16 września 2021 światło dzienne ujrzała gra katowickiego „Anshar Studios” oparta na prozie Marcina Przybyłka, a konkretnie na cyklu powieści i opowiadań „Gamedec”. Było dla mnie absolutnie oczywiste, iż o grze po prostu MUSIMY napisać, choćby ze względu na fakt, że debiut Marcina nastąpił na łamach „Świata Gier Komputerowych” (w roku 2000), a FSGK powstało jako serwis dla społeczności fanów tego pisma. Toteż zapraszam Was do zapoznania się z tą recenzję i obiecuję w miarę możliwości pomijać spoilery, również na zrzutach ekranu.
„Gamedec”, jak już wspomniałem, oparty jest na prozie Marcina Przybyłka, a sam autor był mocno zaangażowany w tę produkcję. Gra przenosi nas oczywiście do Warsaw City z XXII wieku. Ludzkość jest nieprawdopodobnie rozwinięta technologicznie, a jednocześnie cechuje ją ogromna aktywność w świecie wirtualnym (w tym w grach). A ponieważ światy wirtualne są niewiarygodnie rozwinięte, możecie się domyślić, że na serwerach nie brakuje cheaterów czy wręcz przestępców. Dlatego powstał nowy zawód – Gamedec to po prostu Gierczany Detektyw, prowadzący śledztwa w światach wirtualnych. Aby nie przedłużać – jeśli znacie przynajmniej „Opowiadania o Gamedecu” Przybyłka, poczujecie się w historii jak w domu. A jeśli ich nie znacie, to też nic straconego, bo zawarty w grze Kodeks rewelacyjnie tłumaczy najważniejsze aspekty świata stworzonego przez Marcina Przybyłka. Encyklopedie wewnątrz gier mają kiepską reputację, ale gwarantuję, że tę czyta się wyśmienicie!
No dobrze, ale dość o świecie, przejdźmy do samej gry. „Gamedec” to stworzona w starym, dobrym, izometrycznym stylu narracyjna gra RPG w której wcielamy się w postać detektywa od gier. Ale jeśli spodziewaliście się strzelanin, to muszę zaznaczyć, że w grze nie ma absolutnie żadnej walki. No, troszkię się zagalopowałem – pojedyncze sceny „walki” odbywają się po prostu jako „cut-scenki” na silniku gry, a wynikają z wybranych opcji dialogowych. Sama gra naprawdę skupia się na opowiadanej historii, na rozmowach i śledztwach. Kilkukrotnie zastanawiałem się wręcz, czy nie powinna być nazwana grą przygodową z elementami RPG. W końcu nasz bohater nie ma nawet żadnego ekwipunku. Jasne, czasem coś otrzymamy i w innych opcjach dialogowych będziemy mogli z określonych przedmiotów skorzystać, ale nie mamy możliwości wejścia w ekwipunek, czy pozbycia się przedmiotów. Zresztą umówmy się – takie sytuacje zdarzają się sporadycznie i zwykle dotyczą sytuacji „weź i zanieś”. Również sama kreacja postaci jest mocno ograniczona i właściwie sprowadza się do wyboru wyglądu, warstwy społecznej z której się wywodzimy i naszego „charakteru” niejako definiując profesję, którą nasz awatar będzie mógł na początku wybrać.
Skoro już o aspektach i profesjach mowa – to właśnie one wpływają na nasze „drzewko rozwoju”. W trakcie rozgrywki, podczas rozmów z NPC-ami będziemy wybierać różne opcje dialogowe, które nagrodzą nas dodatkowymi aspektami. Ich kolor jest uzależniony od tego jak nasza postać zachowa się względem swojego rozmówcy – będziemy agresywni i wulgarni, a może wręcz przeciwnie – pełni empatii. Aspekty wymieniamy na kolejne „profesje”, dodające możliwość wyboru innych opcji dialogowych czy też akcji do wykonania. W trakcie wyboru opcji dialogowych widzimy na co pozwoliłyby nam inne profesje, co może odrobinę kierunkować graczy na to jak podchodzić do rozmów w przyszłości. Czy nie lepiej byłoby ukryć niedostępne opcje dialogowe przed graczem? Nie wiem, mnie to w każdym razie nie przeszkadza. Przeszkadza mi za to coś innego – na zapowiedziach od Anshar Studios widziałem na screenach zdecydowanie większe drzewko profesji oraz więcej aspektów. Coś tu chyba wycięto.
Sama historia jest jednak bardzo ciekawa i (zwłaszcza na początku) wciągająca jak diabli. Jako że obiecałem recenzję wolną od spoilerów, napomknę tylko, że gra rzuci nas w bardzo różne i szalenie ciekawe lokacje. Światy do których zostaniemy zaprowadzeni to zamknięte lokacje bez możliwości swobodnego podróżowania między nimi. To kolejna z właściwości gry bardziej pasująca do przygodówki niż RPG. Jak zapewne się już domyślacie, koniec końców różne śledztwa będą ze sobą w pewien sposób powiązane.
Spodobało mi się w „Gamedecu” również to, że twórcy często puszczali do gracza oko i żartowali z konwencji poszczególnych gatunków gier. A każdy ze światów (będącą niejako grą w grze) miał nawet swój własny wewnętrzny „interfejs”. A fani książek Przybyłka na pewno rozpoznają niejedną lokację.
Możemy trafić tu m.in. do Rajskiej Plaży, Twisted & Perverted czy Happy Hunting Grounds.
Jak już wspominałem cała gra zasadza się na dialogach. Czyta się to jak dobrą książkę… ale jednak głównie czyta, co niektórym może się nie spodobać. Nie uświadczymy tu dubbingu. Gra jest oczywiście wydana w języku polskim, więc nawet osoby nie używające języku Szekspira mogą spokojnie zasiąść do rozgrywki. Chociaż i tu przytrafiło się kilka zgrzytów – na przykład filmik wprowadzający jest po angielsku i bez napisów. Od czasu do czasu znajdziemy też w polskim tekście błędy językowe albo interpunkcyjne. Cóż, tekstu tu tyle co w wielkiej powieści (a może nawet kilku), więc można to wybaczyć. Gorze, że czasem w tekście znajdziemy nawet źle zapisane tagi HTML. Ja rozumiem, że koncepcja świata Marcina to cyberpunk, przenikanie się wirtualium i realium, ale to już jednak przesada. Ale żeby tak nie narzekać na polską wersję językową, to dodam, że wyjąwszy wspomniane błędy, czyta się tekst w naszym jezyku bardzo fajnie, tym bardziej, że znajdziemy w nim masę odniesień i do naszej popkultury. Nie wiem czy odkryłem wszystkie smaczki, ale dokopałem się również do kryptoreklamy innej powieści Marcina Przybyłka, co mnie osobiście ubawiło do łez.
Przejdźmy zatem do tego, co moim zdaniem stanowi największy atut „Gamedeca”. Chodzi mi o tryb dochodzenia. Chcąc Wam oszczędzić spoilerów nie mogę wprawdzie pokazać screenshotów ze specjalnego ekranu śledztwa. Ale mogę wyjaśnić w czym rzecz. Otóż w trakcie rozmów będziemy odkrywać nowe informacje, które następnie trafią do swoistego HUBa, umożliwiającego zapoznanie się z nimi w dowolnym momencie i podjęcia decyzji o dalszych krokach. Niektóre konwersacje będą wymagały od nas długiej rozmowy ze świadkami/podejrzanymi i podjęcia próby zdobycia dodatkowych informacji metodą zastraszenia lub empatii. O ile na początku zdobywanie informacji oraz podejmowanie wyborów nie wydaje się być zbyt skomplikowane, to od pewnego momentu pojawiają się problemy ze zdobyciem odpowiedniej ilości wskazówek. Ba, część wskazówek będzie się wykluczała, więc gracz zmuszony zostanie do użycia własnej intuicji i detektywistycznego zmysłu. Fantastyczna sprawa, zwłaszcza, że gra dostosowuje się do wyborów gracza i jego decyzji o kierunku śledztwa.
Niestety jestem trochę zawiedziony samym finałem. Po świetnym początku i ciekawych rozwiązaniach wprowadzonych przez grę, zakończenie okazało się rozczarowujące. A może nawet odrobinę mnie zdenerwowało.
Uważam, iż wyjaśnienie zagadki wprawdzie wpisuje się w konwencję świata, ale jest zwykłym pójściem na łatwiznę.
O warstwie audiowizualnej jak dotąd nic nie napisałem, a to dlatego, że w moim odczuciu jest „poprawna”. Ani nie rzuca na kolana, ani też nie daje powodów, by się jej czepiać. Lokacje mają swój klimat, tło nie jest statyczne, widzimy przechodniów, itd… Z kolei muzyka i dźwięki dobrze uzupełniają grę, ale brak mówionych dialogów (wyjąwszy rzadkie przypadki) wypada słabo. Sporadycznie można w grze natrafić na bugi, więc warto często zapisywać stan gry. Zdarzyło mi się stracić 30 minut, gdyż gra zawiesiła się po cutscence. Na szczęście Anshar Studios cały czas wypuszcza patche, więc i ten problem zostanie prędzej czy później rozwiązany..
Czy „Gamedec” przypadnie do gustu każdemu? Raczej nie. Ale pomimo odrobiny malkontenctwa, które mogliście odnaleźć w poprzednich akapitach, uważam, że jest to gra przyjemna, ciekawa i dostarczająca sporo zabawy każdemu, kto da jej szanse i nie jest uprzedzony do przygodówek. Cena (w tej chwili to 120 zł na Steamie) jest może w tej chwili odrobinę za wysoka, ale gdybyście znaleźli ją na wyprzedaży za 90-100 złotych, to poleciłbym zakup z czystym sumieniem. A tymczasem wystawiam „Gamedecowi” poprawne:
-
werdykt Razora - 7/10
7/10
User Review
( votes)
A u mnie sobie Gamedac leżał na półeczce wstydu przez chwilkę, ale odpaliłem i nie powiem – dałem się wciągnąć. Oczywiście mam za sobą godzinę gry, więc to za mało by sobie wyrobić zdanie. Ale nie wygląda to źle.
Nie wiem, jak gra, ale czytałem kiedyś w „Fantastyce” jedno z tych opowiadań i omal nie zanudziło mnie na śmierć. 🙂 Możliwe jednak, że po prostu nie trafiło w mój gust (nie jestem raczej fanem S-F) i komuś innemu by się podobało.
Aha, zapomniałem dodać, że do dzisiaj byłem święcie przekonany, że to twórczość jakiegoś zagranicznego autora (sam nie wiem skąd mi się to wzięło, nie doczytałem wtedy nazwiska?). Jestem zaskoczony faktem, że to Polak. 🙂
@Robert Snow
Szacun że się do tego przyznajesz 😉 i na fsgk to Przybyłek do nadrobienia 😉 Może się zresztą okazać, że po latach całkiem Ci się spodoba. Kluczowe u niego nie do końca jest scifi, a bardziej psychologia i archetypy. W scenografii scifi czy tam cyberpunka, ale główna treść jest gdzie indziej.
Zachęcający opis. RPG też byłoby fajne, ale przygodówki a la seria o Sherlocku Holmesie (czyli ze śledztwem) lubię, szczególnie te starsze. Natomiast muszę niestety poczekać na obniżkę (przepraszam tu Marcina), bo w kieszeni mi się wytworzyła jakaś dziura do innego wymiaru i chwilowo nie udaje się jej załatać 😐