Witajcie w Moskwie końca ubiegłego stulecia. Tutaj cuchnący wódką żul może być jasnym magiem polującym na wiedźmy, stawiająca na służbowym komputerze pasjansa urzędniczka pamięta czasy Piotra Wielkiego, a lekarz z centrum krwiodawstwa prawie na pewno bierze w łapę od wampirów. To świat Nocnego Patrolu.
Obiecywałem sobie już dawno, że sięgnę w końcu po cykl „Patrole” Siergieja Łukjanienki. Dwa filmy Timura Biekmambietowa luźno oparte na fabule pierwszej książki zdążyłem obejrzeć, wyrobić sobie o nich zdanie i kompletnie je zapomnieć. W czym zresztą nie ma nic dziwnego, bo od ich premiery minęło ponad dziesięć lat. Ale w końcu nadarzyła się okazja, by przeczytać książkowy oryginał. Pierwszy tom cyklu Łukjanienki trafił w moje ręce, a że miałem akurat wolny weekend, to i skonsumowałem książkę w tempie błyskawicznym.
„Nocny Patrol” to tak naprawdę trzy różne opowieści połączone postacią protagonisty – jasnego maga Antona Gorodeckiego, funkcjonariusza tytułowej straży. A straż ta ma bardzo nietypowe zadanie. Otóż w stworzonym przez Lukianienkę świecie istnieją niewidzialne rzeczywistości równoległe od naszej. Nazywane są one zbiorczo Zmrokiem. Są też istoty, które potrafią w ów Zmrok wchodzić – to Inni. W zależności od szeregu zjawisk (przede wszystkim emocji), jakie towarzyszą Innemu podczas jego pierwszej wizyty w Zmroku, zyskuje on szereg unikalnych cech, czyniący go magiem, zmiennokształtnym, wilkołakiem, wampirem, itd… Nade wszystko zaś wybiera swoją stronę – Światło albo Mrok. Altruizm albo egoizm. Dobro albo zło. Wydawałoby się, że siły światła i ciemności skazane są na nieustanny konflikt. Ale tysiącletnie wojny są męczące. A Inni to w końcu jedna rasa.
Dlatego właśnie siły Światła i Ciemności zawarły Traktat, na mocy którego zgodziły się zachować równowagę i wzajemnie się kontrolować. Odtąd wampiry nie mogą wysysać krwi kiedy tylko zapragną, ciemnym magom nie wolno siać destrukcji, itd… Ale również siły Światła muszą się powstrzymywać. Nie wolno im bezkarnie czynić dobra. Na każde dobro musi przypadać zło, a na zło – dobro. Traktatu ze strony Światłą strzeże Nocny Patrol, a ze strony Mroku – Patrol Dzienny.
Jak się zapewne sami domyślacie, taki świat aż prosi się o historie pełne zgniłych kompromisów, przywodzących na myśl dziesiątki filmów, w których policjanci przymykają oko na działania bandziorów. W imię mniejszego zła… a czasem w imię własnego interesu. I rzeczywiście, to jeden z motywów przewodnich książki, a zarazem powód, dla którego nasz protagonista nieustannie bije się z myślami. Wydawać by się więc mogło, że taka historia spod znaku wódki i amuletów, w której wschodni, przaśny i kraśny paranormalny milicjant gania za wampirami, ale od czasu do czasu zapija swoje smutki i zbrukane sumienie, to recepta na fenomenalne czytadło.
Niestety tak nie jest. „Nocny Patrol” to – jak wspomniałem wcześniej – zbiór trzech różnych nowelek. I muszę przyznać, że nie przypominam sobie kiedykolwiek, bym czytał tak bardzo nierówne teksty w ramach jednego tomiku. Pierwsza opowieść ma wszystko to, czego oczekujemy. Poznajemy naszego bohatera, świeżo wyciągniętego zza biurka, by patrolować ulice Moskwy. Wchodzimy na chwilę w jego życie, dowiadujemy się, że ma kumpla wampira, w trakcie jednej z akcji coś idzie nie po jego myśli i – bum! – nagle jesteśmy ciśnięci w sam wir niesamowitych wydarzeń. Tyka metaforyczna bomba zegarowa, Anton powinien być w dwóch miejscach na raz, dzieją się rzeczy niezrozumiałe, możemy się tylko domyślać istnienia pewnych tajemnic, a na domiar złego dochodzą te wszystkie moralne rozterki. Niby urban fantasy, ale napisane jak najlepszy thriller sensacyjny. Niestety na drugim biegunie jest opowieść trzecia, w której na jedną stronę (wyjątkowo powolnej, by nie rzec – żółwiej) akcji, przypada pięć stron biadolenia protagonisty, że on taki maluczki, co on może, na pewno mądrzejsi go zrobią w bambuko, itd… Były to strony tak defetystyczne, że pewnie bym od nich popadł w depresję, gdybym po drodze nie zdążył trzy razy zasnąć.
I przez to wszystko sam jestem – jak Anton Gorodecki – w rozterce, bo nie wiem, czy książkę można polecić. Cóż, na moim biurku leży już drugi tom – „Dzienny Patrol”. Zobaczymy, czy Łukjanienko się choć trochę poprawił. A tymczasem rekomenduję sięgać po książkę bardzo ostrożnie. Bo choć pomysł na zbudowanie świata miał pisarz przedni, to ostatnie stronice nasączył za mocno chloroformem.
Nocny Patrol
-
Ocena DaeLa - 6/10
6/10
Filmy oglądałem oba i oba mi się bardzo podobały. Co prawda też to było parę ładnych lat temu ale zapadły mi w pamięć. Fajni bohaterowie, fajny mroczny klimat, dobre efekty specjalne i fabułę też bym dał na plus. Jedyne co mnie denerwowało to to, że gdy chciałem je sobie odświeżyć to nie mogłem znaleźć wersji z oryginalnym audio tylko był dubling angielski i to jeszcze ten angielski był z rosyjskim akcentem co mnie tak odrzucało, że nie mogłem obejrzeć filmu do końca, więc jeśli ktoś zechce obejrzeć film to polecam żeby poszukać oryginalnego rosyjskiego audio z polskimi napisami.
A co do książki to zacząłem czytać ale jakoś tak mnie nie wciągnęła i dość trudno mi się ją czytało więc ogólnie bardziej polecam film.
Ostatnia szalona teoria była 20 dni temu, a Dael truje nas jakimiś miernymi czytadłami. No plis.
Ile to trzeba powtarzać? NIE MA materiału na tyle Teorii. Wina opóźnień z wydaniem Wichrów. Jakby DaeL publikował częściej to by źródło już wyschło do zera.
juz wyschlo
Mam podobne odczucia. Taki znany tytuł… a książka przeciętna. W kategorii urbanów nie ma startu np. do Gaimana. Do Bułchakowa też nie 🙂 5/10, bo za szybko ulatuje z głowy.