Mam taki charakter, że gdy złapię jakiegoś bakcyla, to poświęcam się mu w 100%. Kupując laptopa albo klawiaturę nurkuję w detale techniczne i spędzam całe dnie na forach dyskusyjnych i youtube, poznając każdy aspekt ich budowy. Gdy zainteresowałem się piórami wiecznymi, skończyło się zaprojektowaniem własnego. Ostatnio chodził mi po głowie temat tworzenia muzyki elektronicznej. I chyba wyjątkowo głęboko zaszedłem w króliczą norę…
Zaznaczam, że nie jestem prawdziwym muzykiem. Paręnaście lat temu miałem epizod z gitarą elektryczną, a jeszcze wcześniej brzdąkałem na syntezatorze, ale nigdy nie grałem na wysokim poziomie. Nie byłem członkiem żadnego zespołu, nie komponowałem, a czytanie nut znam tylko z teorii. A jednak muzyka mnie odnalazła.
Zupełnie przypadkiem natrafiłem na aplikację Caustic 3 na Androida. Jest to, jak się okazało, dosyć przystępny, a jednocześnie całkiem zaawansowany kombajn do robienia muzyki elektronicznej. Co najlepsze – dostępna jest zupełnie darmowa, całkowicie pełna wersja na Windowsa. Niewiele myśląc, zacząłem się programem bawić. Wkrótce powstały pierwsze melodie, podkłady i inne solówki.
Co trzeba umieć, aby poczuć się jak Chopin? Naprawdę niewiele. Na początek wyszukałem sobie, jakie akordy występują w typowych hitach – celuję w końcu wysoko. Natrafiłem szybko na film, który widziałem już kilka lat temu, pokazujący, jak prawie wszystko w obecnych czasach tworzone jest na jedno kopyto. Co tu dużo pisać, to trzeba obejrzeć:
Przez moment zastanawiałem się, czy to dowód na brak kreatywności, a może wręcz przeciwnie? W końcu gdyby kucharz przez 20 lat gotował obiady tylko z ziemniaków, wieprzowiny, kapusty i ogórka tak, aby niemal nikt się nie zorientował, to trudno byłoby odmówić mu pomysłowości. No ale nieważne, nauczony czterech akordów postanowiłem, że „będę kompozytorę”!
Śpiewać nie umiem, Caustic 3 generuje dosyć syntetyczne dźwięki, tak więc idę w elektronikę, zahaczając o gatunek zwany Chiptune. Ot, melodie brzmiące jak ścieżki dźwiękowe do gier z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Pierwszy utwór, jaki powstał, nazwałem nie przypadkiem Atari vs Amiga, wspominając czasy dawno przebrzmiałej młodości. Nieco później przerobiłem go po prostu na AvsA, co by ani potomkowie jednej ani drugiej korporacji nie zabrali moich milionów, które pewnikiem na ścieżce zarobię.
Przed kontynuacją lektury polecam założyć słuchawki i kliknąć „play” poniżej. Tylko dla czytelników FSGK – możecie słuchać tego utworu za darmo!
Nie ma takiej muzyki, która się wszystkim podoba, zatem przytoczę parę opinii ludzi, z których zdaniem się liczycie:
Wszystko mi się podoba.
– DaeL
Kolejne miłe słowa:
… tak na serio, atari vs amiga jest genialne!
– redaktor naczelny FSGK
oraz na sam koniec:
… bardzo lubię chiptune’y, przesłuchałem ich setki, i to nadal jeden z moich ulubionych utworów.
– Dawid, autor „Szalonych Teorii”
Zachęcony ciepłym przyjęciem pierwszych trzech utworów, postanowiłem pracować dalej. Kolejne tygodnie spędziłem pod znakiem wiecznie wyładowanego telefonu (Caustic lubi elektrony) i przygarbionego siedzenia nad malutkim ekranem z coraz to nowymi dźwiękami grającymi mi do słuchawek.
Ostatecznie energii starczyło mi na tylko pięć utworów. Nie jest to jeszcze album, ale już nieco więcej niż singiel. Ot, nieco zapomniana w dzisiejszych czasach EPka, czyli tzw. extended play.
W tym momencie postanowiłem jakoś ukoronować ten projekt. Nie chcę wrzucić tych utworów na jakiś dziwny serwer, żeby sobie o nich za kilkanaście lat przypomnieć, albo raczej o nich zupełnie zapomnieć. Żyjemy przecież w dobie streamingu i łatwego dostępu do wszystkiego. Na takim Spotify jest wszystko, albo prawie wszystko – chcę aby moje utwory też tam były!
U źródła dowiedziałem się niewiele. Nie da się po prostu założyć tam konta i kliknąć wyślij. Na pomoc przyszedł serwis RouteNote. Wstawią twoją twórczość za darmo na wszystkie największe serwisy muzyczne, włączając w to Spotify, iTunes czy Google Play Music. Pobierają za to 15% tantiem. Jest też płatna opcja, $10 za wrzucenie, a potem $10 rocznie, jednak szybkie przeliczenie realistycznych zysków podpowiedziało mi, że opcja darmowa to to, co mnie interesuje.
Kilkanaście minut z niezbyt dobrze zrobioną stroną (okładka musi być jpg a nie jakieś głupie jpeg…) i moje utwory przesłane zostały do moderacji. 3 dni później dostałem maila, że wszystko gra i piłka w grze. Musiałem czekać tylko tydzień, aby debiutancki album OSTs zespołu Battery Saver odcisnął swoje piętno na muzyce elektronicznej.
I na tym tak naprawdę kończy się ta historia. Pozostaje mi tylko czekać aż ktoś, gdzieś, mnie odkryje. Może Justin Bieber napisze tweeta o moich utworach i będę gwiazdą z dnia na dzień jak Carly Rae Jepsen po „Call me Maybe”. Pozostaje mi tylko zostawić Was z drugim utworem z mojej płyty, już dużo spokojniejszym i mniej elektronicznym, acz moim ulubionym.
Album dostępny na Spotify, Apple Music, Google Music i w wielu innych serwisach. Fizycznie niestety niedostępny nawet w dobrych sklepach muzycznych…
Syntetyzatorze chyba…uciekła sylaba
Słownik Języka Polskiego dopuszcza zarówno syntezator jak i syntetyzator 🙂
Nie wiem czy to zasługa tego tekstu, ale strona internetowa twórców Caustic 3 dziś padła, więc nie mogłem sobie programu ściągnąć 🙂
Czekamy na ścieżkę z gościnnym udziałem Jay-Z.
Szczerze te pierwsze trochę przeładowane elektroniką. Natomiast ten drugi bardzo mi się spodobał. Naucz się śpiewać i dodaj to tego swój głos ;). Ewentualnie mogę się poświęcić.
Serio jakby był do tego jeszcze porządny tekst, ale nie musi być dużo to bym sobie mogła pośpiewać podczas słuchania 🙂 A już wgl. byłoby mega jakby były dłuższe i rozbudowane bo jak tak lubię metal melodyczny ( nawet nw czy istnieje taki gatunek ;D )
Szacun