Nie za bardzo rozumiem o co szlo z tym ubezpieczeniem. Bo są sprzeczne informacje dosyć (również taka, że Elizabeth miała). I też pytanie jest, czy takie ubezpieczenie było mu potrzebne. Bo to, że chłopaki z K2 poszli to był cud i łut szczęscia. Mackiewicz z Reval szli raczej wóz albo przewóz. Na 7k nie wyląduje śmigłowiec. Tego za bardzo nie rozumiem.
Jeszcze jedna rzecz. Ja też trochę nie rozumiem Mackiewicza, czemu akurat Nanga w zimie po alpejsku (tzn to pewnie dlatego, bo nie stać go było na wyprawę oblężniczą) chciał zdobyć jako pierwszy swój ośmiotysięcznik. Z drugiej strony o himalaizmie nie mam zielonego pojęcia.
i jeszcze jedna rzecz
Razorblade pisze:Wejscie zima to juz na zasadzie "moze nie jestem pierwszy wiec zrobie cos w innym okresie (trudniejszym). Co dalej? Wejscie w klapkach?
<i podobne teksty od Voo czy Gregora>
To jest generalnie kwintesencja tego sportu. Mnicha w Tatrach zdobyto w 1869, w 2006 poprowadzono nowe (kolejne, jest ich tam od zaje...dużo) drogi. To w jakimś wywiadzie tlumaczył rozwój wspinaczki (ale można to chyba odnieść w ogóle do pewnej kategorii sportów) Mechanior (taki dobry warszawski balderowiec, nvm) Najpierw było wejść, potem wejść omijając łatwy element, potem może da sie poprowadzic nową drogę, w miejscu gdzie ten kto wszedł pierwszy myślał, ze nie da się wejść... i tak dalej. Teraz piszę o wspinaczce sportowej, ale podejrzewam, że ma to jakieś przełożenie. Taka natura. Nie da się bić rekordów prędkości, najlepszych czasów na okrążeniu.
Jaka jest różnica czy ktoś wszedł gdzieś pierwszy czy drugi? Tzn jak zabił się wchodząc pierwszy to bohater romantyczny, ale jak zabił się wchodząc siódmy to fanaberia i jackass? Ja zupełnie tego nie rozumiem. Dla mnie to to samo. Człowiek kontra żywioły. Jak Hillary czy Amudsen przysłużyli się ludzkości? Niewiele bardziej niż gdyby zamiast wchodzić tam gdzie zimno zostali w domu i nie wiem... mełli ziarno. Albo pieprzony Kamil Stoch. Po co on skacze? przecież obok tej skoczni są schodki - po nich się bezpieczniej schodzi. I co? Doskoczy on do leku na raka? Czy jak inaczej rozwinie naszą cywilizację? Czy gdyby odpukać w niemalowane tragedia przytrafiła się któremuś naszemu skoczkowi to też ogólną reakcja byłoby tak obojętnie?
Ale mam do większości forumowiczów pytanie. Nikt Wam płakać po nikim nie każe... ale nie spędzaliście kiedyś wakacji inaczej niż na plaży/zwiedzając muzea? Albo chociaż nie chcieliście spędzić inaczej? W sensie nie czujecie nici empatii? Ja nie mówię o gloryfikacji, tylko po prostu przykro - bez żadnego ,,ale". Ta śmierć Mackiewicza nie jest dla mnie specjalnie różna od dziesiątek w Tatrach, Alpach, na morzu, spływając Amazonką, czy nie wiem gdzie jeszcze.