W 1845 roku swą wyprawę rozpoczęła brytyjska ekspedycja dowodzona przez sir Johna Franklina. Płynący na dwóch okrętach (HMS „Erebus” i HMS „Terror”) odkrywcy chcieli znaleźć na kole podbiegunowym morską drogę łączącą Morze Arktyczne z Pacyfikiem (czyli opłynąć Kanadę od północy). Po trzech latach brytyjska Admiralicja rozpoczęła poszukiwania zaginionych statków. Bezskutecznie. Odkrywców uznano za zmarłych. Dopiero w 2014 udało się odkryć wrak „Erebusa”. „Terror” odnaleziono dwa lata później. Tyle historii.
Bo reszta, to już spekulacje. Ale spekulacje niezwykle wciągające. W 2007 (a więc na siedem lat przed ponownym odkryciem tematu ekspedycji Franklina przez opinię publiczną) popularny autor fantastyki, Dan Simmons, stworzył powieść „Terror”, w której puścił wodze wyobraźni i nakazał dzielnym żeglarzom stawić czoła nie tylko wiecznej zmarzlinie i brakom w zaopatrzeniu, ale również tajemniczej istocie, która nie miała dla nich litości. W roku 2018 na kanale AMC miała miejsce premiera wyprodukowanej przez Ridleya Scotta, dziesięcioodcinkowej adaptacji powieści Simmonsa. Nie jest to – jeśli dobrze rozumiem, bo przyznam, że książki nie czytałem – adaptacja wierna. Twórcy serialu pozwolili sobie – będąc uzbrojonymi w wiedzę pozyskaną po odkryciu wraków – w paru miejscach skorygować nietrafione dociekania pisarza. W paru miejscach sami puścili wodze wyobraźni, a wiele wątków podnoszonych przez Simmonsa po prostu pominęli. Nie jestem w stanie ocenić jakości adaptacji, ale przyznam, że serial mnie wciągnął. Choć nie jest pozbawiony wad.
Zacznijmy jednak od zalet. Pod względem aktorskim, „Terror” jest dziełem wprost fenomenalnym. W rolę sir Johna Franklina wcielił się znany m.in. z „Gry o Tron” (gdzie grał Mance’a Raydera) oraz „Rzymu” (w którym odtwarzał rolę Cezara) Ciarán Hinds. Towarzyszy mu inny weteran obydwu seriali (odpowiednio jako Edmure Tully i Brutus) – Tobias Menzies. Nawiasem mówiąc na tym nie kończą się aktorzy z „Gry o Tron”, albowiem parę razy przewinie się na ekranie Blackfish. W jednej z głównych ról wystąpił też Jarred Harris, znany z serialu „Mad Men”. Pochwały pod adresem obsady można byłoby jeszcze długo ciągnąć, bo choć większość aktorów wcielających się w role drugoplanowe jest mi bliżej nieznana, to byłem wprost urzeczony ich grą. Doprawdy, same kreacje aktorskie potrafią sprawić, że przeniesiemy się na pokłady XIX-wiecznych okrętów.
Urzekła mnie też tematyka. Uwielbiam marynistykę historyczną, a skrzyżowanie tego gatunku z fantastyką – czy mówiąc wprost horrorem – przykuło mnie na dobre kilka godzin do telewizora. Ale być może z faktu, że połknąłem serial w trzech posiedzeniach, wynikła też moja wrażliwość na pewną dość istotną jego wadę. Otóż opowiadana historia jest niesamowicie poszarpana, a między odcinkami występują bardzo duże przeskoki czasu. Jest to zrozumiałe ze względu na długi okres, jaki ekspedycja spędziła utknąwszy w miejscu, tym niemniej odczuwałem, że stosunki pomiędzy postaciami zmieniają się nienaturalnie i po prostu zbyt wiele rzeczy „dzieje się” w przerwach pomiędzy odcinkami. Tak jak wspomniałem, nie znam literackiego oryginału, ale przypuszczam, że skoro powieść Simmonsa liczy blisko 800 stron, możemy śmiało założyć, że twórcy serialu pominęli całą masę wątków. A szkoda, bo rozłożenie opowieści na dwa sezony pewnie przyniosłoby lepszy efekt. Przypuszczam, że poprawiłoby też stronę wizualną serialu.
Tym bardziej, że w drugiej połowie sezonu zaczynamy wyraźnie odczuwać niedostatki budżetowe. Nie chcę powiedzieć, że miałem przebłyski z oryginalnego Star Treka… ale umówmy się, skąpane w słonecznym świetle połacie lodu mnie nie kupiły. Niestety fakt realizacji zdjęć w studiu jest boleśnie widoczny. A boli to tym bardziej, że zdjęcia wnętrz samych okrętów są naprawdę fantastyczne i jesteśmy skłonni uwierzyć, że naprawdę przebywamy na „Terrorze” i „Erebusie”. I właśnie ten kontrast tak mocno razi.
Pomimo wzmiankowanych wad, na pewno warto „Terror” obejrzeć, a miłośnicy marynistyki pewnie mogliby sobie do mojej oceny doliczyć jeszcze jedno oczko. Tym niemniej trudno będzie Wam momentami powstrzymać frustrację z powodu niewykorzystanej szansy na zrealizowanie dzieła większego i jeszcze bardziej wciągającego. Serial – jak niedawno ogłoszono – ma się zresztą doczekać drugiego sezonu, ale wzorem „True Detective”, będzie to już zupełnie nowa opowieść.
Terror (sezon 1)
-
Ocena DaeLa - 7/10
7/10
„W jednej z główny ról wystąpił też Jarred Harris, znany z serialu “Mad Men”.”
Dzięki, Daelu. Nie śledzę na bieżąco programów telewizyjnych, więc gdyby serial nie został hitem, to pewnie nigdy bym o nim nie usłyszał. A tak trafia na listę „do obejrzenia”. 🙂
Proszę bardzo, polecam się. Serial jest naprawdę niezły. Mógł być świetny, gdyby włożono w niego trochę więcej kasy i wprowadzono nieco wolniejsze tempo… ale i tak jest niezły.
W serialu po prostu coś nie zagrało. Książka przesycona jest posępnym klimatem i grozą, czuje się wzbierające w ludziach szaleństwo. Załoga walczy z głodem, ciemnością, potworem, chorobami a przede wszystkim z siarczystym mrozem. W serialu w jednej scenie pokazane jest, że jest tak zimno, że luneta przymarza do skóry a jednocześnie ludziom nawet nie leci para z ust, nie mają odmrożonych policzków, na warcie nie przytupują, niektórzy chodzą z odkrytymi uszami, itd. Na terenach, gdzie dzieje się akcja jest zimą -40 stopni. Halo! Dla mnie to ewidentna wpadka realizacyjna. Do tego dziwne zmiany w charakterze niektórych postaci. Mam tu na myśli przede wszystkim „uczłowieczenie” Hickeya, który w książce był odrażający i przerażający, był totalnym, brutalnym poj…[cenzura] a nie jakimś tam inteligentnym wywrotowcem, którego do buntu popchnęła „niesprawiedliwa kara” bo tak w ogóle to dobry chłopak był. W efekcie z książki będącej genialną mieszanką fantastyki, przygody i grozy zrobiono dość senny serial. Szkoda tych strojów, okrętów i świetnych aktorów. Co do tych ostatnich to dla mnie, oprócz trójki grającej dowódców wyprawy, najciekawiej wypadł Paul Ready, jako doktor Goodsir.
Po książkę planuję sięgnąć, bo serial faktycznie pozostawił niedosyt. Para z gęby to oczywiście rzecz na którą zwróciłem uwagę. W pojedynczych scenach można było coś tam dostrzec, ale zgaduję, że temperatura w studiu nie spadała poniżej +10 stopni. Plus te formacje lodowe, tak sprytnie ułożone, że przez pół serialu nie mamy szerszego planu i nie widzimy niczego oddalonego o więcej niż 10 metrów. Ech, mogli się wybrać gdzieś, gdzie naprawdę jest zimno. Oglądając Fortitude to musiałem sobie gorącą herbatę robić dla rozgrzewki, w Terrorze niestety się tego nie czuję.
Ian Hart grający Thomasa Blanky’ego też był świetny, choć było go trochę za mało 🙁 .
Niestety, serial jest strasznie nierówny a spotkało go trochę to co Grę o Tron – tam gdzie scenarzyści odeszli od książkowego pierwowzoru, zwyczajnie nie byli w stanie mu dorównać.
Książka jest świetna, choć nie jest to najlepsza z powieści Simmonsa ale robi dobre wrażenie, trzyma w napięciu do końca, końcówkę też ma specyficzną i niejednoznaczną. Ma też swoje minusy – mnie najbardziej raziła ewidentnie wstawiona po jakiejś redakcyjnej interwencji poprawność polityczna: skoro główny czarny charakter jest gejem, no to dla kontrastu trzeba wstawić jakichś dobrych gejów – i oczywiście takich dwóch się zaraz znajduje, są mili, inteligentni, prowadzą dyskusję o Darwinie itd. Nijak się to ma do fabuły i jest wyraźnie dodaną wstawką, która psuje nastrój powieści. W filmie to wygląda jeszcze inaczej, co już zauważył Voo – podrasowano trochę Hickeya na korzyść a to nie było nijak psychologicznie uzasadnione. Halo, mamy XIX wiek, problemy nurtujące dzisiejszych mieszkańców pierwszego świata wówczas były niezbyt istotne!
Serial odchodzi też od oryginału w wielu innych kwestiach, sporo jest uproszczeń a dodanych scen za dużo i to niepotrzebnych. Szkoda. Przez to ogląda się go z ciekawością ale nie z fascynacją.
Podobno w 'Fortitude’ też elastycznie potraktowano efekty zimna. Aktorzy nie lubią sobie tyłków odmrażać i tyle 🙂 Ja akurat w 'Terrorze’ czułem ten zimny klimat, tę pustkę. Pierwsze skojarzenie: oczywiście 'Thing’. 'Thing’, historyczny kostium i doskonałe aktorstwo = dawno nie widziałem tak ciekawego serialu!
Pogłębienie rysu psychologicznego jednego z bohaterów, który w książce był inny to imho szukanie dziury w całym. Nie widzę problemu.
Czytał ktoś dylogię 'Hyperiona’? Ja tak i jestem zachwycony. Wiarygodne i wieloznaczne s-f. Niesamowicie wykreowany świat. Zapada w pamięć. Jak ktoś nie zna- polecam. Jak zna- ciekaw jestem opinii.
Mi brakowało pary z ust, czasami była, a czasami nie.
Tobias Menzies zagrał jeszcze w serialu Outlader bardzo dobrą rolę ,podwójną – psychopatę 200 lat temu i normalnego czlowieka latach 60tych. To jego dobra rola a serial tez zbiera nagrody i jest znany wiec można by a nawet należałoby wspomnieć o tym serialu i tej jego roli.
Bardzo dobry serial, polecam
Wpierw przed obejrzeniem przeczytałem książkę i tak jak ona była świetna(choć nie bez wad), tak niestety w serialu pomimo niemalże wszystkich dobrze dobranych aktorów fabuła znacząco różniąca się od oryginału zawodzi, ale i to nie byłoby większym problemem gdyby nie to, że nie czuje trudów przebywania na Erebusie czy Terrorze, podobnie wędrówki na Wyspie(Ziemi) Króla Williama. Wszystko tutaj wygląda jak co najwyżej odhaczone, w pewnych momentach – bardzo słabo. Pewnie niektórych zdziwię, ale przydałyby się dwa-trzy odcinki więcej aby niektórych bohaterów bardziej rozwinąć, by nie byli tylko kolejnymi umierającymi nazwiskami. Uściślając, dodatkowy pierwszy odcinek powinien mieć miejsce tuż przed wyruszeniem z Anglii, rozwinąć powinien roczny przystanek na Beechey Island(który był jedynie wzmiankowany) i zakończyć sie właśnie tym ostrzeżeniem. Drugi powinien bardziej rozwinąć sprawę przygotowań do ewakuacji, w książce przez dwa miesiące zdaje się ściągano zapasy na ląd, dyskutowano w którym kierunku iść i.t.d. Ponadto, przydałoby się pokazać jak działa ten okręt, ukazać jego wady i zalety, poruszyć sprawę kurczących się zapasów opału a wcześniej przygotowań. Tego niestety wszystkiego zabrakło a jeśli dodać dość chimeryczny poziom zdjęć(niektóre ujęcia nie wiem jak mogły zostać przyklepane), sporo(na niekorzyść) zmian charakterologicznych postaci względem oryginału(Crozier, Hickey, Tozer, Irving, Cisza) czy dość niekonsekwentne oddanie realiów arktycznych warunków w tamtym okresie, to wychodzi serial z zmarnowanym potencjałem 🙁 . Wydaje mi się, że gdyby adaptacja była bliższa oryginałowi(i znajdowałyby się brakujące sceny np obrona Lady Ciszy przez Croziera czy ta jego przemowa „Księgi lewiatana”) to wyszłoby lepiej, zwłaszcza klucha yeti, który w książce faktycznie przerażał a tu ehh tylko jakiś przerośnięty potwór-niedźwiedź, nawet tych „legendarnych” pazurów nie widać w akcji. Szkoda, naprawdę szkoda.
P.S. Był moment, w którym większość załogi przeniesiono na Erebusa, kiedy zaś w książce było dokładnie odwrotnie. Jakiś powód do zmiany? zdaje sobie sprawę z tego, że wraki Erebusa i Terroru odnaleziono po wydaniu powieści Simmonsa, skłoniły ich do tego jakieś odkrycia?