Ja sądzę, że to było nie do uniknięcia. Zwróć uwagę na to, że narracja, która jest w tej chwili związana z tymi "polskimi obozami śmierci" nie ma nic wspólnego z autentycznymi zmianami w prawie. Ta narracja idzie niejako obok rzeczywistości, zupełnie nie zwracając na nią uwagi. Więc słyszymy na przykład, że Polacy będą karać ludzi badających pogromy, szmalcownictwo, itd... I że uciekamy od odpowiedzialności za holocaust.Counterman pisze:A wiecie, dla mnie meritum problemu to sposób w jaki to się załatwia na szczeblu dyplomatycznym. Przypną nam metkę awanturników, a fraza Polish death camps została wyszukana na google ile, 28 milionów nowych odsłon? W dwa dni?
Nie wiem Panie i Panowie, robimy sobie renomę problematycznych na światowych rynkach, a to naprawdę nie sprzyja. Ani polityce, ani biznesowi, ani nam szarym króliczkom.
No bardzo przepraszam, ale już prędzej takie oskarżenia miałyby zastosowanie do Niemiec, w których nie możesz nawet opublikować gry, gdzie strzela się do żołnierzy ze swastykami, a ludobójczy dyktator nie może mieć wąsika i nazywać się Hitler.
Dlatego - jak już parę razy pisałem - kompletnie nie ma znaczenia, czy akurat teraz byłaby ta zmiana w ustawie, czy nie. Gdyby nie było, to Jan Tomasz Gross by napisał jakąś książkę, albo Wyborcza puściłaby artykuł o czczonych w Polsce antysemitach z AK, i byłby inny temat do grzania.
Michalkiewicz owszem, ma hopla na punkcie Żydów i raczej bym go nie traktował jako wiarygodnego źródła wiedzy o świecie, ale w tym jednym punkcie ma rację. To jest dokładnie ten sam mechanizm, który miał miejsce w latach 90., gdy Światowy Kongres Żydów złożył pozew przeciwko szwajcarskim bankom. Sprawa dotyczyła bardzo konkretnej sprawy, to znaczy przelania przez III Rzeszę pieniędzy zagrabionych Żydom, ale w toku tego procesu obrywało się Szwajcarom na każdym froncie - za politykę nieprzyjmowania uchodźców w czasie wojny, za to że dziadek jakiegoś dyrektora banku miał nazistowskie sympatie, itd, itp...
Na serio, jedyne co można zrobić, to nie podniecać się awanturą wokół polskich obozów, bo to był cios poniżej pasa, który już otrzymaliśmy i bez względu na to kogo obarczymy winą, jaja nas boleć nie przestaną. To już strata, którą ponieśliśmy. Zbyt radykalna reakcja w jedną stronę (pójście w antysemityzm), albo w drugą (obarczanie rządu winą) może tylko zaszkodzić, bo prawdziwa batalia toczy się gdzie indziej. Trzeba się koncentrować na tym, co jest naprawdę ważne, czyli lobbować w kwestii restytucji mienia. Bo jeśli na tamtym froncie się nie wybronimy, to konsekwencje będą poważniejsze.