Ach, kobiety. Kobiety, kobiety, kobiety. Kobiety. George R.R. Martin poświęcił im w swych książkach niemało uwagi, wychodząc z odważnego, ale w gruncie rzeczy słusznego przekonania, że stanowią blisko połowę populacji. Kobiety w „Pieśni Lodu i Ognia” to w większości niezwykle ciekawe, żywe postaci (wyjąwszy kobiety nieumarłe). Mają własne cele i dążenia, a także własny – wcale nie stereotypowy – sposób patrzenia na świat. Ale czyje rozdziały przemówiły do Was najbardziej? Który z „POV-ów” był najbardziej wciągający? Oto pytanie, przed jakim dziś stajecie.
Nim jednak pozwolę Wam zagłosować, pora na małe podsumowanie poprzedniego plebiscytu. Kandydatów było wielu, same eliminacje trwały przecież trzy tygodnie. Ale w finale nie było wątpliwości. Viserys Targaryen zasłużył na westerosko-essoską nagrodę Darwina. Łamanie świętych tradycji, groźby pod adresem żony i nienarodzonego dziecka khala rzucone w Vaes Dothrak – to było proszenie się o śmierć. Quentyn Martell mógł – w swej ignorancji – sądzić, że mała domieszka valyriańskiej krwi zapewni mu kontrolę nad smokami. Oberyn Martell mógł być mylnie przekonany, że jest już poza zasięgiem swego przeciwnika. Ale dla czynu Viserysa nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia. A oto jak głosowaliście w finale plebiscytu:
- Quentyn Martell 19.01% – ( 150 głosów )
- Oberyn Martell 16.6% – ( 131 głosów )
- Eddard Stark 12.04% – ( 95 głosów )
- Andros Brax 4.44% – ( 35 głosów )
- Balman Byrch 3.55% – ( 28 głosów )
- Tywin Lannister 3.04% – ( 24 głosów )
- Catelyn Stark 2.41% – ( 19 głosów )
- Robb Stark 2.41% – ( 19 głosów )
- Kraznys Mo Nakloz 1.14% – ( 9 głosów )
- Robert Baratheon 1.14% – ( 9 głosów )
- Jon Snow 0.89% – ( 7 głosów )
- Khal Drogo 0.89% – ( 7 głosów )
- Aerys II Targaryen 0.89% – ( 7 głosów )
- Janos Slynt 0.63% – ( 5 głosów )
- Arys Oakheart 0.38% – ( 3 głosy )
- Lysa Arryn 0.38% – ( 3 głosy )
A teraz przejdźmy już do dzisiejszego plebiscytu. W „Pieśni Lodu i Ognia” obserwujemy akcję z perspektywy dziewięciu kobiet. Najwięcej rozdziałów poświęconych jest Aryi Stark – na przestrzeni cyklu ma ich 34. Najmniej – bo tylko jeden – pokazuje nam perspektywę Melisandre. Ale ilość nie zawsze przechodzi w jakość. Dlatego chciałbym, abyście wybrali ten spośród kobiecych punktów widzenia, który był najciekawszy.
[yop_poll id=”125″]
A ja korzystając z okazji chciałbym złożyć wszystkim paniom najserdeczniejsze życzenia z okazji Dnia Kobiet. Spełnienia marzeń, mocy słodkości i żeby Was płeć brzydka przestała irytować! Wszystkiego naj!
Asha
eee… a mógłbym usłyszeć jakieś argumenty na poparcie tej tezy? Dla mnie to jednak jeden z nudniejszych POV-ów, mógłby zniknąć bez problemu i szkody dla książki. Za to sam wahałem się między Danką, Melisandre a Aryą – jak nadchodziły ich rozdziały, to wiedziałem, że będzie ciekawie. Wybór padł na tę pierwszą – z uwagi na przełomowe dla książki wydarzenia z jej udziałem i pewien mistycyzm z nią związany. Melka miała tylko jeden rozdział, nad czym ubolewam, ale mam nadzieję, że Martin na tym nie poprzestanie, a Arya w Braavos zaliczyła nudniejszy etap swojej podróży, co rzutuje na całość niestety.
Co jak co, ale Dany też w TzS nie zachwyca – jej rozdziały są tam tak nudne, że były dla mnie osobiście drugim największym rozczarowaniem (zaraz po Tyrionie) pomimo pojedynczych ciekawych wydarzeń…
Podzielam odczucia.
Odczuwam podziały.
Dla mnie akurat rozdziały Danki są strasznie nudne. Nie ciekawie opowiada, a z serialu jestem niechętna. Zresztą ona tylko powtarza, że „jest tylko dzieckiem”. Co do Ashy jeszcze nie doszłam.
Oczywiście Cersei.
Wszystko do bani, z wyjątkiem tej pani! 🙂
Andros Brax wykorzystał 5 minut sławy. Nie pamiętam w którym artykule przypomniał o swoim wyczynie, ale założę się, że wcześniej nikt nawet nie wiedział o jego istnieniu 🙂
http://fsgk.pl/wordpress/2018/01/czytamy-gre-o-tron-33-tyrion-ix/
Daelu – orle, sokole, herosie – dziękujemy za życzenia ?
Asha. Zdecydowanie, ale ja ogólnie lubię rozdziały Greyjoy’ów. Zwłaszcza ich zwyczajów. Mimo wszystko kibicuje Starkom
Brienne. Postać, która niejako wyrzeka się swej kobiecości. Nie chce, by patrzono na nią przez pryzmat płci i chyba jako jedyna ze wszystkich kobiecych POV-ów żałuje, że nią jest. Wierna, prostolinijna, całym swoim życiem stara się pokazać, że płeć nie jest determinantem postępowania i wyznawanych wartości. A móc patrzeć jej oczyma na zmiany, jakie zachodzą w Jaime’m – dla mnie rewelacja.
Trudny wybór… kobiety i kobietopodobne.
A dla mnie Sansa.
1) bardzo dużo informacji z ciekawych miejsc (atak Stannisa, dwa wesela, dolina)
2) fajna przemiana mierzona malejącą liczbą zjadanych cytrynowych ciasteczek
O ile sama Sansa jest postacią średnio przeze mnie lubianą, o tyle jej rozdziały dostarczają dużej ilości informacji, jest ich sporo, Sansa ma interakcje z bardzo dużą liczbą postaci i de facto jest w centrum wydarzeń przez prawie cały czas.
Na podobnej zasadzie wyróżniłbym rozdziały Cersei (ten sam schemat), ale u niej szczególnie w Uczcie dla Wron jest nadmiar sytuacji, w których jest przekonana o własnej nieomylności i mam wrażenie, że ciągle czytam o tym samym „jestem najlepsza, otaczają mnie wrogowie, zabić Tyriona, Jaime głupieje, och och och”.
Na trzecim miejscu postawiłbym Arianne Martell – z jednej strony uwielbiam Dorne, bardzo mi się podobają te jej rozdziały, porwanie Myrcelli, romans z Oakheartem, ale podpadła mi rozdziałem w którym była uwięziona przez ojca – nie pasował mi.
Co do pozostałych:
Danka dla mnie jest dwuznaczna – bardzo fajne rozdziały w Grze o Tron, spoko w Tańcu ze Smokami, natomiast dwa środkowe tomy do mordęga – przy drugim przeczytaniu sagi + zapoznaniu się z teoriami, łatwiej się to łyka, ale jeden z największych problemów jakie mam z sagą jako całością to wyalieniowanie Danki względem reszty głównych bohaterów, jakbym czytał dwie książki w jednej. Wiem że to ma sens, będzie to fajnie wyglądało jak w końcu wróci do Westeros itd. ale póki co nie podoba mi się.
Melisandre – jeden rozdział, który pokazał że jest człowiekiem. Średnia jakość rozdziałów wysoka, ale z drugiej strony bez jakiegoś efektu wow.
Arya – jak ktoś lubi motyw podróży i wędrówki to okej. Mniej lubiłem Bravoos przy pierwszym podejściu do sagi, później moja ocena się polepszyła. Ogółem rozdziały Aryi są dobre.
Asha – przyznam, że średniawka. Tutaj ciężko mi oddzielić postać od jej rozdziałów. A że średnio ją lubię to i jej rozdziały są takie nijakie. Theon jest lepszym POVem, Asha punktuje u mnie dopiero pod koniec jak wędruje z armią Stannisa.
Brienne – średnio trafił do mnie wątek poszukiwań, podobnie jak wiele innych rzeczy, zaplusował przy drugim podejściu do sagi, ale głównie dlatego że okazał się tak naprawdę stosunkowo krótki. Źle mi się czytało rozdziały Brienne, kiedy doskonale wiedziałem iż Sansa przebywa zupełnie gdzie indziej.
Catelyn – niby schemat z Cersei, ale stosunek wewnętrznych przemyśleń o swoim życiu vs to co się dzieje w rozdziale jest mocniejszy na rzecz wnętrza Cat – a że jej wnętrze to żałość, smutek, rozpacz, zemsta itd. to bywa to ciężkostrawne. Plus za wizytę u Renly’ego i obecność w ważnych wydarzeniach z życia Króla Północy, ale za dużo ciamkania o sobie.
Głos na Sansę, wydarzenia w Królewskiej Przystani zawsze ciekawiły mnie najbardziej. A z chwilą opuszczenia stolicy obserwujemy z bliska knowania Littlefingera, więc też dobrze. 🙂
Ja tak tylko napomknę, że pytanie nie dotyczy tego, który kobiecy punkt widzenia ma najciekawsze rozdziały, tylko który jest najciekawszy. A to zasadnicza różnica. Rzecz do przemyślenia. Na pewno odpada Cersei i jej tępota w postrzeganiu otoczenia oraz Sansa z jej naiwnością, chociaż powolna przemiana jej punktu widzenia może tę ocenę zmienić. Odpada też Asha, jej punkt widzenia jest na tyle płytki, że „wtapia” się w jej rozdziały.
Dlatego zastanawiam się nad wyborem pomiędzy Catelyn, Daenerys, Brienne i Melisandre. Pierwszy punkt widzenia mocno pogłębiony do środka, drugi trudny do zbudowania i podparty rozwinięciem przez wizje i sny, trzeci oryginalny u samej podstawy, czwarty otwierający świata fanatyzmu i magii oraz jej możliwości na człowieka.
Jakby nie było jeśli sytuacje w których znajdują się POVy są ciekawe to i POV dla nas jest interesujący 😉
Interesujące są opisywane wydarzenia wtedy. Sam punkt widzenia to już inna sprawa. Mogą być nawet względnie ciekawe, jak u Ashy (średnio, ale ujdzie), jednak już jej punkt widzenia sam w sobie jest na tyle nieinteresujący, że nie rzuca na nie innego światła, nie wprowadza jakiejś ciekawej metody postrzegania, nie pogłębia tych wydarzeń; równie dobrze mogłoby się obyć bez jej punktu widzenia, na zasadzie obiektywnego narratora. O to mi chodzi.
To ja tylko napomknę, że „punkt widzenia” to jest POV, więc rozmawiamy jednak o tym, które kobiece rozdziały są najciekawsze.
Temat to „najciekawszy POV” czyli jak i ja wspomniałem i Ty wspominasz punkt widzenia. Najciekawszy punkt widzenia. Nie punkt widzenia, na który przypadają najciekawsze rozdziały. Dlatego najpierw potwierdzasz to, co napisałem, by potem wyciągnąć niepowiązany wniosek.
Podam skrajny, przerysowany przykład. Widzimy różne wydarzenia z punktu widzenia dwóch osób. Jeden punkt widzenia jest rozbudowany pod względem charakteru, subiektywnej narracji, przemyśleń i tworzenia rozwoju tego punktu widzenia. Dotyczy akcji opartej na tym, że ktoś pracuje jako stolarz. Drugi punkt widzenia obserwuje przełomowe wydarzenia dla historii, jednak sam w sobie opiera się na zasadzie „widziałem, że ten poszedł tam, a tamta zrobiła tamto”.
Który z tych dwóch punktów widzenia jest ciekawszy?
Wybralam rozdzialy Sansy. Z poczatku irytowala mnie i nie znosilam jej, ale z czasem kiedy zaczela dojrzewac do Gry o tron i rozwijac sie polubilam ta dziewczyne. Jak malo kto ona i James to dwie postacie, ktore zmieniaja sie, rozwijaja i robia bardzo ciekawe z uplywem czasu. To sa tez te dwie postacie, ktorym na obecna chwile kibicuje najbardziej.
wtf jaki james?
Jaime. Cholerna autokorekta w telefonie.
Bądźmy poważni… można Danki nie lubić (sam za nią nie przepadam), ale jeśli chodzi o najciekawszy kobiecy POV to Daenerys dystansuje rywalki o kilka długości!
Przez większość czasu jej POVy są dla nas jedynym bezpośrednim źródłem wiedzy na temat tego co się dzieje w Essos, na temat kultury tamtejszych ludów , itp. To w jej historii mamy smoki, najwięcej wątków z magią, sporo intryg i zapadających w pamięć wydarzeń (korona ze złota, cienie w namiocie, zagadka Harpii, itd…).
Można jej nie lubić, ale to ona tu wygrywa jak Ferrari wśród małych fiatów…
Bo bądźmy poważni…
– Melisandre to jeden rozdział
– Arya lata po lesie, a później opisy treningu
– Brienne to w ogóle ma przygody klasy B
– Arianne to może się dopiero rozkręcić w nowych książkach
– Asha przybliżyła trochę Żelaznych Wysp i tyle
– Catelyn robiła za wprowadzenie do świata w 1 tomie, a później dała nam podgląd na obóz Młodego Wilka i po ciekawym weselu pa pa
– Sansa dodała nam intryg w tle, a sama oprócz wesel wiele nie przeżyła
– Cersei to głównie gadanina w stolicy i siedzenie w więzieniu
Większość kobiecych POVów wiele wniosła do świata, ale żaden tyle co Danki. Gdyby głosować na ulubiony to wybrałbym inną bohaterkę, ale skoro padło pytanie o najciekawszy kobiecy POV to wybór jest tylko jeden.
to teraz wystarczy odwrócić tę argumentację i stwierdzić, że ktoś woli Westeros od Essos i czytając o wschodnim kontynencie traktuje to jak filler od najciekawszych wydarzeń 😉
I nagle z głównej siły Danuty robi się największa słabość.
Muszą naprawdę nie lubić Daenerys, skoro nawet POV Cersei z nią wygrywa. Cersei postrzegającej świat na zasadzie „hur durr, jestem taka mundra i w ogóle, wszyscy inni to zdrajcy, rządzenie to gnojenie, tylko ja tu myślę, wsadzę palec do kontaktu by udowodnić swoją nadludzka nadmądrość” 😀
Przecież tu w ogóle nie chodzi o lubienie postaci, więc sądzę że tylko garstka mogła zastosować tak opaczne kryterium. Przykładowo ja zagłosowałem na Sansę, która jest dla mnie najmniej lubianą postacią żeńską zaraz po jej pożal się matce (która swoją drogą też ma jedne z ciekawszych POVów).
Rozdziały Daenerys są tak nudne, że przy ponownym czytaniu powieści omijałam prawie wszystkie oprócz Gry o Tron i ostatnich dwóch z TzS. Może coś tam w Nawałnicy Mieczy było do przełknięcia. Można by było polubić jej podróż to Essos, gdyby nie to, że ona nienawidzi wszystkiego co tam jest, gardzi całą ich kulturą i niewolnictwem przez co nawet nie chce na dobre poznać ani ich, ani ichniejszego sposobu myślenia. Rozdziały w których występują smoki byłyby fajne gdyby nie to, że je sobie w klatce zamknęła i nawet nie stara się dowiedzieć jak nad nimi zapanować, zna tylko pare szczegółów, które pamiętała z opowiadań Viserysa.
Całą kulturę? tok myślenia? mimo wszystko trochę przesadziłaś…
Mówimy tu o małej garstce bogatych ludzi, którzy przyzwyczaili się do traktowania ludzi jak przedmiotów. Czy duża część niewolników nie pochodzi z Essos? nie są mieszkańcami tego kontynentu? Może niewolnictwo jest normalne dla bogaczy, lecz dla setek tysięcy mieszkańców kontynentu jest to realna groźba! Przypomnij sobie rozdział Dany gdy w Got khal Drogo zaatakował losowe miasto. Czy zgwałcone kobiety i zamienieni w niewolników mężczyźni uważali to za część swej kultury?
Denerwuje mnie to że każdy widzi mieszkańca Essos jako pana niewolników. >:(
Przecież tylko nieliczni mogą się dorobić niewolników. Owszem istniały przypadki gdy wyzwoleniec chciał znów zostać niewolnikiem lecz zazwyczaj miał on łagodnych panów i dobrą prace. Lecz tysiące niewolników każdego dnia zmuszano do ciężkich robót rzadko dostając jakąkolwiek nagrodę czy zwykłą wdzięczność.
Co do smoków, uważam że Martin zostawił je na koniec niczym wisienka na torcie. przez całą sagę były odskocznią lub posiadały pojedyncze epizody lecz w młodym wieku nie sprawdziłyby się w walce.
Nawet w TzS ich rola znów nabiera tępa. Ucieczka Drogona i Daenerys. Uwolnienie Viseriona i Rhaegala, coraz więcej interesujących się nimi postaci, a nawet niepokojące plotki i wzmianki na dalekim i dzikim Westeros, informują nas że te gadziny już niedługo pokażą pazurki 🙂
Do tego to była najgorsza forma niewolnictwa. Taka, w której niewolnik nie ma praw. Wbrew pozorom niewolnictwo nie jest zero-jedynkowe. Są formy niewolnictwa dobrowolnego przykładowo. Są formy przy równych prawach mimo bycia własnością. A w Essos, czy to u wspaniałych panów, czy dothraków niewolnik nie miał praw. Można było zgwałcić, torturować, zamordować i robiono to za najmniejsze „uchybienia”. Także wobec dzieci. Nawet w kulturach, w których niewolnicy byli niemalże na równi z innym inwentarzem mieli jakieś prawa, a ich karanie było określone za ich pomocą, mieli też pewną ochronę prawną, np nie można było bezkarnie, bez powodu bić czy molestować. A w Essos pan mógł sobie zgwałcić setkę dzieci, ukrzyżować je a potem z ich czaszek zrobić sobie doniczki na kwiatki, jeśli miałby taki kaprys.
Cóż, trochę skrótowo się wyraziłam o co mi chodziło. Oczywiście że nie uważam, że niewolnictwo jest dobre. A „kultury” Dothraków nienawidzę i jeśli Daenerys wpadnie na pomysł aby ich przywieść do Westeros to będę kibicować Młodemu Gryfowi żeby jej tę armię rozbił.
Ale! Daenerys uważa (najwyraźniej) że jednym machnięciem może zmienić świat. Powiedzenie „dracarys” i spalenie Kraznysa a potem zabicie wszystkich innych panów w Astaporze było łatwe, ale po tym ona powinna tam zostać. Pomóc odbudować gospodarkę, albo raczej pomóc utworzyć ją na nowo na innych zasadach, ponieważ to miasto utrzymywało się właśnie ze sprzedaży niewolników czy Nieskalanych. A ona zabiła panów, zabrała Nieskalanych (którzy byli również osłoną tego miasta) i zostawiła pogorzelisko.
I potem mamy: smród, głód, ubóstwo. I plagę, którą za sobą przynieśli. Bo miasto im złupiono, kobiety powięziono, niewolnicy nie potrafili sami zarządzać miastem i w TzS widzimy jak przyszli pod bramy Meereen i grają w kości o to, którego z nich dzisiaj zjedzą.
W Meereen już trochę lepiej, bo tam osiadła. Ale znowu wykazywała się tam wielkim brakiem znajomości na polityce i zarządzaniem. W mojej ocenie przynajmniej.
Jeśl ona chce znieść niewolnictwo, tak naprawdę, to musi tam spędzić wiele lat. Zbudować wszystko od podstaw. I być przygotowana na to, że ludzie, którzy są urodzeni i wychowani w tym systemie nie będą jej przychylni od razu. Zwłaszcza jeśli pierwszą rzeczą, którą robi to zabicie 163 „panów”. Panów, których nie znała i zostali wyznaczeni przez siebie zdaje się.
No to w takim razie nie wydaje mi się żeby powybierali tych z największą władzą, którzy naprawdę mieli znaczący udział w budowaniu i zniewoleniu społeczeństwa.
Skoro nie rozumie jak wszystko tam działało przedtem i jaki jest ich sposób rozumowania (i panów i niewolników) to jak może znaleźć sposób żeby ich przestawić na swoją wizję? Ah, oczywiście posłucha Zielonej Gracji tylko dlatego, że to starsza kobieta, a starszej kobiecie trzeba ufać. Już to gdzieś widzieliśmy (khem khem Mirri Maz Duur).
I to ufać jej bezgranicznie i robic wszystko co powie bez swojego rozeznania czy to co ona mówi to prawda. A potem siedzieć w swojej sali tronowej naburmuszona, że nic nie idzie po jej myśli i wszyscy ci ludzie w Essos ją źli.
Co do smoków to Martin początkowo nie chciał ich nawet umieszczać – tu odnoszę się do poprzedniego postu nikta ważnego.
Masz rację, Mila. Daenerys jest niecierpliwą nastolatką. Jak prawie każda nastolatka w jej wieku. Z tak, już bardziej, wyważoną opinią trudno się już nie zgodzić. Też mi brakuje w jej postępowaniu zbudowania fundamentów. Ogarnięcia sytuacji, zapewnienia rozwoju nowej wizji i zbudowania w oparciu o zdobytą władzę sił, które by już gwarantowały jej zdobycie Żelaznego Tronu. Mając Zatokę Niewolniczą, Nieskalanych, dorosłe po latach smoki i być może rosnące poparcie, khalasary, o ile przekona je do siebie, zbudowane sojusze z niektórymi Wolnymi Miastami i własną armię opartą o wyzwoleńców, silną ekonomię i iluśletnie szkolenie i przygotowanie, a kto wie, może kolejne atuty po kolejnych podbojach w Essos z palcem w bucie nagięłaby do siebie Westeros. Gdyby wisiała nad nim groźba lądowania setek albo tysięcy okrętów z ogromną armią, trzema ogromnymi smokami i poparciem machiny gospodarczo-wojennej jednej trzeciej Essos. Ile rodów wtedy z miejsca by sobie przypomniało o prawach Targaryenów? Zapewne większość. Te zazwyczaj stawały po stronie silniejszych, a wojna domowa Westeros nie wzmocniła, ani żadnego z pretendentów do ponownego scalenia go po niej. Także jedni po drugich by składali jej hołdy nie dlatego, że potajemnie szyli sztandary ze smokami, tylko dlatego, że wybraliby wygraną stronę.
Mając ogromne możliwości nie dostrzega ich potencjału, który można wydobyć postępując konsekwentnie, ale i cierpliwie, poświęcając te minimum kilka lat.
Och nie, to straszne. Gardzi „kulturą” niewolnictwa i traktowania ludzi gorzej niż przedmioty. Bo to zła kobieta była 😀
Catelyn. Interesujący punkt widzenia dumnej, dorosłej matki i żony, rozbudowanej postaci nie będącej małą dziewczynką, mistyczką zmieniającą świat, niezależną wojowniczką ani szaloną królową, która jednocześnie uczestniczy w ważnych wydarzeniach. Bardzo dobrze czytało mi się jej POV-y.
Nareszcie ktoś jeszcze, kto zrozumiał pytanie 😀 Sam już powoli rozważam zagłosowanie na Catelyn lub Daenery – ta druga zdobywa plus za postrzeganie części wydarzeń poprzez wizje, co daje całkiem nową perspektywę.
A, taki szczegół techniczny… Arya nie powinna się liczyć, gdyż nie jest jeszcze kobietą 😀
jak to nie, miesiaczke chyba juz miala gdzies tam w bravos
Masz rację, umknęło mi to, pod tym względem przestała już być dzieckiem.
GRRM powiedział, że dopiero dostanie miesiączki.
A mi się najlepiej czytało rozdziały z Arianne. Fakt, że nie towarzyszy nam przez całą książkę zwiększa jej ciekawość. Dodatkowo stanowią one najszerszy obraz Dorne i wprowadzają zupełnie osobną historie.
Jej niecierpliwość bardzo mi odpowiada, nie potrafi usiedzieć bezczynnie. Zamknięcie w wieży świetnie obrazuje jej rozterki i wewnętrzny ból. Poza tym jest wyśmienitą uwodzicielką i manipulatorką.
Podczas jej rozdziałów dowiadujemy się o wielu wydarzeniach, planach. Akcja potrafi toczyć się bardzo szybko, sytuacja zmienia się co chwila. A z drugiej strony mamy takie wolne melancholijne tempo.
U innych postaci mocne zalety niestety towarzyszą sporym wadą i „nudzie”. A kilka wątków mnie nie interesuje aż tak. Dodatkowo nie lubię gdy bohaterka wykazuje się wieczną niewiedzą czy też jej działania nie mają konkretnych celów.
Dla mnie to trudny wybór. Sansa, Catelyn, Arya? Kryterium dla mnie jest nie to, która postać jest najciekawsza, lecz czyje POVy dają wgląd w najciekawsze wydarzenia i rozważania. Ostatecznie wybrałem Sansę.
Ach, zapomniałem wspomnieć o Daenerys, która ma u mnie drugie miejsce za potężne wątki polityczne, przepowiednie oraz węzłowatość jej postaci.
Mnie dorastanie Sansy nie przekonuje – jej rozdziały z czasem są może uboższe w głupie i dziecinne myśli, ale to niewiele. Ona jest bardziej obserwatorem wydarzeń, niż ich sprawcą. Może do niektórych to trafia, do mnie zdecydowanie nie
Wybierałam pomiędzy Sansą a Aryą, ale jednak mój głos pada na Aryę, pomimo że jej rozdziały w Braavos mogłby być jednak trochę ciekawsze, nie wykorzystał Martin tego do końca.
Sansa była w okolicy ciekawych wydarzeń, jednakże brak dla mnie w jej rozdziałach charakteru. Bierny uczestnik, który nie ma na nic wpływu tylko przygląda się z boku i nawet nie ma wyrobionej opinii.
Arya jednak bierze bardziej sprawy w swoje ręce i widzimy swoisty charakter w jej rozdziałach.
Asha całkiem fajna postać, ale cała rodzina Greyjoyów została wprowadzona dla mnie za późno i mało mnie ich POVy interesują (oprócz Theona oczywiście).
Podobnie z Arianne – całkiem ciekawe, ale wątki które były rozbudowane wcześniej interesują mnie jednak bardziej przez co nie wczuwam się do końca w jej historie.
Daenerys jest dla mnie nudna
Rozdziałów Cat nie potrafię zdzierżyć przez jej charakter, choć ona jako praktycznie jedyna jest pokazana jako twarda i niezależna kobieta. Bo jak popatrzymy to dla Martina kobieta jest silna gdy albo: rozkłada nogi oraz/lub zawdzięcza wszystko swojej urodzie i manipuluje facetami (jak Arianne czy Cersei), albo pomimo bycia kobietą nie chce zachowywać się jak dama, lecz jak wojowniczka a najlepiej to by pewnie w ogóle chciała być facetem (Brienne, Arya, Asha). Może jeszcze Daenerys wyłamuje się z tego schematu próbując iść własną drogą i wykorzystując różnorodne rozwiązania, z różnym skutkiem.
Czytanie POVów Cersei jest fajne bo to widzimy jak jej decyzje powodują jej własny upadek.
Za fanatyczką Melisandre również nie przepadam.
Brienne lubię, ale jej rozdziały są niestety nudne – nie wyszły Martinowi tak jak powinny.
Bardzo dziękuję za życzenia, DaeLu 🙂
Lecimy od końca 🙂
9. Daenerys. Gdybym była młodsza, pewnie ją bym lubiła najbardziej. Obecnie wydaje mi się nieoryginalna i płytka. Może sobie być taka bez własnej winy, ale to nie zmienia faktu, że jej rozdziały są przeze mnie najmniej lubiane w całym cyklu. Ona, smoki, i całe Essos mogłyby być wycięte, i jakoś bym przeżyła.
8. Melisandre, czyli fanatykom mówimy stanowcze nie. Jej rozdział nie zmienił ani mojego podejścia do kapłanki, ani nie przyniósł nic, co by mnie specjalnie ruszyło.
7. O dziwo, Arya. Nie, żebym ją lubiła mniej od Sansy, bo tak nie jest. Mówimy o tym, czy rozdziały są ciekawe, a jej nie są. Arya zmierza w kierunku oddalającym ją coraz bardziej od rodziny i chyba też człowieczeństwa, a im dalej, tym mniej ciekawią mnie jej losy. Pociesza mnie tylko Igła i namiastka wilczych snów – dają nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone.
6. Arianne. Lubię ją, Dorne i tamtejsze zwyczaje, ale same rozdziały są takie sobie. Arianne zapoznaje nas głównie ze swoim krajem, co jest interesujące, przynosi też informacje o dornijskich sympatiach politycznych (nakierowanych na Targaryenów, bo jakżeby inaczej). Tyle, że wszystkie ich sojusze wydają się skazane na klęskę. Viserys – nie żyje. Dany – zlekceważyła ich. Młody Gryf – pewnie się nie utrzyma na tronie. W tym przypadku rozdziały te wnoszą wyłącznie różnorodność kulturową, a to trochę mało.
5. Asha. Podobnie. Lubię postać, lubię kulturę, z której pochodzi, nie przepadam za brakiem celowości rozdziałów jej poświęconych. Aczkolwiek Asha przebywa bliżej bardziej liczących się osób, więc wskoczyła oczko wyżej niż koleżanka z Dorne.
4. Sansa. Dopiero rozdział Alayne z „Wichrów” sprawił, że Sansa nie jest na miejscu ósmym. Teraz widzę pewien progres postaci, jakiś zamysł jej towarzyszący. Ujawniony rozdział z nieopublikowanej wciąż książki daje inną perspektywę na całość. I choć rozdziały zatytułowane 'Sansa’ mogą być męką, gdy pojawia się Alayne, wiele się zmienia. Za chwilę może nawet pojawić się jakaś aktywność z jej strony. No i dostajemy sporo informacji o Paluchu, a to duży plus.
3. Cersei. Jest tak wysoko, ponieważ jej rozdziały mocno zmieniły mój sposób patrzenia na Królową Dam Negocjowalnego Afektu. Nie polubiłam jej, ale teraz rozumiem, jak ją skrzywdzono, i dlaczego taka jest.
2. Catelyn. Kiedy już oddzieliłam niechęć do Jona (na początku nie mogłam sobie wyobrazić, jak można nie lubić Jona 😛 też miałam problemy…) od reszty jej postaci, całkiem ją polubiłam. Podoba mi się, że mamy w niej mieszankę ducha Północy i Południa, z zaletami i wadami, bez usprawiedliwiania swoich motywów tak, żeby przypodobać się czytelnikowi. Prawdziwa postać kobieca, niemal z krwi i kości.
1. Brienne. Lubię ją i jej punkt widzenia. Jest taka niemądra i naiwna, że budzą się we mnie instynkty opiekuńcze. Cóż zrobić, mam do niej słabość.
Oddałem głos na Catelyn i dziwię się, że w ankiecie jest ona na tak dalekim miejscu. Z jej perspektywy oglądamy mnóstwo istotnych zdarzeń – od samego listu Lysy o otruciu Jona Arryna, przez atak nożownika na Brana, wyprawę ze sztyletem do stolicy, uprowadzenie Tyriona i wywołanie wojny, wszystkie ruchy i strategię Młodego Wilka, spotkanie Renly’ego ze Stannisem, wreszcie Krwawe Gody. Jej rozdziały obfitowały w ważne wydarzenia polityczne i zwroty akcji, ale równocześnie sama jej postać też jest ciekawa – niby bierze udział w wojnie jako jeden z czynników sprawczych (porwanie Tyriona), potem staje się doradcą Robba, ale jej motywem nie jest zdobycie władzy, tylko chęć ochrony rodziny, z czym radzi sobie raz lepiej, raz gorzej. Z czasem staje się coraz bardziej zgorzkniała, by stać się w końcu kierującą się jedynie rządzą zemsty Panią Kamienne Serce. Można Catelyn nie lubić, ale chyba nikt nie zaprzeczy, że jej postać jest złożona i wielowymiarowa. No i z jej rozdziałów dowiadujemy się chyba najwięcej o Dorzeczu i Tullych (ale też sporo o Północy i o Starkach). Dla mnie Catelyn jest postacią, która łączy w swoich rozdziałach zarówno ciekawe wydarzenia, w których uczestniczy, jak i złożoność samego Pova – narratora. I jej rozdziały czytało mi się świetnie.
A co do pozostałych:
Arya – lubię ją, ale ona miała bardziej wątki podróżniczo-awanturnicze niż dotyczące wielkiej polityki. No i mimo wszystko jest jeszcze dzieckiem, chociaż po pobycie w Braavos jej przemiana będzie interesująca.
Daenerys – nie mówię, że jej wątki nie są ciekawe, ale jej charakter bywa czasem mocno irytujący. No i akurat mnie interesuje przede wszystkim Westeros więc miałem to samo wrażenie, o którym wspomniał ktoś wyżej, podczas czytania rozdziałów Dany – czułem się trochę tak jakbym czytał dwie książki w jednej.
Cersei – świetne intrygi i spiski w jej rozdziałach (zwłaszcza, gdy została uwięziona przez Wróbli), ale jednak ona sama jest zbyt zadufana w sobie i przez to nieco irytująca.
Sansa – jej początkowe rozdziały ciężko się czytało – może i Sansa jest uczestnikiem ciekawych wydarzeń, ale jednak ta jej naiwność strasznie wkurzała 🙂 Dopiero od skumania się z Paluchem jej rozdziały naprawdę zaczynają ciekawić.
Melisandre – dosyć intrygujący rozdział, ale mimo wszystko jeden rozdział to za mało, żeby uznać ją za najciekawszego kobiecego Pova.
Asha – dzięki niej mamy ogląd na ruchy Żelaznych Ludzi, a później armii Stannisa. To na plus. Ale jednak sam charakter Ashy nie jest w sadze zbyt rozbudowany.
Brienne – lubię ją, ale jej rozdziały niespecjalnie mnie porwały. Ot ujdą i tyle.
Arianne – jej rozdziały bardzo fajnie mi się czytało bo lubię wątek Dorne, ale i Arianne uważam za ciekawą postać – tyle, że tych rozdziałów jeszcze było stosunkowo mało. Wiemy, że w Wichrach Arianne będzie POVem więc tu liczę, że potencjał tej postaci jeszcze się zwiększy. A póki co pod względem ciekawych kobiecych POVów Arianne jest u mnie na drugim miejscu, zaraz po Cat.
Wybrałem Catelyn Tully, z uwagi że w jej rozdziałach dzieje się bardzo dużo ważnych rzeczy i są ciekawe.
Dwie z moich faworytek są przy końcu stawki. Bo przyznam, że bardzo podobały mi się rozdziały Catelyn Stark. Zawsze było w nich dużo rzeczowej analizy. Nawet gdy Cat ogarniała już matczyna rozpacz. Podobały mi się też rozdziały Ashy, bo w ciekawy sposób prezentowały trochę po macoszemu pokazywaną wcześniej kulturę (i politykę) Żelaznych Ludzi. No i sama Asha to ciekawa postać. Melisandre miała zdecydowanie najbardziej fascynujący rozdział, ale tylko jeden, więc mimo wszystko nie mogłem na nią oddać głosu. No i jeszcze Cersei, która tak fantastycznie się pogrąża. Trudno wybrać. Ale ostatecznie oddałem głos na Cat.
Zresztą moim zdaniem nie ma takich jednoznacznie słabych POV-ów. Zgadzam się, że najgorzej wypadła Brienne, a to dlatego, że jej rozdziały GRRM strasznie w „Uczcie dla wron” rozwlekł, chcąc namalować nam obraz dorzecza po wojnie. No i jakoś rozdziały Arianne też mnie szczególnie nie przekonały, chociaż to się może zmieni, bo w „Wichrach” księżniczka znajdzie się w samym środku ciekawych wydarzeń.
Cersei oczywiście. Nieraz krztusiłem się ze śmiechu, a nieraz musiałem na chwilę odłożyć książkę, żeby pokręcić z niedowierzaniem głową nad lekturą jej „przemyśleń”. 🙂 Jednak nigdy rozdziały z najprawdziwszą blondynką Westeros nie były dla mnie nudne. Na drugim biegunie niestety postawiłbym rozdziały Daenerys. Czytałem je zwykle na końcu książki, już z musu, po przeczytaniu wszystkiego innego. Choć pewnie wynika to po prostu z ogólniejszych zainteresowań. Już ród Targaryenów interesuje mnie co najwyżej średnio, natomiast samo Essos w ogóle. Wszystko co dotyczy wydarzeń na tym kontynencie jest dla mnie tak zajmujące, jak tzw. „opisy przyrody”, którymi zadręczali czytelników dawni autorzy. Niby wypada to znać, jednak przyjemności w tym żadnej.
Prawie nikt z komentujących nie postawił na Aryę, a w punktacji wyraźnie prowadzi… Ja oddałem właśnie na nią głos. O ile rozdziały z Sansą i Deanerys stają się coraz ciekawsze z upływem czasu, tak Arya od początku budzi moją sympatię i zainteresowanie. Martin wspomniał kiedyś w wywiadzie, że rozdziałów z Aryą w Bravoos wystarczyłoby mu na całą książkę. Mam nadzieję, że kiedyś taka książka powstanie.
Do pewnego momentu Arya. Jak już przeprowadza się do Braavos jej rozdziały stały się nudne. W rozdziałach Dany duże się dzieje, ale i jest ich sporo, więc ma wiele okazji, by się wykazać.
Głos na Catelyn. Masa ciekawych i emocjonalnych wydarzeń, ciekawie przedstawiona postać. Wojna Robba z jej perspektywy to był świetny pomysł!
W rozdziałach Starkówien często wieje nudą lub głupotą, szczególnie tej starszej. U Danki dużo wydarzeń ale czasami są one ukierunkowane w mało istotne elementy jak zwyczaje Dhotrakow czy niewolnicy. Nie mniej wybór nie jest łatwy. Ale podrażnię Panie i patrząc na PLiO oraz książki i opowiadania z historii LiO to wniosek jest straszny, głównie chore ambicje dla siebie lub dzieci prowadzą do konfliktów i okropnych wojen. W każdym rodzie lub pokoleniu się ich kilka znajdowało. Ogólnie w historii świata wygórowane ambicje kobiet prowadziły do konfliktów ale problem nie w tych ambicjach a w tym że zawsze stoją z tyłu naciskając na swoich mężów, synów czy kochanków. A same nie ponoszą odpowiedzialności.
Dobrze powiedziane. 🙂
Dokładnie. Nawet dzisiaj 97% ludzi ginących w bitwach to mężczyźni. 78% samobójców to mężczyźni. 93% śmiertelnych wypadków w pracy to mężczyźni. 77% ofiar zabójstw to mężczyźni. Kobiece ambicje nakręcają to wszystko gdzieś w tle, a przemoc i presja społeczna czy koszty poświęcenia spadają na mężczyzn. I to dzisiaj, w realiach quasi-średniowiecznych niektóre statystyki pewnie skoczyłyby do góry.
Szkoda, że nie wspomniałeś tez o tym, że 99% wszystkich gwałcicieli to mężczyźni, 90% morderców to mężczyźni, 96% pedofilów to mężczyźni, 88% złodziei to mężczyźni, 85% włamywaczy to mężczyzn, 83% podpalaczów to mężczyźni, a jeśli chodzi o morderstwa dzieci poniżej 5 roku życia to 80% stanowią… mężczyźni!
https://ucr.fbi.gov/crime-in-the-u.s/2011/crime-in-the-u.s.-2011/tables/table_66_arrests_suburban_areas_by_sex_2011.xls
https://www.bjs.gov/content/pub/pdf/htus8008.pdf
Ale to wszystko wina kobiet, bo nie macie własnych mózgów i nie potraficie się przeciwstawić temu wszędobylskiemu naciskowi społecznemu. Współczuję wam. Nie mam pojęcia jakim cudem przez tyle wieków byliście ponad kobietami.
Kobiety podejmują się prób samobójczych trzy razy częściej niż mężczyźni, jednak wybierają mniej brutalne metody niż oni, dzięki czemu łatwiej jest je uratować. Mają też częściej myśli samobójcze.
https://books.google.pl/books?id=db9OHpk-TksC&pg=PA191&redir_esc=y#v=onepage&q&f=false
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3539603/
To nie wina kobiet tylko biologii. Facet przez 90% czasu myśli penisem, a pozostałe 10% w jego imieniu. To nakręca całą resztę, a kobiety często są mądrzejsze i sprytnie to wykorzystują, bo czemu nie? Żeby jednak nie było tak, że panie są w 100% cacy to same sobie wymyśliły wyniszczającą rywalizację między sobą. I tak to się kręci od wieków 😉
A co się kryje za pojęciem 'wyniszczająca rywalizacja’?
Człowiek sobie zażartował, a tu taka napaść. Aż kusi, by wdać się w polemikę i popodważać czy pokazać drugie dno… ale wtedy musiałbym poważnie potraktować swoje bycie niepoważnym. A od tego jeszcze dostałbym myśli samobójczych.
Rzucasz przypadkowymi procentami po to, by zrzucić część winy na kobiety, a teraz nazywasz to „żartem”? Ktoś tu chyba ma głęboko zakorzenione mommy issues. Stwierdzenie, że to „kobieca ambicja” leży u źródła męskiej skłonności do agresji, morderstwa jest idealnym przykładem próby racjonalizacji i psychologicznej projekcji.
Jak chcesz pozbyć się problemu ~wszechobecnej agresji~, która dotyka mężczyzn, jeśli nawet nie potrafisz przyznać, jaka jest jej przyczyna (biologiczna predyspozycja osobników płci męskiej do przemocy i przeceniania swoich możliwości [Dunning–Kruger], co prowadzi do podejmowania większego ryzyka) i kto jest jej głównym perpetuatorem (inni posiadacze chromosomu Y, a nie kobiety)?
Przy takiej powadze i umiejętności czytania w myślach to wszystko jest żartem, nawet słowa Stannisa; także dziwię się zwątpieniu w tym temacie. Jak już dojdę do stanu mordowania kogoś to mnie uprzedź 😀