Dziewiąty odcinek każdego sezonu Gry o Tron jest tradycyjnie tym, który ma widza zaskoczyć i oszołomić. To również odcinek, który ma dla serialu zdobyć nagrody Emmy. Formuła ta może jednak niepokoić. Dziewiąty odcinek (w poprzednim sezonie, wyjątkowo, był to odcinek ósmy) pochłania znaczną część budżetu przeznaczonego na cały sezon – na czym serial wyraźnie traci. Czy Bitwa Bękartów wynagrodziła nam pewne skróty i niedoróbki poprzednich odcinków? Odpowiedzi udzielą nam – jak zwykle – cytrynowe ciasteczka.
Meereen
Wkrótce po przybyciu do Meereen (ale po kilkugodzinnej drzemce, w trakcie której zmieniła się pora dnia i spłonęło pół miasta) Obłąkana Królowa Daenerys Targaryen postanowiła przesłuchać Tyriona na okoliczność tragicznego stanu, w jakim zastała swoje miasto. Technicznie rzecz biorąc, to Daenerys opuszczała Meereen w stanie równie tragicznym, ale spuśćmy na to zasłonę milczenia.
Nie mogąc wytrzymać tego jak Daenerys napastliwie rusza brwiami, Tyrion zaczyna pękać i przyznawać się do błędów. Cóż, najwyraźniej nie dorósł jeszcze do postawionego przed nim zadania.
Daenerys tonie w rozkosznym obłędzie, ale po chwili zgadza się na propozycję, by odstąpić od kuszącej wizji ludobójstwa, i zamiast tego spróbować dać Panom trochę inną nauczkę.
Przedstawiciele miast Zatoki Niewolniczej są więc zaproszeni na negocjacje, ale negocjacje szybko zmieniają się w demonstrację potęgi smoków. Daenerys na zupełnie wyrośniętym Drogonie (i bez smoczego siodła, zapewne utrzymując się na bestii wyłącznie dzięki „nadludzkiemu wysiłkowi woli”) rozpoczyna ofensywę. Dołączają do niej pozostałe smoki, które najwyraźniej nie potrzebują ani jeźdźców, ani nawet stosownej wielkości drzwi (co zresztą przewidziałem we wcześniejszej analizie). Smoki rozpalają nastroje wśród wojsk Panów. Jest to tym łatwiejsze, że jakoś nikt nie chwyta za łuki i nie próbuje strącić bestii ani ich właścicielki.
Dzieła zniszczenia dopełnia horda stu tysięcy Dothraków, która w heroicznej szarży rozbija grupę dwunastu Synów Harpii.
Na koniec Szary Robak popełnia zbrodnię wojenną mordując dwóch posłów przybyłych na negocjacje i traumatyzując trzeciego z nich.
Bitwa jest zakończona.
Była jak Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy. Efektowna. Ciekawa wizualnie. Świetnie zmontowana. I kompletnie pozbawiona dramatyzmu. Ani przez moment nie mieliśmy wątpliwości kto wyjdzie z niej obronną ręką. Ani przez sekundę, nie wierzyliśmy, że siły są wyrównane. A porównanie serialowej bitwy o Meereen z tą znaną póki co tylko częściowo z Wichrów zimy, naprawdę nie wypada na korzyść tej pierwszej.
Ale mimo tego – mamy powód do radości. Już wkrótce pożegnamy się z Meereen.
Powód do radości mają też młodzi i świeżo przybyli do miasta Greyjoyowie. Wprawdzie pamiętliwy Tyrion Lannister wypomina Theonowi żarciki z karłów (swoją drogą nie mogły być gorsze od tego czym Tyrion raczył nas w poprzednim odcinku), ale ostatecznie sojusz pomiędzy wygnańcami z Żelaznych Wysp i Daenerys Targaryen zostaje zawarty. Nie obywa się oczywiście bez głupawej mowy na temat strasznych patriarchów, którzy kompletnie świat popsuli. Z całym szacunkiem, ale o ile tatusiowie Dany i Ashy/Yary rzeczywiście podpadali pod tę kategorię, to Tywina Lannistera nie ma się co czepiać. To jego dzieci nabruździły, on tylko sprzątał.
Winterfell i okolice
Gros dziewiątego odcinka spędziliśmy śledząc zmagania dwóch panów Snow. Ale zaczęło się od starcia słownego. W trakcie negocjacji zarówno Jon jak i Ramsay próbowali gierek psychologicznych. Jon próbował podważyć morale wiernych Boltonom ludzi Północy, pokazując, iż człowiek któremu przysięgli lojalność jest tchórzem. W książkach podobnego manewru próbował ser Cortnay Penrose wyzywając na pojedynek Stannisa Baratheona. Jon, podobnie jak kasztelan Końca Burzy, został wyśmiany, a strat dla morale nie odnotowano.
Nieco niezrozumiałe jest dla mnie złożone po raz kolejny żądanie Ramsaya, aby tytułowano go Namiestnikiem Północy. Jako żywo, po wypowiedzeniu posłuszeństwa Żelaznemu Tronowi, Ramsay powinien poszukać sobie innego tytułu, czyż nie? Negocjacje przedwcześnie opuszcza znana w całym Westeros bigamistka – Sansa. A przynajmniej tak nam się wydaje, a tymczasem w ostatniej scenie odcinka wyjawi ona wiedzę na temat słów Ramsaya wypowiedzianych już jej odejściu. Będzie wiedziała jak długo nasz ulubiony psychopata nie karmił swych psów. Widocznie nie odjechała zbyt daleko, tylko schowała się w krzakach podsłuchując.
Chwilę później obserwujemy naradę wojenną w obozie „Starków”. Poza nieznajomością podstaw wojskowej taktyki Tormunda, należy tu odnotować jedną ważną rzecz. W naradzie bierze udział Sansa. Zwracam na to uwagę, bo po chwili Sansa będzie Jonowi truć, że nie słucha jej rad. A zapytana o to co radzi odpowie, że nie zna się na kwestiach militarnych. Tak więc to by było na tyle jeśli idzie o promowanie silnych postaci kobiecych. Ale w jednym Sansa ma rację. Ramsay znajdzie sposób na to, by sprowokować Jona.
W obozie widzimy jeszcze krótką interakcję pomiędzy Jonem a lady Melisandre. Nasz bękart nie chce być już wskrzeszany, ale kapłanka nie może mu obiecać, że tego nie zrobi. W końcu służy Panu Światła. A dlaczego Jon powstał z martwych? Tego Melisandre nie jest już tak pewna, jak jeszcze kilka odcinków temu. Czyli nadal czekamy na odkrycie kim byli rodzice Jona.
Tylko czy czerwona kapłanka R’hllora dożyje ujawnienia tej informacji? Nie wiadomo.
Po krótkiej, acz zabawnej konwersacji z Tormundem, Davos zupełnym przypadkiem odkrył stos, na którym spalono Shireen. A w nim – jelonka, którego Cebulowy Rycerz wystrugał z azbestu. Oj, chyba kotłuje mu się w głowie wiele pytań.
A potem… dochodzi do bitwy. W ramach harców Ramsay spuszcza ze sznurka Rickona, a następnie, nie dawszy biednemu chłopakowi wypowiedzieć w tym sezonie ani jednego zdania, urządza powtórkę dość charakterystycznej sceny z filmu Apocalypto. Bękart Roose’a Boltona udowadnia przy tym, że jest nie tylko wybitnym strategiem i znawcą ludzkiej psychologii, ale także najlepszym łucznikiem jaki kiedykolwiek stąpał po Westeros czy Essos. Na dobrą sprawę ma więcej wspólnego z Bloodravenem, niż serialowy Bloodraven.
Jon oczywiście daje się złapać w pułapkę Ramsaya i rusza na pomoc Rickonowi. Potem, by ratować Jona, ruszają Dzicy. Efekt, jaki to zachowanie ma na oryginalny plan bitwy pozwolę sobie skomentować słowami Siary.
A co do samej bitwy… Cóż, nie bardzo wiem co Wam mogę powiedzieć. Chyba głównie to, że bitwy nigdy tak nie wyglądały.
W prawdziwej średniowiecznej bitwie:
1. Wszyscy zbrojni, którzy nie mają ciężkich pancerzy, używają tarcz.
2. Wszyscy używają hełmów.
3. Miecze są bronią podręczną i drugorzędną. Prym wiedzie broń drzewcowa.
4. Piesze wojska nie biegną przez pole bitwy sprintem. Chyba, że uciekają. Nawet szarżując, pieszy zbrojny będzie co najwyżej truchtał, żeby utrzymać spójność formacji.
5. Tarcze, hełmy, itd… nie są zuniformizowane. To nie jest czas produkcji masowej, nie każdy żołnierz w danej chorągwi będzie miał identycznie wyglądający sprzęt.
6. Jeśli jakimś cudem, na środku pola bitwy znajdowałby się osamotniony idiota, na którego szarżowałaby cała chorągiew jazdy, to próbowałby się bronić wyciągając miecz przed siebie, żeby koń albo jeździec sam się na niego nadział, a nie szukałby okazji do cięcia.
7. Z punktu A do punktu B wyrusza oddział jazdy. Przeciętny koń wraz z siedzącym na nim zbrojnym waży około 600 kg i porusza się z prędkością 35 km/h. W tym samym czasie z punktu B do punktu A wyrusza analogiczny, równie szybki i równie ciężki oddział jazdy. Oblicz szanse przetrwania bęcwała, który znajdzie się w miejscu zderzenia tych dwóch oddziałów.
8. Wszystkie oddziały próbują utrzymać szyk, ponieważ pozwala to na manewrowanie. W końcu oddziału na polu bitwy atakują, ścierają się, czasem się wycofują, ustępują pola i atakują ponownie. Mogą też przemieszczać się, by wesprzeć inne sojusznicze oddziały. No i podstawowa sprawa – chorągiew, która utrzyma szyk zawsze będzie mieć przewagę nad chorągwią rozbitą. Ba, nawet po rozbiciu szyku, żołnierze starają się zbierać w kilkuosobowe grupy – giermek trzyma się rycerza, szeregowy pikinier dziesiętnika, itd… W filmowych bitwach niestety rozbicie formacji to niejako punkt wyjściowy, od którego zaczyna się bitwa. W rzeczywistości to wskazówka, że bitwa się zaraz skończy.
9. Ciała nie układają się w wielometrowe stosy.
10. Trzech gości nie rusza zdobywać zamku. Monty Python i Święty Graal nie jest filmem historycznym.
Tyle mojego narzekania. Od strony wizualnej bitwa prezentowała się niesamowicie, choreografia walk była stosunkowo dobra, a niektóre fragmenty miały w sobie ogromną dozę dramatyzmu. Chodzi mi na przykład o moment, w którym Jon był zadeptywany przez swoją własną armię. Paradoksalnie jego wygrzebanie się ze zwłok miało w sobie więcej symboliki wskrzeszenia niż jego autentyczne wskrzeszenie. Mur tarcz zastosowany przez pikinierów Ramsaya był taktyką historyczną, w dodatku zastosowaną w tym odcinku w sposób efektywny i efektowny (chociaż pik było trochę za mało, prawdziwy mur byłby bardziej najeżony). Więc to kolejny plus. Szarża rycerzy Doliny również wyglądała ciekawie i chyba dość realistycznie. Mówimy o ciężkiej jeździe wpadającej w tył lekkozbrojnej formacji. Rozpędzony rycerz zostałby wyhamowany pewnie dopiero po stratowaniu dziesięciu ludzi.
Ataku na Winterfell szkoda komentować, bo jak wspomniałem, to była scena pasująca raczej do Monty Pythona. Wielka szkoda, że umarł Wun Wun. Sympatyczny olbrzym przeżył trafienia strzałami, uderzenia mieczem, pchnięcia włócznią… ale nie przetrwał cięć budżetowych. Oj, Duch miał nosa, że nie brał udziału w bitwie.
Na szczególną wzmiankę zasługuje tu Sansa, która nie dzieląc się informacją na temat armii Doliny skazała na śmierć najprawdopodobniej grubo ponad tysiąc dzikich. Gdyby Jon zdołał połączyć swe siły z Littlefingerem jeszcze przed bitwą, straty byłyby minimalne. Ale może Sansie takie rozwiązanie, w którym w bitwie ginie „element niepożądany” bardziej odpowiadało? Może to już nie jest Sansa Stark, Sansa Lannister, czy Sansa Bolton. Może to już Sansa Stalin?
Ostatnie ujęcia odcinka pokazują nam Ramsaya zjadanego przez swoje kochane pieski. Brutalna i krwista scena, która dostarcza nam pewnego katharsis. Jestem przekonany, że podobnie rozegra się to również w książkach. U George’a Martina zemsta ma jednak swoją cenę. Czy podobnie będzie w serialu?
Tego nie wiem. Ale pędzę nakarmić swojego kota.
Wróciłem! I tym razem zamiast podsumowania – garść spekulacji na temat tego co zobaczymy w następnym odcinku.
1. Arya zabije Waldera Freya. Kiedy pojawił się trailer szóstego sezonu, aktorka odtwarzająca rolę Aryi wspomniała, że jej postać jest w większej ilości scen, niż się to może na pierwszy rzut oka wydawać. Jako że Arya nie zmieniała jeszcze w tym sezonie twarzy, stawiam złote smoki przeciw orzechom, że będzie stała za morderstwem lorda Waldera.
2. Bractwo Bez Chorągwi ma Sandora. Sandor ma wiedzę obciążającą Brienne. Brienne ma znajomego Jaimego. Jaime może wprowadzić ludzi do Bliźniaków. Może jestem za bardzo przywiązany do mojej książkowej teorii, ale chciałbym, abyśmy zobaczyli jakąś jej wersję w serialu.
3. Cersei spali Sept Baelora. To w sumie dość oczywiste.
4. Bran dokończy wizję z Wieży Radości.
5. Wyjdzie na jaw prawda o rodzicach Jona. Przez „wyjdzie na jaw” mam na myśli coś więcej niż wizję Brana. Sądzę, że dwuznaczny sposób w jaki Baelish opowiadał Sansie o turnieju w Harrenhal, jest tu kluczowy. Dodatkowo znaczenie ma tu scena, której fragment widzieliśmy w trailerze – Littlefinger czekający na kogoś w bożym gaju. Sądzę, że Petyr Baelish okaże się mieć jakiś dowód albo świadka (Howland Reed?). W końcu coś musi pchnąć Jona na południe.
6. Lady Melisandre będzie się miała z czego tłumaczyć.
7. Euron okaże się być właścicielem pewnego szczególnego rogu. Dlaczego? Wykończyliśmy główny czarny charakter ostatnich kilku sezonów. Walder Frey też raczej następnego odcinka nie przeżyje. A Euron, po demonstracji siły przez Daenerys, nie wygląda zbyt strasznie. Ale gdyby miał smoka…
Nie wiem, jak Wy, ale ja nie mogę się już doczekać następnego odcinka.
[yop_poll id=”88″]
Non omnis moriar.
Zaraz obejrzę i dam jedno cytrynowe ciastko.
Dobrze, muszę przyznać, że poprzedni odcinek mnie mocno wynudził. Był wyjątkowo słaby, ale też i bardzo nudny. Ten niemniej zdołał przebić się przez dno. Wywoływał w mojej psyche naprzemiennie stan rozbawienia i zażenowania, z przewagą tego drugiego. Z całą powagą daję 0 cytrynowych ciastek, drodzy Lordowie oraz Damy.
Czy aktor grający Rickona wypowiedział przez 6 sezonów choć jedno zdanie? Jakoś nie mogę sobie przypomnieć.
Kiedy Osha nazwała go południowcem (lub przynajmniej tak wynikało z jej wypowiedzi) on zaprotestował i zadeklarował że jest z Północy
Co nie zmienia faktu, że jego postać „przeszła” niejako obok serialu. Jeżeli następnym razem poczuję się niepotrzebny, przypomnę sobie, że w serialu był ktoś taki jak Rickon.
Mnie bitwa trochę rozczarowała. Trwała chyba niecałe 20 min i dużą część tego zajęły ujęcia Jona. Jedno z nich wyglądało jak wycięta z Kung Fury albo Streets of Rage. Oprócz tego z Ashy i Theona zrobili najgorszy sort Żelaznych Ludzi, konfidentów oddających niepodlagłość swojej ojczyzny jedynie za stołek dla siebie.
Jak dla mnie, to w tym odcinku najciekawszy wątek to wątek Meeareen…
Fajna akcja, w reszcie Danka wzięła smoki w obroty i po flocie Harpii… Do tego szturm Dothracków… miodzio…
Co do Snowbol… ujdzie… choć Hollywoodzkie i przewidywalne („Przegrywamy… już nie wiele ludzi zostało… Czekaj… Słuchaj… Czy to nie armia Doliny przybywa z odsieczą?”) Ale jako sama jatka bitwa przednia (choć odniosłem wrażenie że według twórców starcie średniowiecznych armii to taniec pogo na kilka tysięcy ludzi w zbrojach i na koniach gdzie każdy na każdego wpada :P).
Jedynie czego nie rozumiem to:
1. skoro w bitwie brało udział (o ile dobrze zrozumiałem 6 tys, Boltonów z Karstarkami i resztą oraz ok 3 tys. Jon and Company, to skąd się uskładał taki wielki „mur” trupów.
2. Co się stało z łucznikami Ramseya jak ten je wycofał? Teleportacja do Winerfell?
3. Czemu Jon nie ratował Ricona? Nawet po śmierci miał przecież Mellisandre a ta już udowodniła że umie robić różne rzeczy z trupami… A propos, Rickon jakoś tak mało zmasakrowany jak na lezącego na drodze szarżującej konnicy.
4. Gdzie się podział Duch?
5. Gdzie się podziała Lisa Mormont (przed bitwą ją widać na koniu wśród innych dowódców)?
Ale nie będę się czepiał… Po ostatnim ten odcinek jest w miarę dobry.
A i oczywiście uważam że Ramsey zasłużył na swój los że dla niego śmierć w starciu/bitwie to za mało i tu mnie odcinek pozytywnie zaskoczył bo twórcy chyba myśleli podobnie.
śmierć jaka spotkała go ze strony ukochanych „dziewczyn” to najlepsze możliwe rozwiązanie 😀 jedynie niedosyt bo obok Sansy powinien stać Theon i przed wpuszczeniem „dziewczyn” uciąć Ramsayowi k*tasa i zrobić z niego naszyjnik 😀
O widzę że z kolegą się rozumiemy 😛
Liczę na to że to co Sansa zrobiła z małżonkiem będzie punktem zapalnym konfliktu na lini Sansa – Jon (o ile Jon mógł by wybaczyć że nie powiedziała mu o Dolinie, ale w końcu dzięki nim wygrał, tak taka egzekucja wroga to trochę nie w stylu szlachetnego Jona)
Popieram, Theon powinien mieć udział w zemście.
Dlaczego Dany nie drążyła „nie zabiłeś dwóch Starków?”
Gdzie jest Czerwona kapłanka, którą wprowadzili jak Dany nie było?
Dwa smoki uwolnione przez Tyriona czekały grzecznie kilka tygodni aż będzie bitwa… W międzyczasie żywiły się łańcuchami i szczurami z lochów…
Czy Asha? Yara poczuła miętę do Dany? Albo i na odwrót?
Gdzie jest Littlefinger? Armia armią, ale dowódca?
Jon chciał pogłaskać olbrzyma, ale ten umarł 🙁
Jak strzelają do Ciebie z łuku to biegnij prosto – jest to tak nieprzewidywalne, że łucznik podchwyci podstęp i postrzela na boki…
Aktor grający Jona jedno opanował do perfekcji – oddychanie.
Już chyba nawet poprzedni odcinek bardziej mi się podobał….
Propozycja mojego kumpla na kolejny – Brienne wraca i wraz z Tormundem korzystają z kłótni kochającego się rodzeństwa i robią przewrót, zostając Panią i Panem Winterfell.
1. Wydaje nam sie, że jest wielki.
2. Mogli wziąć udział w walce jak łucznicy Jona.
3. Bo sam wiedział, że powrót do świata żywych jest gorszy niż śmierć.
4. 3 smoki to dużo CGI, a to dużo pieniędzy.
5. Lyanna miała brać udział w walce? Zamienić się w niedźwiedzia za pomocą polimorfi i jako jedenastoletni niedźwiedź rzucić się do szarży?
panie ekspert, już abstrahując od tego jak bardzo mnie rozśmieszyłeś tym pogo, już pal licho te literówki, to jednak bardziej mnie rozśmieszyłeś lisą mormont… zanim się zaczniesz czepiać, to ogarnij co się dzieje. jak nie typ co pisze john snow, to typiara co pisze ramsey bolton. Nie wiem jak wam mają twórcy dogodzić wieczni narzekacze.
LISA MORMONT japrdl
jeszcze wklejam ci kropki, żeby w odpowiedzi na ten wpis ci przypadkiem nie brakło … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … …
Nie przesadzaj. Lyanna Mormont nie jest jakąś ważną postacią i każdemu może przytrafić się pomyłka.
Sama tu napisałam „Ramsey” kilka razy, choć jego imię, wbrew lektorowi, wymawia się „Ramsi”. Po prostu człowiek nasłucha się lektora (z lektorem widziałam 4 ostatnie odcinki, wcześniej „nadrabiałam” serial tylko po angielsku) i chyba się udzieliło. Będę uważniejsza. 😉
jak chcesz być traktowany/a poważnie to pisz poprawnie, tyle
Poprawne pisanie (zwłaszcza na szybko) jest, wbrew pozorom, czasami trudniejsze od bycia uprzejmym. Z mojego doświadczenia wiem, że to drugie jest milej wiedziane w towarzystwie.
Poza tym do „poprawnego pisania” należy stosowanie wielkich liter w odpowiednich miejscach. Ja już wolę literówkę w obcobrzmiącym imieniu niż niedbalucha, ktory wie, gdzie jest na klawiaturze capslock, ale shifta już wcisnąć mu się nie chce.
nie mogę odpisać ci poniżej i nie bierz tego do siebie, ale nie znam cię, jesteś mi totalnie obojętna i z mojego doświadczenia powiem ci, że kwestia wciśnięcia shifta na pewno zajęłaby mi mniej czasu niż tobie wymyślenie odpowiedzi na poprzedniego posta haha :pppppppppp
W TYM MIEJSCU TRZYMAŁEM DLA CIEBIE SZIFTA ZAMIAST CAPSA :*
Ad 3. Też się nad tym zastanawiałam. „Pochowajcie go”?
Przecież normalnym odruchem każdego człowieka byłoby:
– Hej, kapłanko, kaplanko, zrób ten swój egzorcyzm! To mój brat! Jest mały i kochany! Nie zasłużył na smierć! Przyzwij no demona czy tam czarta, no weeeeeeeeź!
– Nie mogę, Pan Światła nie kazał, poza tym zgasiłam ognisko.
– To zapalimy! Zrób co możesz, to mój braaaat!
– Ej, Jon, nie mogę, straciłam trochę wiarę i jestem smutna i stara…
– To ja oddam za niego życie! – wyjęczał Jon Snow, bo był szlachetny.
– Nie, ty jesteś mi potrzebny. Ale… Jakbyś znalazł kogoś o królewskiej krwi albo chociaż tłuste niemowlę…
– To nie. To go zakopcie – odpowiedział, bo był Jonem Snow – Sansa, narwij no jakich kwiatków!
Chapeau bas! Za odpowiedź odzieloną lolowi, oraz za powyższy dialog!
Narwij kwiatków! – zaplułem monitor.
aha
ale bierzesz pod uwagę jego stosunek do wskrzeszania? bo akurat w odcinku 9 zostało to dość mocno zaakcentowane
Nie wiem czy do wskrzeszania czy do życia w ogóle (pamiętaj w jaki sposób Jon umarł). Tu jednak chodziło o bliską mu osobę – niewinnego chłopaka, którego pamiętał jako szkraba noszącego strzały. Rozpacz po stracie bliskich bywa silniejsza przed strachem przed własną śmiercią – dlatego wiele osób potrafi poświęcić się dla innych.
Rozumiem, że Jon wybrał dla Rickona taki koniec i w sumie pochwalam. Jednak w świecie, w ktorym można ożywiać martwych i oni potem chodzą w pełni sił taka reakcja wydawałaby się naturalniejsza.
imo do wskrzeszania;
szkoda, że tak mało mamy informacji o tym kiedy jest teoretycznie możliwe wskrzeszenie kogoś w świecie martina przez kapłanów, a kiedy już nie ma takiej opcji.
btw czy 'wskrzeszenie’ roberta stronga to jedyny przykład przywrócenia formy życiowej NIEdokonany przez kapłanów boga światła? teraz nad tym myślę i nic innego nie przychodzi mi nawet do głowy
Davos w końcu przypomniał sobie o Shireen! Szok i niedowierzanie. Niby północ taka wielka, a on znalazł właśnie TO ognisko.
Ekhem… Wiesz, że armia Jona stacjonowała tam, gdzie armia Stannisa?
Jasne, że wiem. Ja tylko podziwiam jego spostrzegawczość i nosa. Idzie na spacer przed bitwą, spotyka resztki jakiegoś ogniska/stosu, i co znajduje? Oczywiście pod pierwszą szkapą jelonka! Gość ma nosa. No może lekkie problemy z brakiem dociekliwości w sprawie swojej ukochanej księżniczki, ale nosa ma!
Tak jest w każdym dziele, gdyby bohaterowie byli spostrzegawczy jak większość ludzi, to historie byłyby niemożliwe do opowiedzenia
a ten jelonek chyba jest ognioodporny jak danuta, choć jest z drewna
Jelonek mógł jej wypaść w trakcie i potoczyć się gdzieś pod stos. Była zima,wszędzie śnieg…
Poza tym chodził po okolicy kilka godzin, wreszcie się natknął.
Najlepiej by zrobili gdyby przez pol godziny grzebal w stosie i do bitwy by poszedl ujebany popiolem
Przez moment zastanawiałem się, czy Sansa chce zgubić przyrodniego brata? Pozwolić mu zginąć i zabrać ze sobą możliwe jak najwięcej Dzikich i Boltonów? Czy byłaby aż tak wyrachowana? I kolejna rzecz, która mi się nasunęła, mianowicie, jak rycerstwu z Doliny udało się obejść (opłynąć?) Fosę Cailin?
No i kto teraz zostanie Badboyem? Ten niedorobiony Euron?
Co do jednego, Sansa się myliła. Boltonowie nie zostaną zniknięci.
P.S. Żenujące ujęcie z szarżą Dothraków. Więcej Synów Harpii nie mieli na składzie, czy może biegunka?
Co do konfliktu na linii Jon – Sansa, no cóż…widać było gdy obserwowała Jona biegnącego za Ramsayem do Winterfell, że liczyła iż coś mu się stanie, był jej potrzebny tylko do odbicia zamku 🙂 eskalacją konfliktu będzie wprowadzenie Manderlych, z listem legitymizacyjnym zapieczętowanym przez Robba, podczas gdy Sansa będzie chciała przejąć władzę, poślubiając LF’a, jednocześnie odkryjemy tożsamość Jona poprzez retrospekcję z ostatniego odcinka 6 sezonu 🙂
Nie sądzę, by Sansa chciała zgubić Jona. Tak długo była sama, oderwana od rodziny (na ktorej jej jednak zależało), więc nie cieszyłaby się ze śmierci kolejnego brata. Nie wiem co miał znaczyć ten uśmiech, może to przez aktorkę. Ja to jednak odebrałam jako uśmiech: albo ulgi – moj brat przeżył, zdążyli, i do tego jeszcze leci walczyć dalej i zaraz tego Boltonosnowa przyniesie mi w pudełku, albo dumy – to mój brat, nie dość, że przeżył, to jeszcze skopie zad gwałcicielowi. Albo jedno i drugie. Sansa może i jest sukowata a życie jej dokopali, jednak wydaje mi się, że ma tzw. dobre serce – udowadniała to wielokrotnie – choćby ostatnio po stosunku do Theona. Nie wiem, co z nią zrobią, ale bardzo bym się zdziwiła, gdyby zrobili z niej drugą Cersei.
A ja bym się wcale nie zdziwiła gdyby Sansa liczyła po cichu, że Jon padnie w tej nierównej bitwie przed przybyciem odsieczy i w ten sposób rozwiąże się ewentualny konflikt w kwestii Winterfell. Zresztą to dla mnie dość logiczny powód nie wyjawienia informacji o armii Doliny. Nie wiem, czy to kwestia wyrachowania, charakteru czy przeżyć jakie ma za sobą, ale skoro Rickona gotowa była odpuścić bez mrugnięcia okiem, to wątpię żeby na przyrodnim bracie zależało jej bardziej.
A czy postać taka jak Sansa mogłaby mieć jakiekolwiek zakusy na wyłączność w Winterfell? I czy była w stanie o tym myśleć? A nawet jeśli, to kiedy nauczyłaby się myśleć w ten sposób? W KP do końca tego nie potrafiła, była wystraszonym, zahukanym dziewczątkiem. U LF czy u ciotki było podobnie. Owszem, jest w niej wiele rodowej dumy, ale raczej opiera się ona na chęci bycia damą i rodzenia synów walecznej lordowi. To, że Ramsay wyleczył ją z tych marzeń nie oznacza, że zajmie miejsce Cersei.
I, jak dotąd, każde z dzieci Starków próbowało przetrwać kierując się z grubsza etosem bohatera pozytywnego, to czemu miałoby byc inaczej w tym przypadku? Sansa nie była wyjątkiem – naraziła się ratując ser Dantosa, współczuła ofiarom Joffreya, na swój sposób zawsze była „w porządku”.
A w kwestii Rickona w ogóle jej nie potępiam. Ona po prostu znała Ramsaya. Gość robił przecież takie rzeczy, ktore normalnemu człowiekowi, nawet w Westeros, nie mieściły się w głowie. Dlaczego miałby trzymać Rickona przy życiu? W najlepszym razie, bez mrugnięcia okiem, zrobiłby z niego drugiego Fetora. To była decyzja racjonalna a nie wyrachowanie – podyktowana właśnie chęcią ocalenia jednego brata, bo drugi był już stracony. Śmiem nawet twierdzić, że mniejsze zainteresowanie Rickonem ze strony rodzeństwa pozwoliłoby chłopcu dłużej pożyć.
Moim zdaniem Jon założył, że ma do czyńienia z lordem, z graczem cywilizowanym. A to był świr, ten Ramsay. 🙁
Wracając do Sansy – dla mnie przemiana tej postaci w stronę knującej, mordującej suki może byłaby możliwa, ale nie w tym momencie. Dziewczyna chciała się po prostu zemścić na typie, który ją brutalnie gwałcił i, być może, trwale okaleczył. Moze nawet robiła głupoty, ale na tym etapie jej życia, po tych przeżyciach, zimne knowania byłyby psychologicznie niemożliwe.
Fabularnie wyszłoby naprawdę ciekawie, gdyby faktycznie okazało się, że Sansa zataiła wiedzę o Baelishu, bo chciała mieć własną armię, być niezależna od Jona i przy okazji pozbyć się go w kwestii Winterfell. I wydaje mi się, że właśnie traumatyczne wydarzenia jakich doświadczyła i intrygi, których była świadkiem w KL i przy LFie (chociaż w serialu go ogłupili masakrycznie, ale to inna sprawa), są dobrym podkładem pod przeobrażenie się w złą postać. Niestety mam wrażenie, że w serialu do tego nie dojdzie, chociaż chętnie bym to obejrzała.
Podobno Martin zapowiedział, że jedno ze Starków będzie złe. No cóż któż to może być? Aria – nazbyt oczywiste, a Bran ma inne przeznaczenie. Typowałam Rickona po zachowaniu niezrównoważonego kudłacza, albo Sansę za to co przeżyła w książce ( w filmie jeszcze więcej). Rickon nie żyje. Zostaje Sansa, która sporo przebywała z LF. Myślę, że to początek drogi „w stronę knującej, mordującej suki”.
Serio myślisz, że GRRM tak zwali wątek Rickona jak to zrobili w serialu? xd
A czy chodziło tylko o dzieci, czy może o członków rodziny w ogóle?
Bo na przykład lady Stoneheart mozna uznać za złą.
Kolega (?) wyżej wspomniał o wątku Rickona. Jakoś od 5 sezonu zaczęłam traktować serial jako odrębną historię. Skoro tak zmienili wątek Sansy, to może i Rickon dostanie trochę więcej do roboty?
Sansa, owszem, mogłaby mieć zadatki na „złą” postać (na początku lektury, po śmierci Damy, którą to smierc traktowałam jako symbol – utrata wilkora, utrata „tożsamości rodowej” – zwłaszcza że Sansa początkowo mocno odcinała się od rodziny) ale to, co działo się z nią pozniej sprawiło, ze porzuciłam na czas jakiś tego typu myśli i, na razie, nie zdarzyło się nic, co mogłoby sprawić, ze dotychczasowe przygody młodej Starkowny potraktuję jako coś innego niż lekcja pokory/ dorastania. Po tym co widziałam w KL, jej rozpaczliwe poszukiwania bratniej duszy (Dontos, Margeary, potem chyba LF i nawet przez chwilę Lysa) z jednoczesnym strachem przed wszystkimi dookoła, nie miały w sobie nic z wyrachowania, jakiego mogłaby nabrać, ucząc się od Cersei.
Nie wiem czy LF zrobi jej pranie mózgu, Martin przerwał jej przygody w momencie, w ktorym jeszcze nie widać, w którą stronę jej postać podąży.
Jeśli chodzi o serial – tu jest podobnie. Sansa na razie zhardziala (wszak po tym, jak Ramsay uczynił ją konietą nie mogę się jej dziwić), ale daleko jej, w mojej opinii, do świadomego knucia przeciwko bratu – pierwszej osobie od lat, ktorej może naprawdę zaufać. Jeśli już, obstawiam, ze po raz kolejny bedzie czyjaś marionetką – tym razem LF.
„nie zostaną zniknięci” hahahahahahah
nie wierzę, że pisałeś tego posta na serio, za trolling daje 8/10
Sansa mówi „disappear”. A dalej to już maniera a la Vian.
Senkju.
Odcinek lepszy, niz ostatnie ale po ostatnim to chyba kazdy lepszy. Mereen – coz liczyłem ze flota żelaznych pomoze z wody ale zaczaili sie przed portem chyba jak zobaczyli f22 drogona i targaryen airforces. Zelazni no coz pokazali ze nie maja jaj. Sprzedali tradycję za 300 statków. Mogli cos ponegocjowac 🙂
Bastardbowl czyli wielka babranina w błocie. Armia snowa okrążona przez pląsajacych z tarczami hoplitów boltonow. Zagrywka godna filmu „300”.
Snow vs konnica, snow vs grad, strzal snow vs wrzawa walki – no generalnie tam była jakas invisible aura włączona – stad cena produkcji odcinka bo inaczej nie ogarniam jak mozna to przetrwać. Dolina like a Gandalf chyba kazdy to przewidział takze wypatrywalem eomunda ale nie bylo. Na jej czele stal za to sutener z królewskiej przystani i zona dowódcy wrogich wojsk – to daje +10 do morale stad wynik bitwy. Nie szkoda mi rickona. Gdyby jon snow mial chocby jednego tak dobrego łucznika jak iggritte w swojej armii ustrzelilby ramsaya. Liczyłem tez na jakaś magię ze strony melisandre no ale chyba byla podczas bitwy w namiocie…
Koniec ramsaya – on powinien zginąć jak boltoniwie lubia – czyli oskórowany.
Co nam zostalo na final? Śmierć tommena, arya powrót i rodzice jona?
Biali Wędrowcy za Murem :3
Ta „aura” to było błogosławieństwo R’hlora 😉 Właśnie dlatego Melka ruszyła z armią Jona, a nie przyszła na naradę, bo jej zadaniem było nakładanie ochronnych zaklęć. W końcu Melisandre na pewno uczestniczyła w tej kampanii z jakiegoś powodu, prawda? Prawda? (błagalnym tonem i z desperacją w oczach)
Sandor. Proszę o Sandora. Albo chociaż Sam. Wszystko byle nie oglądać miny Jona… Zaczynam mieć na nią uczulenie.
czemu 300 statków? coś ci się chyba z tym filmem 300 pomieszało panie hejter
A racja okrętów bylo 100
Wyjaśni mi ktoś czemu Rickon biegł w idealnie prostej linii wysuwając się jak na tacy Ramseyowi? 🙂 Ale odcinek fajny, w porównaniu do poprzedniego mistrzostwo świata
bo mu scenarzyści powiedzieli, że tak musi biec, bo musi umrzeć
Bo to przerażone dziecko. Ty na pewno byś wtedy myślał o biegnięciu slalomem i unikach co 5 kroków.
Na prawdę nie trzeba się wszystkiego czepiać.
Jak już kolega wyżej napisał, Rickon był dzieckiem, nie spodziewałbym się po nim jakiejś cwanej taktyki ucieczki. Zresztą Ramsay i tak mógł go trafić przypadkiem, nie przypominam sobie, żeby był wyborowym łucznikiem. Za to chętnie przyczepię się do tego, jak dzicy zostali okrążeni. Przecież ci hoplici biegli sobie bez najmniejszego problemu, nikt ich nie zaatakował, póki nie uformowali się w podkówkę. Do tego pod koniec Dzicy pozwolili Ramsey\’owi strzelać do swojego dowódcy, zamiast chociaż poważnie go ranić, przecież Jon nawet nie wydał rozkazu, aby nie ruszać Boltona.
Arya nie była dzieckiem?
Właśnie o to samo chciałem zapytać co kolega. Jeśli ramsay trafił gdzieś dopiero za 5 podejściem to strzała musiała lecieć jakieś 200metrow. Czy naprawdę tak ciężko jest uchylić się przed strzała która leci takiej odległości??
Wyjściowo strzała z tego typu łuku może wyciągnąć i 150km/h … niestety wyjściowo 😉
Przy 100+ metrach średnia prędkość rzadko przekroczy 60km/h przez co strzelanie do ruchomego celu zaczyna się robić trudne zaledwie na 20-30 metrach… Z podwórkowych zabaw zaręczam, że na 30 metrach można się już zaczynać bawić w unikanie strzał a na 50+ nie ma opcji, że by dać się trafić 😉
Oczywiście można teoretyzować, że młody Stark nie miał o tym pojęcia (nie pytajcie czemu – ale można teoretyzować) i biegł prosto… tyle że dalej na dystansie 100+ trafienie w statyczny cel wielkości człowieka jest już wyczynem mało powtarzalnym… a trafienie biegnącego w serce… sami rozumiecie 😉
Zasadniczo w całym odcinku było tyle bzdur militarno-średniowiecznym, że płakałem jak oglądałem 😉
W ostatnim odcinku:
1. Wieża Radości
2. Coś paskudnego w Królewskiej Przystani (Cersei spala wszystko jak leci)
3. Inni maszerują na południe
4. Arya ląduje w Westeros
5. Daenerys widzi brzegi Westeros
6. Sam wjeżdża do Cytadeli
7. Littlefinger + Sansa
8. Ogar i Bractwo dopadają Brienne i Podricka
Też miałem zamiar wrzucić swoje przewidywania 🙂
Moim zdaniem wydarzy się na pewno 5 rzeczy.
1. Pożar w Sepcie Baelora.
2. Sam w Cytadeli.
3. Końcówka Wieży Radości. Bran dociera do Muru.
4. Jon albo Sansa jako nowy Król albo Królowa Północy.
5. Arya zabija Waldera Freya (przy odrobinie szczęścia na rozróbę wpada też Bractwo Bez Chorągwi).
6. Informacja o prawdziwych rodzicach dociera do Jona. Howland Reed odpada, Bran raczej też (chyba, że znowu się teleportuje), więc stawiam na Littlefingera. I stawiam jeszcze więcej na to, że Littlefinger ma albo jakiegoś świadka, albo jakiś dowód.
Ad. 5. Niewykluczone, że Arya natknie się na Sandora.
Ad. 5. Ale czy to się w ogóle opłaca LF ?
Nie jestem pewny (innymi słowy – \”nie znam się, ale się wypowiem\” :D), ale w sumie Littlefingerowi może by to było na rękę? Jeśli dowiódłby, że Jon jest Targaryenem, to znaczy, że Sansa jest ostatnią z rodu Starków (nie licząc Aryi, ale ją się chyba uznaje za martwą). Wtedy, gdy poślubi Sansę nie będzie miał żadnych konkurentów do władania Północą, no bo Jon nie jest Starkiem, tylko Targaryenem.
Nie wiem, czy rozumiecie o co mi chodzi, ale może znajdzie się ktoś, kto jednak zna się na tym trochę lepiej i potwierdzi co mówię lub mnie wyśmieje 😛
Jon to pol stark pol targaryen czyli nadal stark.
Milo, Stark po matce, więc nie ma praw do Północy.
No ale stark i jescze licze na list Roba
Nie przekreślałabym tak całkowicie Howland’a Reeda’a bo jeżeli armia doliny zmierzała kurcgalopkiem do Winterfell królewskim traktem, to do Strażnicy nad Szarą Wodą mieli tylko tyci kawałek. No chyba, że płynęli przez Biały Port (w tym serialu nic mnie już nie zaskoczy). Co do odcinka to po odcinkach 4-8 ten był naprawdę niezły. Jon z czerwonym mieczem prawie jak odrodzony Azor Ahai 😉
A ja się zastanawiam dlaczego Reed ciągle pozostaje w ukryciu? Tyle lat, tyle przelanej krwi, tyle śmierci. Zabity przyjaciel, dzieci posłane w podróż w jedną stronę. Musi mieć naprawdę ważne powody, by siedzieć w strażnicy.
Tu już nic nie da się przewidzieć. Miałem nadzieję, że po tym jak Ramsay potraktował prawowitego dziedzica Starków, coś drgnie w kalesonach Lordów Północy. Ale oni już nie pamiętają…………… Jak ja się zawiodłem na poprowadzeniu wątku na Północy. Nawet serial przedstawiał Północ jako nieugiętą honorową krainę. Cały klimat jaki było czuć na Północy w sezonach 1-4 poszedł do lamusa. Kurka wodna mogli przynajmniej Ducha na chwilę pokazać. Jeszcze jedno: czy byłem ślepy czy scenarzyści wyjaśnili jakoś fakt zatajenia przez Sansę możliwej pomocy Doliny? Czy Słowiczek szarżował razem ze swoimi wojskami 😉 ?
Takie pytanie do znawców wojskowości. Czy to nie jest zbyt ryzykowne ustawiać się plecami do linii wroga? Mam na myśli tarczowników Boltona obróconych w ten sposób względem obozu J.Snowa. Kojarzę Valmy. Tak swoje oddziały ustawił gen. Dummouriez. No, ale on wywindował działa na jakieś wzgórze, gdy Prusacy ruszyli z kontruderzeniem.
To jest cholernie ryzykowne. Ramsay poczuł smak zwycięstwa i był pewien, że wprowadza odwody jako ostatni. Pikinierzy to potężna broń, ale muszą być zwróceni czołem do przeciwnika, w zwartym szeregu. Ogólnie najważniejsze jest związanie walką jak największej liczby jednostek przeciwnika, przy jak najmniejszym udziale wojsk własnych, co się Jonowi udało bardzooo nieświadomie, można by rzec że nawet wbrew jego woli 🙂 Więc to była kompletna głupota ze strony Ramsaya. Można sobie zadać pytanie jak armia Doliny przeszła przez połowę Północy niezauważona, ale to inna bajka 🙂 Niemniej to jak pikinierów rozbiła konnica wyglądało bardzo wiarygodnie. Odnośnie odcinka był dużo lepszy niż ostatni, aczkolwiek dużo bardziej podobała mi się Dany w akcji niż różne ujęcia Jona, D&D mówiąc, że ta bitwa ma przyćmić wszystkie inne rozmachem nie sprecyzowali, że to chodzi o 3 smoki w akcji 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=jg6bz4x8Rvo
Więc sobie wyobraź, że Bitwa pod Wiedniem była jeszcze gorsza 🙂
to był teatr telewizji a nie bitwa – więc odwracanie się tyłem do czegokolwiek było bez znaczenia dla całokształtu bzdur – choć Jon odwracający się plecami w ramach unikania salw łuczników naprawdę mnie rozczulił 😉
Haha masz rację ale po tym jak zobaczyłem film Bitwa pod Wiedniem (2012) już mnie nawet D&D nie zaskoczą słabszą ekranizacją scen batalistycznych 🙂
ludzie nie chcą oglądać detali zagrywek taktycznych czy strategii – chodzi o dobrze zmontowaną bitwę, trzymającą w napięciu. zrozumcie, że jest mało takich nerdów jak wy.
GDZIE OSTATNIO WIDZIELIŚCIE LEPIEJ ZROBIONĄ SCENĘ BITEWNĄ NO GDZIE?
CZEGO WAM TAM BRAKOWAŁO
https://www.youtube.com/watch?v=AyJdeSslnys
Imo ten w dużym stopniu zapewne amatorski filmik o husarii bije na głowę większość seriali i filmów, które zdecydowały się na ekranizacje scen bitewnych z budżetem idącym tak jak w przypadku GoT 10 mln $ za odcinek czy sięgających setki milionów budżety filmowe. I nawet pauza w kluczowym momencie przed starciem husarii ze szwedzką piechotą, daję większą dawkę emocji i uruchamia wyobraźnie niż pokazana ze 100 ujęć potyczka Jona. Więc można wymagać odrobiny strategii na ekranie tak wielkiej produkcji jak GoT. Widząc husarie na tym filmiku mam zawsze ciarki, widząc Jona kilka razy ziewnąłem. „chodzi o dobrze zmontowaną bitwę, trzymającą w napięciu. zrozumcie, że jest mało takich nerdów jak wy.” No jeszcze tylko tego brakuje, żeby za taką kasę montaż kulał 🙂 Ta bitwa trzymała w napięciu? haha każdy od początku się chyba zastanawiał w którym momencie przybędzie odsiecz z Rohanu yyy tzn Doliny. Więc napięcie było porównywalne z napięciem gumy w majtkach:)
nie żebym się czepiał, ale gdzie na tym filmiku jest scena bitewna?
stary, jak ty chcesz w ogóle porównać jakiś totalnie amatorski filmik 4 min z 1 min napisów, nagrany (nawet fajnie) przez pasjonatów z wielomilionową produkcją 🙂
zadzwon do hbo zeby zatrudnili tego borka i drzewieckiego do 7 sezonu 😉 😉 😉
Nie zrozumiałeś mnie, chodziło mi tylko o to żeby ci pokazać, że nie widać tych 10 mln $ na odcinek GoT w tej bitwie na północy.W tym amatorskim filmiku o husarii nie ma sceny bitewnej, ale emocje, odpowiednia muzyka, wierne szczegóły w uzbrojeniu dały lepszy efekt, niż efekty komputerowe za 10 mln $ otaczające Jona Snow…
ja tam widze te 10 mln, a wierne szczegóły mnie zupełnie nie obchodzą
Każdy widzi to inaczej… No ale pewnie z tych 10 mln to jakieś 9 mln poszło na Wun Wuna oraz 3 smoki i brakło na Ducha 🙂
no ducha też mi zabrakło :c nie wiem jak to fabularnie uzasadnią
mi się zasadniczo podczas tej bitwy ciągle to „opracowanie” przypominało 😉
https://youtu.be/vCJUDdEirco?t=2m53s
aha tylko wyśmiewany w tym opracowaniu film przynajmniej ma tarcze… i ktoś stojący za nim wiedział, że ściany tarcz z pojedynczych i niezakleszczonych o siebie tarcz raczej się nie postawi… Jakkolwiek cała „logiczno-taktyczna” otoczka jest równie głupia 😉
Bo to już nie o stricte strategię czy taktykę chodzi a o jakieś srogie uproszczenia generujące masowe bzdury… oraz fakt, że Bitwa mająca w teorii pokazywać starcie prawie 10 tyś ludzi wygląda na dużo mniejszą niż współczesne „Grunwaldy” 😉
Jestem pewien że bractwo bez chorągwi wybije freyów, a co do walki to
Sansa jest głupia i samolubna bo zamiast powiedzieć jonowi o armii doliny i dzięki temu jon poczekałby kilka godzin, to nie powiedziała i zginęło kilka tysięcy ludzi.
Dzicy lubią przyglądać sie jak ktoś ich okrąża
Jon ma zdolność unikania strzał
Tak szczerze to przy lepszym podejściu jon mógłby to wygrać sam
Chyba, że Sansa chciała zostać jedyną zwyciężczynią w zawodach o Winterfell. Ten jej paskudny uśmieszek, gdy mój bohater zabawiał się w kosi, kosi, łapci z własnymi czworonogami. Zdaje się, że znaliśmy dziewczynkę, a nie znamy kobiety.
Danka ognioodporna to Jon strzałoodporny.
Powinienem być już przyzwyczajony do żenującego poziomu jaki prezentuje ten serial(oczywiście w porównaniu do sezonów 1-4) ale nie jestem. Brak logiki, przebieg tego odcinka każdy znał od razu po obejrzeniu zapowiedzi. Czy 10 odcinek coś zmieni? Chyba tylko to, że niektórzy kompletnie odetną się od serialu. Czekam na Wichry Zimy.
No to tylko tydzień czekania Ci został 😉
Kogo chce oszukać i tak będę ten serial dalej oglądał 😀 Co jest przejawem delikatnego masochizmu, ale cóż.
w takim razie młody werter po co oglądasz trailery, ba, po co oglądasz grę o tron?
Odcinek moim zdaniem dość dobry, bo oparty na akcji, a takich nie da się zbytnio skopać. Tym bardziej, że HBO na to akurat kasę ma. Chociaż montaż sceny kiedy Tormund bije się ze Smalljonem, a Jon topi się w ludziach strasznie mi się nie podobał. Rozumiem, że trzeba było oddać desperacką walkę Snowa, ale na pewno dało się zmontować to w taki sposób, żeby było wiadomo co się dzieje.
Magiczna niewidzialna tarcza odbijająca strzały wcale nie dziwi, to było do przewidzenia.
Poza tym, Rohirrimowie ftw.
Co do Danki – ciekawe czy popłynie z Ashą/Yarą i Theonem już w następnym odcinku, czy poczeka na Eurona i go zabije jeszcze w Meereen. Dorne wyrżnęli na przestrzeni kilku epizodów, z wcale-nie-wronim okiem może być podobnie jak się w tym odcinku okazało.
Moim zdaniem bitwa była świetna! Bitwy zawsze nie nudziły i zawsze uznawałam, ze bitwa to dobry czas żeby wyskoczyć do kuchni po kanapkę. A ta mi się naprawdę podobała. Cieszę się, ze Jon Snow znowu nie umarł. Naprawdę przez moment się bałam ze zginie i sobie tak zaspojleruje Wichry. Aktorka grająca Sansę też świetnie się spisała. Nie lubię książkowej Sansy, ale ta filmowa moim zdaniem jest świetna.
Książkowa jest mądrzejsza, przez serialową zginęło 2/3 ludzii jona
Ogladalam komentarz gdzie kobietka twierdzi ze jon wychodzacy z pod sterty trupow tak naprawde dopiero odradza sie na nowo. Licze na to bo inaczej …echhh sami wiecie
Jak mnie wkurza ta ruda idiotka… Strzela fochy że Snow jej nie pyta o radę, a za chwilę mówi, że się nie zna na bitwach. Jak ona mogła nie powiedzieć mu o wojskach Doliny?! Czy ona w ogóle zdawała sobie sprawę, że efektem tego może być śmierć jego i całej reszty? Chyba, że o to chodziło od początku, niech Jon odwali czarną robotę, a potem wypad. I ta nadęta mina jak siedziała koło Baelisha i patrzyła na bitwę… No bohaterka po prostu, uratowała ich wszystkich.
Pomijając lady Bolton, wyzwolicielkę Północy, odcinek bardzo mi się podobał, i to zarówno Meereen jak i Północ. Tyrion wreszcie przestał sypać sucharami na prawo i lewo, a Dany i Yara chyba nadają na podobnych falach. Bitwa bękartów fajnie nakręcona, mnie tam nie przeszkadzało skupienie na Jonie 😀 kiedy leżał przygnieciony to aż mi się gorzej oddychało.
Wojska Doliny oczywiście przybyły w ostatnim sprzyjającym momencie, smoki Dany również przebiły się przez ścianę na czas. Już nie wspomnę o tym, że nagle, jakimś cudem wszystkie słuchają mamusi. Ale te drobne potknięcia nie zepsuły mi przyjemności oglądania tego odcinka 🙂
Szkoda Rickona, chociaż można się było spodziewać, że zginie. Szkoda Wun Wuna, czy w serialu są jeszcze jakieś olbrzymy, czy on był ostatni?
Do ostatniej chwili miałam nadzieję, że Umberowie zdradzą Boltonów i zaatakują od tyłu pikinierów. Swoją drogą łeb Kudłacza nieźle się trzymał po tych kilku tygodniach (?), z tym że jak dla mnie nadal był za mały jak na wilkora.
Tyrion wspomniał o dzikim ogniu pod Wielkim Septem Baelora, więc już wiadomo co się będzie działo za tydzień. Osobiście mam mocno destrukcyjne zapędy, bo chętnie zobaczyłabym przerażenie (lub szaleństwo) w oczach Cersei, kiedy dziki ogień wymknie się spod kontroli. A widok z oddali płonącej Królewskiej Przystani byłby epicki… Podobnie jak walącego się Muru 🙂 Martwi mnie trochę Jaime u Freyów, nie chciałabym żeby zginął, no ale jeśli faktycznie będą KG 2.0 to wszystko może się zdarzyć.
Nie uśmiercą jednej z najważniejszych postaci czyli Jamie’go. Zobaczyscie, że jeszcze w paru bitwach bedzie walczyl (bynajmniej w książce). A apropo Wun Wuna to szkoda bo juz nie ma innych olbrzymów w serialu.
Jamie żyć musi by udusić siostrę, a sorki, to nie spoiler tylko moje chciejstwo
Tez liczyłem na zdradę umberow :/
Zgadzam się. Wszystko cacy, bitwa i atak smoków spektakularne (można wybaczyć wiele nielogiczności), no ale Sansy to nie trawię. Jak wcześniej irytowała to w 6 sezonie twórcy obrzydzili mi jej postać do bólu.
Twórcy na siłę chcieli zrobić z niej badassa a zrobili Rudą Idiotkę. Chyba, że naprawdę ma władcze zapędy, chciała posłać Jona na śmierć a sama zostać wybawczynią Północy to byłbym pod wrażeniem jej wyrachowania i pomyślunku, no ale jeśli nie powiedziała mu o armii Doliny czy możliwości jej przybycia, dlatego że bała się jego reakcji czy tego, że nie przyjmie pomocy Doliny czy jaki tam motyw miała jeżeli jakikolwiek miała to umacnia mnie w przekonaniu, że jest ruda idiotką (swoją drogą Jon musiałby być jeszcze głupszy od niej by nie przyjąć pomocy Doliny, i na spokojnie odzyskać Winterfell).
Jeśli chodzi o sceny Sansy i Jona przed bitwą, to ja miałam odwrotne odczucia. Ta zbieranina, którą Jon chciał poprowadzić na Ramseya była po prostu żałosna – i taka też się okazała w bitwie. Jon nakręcił się na ratowanie Rickona i nie chciał słuchać racjonalnych argumentów Sansy. Być może, przed tą sceną, kłócili się o to wcześniej – ty to się nie odzywaj tylko tu mi ładnie stój, bo ja walczyłem z Innymi i z dzikimi i ja umim a ty nie!
Sansa wysłała wcześniej list (nie wiem czemu w tajemnicy, może to się wyjaśni w kolejnym odcinku – może Jon nie chciał pomocy LF? Z drugiej strony dlaczego? A co on wie? Przez cały czas siedział na murze i nie znał intrygantów z południa), a może Sansa czuła całą żenadę swej sytuacji – najpierw go pogoniła za ten cały mariaż z Boltonami, potem oczekiwała jego pomocy?). Przecież mówiła mu, żeby czekać (tylko ciekawe ile, kilka dni, tygodni, wcale? – prawdopodobnie nie była pewna czy LF w ogóle przyjedzie). Snow był przede wszystkim napalony na ratowanie Rickona (słusznie!), a Sansa wiedziała, ze to bez sensu (też słusznie!). Jej rozmowa z bratem, kiedy łaskawie zgodził się jej wysłuchać, była na zasadzie: „nie wiem jak to masz zrobić, ale na pewno nie tak!”. Całkiem logiczne i typowe.
Jon mnie trochę wkurzał w tym odcinku – stał tak i nic, klasyczna bitwa? Żadnych pułapek, żadnych taktycznych zagrywek, nic?
Errata – trochę na szybko pisałam. Wyjaśnię – denerwowała mnie lekkomyślność Jona przed bitwą i tuż po jej rozpoczęciu. Sam przebieg walki mógł byc chaotyczny, bo przecież Ramsay rozwścieczył Jona i tym samym Snow przestał być zimnym graczem. Po prostu liczyłam na to, że Jon bedzie miał jakiegoś asa w rękawie, nie wiem, pułapkę zastawi albo coś. Wyszło na to, że porwał się na klasyczną bitwę licząc na werwę dzikich i szkolenie tej garstki rycerzy, ktorzy mu towarzyszyli. Zresztą, doświadczenia zza Muru powinny wlasnie go nauczyć, ze nawet potężna armia dzikich jest niczym wobec wyszkolonych oddziałow z Westeros – przekonał się o tym nie raz, chocby za sprawą Stannisa.
Z drugiej strony, kiedy już Ramsay zaczął zabawę z Rickonem liczyłam na to, że zaraz, za momencik, ktoś „pamiętliwy z Północy” jednak się zbuntuje i w czasie walki wbije nóż w plecy siłom Boltona. Cóż, wystarczył konflikt w obozie wybranego (!) przecież Króla Północy i jeden błąd, za ktory ów zaplacił, aby Północ znienawidziła i zapomniała i nie wstawiła się za nieletnim synem dobrego Eddarda Starka. Smutne.
Jon doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zwłoka nie działa na ich korzyść. We wcześniejszych odcinkach mówił, że śnieżyce mogą nadejść lada dzień, a byłyby dla ich wojska równie zabójcze co Ramsay. Co innego, gdyby wiedział o armii Doliny, wtedy czekanie miałoby sens. Gdyby posłuchał Sansy której rady brzmiały: „czekaj nie wiadomo na co, bo tak”, „nie rób tego co chce Bolton”, „to nie jest dobry pomysł, ale ja innego nie mam, bo się nie znam” to by moim zdaniem było dużo mniej racjonalne. Poza tym, gdyby Jon nie wyszedł do Boltona, to Bolton w końcu przyszedłby do niego, przecież chciał odzyskać swoją żonę. A Czarny Zamek od południa nie ma żadnych fortyfikacji, więc Ramsay urządziłby tam zwyczajną rzeź. Tutaj przynajmniej była jakaś tam szansa na zwycięstwo.
Sansa musiała otrzymać jakąś odpowiedź od Baelisha, bo siedziała koło niego na koniu, więc widocznie wiedziała gdzie się z nim spotkać. Zresztą i o możliwości nadejścia tej armii powiedzieć powinna, wysłaliby zwiad i wiedzieliby, czy jest na co czekać. Jej decyzja żeby zataić tak ważną informację była egoistyczna i okrutna, bo świadomie skazała na śmierć mnóstwo ludzi. Owszem, miała rację co do Ramsaya, że lubi bawić się ludźmi i że Rickon jest już stracony, ale nie dała Jonowi żadnej alternatywy, chociaż mogła. A jeśli nie powiedziała mu o Baelishu bo się wstydziła, to chyba słów by mi brakło na opisanie jej bezmyślności 😀
No właśnie ja też czekałam na jakikolwiek przejaw buntu w armii Boltona, tyle razy się słyszało że „the North remembers” a jak przyszło co do czego to nie pamiętał nikt.
Jeśli chodzi o rozmowę Sansy z Jonem to ja widziałam to tak:
Jon z Davosem radzą, jak zaatakować zwykłą armię zwykłego lorda – a tu prowokacja, a tu oddzialik, a tu manewr itd. Sansa stoi z boku (nie dopuścili wcześniej do narady czy moze ma focha sama z siebie? – ja obstawiam to pierwsze). Potem następuje wymiana zdań. Jon jest tu na wyrost pewny siebie, wyraźnie ignoruje zdanie siostry. Ona próbuje mu wytłumaczyć, ze na Ramsaya zwykle strategie nie skutkują, bo to psychol. Nie mowi co maja robic a czego nie powinni. Gdyby, zamiast kończyć naradę, posłuchali Sansy, może udałoby się obmyślić jakąś pułapkę? Przechytrzyć przeciwnika, pokonać go jego własną bronią? Jon miał za to odpowiedz: „bo walczyłem z dzikimi i z Innymi!”. No nie, trochę się uśmiechnęłam, kiedy to usłyszałam. Porównuje armię zombie czy dzikusów do wojny z inteligentnym psychopatą?
Nie krytykuję tu Jona, broń Boże, prędzej bronię Sansy. Moze wynika to z tego, że obie postacie lubię i w tym momencie bardzie trafiały do mnie argumenty Sansy i cała rozmowę odebrałam nieco inaczej?
Co do pojawienia się Sansy obok LF… Moze po prostu spotkała się z kimś w obozie Starków (ten akurat można było odnaleźć, podejrzewam) i pojechała z armią na miejsce, żeby sobie popatrzeć? No i fajnie to wyglądało na ekranie. 😉
No, mam nadzieję, że to jakoś wyjaśnią w kolejnym odcinku. Albo i nie – po prostu, typowy twist z ratunkiem w ostatniej chwili, żadnych pytań i wyjaśnień. Tak też pewnie będzie w przypadku Aryi. Ludzie czekali na boom fabularny a tu po prostu zgasło światło…
Nie było na ekranie przesłanek wskazujących, że ktokolwiek zabronił Sansie zabierać głos podczas narady. Przypominam, że w Czarnym Zamku brała w nich czynny udział, podobnie jak w negocjacjach z lordami. Czemu teraz mieliby nagle ją uciszać? I jak najbardziej przyznałabym jej rację, gdyby po tym zaprezentowanym na wstępie oburzeniu, że nikt nie pyta jej o opinię choć zna Ramsaya najlepiej, faktycznie powiedziała coś wartościowego, istotnego. Poza tym to Sansa zakończyła ich rozmowę wychodząc z namiotu 🙂
Moja opinia oczywiście siłą rzeczy nie jest obiektywna, nie lubię Sansy odkąd w dużym stopniu doprowadziła do pojmania ojca. Natomiast mimo tego popisu inteligencji, w Królewskiej Przystani była jeszcze znośna. W jednej kwestii się nie zmieniła, dalej jest totalnie bezmyślna i nie grzeszy inteligencją, a w serialu jest z nią jeszcze gorzej niż w książce 😀 wydanie Neda Cersei, powiedzenie Dontosowi o planowanym ślubie z Tyrellem, zgoda na ślub z Boltonem, a teraz jeszcze zatajenie wiedzy o wojskach Doliny, to zdecydowane perełki jeśli chodzi o jej działania 😀
Dziękuję za odpowiedź. Naprawdę, miło podyskutować. 🙂
Kiedy w maju tego roku się grałam po pierwszą część serii, wiedziałam o niej tylko tyle, ze każda postać moze zginąć, że występują w niej mądry karzeł, facet w czerni (wyglądający jak młody Thorgal) i pani z białymi włosami. A, i ze Sean Bean umrze jakoś szybko. 😉 Specjalnie unikałam wszelkich spoilerow a fakt, ze młoda nie jestem, sprawił, że uńiknęlam niepożądanych informacji ze strony fanów (w szkole czy na studiach, ktore już od wielu lat mam za sobą).
Czytając książkę polubiłam Sansę jako skonstruowaną postać. Wszystko mi w niej pasowało – wiek, charakter i sposób działania związany z powyższymi cechami.
Na początku książki Sansa jest dzieckiem, ma o ile pamiętam ok 12 lat. Dziewczynka jest ładna i o tym wie. Nasłuchała się opowieści o rycerzach i marzy o romantycznej miłości. Od początku znalazła się pod dużym wpływem Cersei i Joeffreya a fakt, ze pochodzili oni z królewskiego rodu i przyjechali z tętniącej życiem stolicy stanowił dodatkową gratkę dla pochądzącej. Jakby na to nie parzeć, z prowincji dziewuszki.
Konsekwencje tego znamy. Znajdująca się w \”trudnym\” wieku Sansa zmuszona była wybierać pomiędzy ojcem a \”ukochanym\” i własną super-przyszłością. Wybrała… Ileż to dzieciaków w pewnym okresie zycia prędzej posłucha koleżanki niz zrzedzących starych? Ponadto nie chciała smierci ojca, pewnie nawet do końca nie zdawała sobie sprawy z konsekwencji wysyłania go na Mur.
Pod kątem tych wydarzeń uważam Sansę za jedną z ofiar Lannisterow i za postać tragiczną – zmuszaną w tamtym etapie zycia do trudnego wyboru. Nie winilam jej za smierć Neda – nie ona zaczęła tę intrygę i nie ona go zabiła. Została podle wykorzystana, za co pozniej zapłaciła.
Podnosisz tu także problem zawierzenia tajemnicy Dontosowi. Znowu – w moich oczach Sansa była samotnym dzieckiem, ktore juz wiedziało, ze nikomu nie moze ufać. Jednocześnie nadal była słabą dziewczynką, ktora, w moim odczuciu, rozpaczliwie poszukiwała bratniej duszy. Nie umiała zaufać mężowi, bo był Lannisterem a \”dobroć\” Cersei nauczyła ją, że dobre traktowanie może być wstępem do kolejnej tragedii. Z drugiej strony pojawił się Dontos, ktory, podobnie jak ona, pozostawał w niełasce. Poza tym był rycerzem (ona go jakoś tak nawet w książce nazywała, jak jakiegoś rycerza z pieśni) i znowu osaczone dziecko ośmieliło się otworzyć serce. I znowu skucha…
Jak na razie, Sansa wzbudzała moje współczucie. Co więcej, nie wiem czy w jej sytuacji nie postępowałabym podobnie w tym wieku!
Jedno tylko mi zazgrzytało – podczas ucieczki ani razu nie wspomniała o Tyrionie, jako o potencjalnej ofierze, ktorej też możnaby pomoc. W książce (ale i w serialu), zaczynała mu chyba trochę ufać.
Co do zgody na ślub z Boltonem – tej nie było w książce a, wybacz, obie historie traktuję osobno jakoś od 5 sezonu wlasnie. Nie wiem ile miał w tym całym wątku ślubu z Ramsayem do powiedzenia sam Martin, uważam jednak, ze co napisano i wydano powinno zostać w niezmienionej formie. Bazuję więc głownie na materiale książkowym.
A w książce Sansa, o ile pamiętam, bedzie brała slub z kimś innym (wyleciało mi z głowy a powieści pod ręką nie mam ).
Kończąc ten przydługi wykład naprawdę nie zauważyłam w Sansie potencjału na bycie złą. Co więcej, nie widzę na razie potencjału na bycie \”samodzielnym graczem\” – chocby pozytywnym w westeroskim rozumieniu tego słowa.
Widzę tylko zagubioną, niedorosłą dziewczynkę o w sumie \”dobrym sercu\”, ktora rozpaczliwie chce komuś zaufać i ktora potrzebuje opieki.
Nie wiem co będzie dalej, może Twoje przewidywania się sprawdzą… Poczekamy do poniedziałku. 🙂
A, i jeszcze jedno. Ta rozmowa w namiocie w ogóle była przedziwna! No bo jeśli Sansa wysunęła pretensje o to, ze nikt nie pytał to chyba Jon powinien się wkurzyć i powiedzieć: \”to trzeba było mowić a nie tak stać. Normalna jestes?\” Muszę jeszcze raz obejrzeć tę scenę bo serio nie przypominam sobie takiego zarzutu.
Pozdrawiam serdecznie! 🙂
I przepraszam za ewentualne literówki. Tablet czasem płata figle.
Ponieważ rozmawiamy o serialu, w moich wcześniejszych komentarzach odnosiłam się wyłącznie do serialowej kreacji Sansy 🙂 co do jej działań w Królewskiej Przystani to patrzę na to nieco inaczej. Owszem, była ofiarą Lannisterów, była zaślepiona miłością do Joffrey’a, ale na tym etapie miała już jasne przesłanki co do tego, jacy są Cersei i jej syn. Mówię tu o sytuacji z Damą, którą królowa kazała zabić mimo że ta nic nie zrobiła. Po czymś takim Sansa powinna chociaż nabrać dystansu do Joffrey’a i Cersei, tymczasem wystarczyło parę słodkich słówek i wszystko wróciło do normy. Jasne że Sansa była młoda, niedoświadczona, zachłysnęła się dworskim życiem, ale Arya była jeszcze młodsza i również nie miała wcześniej kontaktu z wielkim światem, a mimo to potrafiła ocenić wszystkich dość trzeźwo. Chociaż czasami przesadzała w drugą stronę 🙂
Sytuacja z Nedem nie była jedyną, w której Sansa odwróciła się od rodziny. Traktowała bardzo źle swoją siostrę, pozwalała Jeyne Poole ją obrażać (w książce), a przede wszystkim skłamała w sprawie ataku Mycaha i Nymerii na Joffrey’a, czym doprowadziła do śmierci Damy. No i po ścięciu Neda tak naprawdę nigdy nie zainteresowała się losem siostry, nie zapytała czy żyje, nawet o niej nie myślała. To nie świadczy dobrze o młodej dziewczynce, wychowywanej w poszanowaniu do rodziny.
Sansa nie była kompletnie zorientowana w sytuacji na zamku, natomiast to również przypisuję jej niezbyt wysokiej inteligencji. Nie mówię oczywiście, że powinna być zorientowała w intrygach, ale parę wniosków o charakterze królowej i Joffa spokojnie mogła wyciągnąć. Donosząc Cersei na ojca zapewne nawet nie przyszło jej do głowy, że może mieć to inne konsekwencje niż jej ślub z przyszłym królem.
Co do Dontosa, zachowanie Sansy było tak głupie, że czytając książkę zrobiłam klasycznego face palma 😀 przecież to był pijak, wielokrotnie spotykał się z nią pijany, brzydziła się go. Nawet gdyby nie pracował dla LFa, jej tajemnicę mógł wyjawić zwyczajnie po alkoholu. Sansa wiedziała już wtedy, że ludziom nie można ufać, a mimo to po raz kolejny popełniła bezmyślnie błąd. Co do poszukiwań bratniej duszy, to ja akurat nie odniosłam takiego wrażenia. W moim odczuciu Sansa w KP skupiała się raczej na tym, aby w każdej sytuacji zachować się właściwie (uprzejmość jest zbroją damy), co było w jej sytuacji najlepszym sposobem na przetrwanie.
W książce Sansa póki co nie wyszła za nikogo, LF dopiero planuje jej ślub z Harrym Dziedzicem. Nawiasem mówiąc w opublikowanym rozdziale Wichrów Zimy również wykazuje się bezmyślnością, ale nie będę zamieszczać spojlerów bo zapewne wiele osób tego nie czytało 🙂
Zgadzam się, że książkowa Sansa nie ma póki co potencjału na bycie złą, ani też szczególnie wyrafinowanym graczem. Dla mnie jest po prostu głupiutką dziewczyną, która może nauczy się czegoś przy LFie, a może nie. Ale jej wątek w serialu potoczył się zupełnie inaczej i jej postać wyewoluowała w innym kierunku, więc nie przykładam do niej miary książkowej. Jej poczynania w serialu jak najbardziej dają możliwość rozwinięcia jej w kierunku czarnego charakteru, pytanie tylko czy DeDeki na to wpadną. Zapewne (idąc za ciosem „silnych postaci kobiecych”) skończy się na tym, że wszyscy jej ładnie podziękują za uratowanie przed klęską, a ona sama zostanie szanowaną i podziwianą władczynią Północy. A ja stracę zęby od zgrzytania podczas tego typu scen 😀
Ja generalnie nie przepadam za żeńską częścią rodziny Starków, chociaż tak naprawdę wszyscy tam popełnili błędy, które nie skończyły się dla nich dobrze. Ale najbardziej z nich wszystkich irytuje mnie właśnie Sansa, bo dużo bardziej wolę czytać (czy też oglądać 😉 ) o błędach wynikających ze źle pojmowanego honoru (Robb, Ned), czy złych założeń (Catelyn), niż z głupoty.
Chyba za bardzo się rozpisałam 😀
Beriell „W książce Sansa póki co nie wyszła za nikogo, LF dopiero planuje jej ślub z Harrym Dziedzicem”
Eeee… chyba jednak w książkach Sansa była żoną Tyriona.
Choć do konsumpcji małżeństwa nie doszło, to ślub się odbył przecież.
Joan – odnosiłam się do posta Banshee i popełniłam skrót myślowy, miałam oczywiście na myśli sytuację po ucieczce z Królewskiej Przystani.
Nie cierpię książkowej Aryi, to jest 8 latka zachowująca się jak Batman. Imho jest najgorzej psychologicznie skonstruowaną postacią w całej sadze.
I właśnie dlatego Sansa wypada tak źle, głównie przez porównanie do siostry. A jest po prostu dobrze napisaną dwunastolatką, tu zgadzam się w pełni z Banshee. 🙂
Co za idiotyczny kolejny odcinek, cała seria to jakaś parodia, ta bitwa to kolejny przejaw nie liczenia się twórców z logiką i inteligencją widza, turbożenada
No, ten odcinek jednak przebił wszystko. Wyglądało to na autoparodię amerykańskiej kinematografii ostatnich lat.
A sama bitwa wygląda jak fragment z jakiejś luzackiej gry komputerowej o średniowieczu.
Ale jak widzę jesteśmy w mniejszości, większość widzów to łyka i prosi o więcej, wypada przestać ogladać
Cóż tu komentować… Było nawalanie na miecze i smoki, to jest supcio i badassowo – tak niestety wygląda poziom masowego odbiorcy. Ten odcinek był głupszy od poprzedniego, który nie przypadł widzom do gustu chyba tylko przez „dużo gadania”.
Ja już 10 odcinek obejrzę na pewno, w końcu wymęczyłem ten żałosny szósty sezon do teraz i głupio byłoby sobie odpuścić ostatnią odsłonę. Mam nadzieję, że grubas w końcu się wyrobi i do następnego sezonu coś wyda.
Dobrze, że Tyrion nie wiedział, że Theon stracił kutasa. Dzięki temu nie musieliśmy słuchać jego żartów. Ciekawe, że nie zauważył uwagi, że o kastratach jeszcze bardziej powtarzają się żarty.
Poza tym, Greyjoyowie zmienią chyba ich słowa na „We sow”.
Chyba raczej we merchandise. Z miejscem na trójpolówkę u nich raczej słabo.
ciekawe czemu nie uzbroili wun wuna w jakąś maczuge czy cuś, tak jak w hardhome 🙁 może samobójca jon na prawde chciał umrzec, wiedzial że nie ma szans i wszystko mu jedno bylo 🙁
Bo był berserkierem z +99 do siły, ale z niskim dexterity.
Zbrojmistrze się po prostu nie popisali. Nigdy nie sądziłem, że valyriańska stal może być aż tak giętka. 🙂
A mi po tym odcinku przyszła do głowy taka o to teoria nt. Cersei
Dosłownie teraz mnie oświeciło
Mówię o książce nie serialu
Na koniec Tańca ze smokami Cersei jest po pochodzie, Góra zostaje jej ochroniarzem itd
Serial mógł coś zaspoilerować z książki to znaczy… pokłady dzikiego ognia podłożone pod miasto
Być może… Być może Cersei wpadnie na szalony pomysł żeby spalić sept (i całe miasto) za pomocą dzikiego ognia właśnie (być może za namową Qyburna)
Cersei ma zginąć za sprawą młodszego brata
Gdy Jaime wróci do Królewskiej Przystani (a zakładam, że wróci) Cersei będzie chciała rozpalić dziki ogień… Być może Jaime będzie musiał stanąć przed tym samym wyborem co wcześniej
Czyli albo zabić szaleńca, albo pozwolić zginąć całemu miastu
I jednak zdecyduje się na to pierwsze… Czyli Cersei zginie z ręki młodszego brata – Jaimiego…
Wiem, że naciągane i nie rozwinąłem do końca mojej myśli, ale tak mnie po prostu naszło dzisiaj i się podzieliłem 😀
jest szansa ze jaime to azor ahai? (jeśli zabije cersei drugim z mieczy zrobinych z lodu, to bedzie też mieć oręż)
bardzo rozsądny pomysł, popieram, Jaimie dusi siostrę w S0703
a jak zginie Tommen ? otruty przez żonę z zemsty za Lorasa ? S0701 ?
Najpierw musi jeszcze zginąć Tommen, bo Cersei miała przeżyć wszystkie swoje dzieci.
W książkach piromanci znaleźli ten dziki ogień i to właśnie jego użył Tyrion do obrony miasta.
W książkach piromanci mieli własne zapasy i dodatkowo produkowali na bieżąco Dziki Ogień, coś tam znaleźli w piwnicach, ale nie jest powiedziane, że to były wszystkie ukryte pokłady.
Wydaje mi się, że Cersei zabije swojego syna przez przypadek i to skłoni Jamiego do zabicia siostry
Odcinek moim zdaniem całkiem niezły, zwłaszcza poprzez kontrast z poprzednim.
Szalona Królowa Daenerys coraz wyraźniej zmierza w stronę Szalonego Królowania i zawiera sojusz z Żelaznymi tylko dlatego, że Yara mówi „my, kobiety”, ale to całkiem zgodne z jej charakterem. Sceny negocjacji i walki bardzo fajne. Jedyne co nie podobało mi się w Meereen to jodłowanie jako okrzyk bojowy Dothraków.
Na Północy też całkiem fajnie. Chaos bitewny oglądało się całkiem przyjemnie, chociaż mam wrażenie, że jedyną taktyką jaką zastosowała armia Jona było: teraz biegniemy i staramy się ich zabić, a kiedy ta technika nie poskutkowała, całą armię ogarnął paraliż zgrozy. Szkoda również, że Jon jako jedyny człowiek w całej armii odkrył niewątpliwe zalety tarczy jako osłony przed strzałami. I to dopiero po tym, jak błogosławieństwo R’hlora już kilkakrotnie odbijało wymierzone w niego strzały. Ale to standard dla większości filmów. Sansa mszcząca się na Boltonie była całkiem urocza, chociaż przy naradzie wojennej nie wykazała się niczym poza strzeleniem focha. Podróż armii Arrynów z prędkością nadświetlną była tak przewidywalna, że już zdążyłam pogodzić się z tym faktem. Ostatnią drobnostką, która nieco mnie zirytowała były oczywiste braki jeśli chodzi o nie-żołnierzy w armii Jona – czy na prawdę w całym obozie nie było ani jednej osoby, która przed decydującą bitwą zdobyłaby się na wysiłek zacerowania i wyprania ich sztandaru?
Tak więc moja ocena odcinka jest ambiwalentna – jeśli spojrzeć na całość, to muszę przyznać, że taką ilość akcji oglądało się bardzo przyjemnie, nawet jeśli co chwilę wzdychałam z irytacji nad jakimś nielogicznym szczegółem.
A mnie odcinek się bardzo podobał 🙂 mimo iż był przewidywalny do granic, to było sporo akcji, nieźle zmontowanej i trzymającej w napięciu. I w końcu fabuła ruszyła w dwóch kluczowych wątkach 🙂
Ja ten odcinek oceniam na 0, to byla jakas parodia. Co to Sansa zrobila? Przez pol odcinka pokazywac cierpienia i taka „bitwe” ktora wyglada jak wizja apokalipsy?
Chciałbym podzielić się swoim spostrzeżeniem. Wiele osób wytyka brak logiki w działaniu bohaterów, krytyce poddawana jest samobójcza szarża Johna, która przekreśla ustalony plan na bitwę. Wynikiem jest masakra wojsk Starków. Głupotę Johna pogłębia fakt, iż został ostrzeżony przez Sansę, aby nie dać się wplątać w gierki Boltona. Moim zdaniem takie zachowanie Johna, może świadczyć o jego pochodzeniu. Sprowokowani Targaryenowie wpadają w swego rodzaju amok, podejmują decyzje impulsywnie. Przykładów było kilka Szalony Król, Viserys oraz Daenerys. W ostatnim odcinku Danka chce spalić miasta niewolnicze, od czego odwodzi ją Tyrion. Pozostaje czekać na retrospekcje z Wieży Radości, wyjaśnienie pochodzenia Johna być może pozwoli zaakceptować jego działanie.
Odpisałbym, ale będę nadętym bucem i nie odpisze, bo „John”
No właśnie zastanawia mnie to, ktoś czyta, że całe forum nazywa Snowa Jonem, a on uparcie wali John. Ale nie ty jeden, wiele osób ma taką nieuleczalną przypadłość.
A wracając do sedna – największą głupotą to w całym zestawieniu wykazała się Sansa. Gdyby zdradziła Jonowi, że ma posiłki liczone w dziesiątkach tysiecy, wystarczyłoby że wstrzymają się z bitwą pół dnia i nie musiałby ginąć nawet jeden człowiek z armii Jona
Proponuję polubowne ustalenie wspólnej wersji : Jan Śnieg.
Do serialu pasuje jak ulał.
Zakładam ze,jak ktos pisze na telefonie to mu słownik poprawia na john
Trochę dziwne, że wszyscy nie oburzali się, gdy autor tego blogu pisał 'Aria”, „Melisandra”(i odmieniał ową 'Melisandrę’), przez co w ogóle nasuwać mogły się wnioski, że nie czytał sagi, a tylko tłumaczy teorie z anglojęzycznych stron.
To trochę jak niby przeczytać całego Wiedźmina po kilka razy i to w kilku językach, a potem pisać z powagą „Gerard” lub „Gerald”. 😉
Dlatego proszę o nielinczowanie osób piszących John lub Ramsey. Jest nawet taki piłkarz.
Do Melisandry się przyznaję. I na serio, jakby mi ktoś nie zwrócił uwagi, to dałbym się pokrajać za to, że w takiej formie imię to występowało w książkach. Ale z Aryą to chyba trochę inaczej wygląda. Nigdy nie pisałem Aria, za to miałem problem z odmianą tego imienia przez przypadki 🙂
Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć to, że oficjalny tłumacz też zmieniał w kilku miejscach różne nazwy własne (Koniec Burzy – Kraniec Burzy, Miecz Poranka – Miecz Poranku, itd…)
Jasne, ja tylko chciałem stanąć w obronie tych piszących John czy Ramsey, bo to już naprawdę przesada i przede wszystkim brak konsekwencji z ich strony. Nie chciałem być złośliwy.
W niemieckiej wersji językowej tłumaczenie jest dosłowne. Jon Schnee, Theon Graufreud, Kleinfinger…
2 sceny szczególnie mi się spodobały. Kiedy Tyrion „zgasił” szaloną królową. I przede wszystkim te wściekłe pięści Jona. Wreszcie zobaczyłem to na co długo czekałem po jego powrocie do żywych, wściekłego i brutalnego Jona.
Czy dobrze wnioskuję że Sansa jest w ciąży z Ramsayem? To by było ciekawe. Moim zdaniem dorosła już do roli wyrachowanego gracza. Myślę że może zabić to dziecko, albo wykorzysta je by w miarę legalnie przejąć władzę nad Winterfell bo to w końcu syn (?) „prawowitego lorda”. Oczywiście zdradzi Jona bo zależy jej na władzy. Może się ożenić z Robertem Arrynem i ogłosić Królową Północy, Doliny i Dorzecza. I choć to on będzie królem ona będzie rządzić (a właściwie to LF). A właśnie i zapewne wykorzysta jeszcze jakoś Paluszka, a następnie zabije z zemsty. Mam takie dziwne wrażenie że LF byłby z niej wtedy dumny… W serialu najbardziej urzekła mnie scena Sansy i Ramsaya. Majstersztyk. Ramsay mówi że zostawił w niej cząstkę siebie. Może chodzić o w.w. dziecko ale może też chodzić o to że Sansa stanie się okrutna, co już de facto pokazała. I przejęcie psów Boltona… Ja to interpretuję jako „spuściznę po Ramsayu” – Teraz ona będzie kontynuować jego „dzieło”. No i sam styl prowadzenia rozmowy przez Bękarta niczym równy z równym, choć był na przegranej pozycji – do ostatniej chwili trzymał fason. No i nareszcie Jon przestał być pi##ą. Myślałem że zatłucze Ramsaya. Nie pogardziłbym. Ale szaleniec który ginie od własnej broni to też dobre rozwiązanie.
Jako kobieta wolałabym, aby jej tego oszczędzono, ale obawiam się, że tak się wlasnie stanie i bachorek się pojawi. Nie wiem jak Sansa zapatruje się na kwestię usuwania ciąży z gwałtu, ale gdybym ja dowiedziała się, że noszę w łonie pomiot tego psychopaty, to wolałabym wyskrobać albo rzucić się z urwiska. Nie sądzę, by Sansa była choć trochę chętna, by je urodzić a, co więcej, wychować i „wykorzystywać”.
Przepraszam za post pod postem, ale dlaczego miałaby zdradzać Jona? I kiedy zależało jej na władzy? Ona zawsze chciała być damą i mieć dzielnych synów z jakimś księciem. Tyle lat żyła sama, oderwana od rodziny, którą przecież kocha. Chciała mieć opiekuna – teraz miałaby go likwidować, i to własnego brata? Nie róbcie z niej drugiej Cersei.
Jej motywacją była zemsta na Ramsayu a powodów ma az nadto: brutalnie ją gwałcił, znęcał się i mordował niewinnych, dręczył Theona (z którym się w końcu mocno zaprzyjaźniła), wreszcie zabił młodszego brata.
Czy stanie się okrutna? A dlaczego? Do tej pory głownie litowała się nad innymi a nawet pomagała bezinteresownie, odruchowo – chocby sprawa ser Dontosa.
Ok. Ale Sansa nie mogła przewidzieć, że Vale zdąży na pole bitwy. Opuściła też obóz zawczasu (LF telepatycznie powiadomił ją, że nadchodzi?). Stąd też wątpliwości, co do jej prawdziwych intencji. Snow więdząc o posiłkach ze strony Arrynów mógłby I tak dać się sprowokować i rozpocząć bitwę przed nadejściem pomocy. Starkówna jednak była mocno nieprzekonywująca w tłumaczeniu Jonowi, dlaczego powinien zachować ostrożność. Przypadek? Abstrahuję od tego, że zatajenie przed głównodowodzącym faktu odnośnie odsieczy w normalnych warunkach kwalifikuje się na sąd wojenny. Jestem coraz mocniej przekonany o tym, że dziedziczka Winterfell rozgrywa swoją partię cyvasse`a. Może i nie chciała śmierci Jona, ale rozpatrywała (i akceptowała) taką okoliczność.
Dziekuje za odpowiedz! 🙂
Nie wiem skąd Sansa wzięła się u boku LF i czy opuściła obóz. Przecież nie pokazali co w czasie bitwy działo się pod namiotami Jona. Może LF pojawił się tam osobiście i ją zgarnął, żeby wojska Doliny miały jeszcze bardziej epickie wejście a postać Sansy razem z nimi?
Oczywiście, sama uważam, że cały wątek z tą bitwą był trochę… dziwny. Sansa nie mowi Jonowi o tym, że pisała po pomoc (gdzieś w innym poście podalam możliwe powody – niepewność czy LF się zjawi, wstyd że musiała błagać o wsparcie gościa, ktory wpakował ją w mariaż z Boltonosnowem), Jon rzuca się do ataku na przeciwnika, którego nie zna, ktory ma przewagę liczebną i, co ważniejsze, lepiej wyszkoloną i uzbrojoną armię (bo chce ratować brata, zapewne). Sansa przecież mowi: poczekaj, Snów na to, że nie moze, bo Rockon i bo nie, Sansa na to, ze Rickon i tak już jest martwy.
Oczywiście, możemy przypuszczać, że litościwa dotąd, zagubiona ofiara Sansa stanie się famme fatale, moze nawet stanie się drugą Lysą Arryn ;), ale to byłoby naprawdę dziwne. W taką przemianę tej akurat postaci po prostu nie wierzę.
Całe zamieszanie przed bitwą kładę raczej na karby nieporozumieniu miedzy rodzeństwem, różnicy doświadczeń i motywacji (Snow – ratunek, Sansa – zemsta), albo, ciężko przyznać, głównej bolączce tego sezonu, czyli skracaniu wątków jak się da, żeby starczyło czasu dla wszystkich opłaconych aktorów (nawet jeśli Peter Dinklage bedzie przez 2 minuty siedział cicho, żeby na końiec rzucić sucharem).
Ot, wykruszają się psychopaci. Łudzę się jeszcze, że scenarzyści dadzą szansę Sansie. I że nie uśmiercą mi na dniach Waldera.
A tu się zgadzam! 🙂
Cersei chyba już na wylocie, Euron jakiś taki niemrawy, Tommen za dobry (kotki!), Tyrell stary jakiś ciapowaty, Jamie – wiadomo, dziad Walder moze zaraz kipnąc na zawał (ma ze 300 lat chyba), Zombie -Góra za glupi, o tych Bekarcicach nie wspomnę… Mogli tego Ramseya oszczędzić i odwlec chwile przyjemności związane z zemstą, bo to dobra postać była.
A tak sobie myślę, że logika postaci pokazuję, że prędzej to odbije Daenerys a nie Sansie.
Albo o, Robert Arryn ma potencjał! Coś czuję, ze zacznie się rozgrywka między Sansą a LF o względy małego terrorysty. To prędzej niz knucie przeciwko Jonowi.
Ta cała sytuacja z Sansą i armią Doliny jest strasznie podejrzana. Zataiła armię, która o 180 stopni zmienia położenie obydwu stron przed bitwą. A Jon musiałby być kompletnym kretynem żeby nie przyjąć pomocy a raczej wybawienia Doliny. Dla Jona Dolina to tylko dawny sprzymierzeniec ojca, który teraz chce pomóc Starkom w odzyskaniu domu, nie zna LFa i nie wie o nim tego co Sansa. Do sedna, ile armia Doliny liczy w serialu 20 tys? To jest miazga. Niech by było 15 czy 10 tys. Jedno jest pewne przed bitwą to nie Ramsay stawiałby warunki. Oddajesz Rickona i Winterfell a oszczędzimy Dreadfort a tobie i zdrajcom u twego boku pozwolimy przywdziać czerń czy coś w tym stylu. Zapewne Ramsay nie skapitulowałby, walczyłby otwarcie lub postępując mądrze schowałby się za murami Winterfell, lecz wątpię by Umberowie i Karstarkowie przy takim rozkładzie sił długo stali przy boku Boltona. Albo Jon mógłby wyjść ze swoją zbieraniną naprzeciw Boltona a zaraz Rohirrimowie wjechaliby w Ramsaya z boku jak w masło. Ramsay i tak nie miał w zwyczaju korzystać ze zwiadowców jeżeli od 4 do 9 odcinka nie miał pojęcia o obcej armii w Fosie Caillin, więc zostałby zaskoczony i zrównany z ziemią. A więc Sansa według mnie nie postąpiła lekkomyślnie, popełniła wręcz okropną zbrodnię zatajając możliwą pomoc Doliny (chyba tak bym to ujął, być może przesadzam, ale tak to odbieram). Co do Jona to plan jakiś był, wymienili z Davosem dwa zdania na ten temat. Chcieli sprowokować wroga.. no ale kto kogo sprowokał widzieliśmy. Wracając do Sansy albo jest głupiutka dalej i po prostu bała się reakcji Jona czy tego, że nie przyjmie armii Doliny abo ona chciała mieć własną armię. Niewykluczone, że po wszystkich przygodach jakie ją spotkały i wspaniałych księciach i lordach, o których marzyła w dzieciństwie typu Joffrey, Ramsay, Littlefinger nauczyła się, że będzie bezpieczna jeżeli sama będzie o sobie decydować a komu byłoby łatwiej decydować o swoim losie jeżeli nie królowej. Albo psychopaci zasiali w niej swoje ziarno. Według mnie kierowała się jedynie zemstą na Ramsayu za wszelką cenę.
Jednak moje domysły zapewne na nic się zdadzą bo cała ta dziwna sytuacja jest dziurą w scenariuszu. Armia Doliny ratująca bohaterów miała być zaskoczeniem dla widza. Cóż, niestety nie była. Plus sfilmowanie 2 tys. vs 6 tys. było łatwiejsze i tańsze niż pokazanie Doliny w całej okazałości. A tak była okazja do pokazania fajnej, dramatycznej bitwy no i niech im będzie. Kropka.
W normalnych warunkach oczywiście kogoś kto postąpił jak Sansa czekałby sąd wojenny, ale tu skończy sie na tym, że Janek pocałuję ją w czółko i powie, że muszą sobie ufać i tyle. A jeżeli Sansa rzeczywiście chciała władzy dla siebie to przypuszczam, że nic z tego bo Jona ogłoszą da King in the North tak jak Robba.(Byłoby kolejne nawiązanie do przeszłych wydarzeń tak jak ponowne spalenie Daenerys czy przewidywane KG 2.0)
Przykro pisać, ale coś czuję, że twórcom zależało na „osom battl” żeby przyciągnąć widownię.
Mało jeszcze było nam niejasności? O ile pomysł na wprowadzenie Sansy zamiast Jeyne do Winterfell i wydanie za Ramsaya wydał mi się dobry, to samo wykonanie było koszmarne.
– Sanso, wyrwałem cię Cersei po to, abyś wyszła za mąż.
LF całuje Sansę.
– Eeee, a kogo masz na myśli, wujku Paluszku? – pyta Sansa zaczepnie.
– jak to kogo? A syna lorda Boltona, kochana!
(Całuje po raz drugi).
– Ale… – Sansa odsuwa się – wybacz, drogi wujku, ale muszę odmówić. Ten człowiek zamordował mojego brata i matkę, zdradził Starków. Wiem, że mam może nienajmądrzejszą minę, ale zgoda dowiedzie mojej skrajnej głupoty. Poza tym małżeństwo z nim sprawi, że Boltonowie urosną w siłę na północy…
– Widzisz, kochana, same profity!
I jakoś serial przeszedł nad tym do porządku dziennego.
Tak samo było z Aryą, co wcześniej szeroko tu omawiano.
Obawiam się, że chcieli pozbyć się Rheona z obsady bo kontrakt mu się kończy a bitwa być musiała. A że twist na końcu ratuje świat to inna sprawa – zawsze kolejna fajna scena do kolekcji. Fanboje zrobią epickie fanvidy z tymi scenami a cały internet będzie grzmiał od newsów.
Co do planu Jona… Owszem, jakiś plan miał. Tylko że mi zawsze wydawało się, że Jon nauczył się na Murze, od Mormonta chociażby, czym są zastępy dzikich przeciwko oddziałom z Westeros. Po prostu liczyłam na coś więcej z jego strony – jakiś podstęp…
Np. W czasie bitwy oddział dzikich zdobywa Winterfell „na Theona”, jakie „wilcze doły” wykopują…
A tak w ogóle nawet zakładając, że Jon okazał się po prostu „hurra do przodu gierojem”, scenarzyści mogli rozegrać to inaczej, choćby poprzez zdradę części sił północy, (w Winterfell był jakiś ruch oporu, w książce też był zarysowany – ten grubas robił za podwójnego agenta chyba – mogli czekać na sprzyjający moment. W końcu nie służyli Ramsayowi z miłości i ewentualna zmiana stron byłaby po prostu opłacalna)…
Jak dla mnie śmierć Rickona była naturalną koleją rzeczy. Ktoś taki jak Ramsay nie potrafiłby użyć go jako tzw. karty przetargowej, czekałem jedynie jaki kreatywny sposób wybierze Bolton żeby sprowokować Jona do ataku. Sama bitwa była przewidywalna a pewność siebie Ramsaya, który praktycznie już wygrał, przed wkroczeniem do akcji wojsk Doliny… . Motyw wykorzystywany wielokrotnie aby podkreślić znaczenie przegranej jak się później okazuje.
Ja zaczynam się zastanawiać, czy tym „młodszym bratem” nie okaże się jednak Tommen wbrew wszystkim teoriom i to on doprowadzi do upadku Cersei. Bo jak na razie skazując ją na proces a nie próbę walki jest temu bardzo, ale to bardzo bliski. A nawet jeśli zginie przed nią, np. po zapadnięciu wyroku skazującego matkę z rozpaczy bo zdał sobie sprawę z tego co zrobił, to tym bardziej przepowiednia spełni się w bardzo przewrotny sposób. A w końcu Tommen to młodszy z braci. Poza tym nigdzie nie było powiedziane, że to jej młodszy brat :). To, że wszyscy obstawiają Jamie albo Tyriona ewentualnie Sandora jest takie oczywiste i na wiele sposobów przewidywalne. A Tommen to taki moim zdaniem czarny koń tego wyścigu kto doprowadzi do zguby Cersei 🙂
Minie bardzo zastanawia jedna kwestia (no dobra jest ich sporo w tym odcinku ale skupie się na jednej): dlaczego smoki dopiero teraz stwierdziły żeby wydostać się na zewnątrz wystarczy po prostu przejść przez mur a wcześniej tego nie wykombinowały:) – to mały szczegół ogólnie do przyjęcia bo przecież „Matka” wezwała:)
Trochę boli że twórcy zaczynają się śpieszyć i skracają wątki czyniąc je bardziej przewidywalnymi:(
Co by nie mówić scena bitwy „śnieżnych synów” była zrobiona w sposób wciągający, spowolnienia akcji po czym nagle BUM! Kapitalnie wyszła scena w której Jon walczył o życie próbując uniknąć zadeptania…
Pamiętacie jak zastanawialiśmy się po co była wciśnięta scena kiedy Yara chędożyła z cycatą niewiastą:) Wczoraj się wyjaśniło.
Też mnie to gryzie, ciekawe czy ktoś je karmił odkąd Tyrion zdjął im kajdany… Poza tym ciekawe że tak grzecznie słuchały dawno nie widzianej Daenerys, która przy ich ostatnim spotkaniu zamknęła je w lochu 😀
Właściwie cały wątek Oshy i Rickona wyszedł w serialu bez sensu, bo Ramsay ich pozabijał i nic z tego, że się w pewnym momencie odłączyli od Brana i reszty, nie wynikło. Mam nadzieję, że w książce jednak to będzie wyglądało inaczej.
Po prostu zamykają wątki na „odwal się”. Widocznie HBO nie chce ciągnąć za długo tego serialu, bo ma już zaplanowane inne projekty, ale mogliby przynajmniej skracać fabułę z klasą. Bitwa o Winterfell świetnie wpasowałaby się również w film o tytule „Faceci w rajtuzach”. Też się fajnie mieczami nawalali i strzały dobrze latały. Tego omijały magicznie, a tamtego trafiały, itp.
Najlepszy odcinke ze wszystkich sezonow
😀
xDDD
Nikt jeszcze nie poruszył tutaj sposobu, w jaki zginał Wun Wun – niczym Winkelried utorował swoim towarzyszom drogę do zwycięstwa. 😉 Slowacki byłby dumny. 🙂
Po czym po biernej postawie ludzi Snowa dostał strzałą w oko.
Musiałabym spojrzeć jeszcze raz, ale chyba wtedy było zamieszanie bitewne i mogli nie ogarnąć. Z drugiej strony, jak teraz na to patrzeć, to dziwna zagrywka Ramsaya. Mógł ustrzelić w tym czasie Jona a nie olbrzyma, ktory i tak już konał. Fajnie że chciał zwrócić na siebie uwagę Snowa, ale to trochę głupie było. Może liczył na to, że wykończy przeciwnika „patrząc mu w oczy”?
Tam było sporo osób i żadna akurat nie obserwowała wodza wrogiego wojska z łukiem w rękach? Nie kupuję tego. Pewnie DDeki postanowili efektownie uśmiercić Wun Wuna, nie przejmując się przy tym logiką. Zawsze łatwiej będzie bez niego na ekranie spiąć budżet.
Powinien nazywac sie Pendor a nie Wun Wun, a zreszta nie bylo widac zadnej sympatii miedzy nim a Jonem. W ksiazce Jon karmil Wun Wuna koszem jeżyn i sie z nim zakumplował, wiec nie wiem nawet czemu on sie tak poswiecil.
No, wielu szczegółów nie dostaliśmy w tym sezonie – ciekawa byłam rozmowy Sansy z Jonem o Theonie, opowieści Theona o Ramsayu, nie mówiąc o lepszych scenach pertraktacji z ludźmi Połnocy i wielu innych szczególików, ktore pokazałyby stosunek poszczególnych bohaterów do siebie. Za to mogliśmy podziwiać zdolności mimiczne Petera Dinklage’a. Bardzo lubię postać Karła, ale w tym sezonie nie popisał się niczym ciekawym.
Akurat śmierć Wun Wuna wg. mnie wypadła bardzo słabo. Jeśli już koniecznie chcieli to rozwiązać w ten sposób, to Jon mógł chociaż powiedzieć do niego „Dobra robota” czy coś w tym stylu. A tu gapili się na siebie kilkanaście sekund, aż w końcu olbrzym dostał strzałą w oko. Tu również nie widzę logiki, dlaczego Ramsey od razu nie strzelił w Jona. Ale na co ja liczę…
Dobra, zapomniałem, że Ramsey zaproponował pojedynek, bo to była jego ostatnia deska ratunku. Zwracam honor.
Och, kolejny drobny, ale jakże irytujący akcencik w tym odcinku – koronkowe zbroje: http://otakukart.com/animeblog/wp-content/uploads/2016/06/vlcsnap-2016-06-20-05h10m49s461-696×401.png
Ci żołnierze i tak zostali spopieleni, no ale mimo wszystko…
Oj, jakby stary Mormont zobaczył jak się Snow zachowuje to by powiedział, że niczego się nie nauczył. Zabij w sobie chłopca mówili. Jak został LD było widać pewien rozwój osobowości tej postaci, a w 9 odcinku wręcz razi swoją głupotą. Już chyba wolałbym, żeby zostawili go martwego. Lepiej dla Westeros będzie jeśli to nie on okaże się AA, bo wtedy wielki AA zginie szybko, marnie i bez sensu:).
Sama bitwa ujdzie. Oczywiście łatwo było odgadnąć jak mniej więcej będzie wyglądał jej przebieg jeszcze przed seansem.(proste – wyobraż sobie największą sztampę. Zwykle dużo się nie pomylisz). Nie podobał mi się manewr z tarczami i pikami, jakieś to mało pasujące do realiów PLiO i tej części tego świata, ale może się nie znam.
Bitwa sama w sobie wyszła spoko, fajnie pokazali ten chaos gdy się zderzyły jednostki jeździeckie ze sobą. Ale i tak w całym odcinku najbardziej mi się podobała rozmowa Ashy z Danką 😀
” fajnie pokazali ten chaos gdy się zderzyły jednostki jeździeckie ze sobą” masz rację, to jest na pewno na plus, ciekawie to wyszło.
„Ale i tak w całym odcinku najbardziej mi się podobała rozmowa Ashy z Danką :D” wydarzenie w Meereen były ciekawe, żeby tylko aktorka grająca Ashe była ładniejsza to można by rozpalić wyobraźnie co do następnych wydarzeń… 🙂
Mnie rozśmieszył Tyrion tyradą o tym, jak to sprawy idą w dobrym kierunku, po czym zasugerował znalezienie jakiegoś schronienia
https://media.giphy.com/media/xT0GqGNywRCCmiXEqc/giphy.gif
hyhy 😀
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/s851x315/13432260_294198107588676_8181291524942772740_n.png?oh=c84026379397f7d38d1843b6879aa634&oe=57CD3009
Tak bardzo prawdziwe 😀
Wszystkim się chyba załączył tryb meczowy.
Haha teraz tylko brakuje żeby Jacek Gmoch przeprowadził analizę bitwy bękartów w swoim stylu jak za dawnych lat 🙂 gimby nie pamiętają 🙂
JEEEEEJ, POLSKA MISTRZEM POLSKI!!!
To jest jakiś nonsens. Jeśliby Sansa przypatrywała się bitwie, wiedząc o armii Vale i nic nie o tym nie mówiła byłoby fajnie, jet konflikt z Jonem, ginie większość jego armii, tylko Sansa się liczy. Albo Sansa jest wobec przyszywanego Brata lojalna mówi o Paluchu i razem gniotom Boltona, jeszcze lepiej. A my mamy jakieś gówno DeDewskie, w którym nic się kupy nie trzyma (mimo że gówno) są jakieś teorie fanowskie, które próbują wszystko przetworzyć na coś bardziej strawnego, ale finalnie otrzymujemy jakąś kacapską interpretacje PliO. Na dodatek wymordowanie przez Dankę poselstwa, co jest dla mnie skończonym barbarzyństwem, nawet Ramsey takiego świństwa nie odwinął.
Barbarzyństwem było zaatakowanie miasta pomimo zawarcia pokoju. Danka dokonała wyłącznie reakcji. Jakby powiedział @HETMAN JAREMA – buntownicy, nie posłowie. 😀
Fiszka właśnie miałem napisać coś podobnego 🙂 Liczyłem na to, że każe ich ukrzyżować i wystawić na murach, albo mogła kazać swoim pieszczoszką ich połknąć. A jakby kazała ich wbić na pale, to chyba sam Kniaź Jarema przyklasnąłby jej za to w grobie 🙂
Bawią mnie strasznie opinie niektórych osób odnośnie tego, że Dany zaczyna mieć rzekome objawy popadania w obłęd. Oczywiście te same osoby nie nazywają szaleńcami Tyriona, który kazał minstrela przerobić na gulasz albo gdy strzelił do własnego ojca z kuszy. Nikt nie nazywa Tywina barbarzyńcą a wiemy, że złożył pod nogi Roberta zakrwawione ciała dzieci Rhaegara Targaryena owinięte w czerwony płaszcz żeby ukryć krew. Ale wszyscy widzą obłęd w Dany. Nic tylko pogratulować obiektywizmu.
Ci sami ludzie, którzy przybyli jako posłowie wcześniej zawarli z nią rozejm, a teraz ich obecność była jak naplucie jej w twarz i zwykła prowokacja. Mam nadzieje, że Dany nie posłucha karła i obróci pozostałe miasta niewolnicze w popiół. Jeszcze na koniec muszę zacytować słowa Kniazia Jaremy: „Okażcie łaskę zwyciężonym to ją pamiętać będą, zwycięzcy zaś będą wami tylko gardzić.” Te słowa pasują idealnie. Na początku Dany popełniła błąd okazując litość Panom, ale teraz ma szanse wszystko naprawić.
A ewentualne dziecko Sansy z Ramsayem? Zapewne usłyszelibyśmy:
– Nie urodzę go, bo wyrośnie na psychopatę!
Właśnie dlatego to w Daenerys widzi się Aerysa, a w innych nie. 😛
Także większość horrorów klasy B i dalej opiera się na dziecku psychopaty zabijającego 20-30 lat wcześniej. Takie utarte schematy działają silnie na ocenę sytuacji.
W takim razie jeśli jak to się mówi również Rhaegar jest synem swego ojca, to czy nie powinniśmy być pewni, że jednak nie było żadnej miłości między nim a Lyanna Stark a tylko obleśne i regularne gwałcenie w różnych miejscach po drodze z Dorzecza do Wieży Radości? Jakoś mało kto wierzy, że Rhaegar odziedziczył po ojcu jakieś skazy. Albo Arya, biorąc pod uwagę, że zaczęła zabijać jako 9 czy 10 letnia dziewczynka to można sobie zadać pytanie z jakiej to patologicznej rodziny się wywodzi 🙂 Jeśli ktoś ma zadatki na psychopatę to właśnie Arya a nie Dany. Swoją drogą Arya jest bardzo podobna do Ciri z Wiedźmina a wiemy jak barwną psychikę miało Lwiątko z Cintry nie bez powodu zwane Falka 🙂
Ale to tym bardziej – jeśli jedno dziecko nie przedstawia żadnej skazy z patologicznej rodziny, to „cały gnój” (parafraza z filmu „Efekt Motyla”) musiał znaleźć ujście u innego dziecka. I na ogół bywa to wyłącznie jeden dzieciak. Przykładowo: Ned -> Robb, Cersei -> Joeffrey, Tywin -> Tyrion. Podejrzewam, że również Randyll Tarly -> Dickon Tarly. Literacko dobrze to wygląda.
Skoro Rhaegar jest przedstawiany przez wszystkich jako świetlana postać, to dokądś te geny Aerysa musiały pójść. Jak się komuś nie podoba Daenerys w tej roli, to może Cersei….? 😀
Starków lepiej zostawić w spokoju – ze względów fabularnych każdy z nich, jako jeden z głównych bohaterów, musi być inny. A że jest ich piątka, a rodziców tylko dwoje, to trzeba było wykreować całkowicie oderwane od rodzinnych przypadłości postacie. Zresztą u nich każdy ma zalążki na psychopatę. xd
Zawsze uważałem, że wszystko co złe po ojcu odziedziczył Viserys. Swoją drogą też to dziedziczenie czegokolwiek po Szalonym Królu wydaje się problematyczne. Wiemy, że jego szaleństwo było zasługą szeptów Varysa lub szeptów jak niektórzy uważają Brana/Bloodravena. W młodości Jego Miłość nazwijmy to tak „był sympatyczny” i nic nie zapowiadało jego przemiany. Tak więc można teoretycznie wykluczyć, że jego szaleństwo było zakorzenione w genach, które odziedziczyły jego dzieci. Oczywiście trzeba też pamiętać, że dzieci ze związków kazirodczych rodzą się z defektami, ale raczej są to defekty fizyczne, jest to widoczne zwłaszcza u zwierząt, gdzie potomstwo ze zbytnio spokrewnionych rodziców jest chorowite i „mniejsze”. Co do Dany to nie widać u niej symptomów szaleństwa, palenie ludzi nie sprawia jej podniecenia. To, że jest stanowcza i okrutna wobec wrogów, którzy są bardzo okrutni i bezwzględni, nie charakteryzuje jej jako obłąkanej królowej. Już prędzej Stannis może oszaleć z powodu ognia, bo już „prawie oślepł od patrzenia się w płomienie”.
Szaleństwo nie jest chyba tylko winą szeptów Varysa. Myślę, że, porwanie w Duskendale uaktywniło, a szepty przede wszystkim podsyciły jakieś wrodzone skłonności Aerysa do szaleństwa. Ser Barristan w pewnym momencie wspomina jak król Jaeharys mówił mu, że w przypadku całej dynastii Targaryenów, szanse są pół na pół – doskonały władca, albo psychopata. Zresztą Aerys wcale nie jest przecież pierwszym ani ostatnim nienormalnym Targaryenem. Więc może być tak, że w przypadku Dany też istnieją u niej jakieś nieaktywne skłonności psychopatyczne, które w którymś momencie zostaną przez jakieś wydarzenie rozbudzone – np. przez wpływ Eurona.
Myślę, że jeśli chodzi o serial, to oskarżanie Dany o Szalone Królowanie wynika przede wszystkim z dosyć nagłego zwrotu w jej charakterze. W książce oraz w serialu do początku tego sezonu jest taką małą dziewczynką, która od czasu do czasu powtarza teksty swojego brata o byciu krwią smoka, paleniu wrogów i odzyskiwaniu dziedzictwa, ale przez większość czasu jest tylko małą zagubioną dziewczynką, która dysponuje ogromną potęgą, ale nie potrafi jej w żaden rozsądny sposób wykorzystać. Jej bardzo chwiejna: najpierw każe krzyżować Panów, a potem nie ma odwagi by „użyć” swoich zakładników. Aż tu nagle jakaś dźwignia jej przeskakuje w głowie i zabiera się za palenie khalów, latanie na smoku, przemowy o równaniu z ziemią Westeroskich zamków, plany palenia całych miast, palenie statków i mordowanie posłów. To naprawdę spory przeskok, nic więc dziwnego, że zostaje porównany do przeskoku, jakiego doświadczył Aerys po zdradzie i porwaniu.
Jeszcze wtorek dalej czekamy na analizę 😉
DaeLu, napisz tylko czy czekać na analizę, czy iść spać o normalnej porze 😀 Żeby nie siedzieć na marne
„Moja analiza już we wtorek” to tak naprawdę znaczy: Napiszę ją we wtorek, ale zamieszczę Wam w środę.
Wszyscy to wiedzą 😛
Liczyłem, na klasyczny DaeL-time, czyli zapowiadany tekst 3 minuty przed północą, ale widocznie się nie wyrobił 😀 Jestem pewien, że tekst nam wynagrodzi oczekiwanie 🙂
No mam nadzieję, starałem się, ale żarty mi się kończą niestety. Niedługo zacznę zasuwać sucharami jak Tyrion.
Arya miała w tym sezonie wykreślić 3 osoby z listy. Uważacie, że możliwe jest zabicie Freya (albo spóźnienie się o minutkę na Krwawe Gody – w sumie i tak nie ogarniam, jakim cudem miałaby się dostać do Westeros xd), a następnie odpuszczenie win Thorosowi i Bericowi? A potem może jakaś Arya Stoneheart? 😀
Głupie zachowania Sansy to, moim zdaniem, przygotowywanie gruntu pod jej rychły zgon. W końcu do finału ma dotrzeć tylko 5 głównych postaci i Sansy w tym gronie nie ma. Nie wykończył jej Bolton, więc kto to zrobi? Inni? Może popełni samobójstwo mając świadomość, że nosi w sobie dziecko Ramsaya? A może zabije ją (w obronie własnej) Littlefinger?
To „dziecko Ramsaya” jest zapewne tylko takim wymysłem na potrzeby dogadzania środowiskom lewackim w USA. Taki pouczający odcinek o słuszności aborcji się szykuje.
Szkoda, że reżyserowie i scenarzyści nie poprosili o rozpatrzenie tego daru ponownie swoich rodziców.
Ja bym się zatrzymała na stwierdzeniu, że dziecko Ramsaya jest wymysłem..
Czy tylko mnie wkurza jak główne postaci w takich bitwach nie noszą hełmów?! Już to sobie wyobrażam… JON: Dobra, Davos, zakładaj hełm i idziemy walczyć. DAVOS: Ale, Jon, wtedy nikt nas nie rozpozna i widzowie się pogubią. I tak mamy zginąć dopiero za kilka sezonów nie potrzebny nam pełen rynsztunek.
Mam pytanie 😀 Jak potoczą się losy Sansy w sadze? Czy wbrew pozorom jej wątek może się rozegrać podobnie jak w serialu (Sansa wychodzi za sadystę , potem zdobywa Winterfell z armią Doliny)? W książkach Sansa ma zostac wydana za Harry’ego Dziedzica, który Ramseyem nie jest, ale przez opublikowany rozdział Sansy z Wichrów Zimy można mieć powody do niepokoju, Dowiadujemy się z niego, że Harry ma już dwójkę bękartów, a jedną z ich matek zostawił gdyż ta przytyła. Jest też z początku bardzo niemiły dla Sansy, nazywa ją bękartem. Mimo jego tytułu, wszyscy wokół mówią że Harry nie jest prawdziwym rycerzem. Dodatkowo według mnie można zauważyć w tym rozdziale foreshadowing ( nie pamietam jak się pisze 😀 ). Gdy Sansa po raz pierwszy widzi Harry’ego przypomina sobie o Joffreyu. Może tak jak Littlefinger nie wiedział o sadyście Ramseyu w serialu to w sadze nie będzie wiedział o sadyście Harrym? A może się mylę? 😀 Mimo wszystko wciągnąłem się w snucie przyszłych wydarzeń z książki! 😀
> Robert Arryn zginie. Albo przez Baelisha (on będzie tak myślał) albo przez Harry’ego, który chce zostać Panem Doliny.
> Sansa wychodzi za Harry’ego.
> Lord Harry i lady Sansa osiadają w Orlim Gnieździe.
> Littlefinger wyjeżdża (Królewska Przystań?)
> Sansa poznaje prawdziwe oblicze sadysty-Harry’ego.
> LF wraca do Doliny i gdy dowiaduje się o Harrym, po cichu się go pozbywa
> Sansa zostaje Panią Doliny tak jak wcześniej Lysa Arryn, ale odwraca się od LF’a
> Sansa ucieka z Orlego Gniazda (pomoze jej Mya Stone) i chce dotrzeć na Mur do Jona
> LF znajduje Sanse, udaje skruchę i oferuje pomoc w odzyskaniu Winterfell
> Naiwna i miłosierna Sansa i LF wyruszają na Winterfell, które pomagają odbić Jonowi
> LF nakłania Sanse do zdradzenia Jona, ogłoszenia się Panią Winterfell i ożenku z nim.
> Sansa się nie zgadza, a wściekły LF ją porywa
> LF zmierza do Królewskiej Przystanii i chce wydać Sanse oszalałej Cersei (która niebawem zginie przez volonqara)
> W Dorzeczu LF i jego eskorta zostają napadnięci przez Bractwo Bez Chorągwi
> Bractwo zabiera LF’a, Sansę i eskortę LF’a do Lady Stonehart
> LS nie poznaje córki, a Sansa nie poznaje matki
> Wszyscy pojmani zostają powieszeni z zemsty LS na Baelishu (Sansa również)
Wiem, że Sansie zostało przepowiedziane, że zabije olbrzyma, ale czy jej osoba do tego nie doprowadziła? Przecież gdyby LF nie porwał Sansy to nie natknąłby się na LS.
Wiem też, że wyszły z tego moje-troche-przydługie-Obłąkane-Spekulacje 😀 Ale jestem ciekaw jak według was (w szczególności Daela) potoczą się losy książkowej Sansy? 😀
Wydaje mi się, że dojdzie do jakiegoś spotkania LS z którymś z jej dzieci, obstawiałem Aryę ale Sansa jest też możliwa.
Mam do Was pytanie, odnoszące się do Wieży Cieni. Leży ona przy Mlecznej Wodzie i górach. I tu moje pytanie – czym jest Mleczna Woda? Kompletnie mi ten fragment wyleciał od czasu czytania sagi.
Dobra, olśniło mnie, to rzeka 😀
PS. zauważyliście, że podczas rozmowy bękartów Ramsey wypowiada kwestię o tym iż „jego ogary nie są karmione od 7 dni” Sansy już przy tym nie ma a na koniec odcinka jednak to wie:) Taka mała niekonsekwencja scenarzystów:)
Zauważyliśmy 🙂
trzeba założyć, że podczas narady wojennej ktoś się pochwalił o tych ogarach sansie, ale tego nie pokazali 😛
„Obłąkana Królowa Daenerys Targaryen” wybaczę Ci tą szpilkę skierowaną w moim kierunku hehe bowiem jestem podziwu, że napisałeś analizę dłuższą od scenariusza 9 odcinka 🙂
Kiedy bracie wrzucisz teorię? I o czym będzie jeśli można wiedzieć? Ceremonia wręczenia medali za finał planowana jest na jaki dzień?
Będę się starał skończyć szaloną teorię jeszcze w tym tygodniu (ale jak nie będzie do piątku, to trzeba będzie czekać dłużej, bo wyjeżdżam na kilka dni). Podsumowanie Turnieju (i życiorys zwycięzcy) dopiero w przyszłym tygodniu.
Hmm. Jeśli zapomnieć, że ogląda się Grę o Tron to nawet niezłe to było – ot, kolejny film, w którym mamy tego Dobrego, Szlachetnego głównego bohatera i Złego, Potwornego przeciwnika. Oczywiście Dobry jest na przegranej pozycji, już już prawie umiera, ale przychodzi Odsiecz i Dobro wygrywa. Yay, happy end! No ale wtedy przychodzi olśnienie – to była Gra o Tron, kurde…
Meereen w sumie ujdzie. Wiadomo, tłumaczący się dzieciak Tyrion, a w kolejnej scenie panoszący się szef Tyrion jakoś mnie nie przekonał. Smoki, które grzecznie czekały na powrót Danki, żeby wyjść z lochów też średnio. Asha zarywająca Dankę i przymierze – bo my królowe kobiety, no cóż. Ale ładnie to było zrobione, Danka ma w końcu normalne ciuchy i nie wygląda jak spaślun, więc ujdzie w tłoku.
Ale ta bitwa. Z jednej strony efektowna dosyć, dzieje się, jest na co popatrzeć. A z drugiej strony cała reszta. Po co była ta narada? Lord Dowódca, dziki i sługa Stannisa opracowują strategie z boczącą się w kącie Sansą. No i mówią, zastawimy pułapkę, nie damy się podejść, możemy wygrać cierpliwością. Sansa dalej się boczy, bo nikt jej nie prosi żeby się odezwała, a jak wiadomo dama nie odzywa się nie pytana. Dowódcy umawiają się na strategię polegającą na cierpliwości, na pułapkach i okrążeniu armii Boltona. Fajnie. Potem Jon zostaje z Sansą, która przypomina sobie, że może mówić. Więc zaczyna jojczyć, czemu jej nikt o zdanie nie pyta. Lol. Potem daje złote rady \”Czekaj Jonie! Nie wiadomo na co, nie masz żadnych perspektyw, że czekając coś się zmieni, jak już to na gorsze, ale czekaj!\” albo \”Ramsay zastawi pułapkę, nie daj się!\”. No kurde. Ludzie dopatrują się w niej jakichś spisków, chęci pozbycia się Jona, ale ja (nauczona serialowym doświadczeniem) obstawiam, że ona jest po prostu tępa i głupia. Po co się przyznać, że zaraz przyjdzie armia, więc jest na co czekać. Po co powiedzieć Jonowi jak może się zachować Ramsay, lepiej się przechwalać, że się go zna, ale opowiadać tylko banały. No kurde.
Jon idzie potem do Melki, która już nie nazywa go Azorem, jest też dziwnie zrezygnowana, jak na osobę, która dostała taki pokaz mocy swojego boga, jak wskrzeszenie. Po tym jak Jon prosi ją o nieożywianie go ponownie pojawia się nadzieja, że może jednak Jon umrze. Niestety, ta scena miała chyba po prostu przypomnieć, że Melka istnieje, bo w kolejnym odcinku Davos będzie ją musiał okrzyczeć.
Nadchodzi bitwa. Oczywiście Jon daje się podejść jak dziecko, Rickon umiera. Kolejna sprawa. Czy nie można było tego Rickona pokazać w dwóch, trzech odcinkach? Czy serio twórcy uznali, że dowcipaski Tyriona są ważniejsze od jakiegoś przywiązania widza do najmłodszego Starka? Kurde, jakby widz miał okazję chociaż trochę poznać Rickona, mówię tu o dwóch, trzech krótkich scenach, w których dzieciak okazałby się fajny, zadziorny, po których po prostu dałoby się go polubić, to od razu można by się łatwiej utożsamić ze zdałnionym Jonem. Można by choć trochę poczuć tą rozpacz, złość, bezsilność, kiedy Rickon biegnie, od razu zachowania Jona wydałyby się bardziej racjonalne. A tak mamy śmierć niemego dzieciaka, o którym nikt nie pamięta i dziwne miny Jona. No cóż.
Trudno, Jon stracony. Ale czy ktoś mi wyjaśni, dlaczego Tormund i Davos też zapominają o ustalonej strategii? Ja wiem, główny dowódca dał się sprowokować, a ruszenie do bitwy to jedyna opcja żeby mu pomóc. Ale to był też wyrok śmierci na całą armię Snowa. Wydaje mi się to bez sensu. Co da ocalenie Jona, skoro i tak za 20-30 minut wszyscy umrą, bo zapomnieli o strategii omawianej kilka scen wcześniej? Już lepiej jakby tej durnej narady nie było. Bardziej logiczne byłoby dla mnie spisanie Jona na straty i próba wzięcia Boltona cierpliwością, tak jak się umawiali.
Potem smutne sceny z Jonem, który chciał iść na koncert licząc na solidne pogo, może jakieś ściany śmierci, jednak niestety po wbiciu do pierwszych rzędów okazuje się, że okupują je nastolatki, więc nie ma pogo, a jest mega ścisk i ręką się ruszyć nie da, a że wszyscy wyżsi to wali potem i nie ma tlenu. Pierwsza scena, w której się z Jonem trochę utożsamiłam i pożałowałam go. Serio, jeśli ktoś nie przeżył tego, to niech wierzy na słowo, to naprawdę smutne okoliczności są. A ten moment, kiedy dochodzi trochę powietrza, o losie, Jon to dobrze zagrał.
No szkoda tylko, że to miała być bitwa, a nie koncert, ale co tam.
Potem ta podkowa Boltonów, nie wiem jak to się zwie po mądremu. Fajnie wyglądało i byłoby przekonujące, gdyby nie to, że w resztkach armii dzikich był olbrzym. Wystarczyłoby żeby złapał pięć włóczni, wyrwał je właścicielom, a potem skosił tarczowników jak bierki. Tak oto powstałby duży wyłom, z którego mogliby bez problemu skorzystać ludzie. Ale co tam, olbrzym woli się przepychać z innymi. Może po prostu do tej pory brakowało mu bliskości, więc korzysta?
Swoją drogą jakiś znawca bitew mógłby mi wyjaśnić, czemu osobniki z dobrej strony mocy schodziły z konia, jak szły się bić. To jakaś superstrategia, która ma zaskoczyć przeciwnika? Dziwne rzeczy.
Od narady do tej pory było całkiem całkiem, bo zniknęła Sansa. Niestety, wróciła.
Wróciła na czele armii Doliny, która oczywiście pojawiła się w bardzo nieprzewidywalny sposób, kurde, nikt się nie spodziewał, w ostatnim momencie wbili, szokujące. Oczywiście ratują sytuacje, a ta kretynka się cieszy, bo jest taka fajna i pomogła i uratowała wygraną. No cóż. Co tam, że jakby wcześniej wspomniała, że malutka armia z Doliny może przybyć, to uratowałaby tym samym 2000 ludzi, ale co tam, szczegóły. Cieszy się, kto głupiej zabroni.
Oczywiście nie padają żadne pytania, skąd o tej armii wiedziała i czemu nic nie powiedziała. E tam. Kolejne szczegóły.
Końcówka sympatyczna. Jon, który w końcu przestaje być tak żałośnie smutny i niczym Kapitan Ameryka bierze tarcze i przechwytuje wszystkie strzały, po czym katuje Ramsaya w końcu wyglądał spoko. Pierwszy raz wzbudził jakieś nadzieje odkąd ożył. Cóż, lepiej późno niż wcale.
Potem Bolton zjedzony przez swoje dziewczynki, też okej. Chociaż nurtuje mnie kwestia zmienności tych psów. Kiedy mają ścigać są bloodhoundami, co byłoby logiczne, biorąc pod uwagę, że i w życiu tej rasy się do tego używa. Ale jak to się ma do tego, że suki tropiły i ścigały głównie po to żeby zjeść swoją ofiarę? Przecież od jedzenia ludzi Ramsay ma pitbulle (co jest tak żałośnie stereotypowe, że mnie osobiście boli). Czyli wg serialu bękart używał dwóch ras, jedna ścigała a druga zjadała, czy jak? Nie kupuję tego. No i ciekawe ile tych psiarni miał, bo w tej jadalni to tylko pitbulle trzymał..
Scena ze śmiercią Boltona byłaby lepsza, gdyby nie było w niej Sansy. Niestety była, co trochę odebrało magii, ale trudno, trzeba się cieszyć z tego, co się ma.
Wybaczcie mi popełnienie tego wywodu, ale po prostu nie mogłam inaczej. To miała być najlepsza bitwa świata, a wyszło zwykłe hollywoodzkie i przewidywalne kino z happy endem. Smutno mi.
Skoro Ci smutno to pamiętaj, że na frasunek dobry trunek 🙂 Hehe chyba pokonałaś DaeLa w analizie 🙂 Mam wrażenie, że w tym sezonie aktor grający Jona swoje najlepsze sceny miał na początku, gdy leżał jak kłoda na stole. Gdy Ramsay wziął łuk w ręce liczyłem, że trafi Jona (i ten wtedy znowu będzie mógł grać to co mu wychodzi najlepiej w tym sezonie czyli kłodę), ale jak trafił Rickona to też się ucieszyłem, dzięki temu młody Stark nie musiał wypowiadać żadnych słów, a znając jakość dialogów w tym sezonie zapewne byłyby to jakieś głupoty. Bardziej od śmierci Wun Wuna zasmuciło mnie tylko odejście Ramsaya. Biedak nawet już nie będzie mógł zostać wskrzeszony przez Innych. A właśnie, wkrótce na Północy nadejdzie „dobra zmiana” i Inni ostatecznie wyludnią tą przeklętą przez bogów starych i nowych krainę pełną zdrajców, tchórzy i buntowników. I głupców!!!
PS. Davos w serialu to jest jakiś fenomen. Dobrać idealnie pod względem fizycznym aktora i uczynić z niego zaprzeczenie charakteru z sagi. Już mnie zdenerwowało, że w serialu porażkę Stannisa na Czarnym Nurcie D&D zwalili na Davosa, a teraz na dokładkę na Północy Davos „Książkowy Głos Rozsądku” zamiast utrzymać wojsko na pozycjach obronnych, robi to co robi… Szkoda chłopa…
Kurka, komplement poleciał jakich mało, dzięki 😛
Ten Jon to serio jakaś skaza bogów. Może starzy bogowie obrazili się, że R’hllor się wtrącił i nie pozwalają grać Jonowi inaczej? Pod koniec tego topienia się w trupach miałam taką nieśmiałą nadzieję, że może serial wróci trochę do karania głupków. I tak, gdzieś bardzo podświadomie, ale nadal boleśnie, wyobrażałam sobie, że Jon umrze za karę, że dał się sprowokować, reszta jego armii umrze za karę za dziwne decyzje o porzucaniu umówionej strategii przez Davosa i Tormunda, Sansa spróbuje się zabić, ale nie wyjdzie i Bolton będzie mógł ją ukarać za krzywą twa… tzn. za utajenie informacji o odrzuceniu pomocy Doliny. Potem, z jakiegoś powodu Ramsay nie znajdzie ciała Jona, ale znajdzie je Melisandre, która znów wskrzesi pana cierpiącego. A ten zobaczy ogrom swojej porażki, a także kupę trupów, którzy w niego uwierzyli i którzy za niego umarli.. na darmo. No ale przyszedł upośledzony Paluszek i te nieśmiałe rojenia umarły razem z rojeniami o podstępnym Umberze.
Serio, patrząc na to, co się dzieje na Północy, Inni wydają się być wybawieniem. Oni są przynajmniej jakimś magicznym, tajemnym żywiołem, a nie bandą głupców.. chociaż kto wie, może jeszcze zobaczymy przygłupich Innych i ożywieńców.
Tiaa… Davos… tak bardzo idealny, a zarazem tak beznadziejny. Już w tym wywodzie nie chciałam tego tematu za bardzo poruszać, bałam się trochę, że odkryję istnienie nowego komunikatu błędu na fsgk „idź sobie, grafomanko” czy coś. Ale to, co z nim robią jest trochę niesamowite. Takiego Stannisa w serialu ciężko było lubić. Ale Davosa się kocha, mimo, że jest debilem w stosunku do swojej książkowej wersji. Nie wiem czy podziwiać twórców za ten efekt, czy raczej cieszyć się z marnej szansy, że kiedyś znajdą się bliżej niż na dystans dwóch metrów.
zdziwiło mnie daelu, że nie wspomniałeś o możliwości rozbicia tego muru tarcz przez wun wuna, wystarczylo tylko go uzbroic w jąkąś maczugę i może pomoc doliny nie byłaby potrzebna 🙁 no bo w końcu dużą część z tych 6 tys. boltona w pewnym momencie magicznie się ulatnia, żeby jon wygrał xd
Szkoda gadać, olbrzym w ogóle nie był sensownie wykorzystany. Wystarczyło mu dać drzwi od stodoły za tarczę, i jakiś pniaczek w formie maczugi, i by było pozamiatane. Albo chociaż jakąś kupkę większych kamieni, żeby robił za artylerię… Tak gwoli ścisłości, to akurat ten mur tarcz sformowany przez pikinierów w ogóle można było sforsować, bo piki były pojedyncze. Teoretycznie można złapać coś takiego łapą i już jakoś kombinować co dalej. Dlatego piki powinny być w 2-3 rzędach, żeby takich kolesi co się chcą siłować to dźgać. Ale to są drobiazgi. Najgorszy był brak tarcz.
Wszystkie pniaczki i drzwi od stodoły skupuja zelazni #potwierdzone_info 😉
Poprawiłeś mi humor tym komentarzem 😀
Wystarczyłoby, żeby olbrzym wziął jakieś zwłoki, martwego konia, wyrwał drzewo, odebrał włócznie gościom Boltona z muru… I już ludzie Starka uwolniliby się z pułapki.
„Dźgnij ich ostrym końcem.” – czyli także zauważyłeś, że Jon stał się na tyle opóźniony, że nawet nie pamięta pierwszej lekcji, jaką dał Aryi? 😀
Drogi Delu do twoich wyliczeń jak wyglądały bitwy średniowieczne, dodał bym jeszcze coś:
Pikinierzy byli formacją piechoty która była tylko i wyłącznie przeciwstawiana kawalerii. I skutecznie potrafiła zatrzymań nawet ciężkozbrojna szarżę ja kto czynili Szwajcarzy w bitwach z Habsburgami w XIV wieku.
Przeciwko wrogiej piechocie jednak formacja ta była mało skuteczna (długą piką, nawet z przeciwwagą trudniej jest operować niż krótszym mieczem lub oszczepem czy włócznia w zwarciu, przez co luźna formacja piechoty była w stanie podejść pod pikinierów omijając ostrza, lub chwytała za drzewce pik i ciągnąc we dwóch wyrywała je).
Oczywiście nie wykluczam efektu psychologicznego jaki taki jeż mógł wywoływać na wrogu, jednak gdyby się rzucili na ten mur to wróg nie miał by szans i musiał by rzucić piki i dobyć mieczy… a straty po stronie szarżujących były by małe.
Dlatego końcem XV wieku formacje pikinierów przekształcono w lancknechtów – formację mieszaną gdzie obok pikinierów stali miecznicy i arkebuzerzy.
Jak dla mnie głupotą w całym starciu był Wun-Wun walczący rękami i w zasadzie drażniący mur pik. Jak pokazali twórcy ostrza pik niewiele mu robiły, czemu więc się nie przebił przez nie? A jakby mu dać jakąś sękatą lagę… Boltonowie jako pierwsi ludzie w Westeros osiągnęli by Pierwszą Prędkość Kosmiczną 😛
Widzę że już kilka opisanych przeze mnie rzeczy ująłeś w wcześniejszych komentarzach… swój tekst piszę od godziny (w przerwach w prac :P)
Czy taka frywolna walka włócznią, jak ta w wykonaniu Oberyna serialowego, występowała w istocie w bitwach , albo mniejszych walkach? Czy raczej piki stanowiły tylko taką zaporę i narzędzie do pierwszych, brutalnych, niewyrafinowanych pchnięć, by później ewentualnie dobyć krótszej broni przy skróceniu dystansu?
Zastanawiam się na ile mogłaby to być piękna broń, a na ile tylko dodano jej epickości w pojedynku Oberyna.
Włócznia a pika to dwie różne bronie o różnych właściwościach. Takie młyńce jakie wywijał Oberyn raczej nie były spotykane na polach bitewnych. Z prostego powodu, bowiem mało kto potrafiłby tak szybko, zwinnie i zgrabnie pląsać jak Oberyn 🙂
Jedna broń drzewcowa drugiej nierówna. Oberyn walczył partyzaną (w serialu, bo w książkach to była bliżej nieokreślona włócznia). Chłopaki od Ramsaya walczą pikami. Partyzana może być używana do walki zarówno w formacji, jak i jeden na jednego. Pika nie. Różnica długości (partyzana do 2 m, pika do 6 m) robi swoje.
Aczkolwiek to kung-fu Oberyna było lekko przegięte 🙂
Przede wszystkim pojedynki do bitew mają się jak szachy do polityki… czy cośtam do czegoś 😉
Zasadniczo pikinierzy radzili sobie nieźle ze wszystkim co nie było mocno opancerzone, bo przy ich długości sama siła pchnięć w pasywny cel nie była raczej powalająca. Bardziej upierdliwa. Dlatego akurat przeciw dzikim wszelkie około hopplickie formacje mogłyby się sprawdzić. Sęk tylko w tym że tutaj ktoś nie mógł się zdecydować czy to pikinierzy są czy jakaś upośledzona modyfikacja rzymskiego żółwia 😉 W takim układzie ani tarcze ani piki nie byłyby efektywne moim zdaniem a pojedynczych „tarczowików” bardzo łatwo byłoby sforsować.
A więc taka krótsza odmiana włóczni była spoko, czy sprawdzała się wyłącznie w formacji wojskowej lub straży? Czy w walce niebitewnej łatwo było skrócić dystans, czy raczej człowiek uzbrojony w miecz czy topór nie miał szans z włócznikiem?
DW: Nie wiem, mnie się wydaje, że skopali przede wszystkim to, że był tylko jeden rząd pik. Powinny być dwa albo trzy dla stworzenia autentycznie nieprzebijalnego muru. Za to podobało mi się, że to drugi szereg trzymał piki, a pierwszy pawęże (więc pewnie mieli też jakieś miecze, żeby walczyć jakby ktoś się próbował przebić).
Elf: Włócznia naprawdę świetnie sprawowałaby się w pojedynku. Oczywiście nie ma broni idealnej. Wszystko zależy od kontekstu walki. Poza tym włóczni ze sobą nie zabierzesz idąc do spożywczaka (a miecz można). No i włócznię znacznie łatwiej też uszkodzić.
Co do skracania dystansu – oczywiście można. Tylko że łatwe to nie jest. Załóżmy, że gość z mieczem odbił nam włócznię na bok. Teraz, żeby zadać cios, musi zrobić krok do przodu. Ale nim ten krok zrobi, to włócznik zdąży już swoją broń cofnąć do ręki. Na dodatek sam może się cofać utrudniając zmniejszenie dystansu.
Znalazłem fajny filmik który pokazuje walkę włócznika z człowiekiem uzbrojonym w miecz i puklerz. Warto obejrzeć, bo fajnie pokazuje wyjściową przewagę, jaką daje włócznia (co nie znaczy, że gość z mieczem nie zaserwował kilku niezłych akcji).
https://www.youtube.com/watch?v=O8RWLxlzTiM
Zgodzę się że w wypadku pojedynku 1 na 1 włócznik może wycofać się lub włócznie, a nawet jeżeli sprytny włożyć włócznie pod nogi atakującego aby się wywalił.
Jednak nawet kiedy włócznik się cofa atakujący musi także napierać aby nie dopuścić znowu do powstania dystansu.
Jednam w wypadku linii to nie bardzo jest się gdzie wycofać (bo z tyłu stoją koledzy) a wycofanie włóczni oznacza że koledzy z tyłu tracą zęby 😛
W przypadku walki bez pancerzy i tarcz włócznia jest naprawdę skuteczna i tak jak wspomina Dael daje solidną przewagę wyjściową. Dlatego właśnie za czasów wczesnego średniowiecza była bronią tak bardzo powszechną. Nawet dzisiaj w przypadku odtwórstwa wczesnośredniowiecznego w walkach punktowych czy do pierwszego trafienia jest najłatwiejszym wyborem.
Jej skuteczność ograniczały dopiero tarcze lub lepsze pancerze (płyta, płaty czy na dobrą sprawę dobra kolczuga) pozwalające dużo łatwiej skrócić dystans.
Wciąż jednak czepiałbym się tej jednotarczowej ściany tarcz, która nijak nie grałaby z pikami – za duże tarcze – zasłaniałyby pikinierom widoczność i możliwość manewru a samotny tarczownik nie był w stanie wystać szarży dwóch zgranych napastników jednocześnie.
Podsumowując taktyka wyglądała dla mnie mocno teatralnie i działała bardziej na zasadzie planszowo-bitewniakowego dwu jednostkowego kombosa niż czegoś realnego 😉
Aha i drzewców nie dało się tak łatwo rąbać na części – zwłaszcza stosunkowo luźno wiszących. Tutaj prędzej bym się pokusił o wyrywanie broni z rąk wroga niż marnowanie sił na atakowanie samej broni.
jakieś pomysły, kto się palił na krzyżach? może stannis i roose bolton? 😛
nie rozumiem po co pokazywać płonące krzyże, skoro paliły się na nich same randomy??
Klimat. Jon i Sansa pewnie też nie rozumieli, po co palić randomy, więc myśleli, że tam ktoś ważny jest. Zwłaszcza tym znającym psychopatyczne skłonności Ramsaya musiało to działać na wyobraźnię.
I kolejne wiadro gówna zostało wylane przez Daela……., tym razem dostało się nawet brwiom Emilii Clarke:/ Co do Tego że Sansa nie wiedziała że psy były głodne to radze obejrzeć jeszcze raz odcinek bo Sansa powiedziała „słyszałam że nie karmiłeś” lub coś w tym stylu co wskazuje jednoznacznie że ktoś jej powiedział(o dziwo Sansa rozmawia z bratem!!). Może bitwy w średniowieczu nie wyglądały tak samo ale to jest serial(TV show!!), tak na boku dodam że w średniowieczu nie walczyli w takich bitwach również giganci i zmartwychwstali bohaterowie!!:D. Jedyne co bym wytknął temu odcinkowi to szarża Dotraków na tych nieszczęsnych dwunastu(no może piętnastu) Synów Harpii i śmieszny manewr okalający Boltonów który wyglądał mocno komediowo. Co do tego co spotka Melisandre to o ile pamiętam przewidziała Aryi jak zabierała Gendrego że jeszcze się spotkają więc mam nadzieje że Jon jej nie zabije:)
Może pogódź się z powszechnym prawem do krytyki. Złośliwości DaeLa to tylko delikatne prztyczki. Wiele osób odcinek oceniło gorzej.
Gumowy miecz Jona Tobie nie wadzi? A tak by the way, zapewne Kurosawa wydał mniej na tę swoją podrzędną batalistykę w Ranie (ach ten Chopin w tle), czy Sobowtórze. Za to z sensem wydał.
Oj tam, oj tam, od razu całe wiadro? No bez przesady.
PS. Ja dałem cztery ciasteczka, więc chyba aż tak strasznie krytyczny nie jestem 😉
W dobrym fantasy obowiązuje paralogika (stąd smoki czy olbrzymy) a nie jej totalny brak. Ile to strzał czy pędzących/upadających koni ominęło Jona. To jest robienie z widza idioty.
Ech kurde. Tak jak lubię, kiedy ktoś potrafi mieć (i przyznać się do niego) zdanie różne od większości, tak kiedy widzę „argumenty” takie jak „na boku dodam że w średniowieczu nie walczyli w takich bitwach również giganci i zmartwychwstali bohaterowie” to tracę wszelką wiarę w możliwość sensownej dyskusji.
Być może nie zauważyłeś, że to nie jest serial (nawet tzw. TV show) opowiadający historię z przeszłości? To jest świat stworzony w wyobraźni Martina, potem przetworzony na potrzeby Hollywoodu. Ale to, że świat jest fantastyczny, że istnieją w nim rzeczy, których istnienia nie udowodniono w naszej rzeczywistości nie jest przecież równoznaczne z przyjęciem dowolnego braku logiki. Oczywiście, można mieć mieszane uczucia, kiedy widzi się zarzuty typu „bo to nie była produkcja masowa, czemu więc wszyscy mają te same zbroje”. Wiadomo też, że istnieją ludzie bardziej wykształceni, którzy kiedy widzą walki takie jak w Grze od razu mają skojarzenia ze swoją wiedzą i muszą powiedzieć, że u nas to było inaczej. Ale ja zawsze się cieszę, kiedy ktoś taki się pojawia – bo właśnie osoby, które rzeczywiście posiadają wiedzę, wypowiadają się zawsze w sposób merytoryczny i ciekawy. A każde miejsce jest dobre, żeby zdobyć wiedzę 😉
Coś naiwna jesteś, jeśli chodzi o wiarę w ludzi…
Zaraz wszak przeczytasz w odpowiedzi, że to przecież nie jest ekranizacja, a adaptacja i w ogóle wy fanatycy książek, których obowiązuje określona logika, nie możecie sobie tak fanatycznie logiki oczekiwać od twórców serialu, bo to sztukmistrze są z wizją, a nie dla móli książkowych. 😉
Ja bym bardziej rzekł: Sansa Baelish. Ogólnie dobrana z nich para.
Ostatni odcinek może jedynie zmyć ogromny niesmak jaki został pozostawiony, nic poza tym. Nie mniej bardzo liczę na to, że dorówna on chociaż poziomowi jaki prezentował odcinek numer 5, a wedle przewidywań nie tylko moich, istnieje duże prawdopodobieństwo, że tak będzie.
Brak logiki, spójności i sensu kosztował ten odcinek dwa ciasteczka, więc ocena jaką wystawiłem równała się trzem.
A może Ramsay powróci? Jako człowiek bez twarzy, na ten przykład.
Nie wiem, czy jego twarz będzie się jeszcze nadawała do użytku.
Pytanko: co ma Sandor na Brianne? Bo nie do końca rozumiem…
No… Sandor chciał sobie spokojnie odprowadzić Aryę do jakiejś rodziny, a tu nagle wyskakuje baba z mieczem od Jaimego Lannistera, i go „zabija”. Arya na szczęście ucieka. To wystarczy, by zaprezentować Brienne w nienajlepszym świetle. A Bractwo za mniejsze przewinienia wieszało. Ale Brienne oczywiście zacznie wyjaśniać, że służy Sansie, a z Jaimem to są tylko fumflami. Stąd już niedaleko do wyłudzenia zaproszenia na pewną imprezę w Bliźniakach.
A ja myślę, że jeśli dojdzie do masakry w Blizniakach i mordzie na czterechset letnim Walderze to za sprawą ,lub z ręki Jamiego… Widzę to tak: W czasie uczty Walder każe przyprowadzić Edmure’a (lub Brienne) chcąc ostatecznie rozwiązać kwestię Tullych na wschodzie zabijając jego i potencjalnego syna, a jamie , który zagwarantował mu nietykalność w dodatku mająć wyrzuty po blackfishu powie mu NIE 🙂 Pierwszy mój komentarz od miesięcy 😀
Wyłudzenie zaproszenia 😀
.
DaeLu nie wiem jak wygladasz, znam tylko Twoją twórczość pisaną, ale to nie przeszkodziło w pojawieniu się Twojej osoby w moim śnie.
Chyba za dużo przebywam na tej stronie;) I nie, nie był to horror;)
„DaeLu nie wiem jak wygladasz,”
Jak skrzyżowanie Gregora Clegane ze Słowiczkiem 😉
czyli jak Liść? o.O
Chorowity dzieciak z plamą krwi zamiast głowy i w hełmie? o.O
@Joan – znajdź gdzieś tutaj wariację na temat rozdziału Theona – jeśli Dael wygląda tak samo, jaki ma głos….. 😀 Nie zaśniesz przez tydzień. 😉
@Fiszka – znalazłam, przesłuchałam. Choć ciężko się było skupić na treści 😉
I w związku z tym nie wierzę, że mając taki głos, można wyglądać jak ww krzyżówka!
Bardzo lubię Twoje podsumowania, szczególnie za odrobinę fajnego humoru (przy obrazkach!).
Osobiście bardziej niż treścią odcinka (zastrzeżenia podobne do Twoich) zachwycałam się techniką – sceny bitwy bękartów były zrobione naprawdę dobrze. Długie ujęcia z różnych perspektyw, za to największy plus ode mnie.
Miło też .że dali smokom polatać 🙂
Zgadzam się. Niektóre sceny z Gry o Tron mogłyby spokojnie znaleźć się w letnim, kinowym blockbusterze. Naprawdę widać nakład pracy, pieniędzy i talentu, jaki został w nie włożony.
Co do potwierdzenia Jona.. Co myslisz o teorii HS=HR ?
O ile pamiętam, Dael jest wobec niej sceptyczny.
Ja widzę następujące problemy:
– Wróbel wydaje się być znacznie starszy, niż powinien być Howland
– Howland zapewne wyznaje Starych Bogów, w końcu w tym duchu zostali też wychowani mali Reedowie, zapewne jest wargiem i może „Zielonym”
– Wielkim Septonem nie zostaje się zapewne z dnia na dzień, mamy wspomnienia, jak to Wróbel łaził tyle po całej krainie i widział tyle zła – to wyklucza motyw jako zemstę za Neda. Wcześniej Północ nie miała zbytnich powodów, by nienawidzić Lwów.
– Reedowie mówili bodajże, że ojciec ich wysłał. Jakby działo się z nim coś aż tak dziwnego, to zapewne by im się wymsknęło. 😀
Nie powiem , jak przeczytałem gdzieś tą teorię wydała mi się całkiem prawdpodobna
Co do nakreślonych problemów:
a) ok – nie będę polemizować
b) to raczej nie problem – mógł po prostu w wolnych chwilach studiować obcą religię a teraz wykorzystuje ją w własnych celach. To czy jest wargiem i zielonym – nie wyklucza się to z byciem HS
c) i d) wysłał dzieci na północ a sam się wybrał na południe – chyba właśnie HS pojawił z dnia na dzień z tego co kojarze . PS. Co do podrózy po całym Westeros – był on wszakże pod wieżą radości więc można uznać że kawał krainy zwiedził i co widział podczas wojen to tylko on wie 🙂
Wszystko co napisałem to w sumie spekulacje, ale podoba mi się to zwłaszcza biorąc pod uwagę że Howland jest postacią często wspominaną a jednak nie było nam dane dowiedziec się co u niego – a tu jednak się okazało że wiemy 🙂 Plus jest jedyną osobą która w naturalny sposób będzie mogła potwierdzić ewentualne pochodzenie Jona. A jeżeli zrobi to HS to będzie to dla „smallfolku” bardziej wiarygodne niż jakiś lord z bagien 🙂
Dodam jeszcze, że przecież Reed był na turnieju w Harrenhall, a tam kawał świty się znajdował. Lannisterowie, Tyrellowie – istnieje prawdopodobieństwo, że by go rozpoznali, nawet pomimo upływu lat. Chyba że dla pewności biega z jakimś 'rubinem’. 😀
Benjen i Howland to postacie, które są z ogromnym napięciem wyczekiwane w każdej kolejnej książce. Bardzo mnie ciekawi, jak wysoko sięgną emocje, gdy ciągle nie będzie ich w Wichrach. Stąd też rozumiem wielość i różnorodność teorii na temat ich wprowadzenia do akcji. 😛
Podstawowy problem to wiek. Howland powinien mieć 35-40 lat. Wielki Wróbel jest siwy i ma twarz mocno przeoraną zmarszczkami. Z opisu fizycznego wynika, że powinien być po sześćdziesiątce i to grubo. I to w zasadzie mógłby być koniec dyskusji. Ja wiem, że jest magia i tak dalej, ale to już jest naciąganie. Jedynym argumentem za teorią HR=WW jest to, że Cersei ma u niego przerąbane. Ale to można uzasadnić po prostu przekonaniami religijnymi. No i te lata spędzone na usługiwaniu jako septon wieśniakom mieszkającym z dala od septów. Za dużo rzeczy tu się kupy nie trzyma.
Chciałbym podkreślić, że niewykorzystanie WUN WUN’a tym bardziej boli, gdy weźmiemy pod uwagę jego siłę i szybkość – przecież on biega na setkę w 5 sekund.
https://www.youtube.com/watch?v=3WlH4E64M28
2:05 Wun jest jeszcze daleko w tle za Jonem
2:10 już stoi obok
Tak pragnę tylko zwrócić uwagę, że upływ czasu odcinka nie musi odzwierciedlać 1:1 upływu czasu w akcji. jon mógł na przykład wgapiać się w Ramsaya dobrą minutę. xD
Niemniej jednak uzyskany efekt wskazuje, iż z pewnością minęło zbyt mało czasu, by Wun Wun mógł wydostać się z tego tłumu. 😀
Ostatnio w skrócie oglądałem poprzednie serie i mam pytanie do odcinka 7 z serii 5, odbyła się tam rozmowa pomiędzy Littefingerem a Królową Cierni. Petyr wspomina tam (45-46min) że ma dar dla niej – „przystojnego młodego mężczyznę”, o kim może mówić?
Chodziła o Lancela. Bez sensu. Ale pozostałe opcje mają jeszcze mniej sensu.
A nie chodziło przypadkiem o tego geja co pracował w burdelu littlefingera, który później zeznawał na lorasa?
O niego chodziło za pierwszym razem. To był prezent dla Cersei.
czytałam gdzieś że w tym sezonie Nymeria ma odegrać ważną role. Myślicie że są jakieś szanse że to prawda i że pojawi się ona w 10 odcinku?
Wątpię. Bardzo wątpię. Jakoś by nam przypomnieli, że Nymeria jeszcze żyje.
Dlaczego nie, w końcu Arya wraca do Westeros a tam czeka na nią Nymeria i wspólnie idą na Freyów. O ile nie będzie cięć w budżecie na wilkory, to może taka scenka się pojawić.
Twórcy na chama zabijają wszystko, co wygenerowane jest za pomocą CGI, dlatego wprowadzanie kolejnego wilkora jest mało prawdopodobne.
DaeL czytałeś teorie, że Timett że Spalonych ma być władcą doliny ? Podobno jakąś kuzynke Jona Aryna porwali Spaleni i on miałby być jej synem, a Tyrion mu obiecał, że będzie rządził Doliną. Dany zapewne by się spodobał bo ona lubi dzikusow 🙂
Hie hie hie… A lordowie Doliny to rozumiem, że łykną to powiązanie bez żadnego sprzeciwu? 🙂
Spostrzeżenie jest fajne, ale szanse są raczej małe. Harry jest już zaklepany.
Jak już Danka z Tyrionem obejmą tron, to zapewne domyślasz się, w jaki sposób tłumione będą sprzeciwy? 😀 A Lannisterowie zawsze spłacają długi. 😉
Dael bedzie dzis teoria czy sobie poczekamy do poniedzialku/wtorku/srody/itd. ?
Obawiam się, że trzeba będzie czekać do przyszłego tygodnia. Aktualnie jestem na mini-urlopie. Wracam w poniedziałek, ale realistycznie na to patrząc za pisanie wezmę się dopiero w środę i zacznę od analizy. Tak więc teoria będzie w następny piątek.
Baw się dobrze i myśl o nas często 😉
Czy możliwa jest teoria jakoby to Tommen był volonquarem, kóry zabije Cersei?
tommen musi umrzeć przed cersei, więc nie
DaeLu, kiedy następny tekst i co to będzie?
„Wracam w poniedziałek, ale realistycznie na to patrząc za pisanie wezmę się dopiero w środę i zacznę od analizy. Tak więc teoria będzie w następny piątek.” Więc analizy możemy spodziewać się w piątek, a może w niedzielę teorii 😀
Tak w ogóle to serialowa Sansa juz zabiła olbrzyma. Wun Wun w pewnym sensie zginął przez nią. (Jak nie jestem pierwsza z tym spostrzeżeniem to przepraszam)
to wina jona/tormunda, że nie pomyśleli o uzbrojeniu wun wuna
Odswiezam sobie 6 sezon i jestem na 3 odcinku. Jest tam scena z Samem i Gozdzik na statku. Gozdzik mowi cos o slowie „moze” i „morze”, ze brzmia tak samo. Czy moglby ktos przyblizyc jak ta scena wygladala w oryginale? Po polsku te slowa pasuja, ale w angielskim odpowiedniki to bodajze „sea” oraz „mayba”, a one brzmia inaczej
Tam chyba były słowa „sea” i „see” (widzieć, zobaczyć). A Gilly mówi, że myślała, że może się tak nazywa, bo nie da się tam zobaczyć nic poza wodą.
DaeLu chcialbym podyskutowac o najnowszym odcinku (s06e10) gry o tron. Moglbym wiedziec kiedy dodasz temat lub gdzie mozna rozmawiac, aby tu nie spoilerowac?
Zaraz dodam specjalnego posta.
Daelu lub ktokolwiek inny,
mam problem mianowicie czy w serialu byla wspomniana legitymizacja Jona czy nie?
Oczywiście książki czytalem i problem w tym, że obraz książkowy przyćmiewa w mej pamieci poprzednie sezony serialu.
Pozdrawiam
Nie, serial wcale nie wspominal o tym watku. Stanis oferowal to Jonowi, ale list legitymizujacy wydany przez Robba nie istnial nigdy w serialu
Czyli albo serial w przyszlym sezonie oglosi Jona synem Raegara(nie pamietam jak sie to pisze) albo bedzie władał Winterfel bezprawnie no przez zajęcie jak Theon.