Świat pogańskich Słowian był fascynujący i niebezpieczny. W prawdawnych, mrocznych puszczach czekały na nich wiodące na zgubę duchy natury. Po drogach i polach nawet w środku dnia grasowały demony, gotowe w mgnieniu oka pozbawić życia samotnego wędrowca. Niewypełniony na czas rytuał pogrzebowy groził powrotem spragnionych krwi upiorów. A bogowie… byli gwałtowni i trudni do przebłagania.
Nasza wiedza na temat słowiańskiej religii i mitologii jest niestety szczątkowa. Tworzone na ścianach chramów zapiski nie przetrwały pojawienia się chrześcijaństwa. Nigdy też nie powstał zbiór pieśni i podań religijnych na wzór skandynawskiej Eddy Starszej. A jednak część mitów zachowała się w ludzkiej pamięci, przybierając formę folkloru.
Dziś mitologia ta jest wskrzeszana w medium, którego moc oddziaływania i zasięg przyprawiłyby o zawrót głowy samego Świętowita. W grach wideo. Stworzony przez CD Projekt RED i słusznie zgarniający laury Wiedźmin był pod wieloma względami tworem wyjątkowym. Ale nie jedynym. Nim Geralt ubił kikimorę i południcę, nim spotkał leszego i kłobuka, mity Słowian gościły już na ekranach naszych komputerów.
Wampir
Najlepszym towarem eksportowym słowiańskiej mitologii są niewątpliwie wampiry, pieszczotliwie nazywane przez naszych przodków wąpierzami lub upirami. Korzeni wampirzego mitu możemy się wprawdzie dopatrywać w znacznie starszych kulturach i cywilizacjach – krew wysysały asyryjska Lilitu, grecka Lamia, a także tureckie hortlaki – ale to słowiańska wersja tego potwora ukształtowała współczesny, kanoniczny wizerunek krwiopijcy. Ze słowiańszczyzny pochodziła też nazwa potwora. Opublikowane w roku 1819 opowiadanie Johna Polidoriego pod dość oczywistym tytułem „Wampir” na zawsze wprowadziło słowiańskiego upira do kultury Europy Zachodniej. Po publikacji „Drakuli” Brama Stokera, wampiry stały się już niekwestionowanymi gwiazdami.
Nic więc dziwnego, że to właśnie wampiry są najczęściej pojawiającą się z w grach wideo słowiańską bestią. Po raz pierwszy z krwiopijcami gracz miał okazję zmierzyć się w zamierzchłych czasach maszyn ośmiobitowych. „The Count” z 1981 roku był jedną z wielu tekstowych gier przygodowych, które zdominowały rynek gier komputerowych w pierwszej połowie lat 80. Wyróżniał ją tylko antagonista – hrabia Drakula, pierwszy wampir w historii gier komputerowych.
Najsłynniejsze wampirze inkarnacje pojawiły się w grach wideo dopiero w następnej dekadzie. Grundge’owe lata 90. kochały mroczny i romantyczny mit wampira. W księgarniach królowała Anne Rice, w telewizorach wampirobójcza Buffy, a dyskietki, kartridże i płyty CD wprost zaroiły się od nieumarłych krwiopijców.
Najbardziej niesławną produkcją z tamtych lat była niezasłużenie kontrowersyjna gra Night Trap. Ta ledwie interaktywna, umyślnie kiczowata produkcja FMV stała się przyczyną ogromnej zamieszania i pośrednio przyczyniła się do powstania systemu oceniania zawartości gier pod kątem wieku odbiorcy – ESRB. A wszystko to z powodu kompletnego nieporozumienia. W Night Trap gracz wcielał się w postać agenta, który miał chronić przed atakiem wampirów nastoletnie dziewczyny urządzające sobie „pidżama party”.
Gra nie zawierała treści nieodpowiednich dla dzieci, ale wystarczyły powtarzane w mediach błędne informacje, iż celem gry jest dokonywanie zabójstw, aby multimedialna produkcja doczekała się posiedzenia specjalnej komisji w amerykańskim Senacie. Był w końcu rok 1993 – krótko po premierze Mortal Kombat i Doom – apogeum histerii związanej z przemocą w grach.
Paradoksalnie, również wydany w 1993, a stworzony dla dojrzałych graczy BloodNet, nigdy nie wywołał tak skrajnej reakcji. Gotycki i pełen krwi charakter tego cyberpunkowego horroru krył się za zbyt hermetyczną dla mediów mechaniką RPG.
W 1996 światło dzienne ujrzał jeszcze jeden słynny wampir – Kain. Czasem bohater, a czasem antagonista serii gier akcji spod znaku Legacy of Kain. Przez osiem lat, w pięciu kolejnych odsłonach cyklu, wampiry Kain i Raziel stawały się coraz bardziej interesującymi postaciami, a same gry nie bały się sięgać zarówno do korzeni wampirzego mitu, jak i do symboliki religijnej.
Nigdy jednak wampirzy mit nie został oddany z taką troską o detale i w sposób tak immersyjny, jak w grach na podstawie papierowego RPG – Vampire: The Masquarade. W VTM – Redemption z 2000 roku wcielamy się w rolę francuskiego krzyżowca, który pobyt w dwunastowiecznej Pradze przypłacił zupełnie nieoczekiwaną przemianą. Gra w momencie premiery zebrała bardzo pochlebne recenzje i była chwalona za doskonały, wampirzy klimat. Ale prawdziwie krwistą ucztą dla naszego podniebienia była dopiero gra VTM – Bloodlines z roku 2004. Powszechnie uważana za jedną z najlepszych gier RPG w historii, Bloodlines pozwalała stworzyć własnego potępieńca, i zanurzyć się we współczesnym świecie wampirów, z wszystkimi jego blaskami i cieniami.
Ale poza wąpierzami, w grach znaleźć możemy inne, równie smakowite, słowiańskie kąski.
Baba Jaga
Folklor był dla słowiańskiej mitologii kołem ratunkowym, ale nie łudźmy się – ludowe podania ewoluowały czasem w bardzo dziwnym kierunku. Antropolodzy zgadzają się, że Baba Jaga – wiedźma przewijająca się przez ogromną ilość baśni i legend – to w gruncie rzeczy pozostałość, po jednym z czczonych przez Słowian pogańskich bóstw. Baba Jaga, albo – mówiąc językiem współczesnym – Staruszka Męka, została w ludowych podaniach zdegradowana do roli czarownicy, ale pewne elementy jej mitu nadal wskazują na jej wcześniejszą, boską prowieniencje. Starucha rozkazuje zwierzętom, w niektórych podaniach nawet smokowi. Jej chatka na kurzej stopce, położona w środku lasu dziwnie przypomina słowiańskie legendy o strażnicy na pniu drzewa, strzegącej zejścia do świata umarłych. A wrzucanie dzieci do pieca nieuchronnie kojarzy się ze zwyczajem kremacji zwłok. Być może więc Baba Jaga to nikt inny jak Hades w ciele emerytki.
Baba Jaga przynajmniej dwukrotnie zagościła w popularnych grach komputerowych. W 1989 roku Sierra wydała pierwszą część swojego cyklu przygodówek z elementami RPG – Quest for Glory. Nasza słowiańska jędza pełni w grze rolę głównego czarnego charakteru. Trzeba jednak przyznać, że twórcy podeszli do mitycznej Baby Jagi z dużą dozą swobody.
Czarownica jest więc ogrzycą, mieszka w domku nie na jednej, a na dwóch ptasich łapach (i ze skrzydłami), a zamiast wrzucić bohatera do pieca zapewniając sobie święty spokój, niepotrzebnie eksperymentuje ze zmienianiem go w żabę (co zresztą jest powodem jej zguby).
Ale tak naprawdę Baba Jaga zawładnęła komputerami i konsolami dopiero w 2010. I uczyniła to wyjątkowo sprytnie – chowając się w cieniu. W tym własnie roku studio Remedy, znane z dwóch części gry Max Payne, wydało zupełnie nową produkcję. W Alanie Wake’u wcielaliśmy się w rolę tytułowego pisarza, który by zwalczyć blokadę twórczą przybywa wraz z żoną do malowniczego, górskiego miasteczka Bright Falls.
Miejscowość okazuje się skrywać potworną tajemnicę. Zupełnie jak lynchowskie Twin Peaks, miasteczko jest miejscem ścierania się potężnych, zmieniających rzeczywistość sił. Granica pomiędzy tym co realne, a fikcją literacką zaczyna się zacierać, a pisarz pogrąża się w świecie jednoczesnie groźnym i absurdalnym. I tylko bardzo uważny gracz dostrzeże pewne powtarzające się motywy. Skrywające coś niezwykle mrocznego jezioro o nazwie Kocioł (Cauldron). Dom letniskowy nazywany Ptasią Nogą (Bird’s Leg Cabin). I w końcu stojącą za wszystkim staruchę – Barbarę Jagger. Dziwnie znajome nazwisko.
Czarnobóg
Wierzenia religijne Słowian kryją więcej sekretów, niż tylko ten dotyczący prawdziwych korzeni Baby Jagi. Wiele elementów tej pogańskiej religii budzi niemałe kontrowersje. Po dziś dzień antropolodzy spierają się na przykład o to, kto był bóstwem naczelnym słowiańskiego panteonu. Ale niektóre tajemnice są po prostu zbyt fascynujące, by przejść obok nich obojętnie.
Tak przynajmniej sądzili twórcy z Monolith Productions, którzy w swoim debiutanckim FPS-ie wykorzystali jednego z najbardziej tajemniczych bogów Słowian. Czarnoboga.
Wzmianki o tym bóstwie znajdujemy w Kronice Słowian – dwunastowiecznym dziele niemieckiego mnicha Helmolda, który uczestnicząc w wyprawach misyjnych, spisywał lokalne, pogańskie wierzenia. Przedstawiony przez niego Czarnobóg, rzekomo czczony głównie przez Słowian połabskich, jest bóstwem złym, sprowadzającym na ludzi niedolę, kojarzonym ze śmiercią i rozkładem. Dla Helmolda oczywiste było, że Czarnobóg jest po prostu jednym z wcieleń Diabła. Do dziś nie wiemy na ile wiarygodna jest relacja średniowiecznego mnicha. Helmold, jak wielu mu współczesnych, patrzył przecież na pogańskie wierzenia przez pryzmat chrześcijaństwa. Niewykluczone też, że sami poganie z jakimi się zetknął zmodyfikowali swą religię pod wpływem wcześniejszych kontaktów z misjonarzami.
Nie wiemy więc na pewno, czy Czarnobóg był bogiem zła. Ale Blood, legendarny FPS z 1997 robi z tego założenia dobry użytek. Tchernobog, nazywany też w grze Śpiącym Bogiem, Pożeraczem Dusz i Tym Który Pęta, jest świetnym antagonistą. To zdradziecki i szalony bóg, który bez wyraźnego powodu zabija przywódców swego kultu. A gracz… wciela się w rolę jednego z zamordowanych. Akcja Blood toczy się na początku XX wieku i opowiada o wskrzeszonym z martwych rewolwerowcu imieniem Caleb – byłym wyznawcy Tchernoboga. Gra, której bohater jest żądnym zemsty, do szpiku kości zepsutym, sadystycznym, nieumarłym mordercą wymagała równie paskudnego przeciwnika. Czarnobóg doskonale się w tę rolę wpisał.
Świat po Wiedźminie
Słowiańska mitologia od lat wstrzykiwała do zmurszałego gatunku fantasy odrobinę egzotyki, groteski i mroku. Międzynarodowy sukces Wiedźmina tylko ten proces przyśpieszy. Nie zdziwcie się zatem, jeśli pewnego dnia miejsce poltergeistów zajmą domowiki, Ghostbusters ustąpią miejsca Łapiduchom, a ten gogusiowaty, młotkowy Thor, zostanie w Avengers zastąpiony przez twardego, dzierżącego toporek Peruna. Takie są nieuchronne prawa popkultury! Czego Wam i sobie życzę.
No toś mnie zaskoczył z Alanem, nie zwróciłem uwagi na żaden z podanych szczegółów. 😀 I chyba namówiłeś mnie ostatecznie na obejrzenie Twin Peaks, bo zbieram się od dłuższego czasu i nie mogłem do tej pory zrobić skutecznego podejścia.
Alan Wake miał całą masę mitologicznych nawiązań. Nawiązania do mitologii skandynawskiej były jednak trochę bardziej widoczne, zwłaszcza po wysłuchaniu tego kawałka: 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=7M1k1tgq87g
A Twin Peaks oczywiście polecam. Świetny serial, choć bardzo dziwny, trzeba lubić oniryczny i absurdalny styl Lyncha żeby się wciągnąć.
No akurat bracia Andersonowie byli bardzo nachalni i nie udało się ich nie zauważyć. Jeden z nich dysponował nawet młotem Thora. 😀 A podlinkowany utwór jest z misji, w którą grałem chyba z dziesięć razy, jest *** uderzenie. 😛
Właśnie filmy Lyncha lubię, a nie oglądam seriali. Zarówno dlatego, że nie mam aż tyle czasu, jak i dlatego, że na ogół kompletnie nie odpowiada mi ich odmienny w porównaniu do filmów styl. Ale zaryzykuję, ja znajdę wolne na jakieś 3 odcinki pod rząd. Wtedy większa szansa, że mnie wciągnie. 😀
Ten fragment gry to było po prostu mistrzostwo level designu. Długa, horrorowata ucieczka po której gracz już traci nadzieję, że uda mu się wyjść z tego cało, a potem ta scena z pirotechniką, światłami i mocnym rockiem Starych Bogów Asgardu. Kapitalna sprawa.
W ogóle muzyka w Alanie Wake’u była fantastyczna. A przewijająca się parę razy piosenka The Poet and the Muse to był świetny przykład foreshadowingu.
Cóż, nadal mam nadzieję, że Remedy wróci do pomysłu sequela. American Nightmare był fajny, ale nie zamykał historii Alana Wake’a.
Chociaż gry mnie „ni ziębią, ni grzeją” (zawsze jakoś bardziej wolałam książki), to tekst przeczytałam z ciekawością.
Tak, 'Twin Peaks’ wypadałoby w końcu obejrzeć, też poczułam się zmobilizowana 😉
Zazdroszczę wam, że to jeszcze przed wami. 🙂
Jedyna pociecha, że niedługo startują z kolejnym sezonem. 😀
Twin Peaks – jak najbardziej. Ale jeśli mogę jednak zasugerować jedną z wymienionych gier, to polecam Alana Wake’a. W końcu to gra o pisarzu i o książkach (i o potworach, które się w nich czają :)).
Klimat gry zdecydowanie 'mój’, więc niewykluczone, że kiedyś, jak już będę miała 'więcej czasu’ (czyli pewnie na emeryturze;) skorzystam z polecenia i spróbuję tego Wake’a.
Daelu, Bloodlinesa nie polecasz? Gra Malkavianką to szczyty niesamowitych doznań! 😀
Bloodlines grą genialną jest, jednakowoż:
1. Krzaczy się.
2. Trąci myszką, o ile solidnie nie zmodujemy.
3. Jest trudna do opanowania dla początkującego gracza.
Kierując się tą samą logiką – uważam, że oryginalny Deus Ex to spokojnie jedna z 10 najlepszych gier wszech czasów. Ale jeśli miałbym komuś polecić jakiegoś Deus Eksa, to zacząłbym od Deus Ex: Human Revolution, który jest grą „tylko” bardzo dobrą. Ale jest też znacznie bardziej przystępny, bo i grafika nowsza, i mechanika prostsza.
Od czego są patche? 😛
No tu jest problem. Wolę Gothica 1 lub 2, niż 3 albo Risena. Ale to już moje indywidualne preferencje.
Nie czułem jakichś problemów poza tym, że wypełniając ankietę doboru postaci przydzielono mi Malkavianina. Potem dopiero w połowie gry się dowiedziałem, że inne 'klasy’ mają normalny język. 😀
Być może wynika to z tego, że nie gram dla samego grania, ale szukam zupełnie innych doznań. 😛
A nawet Bloodlines nie uchronił się od foreshadowingu – 2 piękne zapowiedzi na temat zakończenia oraz kilka dotyczących wcześniejszych faz gry.
Ehh nie ma to jak słuchając muzyki z Wiedźmina czytać artykuł DaeL’a o słowiańskiej mitologii, toż to prawdziwa rozkosz ^^
A teraz najważniejsze pytanie, czy planujesz napisanie więcej artykułów o naszej mitologii? Nieważne czy to o tej występującej w grach, filmach czy po prostu ciekawostki, bo temat jest naprawdę ciekawy.
„A teraz najważniejsze pytanie, czy planujesz napisanie więcej artykułów o naszej mitologii? Nieważne czy to o tej występującej w grach, filmach czy po prostu ciekawostki, bo temat jest naprawdę ciekawy.”
Raczej nie, bo czasu na to mało. Ten tekst powstał już dość dawno temu, ale gdzieś tam leżakował sobie na twardym dysku. I wykorzystałem go, żeby zamaskować swoją kilkudniową nieobecność 🙂
Na pewno będę od czasu do czasu pisał coś o grach – zresztą tak robiłem nim „wybuchły” Szalone Teorie, czego przykłady można jeszcze znaleźć 🙂
http://fsgk.pl/wordpress/2014/06/recenzja-call-of-juarez-gunslinger/
http://fsgk.pl/wordpress/2015/06/gone-home/
Ale cyklu mitologicznego chyba raczej nie będzie. Przynajmniej w najbliższym czasie.
Świetny artykuł, DaeLu. Uwielbiam słowiańska mitologię, oby jak najwięcej jej było wszędzie. Swego czasu wpadł mi w ręce bestiariusz słowiański, goraco polecam, podobnie opracowania mitologii z wydawane z Rzeczpospolita.
Dzięki, zapoznam się.
Świetny artykuł! Wprawdzie z gier znam (i gram) tylko Heroesów, ale o słowiańskich bogach czytam, co się da 😉
Jedna maleńka rzecz mi tylko trochę odstaje – Hades. W słowiańskim panteonie najbliższy mu jest zdaje się Weles, będący nie tylko przecież „bydlęcym bogiem”, ale bogiem zaświatów oraz magii – co tym bardziej do Baby Jagi pasuje 🙂
Tak, Weles jest naszym swojskim bóstwem chtonicznym, ale sięgnąłem po porównanie z Hadesem, bo jest bardziej znany.
Nie jestem znawcą gier, ani też mitologii słowiańskiej więc trudno mi się wypowiadać. Ale jeśli mam być całkiem szczery, to wolę rozważania Mistrza na temat PLiO. Zastanawia mnie natomiast DaeLu czy niniejszy artykuł jest uchyleniem rąbka tajemnicy dotyczącej Twojej przyszłej gry?
Poniekąd.
grałem w sporą ilość gier, ale oprócz wiedźmina i max payne’a o żadnej z artykułu nie słyszałem xD
Shame! (dzyń, dzyń, dzyń) Shame! (dzyń, dzyń, dzyń) Shame!
Ale tak na serio – jeśli Max Payne Ci się podobał, to Alan Wake też powinien trafić w Twoje gusta.
Alan Wake -> symulator chodzenia po lesie.
Wydaje mi się, iż warto spróbować, bo moim zdaniem graficy (no w sensie Ci ludzie od obrazu) oraz ludzie odpowiedzialni za dźwięk i muzykę stworzyli niesamowity klimat. I nawet jeśli rozgrywka okaże się nieco nudna (a może się tak zdarzyć), to przewagę zdobywają doznania audiowizualne. A że cała rozgrywka zajmuje jakieś 8 godzin, nie pozwala to na uczucie zmarnowanego czasu. 😀
Symulator chodzenia po strasznym lesie 🙂
Z bardziej znanych gier to Baba yaga „wystąpiła” jeszcze w „Castlevania- lords of shadow” z 2010 Co prawda epizodycznie, ale w bestariuszu miała swój opis. Taka ciekawostka bo zawsze przedstawia się tylko wiedźmy i czarownice.
Hmmm… Faktycznie. Castlevania mnie ominęła cała, nie licząc pół godzinki spędzonej przy Symphony of the Night, dawno temu, bodaj jeszcze na PSX-ie którego szczęśliwym posiadaczem był mój kolega.
Zawiodłem się, jeszcze nikt nie napisał „AWAWHUIHSJLAHNAFHI KSZEŚCIJAŃSTWO ZNISZCZYUO NASHĄ MITOLOGJE!!!11!!111! WIELKA LECHIA!11!!1!1
Trochę sobie sami jesteśmy winni. Trzeba było spisywać mity tuszem na papierze. Albo wyryć w kamieniu. A jak się pisało farbkami na drewnianych ścianach chramów, to i nic dziwnego, że nie tylko chrześcijaństwo, ale sam upływ czasu te historie zatarł.
Pamiętam, ze na studiach na języku staro-cerkiewno-słowiańskim masz profesor w ywodzil słowo wampir od staroslowianskiego ąpir co znaczylo bodajze nabrzmialy. Niepochowany trup nabrzmiewal od gazow, wygladal jak najedzony wiec trzeba go bylo przebić drewnianym kolkiem. Pamietam ze peofesor rozrysowal nam przeksztalcenia fonetyczne i dodal jeszcze kilka argumentow, z których wynikalo ze na sto procent słowo vampire pochodzi z języka scs. Nie bylam pilna studentka, ale wierzcie mi że brzmiało to przekonująco.
Wracam z urlopu i dopytuję nieśmiało, czy kroi się jakiś następny tekst?
Czy mamy jakąś dłuższą wakacyjną przerwę DaeLu? 😉
Nie będzie przerwy. Następne teksty wkrótce.
Trudno coś spisywać kiedy nie zna się pisma. To głównie brak znajomości tego wynalazku odpowiada za tak nikłe zachowanie się prasłowiańskich wierzeń. Pismo dotarło do Słowian dopiero wraz z chrześcijańskimi misjonarzami, a ci z oczywistych względów nie byli zainteresowani utrwalaniem starych wierzeń.
Przy okazji małe sprostowanie – najsłynniejszy wampir świata paradoksalnie ma niewiele wspólnego ze Słowianami. Dracula pochodzi wszak z rumuńskich Karpat, a jego pierwowzór był hospodarem wołoskim. Ani jedno ani drugie nigdy nie stanowiło części szeroko rozumianej słowiańszczyzny. Co zaś do wspomnianego Czarnoboga to czytałem gdzieś opracowanie, z którego wynika, że to postać wymyślona przez współczesną popkulturę i w wierzeniach Słowian nigdy żaden bóg ani demon o tym imieniu nie zaistniał. Za mało jednak wiem, żeby się w tej materii wymądrzać, więc wspominam o tym tylko mimochodem.
Mamy swoją mitologię która moim zdanie jest znacznie ciekawsza niż nordycka 😀