Poruszasz parę istotnych zagadnień, Voo.
Jasne, że w dietetyce są pewne mody - jak zresztą w w wielu dziedzinach, w tym szeroko pojętej medycynie. Problemem jest to, skąd te trendy się biorą, kto je podchwyci, rozwinie itp. Naukowcy robią badania, publikują wyniki, a media podłapią wątek, przeczytają abstrakt i krzyczą z pierwszych stron "REWOLUCJA W ODŻYWIANIU!", choć sami autorzy mogą sugerować potrzebę kolejnych badań.
Wiele zależy od grup interesów, które złapią się każdego wyniku. Gdy dawniej stwierdzono, że mleko ma wysoką zawartość wapnia, a kości - wiadomo - ten mikroelement potrzebują, zalecono spożycie kilku porcji nabiału dziennie. Temat podłapali amerykańscy producenci mleka i przetworów i zrobili akcję "Got milk?" bez żadnego wsparcia lekarzy lub dietetyków. Współczesne badania pokazują, że w krajach o najwyższym spożyciu wapnia jest najwięcej złamań szyjki kości udowej, dobrego wyznacznika osteoporozy. A do tego mleko i sery okazują się być źródłem nasyconych kwasów tłuszczowych, z pewnością wykazujących związek z miażdżycą i chorobami serca.
To samo z piciem wody. Ja np piję od lat kranówkę nieprzegotowaną, są nawet organizacje społeczne zachęcające do przerzucania się z butelek na wodę z kranu, z czym walczą zaciekle producenci wody. Inna sprawa, że w zaleceniach lekarskich faktycznie można przeczytać o potrzebie picia dużej ilości płynów w upalne dni - ale chodzi głównie o seniorów, bo mają zaburzony ośrodek pragnienia i nie czują odwodnienia. Więc uważaj w upały, Voo...
A co do Cejrowskiego - ludy pierwotne mniej się pocą i sporo wody mają z pożywienia.
Na badaniach żerują lobbyści jak tylko mogą. Gdy w latach '80 w USA pojawiły się informacje o pozytywnym wpływie witamin i innych składników roślin, zaraz zaczęła się akcja suplementowania Ameryki pigułkami zdrowia. Po latach okazało się, że beta-karoten spożywany w pigułce u palących zwiększa ryzyko raka płuc. Czyli zbawienny wpływ marchewek i innych warzyw nie wynika z jednej tylko substancji, a z odpowiedniego połączenia wielu elementów. Oczywiście, pojawiły się też wtedy głosy, że palacze nie powinni jeść marchewek
![:D :D](./images/smilies/3.gif)
.
A co z takimi cudami jak antyoksydanty, czyli przeciwutleniacze? Pamiętam jak w pewnym momencie na wszystkich produktach zaczęły pojawiać się informacje w stylu "Bogate źródło przeciwutleniaczy" czy inne takie bzdety i w składzie jako przeciwutleniacz wymieniony kwas askorbinowy, czyli witamina C.
Od mniej więcej 60 lat naukowcy zaczęli się na poważnie zastanawiać jak żywienie i tryb życia może wpływać na jego długość. Amerykanie stworzyli projekt Framingham, czyli badanie, dzięki któremu wiemy dziś o tym, że ważna jest kontrola ciśnienia i poziomu cholesterolu we krwi. Jest wiele innych dobrych badań dotyczących diety i jej związku z chorobami. Obserwowano ogromne grupy z różnych krajów przez długi czas i wyciągano wnioski. Stąd wiadomo, że jedzenie warzyw i owoców jest zdrowe (czyli wydłużają długość życia albo zmniejszają ryzyko wystąpienia chorób cywilizacyjnych), że produkty przetworzone (cukier, jasne mąki) nie są korzystne dla zdrowia, tak samo jak nasycone kwasy tłuszczowe (w produktach zwierzęcych głównie), dobre są za to oleje roślinne czy orzechy. Wiadomo też, że ruch ma zbawienny wpływ na funkcje organizmu, a także prawdopodobnie restrykcja kaloryczna.
I nie ma jednej substancji zapewniającej nieśmiertelność, o czym wszyscy marzą. Na chorobę wieńcową i nowotwory pracuje się latami, ale dla zdrowia też się trzeba napracować - nie wpieprzając wszystkiego jak leci i ruszając się jak najczęściej.