FilmyRecenzje Filmowe

Joker (2019) – dwugłos SithFroga i DaeLa

Złoty Lew na festiwalu w Wenecji to nie jest byle jaka nagroda, a jeśli nagradza się nią film na podstawie komiksu (a właściwie o postaci znanej z komiksu) to wiedz, że coś się dzieje… Nieprzypadkowo „Joker” Todda Phillipsa to jedna z najgorętszych premier roku. Poszedłem, zobaczyłem i… mam mieszane uczucia. Na szczęście z przewagą tych pozytywnych.

Arthur Fleck pracuje dorywczo jako clown, rozśmieszając dzieciaki w szpitalach, na imprezach, a czasem zachęcając na ulicy do odwiedzenia jakiegoś przybytku. Jest chory psychicznie, wycofany. Miewa niekontrolowane napady histerycznego śmiechu, kiedy się stresuje. Mieszka w paskudnej czynszówce z matką, z którą ma dość dziwny (mówiąc delikatnie) układ. Chciałby być komikiem, ale z powodu swoich problemów zdrowotnych i braku talentu szanse są raczej marne. Społeczeństwo pozbawione empatii, zaniedbania władz (i opieki społecznej), a także kilka faktów z przeszłości Arthura, które wychodzą na jaw, doprowadzają Flecka na skraj przepaści. Katalizatorem pozwalającym znieść poczucie osamotnienia i upokorzenia okazuje się przemoc…

Kadr z filmu "Joker"
Phoenix przeobraził się fizycznie i momentami aż ciężko go rozpoznać.

Nie ma sensu specjalnie rozwodzić się nad fabułą w detalach, bo już tytuł filmu zdradza zakończenie i wiemy dokładnie, w którą stronę zmierza nasz antybohater. Nie o zaskoczenie widza tu chodzi, ale o podróż. O towarzyszenie Arthurowi w jego podróży, w powolnym opadaniu w otchłań, wprost do jądra ciemności. Tylko tam może poczuć się ważny, znaczący i zauważony, a nie obśmiany i zelżony.

Od pierwszego pokazu nazwisko Phoenix odmieniane jest przez wszystkie przypadki i wyłącznie w pozytywnym kontekście. Słusznie, bo aktor nominację do Oscara ma praktycznie w kieszeni, a i ciężko nie założyć, że jest głównym pretendentem do zgarnięcia dla siebie złotej statuetki. Zagrał bowiem koncertowo. Myślę, że miał niezły materiał, ale wyniósł go na dużo wyższy poziom, niż można się było spodziewać. Za chwilę to rozwinę, ale muszę wyraźnie podkreślić: gdyby nie wybitna kreacja Phoenixa, „Joker” byłby w najlepszym wypadku średnim filmem do obejrzenia i zapomnienia. Ambitną, ale niezbyt udaną próbą zrobienia czegoś nowego w trochę mało urozmaiconym gatunku filmów komiksowych.

Kadr z filmu "Joker"
Na drugim planie pojawia się m.in. Robert DeNiro jako gwiazda telewizyjnego talk show.

Fleck Phoenixa jest niejednoznaczny i złożony. Bardzo łatwo mu współczuć, kiedy dostaje w kość, ale gdy sprężyna nie wytrzymuje i „odbija”, Arthur jest przerażający, nieobliczalny i zdecydowanie nie nadaje się na protagonistę. Kiedy przemoc pozwala mu zapanować nad chaosem w głowie, w jego oczach pojawia się pewien rodzaj upojenia, haju. Rzadko wrzucam oklepane cytaty, ale pamiętacie Nietzschego i jego „kiedy spoglądasz w otchłań, ona również patrzy na ciebie”? Tak właśnie czułem się w kinie, kiedy Fleck spoglądał na mnie z ekranu. Jakbym patrzył w otchłań. Przerażające i bardzo niepokojące.

Wspaniała muzyka i cudowne zdjęcia nadążają jakościowo za kreacją Phoenixa. Nastrojowe smyczki, powolne budowanie napięcia, brudne i szarobure Gotham – to wszystko razem sprawia, że cały czas panuje atmosfera niepokoju. Widz nie ma ani chwili na oddech, bo jest bez przerwy w stanie podwyższonego napięcia. Nigdy nie wiadomo, kiedy komuś puszczą nerwy, kiedy na ekranie pozornie spokojna wymiana zdań zamieni się w niekontrolowany wybuch agresji. A przemoc moi drodzy też nie jest ładna, oj nie. To nie są „Avengersi”, to nie jest nawet quasi-realistyczny „The Dark Knight”. Pierwsze skojarzenie, jakie mam, to „Nigdy cię tu nie było„. Kto widział, ten wie. Jest paskudnie, naturalistycznie i momentami odpychająco, przemoc w „Jokerze” to przemoc prawdziwa.

Kadr z filmu "Joker"
Związek Arthura z mamą jest bardzo… osobliwy.

Czy zatem jest aż tak dobrze? Nie. Najbardziej znaną dotychczas produkcją Todda Phillipsa była trylogia Kac Vegas. Moim zdaniem trochę to widać, bo od strony tak reżyserii, jak i scenariusza (Phillips do spółki ze Scottem Silverem) film momentami niedomaga. Reżyser ewidentnie miał ambicje stworzyć miks „Taksówkarza” i „Króla komedii”, ale zabrakło talentu i wizji na miarę Scorsese. Intymna relacja widza z Arthurem wyszła świetnie, kiedy eksplorujemy jego umysł, kiedy przeżywamy z nim jego lęki i upadki – wtedy wszystko działa, jak trzeba. Kiedy jednak pojawia się szerszy kontekst – wszystko rozpada się jak domek z kart.

Jest taka scena, znana ze zwiastunów. Podłe dzieciaki zabierają Arthurowi transparent (z napisem „Everything must go!”), a potem w ciemnej alejce rozbijają mu go na głowie. Z taką mniej więcej gracją i subtelnością Phillips wkłada nam do łba swój przekaz. Mało co zostawiono widzowi w domyśle. Wszystko wyłożono łopatologicznie, a gdybyś się drogi widzu nie domyślił, to jeszcze aktorzy wygłoszą ten przekaz werbalnie. A gdybyś nadal był za głupi, żeby dotarło, to jeszcze sypniemy retrospekcję z lekko zmienionym obrazem, żebyś JUŻ NA PEWNO zrozumiał, o co chodziło. Bardzo mocno ten brak wyczucia i pozostawienia pewnych spraw widzowi uderza w kontraście do samej postaci Jokera, która jest zniuansowana i nieoczywista. W finale Arthur już wygłasza tak okrutnie banalne hasła, że – jak wspominałem – gdyby zagrał go słabszy aktor, scena byłaby żenująca. Dzięki Phoenixowi jednak napięcie nie spada i chwała mu za to.

Kadr z filmu "Joker"
Taniec Flecka może oznaczać tylko jedno: coś złego się wydarzyło, albo wydarzy za chwilę, to swoisty rytuał przejścia na ciemną stronę.

Tło społeczne też nie wypadło najlepiej. Obserwujemy przypadkowo wywołaną rewolucję, która nie ma żadnego uzasadnienia na ekranie. Kilka komentarzy o tym, że Gotham jest na krawędzi, to za mało, żeby nagły niemal pucz wyglądał wiarygodnie. Taki klasizm dla ubogich. Postaci na drugim planie są komicznie płaskie i jednowymiarowe, Thomas Wayne to już w ogóle kuriozum. Jest tak bardzo nierealistyczny, że z każdym pojawieniem się na ekranie zupełnie zaburzał mi imersję i poczucie, że ten świat istnieje naprawdę. Chyba że ktoś wierzy w polityka mówiącego wprost do społeczeństwa, że składa się głównie z clownów i zapowiada poprawę jakości życia, pomimo tego, jak głupi i biedni ludzie są.

Generalnie wszelkie wrzutki i złączenia ze światem Batmana wypadają groteskowo i to chyba najsłabszy element filmu. A już pewne zdarzenie w pewnej alejce, które oglądaliśmy setki razy… naprawdę nie można sobie było tego odpuścić? No i kiedy myślę, że taki Joker miałby być nemezis Batmana, to trochę mi zgrzyta. Wszystko, co spotyka Flecka, dzieje się przypadkowo, a jego akcje są tak naprawdę reakcjami na to, co go spotyka. Nie jest to kryminalny geniusz, który mógłby stanowić przeciwwagę dla najlepszego detektywa świata. Dlatego mimo całego podziwu dla kreacji Phoenixa, najlepszym Jokerem pozostaje dla mnie Heath Ledger.

Kadr z filmu "Joker"
Phoenix od początku do końca zachwyca, wybitna kreacja.

Podsumowując: wybitne zdjęcia, muzyka i kreacja Phoenixa nie sprawiają, że „Joker” to film wybitny. Szanuję Phillipsa za odwagę, bo poszedł pod prąd, miał wizję i zupełnie odszedł od standardu filmów komiksowych, czyli takich „dla wszystkich”. „Joker” nie chce się podobać wszystkim, nie idzie na kompromisy i jego mroczny nastrój to nie tylko snyderowy filtr i wyblakłe kolory. Moim zdaniem do pełnego zachwytu zabrakło jednak lepszego scenariusza i bardziej zręcznej reżyserii, która pozostałe elementy filmu wyniosłaby na równie wysoki poziom co trzy elementy wymienione wcześniej. Nadal jednak uważam, że jest to na pewno film bardzo dobry (w czołówce 2019 roku), zdecydowanie wart obejrzenia i wyrobienia własnego zdania. Polecam.

Trzy grosze od DaeLa

Wybierając się na seans Jokera, nie spodziewałem się tego, co zobaczę. Zwłaszcza że moje wstępne nastawienie było raczej negatywne. Po raz pierwszy o filmie dowiedziałem się w czasie, gdy filmowe uniwersum DC zaczynało się rozsypywać, więc nie obiecywałem sobie po tym obrazie zbyt wiele. Gdy usłyszałem, że w projekt zaangażowany jest Joaquin Phoenix, jeden z najbardziej utalentowanych, żyjących współcześnie aktorów, poddałem na chwilę ten wstępny osąd w wątpliwość. Ale potem dotarło do mnie, że całość reżyseruje Todd Philips, autor trylogii Kac Vegas (której nie znoszę), zobaczyłem też pierwsze zdjęcia Phoenixa w makijażu i znów wszystko wróciło do normy. Oczekiwałem filmu, który w najlepszym przypadku będzie pretensjonalny. Jakże się myliłem!

Nie zamierzam rozprawiać się długo nad zaletami Jokera – te bardzo dobrze streścił SithFrog. Joaquin Phoenix swoją grą, jej dziwną fizycznością, tanecznością i namacalnym bólem, tworzy coś naprawdę niezwykłego i zjawiskowego. Natomiast nie do końca zgadzam się w mrocznożabiej ocenie słabości obrazu. Albo inaczej – dostrzegam słabsze punkty, choć nie sądzę, aby burzyły one odbiór filmu. Ba, mam nawet wrażenie, że zaklajstrowanie pewnych niedostatków fabularnych, o których pisał SithFrog, np. poprzez szerszą prezentację problemów Gotham, mogłoby osłabić wymowę dzieła, które pokazuje wszystkie wydarzenia z maksymalnie subiektywnej, wypaczonej perspektywy Arthura Flecka (przyszłego Jokera). Postać Phoenixa pojawia się we wszystkich, bez wyjątku, scenach. I widzi świat na swój sposób, niekoniecznie logiczny czy wnikliwy. SithFrog zarzucił filmowi brak subtelności. Zgoda, momentami trochę nas Todd Philips bije przekazem po głowie. Mam wrażenie, że obyłoby się bez kilku nawiązań, a łopatologiczne wyjaśnienie jednego z urojeń sprawia wrażenie, jakby reżyser miał widza za dziecko. Mocno to kontrastuje z bardzo dojrzałą wymową całego dzieła. A jednak odnalazłem w filmie również pewne ciekawe dwuznaczności i kwestie otwarte do interpretacji. Przede wszystkim są nimi krzywdy, jakich doznaje Arthur. Jasne, los go nie szczędzi, ale wśród osób, które Joker widzi w roli swych ciemiężycieli, są też ludzie, których postępowanie naprawdę nie było inne od tego, co zrobiłbym ja, czy SithFrog czy pewnie większość naszych czytelników. Thomas Wayne jest najlepszym tego przykładem. Arogancki palant uważający się za lepszego od wszystkich innych? A może po prostu nieco pozbawiony kontaktu ze zwykłymi ludźmi, ale pełen dobrych intencji (i martwiący się o swoją rodzinę) facet? Joker przyjmuje jedną perspektywę, widz może się z tym nie zgodzić, a reżyser niczego nie rozstrzyga.

Przemiana Arthura Flecka jest jednocześnie upiorna i wiarygodna.

Myślę, że pomimo tej różnicy w ocenie, zgodzimy się co do konkluzji i rekomendacji. SithFrog uważa, iż Joker to przeciętny pomysł wywindowany przez genialną kreację aktorską. Moim zdaniem to film bardzo dobry, który dzięki Phoenixowi ociera się o wybitność (choć jej nie osiąga). Ale obydwaj sądzimy, że naprawdę warto go obejrzeć, bo to jedna z najważniejszych premier kinowych w tym roku.

(Chciałbym na marginesie tej recenzji poruszyć jeszcze kwestię burzy rozpętanej wokół recenzji filmu jakie dominują wśród krytyków zza oceanu. Otóż po fantastycznym przyjęciu w Wenecji coś się w opiniach krytyków przestawiło i nagle dzieło Todda Philipsa zaczęto mieszać z błotem, określając je mianem groźnego czy cynicznego. Powtarzane są te same zaściankowe argumenty, jakich 30-40 lat temu używano w stosunku do kina grozy. Przodują w nich krytycy amerykańscy, w Europie film zdobywa jednak więcej pochlebnych ocen. Myślę, że obydwaj z SithFrogiem zgadzamy się, że to krytyka absurdalna. Ale chciałbym podzielić się pewną hipotezą, która moim zdaniem wyjaśnia tę nagonkę. Otóż w ostatnich miesiącach przez amerykańskie media przelała się fala szyderstw pod adresem tzw. incelów (skrót od involuntary celibate, czyli „w celibacie nie z własnej woli”), młodych mężczyzn, którzy są zbyt nieatrakcyjni lub nieprzystosowani społecznie (najczęściej jedno i drugie), by znaleźć sobie drugą połówkę. Żarcikom i krzywdzącym uogólnieniom nie było końca, a upust bardzo prymitywnej potrzebie wyszydzenia innych dawali na co dzień całkiem kulturalni ludzie. Było to trochę podszyte motywacją polityczną, trochę strachem (incelów utożsamia się często z seryjnymi zabójcami). No i ciężko po udziale w takim zjawisku społecznym jak nagonka na incela przyjąć z otwartymi ramionami film, który pokazuje ludzi mediów szydzących z osoby chorej psychicznie. Joker wysnuwa bardzo ostre oskarżenie pod adresem amerykańskiego społeczeństwa. A niektórzy – miast się z nim skonfrontować – wolą odwracać uwagę. A przynajmniej ja tak tłumaczę ową rozbieżność w amerykańskim i europejskim odbiorze filmu).

Joker (2019)
  • Ocena SithFroga - 8/10
    8/10
  • Ocena Daela - 9/10
    9/10
To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 50

    1. No, ale Wayne miał szansę, a wręcz był pewniakiem, a nie błądził między 1 a 2 procentem 🙂

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  1. „Nie jest to kryminalny geniusz, który mógłby stanowić przeciwwagę dla najlepszego detektywa świata. ” don’t smile, podobnie jak monolog Jokera w studio na sam koniec filmu.

    Ale to są drobnostki – ja miałem bardzo wysokie oczekiwania wobec filmu (wiedziałem że stoi on obok franczyzy DC, z resztą sam Warner reklamował go jako projekt odrębny) i liczyłem właśnie na wysokojakościowe dzieło zupełnie inne niż dotychczasowe filmy.

    I się nie zawiodłem: Joker robi wrażenie audio-wizualno-aktorskie, zmusza do dyskusji, nie pozostawia ludzi obojętnych (co widac po recenzjach i opiniach krytyków) a także jest świeżym podejściem do kina superbohaterskiego i może nadać kierunek dla pewnego odłamu podobnych filmów w przyszłości. Świat filmu może bardzo na tym skorzystać o ile będzie mądrze podchodził do tematu.

    Dla mnie 9/10

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  2. „Nie jest to kryminalny geniusz, który mógłby stanowić przeciwwagę dla najlepszego detektywa świata. ” don’t smile, podobnie jak monolog Jokera w studio na sam koniec filmu.

    Ale to są drobnostki – ja miałem bardzo wysokie oczekiwania wobec filmu (wiedziałem że stoi on obok franczyzy DC, z resztą sam Warner reklamował go jako projekt odrębny) i liczyłem właśnie na wysokojakościowe dzieło zupełnie inne niż dotychczasowe filmy.

    I się nie zawiodłem: Joker robi wrażenie audio-wizualno-aktorskie, zmusza do dyskusji, nie pozostawia ludzi obojętnych (co widac po recenzjach i opiniach krytyków) a także jest świeżym podejściem do kina superbohaterskiego i może nadać kierunek dla pewnego odłamu podobnych filmów w przyszłości. Świat filmu może bardzo na tym skorzystać o ile będzie mądrze podchodził do tematu.

    Dla mnie 9/10 …

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. „Ale to są drobnostki”

      Są, dlatego dałem 8, a nie 6 😉 Poza tym dla mnie to skopane społeczne tło czy wrzutki z Batman lore na siłę to za dużo złego, żeby dać 9 czy 10.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  3. Reżyser tego filmu nie sprostał moim zdaniem wyzwaniu. Początek filmu to jest niesamowity chaos, a sceny są cholernie długie i niesamowicie nudne. Pierwszy absurd tego filmu to ten dziwny pucz ludności i sposób w jaki podchodzą do niego ludzie uchodzący za elitę. Drugi i trzeci absurd musiałbym oznaczyć jako spojler a nadal nie wiem jak to zrobić. Co do Phoenixa to przez ten scenariusz gra troszeczkę nierówno. Dwie sceny to było mistrzostwo – pierwsza w mieszkaniu sąsiadki, druga, podczas rozmowy z panią z opieki. Ledger był na trochę innym etapie postaci, ale to jego oblizywanie warg i wzrok psychola to było coś.
    Postaci policjantów to jest jakiś beznadziejny żart. A sam film powinien dla mnie skończyć się jakieś dziesięć minut wcześniej.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Spoilery wystarczy umieścić w [Aspoiler] ……….. [A/spoiler] , tylko bez tych „A” (które musiałem dodać, żeby kod nie zadziałał).

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Według mnie takiego filmu nie powinien ciągnąć sam główny bohater i nadrabiać w nim błędy reżysera i scenarzystów. Film trzeba ocenić jako całość a tu moim zdaniem 6/10 rola Phoenixa to mogłoby być 9/10. Wyśmienity reżyser potrafi wycisnąć z aktora nie najlepszego ponad 100% tutaj był wyśmienity aktor i nie najlepszy reżyser.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Zjawa – Di Caprio
        Chinatown – Nicholson

        Są filmy jednego aktora i Joker się do nich zalicza. Podążanie za jednym bohaterem to po prostu jeden ze sposobów na opowiedzenie historii. W przypadku Jokera to było niezbędne, by pokazać jego przemianę i postrzeganie świata. Gdyby rozmyto to innymi bohaterami to film zamieniłby się w średniej jakości papkę…

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Zjawa di caprio to chyba jednak żart. Mi chodziło o to, żeby wspomóc talent aktora dobrym scenariuszem, ciekawymi scenami i logicznymi rozwiązaniami fabularnymi.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
        2. furgonetka ma rację, cały film będący one ma show to żadna ujma (były jeszcze, z mniejszych kalibrów chociażby Telefon z Farrellem czy Burried z Reynoldsem). Natomiast zgadzam się, że Drugi plan i scenariusz mogłyby być lepsze i dociągnąć film do 10/10.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Czyli to jednak ja mam rację, bo drugie tło oraz reżyser zmarnowali cały wysiłek Phoenixa na to, żeby ludzie mówili, że zagrał w filmie pod każdym względem wybitnym. Ten film z jednej strony jest pod Phoenixa a z drugiej caly czas rzuca mu fabularne klody pod nogi.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Tak, w takim ujęciu obaj (obydwoje?) macie rację, bo aktor może zrobić one man show, ale w tym wypadku scenariusz i reżyseria za Phoenixem nie nadążają.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. I tak jak w Zjawie wszystko było zrobione pod to by Di Caprio zdobył Oscara, choć film sam w sobie nie jest najlepszy, a Di Caprio miewał dużo lepsze role, tak tu może być tak że mimo świetnego zagrania roli Jokera Oscara może nie być.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
      2. [spoiler] Wydaje mi się, że w momencie, w którym matka Flecka trafia do psychatryka, powinni odebrać jej dziecko, zwłaszcza, że było ono adoptowane. Wydaje mi się, że aby dostać dziecko do adopcji trzeba spełnić bardzo wygórowane wymagania. [/spoiler]
        [spoiler] Sytuacja kiedy Fleck wchodzi do opery tylnym, czy tam bocznym wejściem, jest absurdalna, tylu policjantów pilnuję tego wejścia, a ten im przechodzi jak gdyby nigdy nic tuż obok. To samo z sytuacją pod chałupą Waynów, można było zrobić to dużo, dużo lepiej. [/spoiler]
        [spoiler] Ten film powinien skończyć się w momencie, w którym joker mówi do kamer i obraz przełącza się na prezenterów innych stacji. To zakończenie, które jest, tak naprawdę wprowadza taki zamęt, że nie wiadomo czy to wszystko było kolejne urojenie, i czy rozmowa z panią z opieki jest już po pierwszym wyjściu z psychiatryka, czy trafia tam po raz drugi. Reżyser o jeden raz za dużo zagrał kartą urojenie i wyszło to dla mnie mocno średnio[/spoiler]
        [spoiler] Najlepsza scena filmu to ta w mieszkaniu sąsiadki, kiedy siedzi na kanapie odwraca się do niej i mówi „Miałem naprawdę ciężki dzień” – to był majsterszyk i to zapamiętam szkoda, że tego jest tak mało. Ten film mógłby być naprawdę lepszy[/spoiler]
        Mam nadzieję, że wszystkie spojlery udało mi się dobrze oznaczyć.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  4. Dzięki Dael za dopisek, bo już bałem się, że zostaną na stronie tylko smuty Żaby.

    Scenariusz można było w pewnych miejscach dopracować, ale dzięki temu, że kamera podąża non stop za genialnym Phoenixem to film już jest (dla mnie) 9/10.

    Żałuję jedynie, że oglądałem go w środę w kinie. Jak ktoś się dopiero wybiera to polecam seans w niemal pustej sali lub w domu. To ten film, w który warto się wczuć.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  5. Dzięki Dael za dopisek, bo już bałem się, że zostaną na stronie tylko smuty Żaby.

    Scenariusz można było w pewnych miejscach dopracować, ale dzięki temu, że kamera podąża non stop za genialnym Phoenixem to film już jest (dla mnie) 9/10.

    Żałuję jedynie, że oglądałem go w środę w kinie. Jak ktoś się dopiero wybiera to polecam seans w niemal pustej sali lub w domu. To ten film, w który warto się wczuć.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. „smuty Żaby” czyli sporo pochwał i 8/10

      Jak ja mogę mieć własne zdanie??? Oburzające!

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Miałem na myśli podejście do recenzji, czyli „to tylko 8/10, bo…”, a nie „to aż 8/10, bo…”. Punktujesz wady jakbyś chciał dać ocenę niezły 6/10, a tu nagle zaskoczenie, że film oceniony jako bardzo dobry 😉

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  6. ,,gdyby nie wybitna kreacja Phoenixa, “Joker” byłby w najlepszym wypadku średnim filmem do obejrzenia i zapomnienia.”

    ABSOLUTNIE się nie zgadzam

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Dlaczego? Uważam, że to bardzo trudna rola i bardzo łatwo przeszarżować albo wypaść groteskowo. Gdyby wszystko zostawić tak jak jest, ale zamiast Phoenixa dać, nie wiem, Jareda Leto czy kogoś z powiedzmy średniej półki to nie wierzę, że wyszłoby cokolwiek choć w połowie tak dobrego jak wyszło. Phoenix „zrobił” ten film.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  7. „No i kiedy myślę, że taki Joker miałby być nemezis Batmana, to trochę mi zgrzyta. ”

    I tu jest twój problem, Panie Żabo.
    Nastawiłeś się na genezę antybohatera ze świata Batmana, a to film o klaunie, który został mordercą. Obejrzyj w przyszłości film raz jeszcze z nastawieniem, że w tym uniwersum Batman nigdy się nie pojawi.

    Nie masz wrażenia, że w świecie Flecka istnienie superbohatera byłoby absurdalne? To nasz świat, a nie rzeczywistość z komiksów. Fleck nie jest super przebiegłym złoczyńcą, bo tacy nie istnieją 😉

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Problem to masz ty, bo ja śmiałem mieć jakieś uwagi i dałem 'tylko’ 8 filmowi, który ty widzisz jako mocne 9.

      Na nic się nie nastawiałem. Jest dokładnie odwrotnie niż piszesz.

      „Obejrzyj w przyszłości film raz jeszcze z nastawieniem, że w tym uniwersum Batman nigdy się nie pojawi.”

      A jak mam to zrobić skoro twórcy wrzucili do filmu: Gotham City, Thomasa Wayne’a, Bruce’a Wayne’a, zatytułowali go Joker i pokazali najbardziej ikoniczną scenę z komiksów o Batmanie, czyli śmierć jego rodziców?

      O tym pisałem: wolałbym, żeby film się nazywał Arthur albo Clown albo cokolwiek, rozgrywał się w NY albo Bostonie, a Thomas Wayne był senatorem Smithem i nie miał syna. Ożenienie fantastycznej historii Flecka z uniwersum Batmana wydaje się być zrobione na siłę i każda taka wrzutka psuje nastrój poważnego filmu o upadku (bohatera i społeczeństwa).

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. „A jak mam to zrobić skoro twórcy wrzucili do filmu: Gotham City, Thomasa Wayne’a, Bruce’a Wayne’a, zatytułowali go Joker i pokazali najbardziej ikoniczną scenę z komiksów o Batmanie, czyli śmierć jego rodziców?”

        Haha, i nadal chcesz Batmana 😀 Ok, inaczej.

        W tej realistycznej wersji uniwersum Joker jest chorym psychicznie człowiekiem bez super przebiegłości i inteligencji zamiast być arcyłotrem.

        Czyli w tej samej realistycznej wersji uniwersum Batman nie będzie superbohaterem z zestawem superzabawek, megasprytem i zdolnościami detektywistycznymi. Może w tej wersji realistycznego uniwersum Bruce będzie zwykłym facetem z kasą i możliwościami, który będzie walczył anonimowo z przestępcami za pomocą innych środków?

        To wersja uniwersum bardziej w stylu Niezniszczalnego (sam pierwszy film i to w interpretacji, że supermoce nie istnieją).

        „O tym pisałem: wolałbym, żeby film się nazywał Arthur albo Clown albo cokolwiek, rozgrywał się w NY albo Bostonie, a Thomas Wayne był senatorem Smithem i nie miał syna. Ożenienie fantastycznej historii Flecka z uniwersum Batmana wydaje się być zrobione na siłę i każda taka wrzutka psuje nastrój poważnego filmu o upadku (bohatera i społeczeństwa).”

        No i wtedy byś narzekał, że to plagiat Jokera 😉

        Piszesz, że oglądałeś z nastawieniem, że to będzie inny film, ale nadal narzekasz na nawiązania do świata Batmana.

        To nie Marvel. To nawet już nie DC. To autorska wersja uniwersum Batmana, gdzie supermoce nie istnieją. Co z tego, że pokazano Wayna i Gotham? Ich istnienie nie oznacza, że historia potoczy się jak w komiksach. I sama geneza Jokera na to wskazuje… Pomijając już fakt, że to samodzielny film i to jedynie mrugnięcia okiem dla fanów komiksów, które nie przeszkodzą w odbiorze filmu osobom, które komiksów nie znają i chcą obejrzeć dramat psychologiczny.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. „Haha, i nadal chcesz Batmana”

          Nie, nie chcę Batmana, ale skoro już tam wszystko Batmanowe wrzucili to logiczne, że się go spodziewam. Nawet choćby w takiej wersji jak piszesz: facet z kasą i możliwościami. Nadal zagubiony i chory psychicznie Fleck to żaden oponent 😉

          „No i wtedy byś narzekał, że to plagiat Jokera 😉”

          Nie, bo ten film poza tym co wymieniłem (Wayne’owie, Gotham) nie ma nic wspólnego z Jokerem jakiego znamy w każdej poprzedniej inkarnacji.

          „Piszesz, że oglądałeś z nastawieniem, że to będzie inny film, ale nadal narzekasz na nawiązania do świata Batmana.”

          Wiedziałem, że to będzie inny film niż Marvel czy DC robiły do tej pory, bo żaden z poprzednich nawet nie otarł się o nagrody na festiwalach. Narzekam na nawiązania do Batmana, bo psuły mi seans. Wydawały się być doklejone na siłę i przypominały mi boleśnie, że to jednak nadal tylko nowa wersja rzeczywistości Gotham, a nie nasza rzeczywistość. Zazdroszczę tym, którzy komiksów czy lore nie znają, bo dla nich to na pewno zupełnie inne doznanie i nie przewracali oczami jak ja, oglądając po raz 154ty scenę zabicia Thomasa i Marthy 😛

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. „Nadal zagubiony i chory psychicznie Fleck to żaden oponent 😉”

            A Unabomber, Kemper, Zodiak, BTK Killer?

            Nadal szukasz „oponenta”, ale w tych realiach Joker mógłby być seryjnym mordercą, który swoim chaotycznym działaniem i nieprzewidywalnymi, losowymi morderstwami / zamachami mógłby wymykać się policji / FBI, a mający kasę i możliwości Bruce mógłby na swoją rękę spróbować go złapać. Bogaty facet, który w ramach hobby anonimowo bawi się w detektywa 😉 I to niekoniecznie w stroju nietoperza, ale na przykład z nietoperzem w logo firmy.

            Film z Pattisonem ma być podobno Barmanem w stylu noir / detektyw. Aż żałuję, że nie spotka się z Phoenixem na planie.

            Tak to osobiście odbieram i dlatego nie przeszkadza mi obecność Bruca i Gotham w tym filmie. Ale rozumiem inne podejście 😉

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Zgadzam się, że ten Joker mógłby stać się częścią uniwersum Batmana, pod warunkiem, że Batman byłby zupełnie inny. Jeszcze bardziej przyziemny i realistyczny niż w filmach Nolana. To musiałby być Batman-detektyw, bez Batmobilów, Batlotów i Batodstraszaczyrekinów, za to z własnym schorzeniem psychicznym, które nakazuje mu nawalać pięściami złodziejaszków w zaułkach Gotham.
              Powiem więcej – ta kreacja Jokera to pierwsza, która wyjaśnia dlaczego Batman nie zabija swojego arcywroga. Wszystkie komiksy i filmy miały ten problem – kompas moralny kompasem moralnym, ale po dwudziestej ucieczce z Arkham i zbiorowym morderstwie, Bruce Wayne w końcu zacząłby patrzeć na karę śmierci nieco inaczej. Chyba że… Joker stałby się kimś naprawdę żałosnym. A taki właśnie jest w wersji Phoenixa. Jednocześnie upiorny, zły, smutny i żałosny.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
  8. „Chyba że ktoś wierzy w polityka mówiącego wprost do społeczeństwa, że składa się głównie z clownów i zapowiada poprawę jakości życia, pomimo tego, jak głupi i biedni ludzie są.” nie śledzisz zbytnio kampanii wyborczej co?
    Z Wayne’a chcieli zrobić Trumpa, ale wyszedł typowy członek elity władzy, który wie najlepiej czego ludzie oczekują, jednocześnie obrażając ich co da się też odnieść do wypowiedzi polityków w trakcie kończącej się właśnie kampanii wyborczej do parlamentu.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Kampanię śledzę. Jeśli ktoś kogoś obraża to przedstawiciele jednej partii innych konkurentów albo ich elektorat. Żaden (chyba?) Schetyna czy Kaczyński nie powiedział do wszystkich Polaków, że są debilami i clownami i on ich uratuje.

      PS Korwin się nie liczy 😀

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  9. Moim zdaniem patrzysz na część scen z niewłaściwej perspektywy. Akcja dzieje się w USA więc należy rozpatrywać wypowiedzi postaci, szczególnie polityków w odpowiednim kontekście. A tam często padają skretyniałe wypowiedzi delikatnie rzecz biorąc. Trump ostatnio stwierdził że wycofuje armie z Syrii i nie będzie dłużej pomagał Kurdom ponieważ oni nie pomagali USA podczas drugiej wojny światowej (xd). Bush, który na pytanie dziennikarki o to czy zamykanie ludzi za palenie zioła nie spowoduje przepełnienia wiezień odpowiedział że w takim razie trzeba zbudować ich więcej. W takim kontekście wypowiedz Thomasa Wayne o tym że mordercy i nieudacznicy są jak klauny nie brzmi już tak absurdalnie. Podsumowując, wydaje mi się że patrzysz na część scen zapominając o kontekście.
    PS: Po zapowiedziach myślałem że recenzja będzie ostrzejsza.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Ostrzejsza w sensie bardziej krytyczna? Nie było szans. To co zrobił Phoenix wymyka się wszelkim standardom i naprawdę wiele mogę filmowi wybaczyć ze względu na możliwość podziwiania tego aktora.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  10. A ja to odebrałem tak, że cały świat, który widzimy, widzimy z perspektywy Arthura i w sumie nie można do końca ufać, że jakieś jego części nie są urojeniami. [spoiler] scena z łopatologicznym wyjaśnieniem, że romans z sąsiadką to tylko zwidy rzeczywiście była trochę przesadzona, z drugiej strony to ona naprowadziła mnie na myślenie, że może w takim razie i na przedstawienie Thomasa Wayne’a miał wpływ stan umysłu Arthura [/spoiler] . Zresztą, jak ktoś już wspomniał, Thomas Wayne rzeczywiście nie jest tak daleki w stylu swoich wypowiedzi od np. Trumpa.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Jak oznaczyć spoiler? Bo przyszła mi do głowy pewna sprawa, ale nie chcę czegoś zdradzić fabularnego.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. [spoiler] ja zaczynam się skłaniać do tezy, że wszystko co się dzieje po śmierci matki, to urojenia Flecka, narodziny jego osobowości „Jokera”, która przejmuje nad nim kontrolę. Wszystko dalej: zaproszenie do programu, taniec na schodach, zabójstwo Murraya, rewolucja klaunów to urojenia. Zwróćcie uwagę, jak po zabójstwie matki, zmienia się paleta barw w filmie. Potem na koniec wracamy do rzeczywistości w Arkham (film znowu ma zimne brawy), gdzie Arthur/Joker rozmawia z terapeutką, która ściąga na ziemię, by wrócić do świata urojeń kiedy Joker ją zabija w rytm „That’s life” (film znowu dostaje tych żywych kolorów jak w scenach po zabójstwie w szpitalu.
        Jedynie kwestia Waynów mi tu nie pasuje, nie wiem jak ją wrzucić w film. [/spoiler]

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Ciekawa koncepcja i to byłoby mistrzowskie zagranie, ale… nie spodziewam się go po Phillipsie. On by potem dał ze 3 retrospekcje i 2 kolejne sceny dokładnie objaśniające, że to tylko urojenia i tak naprawdę się nie wydarzyło nic.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
        2. Jeżeli chodzi o sznyt kolorów, to chyba jednak chodziło o to pogodzenie się jokera z samym sobą i popadnie w otchłań, a nie to co pisałeś, choć Twoja koncepcja ciekawsza.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
  11. Akurat nie zgodzę się z tym, ze tlo zostalo zle ukazane, dawało nam bowiem jedno ważne pytanie – czy to joker prowadził społeczeństwo do utraty kontroli czy odwrotnie? Były też fajne lekkie nawiązania do mechanicznej pomarańczy. Poza tym nie oceniajmy każdego aspektu filmu jako rzeczywistości – mam bowiem wrażenie, może mylne, ze reżyser i scenarzysta trochę się z nami zabawil – są sceny, które tłumaczą wcześniejsze, ze to była fikcja i przez to przyjmujemy, ze pozostałe były prawdziwe. Nie zrozumcie mnie źle, tak zapewne było, ale mogło trochę umknąć, ze nie tak do końca choćby została wyjaśniona geneza jego śmiechu – niby pokazywał karteczkę, ale odniosłem wrażenie, ze to zasłona dymna,było zresztą jedna scena, która by to sugerowała (rozmowa z policjantami) Zgadzam się natomiast, ze czasami scenariusz pod względem dialogów nie domagał, tak było chociażby w końcowych scenach z Robertem de Niro, które Phoenix ratował.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Mi się wydaje, że karteczka i choroba ze śmiechem były autentyczne. To się działo jak czuł się niepewnie, stresował i znajdował się w pozycji potencjalnej ofiary. W drugiej części filmu on staje się powoli Jokerem i odzyskuje kontrolę nad sobą. Dlatego śmiech znika.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Tak, zgodzę się że się stresowal i to było powodem śmiechu, jednak chodzi mi o to, że niekoniecznie musiała to być jednostka chorobowa – łatwiej nieraz zrzucić na fizyczne problemy uniemożliwiające normalne funkcjonowanie niż przyznanie się do słabości psychicznej. Ale tak jak piszę – takie tylko odniosłem wrażenie, może mylne. Zgadzam się też, że przez niedostatki scenariuszowe film ociera się o wybitnosc dzięki roli phoenixa, a mógłby być stawiany w pierwszej 10 najlepszych filmów w historii. Mimo wszystko jednak to taki joker jakiego chciałem, znacznie bliżej rzeczywistości niż nolanowski, ale nie lepszy czy gorszy, tylko inny. Zarówno kreacja Ledgera jak i phoenixa są wybitne.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Tak. W ogóle to jest dla mnie fenomenalne i postać ma farta do wybitnych kreacji, bo możemy sobie żonglować czy lepszy Ledger czy Phoenix, czy Nicholson albo Hamill z wersji animowanej, ale każda z tych ról jest w najgorszym wypadku wyśmienita 🙂

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. PS Nie wspomniałem o Jaredzie Leto, bo dla mnie ta kreacja jest jak filmy Matrix 2 i 3. Wyparłem do podświadomości, nie przyjmuję do wiadomości, że istnieją 😛

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
  12. Joker jak zawsze (no… prawie zawsze) fenomenalny i zreinterpretowany na nowy, dotąd niezeksplorowany, sposób. Spośród wszystkich wydań, temu człowiek współczuje najbardziej. Swoiste studium człowieka chorego psychicznego, którego brak wsparcia i perspektyw pchnął w odmęty szaleństwa, chociaż tak mało brakowało by się wyleczył. Po „katharsis” z końca pierwszego aktu był już praktycznie jedną nogą w świecie normalnych i wystarczyłoby odrobinę życzliwości, by i drugą nogą wkroczył do stabilności psychicznej, ale społeczeństwo go odepchnęło i rzuciło z powrotem w otchłań. Punktem krytycznym było tu spotkanie z Thomasem Waynem.

    Acz z nim mam problem, bowiem jego relacja z protagonistą, czy obecność sama w sobie była wymuszona (jak wszystkie nawiązania do uniwersum Batmana). Niepotrzebnie też rozstrzygnęli ich „konflikt”. Na zostawieniu sprawy na „nie wiemy kto kłamie” zyskałaby narracja. No i po jednej scenie ciężko nam wyrobić sobie opinię. Z DeNiro problem był nieco inny. Wiedziałem co było zamysłem, ale nie widziałem tego. Reżyserowi zwyczajnie zabrakło doświadczenia i nie wiedział jak pokierować dwukrotnego zdobywcę Oscara.

    Z sąsiadką był dokładnie ten sam problem, ale tutaj winny byłby scenariusz. Ogólnie miałbym do niego parę uwag. Był wielokrotnie przepisywany i to niestety widać. Są takie momenty, że sceny nie tyle wynikają z siebie co są topornie rzucane jedna po drugiej. Do tego kilka rozwiązań fabularnych jest szytych grubymi nićmi. Jak chociażby sprawa z Randallem czy ogólnie sytuacja w Gotham. Aczkolwiek skutkiem ubocznym jest to, że dostaliśmy najlepsze, jak do tej pory, wyjaśnienie czemu pewna rodzinka postanowiła iść ciemną uliczką zamiast zaczekać na szofera pod kinem. No i ogólnie w upadku Flecka za dużo było przypadkowości (albo miał pecha jak w metrze, albo fuksa jak z policjantami), acz to już subiektywna opinia.

    Na plus relacje z matką i psychiatrą. Obie nie były wobec niego fair, co uświadomił sobie dopiero w trakcie przemiany. Gdyby wspierały go zamiast być z nim jednostronnym układzie to jego los potoczyłby się inaczej? Pochwalić musze także scenografię i kostiumy nawiązujące do modnych ostatnimi czasy lat 80-tych, ale pokazuje je w innym, brudnym świetle. Swoją drogą zabawne, że znaleźli Zorro, który faktycznie leciał w 1981. Jeszcze zabawniejsze co to za Zorro był.

    Niestety skrytykować muszę muzykę. Z tego co czytałem, reżyser podszedł do sprawy eksperymentalnie i poprosił o napisanie jej bez scenariusza, ale nie wyszło to za dobrze. Może utwory same w sobie mogły się podobać, ale w kontekście filmu wypadły fatalnie. Arthurowi odbija szajba, a w tle leci utwór jakby ratował świat. Ależ to psuło imersję.

    Podsumowując muzyka 5+, film 7-, Joker 8+.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. „Reżyserowi zwyczajnie zabrakło doświadczenia i nie wiedział jak pokierować dwukrotnego zdobywcę Oscara.”

      Fakt, i zgadzam się, że niedopowiedzenie czy Wayne ma rację czy kłamie mogłoby być fajne, ale wtedy dlaczego Arthur miałby zabić matkę?

      „No i ogólnie w upadku Flecka za dużo było przypadkowości (albo miał pecha jak w metrze, albo fuksa jak z policjantami), acz to już subiektywna opinia.”

      Zgadzam się, jak się nad tym zastanowić to miał sporo szczęścia.

      „Niestety skrytykować muszę muzykę. Z tego co czytałem, reżyser podszedł do sprawy eksperymentalnie i poprosił o napisanie jej bez scenariusza, ale nie wyszło to za dobrze. Może utwory same w sobie mogły się podobać, ale w kontekście filmu wypadły fatalnie. Arthurowi odbija szajba, a w tle leci utwór jakby ratował świat. Ależ to psuło imersję.”

      O którym momencie mówisz? Bo dla mnie te wszystkie smyczki były bardzo niepokojące, takie nieprzyjemne, jak drzazga wbijana pod paznokieć. A utwór, który leciał pod koniec to White room zespołu Cream i nie ma nic wspólnego z ratowaniem świata. Ani tekst, ani nastrój jaki buduje muzyka.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  13. A mnie zastanawia ocena filmu przez autora. Jest 8/10 a to co przeczytałem i zrozumiałem w recenzji to cos na pograniczu 6-7? Bo 8 na 10 to raczej film bardzo dobry? Chyba że masz trochę inną skalę?
    nie że się czepiam tylko może coś źle odebrałem?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Scenariusz i reżyseria 6-7, rola Phoenixa 9-10 (a to jest serce filmu). Więc dodając i uśredniając wychodzi między 7,5, a 8,5 czyli 8 jakby nie patrzeć 😉

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  14. Ja ten film odbieram trochę inaczej niż Wy. Dla mnie to film o tym jak facet chory psychicznie zamienia się w tańczący żywioł. Przemiana przebiega dość wrażliwie acz kontrowersyjnie. Scena ,kiedy w furgonetce policyjnej Joker patrzy na płonące Gotham, to już nie Arthur Fleck. Z okoliczności które spotkały Arthura Flecka, powstał odmienny stan świadomości, ukształtowany z bólu. (Anty)Bohater narodził się na nowo. Niebezpieczny i piękny jak nigdy dotąd. I to czyni ten film jeden z najbardziej niepokojących dzieł naszych czasów. Dla mnie absolutnie 10/10 i najlepszy Joker w historii kina.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button