Książki tak J.R.R. Tolkiena, jak George’a R.R. Martina to dzieła, w których szczegóły są naprawdę ważne. Dziś przyjrzymy się jak drobny, niezwykle łatwy do przeoczenia detal, kilka zdań opisu jednej z historycznych postaci z opowieści tego drugiego, nawiązuje do być może jeszcze mniej zauważalnego elementu legendarium stworzonego przez wielkiego poprzednika.
W ostatnim czasie często spoglądaliśmy na te dwa światy fantasy z szerokiej perspektywy, jak w dwóch pierwszych częściach „Tolkienowskiego Q&A”, czy odcinku o inspiracjach okresem staroangielskim przy tworzeniu Shire’u i Rohanu przez Tolkiena, a także Martinowskich Siedmiu Królestw Westeros. Omawialiśmy tam obszernie złożone tematy, podobnie jak w zeszłotygodniowym artykule poświęconym kalendarzom Śródziemia, a przede wszystkim kalendarzowi hobbitów z Shire i jego związkom z opisanymi przez świętego Będę Czcigodnego nazwami anglosaskich miesięcy. Były jednak i takie odcinki, w których zatrzymywaliśmy się na dłużej nad pojedynczym, stosunkowo drobnym zagadnieniem – na przykład w niedawnym tekście o Drogu Bagginsie i jego imienniku, dothrackim khalu.
Trudno to ocenić, ale wydaje mi się, że jak to tej pory to właśnie powiązania pomiędzy tymi dwoma w największym stopniu dotyczyły szczegółów. Khal Drogo jest jednak dla PLIO bardzo istotną postacią, zaś Drogo Baggins i jego historia są opowiedziane już na pierwszych stronach „Władcy Pierścieni”. Tym razem nie skierujemy uwagi na Martinowski cykl o Westeros i Essos, lecz na towarzyszącą mu „kronikę historyczną” dziejów rodu Targaryenów – „Ogień i krew”, który ukazał się w listopadzie 2018 roku. Niemal dokładnie rok temu, bo 27 grudnia, na FSGK ukazał się mój trzeci wpis, tekst przedstawiający w skrócie proces powstawania tej książki (Droga do „Ognia i krwi”), oparty na nieocenionym artykule BryndenaBFisha, który wspaniałomyślnie pozwolił mi na wykorzystanie efektów swojej pracy (za co jeszcze raz mu dziękuję).
Dwanaście miesięcy później znów wracam do „Ognia i krwi”, by podzielić się z Wami jednym spostrzeżeniem, które nasunęło mi się już po pierwszej lekturze i wymieniłem je wśród kilku innych potencjalnych nawiązań tolkienowskich w jednym z rozdziałów mojego eseju „The Jade Empire”, który ukazał się 18 grudnia 2018 roku.
Sprawa jest dla mnie tym ciekawsza, że dotyczy wysoce szczegółowej wiedzy na temat dzieł Tolkiena, którą – jak od dawna postuluję – George R.R. Martin zapewne posiada (wiemy na przykład, że z zainteresowaniem przeczytał książkę Toma Shippeya „J.R.R. Tolkien. Pisarz stulecia” z 2000 roku (o której pisałem w sierpniu), i polecił ją na swoim blogu w 2002 roku, m.in. w takich słowach: „Ta bardzo interesująca książka sprawi, że spojrzycie z nowym uznaniem na głębię i kunszt tego, co osiągnął JRRT”).
***
Szczegóły i przypisy
Nawiązanie o którym dziś opowiem dotyczy postaci, która we „Władcy Pierścieni” jest wspomniana dosłownie w jednym miejscu, zupełnie przelotnie, zaś jej historia nie pojawia się w obszernych dodatkach do tej powieści. By dowiedzieć się o niej czegoś więcej, czytelnicy nie tylko musieli czekać na ukazanie się w 1980 roku „Niedokończonych opowieści” (pod redakcją syna J.R.R. Tolkiena, Christophera), lecz na dodatek wykazać się dodatkową spostrzegawczością i cierpliwością, gdyż historia ta została umieszczona w żadnej z czterech części tej książki.
Uważny czytelnik może ją poznać dopiero w przypisie do drugiego z trzech tekstów znajdujących się w części czwartej „Niedokończonych opowieści”, a mianowicie „szkicu o Istarich”, czyli eseju Tolkiena na temat czarodziejów. W komentarzu Christophera Tolkiena do tego tekstu znajduje się odnośnik „7”, który odsyła do jednego z licznych przypisów, które łącznie zajmują w wydaniu którego używam 71 stron (nie wliczając w to spisu imion i nazw własnych z wyjaśnieniami, który obejmuje dalsze 63 strony).
Chcę Wam dzisiaj pokazać, że George R.R. Martin najwyraźniej nawiązuje nawet do takich detali. Przyglądając się tej kwestii, można nieomal dojść do wniosku, że autor PLIO żartobliwie postawił sobie zadanie stworzenia aluzji to możliwie najmniej znanego szczegółu z twórczości Tolkiena. Tak czy inaczej, oto historia królowej Berúthiel i jej niesławnych kotów.
Berúthiel jest wspomniana we „Władcy Pierścieni” tylko w jednym miejscu. Podczas wędrówki przez głębiny Morii, która niegdyś – jako Khazad-dûm – była wspaniałym królestwem krasnoludów z rodu Durina, Aragorn pociesza swoich towarzyszy, że nie powinni obawiać się, że zgubią się w ciemnościach, gdyż za przewodnika mają Gandalfa. Jak powiada Aragorn:
Gandalf nie zbłądzi… jeżeli w ogóle istnieje jakaś ścieżka. Wprowadził nas tutaj na przekór naszym obawom i wywiedzie nas znów na świat, bodaj kosztem własnej zguby. Lepiej umie znajdować drogę do domu niż koty królowej Berúthiel.
—Władca Pierścieni, księga II, rozdział IV: „Wędrówka w ciemnościach”, przełożyła Maria Skibniewska—
Czytelnik nie dowiaduje się czym są te najwyraźniej przysłowiowe „koty królowej Berúthiel” ani z dalszej narracji powieści, ani z dodatków do niej. Nie jest wyjaśnione nawet jakiego kraju królową była owa Berúthiel.
W „Niedokończonych opowieściach” Christopher Tolkien w przypisie do tekstu o pięciu czarodziejach (Gandalfie, Radagaście, Sarumanie i dwóch nie wymienionych we „Władcy” z imienia członkach bractwa) przytacza wypowiedź ojca, w której ten stwierdza, że w jego powieści w zasadzie nie pojawiają się odniesienia do czegokolwiek, co „rzeczywiście by nie istniało w jakimś wymiarze rzeczywistości (wtórnej lub subkreacyjnej”. Krótko mówiąc, gdy wspomniane są postaci takie jak Eärendil, Beren i Lúthien czy król Gil-galad, o każdej z nich możemy się czegoś dowiedzieć czy to z innych dzieł (jak „Silmarillion”), czy z dodatków. Tolkien przypominał sobie tylko dwa wyjątki. Jednym z nich są imiona pozostałych dwóch czarodziejów: Saruman próbuje w jednym miejscu obrazić Gandalfa insynuując, że czarodziej pożąda władzy nad Śródziemiem dla siebie i nie spocznie, póki nie zdobędzie kluczy Barad-dûru (przejmie potęgę Saurona), koron siedmiu królów (być może Saruman mówi tu metaforycznie o „pełni władzy”) i różdżek pięciu czarodziejów.
Drugim wyjątkiem są właśnie „koty królowej Berúthiel”. Jednak, jak zauważa Christopher Tolkien, najwyraźniej w późniejszym okresie jego ojciec opracował i tę historię, choć pozostaje ona niekompletna. (Warto również podkreślić, że Tolkien zajął się również sprawą „Błękitnych Czarodziejów”, i choć ich działalność i los pozostają zagadką, autor przedstawił pewne rozważania na ich temat i podał imiona, pod którymi byli znani w Śródziemiu).
Z przytoczonej w przypisie do „Niedokończonych opowieści” historii Berúthiel dowiadujemy się, że była królową Gondoru i małżonką jego dwunastego króla, Tarannona. Jeśli chodzi o samego Tarannona, to jest on wspomniany w Dodatku A „Władcy”, gdzie wymienia się go jako jednego z tak zwanych „Królów Żeglarzy”.
***
Królowie Żeglarze
Było to czterech panujących kolejno po sobie monarchów, których potęga opierała się na gondorskiej flocie, i którzy przesunęli granicę swojego państwa daleko na wschód i południe, aż po Harad i Umbar. Pierwszym z Królów Żeglarzy był Tarannon, zwany Falasturem („Władcą Wybrzeża”), rządzący Gondorem w latach 830 – 913 Trzeciej Ery. Monarcha zmarł bezdzietnie (już wkrótce dowiemy się dlaczego), więc berło przeszło na jego bratanka, Eärnila (panował w latach 913 – 936). Za Eärnila I armada została powiększona jeszcze bardziej, zaś największym zwycięstwem nowego króla było zdobycie Przystani Umbaru, bastionu wrogich Gondorowi tak zwanych „Czarnych Númenorejczyków” (o których również opowiemy za chwilę). Eärnil zaginął na morzu w roku 936, a na tronie zasiadł jego syn Ciryandil (rządził w latach 936 – 1015). Za jego czasów powrócili Czarni Númenorejczycy, którzy zbiegli na południe i na wschód, gdy Umbar został zajęty przez jego ojca. Teraz prowadzili przeciwko gondorskim siłom stacjonującym w fortecy wojowników z plemion Haradrimów. Król Ciryandil dowodził oporem i zginął w 1015 roku w czasie oblężenia.
Syn Ciryandila, Ciryaher, panował przez 134 lata (1015 – 1149). Jego największym czynem było pokonanie w wojnie Haradrimów, którzy musieli uznać zwierzchnictwo Gondoru. Po tym tryumfie król przyjął tytuł Hyarmendacila, czyli Zwycięzcy Południa. Za Ciryahera Gondor osiągnął swój zenit, a jego terytorium było największe w dziejach. Po nim na tronie zasiadł Atanatar II zwany Alcarinem, czyli Wspaniałym. Jego panowanie upływało w pokoju i dobrobycie – tak wielkim, że powiadano, że w Gondorze dzieci bawią się drogocennymi kamieniami jak piaskiem. Atanatar lubował się w zbytku i wygodach, podobnie jak jego poddani. Król dbał o dogadzanie sobie bardziej niż o sprawy państwa, więc wiele zwycięstw jego poprzedników zaprzepaszczono. Zaniedbano również pełnienia straży na granicy z Mordorem, co jak się później okazało, miało zgubne skutki.
***
Potomkowie Númenoru: Gondor, Arnor i Umbar
Wracając do Tarannona, najwyraźniej podjął on próbę pogodzenia swojego ludu z jego bliskimi pobratymcami, Czarnymi Númenorejczykami, którzy zamieszkiwali w Umbarze i dalej na południe. Należy tu wyjaśnić, kim byli ci ludzie. Podział (i wrogość) pomiędzy Dúnedainami z Gondoru i Arnoru a Czarnymi Númenorejczykami sięga jeszcze starszej nieprzyjaźni, pomiędzy dwoma stronnictwami w samym Númenorze.
O tej potężnej wyspiarskiej cywilizacji (i jej wpływie na „Pieśń Lodu i Ognia”) pomówimy dokładniej innym razem, tu wystarczy przypomnieć, że Númenorejczycy byli potomkami tych ludzi, którzy w Pierwszej Erze opowiedzieli się przeciwko Morgothowi, pierwszemu Mrocznemu Władcy, i razem z elfami przez wieki stawiali mu opór. W nagrodę Valarowie, anielskie potęgi, którym Iluvatar (Bóg Stwórca) powierzył zarządzanie Ardą, podarowali owym ludziom (Edainom) wyspę, która wyłoniła się z głębi morskiej pomiędzy Śródziemiem a Valinorem na Najdalszym Zachodzie, nieco bliżej tego drugiego niż śmiertelnych krain. Edainowie osiedlili się tam, zakładając królestwo Númenoru, które z czasem stało się potężnym imperium władającym licznymi koloniami w Śródziemiu.
Númenorejczycy zostali pobłogosławieni długim życiem i z początku akceptowali śmierć jako coś, dzięki czemu mogą opuścić świat (w przeciwieństwie do elfów, którzy są z nim związani aż do końca) i udać się tam, gdzie przebywa Iluvatar. Valarowie zabronili Númenorejczykom kierować swoje statki daleko na zachód i przybywać do Valinoru, gdyż obawiali się, że ludzie zapragną wówczas nieśmiertelności, błędnie sądząc, że to samo mieszkanie w tych krainach ją zapewnia. Z początku Númenorejczycy przestrzegali tego polecenia, jednak z czasem, w miarę jak rosła potęga ich królestwa, zaczęły szerzyć się wśród nich niepokoje i pojawiły się wątpliwości – dlaczego nawet oni, najpotężniejsi z ludzi, mają podlegać śmierci i zostawiać swoje wielkie dzieła, odchodząc w nieznane?
Númenorejczycy nie darzyli już Valarów miłością, choć nadal czuli wobec nic szacunek (i być może lęk). Zwrócili się ku Śródziemiu i mieszkającym tam ludom, lecz teraz nie przybywali już jako nauczyciele i pomocnicy, lecz jako zdobywcy, ściągający trybut i uprowadzających ludzi w niewolę. Prym w tych działaniach wiodło stronnictwo zwane Ludźmi Króla. W opozycji stali Elendili, czyli „Przyjaciele Elfów”, którzy pragnęli zachować wierność Valarom i sojusz z elfami (do których Ludzie Króla odnosili się wrogo). Obie grupy pływały do Śródziemia i tworzyły tam kolonie, jednak podczas gdy Ludzie Króla starali się zamieszkiwać tak daleko od elfów jak to tylko możliwe i stosowali okrutne metody, brutalnie podporządkowując sobie tubylców, Elendili budowali swoje siedziby blisko krain elfów i zachowywali się pokojowo i przyjaźnie w stosunku miejscowych.
Najpotężniejszym królem był Ar-Pharazôn („Złoty”), dwudziesty drugi władca Númenoru (i uzurpator, co okaże się istotne kiedy indziej). Władca usłyszał o rosnącej potędze Saurona w Śródziemiu, która zagrażała númenorejskim interesom. Wyprawił się więc na kontynent na czele wielkie armii. Gdy królewskie zastępy zbliżyły się do Mordoru, wojska Saurona go opuściły (przynajmniej na pozór) – tak wielka była wówczas potęga Númenoru. Mroczny Władca samotnie przybył do obozu i oddał się w ręce króla. Ar-Pharazôn zabrał ważnego jeńca na wyspę. Jak się okazało, tego właśnie od samego początku pragnął Sauron, a król dał mu się oszukać. Znalazłszy się już w Númenorze, Sauron z więźnia stał się jednym z najważniejszych doradców króla i całkowicie podporządkował monarchę swej woli. Wprowadzony został kult Morgotha, którego arcykapłanem był sam Sauron, składający ofiary z ludzi. Gdy Ar-Pharazôn był już stary i czuł, że zbliża się śmierć, dał się namówić na jeszcze jedno szaleństwo – zgromadził ogromną armię i polecił wybudować nieprzeliczoną armadę wielkich okrętów, i z całą tą potęgą pożeglował do Valinoru, sądząc, że gdy pokona Valarów i zajmie ich kraj, zdobędzie nieśmiertelność.
Tak się oczywiście nie stało, gdyż Valarowie zwrócili się o pomoc do Iluvatara. Wielką armadę pochłonęło morze, pod zastępami króla które zeszły na ląd otwarła się ziemia i zostali pogrzebani w głębokich czeluściach, wreszcie samo dno morza rozwarło się pod wyspą i Númenor runął w głębiny.
Jednak niektórzy z Númenorejczyków przeżyli – byli to Elendili, Wierni, których przywódcą był wówczas Elendil, uciekli przez kataklizmem na dziewięciu statkach. Wylądowali w Śródziemiu, gdzie dołączyli do wielu innych Przyjaciół Elfów, którzy już wcześniej opuścili pogrążającą się w mrocznym kulcie wyspę. (Jednym z tych rodów był ród książąt Dol Amroth). Ci Númenorejczycy, znani odtąd przede wszystkim jako Dúnedainowie, Ludzie Zachodu, założyli królestwa Gondoru i Arnoru, które kontynuowały walkę z Sauronem (którego ciało zginęło wraz z zatopionym Númenorem, jednak duch powrócił do Mordoru, gdzie dzięki mocy Jedynego Pierścienia Sauron znów przybrał fizyczną postać).
Również część Ludzi Króla przeżyła – ci, którzy przebywali akurat w koloniach w Śródziemiu. Gdy Sauron powrócił, oddali się mu na służbę i z tego powodu nazywano ich Czarnymi Númenorejczykami (co nie ma nic wspólnego z kolorem skóry). Czarni Númenrejczycy dążyli do podporządkowania sobie tych ludów, które uważali za gorsze od siebie (czyli w zasadzie wszystkich), i wielu z nich zostało władcami wśród plemion takich jak Haradrimowie. Ich najważniejszą twierdzą i miastem był Umbar, z którego przez wieki toczyli walki z Gondorem. Lud ten przetrwał nawet do czasów Wojny o Pierścień – złowrogi człowiek znany tylko jako Rzecznik Saurona był jednym z nich (choć we wcześniejszej wersji Tolkien planował uczynić go uprowadzonym gondorskim dzieckiem, gdyż najwyraźniej i tym złem parali się poplecznicy Saurona).
***
Berúthiel i Tarannon
Panowanie męża Berúthiel, Tarannona, przypadało jednak na okres pomiędzy „śmiercią” Saurona w wojnie Ostatniego Sojuszu, gdy został pokonany dzięki poświęceniu Elendila i Najwyższego Króla Noldorów Gil-galada, a jego powrotem (gdy przybył do warowni Dol Guldur, gdzie przez wieki odzyskiwał siły i kierował działaniami swoich sług jako „Czarnoksiężnik” – ang. Necromancer). Król Tarannon doszedł najwyraźniej do wniosku, że na drodze małżeństwa może stworzyć sojusz z Czarnymi Númenorejczykami i zapewnić sobie pokój. Jego małżeństwo z Berúthiel było zatem zaaranżowane dla politycznych korzyści, a nie zawarte z miłości.
Okazało się nieudane w tak dramatyczny sposób jak to tylko możliwe (co sugeruje na wiele na temat poglądów Tolkiena na małżeństwa „nie z miłości”)– Berúthiel jest opisywana jako samotna i nikczemna władczyni, która nie znosiła żywych barw, misternych ozdób. Zawsze nosiła szaty w czarnych i srebrnych barwach, zaś ogród swojej rezydencji w Osgiliath, stolicy Gondoru, wypełniła „upiornymi rzeźbami, straszącymi między cyprysami i cisami”. Przede wszystkim nienawidziła jednak morza, co było okolicznością tym gorszą, że jej mąż nade wszystko je kochał, podobnie jak swoje okręty. Król Tarannon wzniósł dla siebie siedzibę w nadmorskim Pelargirze, głównym porcie gondorskiej armady, i tego miejsca jego małżonka również nie cierpiała. Nie potrafiła znieść odgłosów i woni morza.
Poznajemy również pochodzenie powiedzenia o „kotach królowej Berúthiel”, gdyż dowiadujemy się, że monarchini:
Niewoliła dziewięć czarnych kotów i jednego białego. Rozmawiała z nimi, czy raczej czytała ich myśli, każąc stworzeniom zgłębiać wszystkie mroczne sekrety Gondoru, tak że wiedziała to wszystko, „o czym ludzie wolą zmilczeć”. Białego kota wysyłała, by szpiegował czarne, a wszystkie dręczyła. Nikt w Gondorze nie ważył się ich dotknąć, każdy bał się tych stworzeń i klął, ilekroć któreś przebiegło mu drogę.
—Niedokończone opowieści, przełożył Radosław Kot—
Christopher Tolkien wyjaśnia, że trudno odczytać dalszy ciąg historii, jednak znane jest zakończenie. Król Tarannon najwyraźniej postanowił odesłać żonę na południe, skąd przybyła (prawdopodobnie do którejś z númenorejskich kolonii dalej na południe niż Umbar). Wsadził ją zatem na statek tylko z kotami i puścić go na morze. Ostatni raz widziano okręt jak „żeglując pod sierpem księżyca z wielką szybkością, minął Umbar. Jeden kot usadził się na czubku masztu, drugi niczym galeon zastygł na dziobie”.
Tarannon polecił również wymazać imię swojej królowej z „Księgi Królów”, i najwyraźniej prawdziwe imię rzeczywiście zostało zapomniane, gdyż „Berúthiel” znaczy w języku sindarińskim mniej więcej „Gniewna/Zła Królowa”. W Gondorze nie zaginęła jednak pamięć o kotach królowej, które stały się elementem powiedzenia, które 2106 lat po śmierci Tarannona Falastura przywołał Aragorn. Sam król nie miał dzieci z Berúthiel, więc po jego śmierci stron przeszedł na bratanka, który stał się drugim z Królów Żeglarzy.
***
Koty Larry Rogare
W „Ogniu i krwi” odnajdujemy historię podobną do dziejów Berúthiel, a dotyczy ona Larry Rogare, lyseńskiej żony przyszłego króla Viserysa II:
Koty kręciły się po jej komnatach tak licznie, że ludzie zaczęli mówić, iż są jej szpiegami i cichym mruczeniem donoszą o wszystkim, co dzieje się w Czerwonej Twierdzy. Opowiadano nawet, że Larra sama zmienia się w kota, by wędrować pod tą postacią po dachach i rynsztokach miasta.
-George R.R. Martin, „Ogień i krew”, tom I, część II, „Lyseńska Wiosna i koniec regencji”, przełożył Michał Jakuszewski—
Oprócz szerzących się pogłosek na temat wykorzystywania kotów w charakterze szpiegów, Larra Rogare i Berúthiel są także podobne pod kilkoma innymi względami. Obie wyszyły za królów z powodów politycznych (choć gdy Larra związała się z Viserysem, był on tylko księciem, młodszym bratem Aegona III) i obie nie cieszyły się sympatią poddanych. Ponadto obie były w królestwach swoich małżonków cudzoziemkami. Warto również zauważyć, że Tarannon był Dúnedainem, zaś Berúthiel Czarną Númenorejką – ich ludy miały wspólne korzenie, wywodząc się z tej samej cywilizacji, która upadła w wyniku kataklizmu. Tak samo Viserys II i Larra pochodzili od Valyrian, jednak drogi Targaryenów i Lyseńczyków rozeszły się wieki wcześniej. W przeciwieństwie do Berúthiel i Tarannona, Larra i Viserys mieli dzieci – późniejszego króla Aegona IV, Aemona zwanego Smoczym Rycerzem i Naerys. Jednak po urodzeniu córki, Larra – który nigdy nie czuła się w Westeros dobrze – wróciła do rodzinnego Lys, co może przywodzić na myśl odesłanie Berúthiel na południe.
W „Ogniu i krwi” pojawia się również wzmianka o tym, że Larra czciła lyseńskie bóstwa, co czyniło ją tym bardziej obcą w oczach poddanych. Wśród nich wymieniona jest „kocia bogini Pantera”. Nie wydaje się to zbyt prawdopodobne, jednak możliwe, że jest to nawiązanie do tego, że Czarni Númenorejczycy oddawali cześć Sauronowi – a we wczesnych wersjach opowieści o Berenie i Lúthien przyszły Mroczny Władca pojawia się pod postacią ogromnego czarnego kota.
***
Mityczny pierwowzór: Skaði i Njörðr
Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że Tolkien porównał kiedyś w wywiadzie Berúthiel do postaci z mitologii nordyjskiej, Skadi (Skaði). Była ona córką olbrzyma burzy, Thjaziego (Þjazi), który porwał boginię Idunn (Iðunn) i jej złote jabłka dające młodość. Idunn została uwolniona dzięki podstępowi Lokiego (który, nawiasem mówiąc, najpierw sam przyczynił się do jej porwania), zaś olbrzym został zabity. Skadi przybyła do Asgardu domagając się zadośćuczynienia – chciała wyjść za mąż za jednego z Asów. Ci przystali na taką umowę, jednak z zastrzeżeniem, że Skadi wybierze sobie małżonka widząc tylko jego stopy. Tak się stało, i Skadi widząc tylko nogi kandydatów, wybrała te, które – jak sądziła – należały to Baldra, najprzystojniejszego z Asów. Okazało się jednak, że na męża wybrała sobie Njorda (Njörðr), boga morza.
Małżonkowie umówili się, że będą spędzać część czasu w siedzibie Skadi w Trymheimie (Þrymheimr), a cześć a nadmorskim domu Njorda w Nóatúnie. Okazało się jednak, że tak jak Skadi nie cierpiała morza, tak Njord nie znosił gór. Mąż narzekał na wycie wilków wśród górskich szczytów, zaś żona na wrzaski mew. W zbiorze sag „Heimskringla” spisanym przez Snorriego Sturlusona (autora także „Eddy prozaicznej”), a dokładniej w „Ynglinga saga”, pojawia się wzmianka o tym, że Skadi i Njord później się rozeszli, a bogini została żoną Odyna, z którym miała synów. Skadi była również boginią gór, zimy, polowań i jazdy na nartach. Njord miał dwójkę dzieci, Freję i Freja (o którym pisałem w opublikowanym we wrześniu artykule „Taniec z Mitami: Przeznaczenie Freya”). Ich matką według „Ynglinga saga”, oraz słów Lokiego w „Lokasennie”, miała być jego nieznana z imienia siostra, podczas gdy eddaiczny poemat „Skírnismál” sugeruje, że byli oni dziećmi Skadi.
Co do Tarannona Falastura („Władcy Wybrzeża”) i Berúthiel, to oczywiście jasne staje się, w jaki sposób Tolkien wykorzystał tu elementy przekazane przez Snorriego: król Gondoru odpowiada Njordowi, bogowi morza, jego małżonka to Skadi, która nie potrafi znieść morza, ale za to bardziej podoba jej się kamienne miasto Osgiliath (być może aluzja do gór, gdzie swoją siedzibę miała bogini). Nie ma chyba żadnego związku pomiędzy Skadi a kotami, warto jednak odnotować, że powozem zaprzężonym w te zwierzęta powozi córka Njorda, Freja, która przynajmniej w niektórych pieśniach eddaicznych, a także w „Mitach skandynawskich” Rogera Lancelyna Greena (przyjaciela Tolkiena), jest córką Skadi.
Njord zalicza się do Wanów (Vanir), jednej z dwóch głównych grup nordyjskich bóstw (drugą byli Asowie – Æsir – na czele z Odynem), zaś Skadi jest córką jötunna, czyli olbrzyma. Wydaje się zatem, że należą do różnych ludów, które na dodatek na ogół toczą ze sobą walki. Jednak gdy przyjrzymy się drzewu rodowemu wszystkich tych postaci, okaże się, że sami Asowie i Wanowie są blisko spokrewnieni z olbrzymami – dokładnie tak, jak Tarannon jest Dúnedainem, zaś Berúthiel pochodzi od Czarnych Númenorejczyków, jednak obie te grupy pochodzą od Númenorejczyków i pomimo wrogości, mają wspólne korzenie. Podobnie jest zresztą z Targaryenami i Lyseńczykami, spadkobiercami dawnych Valyrian.
(W „Drodze do Śródziemia” Tom Shippeya zauważa, że również w innej historii z „Niedokończonych opowieści” – w dziejach Aldariona i Erendis – pojawiają się odniesienia do historii Njorda i Skadi).
Widzimy zatem jak za pomocą pojedynczej wzmianki o kotach Larry Rogare George R.R. Martin nawiązał – być może nieświadomie, choć podejrzewam, że zdawał sobie z tego sprawę – do intrygującej historii królowej Berúthiel, która z kolei jest w ogólnym zarysie oparta na micie. To jeden ze sposobów w jakie dawne motywy ożywają we współczesnej fantastyce.
***
Dzisiejszy tekst jest moim ostatnim w tym dobiegającym końca 2019 roku. Chciałbym w tym miejscu podziękować Wam wszystkim, drodzy Czytelnicy i drogie Czytelniczki, za każdy komentarz, każdą propozycję, każde zadane pytanie, i oczywiście za każdą chwilę którą poświęciliście na lekturę moich tekstów. Mam nadzieję, że znaleźliście w nich coś interesującego. Dziękuję również całej redakcji FSGK, a przede wszystkim DaeLowi, za wsparcie, rady i współpracę. Do zobaczenia już w nowym – 2020 – roku.
Z najlepszymi noworocznymi życzeniami,
Bluetiger
Kiedy następne czytanie Pieśni Lodu i Ognia
Heh pierwszy komentarz i juz pretensja.
Niemniej mam pytanie od czego polecilbys zaczac zglebianie mitologii skandynawskiej? Koncze czytam zgroze w dunwich i planuje zgłębić troche sag nordyckich ale nie bardzo rozwazalem od czego zaczac.
Sam nie znam dobrej odpowiedzi na to pytanie, bo w zasadzie sam nie poznawałem mitologii nordyjskiej w jakiś przemyślany sposób – nie pomyślałem sobie pewnego dnia, że „o, warto by zacząć zagłębiać się w ten temat”. Ta „wiedza” na ten temat jaką posiadam – a którą wiele osób na tej stronie niestety przecenia 😉 – po prostu stopniowo „napływała” z wielu różnych źródeł. Na przykład czytając o inspiracjach Tolkiena siłą rzeczy usłyszałem o Odynie, motywie Barnstokkr (drzewo z wbitym w nie mieczem, który może wyciągnąć tylko „Wybraniec”, trochę jak arturiański Excalibur), imionach karłów z Dvergatal, tej opowieści o Skadi i Njordzie, którą streszczyłem w tym artykule… O mitach czytałem także przy okazji „badań” nad „Pieśnią Lodu i Ognia”, szczególnie w dyskusjach na forum.
Bardziej konkretne źródła dotyczą nie tyle mitologii nordyjskiej, co historii wczesnośredniowiecznej Skandynawii – i tutaj mogę wymienić książki „Młot i Krzyż. Nowa historia wikingów” Roberta Fergusona (którą czytałem chyba w 2016 roku) oraz „Furia ludzi północy. Dzieje świata wikingów” Philipa Parkera (którą czytałem drugi raz kilka miesięcy temu). W obu wierzenia i mitologia są omówione dość ogólnie, przy okazji kultury. We wrześniu przeczytałem też krótkie opracowanie „Wierzenia prasłowian” Jakuba Zieliny, które opowiada o mitologii słowiańskiej, ale w wielu miejscach powiają się wzmianki o nordyjskiej i porównania z nią.
Pewnym źródłem – w kontekście wpływu na Tolkiena – są też dwie świetne książki Toma Shippeya, obie wydane w Polsce: „J.R.R. Tolkien. Pisarz stulecia” (o którym pisałem w sierpniu: https://fsgk.pl/wordpress/2019/08/j-r-r-tolkien-pisarz-stulecia-t-a-shippey/ ) i „Droga do Śródziemia”, przy czym ta druga nie jest niestety zbyt dostępna, bo wydana została tylko prawie 20 lat temu i w zasadzie można tylko liczyć na to, że jakiś egzemplarz znajdzie się w lokalnej bibliotece (sam czytałem po polsku „Drogę” właśnie w ten sposób).
Są też „mitologie nordyjskie w narracji”, z których najbardziej znana jest chyba książka Gaimana, której nie czytałem, ale słyszałem wiele dobrego na jej temat. Sam czytałem „Mity skandynawskie” Rogera Lancelyna Greena, przyjaciela Tolkiena. Tego typu publikacje mają zaletę, która z pewnego punktu widzenia może stać się wadą – przedstawiają jeden spójny ciąg wydarzeń, a same opowieści nordyjskie są właśnie pełne sprzeczności i na ogół istnieją w różnych wersjach (np. historia o Sigurdzie, Brynhild i Nibelungach ma tyle wersji, że trudno się w tym odnaleźć). Ale na pewno jest to dobry wstęp, trzeba jednak pamiętać, że nie można się zbytnio przywiązywać do wersji, jaką stworzył dany współczesny pisarz.
Na pewno warto też sięgnąć po same teksty źródłowe, takie jak Edda poetycka i Edda prozaiczna, Heimskringla, sagi staroislandzkie i inne dzieła. Ale na pewno trzeba im poświęcić sporo czasu, żeby dobrze wszystko zrozumieć. Jeśli o mnie chodzi, to z żalem przyznaję, że jak dotąd nie przecztałem ani jednej, ani drugiej Eddy, sięgałem tylko
po pojedyczne pieśni albo fragmenty.
Przypominam też sobie, że w „Złotej gałęzi” sir Jamesa George’a Frazera jest krótki rozdział poświęcony mitowi o Baldrze i Hodrze.
Szczególnie spodobała mi się „Legenda o Sigurdzie i Gudrun” J.R.R. Tolkiena, która zawiera jego dwa dłuższe poematy, jeden poświęcony dziejom rodu Volsungów, a przede wszystkim historii Sigurda i Brynhild, a drugi skupiający się na Gudrun i jej braciach oraz Atlim (Attyli). Dla kogoś kto chce dowiedzieć się więcej o dawnych opowieściach bardzo wartościowe są komentarze Christophera Tolkiena do tych utworów, w których omawia ich źródła (sagi, pieśni, poematy eddaiczne).
Książki Gaimana nie polecam. Jest bardzo powierzchowna i nadaje się chyba tylko dla dzieci. Gaiman mocno „wyczyścił” wątki przez co wydaje się, że mitologia nordycka jest zbiorem prymitywnych opowiastek. Natomiast spokojnie możesz sięgnąć po obie Eddy. Pierwszy raz przeczytałam je jako dziecko (trochę dziwne dziecko), więc poziom trudności tekstu nie zniechęca, a wszystkie opracowania po które sięgniesz później będziesz mógł odnieść do „kanonu”. No i co ważne to piękne opowieści po prostu :D.
Proszę po raz kolejny- krócej szanowny Tygrysie! Nie przywykłem spędzać 20 minut nad jednym tekstem na fsgk. Weź przykład z Daela, podziel to na części. Jeden twój tekst to jak trzy ostatnie teksty Daela, np. te o Piratach.
Kotki śliczne. Ale Bąbel i moja prążkowana bestia śliczniejsze 🙂
Przyłączam się do powyższej prośby.
Nie dogodzi wszystkim bo mnie szlag trafia jak czytam krotkie teksty pozostawiajace niedosyt i wole dluzsze ale kompletne. Najwyżej sam sobie podziele czytanie jak nie mam czasu.
W przyszłym roku postaram się, żeby teksty były bardziej rozsądnej długości. A jeśli to się nie powiedzie, o ile będzie to możliwe, będę je dzielił na części 😉
Podział na części byłby idealny. Kolejny raz wspomnę teksty DaeLa w ramach przykładu.
Przy okazji jest szansa na offtop. Czytałeś 'Kroniki żelaznego druida’ Kevina Hearne’a ? Jest tam masa ciekawych obserwacji, ale ja chcę napisać o Mrocznych Elfach. Z Tolkiena ich w ogóle nie kojarzę.
A w 5 rozdziale 'Kijem i mieczem’ Hearne bardzo ciekawie pokazuje ich genezę. Wspomina też o Eddzie Młodszej i innych epizodach z mitologii nordyckiej, o której Tolkien sporo wiedział.
Hearne inspirował się Tolkienem? Jest coś u JRR T. coś o Mrocznych Elfach? A jeśli tak, to co?
Nie czytałem książek Hearne’a, więc niestety nie mogę nic powiedzieć na ten temat, ale co do samych Mrocznych Elfów, na szczęście moja wiedza jest już bardziej obszerna (moim źródłem jest tu rozdział V „J.R.R. Tolkien. Pisarz stulecia” Toma Shippeya).
U podstaw całego zamieszania leży pewne rozróżnienie pojawiające się w mitologii nordyjskiej: pomiędzy dwoma lub trzema rodzajami elfów (Álfar). Mamy elfy światła (Liosálfar), elfy ciemne (Dökkálfar) i elfy mroku (Svartálfar). Wśród dziewięciu nordyjskich światów istnieją na dodatek aż dwa zamieszkane przez elfy: Álfheim (gdzie żyją elfy światła) i Svartálfheim (siedziba mrocznych elfów).
Można podejrzeważ, że dla ludzi żyjących w tamtej dawnej kulturze różnica pomiędzy tymi wszystkimi grupami była jasna, ale do naszych czasów większośc opowieści zaginęła, a w tych źródłach którymi dysponujemy często panuje chaos albo informacje nie są pełne (np. autor „Eddy prozaicznej” Snorri Sturluson tworzył w XIII wieku, kilka stuleci po tym, jak Islandia została schrystianizowana, więc nikt wówczas nie praktykował starej pogańskiej religii, a mity były tylko coraz słabiej pamiętanymi podaniami i elementami folkloru).
ALE sprawy komplikują się jeszcze bardziej – bo w pokrewnej nordyjskiej kulturze staroangielskiej pojawiają się jeszcze wuduœlf i wœterœlf, czyli odpowiednio elfy „leśne” i „wodne”). I jakby tego było mało, w mitologii nordyjskiej jest też powiedziane, że w świecie mrocznych elfów, Svartálfheimie, żyją też karły (Dvergar).
W niekórych późniejszych tradycjach „elfy” i „karły” są tym samym, rodzajem niewielkich rozmiarami „duszków” kojarzonych z „magią” i „czarodziejskością”. W słowniku z tamtego okresu hasła „elf” i „karzeł” po prostu odsyłają do siebie nawzajem. Ale Tolkien wiedział, że na początku, w najstarszych przekazach, elfy i karły nie są tym samym. Jedne są związane z lasami, pięknem i dostojeństwem; zaś te drugie z kowalstwem i kopalniami.
Co do podziału na elfy światła, ciemności i mroku Jacob Grimm, jeden z najwybitniejszych badaczy germańskiego folkloru i mitologii, stwierdza na ten temat dość mgliście, że być może elfy ciemności to coś pomiędzy elfami światła i elfami mroku, pewenego rodzaju elfy szare. Zawsze coś, ale takie wyjaśnienie nadal nie tłumaczy zbyt wiele.
Tolkien próbował zatem jakoś to pogodzić, tworząc dość złożony „system klasyfikacji elfów”.
U niego kryterium podziału nie jest „kolor” elfa (cokolwiek by to oznaczało, być może dosłownie kolor skóry), tylko to, czy elf lub jego przodkowie widział na własne oczy Dwa Drzewa Valinoru, które według tej mitologii oświetlały świat przed ukształtowaniem Słońca i Księżyca.
W „Silmarillionie” Tolkiena podział przedstawia się więc następująco:
Na samym początku historii elfów Valarowie, czyli „bogowie”, anielskie potęgi rządzące światem jako namiestnicy Iluvatara (Boga) zaprosili ich do Valinoru, czyli błogosławionych „Krain Nieśmiertelnych” na najdalszym zachodzie, gdyż uznali, że tam elfom będzie lepiej niż w Śródziemiu (gdzie wówczas miał swoją siedzibę pierwszy Mroczny Władca, Morgoth – czyli upadły Valar i mistrz Saurona). Część elfów posłuchała tego wezwania i rzeczywiście wyruszyli w długą podróż (zwaną później Wielką Wędrówką) z dalekiego wschodu Śródziemia, gdzie ta rasa się pojawiła. Tych elfów zwie się zbiorczo Eldarami („Ludem Gwiazd”). Ale byli też tacy, którzy woleli zostać w Śródziemiu – i tych nazwano Avari, czyli „Oporni”.
Avari nie odgrywają później większej roli w dziejach tej części Śródziemia, która została opisana w książkach Tolkiena, więc praktycznie wszyscy elfowie jakich później widzimy to Eldarowie. O Avarich wiemy w zasadzie tyle, że w późniejszych wiekach podzielili się na przynajmniej sześć dużych plemion o nazwach takich jak: Kindi, Cuind, Hwenti, Windan, Kinn-lai oraz Penni (są to słowa pochodzące od tego samego pra-elfickiego słowa, które w języku quenejskim brzmi Quendi).
Podziałów ciąg dalszy: Eldarowie, gdy wyruszali na swoją wędrówkę, podzielili się na trzy duże szczepy: Vanyarów, Noldorów i Telerich.
Vanyarowie i Noldorowie grzecznie pomaszerowali na zachodni brzeg Śródziemia i popłynęli do Valinoru. Ale z Telerimi nie było tak prosto: kiedy ta ostatnia grupa ujrzała po raz pierwszy daleko na horyzoncie potężnych łańcuch Gór Mglistych, niektórzy doszli do wniosku, że jednak wolą zostać tam gdzie byli. Nazwano ich Nandorami (i to od nich pochodzą „elfy leśne” z „Hobbita”).
Reszta Telerich dalej maszerowała na zachód i w końcu dotarli do najbardziej wysuniętej na zachód części Śródziemia, do krainy zwanej Beleriandem (gdzie rozgrywa się znaczna część akcji „Silmarillionu”). Okazało się wtedy, że Vanyarowie i Noldorowie przybyli na miejsce dużo wcześniej, i żeby nie musieli czekać w nieskończoność na swoich ociągających się krewnych z trzeciego szczepu, Valarowie już przewieźli ich do Valinoru. Teleri musieli zatem czekać aż wróci „prom” (upraszczam, żeby nie wdawać się w zawiłe kwestie związane z wykorzystaniem w tym charakterze pewnej wyspy). I gdyby rozbili sobie namioty i spokojnie czekali, moglibyśmy zakończyć tę dyskusję. Ale oczywiście tak się nie stało.
Musiałem na chwilę zająć się czymś innym, więc przepraszam, że zostawiłem ten ciąg komentarzy niekompletny na jakieś 40 minut (mam nadzieję, że nikt w tym czasie nie zaczął go czytać, bo pewnie teraz zastanawia się, o co właściwie mi chodziło – to zakończnie wszystko wyjaśnia). Tak czy inaczej, oto ono:
Jeden z dwóch przywódców Telerich, Elwë, gdzieś przepadł w czasie samotnej przechadzki po jednym z bujnie porastających wówczas Beleriand lasów i nie wracał przez wiele lat. Część jego ludu doszła do dość logicznego wniosku, że król nie żyje, więc gdy Valarowie wrócili z „promem”, popłynęli do Valinoru i dołączyli do Vanyarów i Noldorów. Ale inni wytrwale czekali nadal i zostali w Śródziemiu. Znacznie później ich cierpliwość została wynagrodzona bo Elwë wrócił (na dodatek z nowo poślubioną żoną Melianą, która była jedną z Majarów, również anielskich duchów jak Valarowie, ale o mniejszej mocy. Majarami byli też m.in. Sauron, Saruman i Gandalf). Elwë został potem królem Sindarów, czyli Elfów Szarych albo Elfów Półmroku.
Najbardziej ogólny podział jest zatem taki: są Elfy Światła albo Elfy Wysokiego Rodu (ang. High Elves), czyli te, które dotarły do Valinoru w czasach przed tym, jak Mroczny Władca Morgoth zniszczył Dwa Drzewa (później źródłami światła zostały „nasze” Słońce i Ksieżyc). W języku quenejskim nazwa „elfy światła” to Calaquendi. Są też Moriquendi, czyli Elfy Ciemności (albo Mroku, ang. Elves of Darkness), czyli ci elfowie, którzy nigdy nie widzieli światła Dwóch Drzew (ani nie pochodzą od takich elfów, którzy tak uczynili).
Calaquendi odpowiadają zatem Liosálfar (elfom światła) z mitologii nordyjskiej. Moriquendi są jak Svartálfar (elfy mroku). A pomiędzy tymi grupami mamy Elfy Szare (Sindarów), odpowiadające trzeciej kategorii elfów, która według Jacoba Grimma jest pomiędzy dwoma germańskimi rodzajami elfów (Dökkálfar, elfy ciemne).
W mitologii Tolkiena wyjaśnienie tego, że Sindarowie są wyjątkowi wśród Elfów Ciemności jest takie, że ich władca – wspominany wcześniej Elwë – był kiedyś w Valinorze i widział Dwa Drzewa, bo był jednym z trzech elfów, których na samym początku wysłano tam w charakterze „ambasadorów”, żeby ocenili „czy warto się tam przeprowadzać” (że tak to ujmę). A poza tym byli stali na najwyższym poziomie cywilizacyjnym ze wszystkich elfów Śródziemia i niewiele ustępowali Elfom Światła.
Jest też wyjaśnienie tego, w jaki sposób w późniejszych opowieściach elfów mroku pomieszano z karłami – w „Silmarillionie” pojawia się historia Eöla, elfickiego kowala, który nosił osobisty przydomek „Mroczny Elf” (ang. Dark Elf). Eöl był teoretycznie jednym z Elfów Szarych, ale był samotnikiem i mieszkał w podziemnej siedzibie w odludnej głębi lasu, więc odciął się od swoich rodaków i otrzymał własny (nieco obraźliwy) przydomek. Zajmował się kowalstwem i z tego powodu często wchodził w kontakty z krasnoludami – więc ktoś „z zewnątrz” widząc taką scenę mógłby uznać, ze elfowie i karły to w zasadzie „to samo”. Słowo „Mroczny Elf” jest też używane przez synów Feanora (Noldorów, Elfów Światła), gdy chcą obrazić m.in. Elwëgo, króla Elfów Szarych. Ale tak jak to często bywa z obelgami, nie jest to prawda.
Wiem, że wszystkie te podziały i różne podgrupy elfów trudno sobie zobrazować, więc pewną pomocą może tu być drzewko, które wstawiłem w Tolkienowskim Q&A 1 (druga ilustracja idąc od góry, dwa akapity nad „pytaniem 2”): https://fsgk.pl/wordpress/2019/11/tolkienowskie-qa-1/
Były też inne podgrupy, których tu nie omawiałem, np. od Nandorów pochodzą Laiquendi (Elfy Zielone) i Elfy Leśne (ang. Silvan Elves). Odpowiadają one w pewnej mierze staroangielskim „wuduœlf”. Tych Telerich, którzy dotarli do Valinoru nazwano później Falmari (Elfami Morskimi), gdyż osiedlili się na wybrzeżu i słynęli ze sztuki szkutniczej. Można ich porównać do „wœterœlf” (elfów wodnych). A Sindarowie – Elfy Szare – dzielły się m.in. na Iathrimów (żyjących w Doriathcie, stolicy królestwa Elwëgo) , Falathrimów (Lud Wybrzeża, ich przywódca był Cirdan Szkutnik pojawiający się w ostatnim rozdziale „Władcy Pierścieni”) i Mithrimów z północy Beleriandu.
Istnieje też rzadko używany podział na Amanyarów, Úmanyarów i Avamanyarów. Amanyarowie to ci, którzy dotarli do Amanu, czyli Valinoru. Czyli pojęcie w całości pokrywa się z „Elfami Światła”. Úmanyarowie to ci elfowie, którzy nie dotarli do Valinoru, ale wyruszyli na Wielką Wędrówkę w tym kierunku – mówiąc obrazowo, to ci, którzy powiedzieli Valarom „OK, zaraz będziemy”, a potem nie przyszli. A Avamanyarowie to po prostu „Avari”, czyli ci elfowie, którzy od razu powiedzieli „nigdzie nie idziemy, zostajemy w Śródziemiu”.
Autor zaraz będzie pisal: Ar Pharazon Złoty = Krwawnikowy Cesarz
„Snorriego Sturlusona (autora także „Eddy poetyckiej”)”
Oczywiście powinno być „prozaicznej”. Poprawiłem to w tekście.
„Skadi i Njord mieli dwójkę dzieci, Freję i Freja ”
Tu popełniłem kolejny błąd – czy raczej uproszczenie. Według „Ynglinga saga” Frej i Freja byli dziećmi Njorda i jego nieznanej z imienia siostry. Taką wersję podaje również Loki w „Lokasennie”. Z kolei „Skírnismál” w „Eddzie poetyckiej” sugeruje, że byli jego dziećmi ze Skadi. To również uzupełniłem.