Dzień kobiet! Dzień kobiet!
Niech każdy się dowie,
że dzisiaj święto dziewczynek!
Uśmiechy są dla nich
zabawa i taniec.
Piosenka z radia popłynie.
Nie moi drodzy i moje drogie, jeszcze mi kompletnie nie odbiło. Powyższe słowa pochodzą z piosenki, której onegdaj uczono przedszkolaków, zerówkowiczów, a chyba nawet uczniów pierwszych klas szkół podstawowych. A wszystko przez Romulusa!
Właśnie tak! Bo marcowe święto kobiet świętowano wcześniej, niż większość z nas zdaje sobie sprawę. Oczywiście jest prawdą, że genezą współczesnego Dnia Kobiet są decyzje podjęte przez partie socjalistyczne zebrane na „kobiecej międzynarodówce” w 1910 roku i że jako pierwszy święto to wprowadził Związek Radziecki. W latach 60. XX wieku marcowy Dzień Kobiet zaczął być – za sprawą ruchu feministycznego – świętowany w niektórych krajach Zachodu, powoli tracąc swój socjalistyczny charakter. A choć częste marsze, manifestacje i kontrmanifestacje tworzą nieco odmienne wrażenie, to współczesny Dzień Kobiet jest o wiele mniej polityczny niż 50 czy 100 lat temu.
Ale był też taki czas, gdy święto to miało charakter… religijny. Wspomniałem, że wszystko przez Romulusa, gdyż – wedle wierzeń Rzymian – ten legendarny założyciel Wiecznego Miasta, miał zorganizować pierwsze Matronalia, czyli obchodzone 1 marca święto kobiet. Dodajmy – nie wszystkich kobiet. Matronalia były świętem matron – kobiet zamężnych, z dziećmi, przynależących do warstw średnich lub wyższych rzymskiego społeczeństwa. A zarazem kobiet niezwykle wpływowych w rzymskiej polityce, kulturze i religii. Wielu ludzi przywykło postrzegać Rzym jako państwo ściśle patriarchalne, w którym kobiety były własnością najpierw ojca, a potem męża. W rzeczywistości ten opis pasuje tylko do najwcześniejszych dziejów państwa – czasów monarchii oraz wczesnej republiki, gdy jedynym spisanym zbiorem praw była Ustawa XII Tablic. Późniejsze zmiany w prawie kompletnie ten porządek wywróciły. Wprowadzenie różnych rodzajów małżeństw osłabiło podległość kobiet swoim mężom. Rosło znaczenie kobiet w życiu religijnym (obok funkcji kapłańskich zarezerwowanych dla mężczyzn, były też role wyłącznie dla kobiet, a także funkcje kapłańskie, które mogły być sprawowane przez przedstawicieli obu płci). Przez znaczną część historii Rzymu kobiety nie mogły posiadać na własność ziemi… ale mogły lokować kapitał w innych miejscach. Posiadanie przez senatora kompanii handlowej byłoby nietaktem, ale jego żona jak najbardziej mogła się takimi interesami parać. Znane są przypadki Rzymianek, które dorobiły się w ten sposób niemałych fortun. No i wreszcie była kwestia polityki – też wcale nie tak patriarchalnej, jak nam się wydaje. Już w okresie republiki Katon Starszy zakazał oglądania obrad Senatu chłopcom, twierdząc, że szpiegują dla matron, które następnie naradzają się między sobą w domach, i ustaliwszy wspólne stanowisko nagabują mężów, by przeforsować własne pomysły. Niewątpliwie było w tym ziarno prawdy – wpływowe matrony rzeczywiście mogły tworzyć alternatywne, ukryte w cieniu zgromadzenie ustawodawcze. A gdy wraz z nastaniem patrycjatu pozycja Senatu zmalała, a centrum życia politycznego przeniosło się do cesarskich pałaców, rola działań zakulisowych, a co za tym idzie rola kobiet, uległa jeszcze wzmocnieniu.
I właśnie dlatego rzymskie Matronalia nie były kwiatkiem do kożucha, ale świętem, które odzwierciedlało znaczenie i pozycję wpływowych Rzymianek, które chciały mieć uroczystość na własną cześć. Powiedzmy zatem kilka słów o przebiegu Matronalii. Opis święta znamy ze źródeł literackich, m.in. poematów Owidiusza. Zaczynało się od prezentów. Kobieta otrzymywała upominki od męża oraz córek. Co ciekawe nigdzie nie zachowała się informacja na temat tego, czy synowie też wręczali matkom prezenty. Drugim obowiązkowym punktem programu była procesja do gaju przy świątyni Junony Luciny (aspektu królowej bogów opiekującego się matkami i kobietami w połogu). W procesji kobietom towarzyszyli śpiewający kapłani Marsa z kolegium Saliów. Na miejscu kobiety składały ofiary z kwiatów, a kapłani sponsorowane przez mężów matron ofiary ze zwierząt (w Rzymie kobiety nie składały ofiar zwierzęcych). Uroczystości religijne kontynuowano w domu, gdzie mężowie mieli żarliwie modlić się o zdrowie swoich małżonek. Dzień kończył posiłek dla domowników i niewolników, przygotowany przez kobiety. Posiłek ten (podobnie jak posiłek na Saturnalia, przygotowany przez ojców rodziny) był wydarzeniem dość szczególnym, mówimy bowiem o klasie społecznej, która posiadała niewolników i w normalne dni nie trudziła się pracą w kuchni. Matronalia, podobnie jak Saturnalia, były jednym z nielicznych dni, kiedy domowi niewolnicy mogli odpocząć od większości swoich obowiązków.
Jeśli więc ktoś powie Wam, że świętowanie roli kobiet to komunistyczny zwyczaj, to – na Junonę! – zdzielcie ich pilum prosto w łeb.
Pierwsza! Bardzo ciekawy tekst 🙂
PS Daelu nie chcę Cię nagabywać, ale wysłałam Ci maila 😀 Tak z okazji Matronalii mógłbyś zerknąć 😀
A swoją drogą może ktoś fsgkowiczów (może Ty Daelu) orientujecie się jak to było z rzymskimi Luperkaliami? W sensie na wiki jest bardzo krótki opis tego święta, a oglądając Sabrinę (tak wiem,niezbyt dobre źródło wiedzy XD, ale to co zostało pokazane w serialu skądś musiało się wziąć) pokazano, że to święto obchodziły po zniesieniu go przez papieża Gelazego I czarownice i obchody polegały głównie na „upojeniu seksualnym”. Ktoś coś? Jakieś informacje? Ewentualnie jakiego godne polecenia tytuły książkę jeżeli chodzi własnie o takie stare rzymskie (i nie tylko) święta?
Tekst dostałem. Postaram się jutro przeczytać.
Co do Luperkaliów – e, nie, to raczej zmyślone. Luperkalia były świętem państwowym, tam się cuda takie nie działy (zresztą utrzymywano je w zsekularyzowanej formie nawet przez krótki czas po tym, jak chrześcijaństwo stało się religią państwową). Istniały różne religie misteryjne, które faktycznie organizowały orgietki, ale to były odrębne kulty, istniejące na marginesie rzymskiego życia religijnego. I jest mało prawdopodobne, aby zlikwidowanie Luperkaliów zmieniło ich charakter. Nawiasem mówiąc Sabrina ponoć (mówię ponoć, bo sam jeszcze serialu nie oglądałem) bardzo mocno czerpie z wiccanizmu, a wiccanizm jest… no powiedzmy, że obrośnięty fabrykacjami na skalę wręcz kosmiczną.
Co do książek – jest cała masa świetnych pozycji po angielsku. Natomiast z rzeczy wydanych u nas to mogę polecić „Religie Rzymu. Historia.” (dość opasła monografia trójki autorów). Nie wchodzi głęboko w kwestie obrzędów, ale mówi bardzo wiele o ewolucji religii przebiegającej równolegle do ewolucji ustroju, o roli kolegiów kapłańskich, itd…
Dziękuję Dealu za odpowiedź 😊, no właśnie tak sądziłam, że chyba za bardzo to przerysowali w serialu, aczkolwiek mocno mnie zaciekawiło! 🙂 (serial sam w sobie bardzo dobry, chociaż 3 sezon jak dla mnie już niższych lotów)
I dziękuję za tytuł! Bo szukanie na własną rękę niestety zbyt wielkich efektów nie przyniosło. Na pewno po niego sięgnę (ja już uporam się z moją „stertą wstydu”) 🙈😂