u mnie bezposrednio w podleglych mi brygadach budowlanych na wstepie proporcja chetnych do niechetnych byla 50/50. pozniej jeden z chlopakow zachorowal na swojej budowie na Ukrainie, trafil tam do szpitala na instensywna terapie gdzie spedzil wielkanoc. szczescie w nieszczesciu, ze pracowal na instalacji sal w prywatnej klinice, ktora miala inne obiekty w Kijowie, zgarneli go do siebie przez co mial luksusowe warunki.Voo pisze:Ha, ciekawy wniosek. U mnie w pracy też zaszczepiło się jakieś 80% osób a niezaszczepieni dziwnym trafem pracują w jednym pomieszczeniu.To wygląda na samonapędzającą się grupę, z której nikt nie odważy się wychylić
Z mojej obserwacji wynika, że w grupie jest jeden może dwóch wygadanych mądrali, którzy zwyczajnie zdominowali pozostałych. Mam wrażenie, że wytworzyła się tam taka sytuacja, że im się teraz "głupio wyłamać".
Co ciekawe to sceptycyzm co do szczepionek w tej grupie nie ma nic wspólnego z indywidualnym światopoglądem. Można powiedzieć, że niechęć do szczepienia połączyła w tym przypadku ludzi reprezentujących wszystkie opcje polityczne występujące w tym kraju
na szczescie jego historia potoczyla sie dobrze, wszystko z niego zeszlo (byl moment, ze mial ubytek sprawnosci pluc na poziomie 25%) i jezdzi teraz dalej po budowach i normalnie pracuje. po tej "przygodzie" 99% chlopakow zdeklarowalo chec szczepien...
...za wyjatkie jednego, ktory powiedzial, ze jeszcze chce miec dzieci
niestety wspomniana historia jednego pracownika nie przekonala reszty 30% niechetnego ogolu.