Książki

Tolkienowskie Q&A 3 (część druga)

Czy Saruman miał szansę pokonać Saurona, po ich wspólnym zwycięstwie nad ludźmi? Czy ewentualne zdobycie pierścienia przez Sarumana pomogłoby mu, czy przeszkodziło? (pyta EJM)

To raczej nie byłoby „wspólne zwycięstwo”. Saruman uważał się za przebiegłego i potężnego, ale Sauron znacznie go przewyższał. Dopóki Saruman był pożyteczny, Mroczny Władca pozwoliłby mu się łudzić, że jest równorzędnym partnerem. Ale później bez oporów by się go pozbył. Gdyby Saruman zdobył Pierścień, to pewnie udałoby mu się nad nim zapanować. Ale nie w pełni, i w miarę upływu czasu moc Pierścienia by go opanowała. A Sauron cały czas czekałby na moment upadku czarodzieja, nawet gdyby Saruman zdołał wcześniej przejąć lub zniszczyć jego armie i twierdze w Mordorze. Nie niszcząc Jedynego Saruman umożliwiłby Sauronowi przetrwanie. I choćby Saruman opierał się przez wiele wieków, w końcu i tak Pierścień by nim zawładnął i wydał w ręce prawdziwego pana. Jeszcze gorzej potoczyłaby się sprawa, gdyby Saruman przejął Pierścień, ale nie zdołał nad nim zapanować nawet tymczasowo. Wtedy Sauron rzuciłby przeciwko niemu wszystkie siły, a takiej nawale nie oparłby się nawet Isengard.

Zdobycie Jedynego nie uczyniłoby z Sarumana Władcy Śródziemia. Ale istniała dla niego inna szansa – wykucie własnego Wielkiego Pierścienia, który stanowiłby alternatywę dla Jedynego. Za jego pomocą czarodziej mógłby może „wyprzeć” wpływ Saurona z pierścieni i postawić nad nimi swój własny. To byłby ciekawy scenariusz, gdyby dwa konkurencyjne Wielkie Pierścienie toczyły ze sobą walkę o zwierzchność nad pozostałymi. Podejrzewam, że wynik starcia zależałby tu w dużej mierze od tego, czy Sauron do tego czasu fizycznie odzyskałby Jedynego. Oczywiście, dopóki Jedyny był gdziekolwiek, Sauron nie mógł zostać całkowicie pokonany. Ale dopóki nie dostał go w swoje ręce, nie odzyskał też pełni mocy, którą niegdyś w niego przelał.

Mapa topograficzna Śródziemia. Tym razem to ja – DaeL – dodaję obrazki do tekstu Bluetigera, więc nie zdziwcie się, że będą nieco inne niż zazwyczaj.

Możemy się domyślać, że Saruman podejmował próby wykucia własnego Wielkiego Pierścienia – w scenie, w której kusi Gandalfa nazywa siebie „Sarumanem Twórcą Pierścieni”. A w opisie jego osoby uwaga pada na szczegół, że „na placu miał pierścień”. Ale Saruman nie wiedział jeszcze dość, by dorównać Sauronowi. W „Przedmowie do drugiego wydania angielskiego” Tolkien, chcąc wykazać absurdalność pojawiających się twierdzeń, że jego opowieść jest prostą alegorią Drugiej Wojny Światowej kreśli alternatywny scenariusz wojny – taki w którym rozwój wypadków rzeczywiście odpowiada historycznemu konfliktowi. Tolkien pisze tak:

„Prawdziwe wojny nie są podobne do legendarnych ani w swoim przebiegu, ani w skutkach. Gdyby to rzeczywistość natchnęła i ukształtowała legendę, przeciwnicy Saurona z pewnością przejęliby Pierścień i użyliby jako oręża w walce; zamiast unicestwiać Pierścień, zmusiliby go do służby swoim interesom, a zamiast burzyć Barad-dûr, okupowaliby tę twierdzę. Saruman, nie mogąc zdobyć Pierścienia, mógłby wśród zamętu zdradliwej epoki odnaleźć w Mordorze brakujące ogniwa, które wypełniłyby luki w jego własnych studiach nad tajemnicami Pierścieni, i wkrótce zdołałby stworzyć swój własny Wielki Pierścień, który pozwoliłby mu rzucić wyzwanie nowemu samozwańczemu Rządcy Śródziemia”.

W filmie Gandalf walczy z Czarnoksiężnikiem z Angmaru i traci różdżkę. Czy w książkach byłoby to możliwe, bo przecież Gandalf jest Majarem i powinien poradzić sobie z Nazgûlem? (pyta EJM)

Gdyby stał tam Ólorin, Majar z Valinoru, Czarnoksiężnik nie miałby szans. Ale stając się Gandalfem, Ólorin przyjął liczne ograniczenia, a także powłokę, która zachowywała się identycznie jak ludzkie ciało (choć było ono długowieczne). Czuł pragnienie, głód, zmęczenie, a także emocje takie jak lęk, zwątpienie, niepewność… Myślę, że w walce z Nazgûlem rzeczywiście istniała szansa, że zostanie zabity, albo że przegra. W książce nigdy się nie dowiadujemy, jak by się skończyło to starcie, które w filmie dochodzi do momentu, w którym Upiór łamie różdżkę czarodzieja. W obu przypadkach scenę przerywają rogi przybywających z odsieczą Rohirrimów, a Czarnoksiężnik przerywa pojedynek i się oddala. W książce chwilę wcześniej był pewien, że zdoła pokonać Gandalfa – mówi mu: „Stary głupcze! Dziś wybiła twoja godzina. Czy nie poznajesz śmierci, gdy patrzysz w jej oblicze? Próżne są twoje klątwy! Giń!”.

Widzimy też, że Upiorów najwyraźniej lęka się Radagast. Ten czarodziej jest czasem traktowany jako nieudacznik, ale niesłusznie. Saruman mówi o nim „Radagast prostaczek” i „Radagast dureń”, ale to przecież mistrz zmiany kształtu. A czuje trwogę przed Nazgûlami i zniża głos do szeptu, gdy wymawia tę nazwę. Jest też powiedziane, że Saruman poczuł wielką trwogę, gdy niedługo po ucieczce z Isengardu uwięzionego Gandalfa pod bramą zjawił się Czarnoksiężnik. Oczywiście, czarodziej bał się przede wszystkim samego Saurona i zaczynał sobie uświadamiać, że nie uda mu się wkraść w łaski Mrocznego Władcy. Ale widok Nazgûlów też go raczej nie zachwycił.

A cóż to może być za postać?

Wracając do pytania – wydaje mi się, że w świecie powieściowym było możliwym, żeby Gandalf przegrał z Nazgûlami. Ale na pewno pokonanie go nie przyszłoby im łatwo – przez całą noc odpierał ataki kilku z nich na Wichrowym Czubie. Myślę też, że gdyby walka miała być w pojedynkę, tylko sam Czarnoksiężnik byłby w stanie mierzyć się z Gandalfem.

Ale jest pewna okoliczność, która sprawia, że pytanie musi jednak pozostać nierozstrzygnięte.

Czy Sauron wiedział o Szelobie? Bo z jednej strony mógł tracić przez nią część orków, ale z drugiej miał ochronę na tajnej ścieżce. (pyta EJM)

Wiedział – z rozdziału „Jaskinia Szeloby”:

„Co do Saurona, to wiedział on, gdzie się gnieździ Szeloba. Był zadowolony, że osiedliła się w bliskości jego twierdzy, głodna, lecz nieposkromiona w swej przewrotności; strzegła starej ścieżki do jego kraju lepiej niż wszystkie straże i zapory, jakie by mógł tam postawić”.

Dalej jest powiedziane, że Sauron nie przejmował się tym, że od czasu do czasu pajęczyca pożerała jego żołnierzy: „chociaż jako niewolnicy byli mu użyteczni, miał ich niezliczone tysiące”. Ponadto, Mroczny Władca miał zwyczaj posyłać jej „w darze” jeńców, którzy nie przedstawiali dla niego dalszej wartości. Narrator porównuje go do człowieka, który „rzuca niekiedy ochłap swojej kocicy”. W swoim okrucieństwie Sauron wydał też rozkaz, by żołnierze opowiadali mu w jaki sposób Szeloba zabawiała się ze swoimi ofiarami. Ale sama pajęczyca nie była zwierzątkiem domowym i „nie służyła nikomu, tylko samej sobie”.

Zapewne w swojej pysze Sauron cieszył się, że tak jak u boku Morgotha stała kiedyś Ungolianta, tak teraz on ma Szelobę, jej córkę. Wydaje mi się, że Sauron lubił podpijać sobie ego różnymi odniesieniami do dawnych czasów. Taran, którym jego wojska rozbijają bramę Minas Tirith nazywa się Grond – tak samo jak młot bojowy Morgotha. Jeden z dowódców jego armii w bitwie na Polach Pelennoru nazywa się Gothmog – tak jak wódz Balrogów… Sauronowe próby upodobnienia się do Morgotha przypominają mi trochę Kylo Rena (w stosunku do Vadera) albo ogólnie Najwyższy Porządek w odniesieniu do Starego Imperium.

Sauron w cywilu. Screen z gry Middle-Earth: Shadow of Mordor.

Co się stało z entowymi żonami? (pyta Donmordon)

W przeciwieństwie do swoich mężów, którzy najbardziej kochali lasy, entowe żony wolały mniejsze rośliny – zioła, kwiaty, krzewy itd. Dlatego w Drugiej Erze przeniosły się bardziej na wschód i w dolinach nad Anduiną założyły swoje ogrody. Uczyły też sztuki uprawy roślin ludzi i hobbitów. Ich los Tolkien wyjaśnia w liście 144:

„Myślę, że w gruncie rzeczy żony entów zniknęły na dobre, zniszczone wraz ze swymi ogrodami w Wojnie Ostatniego Sojuszu (Druga Era 3429 – 3441), kiedy Sauron stosował taktykę spalonej ziemi i zniszczył ich kraj w obliczu zbliżania się Sojuszników wzdłuż Anduiny (wspomina się o tym w t. II na s. 94). Przetrwały one tylko w „wiedzy rolniczej” przekazanej ludziom (i hobbitom). Niektóre oczywiście mogły uciec na wschód albo nawet dostać się w niewolę: tyrani nawet w takich opowieściach muszą mieć gospodarcze i rolnicze zaplecze dla swoich żołnierzy i metalowców. Jeśli przetrwały jakieś żony entów, to rzeczywiście stałyby się entom bardzo obce i jakiekolwiek zbliżenie byłoby niezmiernie trudne – chyba, że doświadczenie uprzemysłowionego i zmilitaryzowanego rolnictwa uczyniło je trochę bardziej anarchistycznymi. Mam taką nadzieję, ale tego nie wiem.”

Dodam jeszcze, że przed całkowitym unicestwieniem ogrody entowych żon znajdowały się w regionie później znanym jako Brązowe Kraje, w zasadzie całkowicie pozbawionym roślinności. Żeby znaleźć je na mapie trzeba spojrzeć na wschodni brzeg Anduiny na wysokości Fangornu, pomiędzy południowym skrajem Mrocznej Puszczy a równiną Dagorlad na przedpolach Mordoru.

Jaka była opinia Tolkiena na temat twórczości Lovecrafta? (pyta Donmordon)

Nie wiemy, czy w ogóle czytał opowiadania tego pisarza. Lovecraft nie był chyba zbyt popularny po drugiej stronie oceanu. Ale istnieje przesłanka pozwalająca przypuszczać, że mógł czytać „Przyszła na Sarnath zagłada”. Znajdowało się ono w zbiorze „Swords & Sorcery”, który Tolkien otrzymał w roku 1964. Tolkien stwierdził później, że wszystkie pozycje w tej antologii były ubogie pod drugorzędnym względem nazewnictwa – ale dla niego była to bardzo ważna sprawa. Pisał też, że antologia była dla niego interesująca, ale nie za bardzo podobały mu się zebrane w niej opowiadania.

Kim jest Tom Bombadil w gruncie rzeczy. Czemu mieszka tam gdzie mieszka i de facto jest, poza czarodziejami oczywiście jedynym widzialnym pozytywnym przedstawicielem Majarów. (pyta Stachmtg)

„W gruncie rzeczy”… cóż, powiedziałbym, że rzeczywiście ważny jest tutaj grunt. Postać Bombadila można rozpatrywać na przynajmniej kilku różnych poziomach, a jednym z nich jest właśnie „poziom gruntu” – Tom jest genius loci, duchem miejsca. Tolkien nazywa go „duchem (zanikającego) krajobrazu Oksfordu i Berkshire” – ale gdy pisał te słowa, Bombadil był tylko bohaterem zbioru wierszy, nie związanych z tworzoną mitologią. Gdy Tolkien zdecydował się przenieść Toma do Śródziemia, nadal pełnił on funkcję ducha miejsca – ale już nie Oksfordu i Berkshire, tylko Starego Lasu (który zresztą wiele im zawdzięcza).

Tom Shippey zwraca uwagę na kilka potencjalnych źródeł inspiracji – Bombadil może być odpowiednikiem Zielonego Rycerza ze średnioangielskiego poematu, który Tolkien badał. Rycerz też jest bardzo enigmatyczną postacią, według Tolkiena najtrudniejszą w całym poemacie. Ale Zielony Rycerz jest w jakimś wymiarze uosobieniem surowej przyrody Gór Pennińskich, tak jak Bombadil jest najpierw duchem bardziej przyjaznej natury z dolin Tamizy, a potem ze Starego Lasu nieopodal Shire’u. Bombadil może mieć też coś wspólnego ze sposobem przedstawiania biblijnego Adama w poezji staroangielskiej, jako człowieka, który „sam się ukształtował”, niejako wyrósł z gleby. Shippey łączy też Bombadila z koncepcją „prawdziwego języka”, w której słowo określające daną rzecz idealnie odzwierciedla jej istotę, dzięki czemu znając „prawdziwe nazwy” mówca posiada władzę nad światem – a Bombadil piosenkami pokonuje Starą Wierzbę i Upiora Kurhanu.

Sam chyba dostrzegam w Bombadilu pewne cechy Odyna i Lokiego. Tego pierwszego w scenie, gdzie Tom bierze od Froda Pierścień i patrzy na niego w taki sposób, że w złotej obręczy widać jedno z jego oczu – a jednooki był Odyn. A Lokiego Bombadil przypomina w jednej w wierszu, gdzie wdaje się w zatarg z wydrą i grozi jej, że odda jej skórę Upiorom Kurhanów, które przysypią ją złotem, tak że będzie wystawał tylko jeden wąs. To nawiązanie do opowieści o złocie Andvariego, w której Loki zabija przypadkiem Ottra („Wydrę”), zmiennoskórego, który łowi w zwierzęcej postaci ryby. W jakimś sensie Tom Bombadil reprezentuje te wszystkie tradycje – staronordyjską, staroangielską i średnioangielską.

Gondorski strażnik w Mordorze. Kolejny screen z Middle-Earth: Shadow of Mordor.

Ale pytanie dotyczy przede wszystkim tego, kim jest Bombadil w obrębie świata przedstawionego. Cóż, można odpowiedzieć krótko – nie wiemy, bo Tolkien celowo tego nie wyjaśnił, uznając, że muszą zostać jakieś zagadki. Nie wiemy więc, czy Bombadil jest Majarem, albo kimkolwiek innym. Ale możemy trochę pospekulować.

Pierścień nie ma nad nim władzy – to bardzo dziwne. Jednak można to wytłumaczyć w ten sposób: Jedyny Pierścień daje kontrolę nad tymi częściami Śródziemia, na które działała moc pozostałych pierścieni. Na przykład Rivendell zachowało się tak długo dzięki mocy pierścienia noszonego przez Elronda, zaś Lorien dzięki temu, który posiadała Galadriela. Z tego powodu podlegają one również Jedynemu. Może Stary Las to jedyny zakątek Śródziemia, na który nie miały wpływu Pierścienie Władzy, i dlatego także Jedyny tam nie działa.

Warto również zauważyć, że gdy Bombadil zakłada Pierścień, nie znika. Gdy zrozumiemy w jaki sposób Jedyny daje niewidzialność, może nam to wiele zasugerować na temat Toma. Istnieją dwa „wymiary” rzeczywistości – Arda dzieli się na to co Widzialne (ang. Seen) i to co Niewidzialne (ang. Unseen). W Widzialnym świecie żyją ludzie i hobbici, należą do niego fizyczne miejsca i przedmioty. W Niewidzialnym świecie przebywają byty duchowe. Valarowie i Majarowie byli w stanie istnieć tylko w bezcielesnej postaci. Elfowie, którzy byli w Valinorze (jak Glorfindel) żyli jednocześnie w obu światach. Nazgûle i inne upiory są gdzieś pomiędzy. Nosząc Pierścień Frodo przenosił się do Niewidzialnego i stawał się widzialny dla Upiorów, wcześniej widziały tylko jego „cień”, który jego fizyczne ciało rzucało na świat widm. Bombadil najwyraźniej żyje jednocześnie w obu światach – jak Valar albo Majar. Na tej podstawie można przypuszczać, że jest jakimś bytem duchowym, który ma też cielesną formę.

Celebrimbor, ty frajerze!

Dlatego myślę, że Tom Bombadil – Iarwain Ben-adar – jest Ainurem albo bardzo podobną istotą. Jest związany z muzyką, w zasadzie wszystko co mówi jest melodyjne, a ze śpiewu bierze się jego moc – może brzmi w tym echo Muzyki Ainurów. Powiedziałbym, że Bombadil jest nieco podobny do czarodziejów, którzy też byli wcielonymi Ainurami. Ale oni przybyli do Śródziemia z konkretną misją od Valarów, a nie wiemy czy Tom miał jakąkolwiek misję. Być może po prostu pokochał Śródziemie tak bardzo, że postanowił na zawsze się z nim związać.

To samo dotyczy Beorna. W jaki sposób śmiertelny człowiek zdobywa umiejętność zmiany w zwierzę? Z tym zaś wiąże się 3 pytanie: (pyta Stachmtg)

We wcześniejszej wersji „Hobbita” Beorn nazywał się Medwed (oczywiste nawiązanie do języków słowiańskich, por. „niedźwiedź”) i Gandalf podejrzewał, że został zmiennoskórym, gdyż został zaczarowany, być może przez siebie samego. Jednak w późniejszej opowieści raczej nie jest to możliwe, gdyż magii nie da się „nauczyć”, takie umiejętności są wrodzone, naturalne dla pewnych istot – ale nie dla ludzi. Opowiem o tym odpowiadając na kolejne pytanie, a potem wrócimy do tej sprawy.

Jak to u Tolkiena jest z ta magia w sumie? O ile rozumiem istoty takie jak Majarowie ze władają czymś na kształt magii ale już Elrond czy Galadriela również są na swój sposób magicznymi istotami. Czemu ? Z czego wynika kwestia ze jedne elfy są bardziej “magiczne” niż inne? Czemu np. Glorfindel jest, a przynajmniej tak mi się zdaje, mniej magiczny niż ww. Czy ludzie mogli mieć umiejętności “magiczne” jak np. Beorn? (pyta Stachmtg)

Przede wszystkim w legendarium Tolkiena „magia” to „wrodzona moc, której nie mają lub nie mogą uzyskać ludzie jako tacy” (List 155). Valarowie i Majarowie dysponują „magiczną” mocą dlatego, że jest to naturalne dla ich rodzaju. Mają większą wiedzę o świecie i rządzącymi nim zasadami, widzieli jak powstawał. To nie najlepsza metafora, ale gdyby to porównać do gry komputerowej, Majarowie wiedzą o istnieniu pewnych fragmentów „kodu”, którego zwykli użytkownicy (ludzie, hobbici itd.) nie znają. I dzięki tym niewidocznym dla innych elementom mogą zdziałać więcej.

Tolkien wprowadza też rozróżnienia na „magię” i coś co określa greckim słowem „goeteia”. Magia to siła „wywołująca rzeczywiste skutki w świecie fizycznym”. To droga na skróty, autor pisze (w liście 155), że podstawową jej cechą jest natychmiastowość: „prędkość, zmniejszenie nakładu pracy oraz zmniejszenie do minimum (…) odległości między pomysłem czy pragnieniem i wynikiem lub skutkiem”. Sauron wykorzystuje tak rozumianą magię, żeby „miażdżyć ludzi i rzeczy”, pokonywać ich fizycznie. Gandalf używa takiej magii, żeby otrzymać jakiś wymierny skutek w określonym, dobrym celu (np. sprawia, że wilgotny chrust płonie).

Kultyści Saurona w grze Middle-Earth: Shadow of Mordor. Nawiasem mówiąc gra jest – do czego przekonał mnie Bluetiger – mocno niekanoniczna.

Jest też „goeteia” jest związana ze sferą umysłu, to różnego rodzaju „zaczarowania”. W rękach Mrocznego Władca staje się „czarnoksięskim podstępem”, którego używa, by przerażać i podporządkowywać sobie. U elfów goeteia „daje efekty czysto artystyczne i niemające na celu oszukania: nigdy nie oszukują elfów (lecz mogą oszukiwać lub zwodzić nieświadomych ludzi), ponieważ dla nich różnica jest tak wyraźna, jak dla nas różnica między pisarstwem, malarstwem, rzeźbą i „życiem”.

Mówiąc prościej, to co ludzie i hobbici nazywają ogólnie „magią” to albo wiedza i umiejętność jej wykorzystania (magia) albo sztuka wyzwolona z ludzkich ograniczeń (goeteia). W przypadku sił ciemności bardzo często jest to wiedza na temat złego wpływu Morgotha, który pozostał w każdej cząstce Ardy, która z powodu wprowadzonego przez niego w Muzyce Ainurów dysonansu jest skażona. Tolkien wyraźnie podkreśla, że ludzie nie mogą się nauczyć posługiwania magią, te umiejętności są wrodzone. Aragorn ma pewne „magiczne” zdolności leczenia, ale autor zaznacza, że po pierwsze wszystkie opisy tych umiejętności pochodzą od hobbitów, którzy o nauce mają nikłe pojęcie (uzdrawiające moce Aragorna można uznać za „mieszankę magii z farmacją i procesami „hipnotycznymi”). Ale Aragorn jest potomkiem Lúthien, a więc elfki, która na dodatek była córką Meliany, jeden z Majarów. I stąd pewne zdolności, których inni ludzie nie mają.

Mordor w kolejnej z „tolkienowskich” gier – Middle-Earth: Shadow of War.

Wracając do pytania, to co dla ludzi i hobbitów jest magią, dla elfów jest po prostu doprowadzoną do perfekcji sztuką, doskonałym rzemiosłem, pełnym rozwinięciem pewnych przyrodzonych umiejętności. A dlaczego niektóre elfy są „bardziej magiczne”? Przede wszystkim dlatego, że niektóre (jak Galadriela) przebywały kiedyś w Valinorze, gdzie poznały wiele z wiedzy Valarów i dzięki temu są w stanie jeszcze lepiej wykorzystywać te umiejętności, które zawsze w nich były, choć niekiedy uśpione. Wiele daje doświadczenie nagromadzone w czasie długich lat życia i studiów nad różnymi dziedzinami (Elrond). Trzeba też pamiętać, że Galadriela i Elrond byli posiadaczami pierścieni. Ze względu na samą długowieczność elfowie byli w stanie dojść w danym rzemiośle albo w danej sztuce do takiego mistrzostwa, jakie dla śmiertelnych ludzi było nieosiągalne. Ale pewne rzeczy były poza zasięgiem ludzi także dlatego, że po prostu mają inną naturę niż elfowie. Dusza elfa (fëa) jest innej relacji do jego ciała (hröa) niż w przypadku śmiertelnych ludzi. Elfowie są też bardziej związani ze światem – z Ardą, której nigdy nie opuszczają, w przeciwieństwie tu ludźmi, którzy przebywają na niej stosunkowo krótko, a potem odchodzą.

Stachmtg w powyższym pytaniu skontrastował z Galadrielą i Elrondem Glorfindela – jako „mniej magicznego” – ale nie wiem, czy to dobry przykład. W końcu Glorfindel prawdopodobnie był tym samym Glorfindelem, który zginął podczas splądrowania Gondolinu walcząc z balrogiem, ale potem powrócił do Śródziemia, najwyraźniej z jakąś misją od Valarów. Szczególnie lękały się go Upiory Pierścienia. Prędzej można by za „mniej magiczne” uznać na przykład Elfy Leśne, które nigdy nie otrzymały tych nauk od Valarów, które poznali na przykład Noldorowie. I stąd ta różnica.

Zostaje nam ciekawy przypadek Beorna. Biorąc pod uwagę to co wiemy o sposobie działania magii w Śródziemiu, a co spróbowałem streścić powyżej, najwyraźniej umiejętność przemiany w niedźwiedzia była dla Beorna wrodzona. Sugeruje to zresztą fakt, że przekazał tę zdolność swoim potomkom. Można zatem wykluczyć, że Beorn od tak sobie nauczył się jakichś zaklęć, albo opił jakimś eliksirem. Możliwe, że taka zdolność to dar, który otrzymał w jakimś celu od Valarów albo Ilúvatara. Czy Beorn na pewno jest tylko człowiekiem? Może podobnie jak Aragorn pochodzi od jakiegoś Majara? Trudno powiedzieć. Trzeba też pamiętać, że pisząc „Hobbita” Tolkien nie wiedział jeszcze, że opowieść ma miejsce w tym samym świecie co legendy, nad którymi pracował od dawna. Może dlatego istnieją pewne rozbieżności w przedstawieniu magii.

***

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Bluetiger

Proszę o podchodzenie z rezerwą do informacji, którymi dzielę się w swoich tekstach, gdyż nie jestem ekspertem. Staram się, by przekazywane treści były poprawne, ale mogą pojawić się błędy.

Related Articles

Komentarzy: 10

  1. Ten filmik przestawia ciekawą teorię o mocach Beorna: https://youtu.be/1xZsUHPxC5o
    W skrócie: jego zmiennoskórość jest darem Yavanny. Przodkowie Beorna zostali obdarzeni mocami, żeby stali się odpowiednikiem Entów. Tak jak entowie mają za zadanie bronić drzew, jego ród strzeże zwierzęta w Mrocznej Puszczy przed wpływem Saurona z Dol Guldur.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Obejrzałem, i muszę powiedzieć, że to bardzo ciekawa teoria. Sam zastanawiałem się kiedyś nad pochodzeniem Beorna, i jedną z możliwości jakie rozważałem była ta, że w jakiś sposób pochodzi od Luthien, córki Meliany z Majarów. Tolkien w jednym z listów, pisze, że Beorn był człowiekiem, który posiadał pewne magicze zdolności. A te w świecie Śródziemia są wrodzone, nie można ich zdobyć dzięki urokom albo zaklęciom.

      Teza, że jego zdolności to dar Yavanny bardzo mi się podoba, szczególnie dzięki związkowi z osobą Radagasta, którego Beorn zna. Autor teorii stwierdza, że Valiera mogła wybrać jedno z plemion Ludów Północy i obdarzyć jego członków takmi zdolnościami. Ale moim zdaniem warto też rozważyć możliwość, że Beorn nie jest spokrewniony z tym ludem, że jest ostatnim potomkiem pierwotnych mieszkańców tej części Śródziemia. Gdyby Ludzi Północy porównać do Germanów, to lud Beorna byłby Celtami. Tutaj: https://fsgk.pl/wordpress/2020/02/jezyki-srodziemia-czesc-pierwsza/#comment-60297
      zwracam uwagę na fakt, że Beorn nadaje Carrock nazwę pochodzącą z języka walijskiego, a języki celtyckie zastępują u Tolkiena mowę pierwotnych mieszkańców. Może lud Beorna jest jakoś spokrewniony z Druedainami, Dzikimi Ludźmi z Lasów. W każdym razie, podejrzewam, że Beorn był ostatnim z nich. I może także z tego powodu wybrała go Yavanna. Chociaż nie wiem, czy jeśli dar Beorna pochodzi od Valarów, musiała go przyznać koniecznie Yavanna. Z tą częścią Śródziemia ma też związek Orome, którego Ludzie Północy znali pod imieniem Bema. Orome polował na stwory służące mrocznym siłom, podobnie jak Beorn. Zmiennoskóry cechuje się też pewną gwałtownością, można go nawet nazwać okrutnym, w „Hobbicie” zabija wziętych do niewoli goblina i warga. Nie wiem, czy tak zachowywałby się sługa Yavanny.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Z drugiej strony, ciekaw jestem reakcji Yavanny, gdyby zobaczyła to co Drzewiec w Dwóch Wieżach :D. Sądzę, że jej reakcja byłaby podobna co Entów :D.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
          1. Generalnie i Sauron i Saruman to uczniowie Aulego, a w Silmarilionie była informacja, że Aule był bardzo podobny z charakteru do Morgotha ( z tą różnicą, że Aule był dobry, i lubił dzielić się sekretami swojego kunsztu w przeciwieństwie do Melka ) Przypadek? Nie sądzę 😛

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Oczywiście, że nie przypadek. A może raczej „przypadek, jak mawiają w Śródziemiu”. Z tego co pamiętam w którejś ze swoich książek Tom Shippey mówi o tym, w jaki sposób poprzez postaci takie jak Aule, Melkor i Feanor Tolkien przekazuje nam swoje myśli na temat sztuki i relacji pomiędzy twórcą a dziełem.

              Warto też zauważyć, że i Aule i Melkor „stworzyli” nowe istoty – odpowiednio krasnoludów i elfów. Ale Aule uczynił to z tęsknoty, kształtując pierwszych krasnoludów na wzór elfów i ludzi (których widział przelotnie w wizji). Melkor zaś przedrzeźniając elfów (i być może ludzi) doprowadził do powstania orków – a jego motywem była nienawiść, zazdrość i chęć posiadania poddanych. Aule opamiętał się i okazał skruchę – i został nagrodzony przez Iluvatara, który spełnił jego pragnienie. A Melkor do gorzkiego końca nie zawrócił ze swojej drogi ku Pustce.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
  2. To nie najlepsza metafora, ale gdyby to porównać do gry komputerowej, Majarowie wiedzą o istnieniu pewnych fragmentów „kodu”, którego zwykli użytkownicy (ludzie, hobbici itd.) nie znają. I dzięki tym niewidocznym dla innych elementom mogą zdziałać więcej„.

    Czyli są, jak Neo w Matrixie.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  3. Sauron stworzyl „horkruksa” 🙂 Gandalf moze zremisowac lub przegrac ze Straznikiem z Angmaru bo ten moze przegrac tylko z ” nie mężem ” czyli kobieta…

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Ale gdyby Gandalf zabił Czarnoksiężnika, przepowiednia Glorfindela też by się spełniła. Tolkien często używa „Man/Men” w starszym znaczeniu – „człowiek/ludzie”. Niekonieczne chodzi tu o płeć męską. Staroangielski „Mann” to po prostu człowiek, bez względu na płeć. Dlatego kobieta to „wifmann” (kobieta + człowiek, „osoba płci żeńskiej”), stąd dzisiejsze „woman”. Gdyby Czarnoksiężnika zabił Gandalf, to proroctwo również by się sprawdziło – czarodziej nie jest człowiekiem, tylko Majarem.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button