Pióra wieczne wydają się reliktem minionej epoki. Starsi czytelnicy być może używali ich jeszcze w szkole, a ci zupełnie najstarsi pamiętają, kiedy były one codziennością. Te czasy już dawno minęły, jednak warto na pióra wieczne spojrzeć raz jeszcze, gdyż mają one do zaoferowania zdecydowanie więcej niż tylko hipsterskie poczucie wyjątkowości.
Aby móc swobodnie rozmawiać o piórach przytoczę podstawowe pojęcia. O ile skuwkę* każdy rozpozna, tego czym jest korpus się domyśli a stalówkę zna z opowiadań dziadka, to spływak czy sekcja może przysporzyć nieco trudności. Na dokładkę dochodzą jeszcze kartridże oraz konwertery.
Ale od początku. Stalówka to ten metalowy element, który dotyka papieru. Precyzyjniej, papieru dotyka tzw. ziarno stalówki wykonane z twardego metalu – irydu, rutenu lub podobnych. Cała jej reszta wykonana jest dzisiaj zazwyczaj ze stali nierdzewnej, choć w piórach z wyższej półki jest to często złoto. W obecnych czasach atramenty są produkowane w sposób dużo bardziej kontrolowany niż kiedyś i wielu producentów otwarcie mówi, że dla większości osób wersja mniej szlachetna niczym się nie będzie różnić od tej zdecydowanie droższej.
Atrament zanim trafi na papier znajduje się w rozcięciu stalówki. Utrzymuje się on tam dzięki tzw. zjawiskom kapilarnym. Nie odchodząc za bardzo w stronę czystej fizyki, są to te same siły, które sprawiają, że ręcznik papierowy „pije” wodę. Większość płynów, w tym atrament, jeżeli dotknie jakiejś powierzchni to się do niej przylepia. W przypadku stalówki zwilżone są powierzchnie wewnątrz rozcięcia co łączy jej koniec z spływakiem tworząc drogę dla atramentu z zbiornika na papier.
Najmniej znanym elementem pióra wiecznego jest chyba właśnie spływak. To niepozorna, zazwyczaj plastikowa, część, która znajduje się pod stalówką. Widoczny jest na ogół tylko jego spód, a dokładniej pół spodu, bo w dużej mierze chowa się on w sekcji. Najważniejszym elementem spływaka są poprzeczne nacięcia tworzące bufor atramentu. Jeżeli z jakiegoś powodu ze zbiornika wydostanie się większa ilość atramentu, to spływak złapie ten nadmiar ratując nas przed zrobieniem kleksa.
Ostatnim technicznie istotnym elementem jest zbiornik na atrament. Pozornie najlepszym rozwiązaniem są kartridże, które są bardzo wygodne. Osobiście jednak uważam je za najgorsze rozwiązanie ze względu na bardzo ubogi wybór kolorów oraz wysoką cenę w porównaniu z tuszem w butelkach. Niemal każde pióro na naboje można przerobić na takie, które przyjmie tusz z butelki za pomocą konwertera. Zawiera on mały tłoczek umożliwiający zassanie dowolnego tuszu.
W tym momencie chciałbym przejść od technikaliów do źródła swego rodzaju renesansu wśród piór wiecznych. Od kilkunastu lat obserwuje się stabilny, choć umiarkowany, wzrost zainteresowania starszym bratem długopisu na poziomie około dwóch procent rocznie.
Idąc do sklepu po długopis, żelopis, cienkopis czy inny -pis mamy przed sobą dość ubogi wybór kolorów. Czarny, niebieski, zielony, czerwony. Może czasami trafi się zestaw 8 kolorów, lecz zazwyczaj są one w odcieniach bardziej pasujących do ucznia wczesnej szkoły podstawowej. Dla porównania, popularne atramenty Diamine to niemal dwadzieścia różnych odcieni czerwieni. Dobre atramenty mają nie tylko różne odcienie, ale różne właściwości, mogą być bardziej lub mniej nasycone, tworzyć linię bardziej lub mniej jednolitą. Powstają także firmy produkujące atrament metodami tradycyjnymi, w tym atramenty żelazowo-galusowe które były w regularnym użyciu w Europie od V do XIX wieku. W tym momencie należy wspomnieć o KWZ Ink, polskiej firmie podbijającej serca entuzjastów na całym świecie właśnie takimi tuszami.
Kolejnym argumentem przemawiającym za piórami wiecznymi jest fakt, że poprawiają one charakter pisma. Oczywiście nic samo się nie stanie, ale w porównaniu do innych narzędzi do pisania, pióra nie wymagają one niemal żadnej siły nacisku na papier. Prawidłowo działające pióro zostawia równą kreskę na papierze pod własnym ciężarem. Dzięki temu piszemy łatwiej i bez wysiłku. Mnie udało mi się naprawić własny, mocno zdegradowany charakter pisma w ciągu kilku miesięcy. Co ciekawe, długopisem nadal wychodzą mi tylko stare bazgroły…
Pióra wieczne to naprawdę pożyteczne, niedrogie, oraz przede wszystkim fajne hobby. A wiele jego tajemnic pozostawię przed Wami do odkrycia. Bo czy wiedzieliście – dla przykładu – że pewne gatunki papieru mają status kultowy?
Na sam koniec chciałbym krótko wspomnieć o moim projekcie – Additive Pens. To zaprojektowane przeze mnie pióra. Powstają one w technologii druku przestrzennego, co więcej, sam ich design uniemożliwia stworzenie ich jakąkolwiek inną metodą. Ciekawostka – kilka sztuk będzie przeznaczonych do zgarnięcia przez czytelników FSGK, ale to dopiero za kilka tygodni…
* Doniesiono mi, że jednak skuwkę nie każdy rozpoznaje. Dla jasności dodaję synonimy: zatyczka albo zatykotko
Cóż za słodziutki tekst! Dla mnie, człowieka baaaaardzo – albo może jeszcze bardziej – starej daty to niemal podróż sentymentalna. Przez cały okres swego życia zawodowego używałem wyłącznie pióra wiecznego, nie cierpiałem długopisów. I żadnych wkładów czy nabojów – wyłącznie tradycyjny atrament z kałamarza (aż miło napisać to zapomniane słowo). A i korzyści bywały: pamiętam, że na studiach udało mi się uzyskać jedno zaliczenie wyłącznie z powodu pięknego (ponoć) charakteru pisma. Pozdrawiam szanownego Autora tekstu i zachęcam do dalszego propagowania tego typu pisania, a całą młódź do wypróbowania tej archaicznej metody. I jeszcze jedna uwaga natury technicznej: na początku potrzeba nieco cierpliwości, bowiem stalówka musi się indywidualnie „ułożyć” w dłoni użytkownika w zależności od siły nacisku, kątu ustawienia itp. Ale warto!
Miło mi to słyszeć! Często spotykam się z sympatią albo przynajmniej z zainteresowaniem gdy ktoś zauważa, że piszę piórem!
Raz, dwa, trzy, próba nowego drzewka komentarzy.
DaeLu jak dodać fote na avatar i wybrać sobie kolor nicku?
Kolory nicków będziemy rozdzielać, żeby wyróżnić redakcję. Więc domyślnie powinieneś mieć szary. Jakim cudem masz w tej chwili czerwony – tego nie wiem, ale jakoś tę tajemnicę wyjaśnimy 🙂
Co do awatara – wydaje mi się, że musisz mieć konto na wordpressie, ale dopytam jeszcze o to technicznych 🙂
DaeL się nie zna ;), avatar ustawisz przez https://pl.gravatar.com
LLo twoj avatar jest jajowy xD
Świetny tekst. Milo patrzeć, jak forum się urozmaica. Ja sam również piszę piorem, choć niestety nie wiecznym, ale już od dawna chce sobie takie sprawić
I zainteresowałeś mnie tym ostatnim akapitem. Czyżby jakiś konkurs? Jeśli tak to już się piszę?
Jeszcze nie mogę nic obiecać, ale szanse są bardzo wysokie!
Nie mogę się doczekać?
Piękne te pióra, naprawdę fajne hobby.
W gimnazjum pisałam piórem póki kolega mi go nie zepsuł 🙁
Teraz ciężko znaleźć mi długopis który by mi pasował i rozumiem już dlaczego moje pismo było ładniejsze gdy pisałam piórem 🙂
Trzeba zatem wrócić do pióra! Nie jest to nic drogiego, a jak porządnie podliczyć, to wyjdzie nawet i taniej niż długopisy w dłuższym rozrachunku. Pilot Vector to tylko ~40zl a ponizej 100zł jest tez uwielbiane Lamy Safari i Pilot Metropolitan. Tusz to jest zupełnie tani – buteleczki 30ml po 20zł Pelikan/Parker a dla bardzo oszczednych mozna kupic i cwierc litra za 60zl. A dla zupelnie oszczednych to trzeba kupic pioro Jinhao juz nawet za za 5zł (dostawa gratis!). Chinczycy robia calkiem przyzwoite produkty. Pierwsza stalowka w moim projekcie tutaj na zdjeciach to wlasnie Jinhao.
DaeLu, kiedy możemy liczyć na kolejną Szaloną Teorię?
Jak mam coś dłuższego do napisania, zawsze biorę do tego celu pióro; każdym z nich pisze mi się dużo łatwiej i szybciej niż długopisem czy cienkopisem. Przy czym nie przepadam za nabojami (czy jak piszesz kartridżami), bo za szybko mi się kończą i ciężej niż tłoczkiem „popchnąć” atrament gdy nie chce spływać. Jedyna ich zaleta, że można mieć ze sobą. Ale zdarzało mi się nosić podczas studiów i butelkę atramentu. Choć częściej – dwa-trzy pióra, napełnione różnymi atramentami. Do noszenia w torbie najlepsze było pióro z zakręcaną skuwką, bo te z nakładaną mi się czasem otwierały. Główna wada atramentu dla mnie to wodorozcieńczalność, powodująca czasem spłynięcie notatek. Rzeczy wymagające wodoodporności za moich licealnych czasów pisaliśmy rapidografem z tuszem 😉 Ten z kolei myło się potwornie ciężko – pamiętam z używania rapidografów głównie chwile spędzane nad umywalką – no ale wszystko ma swoje plusy i minusy 😉 W przypadku piór więcej jest plusów…
Atrament nie musi spływać z wodą! Spójrz na tusze KWZI (i innych firm) Żelazowo-Galusowe (iron-gall). Reagują one z celulozą przez co woda im nie straszna – spójrz np tutaj – https://fountainpenfollies.files.wordpress.com/2015/09/dsc_35551-e1443296775938.jpg
Bardzo ciekawe. Przypomniało mi to o spotykanych w dzieciństwie atramentach rodziców i dziadków, które zachowywały się inaczej niż dzisiejsze standardowe atramenty. Na przykład, dużo trudniej było wymyć z nich pióro, co należało robić szczególnie przy zmianie atramentu, bo zmieszanie ze sobą dwóch różnych atramentów mogło zaskutkować wytrąceniem osadu i porządnym zapchaniem pióra. Efektu tego w ogóle nie obserwuję przy współczesnych atramentach, co więcej, zwykle wykorzystuję zmianę koloru atramentu przy niepełnym opróżnieniu pojemnika z tłoczkiem (ma on jakąś profesjonalną nazwę?) do uzyskania fajnych kolorów przejściowych.
Te dziadkowe atramenty chyba też dużo trudniej spierały się z dywanu (pamiętam taką piękną niebieską plamę, która za cholerę nie chciała puścić). Czyli to pełno całkiem konkretnej chemii stoi za tymi zjawiskami.
Heh, teraz nie dadzą mi spokoju te atramenty.
@LLothar To miała być oczywiście odpowiedź na Twoją odpowiedź o tuszach KWZ.
Aż mi się przypomniało, jak ponad 20 lat temu stawiałam kleksy w brata zeszycie i później sprał mnie na kwaśne jabłko, bo musiał przepisać cały kajet od języka polskiego. Ach, wspomnienia :”’)
Zamarzyłam sobie pióro projektu LLothara, czas założyć kolejną skarpetę-skarbonkę i zacząć zbierać :)))
Ja bym miał pytanie. Czy chuchanie na stalówkę poprawia przepływ atramentu?
Pomaga to jeśli pióro ma problem żeby wystartować. Jak już pisze to nie ma zoo chuchać 😉
Czy bycie leworecznym jest przeszkodą do pisania piórem?
@Cyjanek
Dzięki siedzeniu przez wiele lat „w jednej ławce” z osobami leworęcznymi (w tym w pierwszej klasie podstawówki podczas nauki pisania) dobrze wiem, o co pytasz. Otóż trochę jest to przeszkoda, ponieważ pisząc lewą ręką z lewej do prawej strony łatwo jest wjechać ręką na niewyschnięte słowa napisane przed momentem i rozmazać je. Ale prawdopodobnie da się nad tym zapanować przez odpowiednie (inne niż intuicyjne) ułożenie ręki, bo każda z tych trzech osób w końcu pisała piórem. Jedna powoli, ale dwie pozostałe w całkiem normalnym tempie.