Dla mnie osobiście jedną z najśmieszniejszych pod względem naukowym scen jest lądowanie Sokoła Milenium na planetoidzie z "Imperium kontratakuje". Planetoida jest mała więc jej grawitacja musi być znikoma. Sam manewr lądowania musi być więc trudny - w filmie taki oczywiście nie jest. Planetoida jest na tyle małomasywna, że bardzo słabo przyciąga grawitacyjnie wszystko co znajduje się na jej powierzchni. Jakby dokładnie obliczyć, pewnie okazałoby się, że podskakiwanie na jednej nodze pozwala nadać człowiekowi II prędkość kosmiczną. Tymczasem załoga Sokoła chodzi tam sobie jak w warunkach grawitacji ziemskiej...
Tak małe i nieregularne obiekty nie mają atmosfery - nie są w stanie jej utrzymać. Sztuka ta nie jest łatwa, nawet grawitacja naszego Księżyca czy Merkurego jest za mała, aby ciała te posiadały atmosferę. Tym bardziej taka mała planetoida. To pociąga za sobą dwie rzeczy. Mamy tam próżnię, trzeba więc chodzić w skafandrach kosmicznych. Ekipa Sokoła Milenium chodzi... w maseczkach chirurgicznych
![:) :)](./images/smilies/1.gif)
![:) :)](./images/smilies/1.gif)
A najbardziej mnie ubawiły te nietoperze. Jak nie ma atmosfery, machanie skrzydłami w lataniu nie pomoże. A tam latają aż miło
![:) :)](./images/smilies/1.gif)
Macie jakieś absurdy, które rzuciły Wam się w oczy w Waszych ulubionych filmach?