Kiedy ktoś mnie pyta, dlaczego zaczęłam uczyć się języka rosyjskiego i co nadzwyczajnego widzę w rosyjskiej fantastyce, zawsze odpowiadam, że przyczyniła się do tego Oksana Pankiejewa. A właściwe jej cykl Kroniki Dziwnego Królestwa. Co prawda wcześniej miałam styczność z różnymi autorami zza Buga, ale to właśnie dzięki tej serii zainteresowałam się rosyjską fantasy i sf.
Kilka lat temu, mroźnego zimowego dnia, natrafiłam na wyprzedaż w księgarni internetowej. Moją uwagę przykuł opis książki “Przekraczając granice”. No dobrze, nie do końca tak było – najpierw długo śmiałam się z okropnej okładki, na której dziewczyna z papierosem w zębach i pistoletem w ręce słucha muzyki z odtwarzacza mp3… a wszystko to na tle zamku i chmurek. Później przeczytałam opis:
Nie da się ukryć, że najczęściej wszystko co wiekopomne zaczyna się bardzo zwyczajnie, by nie powiedzieć – trywialnie… Przez myśl ci nie przejdzie, że wszystkie problemy są już po prostu śmieszne i w zasadzie nieaktualne, ponieważ twoje życie faktycznie właśnie się kończy. Umierasz, więc nie warto się przejmować. W takiej chwili mało komu przyszłoby do głowy, by myśleć o światach równoległych, czarodziejach, elfach, krasnoludach i innych tego typu bajkach. Bo okoliczności są jednak dalekie od bajkowych… A skoro już przy bajkach jesteśmy… W królestwie Ortan, nikt nie wpadłby na to, by nazwać czarodziejów, elfy i krasnoludy bajkami. Również istnienie światów równoległych nie budziło najmniejszych wątpliwości, poparte jak najbardziej namacalnymi dowodami w postaci tak zwanych przesiedleńców. A skoro już przy przesiedleńcach jesteśmy… Uwierz, tej nocy pojawi się ktoś i ma wydarzyć się coś, co zaważy na dalszych losach królestwa… Czasem życie wykręca takie numery, jakich nawet w filmie nie uświadczysz – żaden normalny scenarzysta by na coś takiego nie wpadł.
Trzeba przyznać, że to opis urzekający. Pankiejewa „kupiła mnie” już przy światach równoległych. A najbardziej spodobało mi się sformułowanie: żaden normalny scenarzysta by na coś takiego nie wpadł. Tak oto “Przekraczając granice” trafiło do moich rąk i… przeleżało kilka tygodni na półce. Ale gdy już zaczęłam czytać, pochłonęłam pierwszy tom w dwa dni. Niestety szybko spotkał mnie ogromny zawód – jak to nie tłumaczą na polski kolejnych części? Co to ma być? I dlatego właśnie zaczęłam się uczyć języka rosyjskiego. Co prawda zajęło mi to kilka lat i nadal mam spore problemy ze zrozumieniem niektórych fragmentów książek, ale po pochłonięciu fanowskiego tłumaczenia tomu 2 i 3 musiałam spróbować samodzielnie przeczytać rosyjską wersję tomu 4. Po prostu trzecia część Kronik kończy się cliffhangerem tak strasznym, że żaden normalny człowiek by nie wytrzymał (nawet ten, który kilka lat czeka na “Wichry Zimy”).
Jakiś czas temu jedno z polskich wydawnictw zajęło się przekładem cyklu Oksany Pankiejewej i na rynek trafiły już polskie wersje cztery pierwszych tomów (cały cykl składa się z dwunastu części, a ostatnią podzielono dodatkowo na dwa tomy). Choć okładki mocno spoilerują fabułę i sugerują pewne zwroty akcji, które czytelnik chciałby sam odkryć, cykl cieszy się zainteresowaniem. Niestety, przypięto mu łatkę “babskiego fantasy” i recenzenci, a także samo wydawnictwo, sugerują wprost, jakiemu odbiorcy spodobają się Kroniki. Spróbuję powalczyć z tą klasyfikacją, opisując pokrótce w czym tkwi wyjątkowość prozy Pankiejewej.
Wyobraźcie sobie magiczny świat pełen istot znanych z epickiego fantasy. Dodajcie Conana, rosyjskiego hakera z przyszłości, Sherlocka Holmesa, Zorro, hiszpańskich partyzantów, nimfy, Kozaka, Pink Floyd, magów, smoki, walkę o władzę, krasnoludów wytwarzających broń palną, teleportery, karabiny plazmowe, królewskich paladynów, barda partyjniaka, zamachy, króla bijącego poddanych po głowach kijaszkiem zagłady… i wiele, wiele innych elementów, które pozornie nie będą ze sobą współgrać. Oksanie Pankiejewej udało się sprawić, że wyraziści bohaterowie całkiem nieźle radzą sobie w tym całym bałaganie i od pierwszych stron trudno pomylić jedną postać z drugą.
“Przekraczając granice” skupia się na postaci Olgi. Razem z nią poznajemy królestwo Ortanu i reguły rządzące światem. Równolegle do przygód przesiedlenki toczy się historia mistralijskiego zabójcy Cantora, któremu zlecono polowanie na wiedźmę. Patrycja ukradła partyjną kasę i przy pomocy czarów wymyka się pościgom. Pierwszy tom może lekko dezorientować czytelnika – nim wątki splotą się ze sobą, mija pół książki, a i zakończenie nie przynosi odpowiedzi na wszystkie pytania. Tak naprawdę pozostaje nam powtórna lektura, która przed uważnym poszukiwaczem odkryje smaczki książki.
Część druga, zatytułowana “Pierwszy dzień wiosny” (wydana też pod rosyjskim tytułem “O korzyści klątw”) rozwija historię świata Delta (w nim znajduje się Ortan), a także przygotowuje nas na spotkanie z przybyszami z innych wymiarów. Olga nadal pojawia się na pierwszym planie, ale mamy okazję lepiej poznać niektóre postaci, np. dworskiego maga, alchemika kierującego oddziałem polowym partyzantów, damy dworu i głowy państw sąsiednich krajów. Oś główna akcji dotyczy walki ze smokiem-magiem, który został wygnany ze smoczego kontynentu za swoje zboczenia. Później Olga schodzi na dalszy plan, ale my nadal cieszymy się z wglądu w życie osób mających styczność z królewskim dworem.
Natłok imion, ukrytych tożsamości i wyjaśnienie pewnych zagadek zgrabnie komponują się w dzieje rodziny królewskiej Ortanu. Król-potwór powoli uczy się przeżywać kolejne emocje – na skutek klątwy jako maleńkie dziecko nie płakał, nie śmiał się, a dopiero z czasem poznał strach, miłość, gniew i inne uczucia. Szellara nie da się nienawidzić – bystry, ciekawski, opanowany, słowem: właściwy człowiek na właściwym miejscu. Od pięciu lat kategorycznie odmawia ożenku, aż w końcu daje królewskie słowo i w trzy miesiące musi znaleźć narzeczoną. Jednocześnie walczy z dziurą budżetową i zamachem stanu w Kitaju, ściśle współpracuje z urzędem Kontroli i Bezpieczeństwa, wypróbowuje bimber nadwornego błazna, próbuje odzyskać swoją fajkę od nadwornego maga i mierzy się z bałaganem wśród arystokracji.
Jak już wspomniałam, tom trzeci “Na przekór przeznaczeniu” (ros. “Zakład z losem”)❄ kończy się zawieszeniem akcji w punkcie kulminacyjnym. Nie jeden, a kilku głównych bohaterów znajduje się w trudnym położeniu i może nie przeżyć starcia. Tak to jest, gdy rzuca się wyzwanie przepowiedniom i proroczym snom. Czwarta część pt. “Ludzie i duchy” stanowi wstęp do rozbudowy koneksji świata Delta z pozostałymi czterema rzeczywistościami równoległymi. Niezwykła magia pozwala jednemu z bohaterów przenieść się do ekologicznych hippisów z XXIII wieku na naszej rodzimej Ziemi, druga postać poznaje maga-doktora, który opiekuje się pacjentami, wchodząc w ich sny.
Jeśli szukacie przyjemnego czytadła do poduszki, książki zabawnej, nie stroniącej od barwnych opisów perypetii miłosnych, krwistych postaci, fantastycznie skonstruowanego świata i międzywymiarowych intryg, śmiało dajcie szansę Oksanie Pankiejewej i jej Kronikom Dziwnego Królestwa. Przeżyjecie z protagonistami ich wzloty i upadki, wzruszycie się czytając o najważniejszych wartościach opisanych bez zbędnego patosu. Fantasy zza wschodniej granicy bawi humorem, który każdy Słowianin pokocha od pierwszych stron.
Plusy:
- oryginalny świat,
- różnorodność motywów,
- spójność,
- humor,
- bohaterowie.
Minusy:
- polskie wydanie pełne jest literówek, niektóre kwestie zmienione są w stosunku do oryginału, ponadto jakość wydania pozostawia sporo do życzenia (papier, klejenie, grubość tekturki),
- spoilerowe grafiki na okładkach książek (zarówno polskich, jak i rosyjskich),
- dłużyzny w 1. tomie i zagmatwanie wątków (ale gdy Olga schodzi na dalszy plan, wszystko się wyjaśnia).
Kroniki Dziwnego Królestwa tomy 1-4
-
Ocena Lai - 7/10
7/10
Dla zainteresowanych fragment pierwszej części bajki dla dorosłych do przeczytania tutaj.
❄ Поспорить с судьбой – los czyli ros. судьба stanowi jedną z najważniejszych kategorii kultury rosyjskiej. Pojmowanie tego pojęcia jest zdeterminowane kulturowo i ma znaczny wpływ na postrzeganie świata. судьба odbierana jest jako przyrodzona i niekoniecznie sprawiedliwa dola przypisana każdemu człowiekowi. Stanowi swego rodzaju wyrok, z którym nie da się walczyć (na podstawie: „Współczesne badania nad folklorem i literaturą rosyjską. 30 lat toruńskiej rusycystyki”). Pankiejewa zastosowała interesujący zabieg, w którym jeden z bohaterów rzuca wyzwanie losowi, a drugi godzi się z nieuniknionym cierpieniem.
Nie wiem czemu ale jak tylko spojrzałem na obrazek w nagłówku to wiedziałem, że Lai 😉
😀 hehe
„Jak już wspomniałam tom, trzeci “Na przekór przeznaczeniu” ”
przecinek bee
DaeL tu był 😉
poprawione, dziękować
Miałem to samo.
Chodził mi swego czasu po głowie 'Wilczarz’ Marii Siemionowej. Czytałaś? Warto?
Kolega miał swego czasu hipotezę, że kobiety nie potrafią pisać dobrego fantasy, bo nie potrafią opisać tego, co w nim najlepsze: gatunkowego mięsa. Wielkich bohaterów z wielkimi mieczami. A za dużo w ich książkach emocjonalnego, rozwadniającego akcję pinkolenia. Po latach stwierdzam, że faceci też potrafią za dużo marudzić: z ostatnich to Łukjanienko i Sanderson.
Ale wciąż mało kobiet jara się fantastyką, podczas gdy np. w kryminałach sytuacja jest wyrównana. W czym problem?
„Wilczarz” zdecydowanie godny polecenia, tylko mam dla Ciebie złą nowinę: na polskim rynku 1. część. Klimatyczny, zachwalany, zapomniany.
Sanderson był dla mnie wielkim zawodem, nie mogę zrozumieć jego fenomenu, naprawdę nic mnie nie porwało w „Drodze Królów” 🙁
Co do pinkolenia kobiet: jest taki nurt na wschodzie „Fanatasy, miłość, magia” czy coś w tym stylu. Okładki przedstawiają bardzo…ee wylaszczonych – to chyba dobre słowo – panów, którzy w otoczeniu pięknych bohaterek walczą ze smokami albo coś w tym stylu. Niektóre wydawnictwa specjalizują się w takich tasiemcach. Wbrew pozorom, nie mają dużo ze „Zmierzchu”, raczej to romansidła w konwencji fantasy, niektóre mocno przechodzą w porno fantasy (coś w stylu naszej „Achai” czy twórczości A. Jadowskiej). Takie lekkie czytadła pisane przez kobiety dla kobiet, nie polecam. Pankiejewa dostała taką „łatkę”, bo dużo seksu u niej.
Natomiast, Atosie, jest cała masa wschodniej dobrej fanastyki, magii i miecza, epickiej, klasycznej. Jest też ogrom powielenia po Tolkienie, niekoniecznie udanego. Może uda mi się zrobić zestawienie mojej ulubionej fantasy i sf zza Buga, jak tylko znajdę chwilkę.
Co do podziału mężczyźni kobiety i fantastyka, to chyba nie ja powinnam się wypowiadać 🙂 Natomiast jest trochę monografii na rynku, które problem badają. Wydawane przy uniwersytetach, rozkładają mity w fantasy na części pierwsze oraz badają zmiany na rynku i odbiorców. Trocha trochę o tym opowiada studentom na UZ (Literatura popularna i kreacje światów gier). Mój siostrzeniec właśnie pisze tam u niego licencjat.
Czytałam swego czasu świetną pracę magisterską mojej koleżanki o polskich pisarkach tworzących fantastykę. Szkoda, że nie można jej upublicznić, zrobiła rozbiór naszego rynku, motywów i zabiegów na czynniki najwyższej klasy.
Dla mnie fantastyka zawsze była najciekawszą lekturą. Wolę ją od kryminałów. Oczywiście, w międzyczasie czytam inne publikacje, klasyków, poetów, lit. obozową, biografie, ale do fantasy wracam zawsze 🙂
Co do „Wilczarza”
Jest film na jego podstawie.
https://www.filmweb.pl/Volkodav.Ostatni.Z.Rodu.Szarych.Psow
Fabularnie – to trochę taki, jak to w wielu miejscach czytałem, ruski Conan jest.
Ale wizualnie!
Ludki na internetach tak czekają na tego Wiedźmina od Netflixa. Oczekują, że to będzie „słowiańskie fantasy”.
Bez szans.
I to niezależnie od tego, czy Geralta będzie grał Anglik, Jamajczyk, Meksykanin, czy najprawdziwszy wąsaty Janusz z Polski.
Tego klimatu najprawdziwszych, nieprzebytych, słowiańskich puszcz…
W Polsce takich nie uraczysz. Nawet, gdyby chcieli tu kręcić tego swojego amerykańskiego Witchera.
Co najwyżej w puszczy. Ale tam raczej filmować nie wolno.
Ruscy nakręcili zaś coś, co tylko na Rusi nakręcić się da. Te mroczne, gęste puszcze…
Nie tylko zieleń zresztą. Drewniane grody, cała scenografia i w ogóle.
Jeśli ktoś chce zobaczyć, jak wyglądać powinno Prawdziwie SŁOWIAŃSKIE fantasy – to niech zobaczy najpierw ten film!
Bo z niego – o ile fabularnie film jest raczej sztampowy i miejscami naiwny wręcz – naprawdę bije ten SŁOWIAŃSKI klimat!
Polacy zresztą też takich filmów nie kręcą.
Ani ten nasz nieszczęsny Wiedźmin serialowy, ani ta cała Stara Baśń, ani żaden z filmów na podstawie Trylogii Sienkiewicza. Czy co tam jeszcze…
Jeśli chodzi o SŁOWIAŃSKI KLIMAT – to żaden z naszych tworów nie umywa się do tego jednego, ruskiego, miejscami infantylnego filmu na podstawie cyklu książek o Ostatnim z rodu Szarych Psów.
Przez chwilę myślałem że to essos na mapie.
Książka, dla której nauczyłaś się nowego języka i tylko 6/10? To musiało być rozczarowujące. Poza tym opis brzmi podobnie do Kronik Amberu Zelaznego (z wyjątkiem łatki „kobiecej fantasy” – do której, btw, nic nie mam).
Miałam problem z oceną. Na lubimyczytac zawyżyłam ją znacznie. Agnieszce Hałas dałam chyba 7 albo 8, podobnie książkom GRRMa. Powyżej 7 oceniam coś, do czego wracam i być może tu powinna być ocena 7 – Pankiejewą czytałam kilka razy, tak jak Wiedźmina. Czy PLiO. Ale po powrocie w weekend majowy do cyklu wkurzyła mnie Olga z 1 tomu.
Kronik Amberu tylko 1 tom pamiętam 🙁 i to słabo, wstyd.
nie wiedzialem ze mozna ocenic cos na 6/10 i to komus polecic ;O
Czytadła mieszczą się u mnie w ocenach 6-8. Takie książki jak lit. obozowa, biografie czy klasyki sięgają 9. 10 ma Hrabia Monte Christo, ale to moja subiektywna ocena ulubionej książki. A jeśli chłam, to oceniam od 1-4. Pięć to takie nie wiadomo co.
Jak pisałam wyżej winna jest Olga z 1. tomu. Albo ja się zestarzałam i zdziadziałam w 26 wiośnie życia 😛 albo mnie studentki dobijają. Albo adhd 😉
Ja czytam różne książki. O kobiecą fantastykę spytałem ciebie, bo na tym forum robisz za rodzynek. No i jak się z tym czujesz 🙂
Super, że nie lubisz Sandersona. Ja czytałem… słuchałem 1 tom 'Z mgły zrodzonego’. Za długie, zbyt rozwleczone. Bym powiedział, że 'babskie’. Wg ww definicji. W 1 t. 'Kół czasu’ Jordana miałem podobne skojarzenia.
Wspomniałaś o Ziemiańskim. 'Achaja’ się idealnie sprawdza jako męskie fantasy. Po przesłuchaniu opinii kolegi przeczytałem dwie książki Anny Bagińskiej i… uznałem, że on ma rację! Czy coś się przez te lata zmieniło?
Pankiejewa brzmi dobrze. Brzmi jak czytadło, nie jak pinkolenie.To na +. Jak ktoś wyda na audio to na pewno przesłucham. Teraz jestem w trakcie 'Macbetha’ w wersji Nesbo.
Parafrazując Rinn: gdzie te kobiety? Jest LeGuin. Jest. Ale kto poza nią?!
Na forum jest Aga, żona Llo i pewnie trochę przyczajonych pań 😉 W redakcji jestem rodzynkiem, ale chłopaki są spoko, jak starsi bracia 🙂
Uh Sanderson i jego „bezpieczna ręka” będzie mi się długo zgagą odbijać.
Achaja i nagie dziewoje oklep na koniu jawią mi się jako marzenie dorastającego chłopca 😛 czytałam, ale nigdy nie wrócę, br.
Widzę, że muszę przeprowadzić agitację Magdą Kozak (wampiry w ABW!), Mają Lidią Kossakowską (przeklinające anioły!) i innymi super autorkami.
SoonTM
No i ofkors Andre Norton oraz Mercedes Lackey.
Świat Czarownic pozytywnie mnie zaskoczył.
„żaden normalny scenarzysta by na coś takiego nie wpadł”
No japonczycy normalni sie sa:
https://en.wikipedia.org/wiki/Isekai
🙂
Właśnie jako PiS zacząłem czytać to od razu na myśl mi przyszło drifters
PiS co jest miało być opis
Kolejna autorka i seria książek wpisana na listę „Do przeczytania” dzięki Tobie. Nie tak dawno skończyłam czytać Pana Lodowego Ogrodu, teraz jestem w trakcie Opowiesci z Meekhańskiego pogranicza.
Dzięki Tobie nastał u mnie intensywny czas czytania fantastyki. 😀
super, bardzo się cieszę <3 podziel się koniecznie wrażeniami 🙂
Jak tak Pan Lodowego Ogrodu? Team Vuko czy team Filar? 😉
Przez dwa pierwsze tomy team Vuko, później team Filar. Podzielę się swoją miłością 😀
Team Vuko ;P
heh, team Filar! ;D jako że dwie ostatnie części PLiO były takie se.
Wiadomo kiedy następny tom?
Wydawnictwo na swoim fanpejdżu dało enigmatyczną odpowiedź: w przyszłym roku. Na tę chwilę chyba nic więcej nie wiadomo 🙁
Jeśli ktoś jeszcze poczytuje, to podrzucam: https://www.quizme.pl/q/mechacik/kroniki-dziwnego-krolestwa-tomy-1-4
za mną dziesięć tomów, zostały trzy ostatnie 🙂 kto ma możliwość czytać w oryginale, na pewno doceni żarty i nawiązania 🙂