Filmy

Oscary 2018 – prognoza

Bez zbędnych ceregieli – w poniedziałek ogłoszono nominacje do Złotych Globów, a to tradycyjny znak, że oscarowy sezon można już zaczynać. Bawiąc się w prognozowanie komu w przyszłym roku przypadną najsłynniejsze na świecie złote statuetki, trzeba jednak pamiętać o kilku istotny różnicach i relacjach zachodzących pomiędzy tymi dwiema nagrodami filmowymi.

Złote Globy – przyznawane od 1944 przez Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej – są uznawane za drugą najważniejszą nagrodę filmową na świecie – po Oscarach właśnie. Ze względu na specyfikę kategorii oraz ich szeroki zakres obejmujący również produkcje telewizyjne, w przypadku Globów zawsze należy pamiętać o nieco archaicznej strukturze przyznawanych laurów. Filmy podzielone są na dwie główne gałęzie – Dramaty oraz Komedie i/lub Musicale. Ten podział kiepsko wytrzymuje próbę czasu, ponieważ wiele współczesnych produkcji łączy w sobie oba gatunki. Poza tym dystrybutorzy i producenci kombinują jak koń pod górę, aby ich film załapał się do jakiejkolwiek kategorii – stąd możemy obserwować takie kwiatki, jak tegoroczny thriller „Get Out!” nominowany jako… komedia.

Globy po raz pierwszy rozdano w studio 20th Century Fox w 1944 roku. Ważnym elementem gali jest ukoronowanie twórców telewizyjnych i serialowych, którymi – ze względu na temat niniejszego tekstu nie będziemy się zajmować. Najwięcej Złotych Globów w karierze zdobyli do tej pory Jack Nicholson (6) oraz Meryl Streep (7).

Po drugie, gust krytyków przyznających Złotego Globa często-gęsto pokrywa się z późniejszymi nominacjami przyznawanymi przez Akademię, aczkolwiek równie utartą zasadą jest to, że jeśli film lub aktor wygrywa w Globa w jakiejś kategorii – zmniejszają się jego szanse na Oscara. Tak było np. w zeszłym roku, kiedy w męskim drugim planie Stowarzyszenie doceniło świetny powrót Sylwestera Stallone’a do roli Rocky’ego Balboa w „Creedzie”, a Akademia postanowiła wyróżnić nieco chimeryczny występ Marka Rylance’a w „Moście szpiegów”. Tak więc Globy i ich nominacje należy traktować jako wyraźny sygnał, w którą stronę należy zwrócić uwagę opinii publicznej w kontekście wyścigu po Oscara, jednak nie ma większego sensu prognozować na ich podstawie głównych faworytów.

Tym bardziej, że tradycyjnie – jak co roku – większości nominowanych filmów nawet jeszcze nie widzieliśmy. Sezon na „oscarowe produkcje” trwa co prawda cały rok, ale znaczna część najciekawszych premier planowana jest na okres świąteczny w Stanach Zjednoczonych, a w Polsce skutkuje to przedłużeniem czasu oczekiwania nawet do marca przyszłego roku. Stąd też trudno będzie mi pokusić się o jakieś jednoznaczne faworyzowanie któregoś z pretendentów, chyba że pod uwagę wezmę moje własne zdanie i oczekiwania.

Niemniej zapraszam na przegląd tego, czym Hollywood zamierza nas jeszcze uraczyć w najbliższych miesiącach, a także do dyskusji nad kandydatami i wynikami – to już standardowo w komentarzach.

Twórcy, Filmy, Scenariusze

Na obecnym etapie rywalizacji, wyraźne jest znaczące uznanie krytyki dla dwóch tytułów. I przyznam szczerze, że gdyby nie one, byłbym w stanie bronić tezy o kryzysie jątrzącym amerykański biznes filmowy. Wcale nie mam tu na myśli obecnie płonącego ognia oskarżeń na tle seksualnym. W Hollywood kiepsko działo się pod względem artystycznym właściwie od początku XXI wieku. Całkiem orzeźwiające były jednak ostatnie dwa lata, gdzie doczekaliśmy się – oprócz sztandarowych nominacji dla filmów szytych pod oscarowy krój – widocznego powrotu do klasycznej zabawy formą, której co raz częściej towarzyszy atrakcyjny przekaz.

Jako się rzekło, w tym roku mamy również szansę na klasyka z wysypem statuetek. A to dlatego, że przemówił nie kto inny, jak Steven Spielberg.

The Post

Szesć nominacji do Złotego Globa: Film, Reżyseria, Muzyka, Scenariusz, Aktor pierwszoplanowy, Aktorka pierwszoplanowa.

Nie sposób nie zauważyć, że „The Post” jest nominowany w tzw. Pięciu Kategoriach Głównych (szóstą nominację dostał za Muzykę), które – w kontekście Oscarów – stanowią „Święty Graal” w filmografii. Do tej pory tylko trzy tytuły zdołały zdobyć pięć statuetek w tych kategoriach na jednej gali♠. Film powraca do czasów świetności dziennikarstwa prasowego, portretowanych już w słynnych „Wszystkich ludziach prezydenta” z Robertem Redfordem i Dustinem Hoffmanem z 1976 roku. Film stanowi też interesujące wydłużenie trendu, który – zdaje się – zapoczątkował „Spotlight”, słusznie nagrodzony film z zeszłorocznej gali. „The Post” to także wielkie kreacje aktorskie (przynajmniej w założeniu): Tom Hanks zawsze się u Spielberga sprawdzał, a Meryl Streep rekomendować nie potrzeba. Fabuła opowie nam o śledztwie prowadzonym w redakcji Washington Post, dotyczącym nadużyć w sprawie wojny w Wietnamie. Przyznaję, że ostrze sobie zęby na ten film, którego premiera w Polsce zapowiedziana jest na końcówkę stycznia. Rodzimy tytuł to „Czwarta władza”.

Najwięcej nominacji zebrał jednak inny film. „Kształt wody” Guillermo Del Toro nominowano w siedmiu kategoriach: Film (Dramat), Reżyseria, Scenariusz, Muzyka, Aktorka pierwszoplanowa, Aktor i Aktorka drugoplanowi.

Film jest powrotem Del Toro do poetyki dark fantasy, przez krytyków uznawany już za najlepszy film reżysera od czasu „Labiryntu fauna”. O ile daleki jestem zawierzeniu swoich oczekiwań opinii krytyków, o tyle dostrzegam równie oczywisty potencjał tego filmu. To może być artystyczny tryumf, lub formalistyczny kaszalot. Na razie większość opinii raczej entuzjastyczna. W obsadzie Michael Shannon, Sally Hawkings, Octavia Spencer, Richard Jenkins – czyli idealna okazja, aby docenić kogoś z teoretycznej „drugiej ligi” aktorskiej. Polska premiera najszybciej, bo 19. stycznia 2018.

Na największego konkurenta dwóch powyższych wyrastają „Trzy billboardy za Ebbing, Missouri”, tytuł zadziwiająco dosłownie przetłumaczony w wykonaniu przedstawicieli polskiej szkoły tłumaczeń filmowych™.

Film utalentowanego Martina McDonagha to obyczajowa komedia kryminalna ze znakomicie nadającą się do gatunku obsadą. Frances McDormand znają wszyscy fani oryginalnego „Fargo”, towarzyszą jej Woody Harrelson oraz Sam Rockwell. Missouri to uroczy kawałek świata, którego klimat i atmosferę reżyser będzie potrafił ukazać świadomie i z wyczuciem – wykazał się nimi w niezwykle urokliwym „In Burgess”.
Film zebrał sześć nominacji: Film (Dramat), Reżyseria, Muzyka, Scenariusz, Aktorka pierwszoplanowa, Aktor drugoplanowy. W polskich kinach dopiero 2 lutego 2018.

Wśród pozostałych nominowanych warto wymienić ważniejszych graczy: „Dunkierkę”, „Wszystkie pieniądze świata”, „Tamte dni, tamte noce”. Dotychczas w kraju mogliśmy oglądać ten pierwszy – wojenną opowieść spod ręki Nolana, którą razem z SithFrogiem recenzowaliśmy już na naszych łamach. Ogólnie rzecz ujmując – podobało się nam, lecz nie byliśmy zachwyceni.

Wszystkie pieniądze świata” to ten film Ridleya Scotta, któremu seksafera w Hollywood może pomóc. Jeszcze praktycznie nikt go nie widział, a i tak wszyscy wiedzą, że to film z którego reżyser kazał usunąć Kevina Spacey’a. Z rozpędu dostał więc trzy nominację (dla Ridleya, Christophera Plummera oraz Michelle Williams). Ostatni z wymienionych to raczej daleki strzał – włosko-francusko-amerykańska produkcja romantyczna, która ma szansę stać się ciekawą opcja do kina, lecz bez większych nadziei na laury.

O statuetkę Oscara za reżyserię powalczyć mają twórcy najważniejszych filmów roku. Z dotychczasowych spekulacji, potwierdzonych zresztą listą nominacji do Złotych Globów wynika, że największe szanse mają Nolan, Spielberg oraz Del Toro. Zapominać nie powinniśmy o Ridley’u Scottcie i Martinie McDonagh, chociaż w ich przypadku bardziej prawdopodobna wydaje się sama nominacja. Wśród scenarzystów ponownie – największe szanse mają autorzy „Kształtu wody”, „Czwartej władzy” oraz „Trzech billboardów…”. Szanse na Globa dostał też uznany scenarzysta serialowy Aaron Sorkin, którego kryminał z Jessicą Chastain i Kevinem Costnerem – „Gra o wszystko” będzie mieć światową premierę piątego stycznia.

Kończąc prezentacje w tych kategoriach nie wypada nie wspomnieć o filmach, które spokojnie mogą liczyć na nominację do Oscara, a w niektórych przypadkach nawet i zwycięstwo, chociaż prawdopodobnie ich szanse wzrastają w kategoriach aktorskich, lub pobocznych. Ja ze swojej strony bardzo czekam na „Czas mroku„, w którym zobaczymy Gary’ego Oldmana jako Winstona Churchila w okresie drugiej wojny światowej. Jeden taki film już powstał w tym roku, ze znakomitą rolą Briana Coxa. W produkcji Joe’go Wrighta kreacja Oldmana podobno „przekracza wszelkie granice”, wystarczy zresztą zapoznać się ze zwiastunami. Co zastanawiające, film został chłodno oceniony na przedpremierowych pokazach. Nominacja do Złotego Globu dla Oldmana została jednak ogłoszona i jest on jednym z faworytów w tej kategorii. W Polsce zawita z ostatnim weekendem stycznia.

 

Wśród potencjalnych czarnych koni wyścigu po Oscary, wymienia się znane naszym czytelnikom „Get Out!” – znakomity thriller debiutanta, Jordana Peela. Na trochę więcej liczono w przypadku „The Disaster Artist” – filmu o kultowym twórcy kultowo-beznadziejnych filmów. Być może ten przesyt kultowości nie przypadł do gustu jurorom Złotych Globów, choć film i tak otrzymał dwie nominacje: Najlepszy Film (Komedia) oraz Aktor pierwszoplanowy. I to właśnie do aktorów teraz płynnie przejdziemy w naszym podsumowaniu:

Kategorie aktorskie

Tutaj zapowiada się wielka wojna, którą – idąc tropem prawdopodobieństwa – powinien wygrać Daniel Day-Lewis. Ale nie dlatego, że już wiadomo, że swoją kreacją tak znacząco odstaje od konkurencji (chociaż i to jest możliwe). Day-Lewis po prostu zagrał wreszcie w jakimś filmie; ostatnio widzieliśmy go odbierającego Oscara za wybitną rolę Abrahama Lincolna w 2014 roku. Dodajmy do tego, że „Nic widmo” – film za który Lewis jest nominowany do Globa w tym roku, a zapewne będzie również do Oscara – ponoć przejmujący, dramatyczny portret Londynu lat ’50., ma być ostatnia kreacją w jego karierze. Trudno nie spodziewać się po Akademii woli wystawienia pomnika dla żyjącej legendy kina, a przyznanie mu czwartego Oscara byłoby nobilitacją najwyższej rangi.
Z drugiej strony – takie przewidywania nie raz już kończyły się na niczym, więc należy traktować je jako czyste spekulacje. Ja osobiście, znając możliwości i ogrom pracy wkładany przez Day-Lewisa w każdą rolę, nie będę miał mu za złe, jeśli pokona np. Toma Hanksa z „Czwartej władzy”.

Wydaje się, że również wspomnianemu Garemu Oldmanowi Oscar należy się jak psu buda. I to od dawna. „Czas mroku” należy więc rozważać i w tej kategorii. Poza nimi można jeszcze wymienić Daniela Kaluuya („Get Out!”), a także Hugh Jackmana, który jakiś czas już dobija się do poziomu statuetki. Tym razem w „Królu rozrywki” walczy o Globy w kategoriach Komedii/Musicalu. Ciekawe, na ile uda się w kontekście tego filmu pociągnąć zeszłoroczne zainteresowanie gatunkiem wymierającym, jakim są musicale. No i jest jeszcze James Franco, we wspomnianej wcześniej roli Tommy’ego Wisseau, czyli najgorszego reżysera w historii. Bardzo podobną rolą statuetkę Oscara zdobył swego czasu Marin Landau (za „Ed Wood” Tima Burtona).

W żeńskich kategoriach od zawsze charakteryzowała mnie bierność obserwacji – nie potrafię jasno określić, która z Pań prezentuje wyższy, lub niższy poziom. Oczywiście jestem w stanie docenić znakomite kreacje w wykonaniu Meryl Streep, czy choćby Amy Adams, lecz zasadniczo – niespecjalnie czuje się na siłach w prognozowaniu damskich kategorii, gdyż nie uważam się za specjalistę w ocenie gry aktorskiej kobiet.

I w tym roku może mi się to odbić czkawką, bo szeroko chwalona, wręcz fejmowana i proponowana do Oscarów jest „Wonder Woman„. Środowisko branżowe stara się za wszelką cenę zaprzeczyć wszelkim oskarżeniom o mizoginizm, patriarchat i model seksualnego terroru, więc wysyp nominacji Oscarowych dla filmu z Gal Gadot jest jak najbardziej prawdopodobny. Biorąc pod uwagę kategorie techniczne może się tego uzbierać – na moje oko koło dziesięciu.

 

Wśród Pań za faworytkę uchodzi wspomniana Meryl Streep i to wcale nie dlatego, że byłaby to jej siedmiotysięczna♣ nominacja. Tym razem pod okiem Spielberga w „Czwartej Władzy” możemy spodziewać się czegoś ekstra – być może na miarę „August Osage Country„, gdzie zagrała genialną rolę i przegrała zupełnie niezasłużenie z Cate Blanchet.
Liczyć się będą z pewnością wspomniane Michelle Williams oraz Frances McDormand. Warto wspomnieć też o nominacji do Globu w drugim planie dla Margot Robbie – za rolę w sportowym dramacie „I, Tonya„.
Interesująca wydaje się też zeszłoroczna laureatka Emma Stone, której ekranowy duet ze Stevem Carrelem w „Wojnie płci” był początkowo chwalony (oboje otrzymali nominację do Złotego Globa), lecz z czasem entuzjastyczne opinie co do samego filmu ustąpiły miejsca krytycznym.

 


Niestety, największą bolączką obecnych rozważań na temat możliwych faworytów Oscarowych jest to, że poruszamy się po nieznanej ziemi. Tak naprawdę dopiero pod koniec stycznia – kiedy poznany też tytuły i nazwiska nominowanych – będziemy mieli większy wgląd w ofertę, którą w tym roku proponuje nam Hollywood.

Z redakcyjną satysfakcją stwierdzam, że wciąż murowanym faworytem, przynajmniej do nominacji oscarowej, pozostaje chwalony przeze mnie „Twój Vincent”. To polska koprodukcja oparta na dziełach Van Gogha, która wygląda oszałamiająco. Obraz dostał nominację do Złotego Globu w kategorii Animacji – jego największym rywalem jest hit okresu świątecznego od Pixara, czyli „Coco„. Zapowiada się walka do ostatniej chwili, „Coco” jak na razie zbiera najwyższe oceny, ale – nikt nie mówił, że będzie łatwo. Poza tym, pokonanie wielkiego Disneya byłoby nieprawdopodobnym, epokowym wręcz sukcesem polskiej animacji.

W pozostałych kategoriach – na razie mamy niewiele informacji, ale to co wiemy, pozwala optymistycznie patrzeć w przyszłość. Czekają nas bardzo ciekawe premiery, wśród których każdy znajdzie coś dla siebie. Będzie politycznie i z dreszczykiem, będzie też obyczajowo i klimatycznie. Może nawet będzie wielki triumf dziennikarstwa, już drugi w ostatnich latach. Amerykańska branża filmowa w obliczu kryzysu chwyta się sprawdzonych i bezpiecznych środków. Kręci filmy społeczne, kronikarskie, ale nie zapomina o wyzwaniach artystycznych.

Innymi słowy – nie jest źle. A może jest? Zapraszam do komentowania.

 

♠ – były to: „Ich Noce” w 1935 (niezapomniany Clark Gable); „Lot nad kukułczym gniazdem” w 1975; „Milczenie owiec” w 1991r.

♣ – dokładnie to byłaby dwudziesta pierwsza nominacja w karierze Meryl Streep.

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 20

  1. Spielberg zawsze ciekawi, tym razem tematyka troche nie moja. Ale moze byc dobry film.
    Del Toro Labirynt Fauna najlepszy, wiec ciekawe ile z tych porownan na wyrost, a ile prawdziwych.
    Zainteresowal mnie tez Gary Oldman. Chyba jeszcze nie jest tak stary, zeby grac Churchila 🙂
    Ogolnie zapowiada sie jakos tak srednio ta koncowka roku.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  2. Co do dat premier to, jeśli komuś to ni przeszkadza, filmy z wyścigu oscarowego co rok wyciekają wcześniej do sieci. God bless screener!

    Przegapiłeś 'Tamte dni tamte noce’ i rolę Timothee’a Chalameta oraz 'Lady bird’ i rolę Saoirse Ronan. Można też było wspomnieć o 'Florida project’, a zwłaszcza o roli drugoplanowej Willema Dafoe.

    'Blade runner 2049′ pominięty. Sith, gdzie masz pomidory? 🙂

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. „Tamte dni…” wymieniłem pisząc, że to daleki strzał – i nadal tak uważam.
      O pozostałych wspomnianych przez Ciebie napiszę, jeśli faktycznie dostaną jakieś nominację.

      Faktycznie, ciekawie z Blade Runnerem. Ale to Globy – tutaj nie ma technicznych kategorii, więc jeszcze bym go nie grzebał 😉

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Fakt, wspomniałeś. Zwracam honor. Samo 'Tamte dni…’ może przegrać, ale Chalamet ma większe szanse na oscara niż np. Oldman.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. nowe nazwiska czasami dostają Oscary szybciej, niż otrzaskane już gwiazdy. Vide casus DiCaprio, czy Scorsese wśród reżyserów.
          No i Oldman jest takim przykładem, bo jego kreacje nawet w filmach o niższej jakości przyprawiają o ciarki na plecach. Facet ma na koncie takie role, że można by nimi obsadzić kilku innych laureatów – True Romance, Leon, czy nawet ostatni Bodyguard Zawodowiec.
          Ale jest niedoceniony, zwłaszcza przez Akademię (dotychczas jedna nomka za Szpiega), dlatego pewnie ciężko będzie wygrać w tym roku. Film ponoć kiepski.
          No, ale ja będę mu kibicował, chociaż – jak wspomniałem – Day-Lewis też jest okej.

          Z pominiętych filmów na pewno mogłem wspomnieć o Detroit, ale na to może jeszcze będzie inna okazja.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
    2. Screenery to prawie jak filmowa pornografia. Niby cos tam widac, ale dostajesz tylko namiastke prawdziwej akcji 🙂
      Ja sobie spokojnie poczekam. Te 'oscarowe’ hity zwykle szybko znikaja z kin i przenosza sie na nosniki cyfrowe.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Dokładnie.
        Screenery to zło, chyba tylko raz w życiu z tego skorzystałem, a było to jeszcze w czasach galopującej neostrady 512 😉 chociaż od dłuższego czasu docierają też do mnie głosy, że współczesne screenery są dużo lepszej jakości, niż kiedyś.
        Ja jednak zawsze będę uważał, że jest to nie tylko ograbiane twórców z zysków, ale też ograbianie siebie samego z możliwości pełnego obcowania z kompletnym filmem.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Współwidzowie już tyle razy ograbili mnie z fajnego seansu, że więcej się nie dam ograbić. Póki kina nie zaczną wyrzucać buraków z sal to ja podziękuję. Kopie na screenerach są ok, to jak oglądanie w tv, tylko bez reklam. Powody moralne rozumiem i szanuje, twoje prawo.

          Premiery kinowe większości faworytów w miarę ludzkie. Jedynie na Tonye i Lady bird musisz czekać do marca 😀

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Jeżeli masz w poblizu duże miasto, to proponuje polubić się z multipleksami – na dłuższą metę to jedyne wyjście. Ma swoje zalety – należy tylko wybierać niestandardowe dni i pory (w miarę możliwości), albo cierpliwie poczekać – na większości filmów po dwóch-trzech tygodniach liczba widzów spada niemal do zera, wtedy nie ma problemu ze współwidzami.
            Ja w tym roku byłem na dwóch premierach, ale za żadnym razem nie była to moja finansowa decyzja – normalnie chodzę na spokojnie i później. Uwielbiam klimat sali kinowej na której siedzi parę osób :]

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
  3. Sezon na Screenery wprawdzie jeszcze się nie rozpoczął, ale Pquelim zawsze był w gorącej wodzie kąpany. Niemniej to szczera przyjemność tak sobie pogdybać o właściwie nic nie znaczących nagrodach branżowych.

    „All the money in the world” rzeczywiście może popłynąć na fali poprawności politycznej i zgarnąć jedną nagrodę dla dobra branży. Jakże piękne i zarazem gorzkie zakończenie seksskandali w Hollywood. Spaceya szkoda, bo to mogła być jego rola, a tak to we’ll never know. Byłoby jeszcze ciekawiej, gdyby ktoś kiedyś nieoficjalnym kanałami wypuścił wersję ze Spaceyem. Dostało się też Louis C.K., który z tą swoją Woody Allenowską etiudą ewidentnie celował w Akademię.

    Dla Oldmana i Nolana to idealna, można powiedzieć, ostatnia szansa, bo nie wiadomo, czy ten pierwszy dostanie jeszcze taką dużą, ikoniczną rolę, a ten drugi tak duży budżet na mniejszy, bardziej awangardowy, artystyczny eksperyment kina akcji.

    I jeszcze chciałem powiedzieć, że nadchodzące filmy zapowiadają się naprawdę zacnie. Od kilku lat narzekaliśmy na jakość kandydatów, ale wierzę, że ten rok będzie naprawdę wart tych nagród.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. też mam takie wrażenie. No i póki co jeszcze nie widać niczego z rasistowskiego klucza, a w zeszłym roku były i Fences i Moonlight.

      Jakieś normalniejsze tegoroczne filmy. Aż dziwnie .

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Jezeli Plummer dostanie oscara za role wklejona kilka tygodni przed premiera do filmu, to bedzie raczej wybor polityczny… nie odmawiam mu umiejetnosci, ale taki wspomniany day-lewis przeciez do swoich rol przygotowuje sie miesiacami.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Z tego co czytałem to w tej roli bardziej niż umiejętności liczy się charakteryzacja, a w Stanach lubią takie motywy.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  4. W kategoriach technicznych liczę na zwycięstwo Blade Runnera, bo ten film zrobił na mnie w tym aspekcie oszałamiające wrażenie. Chyba nawet nowy Mad Max nie wygląda aż tak dobrze, a przecież pozgarniał sporo statuetek. Zresztą na chociażby nominację do głównych nagród też bym się ucieszył.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Jestem świeżutko po najnowszych Star Warsach i muszę przyznać, że Blade Runner – nawet jeśli załapie się na nominację za efekty, czy zdjęcia – będzie miał zacną konkurencję. Wiele złego mogę napisać o Ostatnim Jedi (na forum jest już moja opinia, tutaj oficjalnie wypowie się SithFrog), ale akurat wizualnie prezentuje się znakomicie.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Co tam oficjalnie, napisz lepiej czy podobaly Ci sie te fruwajace rybochomiki 🙂
        Z tego co widze na forum, nowe starwarsy slabiutko. Na szczescie, ja nie jestem fanem 😛

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. rybochomiki stanowią naturalne przedłużenie linii Jar-Jar-ów, podobnie jak strzelajacy monetami BB-8… Ja rozumiem, że to się targetuje pod zabawki dla dzieci, ale moim zdaniem to nie może usprawiedliwiać wszystkiego. Tak samo jak z Cpt Phasma, która w materiałach promocyjnych wygląda na kluczową postać, a w samych filmach dostaje 5 minut. Łącznie.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
  5. no i fajnie – wiadomo na co czekać po Nowym Roku. Dzięki!

    największe nadzieje mam z Spielbergiem. Del toro moim zdaniem jest przereklamowany – od Labirytnu Fauna nie zrobił nic naprawde dobrego. zobaczymy

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button