W naszych kinach króluje Joker, pomyślałem więc, że warto poruszyć temat, który wiąże się ze słynnym klaunem. Temat śmierci z powodu zbyt długiego lub intensywnego śmiechu.
Na początku warto wszakże zaznaczyć, że nie mówimy tu o medycznym zjawisku tzw. „uśmiechu sardonicznego”, czyli skurczu mięśni mimicznych pod wpływem trucizny zawartej w kropidle szafranowym (roślinie z rodziny selerowatych, nazywanej też zielem sardyńskim). Trucizna ta była stosowana w starożytności i średniowieczu w celach skrytobójczych, i rzeczywiście oprócz zgonu powodowała pojawienie się na twarzy denata charakterystycznego, szyderczego (stąd zresztą wziął się przymiotnik sardoniczny) uśmiechu. „Uśmiech sardoniczny” zainspirował zresztą niejedną historię o Batmanie – w tym film Tima Burtona z 1989 roku. Ale zjawisko to ze śmiercią ze śmiechu nie ma nic wspólnego.
O tym, że śmiech to niekoniecznie zdrowie wiedzieli już starożytni. Wśród mitów związanych z wojną trojańską jest i ten dotyczący wieszcza Kalchasa, który prawidłowo przewidział, iż zwycięstwo nad Troją przypadnie Grekom dopiero po 10 latach oblężenia i tylko w przypadku, gdy w wojnie uczestniczyć będą Achilles i Filoklet. Kalchas nie przewidział wszakże własnej śmierci. Przeciwnie – wróżbę na jej temat usłyszał od jasnowidza-konkurenta. Gdy kończył się przewidziany dzień zgonu, Kalchas wpadł w ogromną wesołość. Przesadną. Zmarł ze śmiechu.
Oczywiście Kalchas najprawdopodobniej nigdy nie istniał. Ale podobne opowieści krążyły na temat historycznych Greków. Ze śmiechu miał umrzeć między innymi Zeuksis z Heraklei – żyjący na przełomie V i IV wieku p.n.e. grecki malarz. Przyczyna zgonu – nietypowe zlecenie. Pewna staruszka miała u niego zamówić portret Afrodyty. A potem – zapewne nieświadoma własnego wyglądu – nalegała, aby malarz użył jej jako modelki. Po kilku minutach napadu śmiechu Zeuksis witał się już z Charonem.
Podobny los spotkał ateńskiego filozofa Chryzypa. Choć w tym wypadku mógł winić tylko siebie. Zauważywszy, że osioł podjada mu figi, nakazał niewolnikowi poczęstowanie zwierzęcia winem. Widok osła pałaszującego owoce i popijającego wino to było dla stoika zbyt wiele. Jak twierdzi Diogenes Laertios, Chryzyp śmiał się tak długo i głośno, że w końcu zmarł.
Tego typu zgony ważnych postaci historycznych miały okazjonalnie przewijać się przez dzieje ludzkości. Czasem historie na ich temat był apokryficzne, ale bywało też, że pochodziły z całkiem wiarygodnych źródeł. I tak ze śmiechu miał umrzeć między innymi król Aragonii Marcin I (w przypadku którego zawiniło połączenie niestrawności i świetnego żartu opowiedzianego przez królewskiego błazna), Pietro Aretino (renesansowy pisarz-skandalista) i Thomas Urquhart (którego rozbawił fakt, że Karol II, wygnany król Szkocji, zasiadł po 9 latach na angielskim tronie).
Ale co tak naprawdę dzieje się z ludzkim organizmem podczas długiego, niekontrolowanego śmiechu? Współcześnie uważa się, że „śmierć ze śmiechu” to tak naprawdę zbiorcza nazwa dla kilku możliwych zdarzeń. Pierwszym z nich jest udar niedokrwienny mózgu, a mówiąc dokładniej – zawał mostu i rdzenia przedłużonego. W tym wypadku – co należy podkreślić – to zawał jest przyczyną śmiechu, nie na odwrót. Ale bywa też tak, że zabija sam śmiech. Zwłaszcza że towarzyszące bardzo długiemu śmiechowi zaburzenia oddechowe mogą prowadzić do zapaści – niewydolności różnych organów wywołanej brakiem tlenu. A to tylko najczęstsze powody śmiechowych zgonów. Bo istnieją też inne patologie.
Śmiejmy się zatem z umiarem. I pod żadnym pozorem nie oglądajmy Rybki zwanej Wandą. W 1989 ta brytyjska komedia zamordowała Duńczyka Olo Bentzena. John Cleese ma krew na rękach.
Dael, w swojej szalonej teorii napisałeś, że tego kropidła mógł użyć Oberyn wobec Tywina?
Ten uśmieszek Tywina na marach by się mógł z tego wziąć?
Ooo dobre!! 😀
Nie. Na 99% trucizna której użył Oberyn to była wdowia krew, która zaburza pracę układu pokarmowego (stąd przesiadywanie przez Tywina w wychodku, oraz późniejszy smród).