Upłynęły już długie lata, odkąd ostatni raz usiadłem przed telewizorem by obejrzeć dyskusję na temat polskiej polityki. Wydaje mi się, że od telewizji odstręcza mnie to samo, co innych Polaków: niezależna od opcji politycznej i stacji telewizyjnej płytkość dyskusji. Sztampa, wyuczone formułki, które nie wytrzymałyby starcia z jednym celnym pytaniem… i dziennikarze, którzy nie potrafią celnego pytania zadać. Rozdmuchiwanie wydarzeń nieistotnych, brak uwagi poświęconej poważnym problemom… Mógłbym wymieniać tak bez końca.
Tym bardziej zaskakujące jest to, że od dwóch tygodni z wypiekami na twarzy oglądam kolejne fragmenty debat w bliskowschodnich telewizjach. Odkrywszy MEMRI TV (bazę przetłumaczonych klipów telewizyjnych z programów nadawanych na Bliskim Wschodzie i w Azji Południowej), znalazłem źródło rozrywki i wiedzy na temat kolorowego i różnorodnego, a czasem przerażającego albo smutnego świata islamu.
Chciałbym zabrać Was dziś na wyprawę po bliskowschodniej telewizji. Chciałbym Wam opowiedzieć, czego się nauczyłem. I zapewniam Was, że będzie to podróż wyjątkowa. Bo tego, co oferuje bliskowschodnia debata publiczna, nie zobaczycie nigdzie indziej.
Konflikty etniczne i religijne
Jednym z najbardziej rozpowszechnionych mitów na temat islamu jest przekonanie o jego spójności. W rzeczywistości wyznawcy Proroka wydają się być doktrynalnie podzieleni w równym stopniu jak chrześcijanie. A może nawet bardziej, bo choć sekt i odłamów chrześcijaństwa jest multum, to dialog pomiędzy nimi rzadko miewa brutalny charakter.
Tymczasem Bliski Wschód to prawdziwy kocioł religijny, w którym różnice interpretacyjne świętych tekstów (a także spory o to, co uważamy za święty tekst) nakładają się na różnice etniczne i spory historyczne. Mamy więc konflikt pomiędzy dwoma największymi odłamami islamu – sunnizmem i szyityzmem – zapoczątkowany po śmierci Mahometa, a będący w gruncie rzeczy sporem o sukcesję po Proroku. Szyici uznawali, iż kalifami mogą być tylko potomkowie Mahometa. Sunnici wspierali ojca ulubionej żony Proroka – Aiszy.
Na różnice w poglądach religijnych i politycznych nałożyły się tu różnice etniczne. Szyici są mniejszością we wszystkich państwach islamskich, z wyjątkiem jednego – Iranu (Nie jest on państwem arabskim. Większość jego mieszkańców to Persowie.). Co za tym idzie, w państwach arabskich szyici są często uważani za szpiegów obcego mocarstwa, a jednym z motywów przewodnich dyskusji politycznych są oskarżenia oponentów o bycie „ukrywającymi się Persami”.
Ale sami sunnici też są podzieleni. W ostatnich latach zaostrzył się szczególnie konflikt pomiędzy sunnickimi szkołami prawa. I tak szkoła hanaficka (na jej naukach opiera się ok. 35% muzułmanów) znalazła się pod silnym ostrzałem (dosłownie i w przenośni) ze strony dwóch mniejszych, ale szybko rosnących, radykalnych szkół – salafickiej i wahhabickiej.
I znów podziały ideologiczne idą w parze z podziałami etnicznymi i historycznymi. Szkoła hanaficka jest najpopularniejsza w Turcji, która przez stulecia dominowała politycznie nad światem arabskim. Z kolei wahhabizm dominuje w innym mocarstwie regionalnym – Arabii Saudyjskiej.
Kolorytu debatom politycznym na Bliskim Wschodzie dodają też uprzedzenia wobec grup, które nie mają większego wpływu na sytuację Arabów, Turków czy Persów. I tak nie cieszą się szczególną sympatią Albańczycy czy Pasztuni z Afganistanu.
Kulturowa rola buta
O tym, że buty są w kulturze arabskiej (a także kulturze innych grup etnicznych zamieszkujących Bliski Wschód) obłożone szczególnym tabu, większość Europejczyków dowiedziała się w roku 2008. Podczas konferencji prasowej George’a W. Busha, iracki dziennikarz Muntadar Al-Zeidi rzucił w ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych własnym butem. Trzeba tu dodać, że Bush wykazał się niezłym refleksem, ale choć but nie dosięgnął celu, to obelga została wymierzona.
But jest dla mieszkańców Bliskiego Wschodu czymś nieczystym. Buty zdejmuje się wchodząc do meczetu, a także przed każdą modlitwą. Założenie nogi na nogę w taki sposób, że inni mogą zobaczyć podeszwę jest uważane za obraźliwe.
Pokazanie komuś podniesionego buta mogłoby być w naszej kulturze porównane do zdjęcia spodni i wypięcia tylnej części ciała. Uderzenie butem to już największa obelga.
Możemy być zatem pewni, że jeśli w bliskowschodniej debacie politycznej w ruch idą buty, to zaraz po nich padną ciosy pięściami.
Antysemityzm
Niechęć wobec Żydów jest czynnikiem stałym dla debat politycznych na Bliskim Wschodzie. Trzeba tu jednak zaznaczyć jasno, że nie wszędzie zjawisko to ma dokładnie ten sam charakter i to samo natężenie. W przypadku państw uznawanych tradycyjnie za „cichych sojuszników” Izraela (Jordania, do niedawna również Egipt), poglądy antysemickie nie mają jednoznacznie ludobójczego charakteru. Antysemityzm przejawia się w dość ogólnikowych szyderstwach z Żydów oraz komicznym wyolbrzymianiu historycznych win narodu żydowskiego. Patrząc na to zjawisko z boku odnosimy wrażenie, że pełna emfazy krytyka izraelskich polityków, tudzież docinki pod adresem Żydów, są niejednokrotnie wypowiadane pół serio i pod publikę.
Na drugim końcu tego spektrum mamy telewizję palestyńską, która nie tylko prezentuje bardzo silną antyizraelską propagandę, nie tylko nawołuje do ludobójstwa, ale prowadzi całkiem otwartą indoktrynację dzieci.
Czasem jednak nawet kraje takie jak Egipt potrafią niemiło zaskoczyć. Przekonałem się o tym natrafiwszy na fragment programu poświęconego „wkręcaniu” lokalnych celebrytów. Żart sytuacyjny miał polegać na tym, iż w trakcie wywiadu dany celebryta dowiadywał się, że wypowiada się dla stacji izraelskiej. Rezultat był raczej nieprzyjemny.
Pesymizm
Antysemityzmu można się było spodziewać, natomiast kompletnie niespodziewaną dla mnie cechą debaty publicznej w państwach Bliskiego Wschodu, jest ogólny i bardzo głęboki pesymizm. Arabom, Irańczykom, a nawet Turkom daleko jest od triumfalizmu. Najbardziej widać go po stronie osób przekonanych o konieczności modernizacji państw regionu, a jednocześnie obserwujących korupcję władz świeckich i fanatyzm religijnej opozycji.
W trakcie debat politycznych możemy więc usłyszeć doprawdy zadziwiające stwierdzenia.
I choć, jak wspominałem, pesymizm dominuje wśród zwolenników modernizacji, to udziela się czasem nawet mówcom o poglądach mocno zachowawczych.
Absurdy
Największe wrażenie robi wszakże poziom absurdu jaki towarzyszy debatom telewizyjnym. Jak wspomniałem wcześniej, wbrew temu czego moglibyśmy oczekiwać, telewizja w Egipcie, Iraku czy Zjednoczonych Emiratach Arabskich dopuszcza prezentację dość szerokiego spektrum poglądów. Mieszczą się jednak w tym spektrum również poglądy mające bardzo luźne oparcie w rzeczywistości. Jeśli więc bawiły nas swego czasu historie opowiadane przez księdza Natanka, to nie sposób nie ulec czarowi bliskowschodniej debaty publicznej, która jeszcze bardziej absurdalne poglądy serwuje nam codziennie.
Znajdzie się w niej bowiem miejsce i na poszukiwanie recept na bieżące bolączki…
…i na rzetelną analizę kultury masowej…
…i na rady dotyczące mody…
…i na ogólne przestrogi…
…a nawet na krytykę mediów społecznościowych.
Moja wielogodzinna przygoda z bliskowschodnią telewizją zakończyła się, kiedy dotarło do mnie, że – mimo najszczerszych chęci – nie dam rady przebrnąć przez tysiące materiałów przetłumaczonych przez MEMRI TV. Jednak była to dla mnie przygoda, której powtórzenie mogę ze szczerym sercem polecić każdemu. Zaczniecie oglądać te materiały tak jak ja – śmiejąc się do rozpuku i poszukując kolejnych, absurdalnych klipów. Czasami nasuwać się Wam będzie gorzka refleksja na temat sytuacji na Bliskim Wschodzie. Bo jakkolwiek rzucanie butami bywa śmieszne, trudno zapomnieć o tym, że spory sunnitów z szyitami, czy Persów z Arabami przybierają nieraz daleko groźniejszą formę. Bliski Wschód to miejsce pełne sprzeczności. Jednocześnie piękne i potworne, śmieszne i tragiczne. Tym bardziej warto czegoś się o nim dowiedzieć.
Jedno jest pewne. Nie będziecie się nudzić.
Pełną bazę materiałów przetłumaczonych przez MEMRI TV, znajdziecie TUTAJ.
Moim zdaniem najgorszy u muzułmanów jest właśnie ten pesymizm ogólnie rzecz ujmując. Przede wszystkim wiąże się to z niską samooceną zarówno jako narodu (często stworzonego sztucznie przez dziwne wyznaczenie granic), jak i poszczególnych ludzi. Och oczywiście na zewnątrz uważają się za najmądrzejszych i przeznaczonych do panowania nad innymi, ale jest to tak naprawdę „poza” przykrywająca własne problemy. To jednak nakręca ich do zdobywania siłą tego, czego nie mogą osiągnąć spokojniejszymi metodami. Stąd mamy w Europie mnóstwo molestowań – dla nich zdobycie siłą kobiety, której nie potrafią obronić właśni mężczyźni stanowi olbrzymią obelgę, mającą pokazać, kto tu rządzi, a jednocześnie pokazuje ich słabość, bo wiedzą, że inaczej byliby odrzuceni (bo niby co mieliby do zaoferowania, jedynie nieliczni są na tyle bogaci). Stąd nakręcanie wyższości własnej kultury nad innymi i próba dostosowania wszysytkich pod nią. Stąd eksplozja przemocy mająca pokazać własną siłę. Motywem jest zazdrość i brak poczucia własnej siły, co w połączeniu z tradycjami rodem ze średniowiecza, daje zabójczą mieszankę. I nie, nie zgadzam się, że da się to pogodzić z wartościami europejskimi. Niestety, ludzie (przykro mi to mówić, ale zwłaszcza kobiety) nie dostrzegają zagrożenia, bo w przeciwnym razie już dawno pogoniliby architektów tych wydarzeń.
Nie zgadzam się z główną tezą (to znaczy że narody Bliskiego Wschodu mają zakodowany kompleks niższości). Radykalizacja imigrantów z państw muzułmańskich to jest temat niezwykle skomplikowany, ale warto tu zauważyć, że poddaje się jej najczęściej drugie, trzecie czy nawet czwarte pokolenie przybyszów. Problem nie leży wyłącznie w kulturze imigrantów (o ile można tu mówić o jednolitej kulturze dla narodów zróżnicowanych językowo i religijnie), ale w dziesięcioleciach zaniedbań ze strony państw Zachodu. Polityka imigracyjna na Zachodzie była optymistyczna do granic obłędu, a jednocześnie nie próbowała nawet przeprowadzić realnej integracji ludności napływowej. Na to się nakładają inne niepokojące zjawiska, takie jak na przykład (w sunnizmie) rozwój radykalnych szkól interpretacyjnych Koranu (salafizm, wahhabizm). Tutaj rolę odgrywa polityka lokalna, bo dla Arabii Saudyjskiej wahhabizm jest środkiem do zwalczania wpływu szyitów związanych z Iranem. I to Arabia Saudyjska sponsoruje szkoły wahhabickie, a rykoszetem obrywa Europa.
I jeszcze jedno – większość państw Bliskiego Wschodu znajduje się w (z grubsza) historycznych granicach. To nie jest Afryka, w której granice były rysowane wyłącznie pod użytek mocarstw kolonialnych. Na Bliskim Wschodzie istniały organizmy państwowe o historii sięgającej tysiące lat wstecz, więc nie tworzono granic „ot tak”. Jedynym wyjątkiem jest tu Irak, który rzeczywiście jest tworem nieco sztucznym, historycznie rozdzieranym pomiędzy Turków, Arabów i Persów, a stworzonym jako jednolite państwo dopiero przez Brytyjczyków.
http://www.pown.it/2698 jakby ktoś chciał zobaczyć but w akcji 😛
Refleks miał Bush nienajgorszy 🙂
może się tego spodziewał
Oby więcej takich tekstów ?
Jak będzie zapotrzebowanie, to będą powstawać.
Zazwyczaj czytam tylko Szalone Teorie, ale pokusiłem się także na ten tekst i nie żałuję 🙂
Ciekawy temat 🙂
Pozdrawiam!
Dzięki!
Nic o uchodźcach? Aż dziwne.
Wydaje mi się, że nie miałbym nic odkrywczego do powiedzenia na temat uchodźców.
moze temat wydaje sie ciekawy przy pierwszej stycznosci z tym, ale na dłuższą metę to taki sam chłam jak u nas w tv, szkoda życia
Kwestia gustu. Dla mnie egzotyka i bicie po japach to rozrywka idealna 😉
A skąd taka niechęć do Albanii? W końcu tam też religią dominującą jest islam.
Islam nie jest religią jednolitą. A świat islamu ma jeszcze dodatkowe podziały etniczne. Więc z sympatią pomiędzy Albańczykami, Arabami, Persami, Turkami, itd… jest mniej więcej tak samo jak z sympatią pomiędzy różnymi grupami etnicznymi wyznającymi chrześcijaństwo 🙂