Pamiętam, jak przez mgłę, a zarazem przez kołdrę, jak na początku lat dziewięćdziesiątych, jako mały dzieciak, oglądałem w nocy jeden z odcinków Twin Peaks. Rodzice nie mieli chyba zielonego pojęcia, że obejrzałem z nimi kilka „tłustych” godzin tego serialu. Niestety o jeden odcinek za dużo… Czerwony pokój, facet ścigający swojego sobowtóra, ogień i muzyka Badalamenti’ego. Widziałem wcześniej horrory, których nie powinienem był oglądać. Ale, to co zrobił mi Lynch… Lovecraft podpowiedziałby, że to było „nienazwane”. Po latach dowiedziałem się, że tej nocy zalałem własne łóżko z natłoku wrażeń…
Ciężko nazwać mnie fanem tego serialu. Definicja musiałaby mieć stwierdzenie „mimo wszystko”, a u mnie takiej taryfy ulgowej nie ma. Rozśmieszyło mnie, gdy w trakcie trzeciego sezonu zaczęła się burza, że powracający serial nie ma klimatu starych serii. Mnie ten klimat jakoś nigdy nie urzekał, zawsze traktowałem to jak małomiasteczkową dziecinadę. Bo chyba tego brakuje w trzecim sezonie fanom serialu. W końcu na brak psychodelii narzekać nie mogą.
Próbowałem obejrzeć cały serial po kilkunastu latach. I oglądało się ciężko. Z jednej strony świetnie zarysowane postacie agentów FBI, z drugiej – naiwne miasteczko, które w tej samej chwili potrafi płakać z powodu śmierci bliskiej osoby i rozpływać się nad bagietą z Francji. Mądrzejszy ode mnie powie: „ale to zamierzone działanie, to jest właśnie esencja balansu, naśmiewanie się z innych seriali, itd…”. Być może, ale brak tu już tego kontekstu, z jakim oglądało się Twin Peaks prawie trzy dekady temu. Poza tym z takimi działaniami jest jak z ćwiczeniem mięśni Kegla, trzeba wiedzieć, kiedy przytrzymać, a kiedy puścić. Moim zdaniem Lynch i Frost mieli z tym problemy i to oni byli powodem zawieszenia tego serialu na 26 lat. Żadnej publiczności proszę w to nie mieszać, nie jej wina, że po odkryciu mordercy Laury Palmer, nie było celu oglądania serialu dalej. W tamtych czasach, taki „Lost” zostałby zgaszony najpóźniej po trzecim sezonie.
Mógłbym więcej, ale wolę pisać o scenach, które mi się podobają i wydaje mi się, że także samemu Lynch’owi, bo sezon właśnie wyświetlany ma więcej z Twin Peaksa, którego uwielbiam, niż ze znienawidzonego przeze mnie samego miasteczka. Według mnie trzeci sezon to bezdyskusyjnie najciekawsze i bardzo wymagające dzieło ostatnich lat.
Brakuje jednak w tym wszystkim Marka Frosta, który zdawał się pełnić rolę hamulcowego Lynch’a. Swoje historie (normalniejsze) przelał na papier w dwóch książkach. Oto jedna z nich.
Książka opiera się na ciekawym założeniu. Oto bliżej nieokreślony Archiwista stworzył notatki dotyczące dziwnych zjawisk w Twin Peaks i okolicach oraz ludzi, którzy są z tymi miejscami związani. Zapiski te zostały znalezione przez FBI po wydarzeniach z drugiego sezonu. Gordon Cole w załączonej instrukcji objaśnia swojemu agentowi TP (osoby oglądające nowe odcinki zapewne już domyślają się, o kim mowa) skąd pochodzi i co może dać rozwikłanie zagadki notatek.
Książka jest zaprojektowana w taki sposób, by jak najwierniej odzwierciedlać tajemnicę serialu. Mamy wycinki z gazet, listy pisane odręcznie, zdjęcia. TP na marginesach zaznacza swoje uwagi na bieżąco, więc razem z nią odkrywamy dziwaczne sytuacje z okolic miasteczka. Mamy, więc tutaj wyjaśnione zawiłe stosunki białej społeczności z plemieniem indiańskim. Dziwne obiekty latające i porwania dzieci z Twin Peaks. Czy szczegółowa historia rodzin: Packard i Martell.
Niektóre wątki są wyjątkowo frapujące, i sprawią, że nie będziemy mogli oderwać się od książki. Kim jest Archiwista? Czym jest pierścień, którego historia sięga początku lokalnego indiańskiego plemienia? I kim jest „człowiek w czerni” uciszający świadków paranormalnych zjawisk?
Od razu spieszę wyjaśnić, że choć książka prezentuje ogrom ciekawych materiałów, to nie wszystko zostało wyjaśnione. Książka nie pomoże Wam też zrozumieć bardziej końcówki trzeciego sezonu. Mark Frost stworzył małą encyklopedię skierowaną do fanów. Tytuł pomija jednak kilka historii z serialu, tak jakby w ogóle one nie zaszły. Niektórzy twierdzą, że najnowszy sezon jest bezpośrednią kontynuacją książki – co też nie jest prawdą. Archiwista nie wiedział i nie zapisał, co dzieje się z Cooper’em w ostatnim odcinku, a jak wiadomo jest to kwestia kluczowa dla sezonu trzeciego.
Muszę też wspomnieć o paru smaczkach książki. Jeśli założymy okulary, byłego już, doktora Jackoby’ego, niektóre ryciny będą nam podawać kolejne informacje. Książkę czytałem w warunkach poligonowych, więc niestety bez możliwości sprawdzenia, czy to prawda. Ale inne zdjęcie po rozszyfrowaniu daje duży spojler do trzeciego sezonu (a książka została wydana rok temu).
Tak, jak wspomniałem wcześniej – jest to tytuł skierowany do fanów. A choć ja fanem nie jestem (a przynajmniej nie jestem fanem „klasycznego” Twin Peaksa), to oceniam ją bardzo pozytywnie. Podobała mi się rezygnacja z „komizmu” pierwszych dwóch sezonów. Szkoda, ze większość książkowych wątków została porzucona i w serialu nikt nie kwapił się o pociągnięcie historii dalej. W październiku powinna odbyć się premiera kolejnej książki, tym traktującej o życiorysach bohaterów po wydarzeniach z drugiego sezonu. Pewnie nic nie zmieni to w postrzeganiu finału, ale na pewno będzie stanowić ciekawe uzupełnienie. A zatem – oceniam „Sekrety Twin Peaks” bardzo pozytywnie. A wszystkim fanom, czy to nowego, czy starego Twin Peaksa proponuję eksperyment. Spróbujcie obejrzeć równocześnie ostatni i przedostatni odcinek sezonu trzeciego. Rezultat może być ciekawy.
Sekrety Twin Peaks
-
Ocena MajinFox'a - 8/10
8/10
Po takiej recenzji trzeba jednak bedzie przeczytac książke i obejrzec trzeci sezon
Trochę już czasu minęło od finału trzeciego sezonu, ale przemyślałem sprawę i stwierdzam – nawet jeśli ostatni sezon nie przypadnie do gustu to i tak warto kontynuować czytanie książek Frost’a. Świat z dwóch pierwszych sezonów, który mi się nie podobał, tak czy inaczej, został przez niego bardzo mocno „określony”. Miłośnikom klasyki na pewno się spodoba!
no ja właśnie się trochę bałem obejrzeć trzeci sezon żeby nie zepsuć sobie wspomnień jak w przypadku nowego z Archiwum X czy Pełnej Chaty, które w latach 90 robiły wrażenie, a teraz jak człowiek jest dojrzalszy to jedynie żenują. A o książce nie miałem pojęcia dlatego na pewno do niej zajrzę.
Recenzentowi dziękuję !