![;) ;)](./images/smilies/2.gif)
Steamworld Dig
#PS_VITA
Steamworld Dig kupiłem na Vitę, choć gra pojawiła się najpierw na 3DSa. Powód był jednak prosty – cena. W momencie kiedy zdecydowałem się na zakup można było dorwać ją w promocji za całe 15,30zł z Plusem. Na eShopie wołali w tym czasie 39zł. W sumie to może i lepiej, bo różnice są raczej na korzyść Vity (brak 3D i drugiego ekranu ale za to znacznie lepsza grafika).
Steamworld Dig, to taki Dig Dug wymieszany z Metroidem. Gra polega na kopaniu w dół, zdobywaniu minerałów, sprzedaży tychże na powierzchni i zakup za pozyskane pieniądze sprzętu. Nie ma tego wiele, ale można kupić nowe kilofy, młot, ulepszyć części itd. W trakcie gry odkrywamy też miejsca, gdzie znajdujemy nowe ficzery dla naszego robo-górnika. Dzięki nim możemy dostać się do miejsc wcześniej niedostępnych, stąd wspomniane wcześniej nawiązanie do Metroida. Ficzery te zostawił nam ojciec głównego bohatera, też robo-górnik, do tego otoczony niemałą legendą na powierzchni. Bo gra ma też szczątkową fabułę, ale tak nieistotną dla rozgrywki, że nie ma sensu zawracać sobie nią głowy.
Reasumując, Steamworld Dig to kawał dobrej gry. Jest też dość krótka (jakieś 6 godzin), co na pewno docenią gracze z ograniczonym czasem. Smaczny indyk!
8/10
Muramasa Rebirth
#PS_VITA
Muramasa Rebirth to port Muramasa: The Demon Blade, gry wydanej w 2009 roku na Wii. Za tytułem stoi Vanillaware, studio najlepiej znane z Odin Sphere (PS2) oraz oczywiście z Dragon's Crown (PS3, Vita). Jeśli ktoś jeszcze nie zdążył uciec po przeczytaniu, że jest to port gry z Wii to uspokajam – Muramasa Rebirth już na Wii wyglądało fenomenalnie, a na Vicie jest jeszcze lepiej!
Muramasa to połączenie slashera z lekkim RPG. Biegamy sobie Kisuke albo Momohime (gra ma dwie ścieżki do wyboru plus dodatkowe cztery w DLC, ale tych nie widziałem, zresztą na razie wyszły tylko dwa), levelujemy postać, odkrywamy nowe miecze (potem sami je kujemy) i naparzamy się z niekończącymi stadami wrogów. Nie mamy bezpośredniego wpływu na rozwój postaci, ale za to możemy wybrać różne dodatki, które zmieniają niektóre atrybuty. Możemy też coś zjeść, co także zmieni nam to i owo. W ogóle jedzenie w tej grze jest bardzo ważne. Co chwila spotykamy knajpkę, w której możemy skosztować lokalnych specjałów. Dodatkowo kupujemy lub znajdujemy rozmaite książki kucharskie, które pozwalają na gotowanie lub smażenie coraz to nowszych posiłków. Podobno kolesie z Vanillaware mają pierdolca na punkcie jedzenie i stąd tyle tego tu jest.
![:) :)](./images/smilies/1.gif)
Co do fabuły, to każda z postaci ma swoją historię, którą dodatkowo możemy zakończyć na kilka sposobów. Sam grałem na razie tylko Momohime i miałem jedno zakończenie. Zajęło mi to 12 godzin, więc łatwo można sobie wyobrazić ile czasu trzeba włożyć w grę, żeby to wszystko odkryć. A warto spróbować, bo niektórych mieczy nie da się odblokować bez gry obiema postaciami, i bez spróbowania wszystkich ścieżek.
Muramasa to piękna gra, niestety mnie osobiście w pewnym momencie zaczęła ciut nużyć. Jak już grałem było ok, ale po odłożeniu konsolki niespecjalnie chciało mi się wracać. Czegoś jednak mi w niej brakuje stąd też moja ocena jest taka jaka jest.
7/10
Final Fantasy 4
#PS_VITA
Na początek trochę historii.
Moje growe dojrzewanie przebiegało tak jak zapewne większości tutaj. Najpierw było Atari, potem Amiga, PC, a dopiero później przesiadka na konsolę. U mnie miało to miejsce pod koniec życia PS2 i dlatego też nie miałem za bardzo okazji zapoznać się z Fajnalami sprzed ery Playstation. Z drugiej strony, nawet jakbym jakimś cudem dorwał NESa lub SNESa w dzieciństwie to i tak nie miałbym jak grać. Wyobraźcie sobie, że żaden FF na te systemy nie pojawił się w wersji PAL. ŻADEN. Dla mnie coś niesamowitego, ale z drugiej strony dla Ninny Europa wtedy w ogóle nie istniała (stąd dominacja Segi i komputerów osobistych). Pierwszym FF jaki ukazał się w PALu był dopiero FF VI na PSXa, zresztą „raptem” trzy lata po premierze.
![;) ;)](./images/smilies/2.gif)
Na szczęście w 2013 roku Final Fantasy I był już chyba na wszystko co się da, również na PSP, co pozwoliło mi zaznajomić się z tym tytułem pierwszy raz w życiu. No i cóż, nie byłem zachwycony. Gra po prostu nie przeżyła próby czasu. Final Fantasy I to taki zbiór sidequestów z ogólnie nakreśloną fabułą. Ot są ci źli, są też ci dobrzy, są jakieś kryształy. Ni to ciekawe, ni wciągające. Nuda panie. Choć nie powiem, trochę godzin w FF pękło, ale musiałem wtedy czekać, aż mi się sceny wyrenderują w 3DS Maxie i przy FF zbijałem czas.
![:P :P](./images/smilies/7.gif)
Nie zraziłem się jednak i sięgnąłem po IV, przez niektórych uważaną za najlepszą część FF. Celowo pominąłem II i III ponieważ nie były one nigdy wcześniej znane poza Japonią, a w dodatku (wedle mojej wiedzy) nie wnoszą wiele nowego względem FF I. Co innego FF IV!
Final Fantasy IV ma coś czego najbardziej brakowało mi w jedynce – bohaterów z krwi i kości!
Cała fabuła skupia się wokół Cecila, mrocznego rycerza, którego poczynania i ślepe wykonywanie rozkazów doprowadzają do tragedii. Przez to wszystko postanawia znaleźć odkupienie i wyrusza w epicką podróż. Po drodze raz po raz spotykamy kolejne postaci, każde ze swoją własną interesującą back story. Co ciekawe, postaci te pomagają nam do pewnego momentu, a potem opuszczają drużynę. W ogóle sporo tutaj się dzieje w tym temacie, głównie za sprawą różnorakich twistów fabularnych. Kilka razy miałem lekki opad szczeny, całkiem nieźle jak na grę z 1991 roku.
Jeśli chodzi o samą mechanikę to FF IV jako pierwsza gra z serii zaprezentowała Active Time Battle. Walka już nie następuje w turach, ale w czasie rzeczywistym (w pewnym uproszczeniu rzecz jasna). Ten prosty zabieg dodaje dynamiki i zwiększa emocje towarzyszące potyczkom, choć można też wrócić do klasycznego trybu (co się przydaje przy końcowych bossach). Nie ma już za to możliwości zmiany klas, jak to miało miejsce w poprzednich częściach (w FF III było ich nawet 23), co wymuszone jest mocno fabularyzowaną rozgrywką. Mnie osobiście to nie przeszkadzało.
Z technicznego punktu widzenia mamy do czynienia z quazi remake'em. Wersja PSP ma podbitą grafikę (bazującą na wersji GBA, która bazuje na wersji WonderSwan), poprawione tłumaczenie, i nagraną na nowo muzykę. Jest też wersja na DSa, zrobiona zupełnie od nowa, w 3D, ale ostatecznie zdecydowałem się na PSP. Żeby się upewnić, przez jakiś czas grałem jednocześnie na obu wersjach. PSP ma jednak zdecydowanie lepszą muzykę (choć można przełączyć w locie na oryginalne ścieżki) plus 3D na DSie nie wygląda jakoś zachwycająco. Dodatkowo poziom trudności jest ciut niższy, co pozwala na większe oddanie się fabule.
Pierwsze kilka godzin grałem na PSP, potem przesiadłem się na Vitę. Różnica jest odczuwalna, głównie za sprawą większego ekranu i lepszych kolorów (PSP niby ma true color, ale faktycznie chyba nie pokazuje ich zbyt dobrze). Z wyłączonym filtrem wygładzającym gra wygląda świetnie. Do tego swoje robią wygodniejsze przyciski i analogi (choć tych i tak prawie się tutaj nie używa).
Wcześniej dałem grze 8, ale podczas pisania tej recki stwierdziłem, że zdecydowanie FF IV należy się 9. I tak też czynię.
![;) ;)](./images/smilies/2.gif)
9/10