W zaistniałej sytuacji szefostwa Warner Brothera, Disneja i inne powinny popełnić zbiorowe harakiri. Oto do kin bowiem u nas trafiła najnowsza japońska Godzilla: Godzilla Minus One. Jest to jeden z najlepszych filmów o Godzilli, przewyższający amerykańskie MonsterVerse (Godzilla, G vs King-Kong, takie tam). Z kolei to MonsterVerse przewyższa nowe Gwiezdne Wojny, Marvela że o Supermanach z DC nie wspomnę. Zacka Snydera przewyższa. Prawie wszystko przewyższa poza Diuną i Blade Runnerem 2049. Ale nowej Godzilli nie przewyższa bo jest lepsza. Podają, że budżet tego filmu to 15 000 000 dolarów. Słownie: piętnaście milionów dolarów. Jest to niewiarygodne, bo to jest 10% (słownie: dziesięć procent) tego co amerykańska Godzilla z 2014 roku a film wygląda lepiej, Godzilla jest ładniejsza, jest jej więcej. Jak oni to zrobili? Te 15 milionów to się zwróciło w samej Japonii, teraz zarabiają na czysto. Oczywiście takiej kaski jak amerykańskie produkcje nie zarobi, ale dobrze zarobi. Japońska wytwórnia Toho raz że dobrze wyszła na sprzedaży praw Amerykanom, a dwa sama stworzyła piękny film. Shin Godzilla z 2016 też jest fajna ale nie aż tak. Zasługuje natomiast na odrębną recenzję. Reasumując: Japończycy korzystają z rozpropagowania Godzilli przez Amerykanów i sami dokładają do pieca. Warner wypuszcza swoją Godzillę (4 część) na wiosnę i ma duży problem, żeby spłodzić film nie będący zdecydowanie gorszym niż japońska produkcja.
image
Nie da się tu uniknąć pewnych porównań i tak: Godzilla Minus One jest filmem jaśniejszym niż większość tamtych, pokazują potwora za dnia, co jest kłopotliwe bo tzw CGI ma postawione przed sobą wyższe wymagania. Część ludzka jest dopracowana. Wiadomo: zawsze najważniejsze były potwory i ich walka. Watki ludzkie to były takie zapełniacze, można było przewijać albo puszczać sobie montaże walk Godzilli na Jutubie. Japończycy potrafili natomiast zarządzać przerywaczami: potwory sobie walczyły i przerywniki ludzkie w odpowiednich momentach się pojawiały. Amerykanie tego nie potrafili, najgorsza była 2 część gdzie po ekranie pląsała straszliwa mamuśka i człowiek modlił się, żeby ją coś ubiło albo zjadło i żeby się przestała pałętać. Tutaj mamy jeden z nielicznych filmów godzillowych, gdzie wątek ludzki porywa i jest zajmujący sam w sobie. Film wciąga nawet bez Godzilli, nie jestem tu osamotniony w poczynieniu tej konstatacji.
No to teraz pora na SPOILERY, które będą poważne:
.
.
.
.
.
.
Godzilla obchodzi 70-lecie i z tej okazji powstał film, który odświeża pierwowzór. To kolejna taka produkcja, Japończycy co jakiś czas resetują uniwersum i kręcą wszystko od początku. May tu tzw ery: na początku Godzilla jest niedobra, potem coraz bardziej przyjacielska, potem jest reset i wszystko od początku się zaczyna. I ludzie to oglądają. Przez te dekady Godzilla zdobyła rzesze fanów i sympatyków. I wytwórnia Toho rozumie, że film o Godzilli powinien być skierowany do fanów Godzilli, którzy nakręcą publikę. Disnej z Lucasfilmem nie pojmują w odróżnieniu, że film gwiezdnowojenny powinien być kierowany do fanów starłorsa. Widać że fani napędzają publikę, tworząc entuzjastyczne recenzje. Panuje ogólna extaza i entuzjazm. Przy czym wiadomo było, jaka będzie fabuła: pojawi się Godzilla, zacznie bić wszystkich i demolować, będą próbować ją zatrzymać, nie dadzą rady, w końcu jakiś podstęp albo wynalazek trochę ją powstrzyma. Ale widać ludzie lubia co jakiś czas zobaczyć nowy film, który odświeża temat. Wcześniejszy film z 2016 roku Shin Godzilla też powiela ten temat, z nowości Shin Godzilla puszcza ppromień z ogona.
Tutaj mamy natomiast akcję dziejącą się u schyłku II Wojny Światowej oraz bezpośrednio po zakończeniu. Bohater ludzki to pilot kamikadze, tylko nieudany. Symuluje awarię samolotu aby nie zginąć w samobójczym ataku, co ma może jakiś sens. W bazie, gdzie ląduje pojawia się jednak potwór, który morduje cały garnizon. Tu wspomniany Shikishima Koichi zawodzi, bo boi się ostrzelać monstrum z działka. Może i słusznie, bo guzik mu zrobi, ale niesmak pozostaje. Ma wyrzuty sumienia, podobnie oskarża go ocalały dowódca. I tak się kreuje bohatera, który może zyskać sympatię.
Dalej mamy zniszczone bombardowaniami Tokio: rodzice nie żyją. Siostra obarcza go winą, bo jakby się zabił w samobójczym ataku to by ocaleli. W morzu ruin spotyka dziewczynę, która opiekuje się sierotą-niemowlakiem. W desperacji zatrudnia się do wyławiania min, co jest zajęciem szaleńczym. Mamy tu rozszerzenie uniwersum o szaleńców i desperatów. Przeżywają oni nie tyle okropności wojny, co klęskę. Zostają rzuceni do samobójczej konfrontacji z Godzillą, aby zyskać czas dla zorganizowania obrony. Dysponują kuterkiem takim, łupinką drewnianą. Nie dają rady a krążownik Takao, dla którego się poświęcają zostaje zniszczony (japońskie superpancerniki Yamato i Musashi, zdolne do nawiązania walki z Godzillą, zostały w trakcie wojny zatopione przez Amerykanów) . I tu mamy typowy segment filmu, pokazujący atak Godzilli na Tokio.
image
Po tym ataku mamy przykład zdolności japońskiej do łączenia sił w obliczu zagrożenia. Ktoś opracowuje plan, ochotnicy zgłaszają się do akcji. Mamy tu rozrachunek z rządem, który zawodzi. To kolejny film w którym reżim zawodzi, co może pokazywać japońskie nastroje obecne. W każdym bądź razie osoba o największym autorytecie obejmuje dowództwo, reszta się słucha, kombinują zasoby, czyli 4 zmęczone wojną, rozbrojone niszczyciele, przygotowują się. To jest wspaniała zdolność społeczeństwa japońskiego, warta uwypuklenia: porozumienie ponad podziałami w obliczu klęski. Przy czym cała akcja nie wymaga niczyjej śmierci, chyba nawet nikt nie ginie. Mamy tu rozliczenie z wypaczeniami raczej a nie z militaryzmem: Japończycy sami się wpakowali w wojnę i zdrowo nabroili w okolicznych krajach, jednak nie ma o tym mowy.
Widzimy za to, że mamy do czynienia z inną kulturą, inną cywilizacją. Japończycy zachowują się i funkcjonują inaczej, darcie mordy nie wyczerpuje tu zagadnienia. Są inni i to jest kolejna zaleta tego filmu. Kino japońskie jest trudniejsze w odbiorze niż kontynentalne (Chiny, Korea), tu jednak ekspresja japońska i sposób myślenia jest pokazany zrozumiale. Zresztą my, Polacy mamy trochę wspólnego z Japończykami, np. barwy biało-czerwone. Japończycy nie chcieli z nami walczyć w czasie II Wojny Światowej i jak nasz ambasador poszedł z wypowiedzeniem wojny to ich minister spraw zagranicznych go wyrzucił i nie przyjął tego wypowiedzenia, powiedział, że żadnej wojny polsko-japońskiej nie będzie. No i nie było.
Mamy tu zatem przykład kreacji bohaterów budzących sympatię, aktorzy dobrze grają, pokazują emocje. Amerykańska Godzilla z 2014 roku nie ma tu startu, bo tamtejszy heros jest zbyt spiżowy i bez skazy. Mamy świetne efekty specjalne, potworny wygląd potwora. Mamy ciekawe lokacje, interesujące z historycznego punktu widzenia. Przybycie spontanicznej pomocy nawet działa tak, jak w odrodzeniu Skywalkera nie działało (to może być nawiązanie!). W efekcie dostaliśmy dwugodzinne porywające widowisko o dużych walorach genderowych. Jak oni to zrobili przy tym budżecie?
I tak, będę opisywał Godzillę zgodnie z naszymi końcówkami. Byliście, widzieliście? Wiecie, jakiej jest płci? Zadeklarowała się? No właśnie. Nie wchodzę tu w głębszą analizę, że tam jest to on, a u nas ona bo się tak odmienia.
A tu jest link do Filmwebu, gdzie wyszczególniają nazwiska aktorów, reżysera, bohaterów itp:
https://www.filmweb.pl/film/Godzilla+Mi ... 3-10038861
ja tego nie ogarniam