Wstyd, wstyd, po trzykroć wstyd. Recenzowałem już różne edycje książkowej Gry o tron. Pisałem o serialu. Napomknąłem nawet parę słów o audiobooku. I tylko o komiksie ani słowa. A przecież wypadało coś napisać, skoro pojawiają się opinie, że adaptacja książek Martina w formie powieści graficznej jest całkiem udana. No i sam komiks jest na polskim rynku dostępny od 2012 roku. Szmat czasu. Niektórych czytelników FSGK nie było wówczas jeszcze na świecie. Nie było też jednego z piszących tu autorów (mam na myśli kota Bąbla).
Dlatego właśnie chciałbym nadrobić dziś tę zaległość i opowiedzieć Wam o komiksie panów Daniela Abrahama (scenarzysta) i Tommy’ego Pattersona (rysownik). I żeby nie było wątpliwości, powiem to na samym wstępie – uważam, że komiks jest znacznie lepszą adaptacją książek od serialu. I rekomendowałbym go wszystkim fanom książek, a także miłośnikom serialu, którzy chcieliby poznać twórczość Martina, ale odczuwają niepokój na widok długich, zbitych kolumn tekstu. Rekomendowałbym… gdyby komiks był skończony. Niestety na polskim rynku ukazały się, póki co, tylko dwa tomy (z czterech… choć niewykluczone, że wydawca zmieści całość w trzech). Za granicą Gra o tron jest skończona, ale my nadal jesteśmy w połowie Starcia królów. W takim tempie obawiam się, że prędzej doczekamy Snu o wiośnie w formie książkowej, niż Tańca ze smokami w wersji komiksowej. I to chyba najpoważniejszy argument przeciw tej adaptacji.
Żółwie tempo wydawania kolejnych tomików jest wszakże – przynajmniej do pewnego stopnia – uzasadnione troską o jakość. A także ilością adaptowanego materiału. Powieść graficzna wprawdzie ucieka się do pojedynczych skrótów, ale są one o wiele rzadsze niż w serialu. A mówimy tu o pierwszym, stosunkowo wiernym wobec powieści sezonie. Pierwszy tom komiksu prezentuje historię od prologu (wraz z krótkim wstępem) aż po spotkanie Neda z Cat w burdelu Littlefingera i moment, w którym Dany uzmysławia sobie, że jest w ciąży. Czyli mówimy tu o mniej-więcej 1/3 albo 1/4 objętości powieści. Komiks opowiada tę historię na 176 stronach. Innymi słowy, robi to z pietyzmem.
Pietyzm ten objawia się również w sposobie, w jaki przeniesione zostają spostrzeżenia czy myśli postaci pełniących funkcję punktu widzenia w książkach Martina. Czasem więc myśli – a raczej ich skróty – prezentowane są w prostokątnych dymkach. Innym razem otrzymujemy rzucający się w oczy obraz, który błyskawicznie naprowadza nasze myśli na te same tory, którymi podążał punkt widzenia danego rozdziału. Żeby daleko nie szukać – Martin pisze o wielkim cieniu Tyriona Lannistera, i również komiks jest skadrowany w ten sposób, że trudno tego nie zauważyć, choć nie pada na ten temat ani jedno słowo. Mogę śmiało powiedzieć, że jakieś 80-90% smaczków i subtelnych wskazówek, na których nieraz opierałem swoje rozważania i spekulacje, znalazło swoje odzwierciedlenie na kartach komiksu. Oczywiście nie obyło się bez pewnych skrótów, czy uproszczeń. Na przykład, gdy Daenerys rozmyśla o historii Uzurpatora opowiadanej przez Viserysa, widzimy obraz Aerysa z długimi włosami i paznokciami. Dany raczej nie mogła mieć takiego wyobrażenia o swoim ojcu, ale wprowadzenie różnych wersji tej retrospekcji tylko by komplikowało odbiór. Pod względem scenariusza oraz wizualnego sposobu przekazania fabuły, komiks spisał się na piątkę z plusem.
Natomiast nie każdemu przypadnie do gustu sam styl ilustracji Tommy’ego Pattersona. Nie jestem specem od komiksów, ale powiedzieć mogę tyle, że skojarzył mi się z czytanym bardzo dawno temu komiksem „Najlepsi na świecie” wydanym przez Dobry Komiks (imprint wydawnictwa Axel Springer). Był… trochę zbyt ugładzony i cukierkowy. Zresztą możecie sprawdzić to sami, oglądając ilustracje do tej recenzji. Kwestia gustu. Ale mam wrażenie, że ten styl w paru miejscach zawiódł – przede wszystkim w prologu i sposobie zaprezentowania Innych.
No i tu dochodzimy do poważnego dylematu – kupić, czy nie kupić? Cóż, jeśli jesteście zagorzałymi fanami PLiO, to owszem, warto. Ale wydaje mi się, że istnieje rola, w której komiks spełniłby się doskonale, gdyby był kompletny. Otóż byłby fantastycznym wprowadzeniem w świat powieści Martina dla osób, które nie sięgnęły jeszcze po książkę. Niestety tak długo, jak na polskim rynku nie ukaże się kompletna Gra o tron (nie mówiąc o adaptacjach kolejnych powieści), ma to bardzo mało sensu. I z racji tej przedłużającej się niekompletności, komiks otrzymuje ode mnie punkt w dół.
Gra o tron. Powieść ilustrowana. Tom 1.
-
Ocena DaeLa - 8/10
8/10
Jakbym wygrał jakiś konkurs to zdecydowanie wolałbym ezgemplarz ze znakiem jakości od Bąbla 😉
Pytanie: jak komiks prezentuje sceny przemocy (krew, zabójstwa) oraz seksu (np. Daenerys z Drogo bo domyślam się, że laski w burdelach można olać). Jest to wersja jakoś ułagodzona, powiedzmy 16+ czy raczej kierowane jest to do dorosłych czytelników?
Jest krew i jest golizna 😉
To o znaku jakości Bąbla sam chciałem napisać. Gogi ubiegłeś mnie 🙂 Śliczny jest ten kotek. Prawie tak śliczny jak mój 🙂
Napomknąłeś o napomykaniu na temat audiobooka. Może by tak jakiś szerszy tekst o tym? Zwłaszcza pierwsza, rozpisana na głosy część zasługuje na to. Braciak i Więckiewicz spisali się w rolach Tyriona i Neda tak dobrze jak aktorzy serialowi. A i kolejne części z samym tylko Banaszykiem to mistrzostwo świata.
P.S. 'Kwestia gusta’. Korektor przysnął?
„Korektor przysnął?”
dokladnie tak bylo, dobra drzemka nie jest zła 😛 a korekta nie zając, nie ucieknie
Czy w ramach nagrody, za wygranie konkursu, można zamiast komiksu otrzymać kota bąbla?
Daelu, czy zapoznałeś się z pozycją: „Nieoficjalny przewodnik po Grze o Tron” Kim Renfro? Książka jest o serialu, generalnie bardzo dużo w niej zapychaczy i większości czytelników nie polecam, natomiast być może warto się z nią zapoznać z „kronikarskiego obowiazku:”. Było tam kilka ciekawostek, m.in. dotyczących problemów z kręceniem scen z wilkorami.
Daelu nie wspominałeś że twój kot jest „piśmienny” 🤣 a może to on wszystko napisał? A jak tak to i pewnie przeczytał a ty z tego tylko korzystasz? 😂.
Przy następnej zrzutce dodam więcej z zastrzeżeniem że idzie na karmę dla kota 😉
Danka taka nie Dankowata, wydaje się bardzo pewna siebie jak na zastraszona siostrę.
Zdecydowanie wolałbym egzemplarz zatwierdzony przez Bąbla. No i miło zobaczyć podobiznę słynnego autora 🙂