GryGry WideoRetro

Przegrałem życie: Resident Evil 2

Pamiętam, że ciężko było mi zrozumieć, iż tak szybko można wydać drugą część gry. Znajomy opowiadał mi o swoim nowym komputerze i grach, które posiadał. Jakoś temat zszedł na Resident Evil i okazało się, że znajomy i ten tytuł posiada w swoich zbiorach. Siedziałem więc u niego z wypiekami na twarzy, obserwując ładowanie gry i logo CAPCOM-u. I wtedy okazało się, że ta gra, to wcale nie mój oczekiwany RE, ale jego druga część. Zrozumiałem wtedy, że PC to nie Amiga – na tej platformie czas nie czeka na gracza…

Swoją drogą była to wersja demonstracyjna, więc odmierzany w rogu ekranu czas gry był niczym licznik na bombie zegarowej. Stresował bardziej niż zombie. Byłem strasznie podjarany i uznałem, że to już ten czas, kiedy muszę domagać się od rodziców komputera do nauki. Inaczej czekałbym na niego do liceum.

Gdy zasiadłem do dema już na własnym komputerze, nadal nie znałem dokładnie pierwszej części. Ogrywałem się w tym, co było dostępne. Nie przeszkadzał ograniczony czas gry, który okrojony był jeszcze dodatkowo przez niedające się przeskoczyć cutscenki. Polowanie na pełną wersję opisywałem już w recenzji Resident Evil 1, więc od razu przejdę do problemów wersji zrippowanej – brak „filmików” powodował wyskakiwanie błędu, którego nie dało się ominąć. Trzeba było grać tak, by nie wpaść przez przypadek na ładowanie się przerywnika filmowego. W dłuższej perspektywie i tak nie załatwiało to problemu. Dopiero po zakupieniu na Allegro innej wersji gry (zresztą też pirackiej) mogłem w pełni rozkoszować się nową odsłoną RE.

A rozkoszować się było czym. Historia gry toczy się kilka miesięcy po wydarzeniach z jedynki. Zgodnie z kanonicznym zakończeniem czterech członków S.T.A.R.S. niszczy rezydencję, zabija Tyranta (broń biologiczną, która jest westchnieniem każdego złego w serii), umiera kapitan Albert Wesker, który jest też głównym sprawcą katastrofy naszych bohaterów. Ale zwycięstwo wiele nie dało, bo oto jak dowiadujemy się z Resident Evil 2, wirus-T rozprzestrzenił się do pobliskiego Racoon City.

I tutaj twórcy postarali się zagrać mocną kartą. Zrezygnowali z przedstawionych wcześniej postaci, a wprowadzili nowe twarze. Są to: Claire Redfield, poszukująca swego brata (Chrisa) oraz Leon Kennedy, młody policjant, który przyjeżdża do Racoon City, by rozpocząć służbę. W intro bohaterowie się spotykają, ale w wyniku wypadku samochodowego z cysterną rozdzielają się i muszą przemierzyć ulice by dostać się na komisariat (to prawdopodobnie najbezpieczniejsze miejsce w mieście). I tutaj kolejna niespodzianka!

RE1 wybór postaci nie zmieniał zasadniczo rozgrywki. Po prostu przechodziliśmy grę jedną postacią, poszukując postaci drugiej. Oczywiście fabuła się lekko zmieniała, ale poszczególne etapy były niemal identyczne. Tutaj, wybór pierwszego bohatera i przejście nim gry daje nam okazję obejrzenia co robiła druga postać w tej samej chwili. Innymi słowy, wybierając Claire odgrywamy scenariusz A, po przejściu którego odblokowuje się scenariusz Leon B. Jest jeszcze lepiej! Możemy wybrać pierwszego policjanta (Leon A), by później zagrać siostrą Chrisa (Claire B). Daje nam to teoretycznie cztery różne scenariusze gry, które różnią się zagadkami, fabułą, sytuacjami oraz bossami. Przez cały czas historie przeplatają się, więc pewne decyzje będą rzutować na inny epizod.

Niestety, nie uniknięto tutaj pewnych błędów. W jednej opowieści zdarza się nam powtarzać czynności tymi samymi postaciami. Dobrym przykładem jest zdobycie czerwonych kamieni, które mają być włożone do posągu. Robimy to w taki sam sposób w scenariuszach A i B. Podejrzewam, że wymuszone to było ograniczeniami gry i samego komisariatu. Na szczęście w dalszej części rozgrywki takich baboli już nie ma (lub są niemal niezauważalne).

Trzeba też dodać, że sama historia jest naprawdę wciągająca i rozbudowana. Grając Leonem poznajemy tajemniczą Adę Wong, dziewczynę jednego z pracowników firmy Umbrella działającego w rezydencji z pierwszej części. Claire, poznaje za to Sherry Birkin, córkę Williama, twórcę wirusa-T i nowego G. Redfield ma okazję poznać całą rodzinkę Birkinów w trakcie ucieczki z miasta. Scenariusz A przedstawia nam głównie walkę z Williamem Birkinem, który podczas ucieczki przed agentami Umbrella wstrzykuje sobie G-Virus. Facet ewoluuje niczym Caterpie w Pokemonach na samo pierdnięcie. Scenariusz B też kręci się wokół zmutowanego naukowca, ale dodatkowo pojawia się Mr.X (T-00), kolejny Tyrant, który ma za zadanie znaleźć próbkę nowego wirusa. Mechanika tej postaci jest wstępem do Nemesisa z Resident Evil 3. Tyrant pojawia się znikąd i „podąża” za nami. Szkopuł polega na tym, że po wyjściu z danego pomieszczenia znika bezpowrotnie, do czasu kolejnego zaplanowanego przez twórców spotkania.

Wytrwałych i zdolnych graczy twórcy nagrodzili kilkoma dodatkami. Pierwszy z niech to Extreme Battle, w którym jako jeden z czterech protagonistów usiłujemy wypełnić misje. Jest to niekanoniczne, więc i mało interesujące. Drugi dodatek to wchodzący w oś fabularną epizod agenta specjalnego (HUNK) zatrudnionego przez Umbrella. HUNK to kolejna postać, która ma przechwycić G-Virus. Poziom trudności jest mocno podwyższony i można śmiało stwierdzić, że to wyzwanie dla weteranów. Trzeci ukryty bonus to historia HUNK’a, w której zastąpiono go… serkiem Tofu uzbrojonym jedynie w nóż. Tego epizodu nie miałem cierpliwości nigdy ukończyć – wymaga znajomości mechaniki gry, rozstawienia przeciwników, ścian oraz mapy. I masy szczęścia.

W stosunku do pierwszej części Resident Evil poprawiła się grafika, choć główny przeciwnik – zombie – ma niewiele wariantów ubrań. Często zdarza się, że w jednym korytarzu widzimy kilka takich samych kobiet w szortach. Bardzo przyjemnie patrzy się za to na ewolucje Birkina. Doprawdy pomysłowość godna Carpentera. Prerenderowane tła wyglądają o klasę wyżej niż w poprzedniej części gry. Niestety wersja dostępna w PSN Store nie ma poprawionej rozdzielczości (jak w wersji windowsowej) – jest to o tyle przykre, że PS3 pociągnąłby przecież lekko podrasowaną grafikę bez żadnego problemu.

Muzyka, o dziwo, jest zrobiona tylko poprawnie. Nie ma kiczowato-komiksowego stylu z pierwszej części, przez większą część gry trzyma klimat otoczenia, ale tylko tyle. Na pierwszy plan wychodzi jednak muzyka w hallu komisariatu oraz ta w pokoju ze skrzynią.
Chciałbym się ponownie przyczepić do voice-actingu, ale tym razem nie doświadczamy żenady. Jest wprawdzie słabo, bo Kanadyjczycy wybrani do odegrania ról wydają się nie rozumieć, co to dykcja i w którym momencie robi się pauzę. Aczkolwiek sytuacji absurdalnych jak w RE1 zbyt wielu nie znajdziemy. Generalnie najgorzej wypadły postaci ciche Ada Wong i Annette Birkin – bez transkrypcji z internetu nie potrafiłem rozróżnić ich mowy od masła Whizoo.
Wszystkie te problemy nieco ostudziły mój zapał. A nie ukrywam, że po kilkunastu latach od ostatniego odpalenia gry, byłem mocno podekscytowany. W końcu gra zestarzała się, ale na pewno jest bardziej jara od poprzedniczki. Wiele perspektyw i różnorodne scenariusze na pewno dodają tytułowi odrobinę świeżości. Mam tylko wrażenie, że 2018 rok to ostatnia szansa tej odsłony – zbliżający się wielkimi krokami remake wygląda fenomenalnie, na pewno poprawi błędy fabularne i będzie dopasowany do nowszych części. Ale niestety wykluczy oryginał z obiegu i zrobi z niego relikt przeszłości – kochany przez hardcorowców i kolekcjonerów. Zanim to nadejdzie, proponuję się z oryginałem zapoznać.

 

PLUSY:
– scenariusz;
– poprawiona mechanika gry;
– pięć historii i jako bonus – serek Tofu.

 

MINUSY:
– voice acting strasznie męczący…;
– wersja z PSN Store muli i słabo wygląda.

 

Resident Evil 2
  • Ocena MajinFoxa - 8/10
    8/10
To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 8

  1. Kultowa gra. Najlepsze części serii to Resident evil remake 2002 (HD 2015) oraz
    Resident evil 2 1998.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
      1. W RE 0 znów mieliśmy przełączanie między postaciami, by przejść grę.
        5 i 6 nie mogę zdzierżyć, bo to zdecydowanie najgorsze części serii.
        Zrobili z residenta strzelanki dla ubogich.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
          1. Resident evil remake oraz Resident evil 0 to właściwie identyczna rozgrywka jak w Resident evil 1,2,3 czy „Alone in the dark – A new nightmare” 2001. Troszeczkę inaczej gra się w Re – Code Veronica, ale też ma więcej wspólnego ze starszymi częściami.
            Dopiero po tych sześciu residentach była wyraźna zmiana formuły w Re 4,5,6- widok zza pleców, zamiast horroru głównie strzelanka oraz brak elementów przygodówki z przedmiotami. Najlepszym z nich jest oczywiście RE 4 i zachował jako jedyny z nich ponurą atmosferę. Ostatnimi czasy seria próbuje wracać do korzeni. Resident evil revelations 1,2 to takie połączenie pomysłów ze starych i nowych części.
            Resident evil revelations 1 był miłym zaskoczeniem. Jedyne wady to właściwie słaba oprawa graficzna, bo to port z przenośnej konsoli, mało zróżnicowani przeciwnicy oraz niepotrzebne misje poza statkiem. Ale to co jest na statku bardzo przypomina klimatem właśnie 1,2,3, CV, remake, 0.
            Resident evil revelations 2 jest pozbawiony wad poprzednika, ale gra stawia bardziej na dynamiczną rozgrywkę. W sumie przypomina ta gra rozgrywką „Evil within” 2014 grę, którą tworzył Japończyk twórca Re remake i Re 4.
            Re 7 znów nowy tryb w serii FPP. Powrót do horroru i przygodowych elementów z szukaniem przedmiotów/kluczy. Rozgrywka w stylu gry „Outlast” 2013, gdzie ważne jest ukrywanie, skradanie i używanie kamery, by więcej widzieć. Zwłaszcza pierwsza połowa gry przypomina Outlast.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button