George R.R. Martin często wspomina, że w jego procesie twórczym niezwykle istotną rolę odgrywa wybór odpowiedniego imienia dla danej postaci. W jednym z wywiadów pisarz opowiada o znajomej autorce, która potrafi napisać całą książkę, określając przez cały czas swoich bohaterów jedynie jako na przykład „X13”, i nadaje imiona całemu dramatis personae dopiero, gdy cała opowieść jest już gotowa. Twórca „Pieśni Lodu i Ognia” stwierdza, że on po prostu nie byłby w stanie funkcjonować w taki sposób – wyjaśnia, że gdyby bohater jego opowiadania nazywał się „Fred”, nie byłby w stanie napisać o nim ani jednej strony, dopóki nie „dowiedziałby się”, że Fred to właśnie Fred.
Z tego właśnie powodów sądzę, że uważne przyjrzenie się imionom najważniejszych bohaterów Martinowskiej sagi może być niezwykle pouczające. Dlatego dzisiejszy tekst nosi tytuł „Taniec z Językami”, a nie „Taniec z Mitami”, choć w zasadzie i tym razem będziemy mówić, przynajmniej przez chwilę, o mitach. W niniejszym artykule przedstawię różne możliwe etymologie i znaczenia imion „Bran” oraz „Brandon”, zastanawiając się, co mogą nam one powiedzieć o przyszłości młodego Brana z Winterfell, a przede wszystkim o jego roli w cyklu. Przy okazji dowiemy się co nieco na temat inspiracji, które GRRM wykorzystał tworząc niektórych historycznych przedstawicieli rodu Starków o tym samym imieniu.
Zanim do tego przejdziemy, chciałbym jeszcze wyjaśnić pewną kwestię. Choć niestety nie potrafię odnaleźć w tej chwili tego wywiadu, pamiętam, że George R.R. Martin stwierdził kiedyś, że wybrał imię „Bran”, ponieważ podobało mu się jego brzmienie. Wobec tego, ktoś mógłby, całkiem słusznie, zadać pytanie o zasadność rozważań, które znajdują się poniżej – przecież autor przyznał, że nazwał tak Brana kierując się względami estetycznymi… (Co przywodzi na myśl Tolkiena, który uważał, że pewne wyrazy – jak słynne cellar door są piękne ze względu na brzmienie, bez względu na sens, zaś są takie języki, które, przynajmniej dla niego, posiadają więcej takich wyrazów niż inne).
Oczywiście nie zgadzam się z takim poglądem. Owszem, na samym początku GRRM mógł wybrać „Brana” zupełnie przez przypadek. Jednak trudno mi uwierzyć, że człowiek o takiej znajomości historii, mitologii i literatury nie przypomniał sobie niektórych jego znaczeń, lub nie natknął się na nie później. W ten sposób GRRM mógł nadać swojemu Branowi wiele znaczeń, zaczerpniętych z różnych źródeł, a także stworzyć własne (jak archetyp Brana Budowniczego, który przejawia się w pojawiających się co pokolenie lub dwa Starkach noszących imię Brandon). Spójrzmy zatem, co to za znaczenia.
***
Bran młynarza
Zaczynając od angielskiego, ojczystego języka naszego autora, dowiadujemy się, że „bran” to otręby, pozostałość po przemiale różnego rodzaju zbóż. „Bran” to również twarde zewnętrzne warstwy okrywające ziarno. Istnieje określenie „miller’s bran”, czyli „bran młynarza”. Wydaje się prawdopodobne, że GRRM pamiętał o tym znaczeniu – bardzo silnie sugeruje to pewne wydarzenie w „Starciu królów”. Po zajęciu Winterfell przez Żelaznych Ludzi dowodzonych przez Theona, Bran oraz towarzyszący mu Rickon, Osha, Hodor oraz Jojen i Meera Reedowie ukrywają się w kryptach pod zamkiem. Sądząc, że Starkowie uciekli z twierdzy, Theon wyrusza w pogoń. Gdy poszukiwania nie przynoszą najmniejszych rezultatów, za namową Fetora Greyjoy udaje się do domu młynarza znad Żołędziowej Wody i zabija dwóch synów jego żony (według niektórych teorii przynajmniej jeden z nich, młodszy chłopiec, mógł być synem Theona). Wróciwszy do Winterfell, Theon oznajmia, że ciała synów młynarza to doczesne szczątki Brana i Rickona.
W sensie symbolicznym, GRRM prawdopodobnie pokazuje nam tutaj, że młodzi Starkowie są „Królami Ziarna”, archetypicznymi postaciami symbolizującymi zmiany pór roku i zamieranie zimą roślinności, która odradza się na wiosnę. Warto dodać, że imię Rickon zawiera wyraz „rick”, który oznacza stóg lub stertę siana. Po „zamordowaniu” przez Theona – którego ojciec zwie się tytułuje się „Lordem Kosiarzem Pyke”, co przywodzi na myśl średniowieczny obraz śmierci – kostuchę uzbrojoną w kosę – Bran i Rickon (personifikujący roślinność) trafiają do świata podziemnego – krypt Winterfell. Wówczas zaczyna się zima, przynajmniej symbolicznie – Winterfell zostaje zniszczone i staje się pozbawioną życia ruiną. Idąc dalej, można się zastanawiać, czy kolejnym elementem tego obrazu jest to, że atak Greyjoya ma miejsce tuż po „święcie żniw”, jesienią. Gdy się nad tym zastanowić, uczynienie z Brana Starka Króla Ziarna jest bardzo intuicyjne – w końcu w archetypie tym chodzi o postać, która stanowi personifikację roślinności, przede wszystkim zbóż (Tammuz, Adonis, Ozyrys), co doskonale pasuje do zielonowidza Brana, który „poślubia drzewa” i podobnie jak Bloodraven ma się z nimi zjednoczyć.
Nawet jeśli GRRM nie chciał przekazać tu aż tak głębokich znaczeń, sądzę, że przynajmniej bawi się tutaj grą słów (Bran-bran) i tym, że Acorn Water (Żołędziowa Woda) zawiera w sobie „corn”, ziarno – jak w „Corn King”, czyli Królu Ziarna. Fałszywego Brana podstawionego przez Theona można na dodatek określić „Miller’s bran”, jak w wyrażeniu opisującym zbożowe ziarno.
***
Brand: ogień i miecz
Zajmijmy się teraz słowem „brand”, o bardzo licznych znaczeniach. Współcześnie przywodzi na myśl przede wszystkim „markę”, ale wcześniejsze znaczenia to „piętno/piętnować”. „Brand” pojawia się w tym kontekście na kartach PLIO, i jeśli imię Bran w jakikolwiek sposób się do niego odnosi, chodzi tu pewnie o to, że Bran jest „naznaczony”, „napiętnowany” przez otoczenie jako zmiennoskóry, zielony jasnowidz i jako okaleczony chłopiec. Ciekawsze są tu jednak znaczenia „pożar”, „rozżarzony węgielek”, „pochodnia” i „miecz”. Martin kilkukrotnie używa wyrażenia „burning brand”, żagiew. Czasownik „brandish” oznacza „wymachiwać jakąś bronią”, w domyśle mieczem lub innym ostrym narzędziem.
W języku staroangielskim „brand” to: ogień, płonąć, płomień, miecz, pochodnia. Pokrewne wyrazy to między innymi zachodniofryzyjskie „brân” (ogień), niderlandzkie „brand” (pożar) oraz następujące słowa o tym samym znaczeniu: niemieckie „Brand”, szwedzkie „brand” i francuskie „brand”. Islandzkie „brandur” to „płonące polano” i „miecz”, zaś Brandur jest imieniem spotykanym na Wyspach Owczych.
Staronordyckie „brandr” to: ogień, miecz, płonąca żagiew. We francuskim „brand” to archaiczne określenie miecza (podobnie jak w angielskim), pochodzące od starofrancuskiego „branc” (ostrze miecza), od zrekonstruowanego frankjskiego *brand (ogień, żagiew, płonący miecz). Podsumowując, „brand” jest jednoznacznie związane z ogniem, i co ciekawe, również mieczami, zwłaszcza płonącymi.
To powiązanie może dać do myślenia, przypominając o najsłynniejszym płonącym mieczu „Pieśni Lodu i Ognia”, Światłonoścy.
Kilka lat temu w dyskusji na jednym z forów zwróciłem uwagę na to, że GRRM wielokrotnie podkreśla w opisach, że Hodor nosi Brana w wiklinowym koszyku, który był przeznaczony do przechowywania drewna na opał. Przywodzi to na myśl postać „wicker mana”, czyli wiklinowej konstrukcji w kształcie człowieka, którą mieli jakoby wznosić druidzi (przynajmniej według słów Cezara w O wojnie galijskiej). Według bardziej mrocznych opowieści Celtowie umieszczali wewnątrz „wicker mana” skazanego na śmierć przestępcę, lub innego nieszczęśnika, którego składano w ofierze, podpalając łatwopalną statuę.
W mniej makabrycznej odmianie tradycja przetrwała w niektórych krajach po dziś dzień, gdzie spala się drewniane kukły o ludzkim kształcie wiosną lub w noc przesilenia letniego. W eseju „Król Zimy, Władca Śmierci” LML sugerował, że właśnie do tej postaci nawiązują westeroscy Zieloni Ludzie oraz archetyp Króla Zimy (wicker mana przechowuje się w domu przez całą zimę, tytułując królem, by spalić go na wiosnę). Według tej teorii moment spalenia wiklinowej konstrukcji oznacza przemianę Króla Zimy w postać związaną z ogniem, Azora Ahai. Być może w przyszłości opowiem o tym bardziej szczegółowo, ale w gruncie rzeczy chodzi tutaj o to, że także Bran odgrywa w „Pieśni Lodu i Ognia” rolę Króla Ziarna i Azora Ahai (na co wskazuje również znaczenie „brand” = „płonący miecz”).
Kończąc temat związków tego słowa z imieniem „Brandon”, zwrócę Waszą uwagę na Brandona Podpalacza, który według legendy miał puścić z dymem całą flotę Północy w rozpaczy po tym, jak jego ojciec, również Brandon, zaginął podczas próby przepłynięcia Morza Zachodzącego Słońca. Gdy wyobrazimy sobie tego dawnego króla z rodu Starków, stojącego na brzegu z pochodnią w ręku, symbolicznie i człowiek, i płonąca żagiew, są tym samym.
***
Brandon: królowie, mnisi i zielone wilki
Imię „Brandon” może mieć zupełnie różne etymologie. Może być formą „Brendana”, czyli zanglicyzowanego irlandzkiego „Breandána”, który pochodzi od walijskiego „Brénainn” (książę, król). Bran był Księciem Winterfell, ale możemy jedynie spekulować, czy młody Stark zostanie również królem. Jednym z najsłynniejszych osób noszących to imię był święty Brendan Żeglarz, żyjący w V i VI wieku irlandzki mnich, który według licznych opowieści miał udać się w wielką podróż po Atlantyku, docierając do wielu wysp, od w oczywisty sposób fantastycznych, po takie, w których dopatrywano się Islandii, Grenlandii, a nawet Ameryki. Najwyraźniej do tej właśnie postaci nawiązuje postać Brandona Żeglarza (choć w języku angielskim święty nie nosi takiego samego przydomka jak Stark, gdyż jest „Nawigatorem” i „Podróżnikiem”).
Brandon może również pochodzić z języka staroangielskiego i oznaczać „wzgórze porośnięte żarnowcem/kolcolistem”. Nie widzę większego związku pomiędzy tą etymologią a Martinowskimi Brandonami, choć gdyby sie uprzeć, można powiedzieć, że również Bran Stark kojarzy się z roślinnością.
Wreszcie, „Brandon” jest imieniem lub nazwiskiem pochodzenia francuskiego. W tym przypadku chodzi o „miecz” lub „drewno do rozpalenia ognia”, co znów przypomina nam wicker mana. To, że Bran w jakimś sensie, symbolicznie lub dosłownie, zostanie spalony, sugeruje również jego związek z nordyckim mitem o Baldurze i Hodrze. W skrócie, Baldur zostaje podstępnie zabity wykonaną z jemioły strzałą wypuszczoną z łuku jego niewidomego brata Hodra, którego podstępnie wykorzystał nikczemny Loki. Ciało zmarłego zostaje ułożone na stosie, który bogowie budują na pokładzie okrętu. Następnie łódź zostaje wypuszczona na morze i podpalona. Według sir Jamesa George’a Frazera, Baldur symbolizuje tu dąb, uważany za drzewo obdarzone magicznymi mocami. W jemiole mieści się jakoby dusza drzewa (wierzono, że pozostający zielony nawet zimą półpasożyt jest miejscem, gdzie dąb przechowuje siły życiowe, które pozwalają mu przetrwać trudny okres mrozów) – prawdopodobnie z powodu tego wierzenia druidzi ścinali ją sierpem podczas specjalnej ceremonii. Loki i Hodr ścinając jemiołę zabijają Baldra, który zostaje spalony, tak jak bezbronne drzewo (pozbawione „duszy” po zabraniu jemioły) zostaje wykorzystane jako opał.
Sądzę, że GRRM stworzył następującą analogię Bran + czardrzewo = Baldur = wicker man = drzewo + jemioła.
Nie jestem pewien, czy Bran spłonie w sensie dosłownym, być może chodzi tu raczej o uzyskanie dostępu do sieci czardrzew (w sensie symbolicznym „drzew stojących w ogniu”, ich czerwone liście są czasem opisywane jako płomyki), lub o dość ogólny prometejski motyw ofiary i „ognia bogów” (wiedzy, magicznych mocy, nadzwyczajnych zdolności).
W „Złotej gałęzi” Frazer opisując różnego rodzaju tradycje związane z ogniem w Europie wspomina o francuskim zwyczaju „Brandons”, Niedzieli Głowni, czyli pierwszej niedzieli Wielkiego Postu, polegającym na rozpalaniu we wsi ogromnego ogniska. Znów widzimy związek tego słowa, które GRRM wykorzystał jako imię, z ogniem. W tym samym rozdziale czytamy o normandzkich obchodach letniego przesilenia. W miejscowości Jumièges corocznie w 23 czerwca, w wigilię uroczystości świętego Jana, wybierano nowego wielkiego mistrza stowarzyszenia zwanym Bractwem Zielonego Wilka. Tenże przywódca, również zwany Zielonym Wilkiem, ubiera się w długie zielone szaty i wysoki kapelusz tej samej barwy. Nocą rozpalone jest ognisko, do którego mistrz zostaje „wrzucony” (oczywiście symbolicznie).
Jeśli GRRM natknął się na ten opis, mógł również wykorzystać go tworząc symbolikę otaczającą Brana. U Frazera „Zielony Wilk” jest zinterpretowany jako duch przyrody i personifikacja roślinności, co doskonale pasuje do młodego Starka, który jest „wilkiem” i zielonowidzem, zaś w jednym z rozdziałów nazywa siebie (a raczej siebie i swojego wilkora o imieniu Lato) „Księciem Zieleni” i „Ksieciem Wilczego Lasu”. Być może widzimy tu po prostu nawiązanie do opisanej przez sir Jamesa tradycji. Dodam jeszcze, że w tym samym rozdziale w „Nawałnicy mieczy” pojawiają się słowa „green boughs and golden”, czyli „gałęzie zielone i złote”, co może być aluzją do tytułu książki „The Golden Bough” („Złota gałąź”).
***
Bran: miecz wbity w drzewo
George R.R. Martin wspomina, że będąc na studiach zapisał się na kurs historii Skandynawii, podczas którego czytał utwory takie Eddy i sagi. Jeśli wśród tych ostatnich była „Saga rodu Wölsungów”, lub jeśli pisarz w jakiś inny sposób zetknął się z tą opowieścią, mógł dowiedzieć się o drzewie zwanym Barnstokkr, którego nazwa zdaje się pochodzić od wyrazów „barn” (w języku staronordyckim: dziecko) oraz „stokkr” (pień drzewa).
W jednym z epizodów sagi król Wölsungów urządza wesele z okazji zawarcia małżeństwa pomiędzy jego córką Signý i królem Siggeirem. Pośrodku wielkiej sali, gdzie odbywa się uczta stoi, potężne drzewo Barnstokkr. W pewnym momencie zjawia się tajemniczy jednooki starzec, który dobywa miecza i z całej siły wbija go w pień aż po rękojeść, oznajmiając, że właścicielem tego oręża zostanie ten, komu uda się je wyciągnąć. Na odchodnym przybysz oznajmia, że nowy właściciel przekona się, że nigdy nie było lepszej broni. Jak się okazuje był to Odyn, zaś miecz to Gram, którym później bohater Sigurd (Zygfryd) zabije smoka Fafnira. Zanim jednak to nastąpi, oręż znajdzie się w posiadaniu jego ojca Sigmunda, który jako jedyny będzie w stanie uwolnić ostrze z pnia.
Król Siggeir zapragnie dostać Grama w swoje ręce, a gdy posiadacz odmówi jego sprzedaży, zaprosi Wölsunga oraz jego dziesięciu synów (w tym Sigmunda) do swojej siedziby, gdzie zdradziecko zabije głowę rodu i uwięzi jego potomków, zostawiając ich na pastwę potwornego wilka. Gdy przy życiu pozostanie tylko Sigmund, dzięki pomocy ze strony siostry udaje mu się zabić bestię i uciec, by w końcu pomścić śmierć krewnych.
Sigmund zostaje później wielkim władcą i żeni się z księżniczką o imieniu Hjördís. Nie jest mu dane długo cieszyć się pokojem, gdyż jego ziemie najeżdża król Lyngi. Podczas decydującej bitwy przeciwko bohaterowi staje starzec, którym jest Odyn w kolejnym ze swoich licznych przebrań. Gdy Sigmund atakuje go Gramem, ostrze pęka i wojownik zostaje zabity. Umierając, przepowiada swojej ciężarnej żonie, że urodzi syna, który kiedyś z odłamków jego oręża wykuje nowy miecz. Tym synem jest właśnie Sigurd, którego najchwalebniejszym czynem będzie zgładzenie smoka Fafnira.
Do opowieści o Barnstokkr i mieczu wbitym w drzewo nawiązywał między innymi J.R.R. Tolkien. W „Interrupted Music: The Making of Tolkien’s Mythology” wybitna badaczka twórczości tego pisarza, profesor Verlyn Flieger, zwraca uwagę na scenę w której Bilbo Baggins wręcza swój mieczyk, Żądło, Frodowi, gdy młody hobbit ma wyruszyć z Drużyną.
Rankiem ostatniego dnia, kiedy Frodo był sam z Bilbem, stary hobbit wyciągnął spod łóżka drewnianą skrzynkę. Podniósł wieko i zaczął w niej szperać.
– Oto twój miecz – powiedział. – Ale jest złamany, jak wiesz. Wziąłem go na przechowanie, lecz zapomniałem spytać płatnerzy, czy mogą go naprawić. Teraz już za późno, przyszło mi więc na myśl, że może być chciał ten, co?
I wyjął ze skrzynki mieczyk w starej, wytartej skórzanej pochwie. Dobył go z pochwy, przetarł polerowane, dobrze utrzymane ostrze, które zaświeciło niespodzianie zimnym blaskiem.
– To Żądło – rzekł i prawie bez wysiłku wbił mieczyk głęboko w drewnianą belkę – weź je, jeśli masz ochotę, ja już chyba nie będę go potrzebował.
Frodo przyjął dar z wdzięcznością.
—J.R.R. Tolkien, Władca Pierścieni, Księga II, Rozdział III: Pierścień rusza na południe, przełożyła Maria Skibniewska—
Ten epizod to najprawdopodobniej nic innego, jak jedno z wielu nawiązań do „Sagi rodu Wölsungów”, które można odnaleźć w dziełach Tolkiena (zwłaszcza w wątku Turina w „Silmarillionie).
W związanej z serialem HBO grze „Game of Thrones – A Telltale Game Series” na motywie Barnstokkr jest przypuszczalnie oparty herb rodu Forresterów:
Jednak nie wiemy, czy informacje na temat Forresterów, które tam się pojawiają pochodzą od George’a R.R. Martina, czy też są dziełem kogoś innego. W PLIO Forresterowie są wzmiankowani jedynie jako jeden z klanów z Wilczego Lasu, wasala rodu Gloverów z Deepwood Motte. Gdy Stannis Baratheon maszeruje w „Tańcu ze smokami” na Winterfell, kilku Forresterów służy w jego armii jako zwiadowcy i przewodnicy.
Choć niestety nie mamy na to dowodów, sądzę, że również GRRM pamięta o Barnstokkr. Według niektórych badaczy drzewo z sagi nazywało się pierwotnie „Brandstokkr”, gdzie „brand” to, jak już wiemy, miecz lub płonąca żagiew, ewentualnie palenisko. To znacznie bardziej logiczne określenie rośliny rosnącej pośrodku królewskiej sali, tuż obok miejsca, gdzie płonął ogień ogrzewający wnętrze, niż mgliste odniesienia do jakiegoś „barn”, dziecka.
Być może GRRM zgadza się z tą teorią i gdy umieszcza swojego zielonowidza Brana (Brand-ona) obok czardrzewa, powinniśmy zobaczyć symbol Barnstokkr – miecz (to jedno ze znaczeń imienia młodego Starka) wewnątrz drzewa, w sieci czardrzew. Bran jest również dzieckiem, więc nawet jeśli nasz autor nie zna teorii na temat zamiany „Brandstokkr” na „Barnstokkr” (dziecko-pień), nawiązanie nadal ma pewien sens.
Jeśli takie nawiązania rzeczywiście istnieją, po raz kolejny widzimy, jak GRRM stara się za pomocą symboli i aluzji wskazać, że Bran jest płonącym mieczem, Światłonoścą. Tak jak Gram Sigmunda został „wbity” przez Bloodravena-Odyna w czardrzewo-Barnstokkr.
***
Brân: kruki, wrony i nieumarli
Przypuszczam, że poniższa etymologia imienia Brana Starka jest najbardziej oczywista. W wielu językach celtyckich „brân” i podobne słowa to określenia kruka, wrony lub gawrona. Najsłynniejszym „Branem” jest zapewne Brân Błogosławiony, król Brytanii w mitologii walijskiej.
W jednej z opowieści do Brana przybywa irlandzki król Matholwch, by prosić o rękę jego siostry Branwen. Podczas wesela niespodziewanie zjawia się Efnisien, przyrodni brat Brana, i gdy dowiaduje się o zawartym małżeństwie, wpada we szał i okalecza konie przybyszów z Irlandii. By udobruchać Matholwcha, Bran musi podarować mu magiczny kocioł, który ma moc wskrzeszenia umarłych. Następnie goście odpływają na drugą stronę morza, razem z Branwen. Jednak sprawa zniewagi, jaką irlandzkim możnym wyrządził brat Brana nie zamiera i po kilku latach gniew staje się tak silny, że Matholwch zostaje przez nich zmuszony, by przestał traktować żonę jak królową i uczynił ją służącą. Branwen zdołała jednak wytresować szpaka, do którego nóżki przyczepiła wiadomość do brata, i wysłać go za morze. Gdy Bran jego wojownicy dowiadują się co się stało, żądny zemsty król wyrusza do Irlandii na czele wielkiego zastępu wojowników.
Jedną z głównych przeciwności z jaką muszą się zmierzyć jest to, że wróg wykorzystuje otrzymany kiedyś kocioł, by ożywiać poległych. Efnisienowi udaje się jednak ukryć wśród trupów i gdy zostaje wrzucony do środka, niszczy magiczny przedmiot od wewnątrz, choć za cenę własnego życia. Krwawa wojna dobiega końca, ale z armii Brana zostaje tylko siedmiu ludzi. Sam król jest śmiertelnie ranny, ale w ostatnim tchnieniu rozkazuje swoim kompanom, by odcięli jego głowę. Dzięki magicznej sztuce głowa Brana jest w stanie mówić, a gdy w końcu milknie, zgodnie z poleceniem króla zostaje zakopana w miejscu w Londynie, gdzie później miała stanąć Tower. Według legendy oczy Brana Błogosławionego są zwrócone w stronę Europy, strzegąc przed najeźdźcami.
Motyw kotła, który ożywia umarłych przywodzi na myśl Innych, którzy posiadają zdolność wskrzeszania upiorów. Jest niemal pewnym, że GRRM wie, że imię Bran jest nierozerwalnie związane z kurkami i wronami, ale być może zna również mit związany z postacią króla Brytanii. W takim razie samo imię młodego Starka może zapowiadać jego przyszłą rolę jednego z przywódców ludzkości w walce z nieumarłymi.
***
Bran: drzewa zamienione w wojowników
Jeśli chodzi o związki tego imienia z krukami – podobnymi ptakami – dodam tylko, że w „Białej bogini” Robert Graves nazywa archetypicznego boga kruków właśnie Branem. Graves wspomina również o średniowiecznym walijskim poemacie „Cad Goddeu” („Bitwa drzew”), w którym czarodziej Gwydion zamienia drzewa w wojowników, którzy następnie wspierają go w walce. Gwydion stoi po stronie „dzieci bogini Dôn”, czyli odpowiedników irlandzkich Tuatha Dé Danann (czyli Aos Sí lub Sidhe, do których według słów George’a R.R. Martina podobni są Inni). Ich rywalami w tym starciu są siły prowadzone przez Arawna, władcę zaświatów (Otherworld). Gwydionowi udało się zwyciężyć dopiero wówczas, gdy odgadł imię jednego z ludzi Arawna, Brana – a tym samym zyskał nad nim magiczną przewagę (to częsty motyw w wierzeniach różnych kultur).
Według Gravesa poemat jest wysoce symboliczny, zaś przedstawiciele przeróżnych gatunków drzew wymienieni w dość obszernym opisie oznaczają litery celtyckiego pisma ogamicznego. Jego zdaniem „Bran” to po prostu inne imię Arawna, króla świata zmarłych, a Gwydionowi udaje się tego domyślić, ponieważ dostrzega w jego ręku gałązkę olchy (w interpretacji Gravesa „bran” = „olcha”, ang. „alder”). To ciekawe, że znów widzimy, jak postać nosząca to imię okazuje się nierozerwalnie związana z roślinnością, zwłaszcza drzewami.
Zamienienie drzew w wojowników przypomina fragment rozdziału z „Tańca ze smokami”, w którym na krótko przed zaatakowaniem Deepwood Motte przez Stannisa i sprzymierzone z nim górskie klany, Asha Greyjoy przypomina sobie, że w dzieciństwie słyszała opowieści o Dzieciach Lasu, które zrobiły dokładnie to, co Gwydion. Oczywiście, George R.R. Martin oparł tę scenę przede wszystkim na zdobyciu Isengardu przez entów oraz marszu „Lasu Birnamskiego” na zamek tytułowego bohatera w „Makbecie”… ale możliwe, że pamiętał również o walijskiej Bitwie Drzew.
***
Brand i Brandir: łucznicy, sny i wizje
Na samym końcu przyjrzymy się imionom i nazwom podobnym do „Brana” i „Brandona” w twórczości J.R.R. Tolkiena, z którą autor „Pieśni Lodu i Ognia” jest bez wątpienia bardzo dobrze zaznajomiony. Okazuje się, że imię Brand nosił wnuk występującego w „Hobbicie” Barda Łucznika, późniejszego króla Dale. Podczas Wojny o Pierścień miasto zostaje zaatakowane przez Easterlingów, stojących po stronie Saurona. Mieszkańcy Dale szukają schronienia w Ereborze, królestwie krasnoludów pod Samotną Górą. Król Brand oraz Dain II „Żelazna Stopa” (kuzyn Thorina Dębowej Tarczy, który pojawia się pod koniec „Hobbita”, gdzie przybywa na czele armii z Żelaznych Wzgórz by wspomóc krewniaka obleganego przez Elfów i ludzi z Miasta na Jeziorze) walecznie odbierają kolejne ataki na bramę, i dzięki ich poświęceniu Erebor nie upada, choć obaj przypłacają to życiem. Następcą Branda na tronie Dale zostaje jego syn, panujący jako Bard II.
Interesującym wydaje się związek pomiędzy osobą noszącą imię Brand a zabójcą smoka, jego dziadkiem Bardem Łucznikiem. (Podobny element pojawia się zresztą w opowieści o Barnstokkr, gdzie wyciągniętym z drzewa mieczem Sigurd zabija smoka Fafnira). Trudno jednak powiedzieć, czy Martinowski Bran będzie miał jakikolwiek udział w śmierci któregoś ze smoków. Nie wydaje się to zbyt prawdopodobne. Przypomina się jednak Brandon Snow, przyrodni brat Torrhena Starka, Króla Który Uklęknął. Podczas Podboju Aegona Snow zadeklarował, że jest gotów podjąć się misji zabicia smoków należących do Targaryenów – jego plan polegał na przepłynięciu Tridentu i zakradnięciu się do obozu przeciwnika pod osłoną nocy. Król Torrhen wybrał jednak bardziej pokojowe rozwiązanie.
Według jednej z teorii to właśnie Brandona Snowa widział w jednej ze swoich wizji Bran, gdy ujrzał młodego mężczyznę, który uciął trzy gałązki czardrzewa i wystrugał z nich strzały. Chciałoby się wierzyć, że GRRM czyni tutaj ukłon w stosunku to jednego z najsłynniejszych smokobójców w literaturze fantastycznej, Barda Łucznika.
W „Silmarillionie” pojawia się Brandir, który odgrywa pewną rolę w historii Turina Turambara. Pewnym podobieństwem pomiędzy tym bohaterem a Branem jest kalectwo – Brandira w dzieciństwie spotkał wypadek, po którym złamana noga nigdy nie wróciła do sprawności, przez co przyległ do niego przydomek „Kulawy”. Imię „Brandir” składa się ze słów „brand” (wyniosły, szlachetny w języku Noldorów) oraz „dîr” (mąż), oznacza zatem „szlachetnego człowieka”.
Bardziej interesujący jest wyraz „brand/brann” w Sindarinie, języku Elfów Szarych, który oznacza: iglicę, strzelistą wieżę, coś górującego i wysokiego. W „Drużynie Pierścienia” bohaterowie płynąc w dół Wielkiej Rzeki Anduiny docierają do jeziora Nen Hithoel. Na jego południowym krańcu wznoszą się trzy wzgórza: Amon Hen, Amon Lhaw i wyspa Tol Brandir, będąca jedną strzelistą skałą wystającą z wody. Tuż za nią zaczynają się wodogrzmoty Rauros. Na Amon Hen, Górze Wypatrywania, wznosiła się niegdyś strażnica zbudowana przez królów Gondoru, podobnie jak na Amon Lhaw, Górze Nasłuchiwania. Na szczytach obydwu wzgórz stały kamienne krzesła, odpowiednio Tron Wypatrywania (Seat of Seeing) i Tron Nasłuchiwania (Seat of Hearing).
Do pierwszego z nich dotarł Frodo Baggins, uciekając przed pragnącym przejąć Pierścień Boromirem. Gdy usiadł na krześle, ujrzał szereg wizji, których opis przynajmniej dla mnie jest tak podobny do wizji Brana opisanej w „Grze o tron” – tej w której widzi z lotu ptaka całe Westeros i Essos, aż po Asshai przy Cieniu – że podejrzewam, że GRRM celowo wzorował się tu na Tolkienie. Gdybym miał zgadywać, powiedziałbym, że w trakcie pisania pierwszego tomu Martin czytał, a przynajmniej przeglądał „Władcę Pierścieni”, i jego uwagę zwrócił wyraz „Brandir”, podobny do „Brana”. Następnie natknął się na znajdującą się w tym samym rozdziale wizję Froda i postanowił w podobny sposób opisać niezwykły sen swojego bohatera. Zresztą, również wcześniejszy sen-wizja Bagginsa (w Crickhollow) przypomina pewne elementy wątku Brana.
Sądzę, że GRRM świadomie tworząc stworzył analogię Bran-Frodo, którą podkreślają nawiązania do wizji Bagginsa w snach Starka. Wrócimy do tego tematu innym razem, a na razie mogę jedynie zachęcić Was do porównania opisu tego, co Frodo widzi z Amon Hen (WP I, rozdział 10: „Rozstanie”) ze snem Brana o Westeros i Essos („Gra o tron”, Bran III), oraz snów o wspinaniu się na wieżę (WP I, na samym końcu rozdziału 5: „Wykryty spisek”; „Gra o tron”, Bran IV).
Na tym zakończymy nasze rozważania na temat imion Bran i Brandon, które – jak się okazuje – mają licznie znaczenia i są otoczone bogatą symboliką, opartą na całej plejadzie mitów, opowieści i zwyczajów. Właśnie dlatego tak idealnie pasują do skomplikowanej i kluczowej postaci, jaką jest młody Bran Stark.
Dziękuję za uwagę,
Bluetiger
Świetny tekst. W kontekście Odyna, drzewa i wbitego w niego miecza – jest dość prawdopodobne, że Bloodraven ma ze sobą Mroczną Siostrę. Być może Martin zaserwuje nam scenę wydobycia miecza z drzewa – w tym kontekście nie wykluczałbym tak całkowicie „smokobojczej” roli Brana (niekoniecznie w sensie dosłownym).
Co zaś do wątku potencjalnego spalania Brana – nie daje mi spokoju wizja, którą miał Bran (chyba że znów coś pomyliłem;)) w której widzi wschodzące, zachodzące oraz znów wschodzące słońce (sugerujące zmartwychwstanie?) oraz Hodora z mieczem i pochodnią (teorie wiążą go z Mitrą, a więc znów coś związanego z krwawą ofiarą i odrodzeniem). Nie wiem co to może zwiastować, ale zastanawiam się czy Brana, a przynajmniej jego cielesnej powłoki, w niedalekiej przyszłości nie czeka coś mało przyjemnego.
Świetne spostrzeżenie z Mroczną Siostrą, jeśli Bloodraven ma ją gdzieś w swojej jaskini, to GRRM-owi paralela z mitem Barnstokkr doskonale się udała.
Co do wschodzącego wschodu, zachodu i ponownego wschodu słońca, w oryginale ten fragment brzmi tak:
Blade słońce przypomina mi motyw Słońca Zimy, które w herbie mają Karstarkowie. W każdym razie, ten akapit rzeczywiście wydaje się sugerować jakąś ofiarę: najpierw mamy półksiężyc opisany jak nóż (przypomina się zakrzywiony nóż który Mirri Maz Duur zabiła konia khala Drogo, i kobieta z sierpem podcinająca gardło więźnia w późniejszej wizji Brana), potem to blade słońce i czerwone liście czardrzew… Wydaje mi się, że ciało Brana umrze w sposób nawiązujący do „wicker mana” i Baldura, ale duch przeżyje w czardrzewach. Może potem przeniesie się do wilkora.
A jeśli chodzi o nawiązania do Mitry, LML zauważył je w historii Jona, ale u Brana też mogą być. Warto się temu dokładniej przyjrzeć.
Albo dobHodora;) serialem nigdy się nie sugeruję, ale wątek Hodora był tak świetnie rozegrany, że nie wierzę, by dedeki coś takiego wymyśliły. Nie mam pojęcia, jak wątek Hodora zostanie rozegrany, ale od tego odcinka (jedynego zresztą, po którym szczęka opadła mi że zdziwienia, oczywiście w sensie pozytywnym, bo po 8 wciąż lądowała, ale że względu na głupotę scenarzystów) jestem przekonany, że Martin szykuje dla nas bardzo interesujące i satysfakcjonujące rozbudowanie historii Brana i Hodora.
Albo do Hodora;) serialem nigdy się nie sugeruję, ale wątek Hodora był tak świetnie rozegrany, że nie wierzę, by dedeki coś takiego wymyśliły. Nie mam pojęcia, jak wątek Hodora zostanie rozegrany, ale od tego odcinka (jedynego zresztą, po którym szczęka opadła mi że zdziwienia, oczywiście w sensie pozytywnym, bo po 8 wciąż lądowała, ale że względu na głupotę scenarzystów) jestem przekonany, że Martin szykuje dla nas bardzo interesujące i satysfakcjonujące rozbudowanie historii Brana i Hodora.
Jeśli chodzi o Hodora i to co wydarzyło się w s6e5 to w całości pomysł Martina sprzedany dedekom. Którzy i tak potrafili to mocno spierdzielić kompletnie nieistotnym przebywaniem Brana w jakiejś nieistotnej wizji i drzwiami w jaskini, w której nie ma drzwi… W książkach podobna scena będzie zapewne miała miejsce już po wydostaniu się z jaskini, może nawet już na południe od Muru i nie w momencie, gdy Bran będzie oglądał zwykły dzień w Winterfell sprzed kilkunastu lat, ale zapewne coś ważniejszego i wtedy z braku innych opcji sięgnie po Hodora.
Jeśli dobrze pamiętam, to sami dedecy mówili, że gdy GRRM powiedział im skąd imię Hodor, to musieli zbierać szczęki z podłogi.
Szanuję i doceniam rozległą wiedzę autora, tym bardziej, że jest niedługo po maturze. Chciałbym być takim erudytą. Artykuły są bardzo ciekawe, nawet jeśli czasem trochę rozwlekłe. Ale bolą mnie oczy, kiedy czytam „Sigmund wychodzi za księżniczkę”, zamiast „żeni się”…
Dziękuję!
I oczywiście poprawię ten błąd, rzeczywiście razi, gdy się już raz go zauważy 😉
A Brandon Stark, prawnuk Edricka Śnieżnobrodego, którego zwali Lodookim…, moim zdaniem to ciekawe nawiązanie Lodowego oka, jako trzeciego oka Brana i powiązanie Brana z Lodowym smokiem 🙂
Jest to też ciekawa gra słów, ice-eyes. Pewnie mamy tu też odniesienie do lodowych oczu Innych:
„The Other halted. Will saw its eyes; blue, deeper and bluer than any human eyes, a blue that burned like ice.”
Czytałem ostatnio o przypadku pewnego rosyjskiego pisarza, który pomógł pewnej uczennicy napisać tekst do szkoły na temat jego własnego opowiadania. Uczennica dostała tróję, bo zdaniem nauczycielki 'nie to autor miał na myśli’.
.
Moich zdaniem wciąż przeceniasz erudycję Martina. Wziął imię Bran, bo mu fajnie brzmiało i jakoś tam się z historią kojarzyło. Ale czyta się twoje teksty bardzo fajnie. Plusik za ładne obrazy. Angielska pejzaż wymiata. Idealne na jesień 🙂
Sądzę jednak, że GRRM miał na uwadze przynajmniej niektóre z tych znaczeń. Wydaje mi się, że na początku rzeczywiście wybrał to imię ze względu na ciekawe brzmienie, ale potem jednak poczytał sobie o jego pochodzeniu. Niektóre z etymologii wykorzystał tworząc wątek Brana, a do innych nawiązuje tworząc historycznych Brandonów Starków (np. święty Brendan Żeglarz – Brandon Żeglarz, „brandon” w znaczeniu pochodni lub pożaru – Brandon Podpalacz).
Ogólnie, gra słów z „brand” nie jest szczególnie skomplikowana, podobnie jak „milller’s bran”, a celtyckie znaczenie „kruk, wrona, gawron” też jest szeroko znane, zwłaszcza w fantastyce. Z kolei mit o odciętej głowie Brana Błogosławionego zakopanej pod Tower jest, z tego co wiem, znany w kręgu anglosaskim w takim stopniu jak w Polsce np. historia króla Popiela albo Smoka Wawelskiego.
Jedynie „Barnstokkr”, Bran z „Cad Goddeu” i „Brandons” ze „Złotej gałęzi” są na wyższym poziomie, ale jeśli chodzi o pierwszą opowieść, warto pamiętać, że GRRM studiował literaturę i historię Skandynawii, w tym Eddy i sagi, więc ma w tym obszarze znacznie większą wiedzę niż wielu innych autorów. We wcześniejszych utworach GRRM-a jest sporo odniesień do mitologii nordyckiej, z bardziej oczywistych np. planeta Baldur.
Jest też mało znane opowiadanie „Fast Friend”, w którym główny bohater ma na imię Brand, i najwyraźniej już tam GRRM posługuje się związkiem tego wyrazu z ogniem.
Brana z „Cad Goddeu” GRRM zna jeśli czytał „Białą boginię” Gravesa, co nie jest nieprawdopodobne, bo była to popularna książka w środowisku, do którego należał wtedy nasz autor. Jako ciekawostkę można dodać, że samo „Cad Goddeu” jest stosunkowo znanym utworem, do którego często się nawiązuje. Np. w „Mrocznym widmie” utwór „Duel of the Fates” Johna Williamsa to „Bitwa drzew” śpiewana w sanskrycie.
A zwyczaj „Brandons” GRRM mógł poznać ze „Złotej gałęzi”, a uważam, że jest wysoce prawdopodobnym, że ją czytał – w końcu to kluczowa pozycja w dziedzinie mitologii, antropologii i religioznawstwie, czerpali z niej pisarze i badacze tacy jak Lovecraft, Joyce, Yeats, Jung, Hemingway, Graves, Joseph Campbell i C.S. Lewis, znał ją najprawdopodobniej również Tolkien.
Oczywiście, bardzo bym się zdziwił, gdyby GRRM miał na uwadze każde z tych znaczeń. Ale myślę, że większość jednak zna.
Mnie się tez wydaje ,ze jednak przecenia zamiary Martina . Kiedyś też sprawdzałam co może znaczyć imię Bran. Pamiętam tylko ,ze zapamiętałam z książki kruka, który powtarzał ziarno, król często w obecności Jona i w Czarnym zamku . Wszystkim się wydawało ,ze słowa te tyczą Jona a ponieważ były wypowiadane w jego obecności ,ale mogły dotyczyć również Brana ewentualnie ich obu.
Martin swoim sposobem zmylił czytelników żeby słowo król kojarzyli z Jonem a nie z Branem dając jednak wskazówkę.Martin posługuje się mitologią ,jednak jego koncepcje są dużo prostsze niż wydaje się ludziom robiącym analizy jego twórczości. Artykuł dobry i ciekawy i ten ogień może jednak coś jest na rzeczy tez z tym ogniem i Branem ?
G.R.R. by sie chyba przewrócił ze śmiechu jakby wiedzial co mu sie dopisuje. Pogoda sie z tym,że to Twoje snucia i rozważania,a nie ze „Martin z pewnością…”