Rok 1969. Sekretarzem Generalnym Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego był Leonid Breżniew. Zakończył się okres (i tak bardziej symbolicznej niż rzeczywistej) odwilży kulturalnej. KGB rozszerzało swe uprawnienia i zdwajało działalność na polu walki z kulturową kontrrewolucją. A Arkadij i Borys Strugaccy wydali właśnie, najzupełniej legalnie, jedną z najważniejszych filipik na ustrój komunistyczny.
I chyba nie było to takie trudne. Książka zaczynała się od delikatnych sugestii, które miały podpowiadać, iż utopijna przyszłość rodzaju ludzkiego związana jest właśnie z komunizmem. Nowy wspaniały świat, każdy robi co chce, podbijamy planety, powszechna szczęśliwość, itd… A potem nasz bohater rozbija się na obcej planecie, na której obserwujemy rzeczywisty totalitaryzm (choć nigdy nie nazwany z imienia). Cenzorzy to przełknęli, czepiając się raczej detali (nazw własnych, nazwisk, etc…), które ich zdaniem mogły budzić niepotrzebne skojarzenia. Faktu, że cały mechanizm władzy, pogarda dla tych, którzy nawet nie walcząc z władzą, nie są po prostu na propagandę odporni, a wreszcie skrajny, quasi-religijny doktrynalizm – były kubek w kubek odbiciem breżniewowskiego ZSRR, jakoś nie zauważyli. W ten sposób powstała jednak z najlepszych filipik politycznych. Masaraksz!
Fanatykowi religijnemu nie można było wytłumaczyć, że pojęcie boga jest ślepym zaułkiem, z którego nie można się wydostać na świat. Tobie, drogi Gaju, też nie można niczego wytłumaczyć kiedy rozmowa dotyczy twoich nieznanych Ojców. Może to jednak swoista religia.
Kiedy człowiek nie potrafi zbadać świata, kiedy mu się nie chce go badać, albo go takie badania nie interesują wtedy wymyśla boga i za jednym zamachem tłumaczy sobie cały wszechświat niczego o nim nie wiedząc. Najwygodniejszy tor rozumowania dla ubogich duchem.
—Przenicowany świat—
Ale książka broni się nawet w oderwaniu od kontekstu politycznego. Bo zabiera nas po prostu w fascynującą podróż.
Maksym Kammerer ląduje awaryjnie na planecie Saraksz. Tu nasz młody bohater nabiera przekonania, że pisana jest mu przygoda w rodzaju tej, jakiej doświadczył Robinson Cruzoe. Jako rozbitek pragnie nawiązać kontakt z lokalną ludnością (mimo drobnych różnic genetycznych przypominającą współczesnych ludzi). Zaczyna się więc momentami dość zabawna komedia omyłek, która szybko prowadzi nas do konkluzji, że o nawiązaniu kontaktu mowy być nie może. Nikt Maksymowi nie uwierzy. Z powodu atmosfery Saraksz, refrakcja światła tworzy iluzję optyczną – horyzont odgina się do góry. Nic więc dziwnego, że mieszkańcom Saraksz nawet do głowy nie przyjdzie, że istnieją inne planety. Myślą, że żyją wewnątrz wydrążonego, wklęsłego globu, a ich świat jest jedynym możliwym światem. Doktryny tak fundamentalnej, tak oczywistej dla każdego patrzącego, nie można po prostu odrzucić. Każdy skrawek dowodu (chociażby tor lotu pocisków balistycznych) będzie racjonalizowany i odrzucany. Każda sugestia, że można żyć inaczej i że są inne światy – traktowana jako szaleństwo. Aby to zmienić, Maksym Kammerer musiałby „przenicować” świat. Niczym krawiec rozpruć go, odwrócić na drugą stronę i zszyć ponownie. Ale nad tym, by porządku nic nie zakłócało czuwa przecież oligarchia Nieznanych Ojców i ich maszyna propagandy, która zamienia ludność opętaną szaleńczą euforią, bezwolną i brutalną masę. I tylko nieliczni – wyrodki – nie poddają się działaniu machiny, która zamiast amoku wywołuje w nich skrajny ból… Masaraksz!
Anton miał dwadzieścia sześć lat, od dawna był kosmonautą i niejedno widział. Zdarzało się, że ludzie zostawali kalekami, że tracili przyjaciół, wiarę w siebie, że umierali, i on również tracił przyjaciół i umierał sam na sam z obojętną ciszą, ale tutaj… Tutaj była tylko czarna zgryzota, smutek i całkowita beznadzieja, czuło się zobojętniałą rozpacz, kiedy nikt na nic ani na nikogo nie liczy, kiedy padający wie, że go nie podniosą, kiedy człowiek nie ma przed sobą absolutnie niczego poza śmiercią sam na sam z niewzruszonym tłumem. Niemożliwe, pomyślał. Absolutne nieszczęście. Po prostu jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałem.
—Przenicowany świat—
„Przenicowany świat” to książka zaskakująco brutalna. Wprawdzie jeszcze podczas pierwszego przesłuchania Kammerera, trudno nie uśmiechać się kącikiem ust. Wkrótce jednak atmosfera ciężeje, a my możemy poznać wszystkie aspekty życia w militarystycznym państwie totalitarnym. Poznać je boleśnie. Ale „Przenicowany świat” to nie tylko krytyka totalitaryzmu. To również powieść o dojrzewaniu i o konfrontacji idealizmu z brudną rzeczywistością. Maksym Kammerer jest na początku książki do bólu idealny, by nie rzec nienormalny. Z dumą i godnością znosi wszystkie potworności. Ale Saraksz na nim też odciśnie piętno. A zwrot akcji jaki Strugaccy przygotowali dla nas pod koniec książki każe nam spojrzeć na jego działania z innej perspektywy. Książka nie ma może tej samej psychologicznej i filozoficznej głębi co opisywany przeze mnie wcześniej „Piknik na skraju drogi”, ale tak jak tamta książka też skłania do przemyśleń na temat ludzkich ułomności.
I to tylko kilka z wielu powodów, dla których warto sięgnąć po „Przenicowany świat”. Masakrasz!
Przenicowany świat
-
Ocena DaeLa - 8/10
8/10
Książka doczekała się ekranizacji w formie radziec… wróć… rosyjskiej superprodukcji. Jest to film zupełnie przeciętny, i może poza kilkoma nieźle zrealizowanymi scenami brakuje mu błyskotliwości książki. Usunięto też parę książkowych nawiązań do komunizmu. Film zrealizowano 10 lat temu, korzystając z efektów komputerowych i irytujących sposobów ich używania rodem sprzed lat 20 (a przynajmniej ja takie odniosłem wrażenie). Raczej nie polecam, chyba, że ktoś chce zaspokoić ciekawość po przeczytaniu książki, albo ma słabość do blondynów z kręconymi włosami. No, ewentualnie jeśli ktoś złożył jakieś ślubowanie, że książek do rąk brać nie będzie. Albo jest wyrodkiem – wtedy też można po film sięgnąć.
Nawiasem mówiąc książka „Przenicowany świat” nosi po angielsku tytuł „Prisoners of power”. Z kolei film to „Inhabited island”. MASARAKSZ!
Szanowny DaeLu! Świetnie, że przypomniałeś tę książkę. Ale ja byłbym ogromnie ciekawy Twojej recenzji strasznego gniota radzieckiej SF, a jednocześnie jednego z najulubieńszych czytadeł mojej młodości, czyli „Dalekich szlaków” Siergieja Sniegowa. Kojarzysz?
Nie znam. Ale może się zapoznam jeśli polecasz (choć lista książek do przeczytania w „najbliższym czasie” rośnie mi w zastraszającym tempie).
„Przenicowany świat” jest też pierwszą częścią trylogii o Maksymie Kammererze – pozostałe części to „Żuk w mrowisku” i „Fale tłumią wiatr”. Łączy je osoba głównego bohatera, choć ich akcja dzieje się wiele wiele lat po wydarzeniach na Saraksz i bardzo rzadko się o nich wspomina (łącznikiem są głowany).
Ekranizacja jest mierna, a szkoda, bo powieść jest niesamowicie „filmowa”.
„Żuk w mrowisku” jest w kolejce do zrecenzowania. Przyznam się że trzeciego tomu cyklu nigdy nie czytałem, ale może w tym roku to nadrobię.
A, „Przenicowany świat” doczekał się też egranizacji. Gra była kiedyś dołączona do jakiegoś polskiego czasopisma ale był to zupełnie przeciętny… RTS.
Swoją drogą Strugaccy nie mieli szczęścia do ekranizacji. „Stalker” ma w sobie bardzo niewiele z „Pikniku”, choć jest obrazem wybitnym. „Trudno być bogiem” – obie ekranizacje nie dorównują książkowemu oryginałowi. Na „Drugim najeździe Marsjan” (fantastyczna perełka w dorobku Strugackich – bardzo niedoceniana) wzorował się Szulkin w swojej „Wojnie światów” ale to bardziej inspiracja niż ekranizacja. „Poniedziałek zaczyna się w sobotę”, inne arcydziełko braci – też miał jakieś nieudane podejścia filmowe jeszcze w czasach ZSRR.
No no Daelu, poza CD Action teraz pobierasz też godziliony dolarów hamerykańskich z zachodniej europy za promowanie komunizmu. Oby tak dalej ! Szkoda jedynie, że ze względów finansowych, a nie ideowych, ale to i tak dobry krok ku najlepszemu ustrojowi. Chwała Polsce Ludowej !
Niestety te miliony to płacą w kopiejkach.
dobrze wypelniasz te pustke po prawaku i taku, szanuje