym “parlamentem”, a nie zwołanym niezwykle rzadko ciałem, które ma doradzać w sprawach sukcesji. W końcu angielski parlament wyewoluował m.in. z Magnum Concilium, właśnie Wielkiej Rady. 

D: Jednym z motywów, które przewijają się przez prozę Martina, jest krytyka feudalizmu i monarchii. Ale czym zastąpić feudalną hierarchię społeczną i królewskie rządy? Martin jest zbyt poważnym człowiekiem, by próbować nam sprzedać średniowieczną demokrację w państwie wielkości Siedmiu Królestw. Westeros to nie włoska republika kupiecka. Dlatego jeśli cykl dobrego i złego króla, mądrego i szalonego Targaryena, ma być przerwany, to jedyną alternatywą jest jakiś system imperialno-magiczny, z wszechwiedzącym królem, który dyskretnie pociąga za sznurki. Właśnie trochę jak Leto II w kontynuacjach Diuny. I w to się wpisuje Bran doskonale. Może nie będzie siedział na Żelaznym Tronie w Królewskiej Przystani, ale w jakimś czardrzewie w Oku Boga? Może rozda korony władcom Siedmiu Królestw, samemu zachowując tytuł Wysokiego Króla? Może problem sukcesji zostanie odsunięty przez jego długowieczność?

Pół-człowiek, pół-czerw, wszechwidzący Leto II Atryda, Bóg-cesarz Diuny.

BT: Wprowadzenie “ludowładztwa” w Westeros na pewno spotkałoby się z taką reakcją lordów jak pomysły Stefana Skellena u Sapkowskiego. Ale powstanie stałego parlamentu w postaci Wielkiej Rady to już krok w dobrym kierunku. Może dojdzie do podpisania jakiegoś westeroskiego odpowiednika Wielkiej Karty Swobód (1215), albo prowizji oksfordzkich (1258). Bardzo podoba mi się pomysł DaeL-a o Branie władającym z Oka Boga – w końcu w legendach westeros istnieje już taka postać jak Zielony Król związany z właśnie tym miejscem. Przypomina się też walijski Bran Błogosławiony, którego odciętą – lecz nadal żyjącą – głowę ponoć zakopano pod Tower, skąd nadal strzeże Anglii. Oko Boga może też się stać westeroskim Avalonem.

Tajemniczy Zimnoręki

Znów nieszczególnie odkrywcze, ale co tam: czy wg Was Zimnoręki to Ostatni Bohater? Byłoby to trochę w stylu Martina – na samym początku powieści przedstawić legendę o mitycznej postaci, która okazuje się rozwiązaniem zagadki tożsamości jednej z najbardziej tajemniczych postaci. Rozwiązaniem tak oczywistym i prostym, że większość czytelników w to nie uwierzy. Dlatego nigdy nie dostaniemy odpowiedzi na to kim jest Zimnoręki. Nie dostaniemy, gdyż otrzymaliśmy ją na samym początku pierwszego tomu. – Dżądżen

BT: Nie wiem, czy jest konkretnie tym Ostatnim Bohaterem, o którym mówią legendy. Ale z całą pewnością można go uznać za przedstawiciela tego samego archetypu. Ale jest coś bardzo romantycznego w wizji zwiadowcy pełniącego swoją samotną wartę przez tysiące lat. Ostatniego Bohatera, który zapewnił ludzkości zwycięstwo, a w nagrodę został zapomniany i nie mógł się nacieszyć normalnym życiem, o które walczył dla innych. Może GRRM pójdzie w tym kierunku. Takie “ocaliłem Shire, ale nie dla siebie” Froda Bagginsa. A skoro szukamy podobieństw z Tolkienem, to można tu jeszcze wspomnieć o Wiarołomcach (Umarłych) z Dunharrow, którzy też wrócili po wiekach, żeby wypełnić przysięgę do końca. 

Zdaniem LML-a nie ma pewności, czy Zimnoręki to TEN Ostatni Bohater. Ale chodzi przede wszystkim o to, że Zimnoręki, OB i Jon Snow są ze sobą związani. Jon – zgodnie z wieloma teoriami – zostanie wskrzeszony, więc będzie ożywionym zmiennoskórym. Dlaczego GRRM zdecydował się na coś takiego? LML sugeruje, że powód jest prosty: tylko ktoś nieumarły może przeciwstawić się innym i wyprawić się do Krainy Wiecznej Zimy. I tak jak Jon stał się wskrzeszonym zmiennoskórym po to, żeby służyć jako “nowy Ostatni Bohater na nową Długą Noc, która z całą pewnością nadchodzi”, tak “Ostatni Bohater był zmiennoskórym, który stał się zombie, by pokonać Innych” (LML, Ostatni Bohater i Król Ziarna, przekład własny). Tylko nieumarły może z powodzeniem wędrować przez martwe, zimne krainy. W taką wędrówkę wyruszył Ostatni Bohater, w samym PLIO zrobił to Zimnoręki, prowadząc Brana (który bez niego pewnie by nie przeżył). A przyszłości uczyni tak Jon. Dalej LML sugeruje, że mogło być tak, że Ostatniego Bohatera zabili Inni, a potem powstał jako upiór. Ale Dzieci Lasu zdołały wyrwać go spod ich kontroli, przywracając mu samoświadomość i wolną wolę (chyba, że teraz to one go w jakiś sposób kontrolują). Zapewne pomogło to, że Bohater był zmiennoskórym i jego dusza mogła przetrwać w zwierzęciu (tak jak Jon w Duchu).

D: Zimnoręki to źródło moich nieustannych zgryzot, bo naprawdę nie mam żadnej dającej się zweryfikować hipotezy na temat tego kim jest. Czytając książkę po raz pierwszy dałbym sobie rękę uciąć, że to Benjen. Ale – jak doskonale wiemy – sam George temu zaprzeczył. Myślałem też, że może to być po prostu jeden z Zębów Kruka – łuczników, którzy przybyli na Mur z Bloodravenem. Tylko że z tego też nic nowego nie wynika. Ostatni Bohater wydaje mi się postacią nazbyt fantastyczną, by wciąż żyć. Jest kimś, kto powinien pozostać spowity zasłoną mitu i legendy. Dlatego mam nadzieję, że to nie on. Ale sam chciałbym odkryć tożsamość tego człowieka.

Dornish Majster Plan

Jedną z moich ulubionych postaci w Sadze jest książe Doran Martell. Zastanawia mnie Wasz stosunek do jednej z teorii o nazwie Dornish Master Plan, która to zakłada, że Doran jest inspiratorem dużo większej ilości ważnych wydarzeń niż podpowiada intuicja. Są w niej zawarte bardzo prawdopodobne hipotezy, jak ta według której Oberym otruł Tywina przed swoją śmiercią i użył magii aby spowolnić truciznę toczącą organizm Góry. Są w niej również w mojej ocenie nieco mniej prawdopodobne hipotezy mówiące o tym, że Krwawi Komedianci, Qyburn a nawet Mirri Maz Durr (oraz Jorah jeśli dobrze rozumiem) działają na rozkaz Dorne. Głównie jednak teoria skupia się na politycznych intrygach za Wąskim Morzem. Autor opisuje rywalizację między Ilyrio a Doranem o przejęcie smoków Deanerys twierdząc, że Quentyn przeżył próbę uprowadzenia smoków. Dowody na to są częsciowo przekonywujące, rzeczywiście zachowanie Gerrisa oraz Archa jest dziwne. Jednak samo to, że Quentyn przeżył (mimo całej sympatii do tej postaci) uważam za mało prawdopodobne. Bardzo ciekawe wydaje się być też to, że wg autora Oberyn i Marwyn od bardzo dawna wspólnie prowadzili działania związane z czarną magią, smokami i historią Westeros przygotowując coś wielkiego. Jak Wy oceniacie teorię Dornish Master Plan, co w rzeczywistości jest istotą planu Dorna. Czy bardziej mu zależy na tym aby jego dzieci rządziły Westeros, czy jednak ważniejsza jest zemsta na Lannisterach? Czy Doran Martell dożyje Snu o Wiośnie? – ozymandiasz

D: Mam z tym sporą zagwozdkę, bo jeśli zapytasz mnie, czy Doran ma dalekosiężne plany i spiski, to odpowiem, że oczywiście je ma. Ale Dornish Master Plan akurat wybiega o wiele za daleko. W skrócie – uważam, że Martellowie krótko po Rebelii Roberta nawiązali kontakty z Willemem Darrym, że Viserys miał wyjść za Arianne, a cytrynowe drzewko było symbolem zawartego paktu. Uważam też, że po śmierci Willema Darry’ego, Illyrio przejął młodych Targaryenów, i zaczął nimi manipulować dla osiągnięcia własnych celów, zatruwając przy okazji umysł Viserysa lękiem przed wszędobylskimi skrytobójcami. Kontakt na linii Viserys-Doran został przerwany. Doran mimo wszystko czekał, a gdy doszły go wieści o śmierci Viserysa i wyczynach Daenerys, postanowił podjąć próbę odnowienia paktu, wysyłając w tym celu Quentyna. Równolegle Oberyn żył własnymi marzeniami o zemście i chciał wykorzystać sytuację gdy pojawiło się zaproszenie od Tyriona. To jest moim zdaniem cały plan Dornijczyków. Nie sądzę, aby wysłali Mirri Maz Durr, wątpię aby Quentyn przeżył, a jego marzenie o oswobodzeniu smoków nie było rezultatem żadnego spisku. Ponadto nie ma żadnych wskazówek, że Krwawi Komedianci to kompania założona przez Oberyna. Wiemy tylko, że założył jakąś kompanię. Ale przecież muszą ich być dziesiątki, jeśli nie setki (na kartach powieści widzimy kilkanaście), a nie ma nawet gwarancji, czy ta oberynowska kompania nie została potem rozwiązana. A czy Doran dożyje? Chyba tak. To jest faktycznie ciekawa postać, dopiero wstępnie zarysowana i na pewno Martin ma jeszcze dla niego jakąś rolę, zwłaszcza teraz, gdy stracił Quentyna, a Arianne została wysłana do Młodego Gryfa. I na pewno nie zastąpi Dorana Ellaria Sand 😉

Umarł mój ukochany… jedynym logicznym wyjściem jest zamordowanie jego rodziny, wszystkich ludzi, których darzył uczuciem i szanował.

BT: Nie sądzę, żeby Quentyn przeżył. Cały jego wątek to odwrócenie do góry nogami schematu podróży bohatera i “questów” znanych z powieści fantasy imitujących Tolkiena (warto dodać, że GRRM krytykuje przede wszystkim z naśladowców JRRT, samego Tolkiena bardzo szanuje, nawet wtedy, gdy wchodzi z nim w literacki dialog). Pierwsze zdanie w rozdziale Quentyna to “Na Przygodzie śmierdziało”. Dalej jest podobnie i nie sądzę, żeby GRRM postanowił na samym końcu wszystko odwrócić, w nieprawdopodobny sposób ocalając młodego Martella spod strumienia smoczego ognia. Zresztą śmierć Quentyna może się stać zarzewiem interesujących konfliktów w “Wichrach”, gdy Dornijczycy dowiedzą się o jego zgonie i odniosą wrażenie, że winna jest Daenerys – i GRRM raczej to wykorzysta. A co do planów Dorana… zapewne, nie znamy jeszcze ich pełnej skali, ale jednocześnie wątpię, żeby książę okazał się nagle tak doskonałym graczem, że zupełnie zmiecie wszystkie pionki przeciwników z planszy do cyvasse. Zresztą wiele fanów zwróciło uwagę na to, że pierwsze zdanie jego rozdziału opisuje krwiste pomarańcze, które dojrzewały zbyt długo i teraz spadają z gałęzi, rozplaskując się na ziemi. To chyba metafora wszystkich spisków Dorana – jego plany dojrzewały zbyt długo, sytuacja się zmieniła i nawet jeśli kiedyś miał szansę na zwycięstwo w grze o tron, ten moment minął. Myślę, że minął w chwili, kiedy wykluły się smoki Daenerys. Doran postawił na złego Targaryena i żadne potajemne układy tego nie zmienią. Ale zanim przegra, książę może jeszcze sporo namieszać w westeroskiej układance – zapewne stanie się jedną z głównych sił stojących za Aegonem VI.


Na dziś to już wszystko. Kolejna porcja – niebawem.

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Bluetiger

Proszę o podchodzenie z rezerwą do informacji, którymi dzielę się w swoich tekstach, gdyż nie jestem ekspertem. Staram się, by przekazywane treści były poprawne, ale mogą pojawić się błędy.

Related Articles

Komentarzy: 55

  1. Nie, Złota Kompania w planach Illyria nie miała walczyć przeciwko Viserysowi, ale sprzymierzyć się z nim. Na potwierdzenie słowa Tristana Riversa: Which plan? The fat man’s plan? The one that changes every time the moon turns? First Viserys Targaryen was to join us with fifty thousand Dothraki screamers at his back. Then the Beggar King was dead, and it was to be the sister, a pliable young child queen who was on her way to Pentos with three new-hatched dragons. Instead the girl turns up on Slaver’s Bay and leaves a string of burning cities in her wake, and the fat man decides we should meet her by Volantis. Now that plan is in ruins as well. I have had enough of Illyrio’s plans. Robert Baratheon won the Iron Throne without the benefit of dragons. We can do the same.[1]” Ale oczywiście Starkowie i Jon Snow muszą być wybieleni,a Aegon MUSI być Blackfyrem, żeby przypadkiem nie wyszło, że Bran to zwykły manipulator i kłamca bez krztyny słynnego starkowskiego honoru, który najpierw podjudzał Daenerys to wojny i spowodował jej popadnięcie w szaleństwo, aby potem się jej pozbyć i samemu rządzić, a Jon Snow to hipokryta i krewnobójca.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  2. Oho, nagle wszyscy mądrze kiwają głowami i mówią: „tak, król Bran, to bardzo możliwe”, mimo iż jeszcze niedawno stukali się w czoła na podobne sugestie. 😛
    Ale nie o tym chciałem mówić. Oczywistym jest, że Martin zdecydowanie przesadza z tą siłą Dothraków i raczej wynika to po prostu z jego niewiedzy niż jest jakimś celowym działaniem (podobnie jak karykaturalne podejście Stannisa – rzekomo największego wodza Westeros – do oblężenia KP). Zastanawiam się jednak nad słowami Bluetigera o planach Illyria i Varysa uczynienia z Dothraków plagi, przed którą mógłby uratować Westeros młody Aegon ze Złotą Kompanią. Czy naprawdę obaj tak doświadczeni intryganci liczyli na to, że Dothrakowie przepłyną dla Viserysa trującą wodę?! Przecież to absurd! Rozumiem, że Viserys – szaleniec z przerośniętym ego i po prostu zwyczajny kretyn – mógł w to uwierzyć, ale oni?! Sorry, ale takie „szczwane plany” układają dzieci, albo idioci, nieznający ani Viserysa, ani Dothraków, ani specyfiki terenu, na którym zamierzają działać. Z pewnością nie ludzie pociągający za sznurki największymi potęgami tamtego świata.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. „Which plan? The fat man’s plan? The one that changes every time the moon turns? First Viserys Targaryen was to join us with fifty thousand Dothraki screamers at his back. Then the Beggar King was dead, and it was to be the sister, a pliable young child queen who was on her way to Pentos with three new-hatched dragons. Instead the girl turns up on Slaver’s Bay and leaves a string of burning cities in her wake, and the fat man decides we should meet her by Volantis. Now that plan is in ruins as well. I have had enough of Illyrio’s plans.”

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. No, to że jakiś tam mało znaczący trep, ma zdanie takie, a nie inne, to jeszcze żaden dowód, że taki plan nie istniał. Choć byłby dla mnie raczej planem w stylu Michelle z ruchu oporu. 🙂

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Ten „mało znaczący trep” to jest jeden z najważniejszych oficerów siły, która miała ten plan wykonać. Więc Illyrio i Varys wierzyli, że Dothrakowie pójdą za Viserysem, ponieważ tego wymagała umowa. Według nich przecież miał zostać w Pentos, w domu magistra.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Żartujesz? Gdyby istniał taki plan, to w całości ogarniałoby go najwyżej kilka osób. Illyrio, Varys, Aegon, Connington, może ktoś jeszcze. Ale nie bezpośredni wykonawcy, a już na pewno nie żadni żołdacy, choćby i oficerowie.

            Zgadzam się za to z tym co napisałeś w jednym z poprzednich postów. Serial zrobił ze Starków (i wżenionego w nich Tyriona) bandę wyjątkowych kanalii. Szczęście, że Ned tego nie dożył…

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Ci bezpośredni wykonawcy musieli wiedzieć, komu mają służyć. IMHO Aegon jak najbardziej chciał współpracować ze stryjem i jego Dothrakami i Connigton tak samo. Illyrio i Varys też nie mieli przed tym oporów. Dziękuję za poparcie mojego zdania nt. Starków 🙂 Choć sądzę, że w książce może być z nimi jeszcze gorzej, zważywszy na to, że będą popierać Daenerys nie przeciw psychopatce Cersei, a przeciw dobremu królowi Aegonowi i to będzie jeszcze smutniejsze.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Wystarczyłoby, że wiedzieliby tyle, ile np. wiedzieli wykonawcy planu Palpatine’a z prequeli SW. Po co oficerom ZK wiedza, że z Viserysem to tak naprawdę pic i przygotowanie pod Aegona? Żeby rozgadali? Zawsze przecież istniała niewielka możliwość, że Viserysowi się powiedzie w Westeros, a wtedy trzeba by z nim współpracować.
                Ale jak powiedziałem nie wierzę w istnienie takiego master-planu. Już sam plan normalnego pozyskania Dothraków dla sprawy Viserysa jest dostatecznie idiotyczny, żeby uznać Illyria i Varysa za fantastów i niepoprawnych marzycieli.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Tyle, że to właśnie chyba nie był pic, przecież tutaj Aegon przekonuje ZK do olania planów Illyria i wyruszenia do Westeros. A Dothrakowie + ZK + Dorne to już spora siła, trzeba było postarać się tylko o chaos w królestwie 🙂

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
    2. Przecież dużo, dużo wcześniej spekulowano, że to Drogo/Viserys poprowadzi Dothraków za Wąskie Morze w zemście za zlecenie udanego zabójstwa Danki przez Roberta. No ale plan się nie udał xD. Wtedy faktycznie jeźdźcy odegrali by rolę „plagi”, a Aegon byłby wybawcą. Wtedy to ma sens.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Ale kto tak spekulował i gdzie? Pierwsze słyszę. Zresztą co to byłby za plan? Za dużo zmiennych. Robert mógłby nigdy nie wydać takiego rozkazu albo go wycofać. A Drogo równie dobrze mógł po śmierci Dany zamknąć się w sobie, zapuścić brodę i wstąpić do septu. Natomiast liczyć na to, iż sam Viserys poprowadzi Dothraków za morze mógłby tylko idiota większy od niego samego.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
      2. Zresztą cała ta koncepcja użycia Dothraków w Westeros od początku była beznadziejna, nawet gdyby jakimś cudem udało ich się sprowadzić. Zdobycie Żelaznego Tronu w oparciu o zewnętrzne siły jest niemożliwe, o czym wielokrotnie przekonali się Blackfyre’owie. Sojuszników trzeba było szukać w Westeros, a nie za morzami. Spiskowcy mieli dwoje prawdziwych Targaryenów i oboje głupio zmarnowali, próbując wcielać w życie jakieś kretyńskie pomysły. Lepiej było dogadać się np. z Tyrellami albo Martellami, a najlepiej z jednymi i drugimi. Mace Tyrell i Doran Martell byli bardzo ambitni, nie mieli powodów by trzymać z Lannisterami i Baratheonami oraz mieli dorosłe dzieci, które można by pożenić z Viserysem i Dany.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  3. Dziękuję za odpowiedzi na moje pierwsze pytania 🙂
    Trochę tła myślowego, dlaczego w ogóle je zadałam.
    1. Robert – zabójstwo krewnych: zastanawiałam się, czy seria jego życiowych niepowodzeń (nieudane małżeństwo, brak legalnych dzieci, spiskujący przeciwko niemu doradcy) nie jest w pewnym sensie 'karą boską’ za zabójstwo krewnego. Jasne, sam to wszystko spowodował, ale jednak nagromadzenie niepowodzeń dość losowych (trzeba mieć niezłego pecha, trafić na żonę, która ma ciągoty kazirodcze) nasuwa wątpliwości. W końcu Robb też zapłacił królestwem i głową po śmierci Karstarka, od tego momentu zaczęło się psuć. Może sam fakt istnienia choćby odległego pokrewieństwa to 'odgórna sugestia’ od któregobądź bóstwa, by szanować się jako 'jedna wielka ludzka rodzina’. Takie luźne myśli z ponownej lektury, a przy okazji okoliczność do zastanowienia: choć Dany nie zabiła Viserysa osobiście, nie zrobiła nic, by go uratować, co moim zdaniem czyni ją współwinną, bo Drogo jednak był w pewnych względach pod jej wpływem. Nie próbuję jej tu demonizować, bo jednak brat nie należał do najlepszego gatunku, ale na tym etapie już się go nie bała, a wręcz widziała siebie jako osobę o wyższym statusie (i miała rację). Wystarczyło go zamknąć pod strażą w jakimś lochu i pozwolić tam użalać się nad sobą przez resztę jego dni, ale zabrakło jej litości nad pozbawioną znaczenia, nędzną, ludzką istotą z jej własnej krwi. I myślę, że to też odgórne przypieczętowanie jej losów, bo jednak kara za pierwotne dla Westeros przewinienia, takie jak nieposzanowanie prawa gościnności czy właśnie zabójstwo krewnych, w jakiś sposób zawsze zostaje wyegzekwowana, choćby na razie w wybiegających w przyszłość spekulacjach.

    2. Roose Bolton: ciekawa wydała mi się opcja, w której Lord Pijawka rozpoznaje Aryę, ale ma ją kompletnie gdzieś, bo nie przewiduje, by miała długo przetrwać na własną rękę w Westeros. A im mniej Starków, tym lepiej dla niego.

    3. Istnienie Wylli wydało mi się kontrowersyjne, ponieważ jedyne osoby, które twierdzą, że ją spotkały, to (nomen omen) Ned i Ned. Stark nie słynie z wylewności na dany temat, kobieta nigdy nie pojawia się w jego myślach, tylko w prowadzonych rozmowach, a przecież nie jest to typ, dla którego służba jest niewidzialna, zwłaszcza, że imienia Wylli używa jako zasłony dymnej. Wypadałoby poświęcić jej choć myśl… chyba, że nie istniała, to co innego. A młody Dayne to kłamca. Łże Aryi w oczy, że Ashara i Eddard mieli romans, kiedy ten romans miał zamiast brata Brandon. I pewnie łże, bo mu rodzina kazała, nie dlatego, że ma taką fantazję.

    No cóż, moje domysły jak zwykle biegają dziwnymi torami 🙂 Dzięki raz jeszcze za przemyślane odpowiedzi.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. „2. Roose Bolton: ciekawa wydała mi się opcja, w której Lord Pijawka rozpoznaje Aryę, ale ma ją kompletnie gdzieś, bo nie przewiduje, by miała długo przetrwać na własną rękę w Westeros. A im mniej Starków, tym lepiej dla niego.”

      Właśnie dla Roose’a odnalezienie prawdziwej Aryi byłoby raczej korzystne, nie musiałby odstawiać potem szpoki z Jeyne Poole. Chociaż trudno powiedzieć jak zachowaliby się Freyowie, gdyby Arya odnalazła się jeszcze przed Krwawymi Godami, w końcu teoretycznie miała być zaręczona z Elmarem Freyem (na którego przypadkiem wpadła w Harrenhal). Kto wie co zrobiłby wtedy lord Walder…

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Niespecjalnie jakoś się Pan Pijawka Freyami przejmuje, gdy żeni swego bę… ehm, dziedzica z „Aryą”. W końcu to jednak sojusznicy i powinowaci. Ale może Arya nie jest już aż tak istotna dla Freyów, skoro Starkowie przestali się liczyć – deal był z Cat, a Cat sami ubili.

        Jest jednakowoż inny problem. Roose mógł wstępnie sądzić, że Arya łatwo się podporządkuje, bo to dziewczynka i jeszcze dziecko, to co ona mu zrobi? Tylko że była ta cała sprawa z sabotowaniem Lannisterów, podczas której Arya wykazała się dość niepokornym charakterem, a nawet inicjatywą. Jeśli (zaznaczam, jeśli) ją rozpoznał, mógł uznać, że prawdziwa Starkówna może okazać się zbyt trudna do utemperowania, a jak wpieni Ramsaya, to bękart gotów ją zabić. Lepiej podsunąć mu pokorniejszą dziewczynę, a Aryę posłać w świat na pewną śmierć/zostawić w Harrenhall.
        Mógł jej nigdy nie widzieć… ale czy omijał każde święto zbiorów w Winterfell w ciągu dekady, gdy nie miał dziedzica ani pani żony do wysłania? A dzieci Starków zawsze siedziały w pobliżu głównego stołu na ucztach. Nie zauważyć tego jedynego, które wyglądało inaczej niż rodzeństwo, zwłaszcza w sytuacji podobieństwa do bękarta pana domu, byłoby trochę nietypowe. A jeśli zauważył, na pewno się przyjrzał, bo inność zawsze zwraca uwagę. Szybciej nie zapamiętał cech szczególnych Brana i Rickona, niż Aryi. A mogły też dotrzeć do niego plotki, że nie jest to typowa dziewczynka. To by wystarczyło, by dostrzec pewne znane sobie cechy u spotkanej na północ od stolicy osóbce, w niedługim czasie po śmierci Neda. No i ta maniera językowa, wskazująca na szlachciankę… Ile dobrze urodzonych panienek biega po Dorzeczu, ot tak? Czy znał te fakty, czy je skojarzył, czy poświęcił Nan więcej niż pięć minut uwagi, nie wiem. Mógł po prostu przepytywać ją pod kątem ewentualnego szpiegostwa. Ale nie daje mi to spokoju.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. „ale czy omijał każde święto zbiorów w Winterfell w ciągu dekady, gdy nie miał dziedzica ani pani żony do wysłania”

          Tak się zacząłem teraz zastanawiać jak to jest z tym świętem żniw… czy jest organizowane tylko jesienią (w warunkach westeroskich raz na pare lat, czyli ostatnie przed tym ze „Starcia” było prawie dekadę przed „Grą”), czy co roku – w końcu sam ostatnio pisałem, że w Westeros nawet w obrębie „lata” albo „zimy” są wahania temperatur, które można by uznać za takie słabe „pory roku”…

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. PS. Gdyby się uprzeć, w polskim przekładzie wyrażenia takie jak „wiele lat temu stało się coś tam” są pozbawione sensu. Tolkien pisał w „Finn and Hengest”, że w wielu językach używa się jednego wyrazu z pary „lat-zima” jako synonimu „roku” ze względu na dawny kalendarz, w którym były tylko dwie pory roku, czyli jego połowy – letnia i zimowa.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
          2. Jeśli brać pod uwagę fakt, że według Luwina nie zawsze przybywali na to święto wszyscy lordowie, nie była to aż tak wielka okazja do spotkania w większym gronie, by nie można było jej ominąć. Na Północy nie organizowano turniejów, więc okazji do spotkań nie było wiele. A i Północni nie mieli zapewne królewskiego zwyczaju objadania gospodarzy. To akurat święto plonów było trochę takim manifestem poparcia dla sprawy Robba, przyjechali wszyscy, którzy byli w stanie, a nie przebywali w Dorzeczu.
            Dlatego uważam, że święto plonów, mniejsze czy większe, organizowano po każdych zbiorach, dla uczczenia bogów i świętowania urodzaju. Ty się lepiej znasz na takich rzeczach, ale wydaje mi się, że w wielu kulturach taka praktyka występowała, bez względu na to, czy zima była sroga, czy taka, jak w tym roku.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
    2. Wina Roberta i Jona Arryna, że wybrali Cersei.

      Cersei nie była dobrym wyborem małżeńskim, nawet nie wiedząc o jej kazirodztwie i narcystycznym charakterze.

      Tywin Lannister właśnie ograbił miasto i dopuścił do zabicia rodziny królewskiej, a Jaime zabił króla. Robert ożenił się z Cersei, wspierając narację, że króla można tak po prostu zabić, bez żadnych konsekwencji, co ma potem wpływ jak bardzo już nikt nie liczy się z tym, aby zabić króla… Patrz Robb Stark. Nie mu tu boskiej aureoli władzy. Poza tym małżeństwo Cersei pokazuje jak bardzo Robert nie liczy się z bólem Dorne, co od razu postawiło Dorne jako przeciwnika. Nie mówię, że Jaimie zrobił źle…ale Robert powinien go hańbiąco wyrzucić z zakonu za złamanie ślubu i wysłać do Tywina.

      Trzeba było ożenić się z damą z domu neutralnego lub sprzymierzonego z Baratheonowi od początku rebelii np. z Krain Burzy lub Doliny. Ned Stark miał tu rację, aby nie nagradzać Lannisterów za ich działania.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Zgadzam się w całej rozciągłości. Wręcz powiem więcej – trzeba było Lannisterów potraktować jako wrogów. Otoczyć w KP i zaproponować kapitulację w zamian za amnestię. W żadnym razie nie robić z nich najważniejszych sojuszników. Zresztą z jakiej paki skoro do zwycięstwa nie przyłożyli nawet palca. Wniosek jest prosty – Jon Arryn to idiota. Uczciwy, w pewnych dziedzinach nawet utalentowany, ale politycznie ślepy.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
      2. Jaime’a trzeba było postawić przed jakiś chociażby pozorny sąd i albo zaoferować przyjęcie czerni albo w ostateczności jakąś próbę walki by mieć jakąkolwiek podstawę do zatrzymania go w Gwardii Królewskiej. Zwyczajne wyrzucenie go tworzyłoby niedobry precedens, który by mocno obniżył jej prestiż.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  4. Owszem domyślam się, że już nie będzie informacji ile to DaeL tekstów nie opublikował w nowy CDA

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Raczej nie. Ani w Kawaii, ani w Świecie Wiedzy Historia. Trzy miejsca pracy mi się poszły jednego dnia… czochrać. To znaczy CDA może nie ostatecznie, bo jeszcze mam teksty zamówione na jakiś czas, ale raczej sytuacja nie wygląda wesoło. No i tak abstrahując od mojego wkładu w to pismo – odchodzi jednak kolejna legenda. Z pism, które zaczęły żywot w latach 90. został już tylko PSX Extreme… A jeśli wierzyć wynikom sprzedaży, to i on nie na długo.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
        1. W skrócie? Dzisiejszy komunikat o wypowiedzeniach w CD-Action to jest wierzchołek góry lodowej. Łącznie do odstrzału idzie ponad trzydzieści pism.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
            1. Nie, NF to jest inne wydawnictwo (Prószyński chyba). Nie mam zielonego pojęcia jak sobie radzą (choć generalnie cała prasa drukowana radzi sobie przez koronawirusa fatalnie). Mogę tylko powiedzieć, że w Bauerze są masowe zwolnienia i wyprzedawanie tytułów.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Współczuję. Jaki jest faktyczny powód? Pandemia, czy to tylko wygodny pretekst do zrobienia czegoś co było planowane wcześniej? Sklepy są otwarte, sam codziennie kupuję w lokalnym kiosku prasę tak jak kupowałem. To nie usługi, które najbardziej oberwały.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Koronawirus, ale nawet nie chodzi o wyniki i perspektywy poszczególnych pism (no wśród zamykanych jest np. Kawaii, które jest na tendencji wznoszącej jeśli idzie o sprzedaż), co o cięcie kosztów całego wydawnictwa. Po prostu pozbywają się magazynów, które miały redakcje we Wrocławiu i zostaje im tylko Warszawa.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
              2. No cóż, ja też współczuję. Choć z drugiej strony cieszę się, że NF ocaleje, bo publikowałem kiedyś u nich. 😉 No i z całym szacunkiem dla CD-Action, bo też zdarza mi się czytać (syn kupuje dość regularnie), ale NF jest bardziej zasłużona. Całe pokolenia miłośników fantastyki i fantasy wychowały się najpierw na „Fantastyce”, a potem na „Nowej Fantastyce”. Piszącego te słowa nie wyłączając.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Wydawałoby się, że jak się ma 3 miejsca pracy, to człowiek jest bezpieczny, a największym problemem jest jak się wyrobić z czasem. A tu …. Powodzenia z robotą!

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
      1. DaeL, przykro mi…
        CDA kupowałem sporadycznie już w latach 90., a od 2003 mam każdy numer. Odchodzi legenda branży…
        A Świat Wiedzy Historia też kupowałem regularnie od dłuższego czasu. Więc to pismo też upadnie? To pewnie Świat Wiedzy również :/ No żesz kurde, co za masakra :/ To Bauer dał ciała, prawda?

        Dzięki za wszystkie teksty w ww. czasopismach, czytało się je świetnie. Mam nadzieję, że dostaniesz jakieś inne propozycje i będziesz miał jeszcze gdzie pisać (poza FSGH oczywiście).

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Co będzie dalej – to zobaczymy. Plus jest taki, że to nigdy nie było moje główne źródło utrzymania. To znaczy dostałem propozycję przejścia na etat i nawet ją rozważałem, ale finansowo to nie było aż tak oszałamiające. Więc zarabiałem po prostu na wierszówce, jako stały współpracownik. Nie powiem, że brak tych pieniędzy mnie teraz nie rąbnął po kieszeni, bo rąbnął. Ale jeszcze nie ma tragedii.
          Natomiast jest smutno, że się jednak kończy jakaś przygoda w życiu. A najsmutniej, że przepadają plany, jakie miałem. Bo jeszcze w styczniu tego roku miałem od Bauera propozycję napisania i wydania książek (w liczbie mnogiej). A trzy miesiące później już w ogóle u nich nie pracuję.
          Ale zobaczymy, może się z tego wszystkiego urodzi coś pozytywnego.
          PS Padają dodatki do Świata Wiedzy (Historia i Kosmos). ŚW jako taki jeszcze się trzyma. Pada też Kawaii, PC Format – no i w ogóle szereg innych pism. Praktycznie wszystko, co było robione i składane we Wrocławiu.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Cholera, przykro mi. Mam nadzieję, że książki jednak powstaną, nawet jeśli w innym wydawnictwie. Bo jednak liczy się przede wszystkim Autor;) Życzę Ci żeby się udało.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
  5. Co do testamentu Robba to nie tylko może dojść do problemu lojalności pomiędzy Jona i Rickona ale jakby tak przeżyła Jeyne… Dorzecze może poprzeć królowa, Manderly i część Północy Rickona a pozostała część Jona. 3 stronnictwa Starków.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Gdyby się jeszcze okazało, że Jeyne jest w ciąży… (gdyby uznać teorię zgodnie z którą Jaime w Riverrun nie dobaczył Jeyne tylko jej siostrą lub jakąś podstawioną osobę – w opisie „Jeyne” jest różnica z opisem z POV-u Catelyn, ale GRRM chyba gdzieś przyznał, że to po prostu pomyłka).

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Zanim odpowiem, to chcę podziękować za odpowiedź na moje pytanie 🙂

        A co do ciąży Jeyne, to wydaje się dość mało prawdopodobne, bo to oznaczałoby, iż jej matka próbowała rozegrać i Starków i Lannisterów. Jeżeli jednak lojalistom Północy udałoby się jej ją odbić, mogłaby stanowić kandydatkę dla Jona – co mogłoby umocnić jego prawa do korony. Ale to zbyt daleko posunięte spekulacje 🙂

        A co do Wymana Manderly – dlaczego jego osoba mogłaby się spotkać z oporem innych? Przecież on sam wielokrotnie deklarował swoją lojalność dla sprawy Starków?

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Manderly mógłby wzbudzać opór głównie dlatego, że pozosali lordowie mogą podejrzewać, że posadziwszy Rickona na tronie lord Wyman stanie się de facto władcą Północy. Trochę tak jak Unwin Peake po Tańcu Smoków. Wyman mógłby na przykład szybko zaręczyć którąś z wnuczek z Rickonem, obsadzić wszystkie urzędy własnymi ludźmi… Manderly’owie i tak są niezmiernie bogaci, a w „Starciu” Robb przyznał im prawo do bicia monety. Gdyby jeszcze Manderly został kimś w rodzaju regenta-namiestnika, a zaszczytami i tytułami zostaliby obsypani przez Rickona przede wszystkim jego wasale… tego mogłoby takim Umberom być za wiele.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Hm, nigdy nie przyszło mi do głowy aby porównywać Wymana do Unwina. Myślałem, że Manderly jest ulepiony z lepszej gliny niż lord Peake (a twierdzę tak, ponieważ w czasie lektury Plio nie odczułem, aby lord Wyman miał takie zapędy – chyba, że coś przeoczyłem). Na Północy jest wiele rodów i część może się z Wymanem sprzymierzyć (jeśli dobrze pamiętam to jakiś Glover mu towarzyszy). Więc to, że Manderly będzie miał trochę władzy, jak dla mnie to nic złego. Unwin Peake zachowywał się jak kanalia i taki człowiek jak on nie powinien mieć takiej władzy. Jak na razie, Wyman sprawia wrażenie człowieka dość wyważonego w swych działaniach.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
  6. Dzięki za odpowiedzi. ” Scen, których nie było w książkach, a które bardzo mi się podobają” trochę jest. Ja nie oglądałem tych wyciętych z serialu, więc ubawiłem się setnie oglądając pokaz „elokwencji” wielkiego maestera i nawiązania do Churchilla w wykonaniu łowiącego ryby Tywina. Swoją drogą to wyjaśniło mi sens sceny, w której Lannister kroił jelenia. Wygląda to jakby po kolei dobierał się do zwierząt rodowych, tych którym planował zrobić kuku.
    Tygrysie mi się wydawało, czy pisałem niedawno, że nie doczytałeś Diuny? Skąd u Ciebie Bóg Imperator?
    Zimnoręki jest strasznie frustrujący. Ilekroć się nad nim zastanawiam zawsze w głowie wyskakuje mi komunikat: za mało danych.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Miało być oczywiście:”Tygrysie mi się wydawało, czy pisałeś niedawno, że nie doczytałeś Diuny? „

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Czytałem 2/3 samej „Diuny”, a resztę znam w ogólnych zarysach głównie dzięki teoriom o PLIO, które nawiązują do kolejnych tomów…

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  7. Ostatnie małżeństwo pomiędzy Starkiem i Karstarkówną miało miejsce na ponad sto lat przed Wojną Pięciu Królów, a Robb nawet nie pochodzi z tej linii.” Brandon Stark (syn Cregana i jego 10 dziecko) poślubił Alys Karstark; a z tego małżeństwa urodził się między innymi Beron – pra-pra-pra-dziadek Robba. Więc Robb miał rację co do tego, że łączą ich więzy krwi; ale i tak były one dość odległe a sam lord Rickard za wszelką cenę chciał zachować głowę 😉

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Później było jeszcze małżeństwo Lysary Karstark z Artosem, trzecim synem Berona. Ta para miała dwóch synów, bliźniaków Benjena i Brandona – i z tego co wiemy Robb nie pochodzi od żadnego z nich. Ale rzeczywiście, sam Artos był wnukiem Brandona Starka i Alys Karstark – ale to było przynajmniej sto lat przed czasami Robba, może nawet 130 lat wcześniej (według wiki najwcześniejsza możliwa data jego narodzin to ok. 172 rok o.P. ; najpóźniejsza ok. 196 o.P.).

      czyli Robb < Ned < Rickard < Edwyle < Willam < Beron < Brandon i Alys Karstark
      Dość duży okres czasu, a nie wiemy nawet w jaki sposób Alys jest spokrewniona z Rickardem Karstarkiem. Krótko mówiąc, tak jak piszesz, te więzy były bardzo odległe (w tamtym pokoleniu Robb ma 64 przodków, choć niektórzy się powtórzą, bo żona jego dziadka pochodziła od Rodrika, młodszego brata Willama Starka). Nie sądzę więc, żeby ścięcie lorda Karstarka było większym zabójstwem krewnych niż ścięcie praktycznie dowolnego lorda Północy (większość rodów jest jakoś spowinowacona ze Starkami, a te potężniejsze na ogół bliżej). Ale oczywiście Rickard K. naciągał cały ten zwyczaj, żeby się uratować. I pewną rolę odgrywa na pewno fakt, że Karstarkowie mają takie a nie inne nazwisko, że są liczącą sobie setki lat boczną gałęzią i że odwołują się do tych tradycji.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. * (według wiki najwcześniejsza możliwa data jego narodzin to ok. 172 rok o.P. ; najpóźniejsza ok. 196 o.P.). – miałem tu na myśli Berona (brata Artosa), syna Alys Karstark i Brandona Starka.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button