Zadajemy Googlowi masy pytań, nieraz dość zabawnych, szczególnie jeśli je oderwać od kontekstu. Wyszukiwarka rejestruje takie zapytania i wykorzystuje je, żeby celnie podpowiadać potencjalne przyszłe zapytania innym użytkownikom. Powoduje znane wew Internetach zjawisko absurdu podpowiedzi Googla, które chciałem tutaj wykorzystać w kontekście niektórych miast w Polsce.
Zaczniemy od obecnej stolicy, której najwyraźniej cechą naczelną jest stojąca palma, mimo zimy i brak komarów – może uciekły od dźwięku syren:
No to dalej szukać z czego mogłoby wynikać to, że właśnie takie zapytania Google uznaje za najbardziej prawdopodobne. Klikam zapytanie o panującej zimie i trafiam na stronę z dowcipami, a u samej góry widnieje co następuje:
Dlaczego w Warszawie panuje zima?
Bo w Sejmie urzędują bałwany!
Król Sucharu, Cesarz Czerstwego Dowcipu i Dzierżca Kaganka Frogochwili SithFrog mógłby tu zapewne uczynić jakiś stosowny komentarz. Myślę, że ten dowcip zamyka temat o warszawskiej zimie.
Dalej są komary.. a w gruncie rzeczy ich niema. Szukam i trafiam na artykuł z National Geographic, w którym czytam, że komarów nie ma właściwie w żadnym mieście bo taki jest efekt naturalny reakcji na zmienne warunki środowiskowe. Co ciekawe komarów, według artykułu, nie ma nigdzie, ale to Warszawa jest tym najbardziej zdziwiona. A myślałby kto, że w stolycy będą bardziej oswojeni z podwyższonym komfortem życia, jaki oferuje brak komarów.
Następny temat – Palma, która uparcie stoi. W sumie, że palma w Warszawie jest to wiem, ale czemu? Nigdy się nie zastanawiałem głębiej nad tym. Uznałem bowiem, że jest to kolejna próba zaklęcia dziwactwa w symbol. Jest okazja to zweryfikować, to szukam. Z pierwszych dwóch stron wyczytuje, że palma to nowy symbol Warszawy, że odważny projekt artystyczny, że aluzja do historii miejsca, w którym stoi. Ale tak na prawdę nadal nie wiem o co chodzi z tą palmą. Jedna rzecz, która ma dla mnie jakiś sens to cienka nitka biegnąca od nazwy ulicy, która ma związek ze zniszczoną osadą ludności żydowskiej, a faktyczną Jerozolimą no i palmami. Przynajmniej ma to jakiś powód – znam pare instalacji artystycznych, których związek tematu z miejscem jest właściwie niebyły. Palma jest więc spoko.
Temat syren w Warszawie niechybnie zaś ma związek z rocznicą tego czy tamtego powstania/inwazji/deklaracji (niepotrzebne skreślić) i myślę, że próżno byłoby szukać czego tyczyły się te konkretne syreny, które Google mi podsuwa. Spróbowałem nawet ale wyniki nie przynoszą żadnych konkluzji, oprócz może tego, że syreny wyją dosłownie wszędzie z różnych powodów. Przynajmniej działają.
O co jeszcze pytają Internauci ciekawi Warszawy? Ano np. o hejnał:
I oto okazuje się, że jestem wstrętnym ignorantem i hańba mi, bo okazuje się, że w Warszawie jest hejnał. Szok, niedowierzanie! Za wiki:
Hejnał Warszawski – hejnał grany każdego dnia o godzinie 11:15 z wieży zegarowej na Zamku Królewskim w Warszawie.
Jest to czas, w którym zegar zatrzymał się na wieży Zamku Królewskiego podczas bombardowania Warszawy w czasie II wojny światowej.
Człowiek się uczy cały czas. Inna sprawa, że jakoś nigdy nie miałem potrzeby oglądać Zamku Królewskiego w Warszawie. Może kiedyś.. i naonczas zabłysnę tym ciekawym faktem. Szkoda, kurcze, że jednak nie jest grany z Pałacu Kultury bo oczami wyobraźni widziałem tatarską strzałę lecącą ku gardłu hejnalisty stojącego na 42 piętrze.
Że Warszawa jest celem szukających pracy często chyba nie dziwi. Podobnie pytanie o to czy jest bezpiecznie, bo duże miasta jednak nie zawsze należą do oaz spokoju. Natomiast pytanie o to czy w stolicy są kanary… no muszą być, przecież ktoś musi bilet na metro sprawdzić.
Jeszcze jeden smaczek chciałem sprawdzić. Warszawa warszawą, a co z mieszkańcami? Internety przemówiły:
Zdaniem Internetów, przede wszystkim w Warszawie nie lubi się Poznania. To już nie od wczoraj wiadomo. A dlaczego? Szukam i trafiam na jakiś wyrwany z kontekstu fragment dyskusji na forum gazeta.pl. Co ciekawe, spodziewałem się setek bluzgów, jak to zwykle w takich kółkach wzajemnej adoracji. A tu proszę, jedna wypowiedz negatywna ale w zasadzie bezpodstawnie bo ogranicza swoją niechęć do Poznania do argumentu „bo oni nas nie lubią”, cała reszta zaś komentarzy mówi albo o poznaniakach dobrze, albo wspomina jakiś pojedynczy przypadek złego doświadczenia i zaraz szybko wspomina, że na podstawie jednego przypadku nie można ocenić ludzi z jakiegokolwiek miejsca na ziemi. Świat się zmienia, Warszawa zaczyna znosić Poznań. Przynajmniej na pokaz.
Czy Warszawa to słoiki, czy też słoików nie lubią? To jest chyba problem tylko w stolicy.. studenci i przyjezdni są wszędzie ale chyba nigdzie indziej w Polsce na taką skalę. I chyba tylko tam występuje zjawisko „mieszkam tu już drugi tydzień – jestem rodowitym mieszkańcem Warszawy”.
Krawaciarze? Przyznam, że pierwszy raz słyszę takie określenie. Podejrzewam, że chodzi o sztywniactwo, praca w banku i poczucie wyższości, ale szukam dla pewności. Słownik Języka Polskiego mówi, że krawaciarz to wytwórca krawatów. Komentarze pod tą definicją jednak mówią albo o „pogardliwym określeniu na warszawiaków” lub o pracownikach biurowych z wielkiego miasta, ale niekoniecznie Warszawy. Czyli instynktownie wiedziałem mniej więcej co to znaczy. Przy okazji, dzięki SJP.pl, dowiedziałem się, że „krawaciarz” jest dopuszczalny w grach 🙂
Warszawa nie lubi Radomia.. to dla mnie trochę nowość, to znaczy podejrzewałem, że Warszawa mało kogo lubi ze stereotypowego punktu widzenia, i mało kto lubi Warszawę, oraz, że Poznań jest chyba u góry listy tradycyjnie znienawidzonych miast. Ale Radom? Szukam, i trafiam na dyskusję, którą spodziewałem się znaleźć przy poszukiwaniach źródła antypatii do Poznania. Steki bluzg, bo wy wsioki, a wy buraki, tu i ówdzie wkrada się oczywiście temat „A Legia k**wą jest”. Ale żadnych konkretów. Czy jest na sali Warszawiak, który potrafi to wyjaśnić?
Tyle Warszawa – w planach przyglądanie się innym miastom pod podobnym kątem.
Bo Radom to taki Sosnowiec Mazowsza. Tam wszystko się może zdarzyć – to nie miasta, to stany umysłu jak to się mawia.
No dobra ale to nie tlumaczy niecheci 🙂