Mają szarą skórę i małe, przykurczone ciała. Na ich wielkich czaszkach, nad zapadniętymi policzkami, dominują ogromne, nieludzko czarne oczy… Niech pozory Was nie zmylą. Nie mówimy o studentach medycyny. Dzisiejszy odcinek „Demaskuj z DaeL-em” poświęcony jest przerażającym kosmitom, nazywanym popularnie szarakami.
Nie ma chyba osoby, która nie zetknęła się z szarakami. Przynajmniej w mediach. To właśnie szaraki stały za spiskami, które próbowali rozpracować Mulder i Scully w „Archiwum X”. To szaraki odpowiadały za „Bliskie Spotkania Trzeciego Stopnia”. Jako Sectoidy zabijały naszych dzielnych żołnierzy w grach z serii „X-Com”. Jako Cisza ścierały się z Jedenastym Doktorem w serialu „Doctor Who”. Ich czaszkę próbował zdobyć Indiana Jones w najgorszej części swych przygód. Ale przynajmniej zapewniały rozrywkę w kantynie w Mos Eisley.
Tego, że szaraki stały się ikoną popkultury nie trzeba więc tłumaczyć. Ale kim są? Skąd się wzięły? Czy ich intencje wobec ludzkości są dobre? Odpowiedź na to ostatnie pytanie jest w dużej mierze uzależniona od naszego stosunku do sond analnych, bo – jeśli wierzyć „ofiarom uprowadzeń” – to właśnie tę formę badania ludzkiej fizjonomii, szaraki szczególnie sobie upodobały. Ale być może zdołamy definitywnie odpowiedzieć przynajmniej na pytanie numer dwa. Spróbujemy wyjaśnić źródło ich pochodzenia.
Szaraki są wśród ufologów uważane za jedną z głównych ras obcych operujących na Ziemi i za głównych sprawców uprowadzeń ludzi oraz okaleczeń bydła. I – jak twierdzą niektórzy – odwiedzają nas od lat. Szaraki miały być w starożytności i średniowieczu nazywane elfami, karłami albo diabłami. Spekulacje na temat ich pochodzenia prowadzą do rozlicznych konkluzji. Większość ufologów uważa, że szaraki są rasą inteligentnych obcych, pochodzących najprawdopodobniej z Zeta Reticuli. Są jednak również alternatywne hipotezy. Niektórzy sądzą, że mamy do czynienia nie tyle z przybyszami z innej planety, co z innego wymiaru. Pewną popularność ma też teza, iż szaraki to ludzie, ale pochodzący z odległej przyszłości. Z kolei wśród amerykańskich ewangelików powszechny jest pogląd, że szaraki to po prostu kolejna forma, jaką przyjęły nawiedzające ludzkość demony.
Oczywiście fizycznie niemożliwe jest rozpatrzenie każdego przypadku zaobserwowania przez ludzi małych, szarych kosmitów. Były ich – rzekomo – tysiące. Ale możemy sięgnąć wstecz i przyjrzeć się bliżej pierwszemu odnotowanemu przypadkowi porwania przez szaraki. Przypadkowi małżeństwa Betty i Barneya Hillów.
Porwanie na Route 3
Był 19 września 1961 roku. Dochodziła jedenasta w nocy. Betty i Barney Hillowie wracali z wakacji spędzonych nad wodospadem Niagara i w Montrealu. Od dwóch godzin podróżowali swoim Chevroletem Bel Air po autostradzie Route 3 biegnącej od kanadyjskiej granicy do Portsmouth w stanie New Hampshire. Hillowie minęli właśnie obszar niemunicypalny Twin Mountain, kiedy nagle dostrzegli na niebie dziwne światło. Barney na prośbę żony zahamował. Małżeństwo wysiadło z samochodu wraz ze swoim psem by zaczerpnąć powietrza i przyjrzeć się dziwnemu zjawisku na niebie. Betty miała przy sobie lornetkę, przez którą obserwowała światło. Była przekonana, że widzi latający spodek. Jej mąż na początku był sceptyczny, ale gdy światło zaczęło się obniżać, udzielił mu się niepokój. Hillowie wsiedli do samochodu i ruszyli przed siebie, wciąż mając dziwny obiekt w zasięgu wzroku.
Przejechali jeszcze kilka mil odnotowując zachowanie światła na niebie. Po tym jak minęli leżący przy szosie hotel Indian Head, światło nagle zaczęło szybko opadać w ich stronę. Obiekt zawisł nad drogą, w odległości 30 metrów od samochodu. Barney i Betty po raz kolejny wysiedli z pojazdu. Barney miał wyrwać żonie lornetkę i skierować ją na latający spodek. W jego oknach dostrzegł około 10 humanoidalnych postaci. Mężczyzna zaczął panikować, krzycząc do Betty, że zaraz zostaną porwani. Małżeństwo rzuciło się do samochodu. Barney ruszył… I była to ostatnia rzecz, jaką małżonkowie zapamiętali tej nocy. Oboje odzyskali świadomość po kilku godzinach, 35 mil na południe od Indian Head.
Dwa dni później Betty Hill zadzwoniła do bazy lotniczej w Pease, by zdać relację ze swego spotkania z niezidentyfikowanym obiektem latającym. Obawiając się, że zostanie uznana za osobę niespełna rozumu, opowiedziała tylko o zaobserwowanym świetle, nie o humanoidalnych postaciach, utracie świadomości i przemieszczeniu się. Następnego dnia skontaktował się z nią major Paul W. Henderson, który po przeprowadzeniu wywiadu uznał, że „niezidentyfikowanym obiektem latającym” z opowieści Betty Hill był dobrze widoczny tej nocy Jowisz.
Niezadowolona z efektów rozmowy z Hendersonem, Betty Hill wypożyczyła z biblioteki książkę poświęconą UFO, napisaną przez emerytowanego żołnierza korpusu Marines – majora Donalda E. Keyhoe. 26 września napisała list do autora, tym razem opisując wszystkie szczegóły, jakie zapamiętała z wydarzeń tego wieczora. Wspomniała też o humanoidalnych postaciach, jakie miał dostrzec jej mąż. Keyhoe przekazał jej list Walterowi N. Webbowi, astronomowi i badaczowi UFO, który zaaranżował serię wywiadów, a później również sesji hipnotycznych, w których małżeństwo miało przypomnieć sobie dalsze szczegóły nocy z 19 na 20 września.
Webb spotkał się z małżeństwem Hillów 21 października. W toku rozmowy nabrał przekonania, że Betty i Barney mówią prawdę, choć mężczyzna z jakiegoś powodu zapamiętał mniej szczegółów od swojej żony. Nim jednak doszło do spotkania, Betty zaczęły nawiedzać niepokojące sny. Przez pięć kolejnych nocy śniła o badaniach, jakim poddawano ją na statku kosmicznym.
W listopadzie Betty rozpoczęła spisywanie tych pięciu snów. Opisała swoje spotkanie z przywódcą obcych (posługującym się łamaną angielszczyzną), wnętrze latającego spodka, a także badania jakim została poddana. We snach była zafascynowana jedną z książek, jakie znalazła na półce w latającym spodku. Obcy na początku pozwolili jej zabrać książkę, ale po konsultacji zmienili zdanie i postanowili wymazać wspomnienia tak Betty, jak i jej męża.
Hipnoza
Kolejne dwa lata Hillowie spędzili właśnie w ten sposób. Betty spisywała swoje sny dodając kolejne detale, jakie udało jej się przypomnieć. Okazjonalnie małżeństwo spotykało się z badaczami fenomenu UFO, którzy chcieli zapoznać się z ich relacją. Ale wszystko zmieniło się podczas sesji hipnotycznych przeprowadzonych przez dr. Benjamina Simona. Sesje trwały od 4 stycznia do 6 czerwca 1964. W ich trakcie, małżonkowie krok po kroku odtworzyli cały obraz porwania przez kosmitów. Niektóre szczegóły ich opowieści kolidowały ze sobą, albo ze snami Betty, ale znakomita większość pasowała do siebie jak ulał. Szczególnie zaskakująca była historia jak dotąd dość powściągliwego Barneya, który opowiedział m.in. o pobieraniu przez obcych nasienia oraz o szczególnie upokarzającym i bolesnym doświadczeniu wprowadzenia sondy analnej. Z kolei Betty, pod wpływem hipnozy zdołała zrekonstruować „gwiezdną mapę”, pokazującą skąd przybyli kosmici.
Ale najbardziej szokujące wydarzenie miało miejsce podczas sesji hipnotycznej Barneya, przeprowadzonej 22 lutego 1964 roku. W jej trakcie Barney Hill po raz pierwszy opisał ze szczegółami wygląd obcych. Do tej pory małżeństwo utrzymywało, że kosmici przypominali ludzi. Najnowsza sesja hipnotyczna dała nam pierwszy obraz szaraka – obcego o łysej czaszce, szarej skórze i wielkich, ciemnych oczach.
Ikoniczny wizerunek, który miał się stać źródłem koszmarów wielu pokoleń został po raz pierwszy wydobyty na jaw…
Po raz pierwszy, jeśli nie liczyć wyemitowanego dziesięć dni wcześniej odcinka serialu „The Outer Limits”, w którym pojawia się ten oto kosmita:
25 października 1965 roku historia Betty i Barneya Hillów trafiła na pierwszą stronę dziennika „Boston Traveller”. Wkrótce na temat Hillów miały powstać kolejne artykuły prasowe, książki, a nawet prace naukowe. Barney zmarł w 1969 w wyniku krwotoku śródmózgowego, ale wdowa jeszcze przez wiele lat dzieliła się z ludźmi wspomnieniami swoimi i Barneya. Przez Stany Zjednoczone przelała się istna fala podobnych wyznań. Szaraki stały się nieodłączną częścią naszej kultury.
Pomimo wszystkich wątpliwości, jakie nasuwa sprawa Hillów, byłbym daleki od przypisywania im niskich pobudek takich jak żądza sławy. Wiele wskazuje na to, że Betty i Barney byli jak najbardziej pokrzywdzeni – tyle że nie przez obcych.
Mieszane rasowo małżeństwo w latach 60. musiało żyć w ogromnym stresie. I nie był to stres nieuzasadniony, a powody do lęku przeradzającego się w nerwice – jak najbardziej realne. Zresztą sam Barney już przed incydentem na Route 3 uczęszczał z tego powodu do psychiatry. W nie mniejszym stresie musiała żyć jego żona, która – co wyszło na jaw znacznie później – już przed wydarzeniami z 19 września fascynowała się latającymi spodkami. Owej feralnej nocy małżeństwo rzeczywiście mogło dostrzec dziwne światło na niebie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, znajdowali się w okolicy Twin Mountain, gdzie funkcjonowało małe lotnisko. Ich reakcja, poczucie derealizacji, zaburzenia pamięci i zasłabnięcie idealnie pasują do objawów napadu paniki. Z kolei hipnoza – wbrew do niedawna powszechnemu przekonaniu – nie jest skuteczną metodą „odzyskiwania” zaginionych wspomnień. Przeciwnie, jest często sposobem ugruntowania wspomnień nieprawdziwych. Dziesiątki przeczytanych książek, setki rozmów na temat niepokojących snów Betty, a w końcu konsumowane przez Hillów media (na czele ze wspomnianym serialem „Outer Limits”) mogły więc zostać w drodze hipnozy fałszywie przedstawione jako osobiste przeżycia małżeństwa. Paradoksalnie terapia zamiast im pomóc, ugruntowała w nich fikcyjne, traumatyczne przeżycie zbudowane na bazie własnych lęków i ówczesnej kultury popularnej.
A same szaraki? Cóż, straszą po dziś dzień. I tylko czasami, gdy zaczynamy zastanawiać się nad technologią i kosztem energetycznym wymaganym do przeprowadzenia podróży międzygwiezdnej, budzi się w nas sceptycyzm. Dlaczego tak zaawansowana rasa obcych miałaby wysyłać tu swoich przedstawicieli, by ci kroili laserami krowy i penetrowali nasze otwory cylindrycznymi przedmiotami?
Wyjaśnienie nasuwa się samo. Szaraki to kosmiczna chuliganerka. Albo studenci.
„Z kolei hipnoza – wbrew do niedawna powszechnemu przekonaniu – nie jest skuteczną metodą “odzyskiwania” zaginionych wspomnień. Przeciwnie, jest często sposobem ugruntowania wspomnień nieprawdziwych.”
jak to? ;o
http://www.nytimes.com/1997/09/10/us/hypnosis-may-cause-false-memories.html
czyli kosmity nie istniejo ;( teraz czas na obalenie religii!
Ciekawe czy w dzisiejszych czasach taka prosta historia mogłaby mieć taki wpływ na popkulturę?
teraz swiat jest zalewany takimi historyjkami, wiec nie
Kurcze, jak tylko zobaczyłem jak wyglądają Państwo Hillowie to od razu pomyślałem, że mogli spotkać takich szaraków:
http://images.mentalfloss.com/sites/default/files/styles/mf_image_3x2/public/503749-GettyImages-3313395.jpg?itok=1ZvxlquY&resize=1100×740
A co do samych kosmitów to myślę, że kosmos jest na tyle duży, że na jakiejś planecie oprócz ziemi może istnieć życie ale nie koniecznie bardziej rozwinięte, a jeśli nawet są wysoko rozwiniętą cywilizacją to i tak nie koniecznie musieliby odwiedzić ziemian.
Jakby tych spotkali to raczej by się potem już nie obudzili 😉
Patrząc na to, gdzie stoi ziemska technologia kosmiczna to ewentualni przybysze z innej planety musieliby być znacznie bardziej rozwinięci i niezbyt mieliby jakikolwiek powód, żeby Ziemian badać.
Potwierdzam to, co powiedział DaeL. Hipnoza jest dzisiaj uważana za mało wiarygodną metodę. W niektórych zastosowania (jak np. popularna niegdyś terapia regresywna) zahacza wręcz o szarlatanerię.
Ale są też rzeczy niewyjaśnione, np. w hipnozie regresywnej osób niewidomych od urodzenia, opowiadają one że w poprzednich wcieleniach widzą (widzą kolory i kształty, których ich ślepy w tym życiu od urodzenia mózg nie zna) – m.in. badania prof. Stawowskiej.
Mozliwe, ze przybysze byliby bardziej zainteresowani jakas bakteria albo robakiem (niesporczaki) a nie dziwnymi, lysymi malpami.
Zabrakło Asgard z SG1:(, rasy wspaniałej, aczkolwiek nikczemnego wzrostu, rozumnej i nieumiejącej myśleć prosto, dlatego też potrzebowali w sytuacjach kryzysowych Carter i O’Neill’a.
Głupie ale zawsze mnie śmieszy
https://youtu.be/bkLCS9-J4z4
A wracając do tematu. No cóż mnie zawsze zastanawiał ten wysyp UFO po II WŚ w trakcie trwania zimnej wojny. Możliwe, że w owym czasie testowano różną broń lotniczą co przy połączeniu wyobraźni ludzie brali za jakieś pojazdy z kosmosu.
Patrząc na ogrom wszechświata jestem w stanie uwierzyć w życie na innych planetach. Jednakże to życie być może ewoluowało w inny sposób. Nie lubię nas stawiać jako istoty skrajnie wyjątkowe ale patrząc na to ile okoliczności musiało zajść, żebyśmy się wyłonili jest niesamowite. Trochę bliżej lub dalej od słońca i byłoby zupełnie inaczej. Do tego odpowiednie nachylenie, biosfera itd. Musiało zajść wiele czynników, żebyśmy powstali. Potencjalni goście musieli by mieć sporo straszą cywilizację i odpowiednie warunki, żeby nas odwiedzić a to nie wszystko.
PS: Podobno w ostatnim tygodniu nawet odkryto planety z innej galaktyki.
Po drugiej wojnie USA wywalało do oceanu odpady wysoko radioaktywne i jakiś trzeba było odstraszyć od zadawania pytań.
Kiedy o płaskiej ziemi? Jeden zrozumiałeś scifun dobrze to demaskuje na you tube ale i tak mnie ciekawi co ty masz o tym do powiedzenia 🙂