Miejsce akcji: Stary Majdan, niedaleko Wojsławic, Polska Rzeczpospolita Ludowa.
Czas akcji: lata 80.
Nie dalej jak tydzień temu recenzowałem „Kroniki Jakuba Wędrowycza”, czyli pierwszą z cyklu książek poświęconych fascynującej postaci egzorcysty-amatora. Wszystkich zainteresowanych odsyłam do tego tekstu, w którym nakreśliłem sylwetkę stworzonego przez Andrzeja Pilipiuka wiejskiego bohatera. „Czarownik Iwanow” to wprawdzie drugi tom przygód parającego się walką z demonami i wampirami bimbrownika, ale chronologicznie cofa nas on przed wydarzenia z „Kronik…”, do schyłkowego PRL-u. Nie jest to może tak do końca „origin story” wojsławickiego superbohatera, bo walczył on już z nadprzyrodzonym plugastwem znacznie wcześniej, ale i tak zabieg z cofnięciem akcji w przeszłość był bardzo udany i pokazał nam postać Jakuba z innej strony. Ten degenerat i antysystemowiec jest przecież za komuny jeszcze bardziej antysystemowy (bardziej zdegenerowany być przecież nie może). Ma zdolności magiczne, które – niestety – utraci. A jego opinie na temat wojsławickiej rzeczywistości są jeszcze ostrzejsze.
Co zmieniłby pan na terenie gminy?
– Wszystko.
– Hmm. A jakby pan tego dokonał?
– Najlepsza jest metoda warstwowa.
– Na czym ona polega?
– To proste. Warstwa ziemi – warstwa komunistów – warstwa ziemi i warstwa komunistów.
—Czarownik Iwanow—
Recenzując pierwszy tom sagi o Jakubie Wędrowyczu nie omieszkałem wspomnieć, jak dużą rolą w pozytywnej ocenie książki odegrał dla mnie tzw. „setting”. Bardzo plastyczny opis wiejskiej rzeczywistości z lat 90. wywołał fale nostalgii i zachęcił do dania nurka w książkowe realia. Ale i lata 80. mają swój urok. Wprawdzie ze wspomnieniami z tego czasu to już u mnie krucho, ale skonfrontowanie Jakuba z peerelowską rzeczywistością i partyjno-milicyjnymi układzikami było naprawdę fajnym zabiegiem. A jego niechęć wobec karykaturalnych milicjantów jest jeszcze bardziej uzasadniona.
Birski stał właśnie zdumiony obok radiowozu i wgapiał się w niemym przerażeniu w stos ciał.
-Cco to jest? – zapytał
-Gdzie? – Jakub udał, że nic nie widzi.
—Czarownik Iwanow—
„Czarownik Iwanow” to tak naprawdę zbiór czterech opowiadań („Hiena”, „Bestia”, „Mięcho”, „Kocioł”) i tytułowa powieść, w której Wędrowycz musi zmierzyć się z Iwanem Iwanowiczem Iwanowem, powracającym co sto lat pogańskim kapłanem, mszczącym się za zniszczenie swej świątyni. Tym razem w trudnym zdaniu będą wspierać Jakuba inne postaci – ksiądz egzorcysta Herberto Saleta i studentka Monika, która pisze na temat Wędrowycza pracę magisterską. A całość – jak to u Pilipiuka – pełna jest humoru, nieraz wisielczego.
Jakub Wędrowycz nigdy nie okradał zmarłych. Jeśli rozkopywał jakieś groby, to jedynie w tym szlachetnym zamiarze, żeby wbijać zmarłym osikowe kołki w serca, aby nie mogli latać po nocy i wysysać z ludzi krwi.
—Czarownik Iwanow—
Odnoszę przy tym wrażenie, że humor tym razem jest znacznie bardziej trafiony, i w zasadzie trudno czytać książkę bez nieustannego uśmieszku. W „Kronikach…” niestety wiele żartów okazywało się niewypałami. To powiedziawszy, trzeba też odnotować powtarzający się problem, który zasugerowałem już w poprzedniej recenzji. Jakoś nie wychodziło Pilipiukowi konstruowanie dłuższej fabuły z wojsławickim egzorcystą. Tytułową powieść czyta się niczym zbiór zabawnych, ale niekoniecznie powiązanych ze sobą scenek. Ot, pojawia się Iwanow, dochodzi do konfrontacji, Iwanow znika, Wędrowycz rozmawia z Moniką albo Semenem, dostajemy scenkę z wojsławickiego życia, znów pojawia się Iwanow, znów dochodzi do konfrontacji… – ten szablon powtarza się kilka razy. Brakuje trochę poczucia, że toczy się gra o wysoką stawkę, że ucieka czas, a nawet że jedno wydarzenie wynika z drugiego. Potraktowany jako zbiór scenek, „Czarownik Iwanow” bawi. Ale jako powieść nie do końca zdaje egzamin.
A szkoda, bo pod innymi względami – od sposobu operowania językiem, aż po wspomniany przedtem humor – „Czarownik Iwanow” to znaczny krok naprzód. Wprawdzie od wydania „Kronik…” minął zaledwie rok (na dodatek jedno z opowiadań z „Czarownika” jest najwcześniejszym tekstem Pilipiuka), ale pisarz poczynił w tym czasie pewne postępy. Uważam, że jest to książka lepsza od pierwszego tomu. Ale jeszcze nie na tyle lepsza, by dać jej ocenę wyższą o cały punkt. Dlatego po raz drugi Jakub Wędrowycz dostaje od mnie punktów sześć. I po raz drugi stwierdzam, że jeśli szukamy prostej i swojskiej rozrywki, to książki Pilipiuka są prawie tak dobre, jak butelka bimbru.
Czarownik Iwanow
-
Ocena DaeLa - 6/10
6/10
Na okładkach książek z cyklu o Wędrowyczu były takie śmieszne ogłoszenia, o ile dobrze pamiętam 🙂
Dobrze pamiętasz ?
Jak źle w cyklu o Wędrowyczu wychodzą powieści najłatwiej przekonać się czytając Homo Bimbrownikusa. Jest naprawdę żenujący, nawet jako zbiór skeczy.
Chciałem przypomnieć moją niedawną propozycję opisaną w temacie 'Diabłu ogarek’. Lai odpowiedziała mi tak, jakby też jej to po łepetynie chodziło, ale póki co cisza w temacie. Chodzi o PRZEKROJOWE artykuły na temat pisarzy i ich serii.
Jedna z nich jest symbolem strony, ale przecież na 'PLiO’ świat się nie kończy.
Goodkind, Hobb, Wegner, Jordan, Pratchett, AS, Piekara, opisywany tutaj Pilipiuk, Kisiel, Sanderson, Herbert, Asimov…. i wielu innych.
Albo Mariusz Wollny, którego świetną serię o Ryxie właśnie kończę. Teksty o pojedynczych dziełach to imho strata czasu. Za to dobry tekst o sławnej sadze opatrzony masą smaczków i ciekawostek przyciągnąłby do lektury wielu znawców. No i pasowałoby to do konwencji strony. Tak mniemam.
Wichry przeczytamy za dekadę. A póki co nie samym GRRM czytelnik żyje 🙂
Atos, nie możesz oczekiwać, że rzucimy wszystko i będziemy tworzyć artykuły tak, jak nam czytelnicy mówią. Twój pomysł jest dobry, ale stanowi wyzwanie i jest czasochłonny. nie mówię, że takie artykuły nie powstaną, bo sama planowałam coś takiego o Wegnerze. tylko na serio, wstrzymaj capslock. szanujemy Wasze zdanie i Was jako użytkowników fsgk, odbiorców tekstów i współrozmówców. dajcie nam żyć, bardzo proszę. staramy się konstruować interesujące artykuły, ale nie możemy się przymuszać i robić coś pod dyktando, bo wówczas nasza pasja straci sens.
CapsLocka używam, by podkreślić ważne dla mnie słowa, nie ma w tym nic obraźliwego. Zresztą to widać, tylko jedno słowo jest opisane capsem. Wiem, że CL jest traktowany jako krzyk, ale ja używam go inaczej.
Miałem pewien pomysł, ty odpisałaś. Z czego wnioskowałem, że kulą w płot nie trafiłem. Stąd chciałem sprawdzić rokowania i dowiedzieć się, na jakim etapie on się znajduje.
Nie chciałem dodawać redaktorom pracy, ale zmienić jej format. Dotychczasowe artykuły literackie mają niewielu fanów. Artykułów byłoby tyle samo, co do tej pory, Za to dawałyby większe pole do popisu komentującym i rozszerzyłoby spektrum dyskusji. Potencjalnie ściągając na fsgk więcej osób.
Rednaczem fsgk choćbym i chciał nie jestem, więc pod moje dyktando nikt nic nie zrobi 🙂 Ale proponować mogę. Najwyżej inni dadzą page down i pominą temat.
'Wszystko, co robiłem, robiłem dla sprawy’ 🙂
Peace. Atos.
Wiesz, problemów jest z tym kilka. Żeby zrobić przekrojowy tekst o jednym pisarzu, to trzeba na serio znać wszystkie jego dzieła. Trudne do zrobienia. Ja na przykład czytałem (jeśli trzymamy się fantastyki) bardzo dużo Lema, Strugackich, Dicka, Herberta, Lovecrafta, Carda, itd… Ale chyba w żadnym z tych przypadków nie przeczytałem wszystkich co do jednego dzieł pisarza.
Dlatego podszedłem do tego z innej strony i staram się przybliżać kolejne dzieła według pewnego klucza. Chcę więc przeczytać całą serię o Wędrowyczu i w miarę jak kończę kolejne książki (w tej chwili czytam czwartą), wrzucam recenzję danego tomu. Co jakiś czas wracam też do klasyków sci-fi – czy to Lema, czy Strugackich) i piszę też o nich. Można byłoby oczywiście ująć to jakimś zbiorczym tytułem, ale wydaje mi się, że takie podejście wywołałoby tylko więcej frustracji, bo wcale nie jest powiedziane, że będę w stanie produkować co tydzień recenzję książki. To jednak wymaga więcej czasu.
Natomiast rozumiem zapotrzebowanie, i tak sobie myślę, że może uda się wypracować rozwiązanie pośrednie. To znaczy w momencie gdy nazbiera się odpowiednio dużo recenzji twórczości jednego pisarza, to postaramy się to jakoś ładnie pokategoryzować na stronie (żeby odnajdywało się teksty równie łatwo jak Czytaje albo Szalone Teorie) i może powstaną dodatkowo jakieś eseje na temat twórcy, którego dzieła zostały zrecenzowane (korci mnie, żeby napisać coś o Lovecrafcie…).
’może powstaną dodatkowo jakieś eseje na temat twórcy’. O to to! 🙂
Oczywiście nie trzeba znać wszystkich dzieł danej osoby, ale na bank każdy z (was)nas ma kogoś, kogo uwielbia bardziej, i o kim wie więcej. Równie dobrze mogłaby to być jakaś saga albo cykl.
Wcale nie ma potrzeby rzucać co tydzień kolejnej recenzji. Lepiej coś bardziej skondensowanego. Trochę liznąłem dziennikarstwa i trochę wiem, jak się robi gazetę, by się sprzedawała. I trochę tak na to staram się spojrzeć.
Olśniło mnie, bo przypomniałem sobie świetny artykuł Lai o twórczych początkach Dżordża. Pq i jego Kubricki to też odpowiednie skojarzenie. No bo ile komentarzy zainteresowanych czytelników przyniósł artykuł o kolejnej książeczce Pilipiuka? Całe trzy…
Pozdrawia Atos Dobra Rada vel wierny i stały czytelnik fsgk 🙂
nie zawsze o popularności i odsłonach tekstu świadczy ilość komentarzy
Jednak zwykle świadczy. Patrz: twój artykuł o onyksach vs Iwanow. To który z nich jest popularniejszy? 🙂 Problemem nie jest ilość, ale jakość. Im bardziej popularny temat, tym więcej motłochu. Ale z tym każda w miarę rozpoznawalna stronka musi się liczyć.
Ale w czym problem? Tu jest już 16 komentarzy. Czyli jest nieźle 🙂
Ile jest o Pilipiuku? Kilka. Reszta to offtopy.
A j mam pomysł na recenzję kolejnej świetnej serii. Pan Lodowego Ogrodu Grzędowicza.
Mhm, tak Grzędowicza warto przypomnieć.
Przydałoby się, bo nijak nie wiem, co w tym jest takiego świetnego 😀
Epicka saga z wyrazistymi i zmieniającymi się bohaterami, interesujące przemyślenia na temat „zdziczałej” kultury europejskiej i naturalnej kultury niby-samurajów i pseudo-wikingów oraz kontrast mentalności Vuka i sposobu myślenia Midgaardczyków, podróż od zera do bohatera w dwóch pierwszych tomach, niemiły, ale przyciągający czytelnika zwyczaj kończenia tomów zwrotami akcji, nieźle wpleciona w strukturę powieści krytyka totalitaryzmu, wielkie bitwy, elementy horroru/thrillera/powieści detektywistycznej, nawiązania do popkultury, magia podążająca za pewną prostą logiką (kiedy autor ma taką ochotę :D), sporo wątków pobocznych i ciekawi bohaterowie drugoplanowi. Mi podobała się również narracja i przypominający mi Hemingwaya motyw silny, konkretny bohater kontra natura/wyzwanie.
Dużo argumentów. Ja przeczytałem tylko 1 tom i mam tylko jedno słowo: CHAOS. Bohater bardzo fajny, reszta gorsza.
Ja to uważam, za ciekawy, rozbudowany świat i tajemniczy klimat 😀 Większości zagadek zostaje rozwiązana w następnych tomach. Czy całość jest aż tak chaotyczna? Moim zdaniem to dość prosta historia – Nocny Wędrowiec ma znaleźć naukowców, przy okazji dowiedzieć się więcej o magii. Drugi wątek dotyczy Filara, który jest synem władcy w potężnym i odległym imperium i przygotowuję się do objęcia tronu. O ile o magii prawie nic się nie dowiadujemy, to reszta nie jest trudna do ogarnięcia.
„Odnoszę przy tym wrażeniem”