Czekanie jest ciężkie. Ale po długiej zimie zawsze nadchodzi wiosna.
Misteria eleuzyjskie
Większość z nas wynosi ze szkoły bardzo sterylny i historycznie nieprawdziwy sposób patrzenia na grecką i rzymską mitologię. Widzimy zespół bogów, z przypisanymi im rolami, imionami, wyglądem, cechami charakteru, domenami. Wiemy, że Zeus jest bogiem gromowładnym, że jego małżonką jest Hera, itd… Minerwę bierzemy za rzymską Atenę, a Marsa za czystą translację Aresa. Tyle że obraz ten ma bardzo mało wspólnego z rzeczywistym charakterem greckiej religii. W rzeczywistości bogowie ewoluowali, zmieniali swe imiona i „rodziny” nawet w obrębie jednej kultury. Czasem kilku bogów łączyło się w jedną postać, to znów jeden bóg, czczony w kilku aspektach, po dziesiątkach lat stawał się kilkoma odrębnymi postaciami z różnymi kultami. Prawdziwe, historyczne postaci były czczone jako bogowie, a o niegdyś niebiańskich istotach (jak np. Herakles) domniemywano, że musieli być ludźmi. Wielu bogów mogło być przypisanych do jednej domeny (np. leczenia). Bardzo często następowała też wymiana bóstw pomiędzy nawet odległymi cywilizacjami. Adonis zawędrował aż na Bliski Wschód, a jego imię stało się po prostu przydomkiem wielu różnych bogów (stąd aramejskie słowo „Adonai”), z kolei sami Grecy, szczególnie w okresie hellenistycznym oraz rzymskim, „montowali” sobie nowych bogów greko-egipskich (jak np. Serapis będący połączeniem Asklepiosa, Zeusa, Dionizosa, Ozyrysa i Apisa). Po co o tym wszystkim piszę? I dlaczego tak się uczepiłem Greków, skoro podobne rzeczy mógłbym pisać na temat niemal każdej politeistycznej religii? Otóż tylko w naszkicowanym przeze mnie kontekście można zrozumieć niesamowitość jednego aspekt religii Greków, który pozostawał niezmienny od czasów… gdy Grecy nie byli jeszcze Grekami.
Misteria eleuzyjskie to najstarsza i najdłużej odprawiana ceremonia najstarszej tajnej religii świata. Jej „tajność” jest dość umowna, wszyscy doskonale o religii wiedzieli i każdy mógł w jej uroczystościach uczestniczyć, ale za misteriami kryć się miała (jak to w misteriach) tajemnica – sekretne znaczenie, o którym wiedziała tylko wąska grupa ludzi. To jednak nie jest niczym nadzwyczajnym, misteryjny był charakter setek kultów w historii, z czego dziesiątki odnaleźć można było w samej Grecji. Nadzwyczajna jest niezmienność tego kultu. Eleuzynie sięgają cywilizacji mykeńskiej, a więc epoki brązu i okresu kiedy technicznie rzecz biorąc na Peloponezie nie mieszkali jeszcze Grecy, ale lud z nimi spokrewniony. Grecy (konkretnie Dorowie) mieli dopiero nadejść, w fali Ludów Morza, które doprowadziły do załamania się wielkich cywilizacji epoki brązu – Myken, państwa Hetytów, Troi, państwa średnioasyryjskiego – i znacząco osłabiły Egipt. Misteria eleuzyjskie były jedynym aspektem kultury mykejskiej, który Grecy przyjęli bez wahania. Elementem, który przetrwał dwa tysiące lat – dopóki Eleuzynie nie zostały zakazany przez Teodozjusza Wielkiego.
Pora odpowiedzieć na pytanie, które pewnie Was już frapuje. O czym mówiły misteria eleuzyjskie? Jaki element wiecznie zmieniającej się, politeistycznej religii Greków, przetrwał w niezmienionej formie przez dwa tysiące lat. Odpowiedź jest prosta. Mit o Demeter i Persefonie. Oto bóg świata podziemnego (później utożsamiany z Hadesem), porywa boginię Persefonę. Jej matka, bogini natury, Demeter, próbuje ją odnaleźć. W końcu, decyzją innych bogów, Persefona ma zostać zwrócona matce. Ale chytry bóg podziemi kusi młodą boginię owocem granatu. A kto spożyje posiłek w królestwie umarłych, na zawsze pozostaje jego częścią. Persefona zstępuje do Hadesu w zimie, a cała natura obumiera. Wychodzi wiosną, a na jej widok wszystko budzi się do życia. Misteryjny charakter tych wierzeń skłania do dziesiątek domysłów. Niektórzy badacze wiążą uwolnienie Persefony zejściem do Hadesu Dionizosa (z czasem historia ta miała przerodzić się w osobny mit o Dionizosie ratującym Semele). W niektórych wersjach mitu Demeter sama zstępuje do świata umarłych poszukując córki. W innych z polecenia bogów robi to Hermes. Ale rdzeń historii Persefony pozostaje niezmienny. Bogini w zimie zstępuje do podziemi.
Najstarszy mit chtoniczny, a Pieśń Lodu i Ognia
Ślady podobnych wierzeń, czy może raczej podobnego motywu zstąpienia do podziemi – nazywanego katabazą – odnajdujemy w dziesiątkach innych mitów i religii, również odległych od Grecji. 12 tablica Eposu o Gilgameszu przedstawia historię Enkidu zstępującego z misją od Gilgamesza do świata umarłych (z którego wszakże nie powraca już „kompletny”). Wycieczkę w podziemia zalicza mezopotamscy Isztar oraz Nergal, egipski bóg płodności Ozyrys (stając się w konsekwencji bogiem zaświatów), nordyccy Odyn, Hejmdal i Baldur, a nawet bohaterowie tacy jak Odyseusz czy Eneasz. Istnieją przesłanki by stwierdzić, że rolnicze wierzenia o bóstwie chtonicznym lub jakimś reprezentancie płodności, zstępującym do podziemi, jest najstarszym znanym ludzkości mitem. O wiele starszym od samych misteriów eleuzyjskich. Oto w starożytnej religii wedyjskiej, wyznawanej w jakiejś formie przez wszystkie ludy indo-europejskie – i będącej (obok kontaktów kulturowych) głównym źródłem podobieństw pomiędzy europejskimi politeizmami, bóg Indra, reprezentant deszczu, burz, natury i płodności, wyprawia się do świata podziemnego, aby uwolnić stamtąd… Świt – czyli boginię Ushas.
Jestem przekonany, że głębszym sensem Pieśni Lodu i Ognia, jest właśnie odegranie tego mitu. Nie dosłownie, nie z postaciami będącymi odbiciem bogów i bogiń, ale w znaczeniu metaforycznym. Być może nawet kilkukrotnie. I myślę, że przesłanki, by tak sądzić są wyjątkowo mocne. O pierwszej z nich pisałem już wcześniej, analizując słowa kruka Mormonta, zwróciłem Waszą uwagę na zbitkę słowną „król-ziarno” przewijającą się w kontekście Jona Snow.
– Ziarno – wołał ptak. – Król. Snow, Jon Snow, Jon Snow.
—Taniec ze smokami—
W oryginale brzmiało to jeszcze bardziej dosadnie, i nie pozostawiało wątpliwości co do martinowskiej intencji. Pisarz nawiązywał tu do wierzeń określanych w mitologii porównawczej mianem „króla-ziarna” (ang. „corn-king”), a więc obumierającego zimą i rodzącego się do życia wiosną bóstwa, czczonego w jakiejś formie przez wszystkie ludy rolnicze.
“Corn,” the bird said, and, “King,” and, “Snow, Jon Snow, Jon Snow.”
—A Dance of Dragons—
Ale to tylko jedna ze wskazówek, że autor jest świadom mitów o nadejściu wiosny. Pozostaje bowiem kwestia wręcz bezczelnie oczywista. Jak część z Was pamięta (a kto nie pamięta – tego odsyłam do archiwów) dawno temu napisałem tekst poświęcony symbolice pokarmu w Pieśni Lodu i Ognia. Wszyscy zapewne wiemy, że kłamstwa i złote arborskie idą w parze. Ale w tym sporej, dwuczęściowej teorii zdołałem i tak przeoczyć kilka owoców. Błąd ten naprawiła za mnie później Lai, publikując Obłąkaną Spekulację, w której zwróciła uwagę m.in. na… granaty.
Ach tak! Granaty, ów owoc, który został tak podstępnie użyty przez Hadesa, by uwięzić Persefonę (przynajmniej na pewien czas) w królestwie zmarłych. Cóż takiego może on symbolizować u Martina? Ano właśnie podstęp…
Petyr odesłał go skinieniem dłoni i ponownie zajął się granatem. Oswell zszedł na dół, powłócząc nogami. – Powiedz mi, Alayne, co jest bardziej niebezpieczne, sztylet w ręku nieprzyjaciela czy ukryty sztylet, przyciśnięty ci do pleców przez kogoś, kogo nawet nie widzisz?
– Ukryty sztylet.
– Bystra dziewczyna. – Rozciągnął w uśmiechu wąskie wargi, jasnoczerwone od soku granatu.
—Nawałnica mieczy—
…a nawet podstęp, który sprawił, że bohater trafił wraz z początkiem zimy do świata umarłych.
Edd Cierpiętnik czasami zwał Marsha „Starym Granatem”, co pasowało do niego równie dobrze jak „Stary Niedźwiedź” do Mormonta.
—Nawałnica mieczy—
Myślę, że możemy swobodnie wykluczyć sytuację, w której Martin nawiązuje do chtonicznych mitów przypadkowo. To świadomy zabieg, a jego celem jest przygotowanie nas, na ponowne odegranie jednego z najstarszych mitów ludzkości. I jak to zwykle u Martina bywa – mity odgrywane będą na wielorakie sposoby i w różnych kontekstach. Nawet w stworzonym przez samego autora świecie i jego religiach, wiele postaci wypełnia rolę mitycznych bohaterów. Więc i topos katabazy znajdzie przynajmniej odzwierciedlenie w dwóch wydarzeniach.
Dwa zejścia
Pierwszy, najbardziej dosłownym, musi być wyprowadzenie Świtu ze świata umarłych. Wskrzeszenie Jona. O tym, że niewątpliwie się ono dokona pisałem lata temu. Przede mną zauważyły to tysiące innych fanów twórczości Martina. W końcu znaleźliśmy potwierdzenie w wydarzeniach z serialu – choć trzeba przyznać, że było to jedno z najmniej widowiskowych zmartwychwstań w historii kinematografii. Myślę, że związki z mitem o Persefonie dają nam do zrozumienia, że swoją rolę w zmartwychwstaniu będzie miała nie tylko Melisandre, ale również Bran, łączący w sobie cechy Dionizosa i Demeter (bóstwa płodności i natury) oraz Hermesa (skrzydlatego posłańca bogów). Być może zmartwychwstanie ciała zapewni czerwona kapłanka, ale duch Jona… zostanie wyprowadzony z Ducha przez zielonego przewodnika?
Ale to tylko jedna, bardziej dosłowna spekulacja na temat tego jak mit o Persefonie miałby stać się częścią Pieśni Lodu i Ognia. Drugi sposób – metaforyczny – widzieliśmy w serialu. Choć po raz kolejny przedstawiono go w sposób pozbawiony zrozumienia dla literackiego toposu i intencji autora. Badacze mitologii odnajdują w wierzeniach na temat bóstw zstępujących zimą do świata podziemnego alegorię nie tylko obumierania przyrody, ale również zachowania ludzi – ich wycofania i zamykania się przed naturą w swych domostwach. To ukrycie się ludu pod ziemią.
W Grze o tron Robert Baratheon, jeszcze na Północy, wypowiada być może najbardziej nafaszerowane symbolicznym znaczeniem zdanie w całej książce. I aby poprawnie zrozumieć każdą warstwę znaczeniową, trzeba spojrzeć na nie w oryginale.
Robert snorted. “Bogs and forests and fields, and scarcely a decent inn north of the Neck. I’ve never seen such a vast emptiness. Where are all your people?”
“Likely they were too shy to come out,” Ned jested. He could feel the chill coming up the stairs, a cold breath from deep within the earth. “Kings are a rare sight in the north.”
Robert snorted. “More likely they were hiding under the snow. Snow, Ned!”
—Gra o tron, wersja oryginalna—
Czytając rzecz dosłownie, widzimy, że Robert prycha na fakt, iż ludzie chowają się przed królem pod śniegiem. Możemy też dopatrywać się ukrytej gry słów – wówczas to nie ludzie kryją się pod śniegiem, ale królowie. Innymi słowy królem jest Jon Snow, ukrywający się pod tym nazwiskiem. Ale sądzę, że jest to też zapowiedź końcowej fazy wojny z Innymi, w której ludzie – wraz ze swym królem – ukryją się głęboko pod śniegiem.
Myślę, że to jest powód, dla którego Ogień i Krew musiały jednak zostać wydane przed Wichrami zimy. Powód inny niż pisarska opieszałość George’a R.R. Martina. Autor chciał nam po prostu jeszcze raz przekazać historię Dornijczyków kryjących się w jaskiniach, by mentalnie przygotować się na zstąpienie resztek ludzkości do podziemi. Bo właśnie to będzie drugim wypełnieniem mitu o Persefonie – zejście pokonanej ludzkości do świata podziemnego, by tam przetrwać niebezpieczeństwo. Zejście do krypt, jaskiń i tuneli.
A o tym, w jaki sposób wydostaną się na powierzchnie przeczytacie w ostatnim odcinku teorii o tunelach pod Westeros. Odcinku, który poruszy jeszcze jeden mit rozprzestrzeniony wśród dziesiątek nacji. Mit, którego połączy Tolkiena i Martina. Mit, którego wariant mają nawet Polacy. Mit, który pozwoli odnieść triumf nad Innymi.
Dziękuje za teorię Daelu. Jaram się jak Cintra podczas oblężenia :D.
Bardzo miło mi to słyszeć 😉
A ja jak Sheeren przed oblężeniem 😉
Przez 4 pierwsze akapity myślałem, że to esej Bluetigera xd
Miło mi to słyszeć, bo bardzo cenię wiedzę Bluetigera na temat mitologii i toposów literackich. Ostatni odcinek tego mini-cyklu będzie miał swego rodzaju rozwinięcie w postaci eseju Bluetigera… ale nie uprzedzajmy faktów.
Bardzo często następowała też wymiana bóstw pomiędzy nawet odległymi cywilizacjami. Adonis zawędrował aż na Bliski Wschód, a jego imię stało się po prostu przydomkiem wielu różnych bogów (stąd aramejskie słowo “Adonai”), z kolei sami Grecy, szczególnie w okresie hellenistycznym oraz rzymskim, “montowali” sobie nowych bogów greko-egipskich (jak np. Serapis będący połączeniem Asklepiosa, Zeusa, Dionizosa, Ozyrysa i Apisa).
Jak tak się nad tym zastanawiam, wydaje mi się, że było raczej na odwrót – w „Złotej gałęzi” Frazer pisze, że „adon” w językach semickich to tytuł oznaczający „pana”, a sama mityczna postać miała na imię Tammuz. To Hellenowie zapożyczając mit najwyraźniej pomylili przydomek z imieniem własnym i stąd w greckich źródłach mamy Adonisa.
W opowieści babilońskiej Tammuz był kochankiem bogini Isztar, który umarł i trafił do świata podziemnego. Bogini wpadła w rozpacz i wyruszyła na poszukiwanie narzeczonego, więc na świecie zamarło życie. W końcu sprawa stała się na tyle poważna, że jeden z głównych bogów, Ea, wyprawił do otchłani swojego posłańca (ciekawe, że we wszytkich tych mitach przewija się boski posłaniec – gdzie indziej mamy Hermesa i Hermóða). Ale tu pojawił się problem – władczyni zaświatów, bogini Allatu, nie chciała Tammuza wypuścić. W końcu zawarto kompromis – Tammuz będzie spędzał część roku na powierzchni, a resztę w krainie umarłych.
U Greków w roli Isztar wystepuje Afrodyta, która z troski o bezpieczeństwo swojego ukochanego Adonisa zamyka go w skrzyni (co przywodzi na myśl mit Ozyrysa, w którym bóg najpierw jest uwięziony w trumnie, po czym trafia do pnia drzewa). Kufer oddaje na przechowanie Persefonie (warto zauważyć, że w ten sposób pojawia się łącznik z mitem o Demeter, gdyż Persefona to właśnie Kora). Ta zagląda do środka i zakochuje się w Adonisie. Gdy Afrodyta dopomina się o jego „zwrot”, Persefona (tak jak Allatu) odmawia. Zeus wyrokuje, że Adonis ma spędzać pół roku na ziemi, a pół roku w krainie podziemnej. I tak co roku zabija go zazdrosny o Afrodytę Ares pod postacią dzika, ale wiosną Adonis powraca.
W jednym z odcinków „Tańca z Mitami” (https://fsgk.pl/wordpress/2019/10/taniec-z-mitami-ashara-dayne/ ) sugerowałem, że w PLIO na szablonie Afrodyta-Adonis-Persefona (Isztar-Tammuz-Allatu) oparty jest wzorzec Aszara Dayne – Brandon Stark- Barbrey Dustin (a do Adonisa nawiązuje też Barristan Selmy).
W każdym razie w PLIO i innych tekstach GRRM-a są takie fragmenty, które ocierają się o granicę zbyt oczywistego nawiązywania do Frazera, np.
„Kilka bardzo starych historii o Garthcie Zielonorękim opowiada o zdecydowanie mroczniejszym bóstwie, które domagało się od czcicieli ofiar z ludzi, mających zapewnić dobre żniwa. W niektórych opowieściach zielony bóg umiera każdej jesieni, gdy drzewa tracą liście, by odrodzić się z nadejściem wiosny. O tej wersji Gartha zapomniano niemal całkowicie. [ŚLIO]”
Masz stuprocentową rację z Adonisem. Zemściło się pisanie z pamięci, bez odświeżenia źródeł. Kierunek był nieco inny niż opisałem. Najpierw istniał kanaanejski bóg, którego imię stało się przydomkiem znaczącym tyle co „pan” (zresztą DOKŁADNIE to samo spotkało Baala – nawiasem mówiąc też będącego bóstwem zstępującym do podziemi). Następnie słowo „adon” zawędrowało do Grecji, a potem wróciło na Bliski Wschód wraz z kultem Adonisa (najpopularniejszym na terytorium dzisiejszego Libanu). Ale bezpośrednim źródłosłowem adonai jest prawdopodobnie adon, nie Adonis. Wybrałem najbardziej zagmatwany przykład na poparcie jak najbardziej prawdziwej tezy – to znaczy wpływy religii greckiej na Bliskim Wschodzie były ogromne i trwały stulecia, przejawiając się adopcją m.in. kultów misteryjnych, ale także koncepcji „boga filozofów”, czyli ewolucji bogów z ucieleśnienia sił natury w byty stojące ponad naturą.
Historia o Dummuzim i Inannie, jest bardziej zagmatwana, niż się wydaje.
Syn Sprawiediwy (sum. Dummu-zi ), zostaje wydany przez swoją zachłanną i lekkomyślną kochankę straszliwej Ereszkigal.
Semici przerobili ten mit na swoją, stepową modłę. Hollywoodzką taką, z happy end`em. Sumerowie byli bliżej i prawdziwiej. Ten świat został przeklęty. I zło ostatecznie przeważy: przeminą pradawne obyczaje Sumeru, Bifrost pęknie a Inni wycisną życie ze wszystkiego, co oddycha.
Pzdr.
„nordyccy Odyn, Hejmdal i Baldur, a nawet bohaterowie tacy jak Odyseusz czy Eneasz. Istnieją przesłanki by stwierdzić, że rolnicze wierzenia o bóstwie chtonicznym lub jakimś reprezentancie płodności, zstępującym do podziemi, jest najstarszym znanym ludzkości mitem”
Według „Złotej gałęzi” wycieczki Baldura i Eneasza do zaświatów są ze sobą związane znacznie ściślej niż się na pozór wydaje – Frazer sugeruje, że „złota gałąź”, czyli przepustka Eneja do świata podziemnego była jemiołą, a to właśnie przy pomocy gałązki jemioły Höðr zabija w wyniku intrygi Baldura. Nie przypominam sobie żadnej opowieści w której do Hel udaje się Heimdall, może miałeś tu na myśli Hermóðra (Hermoda) – czyli syna Odyna, który udaje się w podróż do Hellheimu, by prosić boginię Hel o wypuszczenie stamtąd umarłych Baldura i Nanny?
Nie, Hajmdal to po prostu mój błąd. Myślałem o Baldurze, ale miałem też w głowie Hermesa, i tak powstał Hajmdal. Oczywiście to usunę, dzięki za zwrócenie uwagi. Hermod to kojarzy mi się tylko z Beowulfem (ale chyba mylnie kojarzy, bo po krótkim googlaniu zorientowałem się, że tamten król to był Heremod) 😉
Miałeś całkiem dobre skojarzenia, bo Heremod z „Beowulfa” może być tą samą postacią co Hermod syn Odyna. Cała zamieszanie bierze się najwyraźniej stąd, że w źródłach zawierających spisy wczesnych królów duńskich panuje nieprawdopodobny bałagan. Tolkien omawia ten problem w książce „Finn and Hengest”.
Mamy dynastię Skjöldungów (w źródłach staronordyjskich) albo Scyldingów, której nazwa ma jakoby pochodzić od Skjöldra/Scylda. Samo słowo znaczy „tarcza”. Tolkien pisze, że postać Scylda istnieje tylko po to, żeby wyjaśnić nazwę rodu jako pochodzący od niej eponim. Z tego powodu Scyld nie jest zakorzeniony w żadnej prawdziwej historii czy chronologii (w przeciwieństwie do wielu innych na wpół legendarnych władców, których trzeba było umieszczać po kolei i z zachowaniem prawdopodobieństwa). Najprościej byłoby więc powiedzieć, że Scyld jest synem Odyna albo tajemniczym przybyszem (jak król Sceafa/Sheave z „Beowulfa”, który zostaje znaleziony w łodzi jako niemowlę). I w Skandynawii tak się dzieje – Scyld jest synem Odyna.
Pojawia się więc luka pomiędzy tym Scyldem (który jako postać wymoślona dla wyjaśnienia nazwy rodu nigdy nie istniał) a w miarę historycznym Halfdanem Scyldingiem – który żyje w czasach lepiej znanych słuchaczom np. „Beowulfa”, więc nie można już wprowadzać tylu zmian. W tę lukę pomiędzy mityczną przeszłością, gdzie autor może sobie robić co chce, a czasami „historycznymi”, włożony jest cały ciąg różnych potomków Scylda, aż docieramy do Halfdana, ojca króla Hrothgara.
Później dodano jeszcze przodków Scylda i drzewo rodowe zrobiło się jeszcze bardziej zawiłe. W międzyczasie dodano tam jeszcze Heremoda – który w opowieściach był duńskim królem, a że miał żyć w czasach zdecydowanie wcześniejszych niż Halfdan, trzeba go było gdzieś przed nim umieścić. Na dodatek zaczęto ściślej wiązać mitycznego Scylda z Halfdanem (miało między nimi upłynąć mniej czasu) i zaczęło brakować miejsca na tych wszystkich królów pomiędzy – więc wycięto ich i przeniesiono PRZED Scylda. Ale to wiązało się z niemożnością zrobienia ze Scylda syna Odyna (bo Scyld dostał licznych nowych przodków). Przed Scylda trzeba też było przenieść Heremoda, gdyż pomiędzy wybiciem się rodu Halfdana – teraz bliskiego potomka Scylda – trzeba było zmieścić całe interregnum wzmiankowane w „Beowulfie”.
Tolkien sugeruje, że w skandynawskich źródłach (m.in. w „Gesta Danorum”) króla Hermoda (Hermóðra) wyparł niejaki Lother, z którym związana jest opowieść bardzo podobna do staroangielskiej historii Heremoda. Możliwe, że gdy już się tak stało z Hermóðra zrobiono syna Odyna i stąd pojawia się w mitach.
W każdym razie tak z grubsza rozumiem to, co Tolkien stwierdza w glosariuszu imion w „Finn and Hengest”.
Daelu, ta teoria to wcieloy RiGCz. Nie myślałeś kiedyś o wydaniu „Szalonych teorii” w formie książkowej? Jako zbioru artykułów? Myślę, że odniosłaby ona olbrzymi sukces!
O rany, człowiek się starzeje. Nawet nie wiedziałem co to RiGCz 😉 W każdym razie dzięki za słowa uznania. Wydaje mi się, że pomysł wydania komercyjnego Szalonych Teorii byłby skazany na porażkę ze względu na nieprecyzyjność prawa cytatu.
To chyba jakieś jaja. Tyle czekania i dalej nic nie wiadomo, bo będzie jeszcze jeden odcinek.
Heh, nie tylko ja pomyślałem, że to przypomina styl Bluetigera 😀
Ale cliffhanger! Czekam na ciąg dalszy☺
Nie wiem, na ile żartujecie, ale ja autentycznie wróciłam sprawdzić autora po wstępie…
Nie żartowałem. Też sprawdzałem 🙂
Jon Snow boi się splodzic bekarta bedac bezpłodnym? Co za ironiąa:D
Taku powrócił!! ☺️ 😉
Witam starą gwardię 😀
chyba pierwsza ST ktorej nie przeczytam 😛
Wiadomo, że czeka nas historia z legendy o tatrzańskich śpiących rycerzach, ale i tak się przeczyta 🙂 Teksty DaeLa mają to do siebie, że nawet teorie, które się zna lub samemu skojarzyło, czyta się z przyjemnością dla dodatkowych smaczków i ironii 😉 i Bąbla oczywiście
Za każdym razem jak czytam teorie nt. przyszłej fabuły, głowię się jak GRRM upcha to wszystko w dwóch ksiazkach, nawet przy założeniu rozbicia na tomy. Niby dwie cześci do końca a wątki porozplątywane i nawet nie zmierzające do końca.
Ja bym zdanie “More likely they were hiding under the snow. Snow, Ned!” zinterpretował inaczej. Moim zdaniem chodzi raczej o to, że ludzie będą szukać ratunku pod wodzą Johna Snow (under [command of] the Snow).
Ewentualnie, być może część z nich schowa się również w dosłownym znaczeniu pod Snowem, w kryptach bronionego przez niego Winterfell – co by pasowało i do tej Szalonej Teorii i do serialu (który mógł zaciągnąć ten konkretny motyw od Martina).
Jon Snow jest/będzie bezpłodny?? To okrutne nawet jak na Martina. To by oznaczało koniec rodu Targaryenów tak w ogóle. Będzie jakaś Szalona Teoria zawierająca jakieś przesłanki na ten temat?
Chyba Szalonej Teorii nie będzie, bo to raczej przeczucie, trochę oparte na serialu. Ale jeszcze temat przemyślę.
A niby dlaczego koniec…, to tylko Jon jest Targaryenem…, przecież mamy jeszcze ,,ukrytych” Targaryenów, dwóch moim zdaniem, a wręcz jestem tego na 100% pewna, plus jeszcze jest Daenerys, a ona o ile była bezpłodna, to prawdopodobnie w przyszłości nie będzie, a właściwie może nawet pod koniec Tańca już nie jest, więc kto wie…, ja jej przewiduję śmierć na koniec Sagii, ale jeszcze dziecka może się doczekać np. z Daario, takze ród Targaryenów wątpliwe, by całkowicie wymarł, moim zdaniem on właśnie powoli zacznie się po wszystkim odradzać, ale to już po całej Sadze 😛
Dario nie jest Targarienem a ród dziedziczy się po mieczu a nie po kądzieli
Jeśli status żony jest znacznie wyższy od statusu męża, dziecko może odziedzyczyć nazwisko matki. Coś podobnego dzieje się czasem w opowieściach nordyjskich – na przykład Loki jest nazywany Loki Laufeyiarson (matronimikiem, nie patronimikiem), bo jego matka Laufey była jedną z Asów, podczas gdy ojcem był Fárbauti, czyli jötunn (olbrzym). [Warto tu dodać, że doktor Jackson Crawford – którego kanał na YouTube poświęcony językowi i mitom staronordyjskim bardzo polecam – sugeruje też, że w odniesieniu to Lokiego używa się „Laufeyiarson”, ponieważ aliteruje ono z jego imieniem, ale w każdym razie powód „prestiżowy” też może być ważny].
Daenerys wychowała się z dala od Westeros, a w miastach w Essos są zapewne inne prawa w tej kwestii, bo jak wiemy tamtejsze miasta są bardziej ,,wolne”, a poza tym Daenerys jest królową i uważa się za dziedziczkę Żelaznego Tronu, mimo iż w prawie ustanowionym z 101 roku o.P. ustalono, że kobieta nie może dziedziczyć, ani tym samym zasiadać na Żelaznym Tronie, ani ona, ani jej dzieci, serio więc myślisz, że Daenerys będą obchodzić Westerowskie prawa względem dzieci i dziedziczenia nazwiska…, ona uważa się za królową i dla niej, będzie tak jak ona zechce, a my natomiast w dzisiejszym czasie wiemy, że krew Targaryeńską te dzieci odziedziczą w połowie i nie ma to względu czy będzie to po matce czy po ojcu 🙂
Czy będzie obiecana teoria na temat Merlingów? 😛 Tak przy okazji, co słychać u Lai? Masz Daelu kontakt z Nią?
Merlingi są w planie. Choć przed nimi są jeszcze dwa inne tematy. Lai od czasu do czasu napisze mi jakiegoś maila, ja też staram się coś skrobnąć. Z tego co wiem wszystko jest OK, no i angażuje się w fandomie wegnerowskim (a konkretniej to w działalność Imperium Meekhańskiego).
żyję!
lai, jak tam sie podoba nowy teren w hota? 😛
ano jeszcze nie gralam :<
Może faktycznie te tunele są połączone i na środku westeros czy gdzieś jest jakaś mega grota gdzie sobie wszyscy szczęśliwy urządzą biwak do wiosny.
Sansa weźmie wszystkie zapasy „Petyra” i tym zasłuży sobie na miłość ludu tak jak zawsze marzyła (Margaryna jej pokazała jakie to proste o ile to jedzenie się ma)