Nauka i Historia

Niedzielne Fiszki: Wyborczy zwyczaj całowania niemowląt

Ponieważ – w zależności od orzeczenia Sądu Najwyższego – mamy lub nie mamy dziś wyborów, pomyślałem, że nadarza się ciekawa okazja, by przybliżyć zwyczaj niezwykle popularny w Stanach Zjednoczonych, który – w nieco mniejszej skali – zawitał również do Europy, a co za tym idzie Polski. Całowanie niemowląt.

Wszyscy kojarzymy ten obrazek. Polityk kandydujący na ważny urząd przechadza się wśród tłumów zwolenników, gdy nagle ktoś podaje mu niemowlę. Kandydat bierze je na ręce i daje całusa w makówkę. Dziwne? Owszem. Skuteczne? Jak najbardziej. Wytwarza ciepły obraz polityka (w końcu całus przewija się na setkach fotografii i materiałów wideo), wskazuje też, że troszczy się on o najmłodsze pokolenie rodaków. Amerykańskie badania opinii publicznej wskazują, że kobiety patrzą podejrzliwie na kandydatów, którzy nie całują niemowląt. Ale skąd wziął się ten zwyczaj? Czyżby towarzyszył nam od początków demokracji?

Nie do końca. Tak naprawdę obcałowywaniu niemowląt winien jest jeden człowiek. Andrew Jackson, siódmy prezydent USA, i zagorzały Demokrata. Tak zupełnie na marginesie – nie należy przekładać pojęć „Demokrata” i „Republikanin” na współczesne systemy polityczne. W historii USA doszło do sześciu dużych zmian „systemów partyjnych”, w ramach których stronnictwa, często używające tych samych lub podobnych nazw jak współczesne partie, dokonywały sporych wolt politycznych (jeśli jesteście tym zainteresowani, to z chęcią poświęcę temu tematowi inny tekst). Jackson był zwolennikiem rozszerzania praw politycznych oraz populistą, szukającym poparcia również wśród biedniejszej części społeczeństwa. Podczas objazdu stanów w 1833 roku, Andrew Jackson miał wypatrzyć w tłumie zwolenników matkę z niemowlakiem… ponoć niepierwszej czystości. Urzędujący prezydent przywitał ją, poprosił o przekazanie dziecka, następnie stwierdził, że z chłopca wyrośnie porządny mężczyzna… i podsunął go swojemu sekretarzowi wojny do pocałowania. Cała historia wzbudziła niemało śmiechu, a dzięki opisaniu jej w prasie ociepliła wizerunek prezydenta. No i się zaczęło!

Andrew Jackson.

Pięćdziesiąt lat później magazyn dla matek Babyhood dokonywał analizy kampanii wyborczych pod kątem całuśności kandydatów, zauważając z niesmakiem, że Grover Cleveland odmawia brania na ręce i całowania niemowląt swoich sympatyków. Z kolei Theodore Roosevelt uczynił z całowania małych dzieci prawdziwy oręż bojowy, deklarując, że ucałuje każde niemowlę w Stanach Zjednoczonych.

Zdarzały się wyjątki. Richard Nixon wprawdzie ucałował kilkoro niemowląt, ale w przypływie szczerości sam przyznał, że woli tego nie robić, bo całując cudze dzieci czuje się jak palant. W drugiej połowie XX wieku coraz częściej podnoszono też wobec tego zwyczaju obiekcje natury higienicznej. Ale pozytywny PR, jaki przynosiło całowanie dzieci był nie do przecenienia. A zwyczaj rozlał się również na kraje europejskie – szczególnie tam, gdzie głowa państwa wybierana jest w wyborach bezpośrednich. Ba, nawet papieże – po Soborze Watykańskim II – w pakiecie z błogosławieństwem dla niemowlęcia dorzucali całusa w czoło. O tym, jak istotne dla amerykańskiej polityki jest całowanie dzieci najlepiej niech zaświadczy fakt, że podczas kampanii reelekcyjnej w 2012 roku, sztab Barracka Obamy – zauważywszy, że Mitt Romney świetnie radzi sobie z dziećmi – zatrudnił dla prezydenta specjalnego trenera, który miał poprawić sposób, w jaki Obama całuje niemowlęta. Oczywiście niewykluczone, że już wkrótce – w wyniku pandemii koronawirusa – zwyczaj ten wygaśnie. Ciekawe co wówczas wymyślą politycy pragnący zaprezentować ciepłą stronę swych osobowości?

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 9

  1. Z miłą chęcią poczytałbym jakiś dłuższy tekst o systemie politycznym w USA. Ich sysyem wyborów jest troszeczkę inny niż nasz, ich izba mniejsza ma inne kompetencje niż nasz senat i u nich jest podział na Demokratów i Republikanów, a nie na Prawaków i Lewaków. Tyle wiem. A powieszenie mojej wiedzy o systemie politycznym Wielkiego Brata pewnie przyda się nie tylko mnie.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Wydaje mi się, że są też w stanach inne partie polityczne, które chyba umownie wchodzą w skład Demokratów lub Republikanów, lub tez nie tego nie wiem. Ale jest chyba Partia Komunistyczna USA i partia Zielonych, chyba Konstytucyjna, jakaś tam nazywana była partią herbacianą.
      Ciekawe czy Reagan całował jakieś niemowlaki czy wystarczyło mu popularność bardzo cenionego aktora. (A tak poważnie to podobni według różnych specjalistów od PR, polityk wygrywający najwięcej poparcia w bezpośrednich debatach z konkurentem)

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Mniejszych partii jest całe mnóstwo, ale praktycznie liczą się tylko dwie największe. Z pozostałych ugrupować chyba tylko Partia Libertariańska ma przedstawiciela w Izbie Reprezentantów – ale tylko jednego. W Senacie są obecnie tylko Republikanie (53) i Demokraci (45) + dwóch senatorów niezależnych.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Według Wikipedii w IR jest 235 do 199 dla demokratów będę wakat. Nie wiem na ile aktualne i wiarygodne są te informacje. Bo wydaje mi sie ze przepływ reprezentantów miedzy partiami jest plynny. Może nie aż tak jak w Polsce ale chyba zmiany zachodzą.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Hmm… Te liczby – 199, 235, jeden wakat – to dane ze stycznia 2019 roku, kiedy zaczął się 116 Kongres (na koniec 115 było 196 Demokratów, 236 Republikanów i 3 wakaty. Ale potem były różne zmiany – wybory uzupełniające zorganizowane by zastąpić zmarłe osoby, rezygnacje, przejścia pomiędzy partiami (kongresmen z Michigan najpierw przestał być Republikaninem, a niedawno przeszedł do Libertarian).

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Tak myślałem, bo wiem, że tam to jest na pewnym jednostkowym poziomie dość płynne. Zwłaszcza, że jeszcze chodzi o siłę partii w poszczególnym stanie.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
  2. Też chętnie bym o tym poczytał.

    O tym, że poglądy polityczne współczesnych Demokratów i Republikanów są odwrotne w stosunku do tego, jaki program reprezentowały te partie podczas bodajże tej całej Wojny Secesyjnej – to kiedyś słyszałem.

    Ale, że takie „zamiany nazwami” miały miejsce sześć razy – to pierwszy raz słyszę.
    Więc chętnie bym o tym się dowiedział więcej.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button