GryGry Wideo

Gone Home

Nie ma chyba drugiego tytułu, do którego podchodziłbym z tak wieloma uprzedzeniami. Jeszcze kilka dni temu byłem przekonany, że to kolejna pretensjonalna niby-gra w rodzaju Dear Esther. Krótka, nie stawiająca graczowi wyzwań produkcja. „Walking Simulator”. Rodzaj eksperymentu artystycznego, który miałby sens jako mod, ale nie w formie pełnoprawnego, komercyjnego produktu. Niezwykle pochlebne recenzje prasowe też mnie nie przekonały. W końcu nie od dziś dziennikarze z naszej branży leczą się z kompleksu bycia recenzentami „dziecięcej” rozrywki poprzez nadymanie każdej produkcji, która sili się na krytykę społeczną. Bez względu na to, czy sama gra jest ciekawa, a krytyka spójna i dobrze umotywowana. A na dodatek cena… 20 euro to cena wprost obłędna za grę, którą można skończyć w mniej niż dwie godziny. Tak, byłem wobec Gone Home solidnie uprzedzony.

Czasem nawet fort z poduszek ma w sobie coś niepokojącego.
Czasem nawet fort z poduszek ma w sobie coś niepokojącego.

Tym większe było moje zdziwienie, gdy w końcu w Gone Home zagrałem. Gra wciągnęła mnie już po kilku minutach. A po minutach kilkunastu wiedziałem, że Gone Home to antyteza Dear Esther. Tam, gdzie Dear Esther siliło się na pretensjonalną, pseudoartystyczną narrację, Gone Home udowadnia, że dobry scenariusz, to scenariusz zwięzły. Historia przekazywana narracją jest prosta i urokliwa, nawet jeśli nie zgadzamy się z jej przesłaniem. Ale tak naprawdę to, co gra ma nam do powiedzenia, opowiedziane jest w detalach scenografii. To nie widoczki z Dear Esther stanowiące tylko i wyłącznie tło dla nudnego głosu lektora. Gone Home o wiele bliżej do Bioshocka czy System Shock – gier, które najmniejszymi detalami opowiadały prawdziwie skomplikowane historie.

W ciągu dwóch godzin gry, odnajdywane fotografie, listy, książki, kasety VHS, puszki po napojach oraz setki innych szpargałów będą wywoływać nostalgię, radość, strach, a czasem zażenowanie. Gone Home wykorzysta horrorowe tropy i klisze, by wzbudzić w nas tę dziwną mieszaninę lęku i ciekawości, jaka musi towarzyszyć każdemu eksplorującemu stary, opuszczony dom w środku burzliwej nocy. W końcu to umysł samego gracza zacznie płatać figle. W cieniu rury na końcu ciemnego korytarza dopatrzymy się ludzkiej sylwetki, a mruganie telewizora wyda się wyjątkowo złowieszcze. Gone Home zaskoczy nas, kilka razy zmyli, parę razy rozśmieszy. Jak na dwugodzinną grę, to całkiem niezły wynik.

Sporą część gry spędzimy czytając listy, notatki, a nawet rachunki. W tym wypadku to nie wada, a zaleta.
Sporą część gry spędzimy czytając listy, notatki, a nawet rachunki. W tym wypadku to nie wada, a zaleta.

Oczywiście Gone Home nie jest grą bez wad. Jest zdumiewająco krótka (choć pewnie w dłuższej formule zaczęłaby się nudzić). Horrorowe tropy zaczynają być po pewnym czasie nie tyle straszne, co męczące. (SPOILER) Dokładnie od momentu, gdy usłyszymy szept w piwnicy. To ostatnia chwila w której możemy jeszcze poczuć napięcie. Zagadki jakie stawia przed nami gra chyba ani razu nie stanowią dla średnio przytomnego gracza prawdziwego wyzwania. Niektórzy zarzucają też Gone Home nadmierny dydaktyzm w kwestiach obyczajowych. Ja nie widziałem tu problemu. Gone Home to przede wszystkim gra dobrze napisana, a kontrowersyjne kwestie poruszane są z taktem i wyczuciem. (SPOILER) Pewne zastrzeżenia mam jedynie do samego zakończenia. Chyba zagrała tu niewłaściwa struna, bo zamiast wzruszenia odczułem raczej lekką irytację. Gwoli wyjaśnienia – homoseksualizm siostry bohaterki gry nie ma tu nic do rzeczy. Nie wydaje mi się, abym miał gdzieś zakorzenione tego typu uprzedzenia, a – jak wspomniałem – takt z jakim poruszany jest temat homoseksualizmu w grze docenią wszyscy. Problemem jest natomiast próba przekonania mnie, że ogromna życiowa decyzja dokonana przez osobę wyjątkowo niedojrzałą emocjonalnie (ta niedojrzałość była zresztą powodem dla którego ją polubiłem!), to coś, czemu należy przyklasnąć. Twórcy gry chcą bym uznał ucieczkę z domu nastolatki, za rozwiązanie racjonalne. Jedne z ostatnich słów, jakie kieruje do nas narratorka to „Jestem pewna, że zrozumiesz”. Cóż, ja nie zrozumiałem.

Gone Home to gra, która wzbudzała skrajnie różne emocje. Czy zasługiwała na wszystkie najwyższe noty, jakie przyznawano jej w prasie specjalistycznej? Raczej nie. Ale to nadal bardzo dobra gra, w którą naprawdę warto zagrać.

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button