Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Moderatorzy: boncek, Zolt, Pquelim, Voo
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów (Captain America: Civil War)
Banalne, durne, naiwne i nudne superwidowisko, wobec którego nawet bohaterowie sprawiają wrażenie, że nie traktują swojej w nim roli poważnie. Serio, w pewnym momencie oni nawet sobie żartują z tego, że się ze sobą napierdalają...
Zebrane w wielki kocioł gwiazdy i nebule komiksów Marvela średnio mieszczą się w jednym filmie. Postacie ze sobą nie współgrają, a zbudowany wobec nich antagonizm - mimo widocznych wysiłków scenarzystów - od samego początku jest sztuczny i niepoważny.
Momentami jest śmiesznie i ogląda się bez zgrzytów, ale są to okresy przerywane mniejszymi idiotyzmami (pojedyncze dialogi) oraz kilkoma uderzeniami większego kalibru: przede wszystkim Spider-Man, zdegradowany do roli durnowatego nastolatka tryskającego lepką mazią.
Nie powiem, kilka razy się porządnie uśmiałem, głównie dzięki nieźle rozpisanym sytuacyjnym skeczom w kabaretowym stylu. Ale nie dajmy się zwariować, to nie jest wcale takie trudne kiedy masz za bohaterów Człowieka-Mrówkę i Czerwonego Doktora Manhattan.
Pomimo, że film sprawia wrażenie przeładowanego gwiazdami, to przecież i tak co najmniej kilku brakuje, a przy takich proporcjach nie ma szans na historię - zmieściło się tylko kanoniczne ksero z podrecznika, a może raczej skrypt, bo porządnego nemesis to już zabrakło. Film sprawia wrażenie niesprecyzowanej i autoironicznej wariacji na swój temat, przy czym naprawdę mocno stara się, żeby widz nie zawracał sobie głowy jakimkolwiek myśleniem.
Wydawało mi się, że nawet ekipy nerdów poubieranych w koszulki Marvela wychodziły średnio ukontentowane.
4/10
Banalne, durne, naiwne i nudne superwidowisko, wobec którego nawet bohaterowie sprawiają wrażenie, że nie traktują swojej w nim roli poważnie. Serio, w pewnym momencie oni nawet sobie żartują z tego, że się ze sobą napierdalają...
Zebrane w wielki kocioł gwiazdy i nebule komiksów Marvela średnio mieszczą się w jednym filmie. Postacie ze sobą nie współgrają, a zbudowany wobec nich antagonizm - mimo widocznych wysiłków scenarzystów - od samego początku jest sztuczny i niepoważny.
Momentami jest śmiesznie i ogląda się bez zgrzytów, ale są to okresy przerywane mniejszymi idiotyzmami (pojedyncze dialogi) oraz kilkoma uderzeniami większego kalibru: przede wszystkim Spider-Man, zdegradowany do roli durnowatego nastolatka tryskającego lepką mazią.
Nie powiem, kilka razy się porządnie uśmiałem, głównie dzięki nieźle rozpisanym sytuacyjnym skeczom w kabaretowym stylu. Ale nie dajmy się zwariować, to nie jest wcale takie trudne kiedy masz za bohaterów Człowieka-Mrówkę i Czerwonego Doktora Manhattan.
Pomimo, że film sprawia wrażenie przeładowanego gwiazdami, to przecież i tak co najmniej kilku brakuje, a przy takich proporcjach nie ma szans na historię - zmieściło się tylko kanoniczne ksero z podrecznika, a może raczej skrypt, bo porządnego nemesis to już zabrakło. Film sprawia wrażenie niesprecyzowanej i autoironicznej wariacji na swój temat, przy czym naprawdę mocno stara się, żeby widz nie zawracał sobie głowy jakimkolwiek myśleniem.
Wydawało mi się, że nawet ekipy nerdów poubieranych w koszulki Marvela wychodziły średnio ukontentowane.
4/10
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?
since 22/4/2003
since 22/4/2003
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Mój boże, widzisz i nie grzmisz...przede wszystkim Spider-Man, zdegradowany do roli durnowatego nastolatka tryskającego lepką mazią
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów (Captain America: Civil War) - Anthony i Joe Russo pozytywnie zaskoczyli mnie Zimowym żołnierzem. Po pierwszej odsłonie przygód Kapitana Ameryki byłem pewien, że ta postać jest nie do odratowania. Doskonały bohater o nieskazitelnej moralności i patosie w wypowiedziach i czynach rodem z drugowojennej propagandówki był nie do zniesienia. Duet reżyserski pokazał, że można inaczej i o ile mam do dziś sporo uwag do Winter Soldier, o tyle cenię ten film za rehabilitację ultra-amerykańskiego superbohatera w moich oczach. Teraz bracia Russo dają nam miks Avengersów i trzeciej odsłony historii Kapitana Ameryki. Robią to w taki sposób, że Civil war (odmawiam stosowania durnego polskiego tłumaczenia) trafia do ścisłej czołówki produkcji Marvela. Razem z takimi tytułami jak Iron Man, Strażnicy Galaktyki czy Deadpool... aha, zwyczaj staram się unikać spojlerów, ale tym razem sobie nie daruję. Będą na końcu, wyraźnie oznaczone.
Nie chcę się rozpisywać na temat fabuły, bo komiksiarze znają, a inni na pewno wolą się przekonać samemu. Generalnie chodzi o to, że Avengers przy wszystkich zasługach dla ratowania świata mają też na koncie sporo przypadkowych ofiar. Wiadomo, że gdzie drwa rąbią tam wióry lecą, ale podobnie jak u Supermana z DC tak i tutaj uśmierceni niechcący mają swoje rodziny, które w pewnym momencie upominają się o sprawiedliwość. Bohaterowie dzielą się na dwa obozy, ten dowodzony przez Tony'ego Starka uważa, że trzeba trochę usystematyzować działalność i poddać ją kontroli, a Kapitan Ameryka szefuje opcji pozostawienia status quo. W samym środku sporu pojawia się jeszcze Zimowy Żołnierz (czyli Bucky Barnes, najlepszy przyjaciel Steve'a Rogersa) i dolewa oliwy do ognia.
Nigdy nie ukrywałem, że pierwsza i druga odsłona Avengers to nie moja bajka. Za dużo tam tzw. "fan service", one-linerów i generycznych wrogów, a za mało filmu w filmie. Myślałem, że po prostu taka ilość bohaterów na ekranie jest nie do zrobienia w sensowny sposób. Pomyliłem się. W moim odczuciu bracia Russo zjedli Jossa Whedona bez popitki. Bo mimo, że tytuł mówi swoje i Kapitana na ekranie jest sporo to film kojarzy mi się bardziej jak Avengers 3 i jest to absolutnie najlepsza część tej sagi. Przede wszystkim historia jest świetnie poukładana. Motywacje bohaterów są jasne, wiadomo co ich napędza, a czający się na trzecim planie czarny charakter okazuje się być raczej całą gamą szarości. Jego plan to najlepsze co spotkało uniwersum Marvela od bardzo dawna. Co ważne - w pewnym momencie akcja zmierza w bardzo przewidywalnym kierunku i trochę mnie to (prawie) zawiodło, ale potem następuje bardzo dobry zwrot akcji, który jeszcze podbija dramaturgię.
Z rzeczy, które mi się podobały poza historią to wprowadzenie do MCU dwóch nowych bohaterów. Black Panther (podobno w polskim tłumaczeniu Człowiek Pantera - ponowne gratulacje dla tłumacza) wypada rewelacyjnie. Nie znam tej postaci prawie wcale, a zainteresowała mnie po dwóch minutach na ekranie i już wiem, że chciałbym zobaczyć solowy film. Swoją drogą Civil War to pozycja obowiązkowa dla ludzi z DC. Poradnik jak wprowadzić nieznaną postać do filmu bez przedstawiania całego "origin story". Wystarczy porównać Black Panther z Wonder Woman w Batman v Superman. Druga postać to Spider-man. Czapki z głów, to najlepszy Człowiek-pająk na ekranie od... w zasadzie od zawsze. Andy Garfield z serii Amazing mnie kompletnie nie ruszał, a Tobeya Maguire'a lubiłem, ale w końcu Parkera gra wypłosz, dzieciak i gimbus, a nie trzydziestolatek udający takiego. Tom Holland po prostu ukradł wszystkim fragment filmu. Spider-man zachowuje się jak każdy, kto przypadkiem posiadł wielką moc i trafił przypadkiem na imprezę super-herosów, których podziwia. Na Homecoming - kolejny film solo z Pająkiem - czekam jak kania dżdżu.
Z zaskakująco dobrych postaci dorzuciłbym pojawienie się Ant-mana - ma niewiele czasu na ekranie, a będzie wymieniany jako jedna z najbardziej zapadających w pamięć postaci. Stark i Rogers to klasa sama w sobie. Wiadomo, ze Chris Evans i Robet Downey Jr. urodzili się do tych ról. Dodatkowo warto pochwalić Visiona. Jego celne uwagi i analizy odarte z emocji bardzo sensownie podsumowują rozwój wydarzeń. Na minus (tak tak, są i tacy) zaliczam Hawkeye'a, który jest nudny i kompletnie nic nie wnosi. Dorzucam do tego (niezbyt) zaszczytnego grona Falcona (przypadkowy rym!). To nawet nie wina aktora. Dla mnie ta postać jest groteskowa i nie jestem w stanie brać go poważnie. Ani jego ani jego "mocy" czyli jakiejś dziwacznej konstrukcji na plecach plus dron. Lipa straszna.
Kolejne pozytywy to fantastyczne sceny walk. Nie przesadzone, dobrze nakręcone, ze świetną choreografią. To, co jest w moich oczach przewagą Civil War nad poprzednimi częściami Avengers to humor. Nienachalny, nie zaplanowany jak poprzednio. Nie ma scen typu "uwaga, teraz będzie żarcik!". Wszystko wypada naturalnie i czasem wychodzi w najmniej oczekiwanych momentach. Poza tym bywa dość abstrakcyjnie (scena w VW) co jest następną zaletą.
Do ogólnych wad zaliczyłbym kilka scen w typowo marvelowskim stylu, których po prostu nie lubię. A to mocarna ekipa supebohaterów wygląda jak dzieci we mgle w starciu z 20 terrorystami. A to pewien z bohaterów robi unik, bo tego chce od niego scenariusz, ale skąd wiedział, że nadlatuje pocisk? A to znów pewna kobieta ze zdjęciem czeka na Starka dokładnie tam, gdzie uciekł zmieniając plany i nie idąc tam gdzie zamierzał. Próbuje uciec od ludzi i trafia w ustronne miejsce, a ona akurat czuła, że go tam spotka. Dlaczego? Dlatego, że historia musi zostać popchnięta przez tą konfrontację. Lepsze byłoby gdyby wpadła na konferencję prasową czy przerwała program/wywiad tak jak w pewnej znanej scenie z Dr Manhattanem w Watchmenach. Więcej w sekcji spojlerów. O tym jak i o moim zdziwieniu jak ktokolwiek może kibicować tytułowemu bohaterowi.
Bracia Russo to w tej chwili najcenniejszy skarb Marvela. Anthony i Joe potrafią zapanować nad tłumem bohaterów, każdemu dać tyle czasu na ekranie, żeby zaznaczył swoją obecność, a na koniec zrobić z tego naprawdę rozrywkowy film, który nie jest tylko wydmuszką i porusza jakieś poważniejsze problemy zadając trudne pytania i okraszając całość morałem. Jeśli DC chce w ogóle spróbować dorównać konkurencji, musi koniecznie znaleźć swoją wersję rodzeństwa Russo. 8/10
http://zabimokiem.pl/bracia-russo-skarbem-marvela/
SPOJLERY PONIŻEJ, czytasz na własną odpowiedzialność!!!
Najpierw moja refleksja na temat tego, w którym obozie jestem. Oczywiście trzymam ze Starkiem. Facet nie jest doskonały, ale to jak film pokazał Kapitana Amerykę? Szczerze mówiąc do teraz jestem w szoku. Człowiek przekonany o własnej nieomylności (wiem lepiej komu, kiedy i jak pomóc), do bólu arogancki (wszystkich nie uratujesz), z totalnie zwichrowanym kompasem moralnym (muszę uratować przyjaciela-zbrodniarza, nieważne ilu ludzi przy tym dalej zginie), wreszcie: fałszywy przyjaciel (wiem, że mój hetero-life-mate zabił Twoich starych, ale nie ma co roztrząsać). Serio, nie wiem jak można w ogóle mu kibicować? Najlepszy jest moment kiedy mówi, że nadzór ONZ to takie zło i w ogóle. Facet, który wiernie służył prywatnej organizacji, z której prawie połowa okazała się uśpioną jednostką neonazistów i zrujnowała połowę stolicy będzie krytykował nadzór przez uznaną międzynarodową organizację. Mało tego, już pierwsza scena w filmie (poza migawką z 1991) pokazuje jak bardzo "na czuja" działa ta ekipa. Czekają na terrorystów przed bankiem, a potem okazuje się, ze celem jest laboratorium z groźnym wirusem i trzeba improwizować. No tak, bo terroryści napadający na banki to standard w naszym świecie. Z rekonesansu przed misją najwyższa ocena. Last but not least - przez cały film Rogers wszystkie swoje kwestie wypowiada prawie bez emocji, jakby był święcie przekonany, że ma rację. Dlatego dla mnie najlepszym podsumowaniem jest to co Spidey mówi o nim (a usłyszał od Starka): Rogers się nie cofnie, myśli, że ma rację, ale jest w wielkim błędzie. Nie pamiętam dokładnie, ale coś w ten deseń. W moich oczach Steve z pomnika doskonałości stał się kolesiem z jakąś dziwną, egoistyczną, odwróconą moralnością.
A ze spojlerowych pytań-głupotek, jakie mi przyszły do głowy w trakcie seansu:
Po co zamknięto Zemo w turbo-klatce jak Bucky'ego? Ma jakieś super moce, żeby go więzić inaczej niż zwykłych super-groźnych przestępców?
Skąd Falcon wiedział, że Vision do niego strzelił i zrobił unik (a dostał War Machine)?
Już pisałem - Stark wychodzi bocznymi drzwiami w (raczej) nie zaplanowany sposób, a babka, której syn zginął akurat na niego czeka?
Nie chcę się rozpisywać na temat fabuły, bo komiksiarze znają, a inni na pewno wolą się przekonać samemu. Generalnie chodzi o to, że Avengers przy wszystkich zasługach dla ratowania świata mają też na koncie sporo przypadkowych ofiar. Wiadomo, że gdzie drwa rąbią tam wióry lecą, ale podobnie jak u Supermana z DC tak i tutaj uśmierceni niechcący mają swoje rodziny, które w pewnym momencie upominają się o sprawiedliwość. Bohaterowie dzielą się na dwa obozy, ten dowodzony przez Tony'ego Starka uważa, że trzeba trochę usystematyzować działalność i poddać ją kontroli, a Kapitan Ameryka szefuje opcji pozostawienia status quo. W samym środku sporu pojawia się jeszcze Zimowy Żołnierz (czyli Bucky Barnes, najlepszy przyjaciel Steve'a Rogersa) i dolewa oliwy do ognia.
Nigdy nie ukrywałem, że pierwsza i druga odsłona Avengers to nie moja bajka. Za dużo tam tzw. "fan service", one-linerów i generycznych wrogów, a za mało filmu w filmie. Myślałem, że po prostu taka ilość bohaterów na ekranie jest nie do zrobienia w sensowny sposób. Pomyliłem się. W moim odczuciu bracia Russo zjedli Jossa Whedona bez popitki. Bo mimo, że tytuł mówi swoje i Kapitana na ekranie jest sporo to film kojarzy mi się bardziej jak Avengers 3 i jest to absolutnie najlepsza część tej sagi. Przede wszystkim historia jest świetnie poukładana. Motywacje bohaterów są jasne, wiadomo co ich napędza, a czający się na trzecim planie czarny charakter okazuje się być raczej całą gamą szarości. Jego plan to najlepsze co spotkało uniwersum Marvela od bardzo dawna. Co ważne - w pewnym momencie akcja zmierza w bardzo przewidywalnym kierunku i trochę mnie to (prawie) zawiodło, ale potem następuje bardzo dobry zwrot akcji, który jeszcze podbija dramaturgię.
Z rzeczy, które mi się podobały poza historią to wprowadzenie do MCU dwóch nowych bohaterów. Black Panther (podobno w polskim tłumaczeniu Człowiek Pantera - ponowne gratulacje dla tłumacza) wypada rewelacyjnie. Nie znam tej postaci prawie wcale, a zainteresowała mnie po dwóch minutach na ekranie i już wiem, że chciałbym zobaczyć solowy film. Swoją drogą Civil War to pozycja obowiązkowa dla ludzi z DC. Poradnik jak wprowadzić nieznaną postać do filmu bez przedstawiania całego "origin story". Wystarczy porównać Black Panther z Wonder Woman w Batman v Superman. Druga postać to Spider-man. Czapki z głów, to najlepszy Człowiek-pająk na ekranie od... w zasadzie od zawsze. Andy Garfield z serii Amazing mnie kompletnie nie ruszał, a Tobeya Maguire'a lubiłem, ale w końcu Parkera gra wypłosz, dzieciak i gimbus, a nie trzydziestolatek udający takiego. Tom Holland po prostu ukradł wszystkim fragment filmu. Spider-man zachowuje się jak każdy, kto przypadkiem posiadł wielką moc i trafił przypadkiem na imprezę super-herosów, których podziwia. Na Homecoming - kolejny film solo z Pająkiem - czekam jak kania dżdżu.
Z zaskakująco dobrych postaci dorzuciłbym pojawienie się Ant-mana - ma niewiele czasu na ekranie, a będzie wymieniany jako jedna z najbardziej zapadających w pamięć postaci. Stark i Rogers to klasa sama w sobie. Wiadomo, ze Chris Evans i Robet Downey Jr. urodzili się do tych ról. Dodatkowo warto pochwalić Visiona. Jego celne uwagi i analizy odarte z emocji bardzo sensownie podsumowują rozwój wydarzeń. Na minus (tak tak, są i tacy) zaliczam Hawkeye'a, który jest nudny i kompletnie nic nie wnosi. Dorzucam do tego (niezbyt) zaszczytnego grona Falcona (przypadkowy rym!). To nawet nie wina aktora. Dla mnie ta postać jest groteskowa i nie jestem w stanie brać go poważnie. Ani jego ani jego "mocy" czyli jakiejś dziwacznej konstrukcji na plecach plus dron. Lipa straszna.
Kolejne pozytywy to fantastyczne sceny walk. Nie przesadzone, dobrze nakręcone, ze świetną choreografią. To, co jest w moich oczach przewagą Civil War nad poprzednimi częściami Avengers to humor. Nienachalny, nie zaplanowany jak poprzednio. Nie ma scen typu "uwaga, teraz będzie żarcik!". Wszystko wypada naturalnie i czasem wychodzi w najmniej oczekiwanych momentach. Poza tym bywa dość abstrakcyjnie (scena w VW) co jest następną zaletą.
Do ogólnych wad zaliczyłbym kilka scen w typowo marvelowskim stylu, których po prostu nie lubię. A to mocarna ekipa supebohaterów wygląda jak dzieci we mgle w starciu z 20 terrorystami. A to pewien z bohaterów robi unik, bo tego chce od niego scenariusz, ale skąd wiedział, że nadlatuje pocisk? A to znów pewna kobieta ze zdjęciem czeka na Starka dokładnie tam, gdzie uciekł zmieniając plany i nie idąc tam gdzie zamierzał. Próbuje uciec od ludzi i trafia w ustronne miejsce, a ona akurat czuła, że go tam spotka. Dlaczego? Dlatego, że historia musi zostać popchnięta przez tą konfrontację. Lepsze byłoby gdyby wpadła na konferencję prasową czy przerwała program/wywiad tak jak w pewnej znanej scenie z Dr Manhattanem w Watchmenach. Więcej w sekcji spojlerów. O tym jak i o moim zdziwieniu jak ktokolwiek może kibicować tytułowemu bohaterowi.
Bracia Russo to w tej chwili najcenniejszy skarb Marvela. Anthony i Joe potrafią zapanować nad tłumem bohaterów, każdemu dać tyle czasu na ekranie, żeby zaznaczył swoją obecność, a na koniec zrobić z tego naprawdę rozrywkowy film, który nie jest tylko wydmuszką i porusza jakieś poważniejsze problemy zadając trudne pytania i okraszając całość morałem. Jeśli DC chce w ogóle spróbować dorównać konkurencji, musi koniecznie znaleźć swoją wersję rodzeństwa Russo. 8/10
http://zabimokiem.pl/bracia-russo-skarbem-marvela/
SPOJLERY PONIŻEJ, czytasz na własną odpowiedzialność!!!
Najpierw moja refleksja na temat tego, w którym obozie jestem. Oczywiście trzymam ze Starkiem. Facet nie jest doskonały, ale to jak film pokazał Kapitana Amerykę? Szczerze mówiąc do teraz jestem w szoku. Człowiek przekonany o własnej nieomylności (wiem lepiej komu, kiedy i jak pomóc), do bólu arogancki (wszystkich nie uratujesz), z totalnie zwichrowanym kompasem moralnym (muszę uratować przyjaciela-zbrodniarza, nieważne ilu ludzi przy tym dalej zginie), wreszcie: fałszywy przyjaciel (wiem, że mój hetero-life-mate zabił Twoich starych, ale nie ma co roztrząsać). Serio, nie wiem jak można w ogóle mu kibicować? Najlepszy jest moment kiedy mówi, że nadzór ONZ to takie zło i w ogóle. Facet, który wiernie służył prywatnej organizacji, z której prawie połowa okazała się uśpioną jednostką neonazistów i zrujnowała połowę stolicy będzie krytykował nadzór przez uznaną międzynarodową organizację. Mało tego, już pierwsza scena w filmie (poza migawką z 1991) pokazuje jak bardzo "na czuja" działa ta ekipa. Czekają na terrorystów przed bankiem, a potem okazuje się, ze celem jest laboratorium z groźnym wirusem i trzeba improwizować. No tak, bo terroryści napadający na banki to standard w naszym świecie. Z rekonesansu przed misją najwyższa ocena. Last but not least - przez cały film Rogers wszystkie swoje kwestie wypowiada prawie bez emocji, jakby był święcie przekonany, że ma rację. Dlatego dla mnie najlepszym podsumowaniem jest to co Spidey mówi o nim (a usłyszał od Starka): Rogers się nie cofnie, myśli, że ma rację, ale jest w wielkim błędzie. Nie pamiętam dokładnie, ale coś w ten deseń. W moich oczach Steve z pomnika doskonałości stał się kolesiem z jakąś dziwną, egoistyczną, odwróconą moralnością.
A ze spojlerowych pytań-głupotek, jakie mi przyszły do głowy w trakcie seansu:
Po co zamknięto Zemo w turbo-klatce jak Bucky'ego? Ma jakieś super moce, żeby go więzić inaczej niż zwykłych super-groźnych przestępców?
Skąd Falcon wiedział, że Vision do niego strzelił i zrobił unik (a dostał War Machine)?
Już pisałem - Stark wychodzi bocznymi drzwiami w (raczej) nie zaplanowany sposób, a babka, której syn zginął akurat na niego czeka?
- Crowley
- Pan Bob Budowniczy Kierownik
- Posty: 7589
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
- Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Nie wiem jak jest w filmie ale "The Moonstones grant Helmut Zemo a massive array of superhuman powers such as energy/gravity/light manipulation, molecular phasing, strength/durability augmentation, the ability to create spatial warps, flight and more."SithFrog pisze:Po co zamknięto Zemo w turbo-klatce jak Bucky'ego? Ma jakieś super moce, żeby go więzić inaczej niż zwykłych super-groźnych przestępców?
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
W filmie to były komandos i ma takie supermoce jak każdy Navy SEAL czy inny zielony beret. Nic poza tym.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Deadpool nie jest produkcją Marvela. Nie przypisuj im zasługSithFrog pisze: trafia do ścisłej czołówki produkcji Marvela. Razem z takimi tytułami jak Iron Man, Strażnicy Galaktyki czy Deadpool...
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Ładunek 200 (Груз 200) - ALE FILM Moja reakcja i emocje jakie wzbudził wynikają też pewnie z tego, że spodziewałem się czegoś zupełnie innego! Zawsze myślałem, że historia będzie dotyczyć Afganistanu albo Czeczeni i sprawy dot. tuszowania strat tam ponoszonych przez armię radziecką/rosyjską. A tu łoł, ten wątek też tam jest ale... ale to raczej "Dom Zły"!! Obejrzyjcie sami bo naprawdę warto a nie chcę niczego zdradzać. Na agregacie nie widziałem żadnej recenzji, a to trochę dziwne, o filmie było niecałe 10 lat temu dość głośno. WARTO!
9/10
9/10
- Ptaszor
- zielony
- Posty: 1881
- Rejestracja: 4 września 2014, o 17:06
- Lokalizacja: Forum SGK dodaje mi otuchy, gdy brakuje mi jej w czasie dnia.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów (Captain America: Civil War)
Punkt wyjścia: Marvel boi się uśmiercać swoje skrzętnie budowane postacie i wątki, bo ma zaplanowany łańcuszek filmów na kolejne milenium.
Ergo: w filmie brakuje napięcia, bo nie ma realnego zagrożenia, że którykolwiek z bohaterów może zginąć podczas walki. Machine "dostaje kulkę", ale przeżywa. To zdecydowanie za mało, żeby wywołać konflikt.
Drugi punkt zwrotny w historii o którym pisał Żaba: no i co z tego? Parsknąłem ze śmiechu, jak Stark powiedział
Kolejne implikacje: nie tylko całej historii brakuje dramatyzmu, ale i poszczególne sceny w ogóle jej nie mają. Walki wyglądają jak taniec, masz rację Żaba, CHOREOGRAFIA na piątkę, ale większość z bijących się w ogóle nie cierpi, więc starcia wyglądają jak potyczki Power Rangers z Kitowcami. Przypomnę:
https://www.youtube.com/watch?v=s-kdhqbP4G8
Skojarzenia z Bollywood: filmy o superbohaterach muszą mieć z filmu na film coraz wymyślniejsze sceny akcji, nie chcę spojlować, ale co zrobią w następnym filmie? Kapitan będzie łapał kulę w locie czy może po prostu wprowadzą Norrisa?
2/10
Punkt wyjścia: Marvel boi się uśmiercać swoje skrzętnie budowane postacie i wątki, bo ma zaplanowany łańcuszek filmów na kolejne milenium.
Ergo: w filmie brakuje napięcia, bo nie ma realnego zagrożenia, że którykolwiek z bohaterów może zginąć podczas walki. Machine "dostaje kulkę", ale przeżywa. To zdecydowanie za mało, żeby wywołać konflikt.
Drugi punkt zwrotny w historii o którym pisał Żaba: no i co z tego? Parsknąłem ze śmiechu, jak Stark powiedział
Spoiler:
https://www.youtube.com/watch?v=s-kdhqbP4G8
Skojarzenia z Bollywood: filmy o superbohaterach muszą mieć z filmu na film coraz wymyślniejsze sceny akcji, nie chcę spojlować, ale co zrobią w następnym filmie? Kapitan będzie łapał kulę w locie czy może po prostu wprowadzą Norrisa?
2/10
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Ptaszor: rozumiem zarzuty, ale nie wiem czego w takim razie się spodziewałeś. To były sensowne argumenty przy pierwszych Avengersach albo drugim Iron Manie. Teraz to ósmy czy dziewiąty film z kolei więc mnie to w ogóle nie zaskoczyło.
Spoiler:
- Ptaszor
- zielony
- Posty: 1881
- Rejestracja: 4 września 2014, o 17:06
- Lokalizacja: Forum SGK dodaje mi otuchy, gdy brakuje mi jej w czasie dnia.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Spodziewałem się, że wojna domowa będzie miała jakiś sensowny powód.
Do twoich pytań o dziury w scenariuszu, dodam swoje: gdzie przez cały czas był Vision w walce na lotnisku? Przecież to jest jedyny półbóg, którego nie zdołali się pozbyć. Gość jednym gestem kończy cały konflikt.
Spoiler:
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
SPOJLERY DALEJ!!!
Taka konwencja, poza tym zakładam, ze oni na tym lotnisku nie bili się na śmierć i życie, a tylko chcieli przeciągnąć linę na swoją stronę.
A z dramatyzmem masz rację, myślałem, że War Machine chociaż zginie, w końcu jest piątoplanową postacią, i tego nie zrobili. Szkoda, ale tak jak mówię - to Marvel. Dla mnie nadal o niebo lepszy niż BvS, mimo, że wolę podejście i ton DC. Tylko co z tonem jak nie potrafią zrobić dobrego filmu?
Wiem, ale to jest gadanie typu "a Frodo mógł wsiąść na orła z Gandalfem i polecieć na Mount Doom". Wtedy LotR trwałby 15 minutPtaszor pisze:Przecież to jest jedyny półbóg, którego nie zdołali się pozbyć. Gość jednym gestem kończy cały konflikt.
Taka konwencja, poza tym zakładam, ze oni na tym lotnisku nie bili się na śmierć i życie, a tylko chcieli przeciągnąć linę na swoją stronę.
A z dramatyzmem masz rację, myślałem, że War Machine chociaż zginie, w końcu jest piątoplanową postacią, i tego nie zrobili. Szkoda, ale tak jak mówię - to Marvel. Dla mnie nadal o niebo lepszy niż BvS, mimo, że wolę podejście i ton DC. Tylko co z tonem jak nie potrafią zrobić dobrego filmu?
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Oldboy
Klasyk azjatyckiego (koreańskiego dokładnie) kina, który rozumiem, a który do mnie nie przemawia. Zaczyna się z pompą i dynamicznie, ale potem wychodzą pewne specyficzne elementy, które sprawiają, że nigdy się chyba tym kinem jako europejczyk nie zachwycę. Większość scen jest zbyt długa i rozciągnięta, dialogi zakorzenione w kulturze wschodu nie trafiają z taką siłą, choć sama fabuła ma potencjał żeby skopać dupsko widzowi - pewnie dlatego powstała wersja zachodnia, oczywiście beznadziejna. Oryginał natomiast pomimo ogromnego potencjału postawił na formę odpowiednią dla tamtejszego rynku i widza, brakuje mu jednak uniwersalizmu jakim charakteryzowały się chociażby dzieła Kurosawy. Może to niesprawiedliwe - tak oceniać bez zważania na kontekst kulturowy i okoliczności - ale to w końcu tylko moja opinia. Zatem - średnie.
6/10
Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj (In Bruges)
Piękne miasto, angielski humor, dobry Colin Farrel, przyzwoita fabuła, Peter Dinklage, ładna muzyka, Ralph Fiennes, Brendan Gleeson i najgorsze polskie tłumaczenie w historii. To ostatnie nie zależąło od twórców, cała reszta po prostu musiała wypalić. Świetny film, który opiera się schematom - z jednej strony sensacja w stylu Guya Ritchiego, ale zbyt kameralna żeby skonfudować. Z drugiej - dialogi iście tarantinowskie, a oparte na brytyjskim poczuciu humoru. Do tego piękne ujęcia eksponujące autentyczną magię miasta, napawające romantyzmem i melancholią. Mikstura najwyższej próby, polecam!
8/10
Klasyk azjatyckiego (koreańskiego dokładnie) kina, który rozumiem, a który do mnie nie przemawia. Zaczyna się z pompą i dynamicznie, ale potem wychodzą pewne specyficzne elementy, które sprawiają, że nigdy się chyba tym kinem jako europejczyk nie zachwycę. Większość scen jest zbyt długa i rozciągnięta, dialogi zakorzenione w kulturze wschodu nie trafiają z taką siłą, choć sama fabuła ma potencjał żeby skopać dupsko widzowi - pewnie dlatego powstała wersja zachodnia, oczywiście beznadziejna. Oryginał natomiast pomimo ogromnego potencjału postawił na formę odpowiednią dla tamtejszego rynku i widza, brakuje mu jednak uniwersalizmu jakim charakteryzowały się chociażby dzieła Kurosawy. Może to niesprawiedliwe - tak oceniać bez zważania na kontekst kulturowy i okoliczności - ale to w końcu tylko moja opinia. Zatem - średnie.
6/10
Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj (In Bruges)
Piękne miasto, angielski humor, dobry Colin Farrel, przyzwoita fabuła, Peter Dinklage, ładna muzyka, Ralph Fiennes, Brendan Gleeson i najgorsze polskie tłumaczenie w historii. To ostatnie nie zależąło od twórców, cała reszta po prostu musiała wypalić. Świetny film, który opiera się schematom - z jednej strony sensacja w stylu Guya Ritchiego, ale zbyt kameralna żeby skonfudować. Z drugiej - dialogi iście tarantinowskie, a oparte na brytyjskim poczuciu humoru. Do tego piękne ujęcia eksponujące autentyczną magię miasta, napawające romantyzmem i melancholią. Mikstura najwyższej próby, polecam!
8/10
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?
since 22/4/2003
since 22/4/2003
- Voo
- Stary Człowiek, A Może
- Posty: 6414
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
- Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów (Captain America: Civil War)
Po wyjściu z kina zapytałem mojego syna po której stronie opowiedziałby się jeśli chodzi o Protokół i pomijając wątek pościgu za Zimowym Żołnierzem. Odparł, że oczywiście Starka, bo Avengersi byliby kontrolowani przez wielką organizację i nie popełnialiby już błędów i nie ginęliby przypadkowi ludzie. Zrobiło mi się przyjemnie, że moje dziecko tak to postrzega i popełniłem dydaktyczne kłamstwo, że postąpiłbym podobnie. Przecież nie da się dziecku wyjaśnić takich kwestii jak korupcja, biurokracja, bezwład organizacyjny, walka frakcji, spory polityczne, partykularne interesy etc. Nie da się opowiedzieć tych wszystkich historyjek o Błękitnych Hełmach Osobiście oczywiście poparłbym Kapitana, który momentalnie wyczuł czym grozi takie podporządkowanie. Zresztą sami filmowcy chyba też dyskretnie wspierali rebeliantów a Kapitan już całkiem przestał mi się kojarzyć z umięśnionym harcerzem i stał się bardzo nowoczesnym bohaterem. Jedyne co mi w tym konflikcie nie zatrybiło, to fakt, że po dotychczasowych filmach z obu bohaterami spodziewałbym się ... dokładnie odwrotnych postaw i poglądów. No ale nie znam komiksów i może coś mi umyka. Tak poza tym to fajnie zrobione filmidło. Może mam tylko takie wrażenie ale jakby to uniwersum w filmowej wersji trochę spoważniało? Mimo wszystko podtrzymuję pogląd wygłoszony niedawno, że filmy o pojedynczych bohaterach są fajniejsze niż zbiorowe występy, gdzie fabułę zastępuje wzajemna napierdalanka, z której koniec końców i tak nic nie wynika tak jak niestety było i tutaj. 6/10
Aha - co do głupotek, to
Po wyjściu z kina zapytałem mojego syna po której stronie opowiedziałby się jeśli chodzi o Protokół i pomijając wątek pościgu za Zimowym Żołnierzem. Odparł, że oczywiście Starka, bo Avengersi byliby kontrolowani przez wielką organizację i nie popełnialiby już błędów i nie ginęliby przypadkowi ludzie. Zrobiło mi się przyjemnie, że moje dziecko tak to postrzega i popełniłem dydaktyczne kłamstwo, że postąpiłbym podobnie. Przecież nie da się dziecku wyjaśnić takich kwestii jak korupcja, biurokracja, bezwład organizacyjny, walka frakcji, spory polityczne, partykularne interesy etc. Nie da się opowiedzieć tych wszystkich historyjek o Błękitnych Hełmach Osobiście oczywiście poparłbym Kapitana, który momentalnie wyczuł czym grozi takie podporządkowanie. Zresztą sami filmowcy chyba też dyskretnie wspierali rebeliantów a Kapitan już całkiem przestał mi się kojarzyć z umięśnionym harcerzem i stał się bardzo nowoczesnym bohaterem. Jedyne co mi w tym konflikcie nie zatrybiło, to fakt, że po dotychczasowych filmach z obu bohaterami spodziewałbym się ... dokładnie odwrotnych postaw i poglądów. No ale nie znam komiksów i może coś mi umyka. Tak poza tym to fajnie zrobione filmidło. Może mam tylko takie wrażenie ale jakby to uniwersum w filmowej wersji trochę spoważniało? Mimo wszystko podtrzymuję pogląd wygłoszony niedawno, że filmy o pojedynczych bohaterach są fajniejsze niż zbiorowe występy, gdzie fabułę zastępuje wzajemna napierdalanka, z której koniec końców i tak nic nie wynika tak jak niestety było i tutaj. 6/10
Aha - co do głupotek, to
Spoiler:
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Nie no, następny, naprawdę zdałbyś się (i swoich bliskich) na pastwę paru kolesi z super mocami, którzy do tej pory działali na czuja i robiąc wielką improwizację? I wielką rozpierduchę? I ludzie ginęli.
A moralność kapitana to widać jak na dłoni (mądrego masz syna, z ojcem gorzej ). Nie da się zakuć w "kajdany" ONZ, a za chwilę łamie 100 kończyn i 50 kręgosłupów, bo kolega (brutalny, bezwzględny morderca) w potrzebie!
Jak pokazali jak War Machine próbuje stanąć na sparaliżowanych nogach to czekałem aż pokażą tych wszystkich biednych antyterrorystów, którzy też próbują przejść rehabilitację. No ale jebać ich i ich rodziny, bo Bucky ma kłopoty
A moralność kapitana to widać jak na dłoni (mądrego masz syna, z ojcem gorzej ). Nie da się zakuć w "kajdany" ONZ, a za chwilę łamie 100 kończyn i 50 kręgosłupów, bo kolega (brutalny, bezwzględny morderca) w potrzebie!
Jak pokazali jak War Machine próbuje stanąć na sparaliżowanych nogach to czekałem aż pokażą tych wszystkich biednych antyterrorystów, którzy też próbują przejść rehabilitację. No ale jebać ich i ich rodziny, bo Bucky ma kłopoty
- Voo
- Stary Człowiek, A Może
- Posty: 6414
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
- Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Sith - oceniasz całą sytuację pod kątem wątku Barnesa i postawy Kapitana a przecież temat Protokołu pojawił się wcześniej i ekipa podejmowała swoje decyzje zanim pojawił się Zimowy Żołnierz. Dla mnie Kapitan podchodzi do sprawy jak stary weteran, który rozumie, że na wojnie ofiary muszą być - zresztą dla mnie te zarzuty wobec nich to jakaś dziecinada. Jak rozumiem (z filmów, nie czytałem nigdy żadnych komiksów) to nie jest jakaś drużyna policyjna, która wpada i krzyczy "Avengers, poddaj się" a potem "Stój, bo będę pizgał mocami" a w końcu pizga piorunem czy czymś tam w kolano złoczyńcy albo używa paralizatora dla zminimalizowania bólu zatrzymywanego badassa. No weź, przecież te zakapiory na początku to sami wybili pewnie z kilkadziesiąt osób i gdyby nie Kapitan i spółka to zginęłoby jeszcze więcej niewinnych ludzi. Zresztą jakby mieli funkcjonować pod "cywilną" międzynarodową kontrolą? "Halo Avengers, jesteście potrzebni, atak w centrum Ułan Bator, 1000 ofiar, czekajcie na wynik głosowanie w Radzie. Halo Avengers, odbój, nie wkraczacie, przedstawiciele Poliznezji i Patagonii głosowali na nie a Słowenia wstrzymała się od głosu. Bez odbioru." Poza tym jak rozumiem to oni mieli jakieś dowództwo, tak? W końcu ktoś tam narzucał im swoją wolę, jakiś ważny ktoś, senator czy sekretarz czy ktoś tam
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
O tak, mieli dowództwo jak się patrzy! S.H.I.E.L.D. na czele z Nickiem Furym. Prywatna organizacja paramilitarna, z której 1/3 okazała się uśpionymi agentami neonazistów. Faktycznie, dużo te lepsze niż ONZ
Wiadomo, że w poprzednich akcjach ludzie zginęli, ale uratowali więcej. Dla mnie perełką jest pierwsza zadyma w Civil War. Czekamy pod bankiem, tamci jednak atakują centrum chorób zakaźnych z mega wirusem. No to zaimprowizujmy, rozpierdolmy pół tego ośrodka (na pewno wszystkie fiolki z wirusami są bezpieczne) itp. Brawa za profesjonalizm i rekonesans. Dowolna ekipa NAVY SEALS zrobiłaby to lepiej Sory, ale ja tam wolałbym mieć minimalną kontrolę nad małpami uzbrojonymi w super-brzytwy. Zresztą dobrze ten koleś powiedział: gdzie Hulk? Jakby tak zaginęła głowica atomowa, to chyba byłyby powody do obaw.
A wątek Barnesa pokazał się chwilę później i dokładnie naświetlił jak bardzo podwójną moralność ma Cap
A wszyscy czepiają się "czekajcie Avengersi w pogotowiu - głosujemy" jakby to był pewnik, a sam Stark mówi, że to wszystko to plan na teraz, a detale doprecyzują.
Wiadomo, że w poprzednich akcjach ludzie zginęli, ale uratowali więcej. Dla mnie perełką jest pierwsza zadyma w Civil War. Czekamy pod bankiem, tamci jednak atakują centrum chorób zakaźnych z mega wirusem. No to zaimprowizujmy, rozpierdolmy pół tego ośrodka (na pewno wszystkie fiolki z wirusami są bezpieczne) itp. Brawa za profesjonalizm i rekonesans. Dowolna ekipa NAVY SEALS zrobiłaby to lepiej Sory, ale ja tam wolałbym mieć minimalną kontrolę nad małpami uzbrojonymi w super-brzytwy. Zresztą dobrze ten koleś powiedział: gdzie Hulk? Jakby tak zaginęła głowica atomowa, to chyba byłyby powody do obaw.
A wątek Barnesa pokazał się chwilę później i dokładnie naświetlił jak bardzo podwójną moralność ma Cap
A wszyscy czepiają się "czekajcie Avengersi w pogotowiu - głosujemy" jakby to był pewnik, a sam Stark mówi, że to wszystko to plan na teraz, a detale doprecyzują.
- Crowley
- Pan Bob Budowniczy Kierownik
- Posty: 7589
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
- Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
W komiksach to było moim zdaniem lepiej przedstawione. Bezpośrednim przyczynkiem do uchwalenia ustawy o rejestracji były wyczyny grupki nastolatków, którzy biegając w pelerynach postanowili załatwić jakichś podejrzanych typków. Pech chciał, że przy okazji zginęło ok. 600 osób, w tym 60 dzieci, bo z powierzchni ziemi została zmieciona szkoła podstawowa. Do tego wcześniej Hulk zdemolował Las Vegas. Starkowi chodziło m.in. o to, żeby objąć młodzież szkoleniem i przy okazji nadzorem. Z kolei Kapitan nie chciał rejestracji głównie ze względu na konieczność ochrony bliskich i rodzin superbohaterów, które byłyby narażone na ataki. Nie wiem jak jest w filmie ale w komiksach nawet miało to sens.
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Kapitan Ameryka: wojna bohaterów
Filmu co prawda nie widziałem, ale wszyscy spoilerują w tym topicu bez oznaczania tego, że spoilerują, więc spokojnie mogę ocenić na mocne
7/10
Filmu co prawda nie widziałem, ale wszyscy spoilerują w tym topicu bez oznaczania tego, że spoilerują, więc spokojnie mogę ocenić na mocne
7/10
#sgk 4 life.
- Voo
- Stary Człowiek, A Może
- Posty: 6414
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
- Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
To są tematy z pierwszych minut filmu więc nie rób scen
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Dlaczego miał ostatecznie rację? Dla mnie okazał się moralnym karłem reakcji
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Spoiler:
What Darwin was too polite to say, my friends, is that we came to rule the earth not because we were the smartest, or even the meanest, but because we have always been the craziest, most murderous motherfuckers in the jungle.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
kumacie Wy w ogóle o czym jest ta Wasza dyskusja? O potencjalnym nadzorze ONZ (tych gości od wyrażania zaniepokojenia i rozsyłania ulotek o zagrożeniach terrorystycznych w real life) nad bandą superbohaterów, który walczą np z bogami Wikingów. Pogańskimi bogami istniejącymi naprawdę, tylko w innym wymiarze. A wśród superbohaterów obok latającego naukowca w superkombinezonie, odmrożonego gościa z tarczą i superkomputerem ze świadomością bryluje między innymi facet... strzelajacy łukiem. W tak zwanym międzyczasie nieobliczalny zielony sukinsyn hasa sobie samopas "gdzieśtam" przez caly film i akurat nim to się nikt nie przejmuje.
Przecież to jest bardziej way beyond full retard niż Batman Forever od Joela Schumachera. Seriously, oni równie dobrze mogliby to połączyć z... nie wiem, Fantastyczną Czwórką i X-Menami walczacymi z Posejdonem i Cthulhu na morzach, Zefirem i Eurosem w powietrzu, Allahem i Mahometem na lądzie, Lucyferem w Piekle i Jezusem w Palestynie.
Przecież to jest bardziej way beyond full retard niż Batman Forever od Joela Schumachera. Seriously, oni równie dobrze mogliby to połączyć z... nie wiem, Fantastyczną Czwórką i X-Menami walczacymi z Posejdonem i Cthulhu na morzach, Zefirem i Eurosem w powietrzu, Allahem i Mahometem na lądzie, Lucyferem w Piekle i Jezusem w Palestynie.
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?
since 22/4/2003
since 22/4/2003
- Dragon_Warrior
- Brienne of Tarth
- Posty: 2852
- Rejestracja: 5 maja 2014, o 18:33
- Lokalizacja: Diuna
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Jako że widzę wszyscy śmiecą wątek recenzyjny zamiast luźnego o filmach to też się tu wypowiem
Wy się tu rozwodzicie nad dylematami moralnymi a kompletnie olewacie, że sam wątek głównego złego był najgłupszym odkąd pamiętam chyba...
Wy się tu rozwodzicie nad dylematami moralnymi a kompletnie olewacie, że sam wątek głównego złego był najgłupszym odkąd pamiętam chyba...
Spoiler:
- Voo
- Stary Człowiek, A Może
- Posty: 6414
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
- Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Haha, no ale co Ty Pq teraz, będziemy wspólnie odkrywać Amerykę jak te filmy są głuptaskowate i dla 12-latków? Że gdyby nie dziecko to musiałbym iść do kina w przebraniu albo dla zmyły kupić w kasie bilet na jakiś gruziński dramat i przed samym seansem szybko zmienić salę?
Masz rację ale są to filmy robione w określonej konwencji i jeśli już ją zaakceptujemy to możemy sobie o tym dyskutować tak samo jak o każdym innym filmie. Zwłaszcza gdy pod płaszczykiem hałaśliwej zabawy przemyca się nieco poważniejsze i całkiem aktualne treści - w końcu akcje Avengersów mogą symbolizować amerykańskie zaangażowanie w konflikty na świecie i brak międzynarodowej kontroli nad tym. Zresztą tak naprawdę tylko o tym się rozgadaliśmy a nie o filmie jako całości.
DW -
Masz rację ale są to filmy robione w określonej konwencji i jeśli już ją zaakceptujemy to możemy sobie o tym dyskutować tak samo jak o każdym innym filmie. Zwłaszcza gdy pod płaszczykiem hałaśliwej zabawy przemyca się nieco poważniejsze i całkiem aktualne treści - w końcu akcje Avengersów mogą symbolizować amerykańskie zaangażowanie w konflikty na świecie i brak międzynarodowej kontroli nad tym. Zresztą tak naprawdę tylko o tym się rozgadaliśmy a nie o filmie jako całości.
DW -
Spoiler:
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Voo pisze:Masz rację ale są to filmy robione w określonej konwencji i jeśli już ją zaakceptujemy to możemy sobie o tym dyskutować tak samo jak o każdym innym filmie. Zwłaszcza gdy pod płaszczykiem hałaśliwej zabawy przemyca się nieco poważniejsze i całkiem aktualne treści - w końcu akcje Avengersów mogą symbolizować amerykańskie zaangażowanie w konflikty na świecie i brak międzynarodowej kontroli nad tym. Zresztą tak naprawdę tylko o tym się rozgadaliśmy a nie o filmie jako całości.
yup, ale dla mnie Rubikon konwencji został jednak przekroczony. I chociaż trudno wskazać konkretny moment, bo to pewnie nastąpiło już wcześniej niż w Civil War, to jednak imho ten film tak twórcom "wyszedł", że kanalizuje w pewien sposób idiotyzm tego całego uniwersum. Po prostu w pewnym momencie doszły takie elementy, które razem tworzą niezjadliwą papkę. Coś jak pizza z ananasem
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?
since 22/4/2003
since 22/4/2003
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
które razem tworzą niezjadliwą papkę. Coś jak pizza z ananasem
- Załączniki
-
- 1.png (32.58 KiB) Przejrzano 6840 razy
You give up a few things, chasing a dream.
"Ty jesteś menda taka pozytywna" - colgatte
#sgk 4 life.
Old FŚGK number is 12526
MISTRZ FLEP EURO 2024
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
#sgk 4 life.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?
since 22/4/2003
since 22/4/2003
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
i kończąc offtopa:
Anonymous
Tajemnica prawdziwej tożsamości Williama Szekspira spod ręki Emmericha. I tu zaskoczenie, bowiem nie jest to przeładowany wybuchami blockbuster, a raczej thriller utrzymany w bardzo fajnym klimacie renesansowej Anglii. Mamy więc piękne kostiumy, konwenanse społeczne niczym okowy indywidualizmu i dramat arystokraty o pochodzeniu dworskim, lecz duszy artystycznej - rzecz nie do pogodzenia w ówczesnym systemie społecznym. Całkowicie brytyjska (czyt. nieznana) obsada robi świetną robotę, której wtórują zarówno muzycy, jak i panowie od kadrów. Ogląda się przyjemnie i z dreszczykiem, a poza walorami czysto rozrywkowymi mamy tutaj również edukacyjne i wizualne. Dla miłośników epoki pozycja obowiązkowa, całej reszcie też polecam. Mam wrażenie, że reżyser chciał tym filmem sprawdzić swoją formę w kinie cięższego gatunku niż "2012" czy "Dzień Niepodległości". Egzamin zaliczony bez przeszkód.
6+/10
Mission: Impossible - Rogue Nation
Poprzedniej części zupełnie nie potrafiłem dokończyć, a tu proszę - najnowszy MI nie tylko nie przeładowuje widza efekciarstwem i przerostą formy nad treścią, ale wręcz dostarcza przyzwoitej rozrywki na wolny wieczór. W kategorii "idealny dokotletowiec" film mieści się w czołówce ostatnich nowości, a osiąga to za sprawą umiejętnego połączenia klasyki gatunku z aktualnymi trendami panującymi w filmach o szpiegostwie i tajemniczych organizacjach. Jest sporo humoru i dystansu do powagi scenariusza (wydatnie pomagają w tym Simon Pegg, Alec Baldwin i Jeremy Renner), jest wartka akcja przez cały seans, a przede wszystkim - są piękne widoki i ładne efekty, które nie ograniczają się do wysadzania kilkogramów C4. Poza tym, wygląda to trochę na reset serii i rozpisanie jej od nowa - z konkretnymi aktorami w konkretnych rolach. W tej formie wszystko jest do przyjęcia i ogląda się przyjemnie. Nie mogę jednak nie zauważyć, że główna postać jednak zaczyna mnie niepokoić - Tom Cruise już mniej ruchliwy, a i podstarzały dość wyraźnie. Niemniej warto. Zapić colą, rzecz jasna.
7/10
Anonymous
Tajemnica prawdziwej tożsamości Williama Szekspira spod ręki Emmericha. I tu zaskoczenie, bowiem nie jest to przeładowany wybuchami blockbuster, a raczej thriller utrzymany w bardzo fajnym klimacie renesansowej Anglii. Mamy więc piękne kostiumy, konwenanse społeczne niczym okowy indywidualizmu i dramat arystokraty o pochodzeniu dworskim, lecz duszy artystycznej - rzecz nie do pogodzenia w ówczesnym systemie społecznym. Całkowicie brytyjska (czyt. nieznana) obsada robi świetną robotę, której wtórują zarówno muzycy, jak i panowie od kadrów. Ogląda się przyjemnie i z dreszczykiem, a poza walorami czysto rozrywkowymi mamy tutaj również edukacyjne i wizualne. Dla miłośników epoki pozycja obowiązkowa, całej reszcie też polecam. Mam wrażenie, że reżyser chciał tym filmem sprawdzić swoją formę w kinie cięższego gatunku niż "2012" czy "Dzień Niepodległości". Egzamin zaliczony bez przeszkód.
6+/10
Mission: Impossible - Rogue Nation
Poprzedniej części zupełnie nie potrafiłem dokończyć, a tu proszę - najnowszy MI nie tylko nie przeładowuje widza efekciarstwem i przerostą formy nad treścią, ale wręcz dostarcza przyzwoitej rozrywki na wolny wieczór. W kategorii "idealny dokotletowiec" film mieści się w czołówce ostatnich nowości, a osiąga to za sprawą umiejętnego połączenia klasyki gatunku z aktualnymi trendami panującymi w filmach o szpiegostwie i tajemniczych organizacjach. Jest sporo humoru i dystansu do powagi scenariusza (wydatnie pomagają w tym Simon Pegg, Alec Baldwin i Jeremy Renner), jest wartka akcja przez cały seans, a przede wszystkim - są piękne widoki i ładne efekty, które nie ograniczają się do wysadzania kilkogramów C4. Poza tym, wygląda to trochę na reset serii i rozpisanie jej od nowa - z konkretnymi aktorami w konkretnych rolach. W tej formie wszystko jest do przyjęcia i ogląda się przyjemnie. Nie mogę jednak nie zauważyć, że główna postać jednak zaczyna mnie niepokoić - Tom Cruise już mniej ruchliwy, a i podstarzały dość wyraźnie. Niemniej warto. Zapić colą, rzecz jasna.
7/10
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?
since 22/4/2003
since 22/4/2003
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Pfffffffff
You give up a few things, chasing a dream.
"Ty jesteś menda taka pozytywna" - colgatte
#sgk 4 life.
Old FŚGK number is 12526
MISTRZ FLEP EURO 2024
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Sith:
edit:
tak w ogóle
Spoiler:
tak w ogóle
Spoiler:
You give up a few things, chasing a dream.
"Ty jesteś menda taka pozytywna" - colgatte
#sgk 4 life.
Old FŚGK number is 12526
MISTRZ FLEP EURO 2024
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Widział ktoś film High rise? Pytam, bo oglądałem, ale jakoś nie wiem, co o nim myśleć.
Yggor.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
X-Men: Apocalypse - Uwielbiam filmowych X-Menów. Nie licząc mniej lub bardziej żenujących spin offów z Loganem, cała reszta trzyma poziom (tak, lubię III i bardzo mi się podobała). Najnowszej odsłony reżyser Bryan Singer też nie musi się wstydzić, ale też ma się z czego fanom tłumaczyć.
Po restarcie całego uniwersum w Days of the future past Xavier prowadzi szkołę, Magneto zniknął, a Mystique pomaga z partyzanta mutantom na całym świecie. Tymczasem w Egipcie przypadkowo wybudzony zostaje Apokalips, pierwszy i w teorii najpotężniejszy mutant w dziejach. Zbiera on ekipę czterech pomagierów i, jakże oryginalnie, postanawia zniszczyć ludzkość, a potem rządzić pozostałościami. No umówmy się, szczyt oryginalności to to nie jest.
Problem w tym, że oklepany do bólu motyw nie jest największą wadą filmu. Jest ich kilka i generalnie miałem wrażenie, ze seans to emocjonalny rollercoaster. Raz dostajemy sceny, od których uszy puchną, głowa boli, żeby za chwilę obejrzeć jedne z najlepszych momentów w całej serii X-Men. Zacznijmy jednak od negatywów, bo tych jest niestety trochę za dużo.
Dlaczego tym razem twórcy inspirowali się Thorem? Zagadka. Nie wiem co sobie myśleli, ale stroje w filmie, szczególnie czarnych charakterów, są żenujące. Wyglądają jak żywcem wyjęte z Power Rangers albo właśnie filmideł z nordyckimi herosami. Plastikowe, tandetne, wyglądające jak zabawki z bazaru za kilka groszy. Odzierają noszących je bohaterów z powagi. Nie przerażają mnie groźby faceta ubranego w strój kurczaka z KFC, tak samo nie przeraża mnie Magneto w stroju zapożyczonym z plany Power rangers. Co się z tym wiąże - momentami miałem wrażenie, że dziwnie wykorzystano budżet. Są sceny z efektami specjalnymi zapierającymi dech w piersiach, ale już pole finałowej walki - zniszczony Kair - wygląda jak plan zdjęciowy niszowej produkcji na jutuba.
Historia trzyma się kupy, ale wiele wątków można sobie było darować. Magneto to postać, która ma za sobą dość przeżyć, którymi wiele można uzasadnić. Nie trzeba było dorabiać mu nowego rozdziału w życiu, który ma być niejako usprawiedliwieniem przyłączenia się do Apokalipsa. Ale dorobiono. I to w taki sposób, że akurat polski widz będzie miał problem. Erik uciekł bowiem do Polski, pracuje w pruszkowskiej (?!) hucie (?!) i prowadzi spokojne życie. I tu mamy clou problemu. Miło, że starali się oddać realia, ale jak już zdecydowali się, żeby w Polsce mówiono po polsku to trzeba było zatrudnić Polaków. Nasz język jest tak kaleczony (choć zrozumiały), że na bardzo dramatycznych scenach w kinie cała sala ryczała ze śmiechu. Wliczając w to mnie. Nie pomógł fakt, że cały ten wątek poprowadzony jest głupawo i cała "tragedia" jaka się tam dzieje wypada groteskowo i komicznie. Nawet całkowicie pomijając sposób mówienia lokalnych mieszkańców. Martwi mnie kierunek w jakim zmierza postać Magneto, bo to jeden z filarów świata X-men, a zaczynają robić z niego karcianego jokera, którego można wcisnąć byle jak i byle gdzie.
Kontynuując jojczenie muszę ponarzekać na inne postaci. Apokalips jest beznadziejny. Głównie chodzi i krzyczy. Kompletnie mnie nie przekonał, że jest groźny i trzeba się go bać. Nie robi niczego, co by mogło przerażać. W każdej innej odsłonie czarny charakter był bardziej charyzmatyczny i przerażający. Słabo wypadli pomagierzy. Angel i Psychlocke to "zapełniacze" w tle i są kompletnie do zapomnienia. Błędy castingowe są też udziałem drugiej strony konfliktu. Jennifer Lawerence has left the building. Trochę jak Daniel Craig w ostatnim Bondzie Jennifer jedzie na rezerwach i mam wrażenie, że ma już dosyć grania Mystique. Wygląda na zmęczoną i wypaloną. Nie podoba mi się też (po kilku recenzjach zakładam, że jestem w mniejszości) Sophie Turner czyli Sansa z Gry o tron jako Jean Grey. Jest... Sansą z Gry o Tron tylko z mocami. Nie kupiłem jej jako Jean i wątpię, żeby w kolejnych filmach udało jej się to zmienić. Wypada blado i trochę jak bohaterka seriali młodzieżowych.
Są jednak zalety i ich też jest wcale niemało. Przede wszystkim, jak już łoiłem bohaterów, to teraz innych pochwalę. Quicksilver to gwiazda tego filmu. Nie ma go wiele, ale tak jak scena z Days of the future past pozamiatała, tak tutaj każdy moment gdzie się pojawia nasz szybki ziom jest prawdopodobnie najlepszą sceną w filmie. Nie dość, że świetnie i pomysłowo wygląda montaż kiedy QS używa mocy to w dodatku charakterologicznie pasuje z tym swoim cwaniactwem i docinkami, z ukrytym pod spodem dramatem poszukiwania ojca. Dość powiedzieć, że dla mnie najlepszy występ w tej odsłonie to właśnie on.
Nie zawiodła stara gwardia. Stewart i McKellen stworzyli postacie profesora i Magneto nie do pobicia, a jednak Fassbender i MacAvoy są co najmniej tak samo świetni. Ewidentnie warsztatem górują nad całą resztą obsady. Rewelacyjnie wypadł gościnny występ Wolverine'a choć jak na mój gust pokazywali go ociupinkę za długo. Mogli to zrobić bardziej tajemniczo. Aczkolwiek to co robi to najlepsze sceny walki Logana jakie powstały na potrzeby kina. Pobili wszystko co widziałem do tej pory. Na plus zaliczam też inne nowe twarze: młody Cyclops, Ororo Munroe i Nightcrawlera. Krótki, ale bardzo dobry występ zaliczył Tómas Lemarquis jako Caliban (nie mylić z Talibanem). Mam nadzieję, że wróci w kolejnych produkcjach.
To, co potrafi zrobić Singer to odtworzenie klimatu z komiksów X-Men. Jest on obecny w każdej części wypuszczonej spod ręki czy oka tego reżysera. Nie inaczej jest w najnowszej odsłonie. Sporo odniesień i retrospekcji do poprzednich filmów pomaga zbudować ciągłość świata i opowiadanej historii.
Rollercoaster, na który warto iść do kina - tak oceniam X-Men: Apocalypse. Sporo elementów mnie zawiodło, sporo ucieszyło i zadowoliło. Zmiana pokoleniowa dokonuje się na naszych oczach i moim skromnym zdaniem powinna także objąć osobę reżysera w przyszłości. Wtedy może znów po wyjściu z seansu zamiast mieszanych uczuć będę miał facjatę uśmiechniętą od ucha do ucha. 7/10
http://zabimokiem.pl/rollercoaster-bryana-singera/
Po restarcie całego uniwersum w Days of the future past Xavier prowadzi szkołę, Magneto zniknął, a Mystique pomaga z partyzanta mutantom na całym świecie. Tymczasem w Egipcie przypadkowo wybudzony zostaje Apokalips, pierwszy i w teorii najpotężniejszy mutant w dziejach. Zbiera on ekipę czterech pomagierów i, jakże oryginalnie, postanawia zniszczyć ludzkość, a potem rządzić pozostałościami. No umówmy się, szczyt oryginalności to to nie jest.
Problem w tym, że oklepany do bólu motyw nie jest największą wadą filmu. Jest ich kilka i generalnie miałem wrażenie, ze seans to emocjonalny rollercoaster. Raz dostajemy sceny, od których uszy puchną, głowa boli, żeby za chwilę obejrzeć jedne z najlepszych momentów w całej serii X-Men. Zacznijmy jednak od negatywów, bo tych jest niestety trochę za dużo.
Dlaczego tym razem twórcy inspirowali się Thorem? Zagadka. Nie wiem co sobie myśleli, ale stroje w filmie, szczególnie czarnych charakterów, są żenujące. Wyglądają jak żywcem wyjęte z Power Rangers albo właśnie filmideł z nordyckimi herosami. Plastikowe, tandetne, wyglądające jak zabawki z bazaru za kilka groszy. Odzierają noszących je bohaterów z powagi. Nie przerażają mnie groźby faceta ubranego w strój kurczaka z KFC, tak samo nie przeraża mnie Magneto w stroju zapożyczonym z plany Power rangers. Co się z tym wiąże - momentami miałem wrażenie, że dziwnie wykorzystano budżet. Są sceny z efektami specjalnymi zapierającymi dech w piersiach, ale już pole finałowej walki - zniszczony Kair - wygląda jak plan zdjęciowy niszowej produkcji na jutuba.
Historia trzyma się kupy, ale wiele wątków można sobie było darować. Magneto to postać, która ma za sobą dość przeżyć, którymi wiele można uzasadnić. Nie trzeba było dorabiać mu nowego rozdziału w życiu, który ma być niejako usprawiedliwieniem przyłączenia się do Apokalipsa. Ale dorobiono. I to w taki sposób, że akurat polski widz będzie miał problem. Erik uciekł bowiem do Polski, pracuje w pruszkowskiej (?!) hucie (?!) i prowadzi spokojne życie. I tu mamy clou problemu. Miło, że starali się oddać realia, ale jak już zdecydowali się, żeby w Polsce mówiono po polsku to trzeba było zatrudnić Polaków. Nasz język jest tak kaleczony (choć zrozumiały), że na bardzo dramatycznych scenach w kinie cała sala ryczała ze śmiechu. Wliczając w to mnie. Nie pomógł fakt, że cały ten wątek poprowadzony jest głupawo i cała "tragedia" jaka się tam dzieje wypada groteskowo i komicznie. Nawet całkowicie pomijając sposób mówienia lokalnych mieszkańców. Martwi mnie kierunek w jakim zmierza postać Magneto, bo to jeden z filarów świata X-men, a zaczynają robić z niego karcianego jokera, którego można wcisnąć byle jak i byle gdzie.
Kontynuując jojczenie muszę ponarzekać na inne postaci. Apokalips jest beznadziejny. Głównie chodzi i krzyczy. Kompletnie mnie nie przekonał, że jest groźny i trzeba się go bać. Nie robi niczego, co by mogło przerażać. W każdej innej odsłonie czarny charakter był bardziej charyzmatyczny i przerażający. Słabo wypadli pomagierzy. Angel i Psychlocke to "zapełniacze" w tle i są kompletnie do zapomnienia. Błędy castingowe są też udziałem drugiej strony konfliktu. Jennifer Lawerence has left the building. Trochę jak Daniel Craig w ostatnim Bondzie Jennifer jedzie na rezerwach i mam wrażenie, że ma już dosyć grania Mystique. Wygląda na zmęczoną i wypaloną. Nie podoba mi się też (po kilku recenzjach zakładam, że jestem w mniejszości) Sophie Turner czyli Sansa z Gry o tron jako Jean Grey. Jest... Sansą z Gry o Tron tylko z mocami. Nie kupiłem jej jako Jean i wątpię, żeby w kolejnych filmach udało jej się to zmienić. Wypada blado i trochę jak bohaterka seriali młodzieżowych.
Są jednak zalety i ich też jest wcale niemało. Przede wszystkim, jak już łoiłem bohaterów, to teraz innych pochwalę. Quicksilver to gwiazda tego filmu. Nie ma go wiele, ale tak jak scena z Days of the future past pozamiatała, tak tutaj każdy moment gdzie się pojawia nasz szybki ziom jest prawdopodobnie najlepszą sceną w filmie. Nie dość, że świetnie i pomysłowo wygląda montaż kiedy QS używa mocy to w dodatku charakterologicznie pasuje z tym swoim cwaniactwem i docinkami, z ukrytym pod spodem dramatem poszukiwania ojca. Dość powiedzieć, że dla mnie najlepszy występ w tej odsłonie to właśnie on.
Nie zawiodła stara gwardia. Stewart i McKellen stworzyli postacie profesora i Magneto nie do pobicia, a jednak Fassbender i MacAvoy są co najmniej tak samo świetni. Ewidentnie warsztatem górują nad całą resztą obsady. Rewelacyjnie wypadł gościnny występ Wolverine'a choć jak na mój gust pokazywali go ociupinkę za długo. Mogli to zrobić bardziej tajemniczo. Aczkolwiek to co robi to najlepsze sceny walki Logana jakie powstały na potrzeby kina. Pobili wszystko co widziałem do tej pory. Na plus zaliczam też inne nowe twarze: młody Cyclops, Ororo Munroe i Nightcrawlera. Krótki, ale bardzo dobry występ zaliczył Tómas Lemarquis jako Caliban (nie mylić z Talibanem). Mam nadzieję, że wróci w kolejnych produkcjach.
To, co potrafi zrobić Singer to odtworzenie klimatu z komiksów X-Men. Jest on obecny w każdej części wypuszczonej spod ręki czy oka tego reżysera. Nie inaczej jest w najnowszej odsłonie. Sporo odniesień i retrospekcji do poprzednich filmów pomaga zbudować ciągłość świata i opowiadanej historii.
Rollercoaster, na który warto iść do kina - tak oceniam X-Men: Apocalypse. Sporo elementów mnie zawiodło, sporo ucieszyło i zadowoliło. Zmiana pokoleniowa dokonuje się na naszych oczach i moim skromnym zdaniem powinna także objąć osobę reżysera w przyszłości. Wtedy może znów po wyjściu z seansu zamiast mieszanych uczuć będę miał facjatę uśmiechniętą od ucha do ucha. 7/10
http://zabimokiem.pl/rollercoaster-bryana-singera/
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Nice Guys. Równi goście (The Nice Guys) - Na dzień dobry plaskacz dla polskiego dystrybutora. Można było zostawić tytuł oryginalny. Można było przetłumaczyć jako Równi goście (bardzo fajne tłumaczenie!), ale po kiego grzyba? Dawać w polskim tytule i to i to? Gdzie tu sens? Nawet nieszczęsny, nadchodzący Łotr jeden nazywa się Łotr jeden, a nie "Rouge One. Łotr jeden". Ble. No, ale skoro mamy to za sobą - koniec narzekania. Dosłownie. Czego bowiem można się spodziewać jak idziesz na film autorstwa Shane'a Blacka? Dla przypomnienia: gość napisał scenariusz Zabójczej broni, Ostatniego skauta (najlepsze teksty w filmie sensacyjnym ever!) i Kiss kiss bang bang (tu także reżyserował). Najnowsza komedia sensacyjna to połączenie wspomnianych tytułów i jeszcze coś więcej. Czy muszę coś jeszcze pisać?
Holland March to prywatny detektyw. Pierdoła, cwaniaczek i oszust żerujący na naiwności starszych pań. Prywatnie wdowiec samotnie wychowujący pyskatą nastolatkę. Jackson Healy to kastet do wynajęcia. Nie ma wielkich życiowych ambicji, kasuje ludzi za obijanie facjaty innym ludziom. Jest silny, twardy i zdecydowany. Dziewczyna, której szuka ten pierwszy wynajmuje tego drugiego, żeby pozbyć się problemu. Tak panowie się spotykają i - jak to bywa w tego typu produkcjach - sprawa okaże się mieć drugie dno, a Holland i Jackson muszą współpracować, żeby zrozumieć co się tak naprawdę dzieje zanim ktoś skróci ich o głowę.
Fabuła jest tak naprawdę mniej ważna, bo cały film stoi na fundamencie zbudowanym przez Ryana Goslinga i Russela Crowe'a. Takiej chemii na ekranie między postaciami nie było od czasów takich klasyków jak Zabójcza broń właśnie. Obaj są po prostu niesamowici i na zasadzie przyciągających się przeciwieństw dosłownie każda scena z ich udziałem rozkłada na łopatki. Mógłbym z automatu, zaraz po seansie, obejrzeć dwa kolejne filmy z udziałem tej dwójki. Perfekcja. Jak już chwalę aktorów to wielkie brawa należą się Angourie Rice. Ekranowa córka Goslinga to najlepszy dziecięcy występ od nie pamiętam kiedy. Jest naturalna i wiarygodna, kompletnie uciekła od znanego motywu "młodziutki aktor, widać, że się stara i przesadnie egzaltuje". Dla osoby odpowiedzialnej za casting - piątka z plusem.
Na to wszystko nakłada się niesamowity i wiarygodny obraz lat 70tych XX wieku. Disco, kolory, wydziwiane marynarki i niesamowite amerykańskie samochody z tamtej epoki. Cud, miód i malina. W filmowym kinie, jakby się nic nie zmieniło do dziś, sequele - na ekranie widać reklamę Szczęk 2. Klimat jest świetny, a na to wszystko nakłada się jeszcze nastrój rodem z Kiss kiss bang bang. Jest zabawnie, ale kilka razy historia potrafi zaskoczyć brutalnym i mrocznym epizodem. Uśmiech kilkukrotnie zastygł mi na ustach kiedy reżyser gwałtownie zmienił ton.
Jeśli miałbym na siłę szukać wad to napisałbym, że spisek, który tropią bohaterowie mimo, że prosty to przedstawiony jest w przesadnie skomplikowany sposób, ale to tyle. Poza tym to powiew świeżości w kinie napakowanym remake'ami, sequelami, prequelami i rebootami. Fantastyczna, ciut mroczna komedia sensacyjna z rewelacyjnymi kreacjami i świetnym humorem. Jeśli komuś podobali się Agenci (2 guns) to Równi goście są pozycją o klasę albo dwie lepszą. Pozycją obowiązkową! 9/10
http://zabimokiem.pl/shane-black-bardzo-rowny-gosc/
Holland March to prywatny detektyw. Pierdoła, cwaniaczek i oszust żerujący na naiwności starszych pań. Prywatnie wdowiec samotnie wychowujący pyskatą nastolatkę. Jackson Healy to kastet do wynajęcia. Nie ma wielkich życiowych ambicji, kasuje ludzi za obijanie facjaty innym ludziom. Jest silny, twardy i zdecydowany. Dziewczyna, której szuka ten pierwszy wynajmuje tego drugiego, żeby pozbyć się problemu. Tak panowie się spotykają i - jak to bywa w tego typu produkcjach - sprawa okaże się mieć drugie dno, a Holland i Jackson muszą współpracować, żeby zrozumieć co się tak naprawdę dzieje zanim ktoś skróci ich o głowę.
Fabuła jest tak naprawdę mniej ważna, bo cały film stoi na fundamencie zbudowanym przez Ryana Goslinga i Russela Crowe'a. Takiej chemii na ekranie między postaciami nie było od czasów takich klasyków jak Zabójcza broń właśnie. Obaj są po prostu niesamowici i na zasadzie przyciągających się przeciwieństw dosłownie każda scena z ich udziałem rozkłada na łopatki. Mógłbym z automatu, zaraz po seansie, obejrzeć dwa kolejne filmy z udziałem tej dwójki. Perfekcja. Jak już chwalę aktorów to wielkie brawa należą się Angourie Rice. Ekranowa córka Goslinga to najlepszy dziecięcy występ od nie pamiętam kiedy. Jest naturalna i wiarygodna, kompletnie uciekła od znanego motywu "młodziutki aktor, widać, że się stara i przesadnie egzaltuje". Dla osoby odpowiedzialnej za casting - piątka z plusem.
Na to wszystko nakłada się niesamowity i wiarygodny obraz lat 70tych XX wieku. Disco, kolory, wydziwiane marynarki i niesamowite amerykańskie samochody z tamtej epoki. Cud, miód i malina. W filmowym kinie, jakby się nic nie zmieniło do dziś, sequele - na ekranie widać reklamę Szczęk 2. Klimat jest świetny, a na to wszystko nakłada się jeszcze nastrój rodem z Kiss kiss bang bang. Jest zabawnie, ale kilka razy historia potrafi zaskoczyć brutalnym i mrocznym epizodem. Uśmiech kilkukrotnie zastygł mi na ustach kiedy reżyser gwałtownie zmienił ton.
Jeśli miałbym na siłę szukać wad to napisałbym, że spisek, który tropią bohaterowie mimo, że prosty to przedstawiony jest w przesadnie skomplikowany sposób, ale to tyle. Poza tym to powiew świeżości w kinie napakowanym remake'ami, sequelami, prequelami i rebootami. Fantastyczna, ciut mroczna komedia sensacyjna z rewelacyjnymi kreacjami i świetnym humorem. Jeśli komuś podobali się Agenci (2 guns) to Równi goście są pozycją o klasę albo dwie lepszą. Pozycją obowiązkową! 9/10
http://zabimokiem.pl/shane-black-bardzo-rowny-gosc/
- Jutsimitsu
- Człowiek-Reklamówka
- Posty: 2930
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 22:51
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
X-Men: Apocalypse
Zacznę od tego, że nie wiem ile powinienem napisać, żeby nie zespoilować całego filmu. Dlatego nie będę pisał właściwie nic. Dobra kontynuacja serii. Apocalypse choć bez jakieś rozwiniętej motywacji jest dobrze przedstawiony. W porównaniu do Civil War moim zdaniem lepiej. No i wiadomo kto ukradł ten film
8.5/10
Zacznę od tego, że nie wiem ile powinienem napisać, żeby nie zespoilować całego filmu. Dlatego nie będę pisał właściwie nic. Dobra kontynuacja serii. Apocalypse choć bez jakieś rozwiniętej motywacji jest dobrze przedstawiony. W porównaniu do Civil War moim zdaniem lepiej. No i wiadomo kto ukradł ten film
8.5/10
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Czego dusza zapragnie (Absolutely Anything)
Czyli pierwszy od 20 lat pełnometrazowy film Terry'ego Jonesa. Kolegów pythonów też zaprosił - pojawiają się w komicznej i rozbrajającej roli, która nie pozostawia wątpliwości, że chłopaki spokojnie mogliby wrócić do branży - w formie są cały czas!
Sam film natomiast opowiada nam historię Bruce'a Wszechmogacego z perspektywy angielskiego poczucia humoru. I z Simonem Peggiem zamiast Jima Carreya. Rezta zasadniczo bez zmian - kto dobrze bawił się przy tamtym filmie, raczej nie będzie rozczarowany nową odsłoną znanego już motywu. Mnie się bardzo podobało - ciepła komedia z absurdalnymi elementami własciwymi dla stylu twórcy. Może żadna rewelacja, ale sprawdza się znakomicie. Zwłaszcza na leniwy wieczór w miłym towarzystwie.
7/10
Rybka zwana Wandą (A Fish Called Wanda)
Fajny przykład na to, jak się zmieniły wymagania dzisiejszych krytyków kina w stosunku do lat osiemdziesiątych. Dzisiaj, żeby zostać docenionym i obsypanym nominacjami wszelkiej maści, najlepiej stworzyć film o upośledzonym naukowcu z żydowskimi korzeniami, obowiązkowo z transgenderowym wątkiem w tle. Kiedyś wystarczyło zrobić kompletnie pokręconą komedię sytuacyjna z rewelacyjnym scenariuszem i doborową obsadą. Nie mam wątpliwości, że wspólne dzieło Crichtona i Cleese'a dzisiaj zostałoby zmieszane z błotem, obśmiane i odsądzone od czci i wiary za swój mizoginizm, polityczną nieporpawności i ogólne średniowiecze intelektu. Tymczasem w 1988 roku film zgarnął całą mase nominacji, w tym statuetkę Oscara dla Kevina Kline'a - za rolę, której dzisiaj żaden "szanujący się" aktor chyba nawet by nie rozważył ze względu na jej trywializm i infantylność. Kline jednak jest rewelacyjny jako narwany bandzior-nieudacznik, a w samym filmie odnajdziemy wszystkie stare i wysuszone chwyty przerabiane w kinie kryminalno-komediowym: od Gangu Olsena aż po Woody'ego Allena, na - rzecz jasna - montypythonowskim sznycie kończąc. Fantastycznie ukazana została również różnica pomiędzy humorem angielskim, a amerykańskim - przez co film czasami wygląda jak niepozlepiana zbitka skeczy. I chociaż owa niespójność czasami potrafi zakłuć w oczy, to przecież równoważy się ona rewelacyjnymi momentami (scena z Cleesem wykrzykującym po rosyjsku!) oraz świetną robotą wykonaną przez aktorów (oprócz Kline'a wyróżnia się oczywiście Jamie Lee Curtis). Poza tym - nie oszukujmy się: pomimo kamuflażu, przecież to jest Monty Python pełną gębą. TTzeba przyznać, że zaserwowana mikstura spisuje się znakomicie, bo nie tylko bawi rewelacyjnymi scenami, ale również świetnie dawkuje napięcie, trzymając widza w oczekiwaniu na ostateczny finał. Świetna robota.
8/10
Czyli pierwszy od 20 lat pełnometrazowy film Terry'ego Jonesa. Kolegów pythonów też zaprosił - pojawiają się w komicznej i rozbrajającej roli, która nie pozostawia wątpliwości, że chłopaki spokojnie mogliby wrócić do branży - w formie są cały czas!
Sam film natomiast opowiada nam historię Bruce'a Wszechmogacego z perspektywy angielskiego poczucia humoru. I z Simonem Peggiem zamiast Jima Carreya. Rezta zasadniczo bez zmian - kto dobrze bawił się przy tamtym filmie, raczej nie będzie rozczarowany nową odsłoną znanego już motywu. Mnie się bardzo podobało - ciepła komedia z absurdalnymi elementami własciwymi dla stylu twórcy. Może żadna rewelacja, ale sprawdza się znakomicie. Zwłaszcza na leniwy wieczór w miłym towarzystwie.
7/10
Rybka zwana Wandą (A Fish Called Wanda)
Fajny przykład na to, jak się zmieniły wymagania dzisiejszych krytyków kina w stosunku do lat osiemdziesiątych. Dzisiaj, żeby zostać docenionym i obsypanym nominacjami wszelkiej maści, najlepiej stworzyć film o upośledzonym naukowcu z żydowskimi korzeniami, obowiązkowo z transgenderowym wątkiem w tle. Kiedyś wystarczyło zrobić kompletnie pokręconą komedię sytuacyjna z rewelacyjnym scenariuszem i doborową obsadą. Nie mam wątpliwości, że wspólne dzieło Crichtona i Cleese'a dzisiaj zostałoby zmieszane z błotem, obśmiane i odsądzone od czci i wiary za swój mizoginizm, polityczną nieporpawności i ogólne średniowiecze intelektu. Tymczasem w 1988 roku film zgarnął całą mase nominacji, w tym statuetkę Oscara dla Kevina Kline'a - za rolę, której dzisiaj żaden "szanujący się" aktor chyba nawet by nie rozważył ze względu na jej trywializm i infantylność. Kline jednak jest rewelacyjny jako narwany bandzior-nieudacznik, a w samym filmie odnajdziemy wszystkie stare i wysuszone chwyty przerabiane w kinie kryminalno-komediowym: od Gangu Olsena aż po Woody'ego Allena, na - rzecz jasna - montypythonowskim sznycie kończąc. Fantastycznie ukazana została również różnica pomiędzy humorem angielskim, a amerykańskim - przez co film czasami wygląda jak niepozlepiana zbitka skeczy. I chociaż owa niespójność czasami potrafi zakłuć w oczy, to przecież równoważy się ona rewelacyjnymi momentami (scena z Cleesem wykrzykującym po rosyjsku!) oraz świetną robotą wykonaną przez aktorów (oprócz Kline'a wyróżnia się oczywiście Jamie Lee Curtis). Poza tym - nie oszukujmy się: pomimo kamuflażu, przecież to jest Monty Python pełną gębą. TTzeba przyznać, że zaserwowana mikstura spisuje się znakomicie, bo nie tylko bawi rewelacyjnymi scenami, ale również świetnie dawkuje napięcie, trzymając widza w oczekiwaniu na ostateczny finał. Świetna robota.
8/10
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?
since 22/4/2003
since 22/4/2003
- Voo
- Stary Człowiek, A Może
- Posty: 6414
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
- Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Apocalypto
Drobiazgowość inscenizacji po prostu powala. Sceny rozgrywające się w mieście Majów oglądałem jak skamieniały - te wszystkie postacie, twarze, dźwięki, kolory, stroje, język. Czułem się jakbym przeniósł się do tamtego świata. Szkoda, że taka kulminacja następuje gdzieś w połowie fabuły, po czym wszystko "siada" i zamienia się w zupełnie zwyczajny film przygodowy. Trochę tak, jakby skończyły się pieniądze i filmowcy postanowili po prostu trochę pobiegać po lesie z kamerą, żeby jakoś zakończyć tę niesamowicie zapowiadającą się historię. Mimo wszystko nawet w tych fragmentach czuć reżyserską biegłość Mela. Fajnie, że znowu coś tam reżyseruje, skubaniec. 8/10
Drobiazgowość inscenizacji po prostu powala. Sceny rozgrywające się w mieście Majów oglądałem jak skamieniały - te wszystkie postacie, twarze, dźwięki, kolory, stroje, język. Czułem się jakbym przeniósł się do tamtego świata. Szkoda, że taka kulminacja następuje gdzieś w połowie fabuły, po czym wszystko "siada" i zamienia się w zupełnie zwyczajny film przygodowy. Trochę tak, jakby skończyły się pieniądze i filmowcy postanowili po prostu trochę pobiegać po lesie z kamerą, żeby jakoś zakończyć tę niesamowicie zapowiadającą się historię. Mimo wszystko nawet w tych fragmentach czuć reżyserską biegłość Mela. Fajnie, że znowu coś tam reżyseruje, skubaniec. 8/10
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
przecież ten film ma z 10 latVoo pisze:Fajnie, że znowu coś tam reżyseruje, skubaniec.
You give up a few things, chasing a dream.
"Ty jesteś menda taka pozytywna" - colgatte
#sgk 4 life.
Old FŚGK number is 12526
MISTRZ FLEP EURO 2024
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Zolt, głuptasie, z perspektywy Voo dekada jest jak dla Ciebie 10 minut.
- Voo
- Stary Człowiek, A Może
- Posty: 6414
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
- Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Kuwa rezyserujeteraznow w 2016 ja pierdziule no. Jakis film wojenny.
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
OMG, po We were soldiers powinien się trzymać z daleka od wojny.Voo pisze:Kuwa rezyserujeteraznow w 2016 ja pierdziule no. Jakis film wojenny.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
We were soldiers robił Randall Wallace. Scenarzysta nowego filmu reżyserowanego przez Mela.SithFrog pisze:OMG, po We were soldiers powinien się trzymać z daleka od wojny.Voo pisze:Kuwa rezyserujeteraznow w 2016 ja pierdziule no. Jakis film wojenny.
You give up a few things, chasing a dream.
"Ty jesteś menda taka pozytywna" - colgatte
#sgk 4 life.
Old FŚGK number is 12526
MISTRZ FLEP EURO 2024