Ostatnio odkryłem milijon pięćset sto dziewięćestny powód dla którego kuchnio-salon jako jedno pomieszczenie to zjebany pomysł
Szczerze pisząc wkurza mnie to rozwiązanie od czasu przeprowadzki z mieszkania (z oddzielną kuchnią) do domu, gdzie mam salon i kuchnię jako teoretycznie dwa pomieszczenia ale nie oddzielone ścianą. Do tej pory to były powody głownie natury "akustycznej" (nie ma to jak szmurgot-chlurpot zmywarki połączony z próbą słuchania ulubionej płyty albo dźwięk tłuczka do mięsa zmiksowany z odgłosem silnika F1) oraz "wonnej", kiedy wszystkie zapachy z kuchni rozłażą się po całym domu.
Na wiosnę jednak zbiegło się zamontowanie przez nas w "kuchni" mocniejszego okapu oraz dla ozdoby i dodatkowego grzania stylowego piecyka-kozy w "salonie". Piecyk naprawdę robi robotę i fajnie wygląda ale ostatnio zdarzyło sie po raz pierwszy, że włączyliśmy oba uzrądzenia na raz i ... Tak, wyciąg kuchenny zassał z piecyka zapach spalenizny do domu (tak, mamy sprawną wentylację w "kuchni"). Co się nagrzało, to trzeba było szybko wywietrzać
Oczywiście, nie byłoby tematu gdyby kuchnia była oddzielnym pomieszczeniem, w którym wystarczyłoby zamknąć drzwi. Nie jest to też dramat pierwszego świata, bo piecyk i tak będzie odpalany okazjonalnie dla klimatu, raczej w weekendowe wieczory ale i tak mnie to wkurza.
W ogóle lubię oglądać z ciekawości różne projekty domów i mieszkań i widzę, że ugruntowuje się moda (a po części pewnie to konieczność uzyskania jak najwięcej funkcjonalnej przestrzeni na jak najmniejszym metrażu) i np. rezygnuje się z przedsionków (wchodzi się wprost do salonu) a kuchnie już nawet nie są wydzielonymi wnękami tylko znajdują się wprost w "salonie". No fajnie, wygląda to jak w amerykańskich serialach i sitcomach, gdzie kuchnie służą do wyjmowania pizzy z kartonu albo odgrzewania gotowych dań w mikrofali. Braku przedsionka/przedpokoju nawet nie skomentuję, może w bloku to się jeszcze jakoś broni, w domu moim zdaniem wcale.
Ogólnie to stwierdzam, że poza małymi metrażami to komunistyczne mieszkania nie były źle zaprojektowane (w sensie rozkładu pomieszczeń) Chociaż co do metrażu do zdaje się, że 40m2 znowu staje się 'wystarczające" dla rodziny. A już rozplanowanie pomieszczeń w komunistycznym domku-klocku to jakiś majstersztyk, nieosiągalny dla współczesnych projektantów. Nawet schody na piętro mogłyby być z przedpokoju a nie z "salonu". W ogóle to teraz "salon" to taki hub łączący wejście na piętro, kuchnię, wyjście na taras, tu gotowanie, tu dzieciaki tupią, tu coś, no przecież to nie jest miejsce dla faceta szukającego spokoju