Nie będę nawet silił się na obiektywność. Jestem miłośnikiem twórczości Samotnika z Providence. Uwielbiam wszystkie jego obłąkane, przedwieczne, oślizgłe i bluźniercze twory. O tym, aby przybliżyć czytelnikom FSGK.pl twórczość Lovecrafta myślałem już od dłuższego czasu. Ale nie bardzo miałem pomysł na to, jak to zrobić. Przekrojowy tekst o wszystkich dziełach pisarza jest wręcz niewykonalny. Samotnik z Providence był autorem zbyt płodnym, a przecież wypadałoby poświęcić kilka słów dziełom jego przyjaciół i naśladowców (jak niezrównany Robert E. Howard). Z kolei chcąc zrecenzować wszystkie opowiadania i nowele pojedynczo, rozpocząłbym cykl trwający całe lata. Już popadałem w desperację, już chciałem rwać sobie włosy z głowy i krzycząc „Iä! Iä! Cthulhu fhtagn!” rzucić się w odmęty morza, gdy zobaczyłem w księgarni bardzo ciekawy wybór twórczości Lovecrafta. I właśnie ten tomik dziś zrecenzuję.
Ale najpierw słów kilka na temat autora. H.P. Lovecraft, zwany też Samotnikiem z Providence, to pisarz grozy tworzący na początku XX wieku. Był pochodzącym z wyższych (acz zubożałych) sfer odludkiem. Za życia nie osiągnął wielkiego sukcesu literackiego, choć zdołał zarobić swoim pisaniem na chleb i zyskać grupę wiernych czytelników. Ale najistotniejszą rzeczą, jaką musisz o nim wiedzieć, drogi czytelniku, jest to, że lęk był jego stałym towarzyszem. Niepokój w Lovecrafcie budziło niemal wszystko – otwarte przestrzenie, seks, ocean, bakterie, obce języki, architektura monumentalna… Był autentycznym ksenofobem – i nie używam tego słowa jako synonimu dla zwyczajnej bigoterii czy rasizmu. Nie, Lovecraft naprawdę czuł się nieswojo wobec ludzi innej narodowości i innej klasy społecznej niż on sam. Nie lubił więc czarnych, Indian, Azjatów, Irlandczyków, Włochów, Hiszpanów, Polaków, Rosjan, Żydów… właściwie to każdego, kto nie był białym Anglosasem co najmniej z klasy średniej. I choć w każdym innym przypadku uznałbym tego typu poglądy za odrażające, Lovecraftowi je wybaczam. Przede wszystkim dlatego, że – jak już wspomniałem – były one podszyte autentycznymi problemami psychologicznymi i patologicznymi stanami lękowymi. A po drugie – dlatego, że zrobił z nich niewiarygodny użytek. Nikt nie potrafi wyrazić lęku przed Obcym tak jak cierpiący z powodu ciągłego niepokoju geniusz.
Mitologia Cthulhu – bo tak nazywa się na ogół spory wycinek jego twórczości (a także dzieł innych pisarzy, którzy Lovecrafta naśladowali), to wyjątkowe studium ludzkiego lęku przed kosmiczną grozą. Lovecraft nie zapełnia swych dzieł seryjnymi mordercami czy wilkołakami. Dla niego najbardziej przerażającym było spojrzenie w gwiazdy i zrozumienie czym one są. A zarazem – czym jest człowiek. Jak mikroskopijny i nieznaczący jest wobec ogromu Wszechświata. Bohaterowie jego opowieści odkrywają więc istnienie pradawnych sił, obcych cywilizacji, prawdziwych bogów – istot niepojętych dla człowieka, doprowadzających go do obłędu. A zarazem istot, dla których człowiek, a nawet cała ludzkość, nie znaczą nic.
Nikt przed Lovecraftem nie tworzył dzieł tak głęboko podważających sens istnienia człowieka i przepełnionych tak silnym poczuciem beznadziei. Nikt nie tworzył też tak bogatej mitologii – karty jego powieści wypełniają fantastyczne twory, prehistoryczne rasy, tajemne księgi, popadający w obłąkanie badacze, Wielcy Przedwieczni, Zewnętrzni Bogowie… Lovecraft pisze o zakazanej wierze, bluźnierczych rytuałach, skazach lub grzechach, które odciskają swe piętno na kolejnych pokoleniach. To świat cudowny i straszny zarazem.
Wydaje mi się, że największym dobrodziejstwem na tym świecie jest fakt, że umysł ludzki nie jest w stanie skorelować całej swej istoty. Żyjemy na spokojnej wyspie ignorancji pośród czarnych mórz nieskończoności i wcale nie jest powiedziane, że w swej podróży zawędrujemy daleko. Nauki – a każda z nich dąży we własnym kierunku – nie wyrządziły nam jak dotąd większej szkody; jednakże pewnego dnia, gdy połączymy rozproszoną wiedzę, otworzą się przed nami tak przerażające perspektywy rzeczywistości, a równocześnie naszej strasznej sytuacji, że albo oszalejemy z powodu tego odkrycia, albo uciekniemy od tego śmiercionośnego światła, przenosząc się w spokój i bezpieczeństwo nowego mrocznego wieku.
—Zew Cthulhu—
Mimo upływu stu lat, strach, jaki wkładał w serca czytelników Samotnik z Providence, nie stracił nic ze swej intensywności. Nic dziwnego, że po dziś dzień Lovecraft inspiruje innych twórców, takich jak chociażby John Carpenter („Coś”, „Książę Ciemności” i „W paszczy szaleństwa” sięgają po cały szereg motywów z Lovecrafta), Guillermo del Toro (pragnął zekranizować „W górach szaleństwa”, a lovecraftowskie motywy wplatał w pozostałych swych filmach gdzie popadnie) czy Ridley Scott (zarówno „Obcy” jak i „Prometeusz” bardzo mocno czerpią z „W górach szaleństwa”). O tym, jak wielkie zasługi pisarz ma dla sceny metalowej, nawet nie wspominam.
Lovecraft znajduje też coraz większą popularność wśród współczesnych czytelników. Choć – trzeba to powiedzieć jasno – nie jest autorem najłatwiejszym w odbiorze. Jego proza często wymyka się sztywnym konwencjom gatunku, czasem sięgając po wzorce oniryczne, innym znów razem naśladując szaleństwo narratora. Z literaturą Samotnika z Providence jest trochę tak jak z konsumpcją alkoholu – trzeba sobie wyrobić smak, by czerpać pełnię przyjemności.
Nie jest umarłym ten, który może spoczywać wiekami
Nawet śmierć może umrzeć wraz z dziwnymi eonami.
—Zew Cthulhu—
Z tym większą radością odnotowałem pojawienie się na naszym rynku wydawniczym tomiku „Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści”. Bo to nie tylko fantastycznie wydany i ilustrowany zbiór nowel oraz opowiadań, ale także fenomenalny wstęp do Lovecrafta.
W książce znajdziemy 15 krótszych dzieł Samotnika z Providence. Są to:
- Dagon
- Ustalenia dotyczące zmarłego Arthura Jermyna i jego rodu
- Wyrzutek
- Muzyka Ericha Zanna
- Szczury w murach
- Święto
- Zew Cthulhu
- Przypadek Charlesa Dextera Warda
- Kolor z innego wszechświata
- Zgroza w Dunwich
- Szepczący w ciemności
- W górach szaleństwa
- Widmo nad Innsmouth
- Cień spoza czasu
- Nawiedziciel mroku
Wybór doprawdy przedni, aczkolwiek – jeśli miałbym coś poradzić początkującemu czytelnikowi, to byłaby to lektura opowiadań w innej kolejności. Moim zdaniem przygodę z prozą Lovecrafta należy zacząć od „Widma nad Innsmouth”. Jest to nie tylko jedna z lepszych nowelek autora, ale również opowieść, w której pisarz starał się utrzymywać formę zbliżoną do historyjek detektywistycznych czy przygodowych (i – rzecz jasna – horrorów). Nie znaczy to, że brak jej oryginalności. Przeciwnie, to naprawdę wciągająca, błyskotliwa i przerażająca opowieść o śledztwie w dziwnym, podupadającym miasteczku Innsmouth. Śledztwie, które przyniesie rezultaty zgoła nieprzewidziane.
Polecam zacząć czytanie od „Widma nad Innsmouth”, ale przecież nie wolno na nim lektury zakończyć. Tomik daje nam przekrój przez spory kawałek twórczości Lovecrafta i zawiera szereg naprawdę fenomenalnych opowiadań. Do moich ulubionych (poza „Widmem”) należą: tytułowa „Zgroza w Dunwich”, „Szczury w murach”, „Kolor z innego wszechświata” i „W górach szaleństwa”. Ale w całym zestawieniu nie ma złego tekstu.
Na dodatek wydanie „Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści” jest naprawdę wyjątkowo atrakcyjne – zarówno wersja z twardą, jak i miękką oprawą. Księga jest duża i solidna, karty czytelne, ilustracje fantastycznie, więc nic, tylko zgłębiać ukryte na nich bluźniercze sekrety. Z całego serca polecam. I pamiętajcie:
Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn.
-
Ocena DaeLa - 9/10
9/10
Odwołuje wczorajszy komentarz. Pisz dalej o twórczości Lovercrafta i jego spadkobierców, a kulturę japońską odstaw na dalszy plan. Myślę, że wpisy na temat tego uniwersum byłyby bardzo „klikalne” , a zarazem stałyby się świetną odskocznią od Gry o Tron.
P.S. Mógłbyś zrobić osobny tekst na temat życia prywatnego Lovercrafta? Warto przybliżyć jego historię , bo to co napisałeś na początku jest bardzo ogólnikowe.
Szczególnie, że sam Martin wplata w swój świat naprawdę dużo elementów zaczerpniętych od Lovecrafta.
Jeden z ciekawszych youtuberów, spośród zajmujących się sagą Martina, niejaki IdeasOfIceAndFire, zrobił już zresztą kiedyś świetny filmik na ten temat.
https://www.youtube.com/watch?v=PlLy9Epzlps
Quinn z „Ideas” jest świetny jeśli chodzi o Lovecrafta, ale również Diunę i Fundację Asimova. I oczywiście samą PLIO. Z innych autorów poruszających temat Lovecrafta w PLIO warto zwrócić uwagę na:
* „Secrets of the Citadel” (odcinek „The Deep Ones, The Drowned God & Cthulhu. Game of Thrones, A Song of Ice and Fire, HP Lovecraft”)
* bloga „Gods of Terror” (niemal w całości o Lovecrafcie w PLIO – http://godsofterror.tumblr.com/ * esej LMLa „The Great Old Ones” – kompendium „Sacred Order of Green Zombies B” odcinek V) – https://lucifermeanslightbringer.com/2019/01/27/the-great-old-ones/
Przy okazji, lista moich ulubionych opowiadań HPL-a:
* The Cats of Ulthar/Koty Ultharu (pierwsze dzieło Lovecrafta jakie przeczytałem)
* The Quest of Iranon/Wędrówka Iranona (gdybym miał wybrać moje ulbubione, chyba zdecydowałbym się właśnie na nie)
* Polaris (chyba na drugim miejscu)
* The Doom That Came to Sarnath/Przyszła na Sarnath zagłada
* The Dream-Quest of Unknown Kadath/Ku nieznanemu Kadath śniąca się wędrówka (zapoznałem się z nim dość niedawno, zachęcony przez esej LML-a w którym jest o nim mowa)
Byłbym bardzo wdzięczny, gdyby ktoś mi poradził które tłumaczenia Lovecrafta na polski są najlepsze (nigdy w życiu nie czytałem HPL-a po polsku)?
Co prawda sam nie jestem w stanie tego zweryfikować, ale na Taniej Książce, przy opisie powyżej omawianej pozycji, widnieje:
[…]Wszystkie po raz pierwszy w nowym, wiernym przekładzie, w pełni oddającym elegancję i bogactwo stylu Lovecrafta, uzupełnione obszernym posłowiem i ozdobione wspaniałymi ilustracjami.
Co prawda każdy wydawca twierdzi, że jego wydanie jest typ lepszym, poprawionym, najlepszym, najwierniejszym – jednak fakt, że sam DaeL zachwyca to powyższe (między innymi pośrednio potwierdzając jakość zachwalanych przez wydawcę ilustracji – co pozwala przypuszczać, że podobna staranność miała miejsce również i w innych aspektach doszlifowywania tego wydania) – każe domniemywać, że właśnie to powyższe jest tym najwierniejszym.
Znalazłem wywiad z tłumaczem, p. Maciejem Płazą… i chyba się przekonałem co do jego wersji. Widać, że po prostu kocha te książki, ma również ogromną wiedzę…
https://www.hplovecraft.pl/2016/05/02/rozmowa-z-maciejem-plaza/
Szczerze mówiąc, to nawet i bez tego, sama recenzja od DaeLa sprawiła, że zacząłem na poważnie zastanawiać się nabyciem tej pozycji. Dlatego też zresztą zacząłem już szukać opisów na stronach księgarń, żeby upewnić, że zamówię dokładnie to wydanie, o którym mowa powyżej.
(zawsze tak sprawdzam i upewniam się – tak już po prostu mam – lubię mieć stuprocentową pewność)
Nie czytałem bowiem jeszcze nic od Lovecrafta, a od dawna noszę się z zamiarem naprawienia tego niedociągnięcia literackiego z mojej strony.
Dzisiejsza wyjątkowo pochlebna recenzja tego właśnie wydania dodatkowo zmotywowała mnie do podjęcia wreszcie działań w tej sprawie.
Jeśli to wydanie jest tak dobre, jak DaeL pisze, to nie ma nad czym już się więcej zastanawiać. 😉
Przekład jest dobry. Aczkolwiek nie bezbłędny. W paru miejscach tłumacz naprawdę za bardzo silił się na oryginalność i wyszło głupio. Mam na myśli przede wszystkim ten nieszczęsny „Kolor z innego wszechświata”. Opisywana tam istota nie jest z żadnego „innego wszechświata”, tytuł ma sugerować po prostu, że nie jest „na swoim miejscu”. I jeszcze w paru miejscach taki problem się powtarza. Ale ogólnie tłumaczenie jest poprawne.
Dzięki!
Ech, mam teraz tyle książek, które chciałbym przeczytać, ale wiem, że nie mogę sobie pozwolić na godzinę czytania czegoś co nie jest na liście lektur… Cóż, jeszcze „tylko” trzy miesiące, a potem będę sobie mógł czytać Martina, Lovecrafta, Tolkiena i innych do woli :/
ja nie przeczytalem ani jednej lektury, tylko streszczenia + bycie na lekcjach i mature z polaka zdalem bez problemu xD
Miałem tu na myśli rozszerzenie… z którego potrzebuję wysokiego wyniku. Najzabawniejsze jest to, że nawet nie jestem na profilu humanistycznym, a we wrześniu doszedłem do wniosku, że jednak potrzebuję tego R-polskiego… W ten sposób zaczął się pewnego rodzaju „challenge” – przeczytanie wszystkich lektur z trzech lat rozszerzenia w 6 miesięcy 😉
Polecam właśnie wydania wydawnictwa Vesper. Oprócz opisanego przez Daela tomu wyszedł jeszcze drugi: „Przyszla na sarnath zaglada”. Wybór opowiadań jest nieprzypadkowy – w pierwszym tomie mamy opowiadania bardziej w klimacie grozy, w drugim – fantastyczne.
Hmmm… jeśli jest zapotrzebowanie, to czemu nie, może sięgniemy głębiej do Lovecrafta.
fenomenalne wydanie, wspaniała robota wydawnictwa Vesper. Lovecraft jest bardzo dobry, ale z tych książek od Vespera warto w szczegolnosci zwrocic uwagę na Poego i naszego rodowitego rodzynka mrocnzej fantastyki – Stefana Grabińskiego.
Poe – jasna sprawa. Natomiast wstyd przyznać, ale Grabińskiego nie czytałem, choć już od lat chodzi mi po głowie, żeby w końcu się za jego twórczość zabrać.
Właśnie dlatego cieszę się, że swoją przygodę z twórczością Lovecrafta zacząłem od zbioru „Zew Cthulhu”. Tam “Widmo nad Innsmouth” jest drugim w kolejności opowiadaniem i faktycznie robi wrażenie. Inna sprawa, że ten zbiór jest dużo krótszy i ma mniej intrygującą okładkę.
Tak, Widmo nad Innsmouth to naprawdę doskonałe wprowadzenie w świat Lovecrafta. Choć sam pisarz podobno był strasznie sfrustrowany, że mu redaktor z wydawnictwa narzucił pewne zasady konstruowania fabuły 🙂
Ja swoją przygodę z Samotnikiem również zaczęłam od tego zbioru (choć jeszcze nie skończyłam czytać) i naprawdę gorąco polecam! 🙂
Twórcy audiobooków chyba nie lubią Lovecrafta. Szukałem jakiegoś dobrego wydania dawno, a także niedawno. I nie mogę znaleźć.
Po polsku rzeczywiście chyba nie ma dobrego audiobooka, a przynajmniej ja się nie spotkałem. Natomiast po angielsku jest kilka świetnych. Polecam na przykład kanał HorrorBabble na youtube. Niezły lektor, no i wszystkie audiobooki za darmo (chyba, że chcesz słuchać na telefonie – wtedy trzeba ich subskrybować na Bandcampie).
Wczoraj zaliczyłem bardzo fajną grę w Arkham Horror (planszówkę), którą polecam wszystkim fanom tematyki ; )
Skończyło się bardzo źle: Yig się przebudził i zawładnął światem, a wcześniej moja postać oszalała dowiedziawszy się makabrycznych faktów na temat swojej rodziny (co ciekawe grający z nami mój kuzyn także miał ten motyw, więc to nie może być przypadek), a ostatecznie pogrążyły mnie odgłosy szczurów drapiących ścianę – tego było już za wiele.
Ale klimat jest 😉