Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

... recenzje i inne takie

Moderatorzy: Zolt, boncek, Voo, Pquelim

Awatar użytkownika
Voo
Stary Człowiek, A Może
Posty: 6374
Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Voo »

Życie za życie (The Life of David Gale)

Film, który jakimś cudem przegapiłem wtedy gdy powstał, czyli już przed dekadą. Kevin "BZ WBK" Spacey gra tutaj byłego wykładowcę oskarżonego o morderstwo i gwałt i skazanego na karę śmierci. Kilka dni przed egzekucją decyduje się na udzielenie wywiadu młodej i nieustępliwej dziennikarce granej przez Kate "Wtedy byłam ładna" Winslet. Dziennikarka wysłuchuje spowiedzi skazańca a widz od tego momentu śledzi akcję w dwóch planach czasowych, tym teraźniejszym oraz tym we wspomnieniach. Jednocześnie układa sobie w głowie puzzle z faktycznym przebiegiem wydarzeń. Reżyserem filmu jest Alan Parker, twórca wielu znakomitych filmów. Na ten także może spoglądać z dumą, bo wyszedł mu inteligentny, świetnie zagrany i wciągający dramat. Kino w starym stylu, wywołujące emocje i zmuszające do przemyśleń. Jednocześnie trzymające w napięciu, bo nie brak tu tajemnic i nurtujących widza niejasności. Jeden minus dla mnie to fakt, że wyraźnie czuje się jak bardzo jest to kino zaangażowane i jak łopatologicznie zestawiono konflikt zwolenników i przeciwników kary śmierci (w skrócie "teksańskie rednecki vs elokwentni intelektualiści"). Paradoksalnie jednak kudosy dla reżysera i scenarzysty, że na takim agitacyjnym fundamencie udało im się zbudować spektakl atrakcyjny nawet dla człowieka o odmiennych poglądach. 8/10


Medicus (The Physician)

Ekranizacja popularnej powieści historyczno-przygodowej. Młody pomocnik cyrulika wyrusza z XI-wiecznej Anglii do Persji aby zostać uczniem słynnego medyka Ibn-Sina (Awicenny). Ponieważ chrześcijanin nie może bezpiecznie podróżować przez Bliski Wschód bohater musi udawać Żyda. Generalnie jest to przyjemny "dokotletowy" filmik z obowiązkowym wątkiem miłosnym, stroje są ładne i dekoracje też. Widać, że całość musiała trochę kosztować i aktorzy nie musieli się bać, że im styropian spadnie na głowę. Mimo wszystko jest w tym filmie jakaś "taniość" - wiecie, to takie typowo hollywoodzkie widowisko, w którym Anglik wędruje przez pół świata i wszędzie rozmawia po angielsku. Konflikt światłych medyków z ciemnogrodem (chrześcijańskim, muzułmańskim) to też strasznie wyświechtany motyw. Da się to jednak przeżyć, film nie zabija i nawet skłonił mnie do spędzenia kilku chwil z Wikipedią, żeby poczytać o tamtych czasach i wydarzeniach 6/10.


Przez ciemne zwierciadło (A Scanner Darkly)

Z tych kilku ekranizacji prozy Dicka ta jest chyba najbardziej udana. Oczywiście nie jest najlepszym filmem, w tym wąskim gronie rządzi niepodzielnie Blade Runner. Jednak dzięki zastosowaniu specyficznej techniki zamiany klasycznego filmu w animowany udało się uzyskać niepojący i narkotyczny klimat, bardzo adekwatny dla opowieści o policjancie-narkomanie śledzącym samego siebie. Całość w efekcie jest odpowiednio paranoiczna i odjechana, żeby widz czuł się podobnie jak przy lekturze jednej z książek Dicka. Mimo wszystko nie wystawię wysokiej noty, bo jest tu klimat i jest ciekawa forma, są aktorskie popisy Downeya jr ale szczerze mówiąc historyjka jest mało porywająca. Wątpię, żeby film autentycznie zainteresowała kogoś innego niż fani słynnego pisarza. 6/10
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Contagion - Epidemia strachu (Contagion) - Nigdy nie znudzi mi się obśmiewanie polskich tłumaczeń i zbędnych dodatków językowych. Można było zostawić Contagion, można było przetłumaczyć na Zakażenie albo coś zbliżonego. Można było wreszcie dać samo nieszczęsne Epidemia strachu. To nie, musieli zrobić takiego polsko-angielskiego potworka. Ech… brak słów. W każdym razie to jedna z niewielu wad filmu Soderbergha. Cała reszta jest co najmniej niezła.

Chory nietoperz spotyka chorą świnię. Wymieniają się wirusami tworząc przy okazji nowy szczep. Zabójczy dla ludzi. Wybucha światowa epidemia, miliony ofiar – nic odkrywczego. Co jednak mnie osobiście urzekło to sposób, w jaki przedstawiono tę historię. Nie ma tu narracji typowej dla filmów fabularnych. Nie ma tu heroizmu i scen akcji jak w Epidemii z Dustinem Hoffmanem. Rozprzestrzenianie się choroby i reakcje ludzi obserwujemy z boku. Bohaterów praktycznie nie poznajemy, wpadamy do ich życia w momencie X i wypadamy w momencie Y i koniec. Daje to wrażenie fabularnego dokumentu i przez to mocniej działa na wyobraźnię.

Sytuację oglądamy z kilku perspektyw. Raz jest to rodzina, której członkowie są zarażeni, a to pracownica CDC (amerykańska jednostka rządowa do zwalczania chorób), a to szef tej organizacji, wreszcie wysoka urzędniczka WHO i nadpobudliwy blogger, który wszędzie widzi spiski rządowe i firm farmaceutycznych. Tyle punktów widzenia pokazuje niejako cały obraz tego jak łatwo rozprzestrzenia się taki wirus i jak działa (lub nie) system, który jest na takie akcje przygotowany przez ludzi.

W obsadzie gwiazda za gwiazdą: Marion Cotillard, Matt Damon, Laurence Fishburne, Jude Law, Gwyneth Paltrow, Kate Winslet i Bryan Cranston. Imponujący zestaw! Wszyscy w swoich rolach sprawdzili się świetnie i nie próbowali ukraść show dla siebie. Głównym bohaterem jest tu bowiem sam wirus i to jaką przechodzi drogę od pacjenta zero do kilku milionów ofiar. Warto zaznaczyć jeszcze pokręconą i trochę psychodeliczną ale rewelacyjną ścieżkę dźwiękową. Trochę drażni ale w pozytywnym sensie – potęguje napięcie i ciarki na plecach. jedyne czego mi tu zabrakło to jakiejś konkluzji, jakiegoś finału, czegoś na koniec. Nawet filmy dokumentalne mają zazwyczaj jakąś puentę. Tu jej zabrakło, a szkoda. Tak czy siak – polecam zobaczyć, szczególnie, że temat ostatnio nośny z powodu eboli. 7/10

http://zabimokiem.pl/epidemia-na-serio/
Obrazek
Awatar użytkownika
Crowley
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Posty: 7476
Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Crowley »

SithFrog pisze:Warto zaznaczyć jeszcze pokręconą i trochę psychodeliczną ale rewelacyjną ścieżkę dźwiękową.
Genialna! Cliff Martinez wymiata. A sam film świetny.
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Wróg (Enemy) - Dziwny to film. Powiedziałbym nawet: dziwaczny. Adam jest neurotycznym i smutnym wykładowcą historii. Spotyka się piękną Mary ale ich związek nie przypomina w niczym romantycznego love story. Bohater przypadkiem trafia na film, w którym jeden aktor do złudzenia przypomina mu siebie samego. Kiedy odnajduje Anthony’ego (bo tak nazywa się sobowtór, szok jest jeszcze większy. Panowie są identyczni. Anthony co prawda mieszka w dużo ładniejszym mieszkaniu i ma piękną żonę, która jest w szóstym miesiącu ciąży ale wygląd fizyczny, tembr głosu… nawet blizny mają takie same.

To właściwie całą historia. Panowie w końcu się spotykają i każdy dostaje świra na punkcie drugiego choć z innych powodów. Cały czas nie do końca wiadomo co się dzieje. Czy Anthony i Adam to ta sama osoba z rozdwojeniem jaźni? Czy są osobnym bytem ale w dziwny sposób ze sobą połączeni? Sporo przebitek i wrzutek ma bardzo psychodeliczny charakter, wielkie maszkary przemierzające miasto, kobiety z głową pająka itp. Wszystko pachnie inspiracjami filmami Lyncha czy von Triera. Szczególnie tego drugiego. Gdyby po seansie ktoś powiedział, że reżyserował to Lars – uwierzyłbym bez gadania.

Przez cały seans nie wiedziałem czy to co oglądam podoba mi się czy nie. Na pewno mnie nie znudził. Raczej zahipnotyzował. Psychodeliczna muzyka i niepokojące dźwięki. Do zdjęć użyto filtra koloru wyblakłej żółci. Mam trochę jak z Drive. Wiem, że to nie jest arcydzieło jeśli chodzi o treść ale niecałe półtorej godziny siedziałem jak zaczarowany. Na pewno jest w tym spora zasługa Jake’a Gyllenhaala. Rewelacyjnie zagrał dwie różne osobowości nie przeginając przy żadnej z nich. Adam jest trochę neurotyczny i zamknięty w sobie, Anthony bardziej przebojowy ale to nie jest czarno-biały kontrast. Jedyne czego mogę się czepić to zabawa symbolami i przesadne kombinowanie z formą. Szczególnie kiedy poczyta się o oryginale (książka) albo poogląda wytłumaczenie fabuły na youtube. Fajnie, że to wszystko takie mądre ale chyba nie chodzi o to, żeby człowiek rozumiał film dopiero po wyjaśnieniach reżysera. Gdyby ciut uprościć ten film, mógłby być genialny, a tak jest tylko dobry. W każdym razie jak ktoś lubi filmy fuck-upowe, von Triera albo Lyncha – polecam. 7/10

http://zabimokiem.pl/hipnotyzujacy-i-ci ... -thriller/
Obrazek
Awatar użytkownika
Crowley
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Posty: 7476
Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Crowley »

Strażnicy galaktyki (Guardians of the Galaxy)

Trochę się obawiałem, że pomimo bardzo entuzjastycznych recenzji się zawiodę. Na szczęście pomimo kilku niedociągnięć film spełnia pokładane w nim nadzieje.
Zacznę od tego, co mi się nie podobało. Przede wszystkim ciągle czuć, że to film Marvela. :D Nie wiem jak oni to robią, ale cały czas widz czuje, że to tylko głupkowata adaptacja głupkowatego komiksu. Nie jest to może jakoś szczególnie dokuczliwe ale chciałbym, żeby zaczęli robić te filmy tak jak zrobiono Watchmenów czy nawet drugiego Batmana - żebym czuł, że to poważny film (co nie znaczy, że smutny i nieśmieszny!) a nie kreskówka z żywymi aktorami. Po drugie niektóre efekty specjalne, a w zasadzie animacje komputerowe wyglądały mocno średnio. A to jakieś sterylne otoczenie, a to jakieś dziwne, nienaturalne oświetlenie albo tekstury, czy wreszcie niedopracowane animacje. Twórcy nie pozwalają zapomnieć, że to tak naprawdę animowana kreskówka a nie prawdziwy film wspomagany efektami. No i wreszcie charakteryzacja Zoe Saldany! Przecież ona jest śliczna, ma obłędną figurę, a do tego sama Gamora jest bardzo seksowną postacią. Tylko co z tego, skoro charakteryzatorzy po prostu pomalowali ją na zielono? To wygląda tak idiotycznie i odstręczająco, że szkoda gadać.
Tyle narzekania, bo poza tym ubawiłem się setnie. Film jest luzacki, nonszalancki (o ile film może taki być), pełen humoru i po prostu daje mnóstwo radochy z oglądania. Na pewno duża w tym zasługa postaci bohaterów. Star Lord przypominał mi kapitana statku z serialu Firefly, do tego wyraźnie wzorowany był na Hanie Solo. Zresztą scena otwierająca film (już po prologu i napisach) to ewidentne nawiązanie do Poszukiwaczy zaginionej arki. To taki zawadiaka, trochę irytujący, trochę ciapowaty ale kiedy indziej kozak jakich mało - w sumie dobry kumpel znany z dzieciństwa. Szop ze swoim drewnianym kumplem są 10 razy lepsi niż myślałem, rzucają fantastycznymi tekstami co parę minut i robią porządną rozpierduchę. Gamora oprócz wyglądu (a w zasadzie zielonej skóry, bo reszta jest niczego sobie) to po prostu fajna babka w skórzanych spodniach. Nawet Drax ze swoimi lingwistycznymi rozterkami był całkiem sympatyczny. Plus do tego parę postaci pobocznych, które świetnie uzupełniały całą tą wesołą gromadkę.
Fabuły nie ma co za bardzo opisywać. Ot wszyscy uganiają się za pewną kulą. :) Na szczęście jakichś wielkich idiotyzmów do scenariusza nie wciśnięto a całą historia i tak jest tylko pretekstem do radosnej przygody i strzelania. I wybuchów. Dużo dobrego robią tu świetne dialogi i mnóstwo, mnóstwo humoru. Onelinery lecą z ekranu co parę minut, żarty momentami dochodzą do granic absurdu, a chociaż nic tu nie jest na poważnie, to nie czuć, żeby to był film bardziej infantylny od wszystkich poprzednich marvelowskich tworów. Dodatkowy punkt należy się też za muzykę, która nie dość, że fantastycznie ilustruje film, to jeszcze pełni w nim pewną rolę fabularną.

8/10
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
Awatar użytkownika
Pquelim
rooooooooooki
Posty: 5041
Rejestracja: 4 maja 2014, o 23:09

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Pquelim »

Interstellar
Spodziewane rozczarowanie. Już przy okazji Incepcji Christopher Nolan zdradzał niepokojąco intensywne tendencje do rezygnowania z sensu opowiadanej historii na rzecz jej formy, monumentalizmu, taniej i nieprecyzyjnej symboliki czy sterowaniu emocjami widza podczas seansu. Tak skomponowana, nolanowska magie du cinema, polegająca głównie na oczarowywaniu odbiorcy mnogością majstersztyków natury technicznej (od montażu, przez efekty na Zimmerze kończąc) zgrzytała dość wyraźnie w późniejszym Dark Knight Rises, głównie ze względu na istotne niedociągnięcia scenariusza, których owym efekciarstwem przykryć się nie dało. Interstellar stanowi naturalne przedłużenie tej serii, a jego cechą charakterystyczną stał się niestety regres w każdym elemencie warsztatu, również w dopracowanych wcześiej niemal do perfekcji dziedzinach technicznych.
Fabuła opowiada nieznośnie naiwną i oderwaną od konwencji filmowego sci-fi historię, w której głównym założeniem jest chyba koncepcja "bo tak". Nie wiadomo, dlaczego dzieją się rzeczy wymagające podjęcia rozpaczliwego i beznadziejnie idiotycznego eksperymentu z podróżą międzygwiezdną. Nie wiadomo, dlaczego propaganda antyzimnowojenna jest istotnym elementem w działaniach rządowych, chociaż ten watek świadomie wprowadza większa głębię i w sprytny sposób próbuje stwarzać pozory autentyczności historii (poprzez rozszerzenie horyzontu wydarzeń). Nie wiadomo też, co w obecnej sytuacji porabiają i gdzie się znajdują siły rzadowe, czy istnieje w ogóle jakieś zarządzanie antykryzysowe lub jakie zostały podjęte kroki w celu wyeliminowania zagrożenia. Nie wiadomo nic, poza tym, że jest tragicznie źle i ludzkości zostały ostatnie dekady na Ziemi. Bo tak.
Jezeli chodzi o rozwój scenariusza, to myślę że wiele już napisano w tej kwestii i nie odczuwam specjalnej potrzeby, żeby się jakoś wybitnie nad tym elementem filmu pastwić. Nie podaruję sobie jednak przygnębiającego spostrzeżenia, że Nolan - jak się domyślam - poszukując nowego podejścia do tematyki podróży w czasie kompletnie nie odrobił pracy domowej i popełnił przedszkolny błąd. Cała trylogia najsłynniejszej klasyki gatunku, czyli "Powrót do przyszłości" bardzo dokładnie rozprawia się na temat paradoksów podróży w czasie, nie popełniając przy tym żadnych błedów. Nie wiem, czy Kreatywny Christopher tych filmów nie widział, czy może postanowił zbudować "nową jakość" zaprzeczając kanonowi, ale mimo wszystko trzeba przyznać: historia z otrzymaniem współrzędnych lokalizacji tajnej bazy NASA od siebie w przyszłości to podstawowy błąd, który nie przytrafia się nawet licealistom na fakultetach z logiki. Ogromne faux pas.
Dalej jest zresztą jeszcze gorzej, szczególnie w temacie technologii. Rendery wyglądają tragicznie. Porażający jest też recykling ujęć wędrującego statku w przestrzeni kosmicznej - cały czas ten sam przybliżony kadr (ŻADNEGO ogólnego planu), do tego żałośnie kompromitujący w porównaniu do kubrickowskiej Odysei Kosmicznej, którą Nolan po prostu nieumiejętnie zacytował. Doprawdy, trzeba być wyjątkowym nieudacznikiem, aby taniec promów kosmicznych przy Beethowenie z 1968 roku wygladał o lata świetlne lepiej niż symboliczne doń nawiązanie przy użyciu nowoczesnych technologii.
Największa porażką scenariusza, oczywiście poza pełnym dziur i nieprzemyślanych zwrotów akcji rozwojem historii, jest również pseudointelektualna naukowa teoria... miłości. Niezwykle trudno jest mi się odnieść do tego komicznego bełkotu wypowiadanego przez panią Hathaway, chociaż poczatkowo byłem skłonny puścić ów epizod w niepamięć. Jednak końcówka Interstellara w sposób jednoznaczny nawiązjue do postawionej tam tezy, jakoby miłość miała być brakującym, czwartym wymiarem i drogą do rozwiązania wszelkich problemów naukowych. W tym momencie seansu ręcę opadły mi tak nisko, że zaczynałem zastanawiać się nad wartością poznawczą całego dzieła. I doszedłem do wniosku, że zdecydowanie więcej ciekawych treści przedstawia przecietny odcinek "Domowego przedszkola" i losowo wybrany monolog Krasnala Hałabały o tworzeniu kasztanowych figurek z patyczków i plasteliny.
Rzecz jasna, byłym niesprawiedliwy gdybym nie wspomniał o zaletach filmu, nad którym się tak nieskrępowanie przejechałem. Najwieksze wrażenie robi oczywiście gra McCounaghey'a, dla którego warto było pójsć do kina. Fantastyczny warsztat i - pomimo ogólnie przeciętnego wrażenia pozostawianego przez film jako całość - wciaż jest to kolejny krok naprzód w jego karierze. Z drugiej strony Anne Hathaway wypada blado, Matt Damon z kolei - przyzwoicie. Najbardziej jednak podobają się kreacje sympatycznych prostopadłościanów (nazwałem je iPadami przyszłości - Apple powinno już wiedziec w którą stronę iść z rozwojem produktowym), których trafne i ironiczne komentarze stanowią najmocniejszą część scenariusza. Nie zawodzi również Hans Zimmer - ścieżka dźwiękowa stoi na najwyższym poziomie, który momentami wyraźnie kontrastuje z przeciętną treścią filmu.
Podsumowując, nie jestem w stanie uznać tego filmu za kompletny gniot, ponieważ zawiera on w sobie kilka elementów, które stawiają go w jednoznacznie lepszej pozycji od produkcji faktycznie beznadziejnych. Z drugiej strony, Interstellar stanowi kolejny krok w reżyserskim szaleństwie przerostu formy nad treścią. Po raz kolejny mam ochote głęboko westchnąć nad rozwojem tego utalentowanego człowieka, który zaczynał od Memento i Prestiżu, a swoją kareirę postanowił poprowadzić w modelu komercyjnym, stopniowo zbliżając się do klasycznego kinowego formatu blockbustera.
5/10

Bogowie
Polski "film roku" zgodnie z tradycją ostatnich lat nie jest dziełem ani wyjątkowym, ani wybitnym. Trochę brakuje w nim uniwersalności przekazu, a trochę po prostu lepszej, spójniejszej historii do opowiedzenia. Nie zmienia to jednak faktu, ze jest wart uwagi i bardzo dobrze zrealizowany. Obsada aktorska, ze swietnym Tomaszem Kotem na czele, zasługuje na same pochwały, podobnie jak bardzo umiejętnie odtworzone realia Rzeczpospolitej Ludowej i ówczesnego środowiska naukowego oraz jego postawy wobec idei przeszczepów serca. Ogląda się bardzo dobrze, można pochwalić również sprawne balansowanie pomiędzy powagą omawianej tematyki, a wplecionymi tu i ówdzie elementami satyrycznymi, które nadają historii niezbędnego realizmu. Jeśli chodzi o samą postać Zbigniewa Religi to został on przedstawiony bardzo realistycznie, bez zbędnego popadania w idealizację, czy heroizację bohatera. Jest czlowiekiem z krwi i kości, niewolnym od negatywnych cech charakteru i uzależnień. Realizm niepopadajacy w tony liryczne i niepotrzebną (choć tak często obecną w nadwislańskiej kinematografii) martyrologie to niewątpliwie najmocniejsze strony tego filmu. Spośród wad najbardziej w oczy rzuca się wspomniany brak uniwersalności i koncentracja na głównym bohaterze, która powoduje, że historia staję się kameralnym wyjątkiem z pogranicza dokumentu czy biogramu, tracac nieco dystans do klasycznek kinowej formy filmu - opowieści. Być może był to celowy zabieg twórców, jednak w ostatecznym rozrachunku pozostawia po sobie delikatne wrażenie, że zabrakło czegoś więcej. Niemniej - warto zobaczyć, szczególnie dla bardzo dobrego Kota.
6+/10

Strażnicy Galaktyki (Guardians of the Galaxy)
Kolejny, głupi jak but film wyprodukowany przez Marvela w celu zarobienia bilionów dolarów. Tym razem jednak mamy uczciwą transakcję wiazaną - widz płaci za bilet wstępu do krainy spod znaku "entertainment" i otrzymuje bardzo porzadnie sprawiony produkt, którym jest wciągająca i efektowna space opera. Mam poważne problemy przed wystawianiem wysokich ocen takim produkcjom, ponieważ uwazam je za nowoczesną formę odgrzewania starych, wielokrotnie przetrawionych kotletów kultury masowej. Tutaj jednak przynajmniej jest porządna robota - odświeżono nie tylko format, ale też precyzyjnie przemyślano spośób zaserwowania posiłku. Bez zbędnych ceregieli można śmiało stwierdzić, że jest to jeden z najlepiej skonstruowanych i zrealizowanych filmów spod znaku Marvela. Główni bohaterowie stanowią wybuchającą mieszankę, która co chwilę prowokuje komiczne sytuacje i daje pole do popisu autorom humorystycznych dialogów i dowcipnych one-linerów. Całość jest zrealizowana zgodnie z podręcznikiem holywoodzkiego twórcy, który doskonale wie, czego potrzebuje widownia aby przeżyć zajmująca przygodę w kinie. Akcja goni sensację, zwroty akcji nie przyprawiają o zawroty głowy, a scenariusz ocieka niezobowiązującym dramatyzmem, zamiast tonąć w absurdzie (vide Interstellar). Uważam, że nie ma potrzeby się do tego filmu specjalnie przyczepiać i go rozstrząsać, ponieważ jest to klasyczna forma rozrywki spod znaku kultury masowej, stojąca w dodatku na bardzo wysokim poziomie pod względem realizacji. Równocześnie, nie widze sensu w zbytnim ekscytowaniu się tą produkcją i przypisywaniu jej walorów "fantastyczności" czy "wybitności", ponieważ w zaserwowanym segmencie zwyczajnie nie o to chodzi. Strażnicy Galaktyki to popkulturalna papka i tak jak warszawski kebab na Francuskiej - choćby był i najlepszy w mieście, to nigdy nie wytrzyma porównania z porządnym daniem w restauracji.
7/10

X-Men: Przeszłość, która nadejdzie (X-Men: Days of Future Past)
Znowu zrobili film o Wolverine. Tym razem jest jeszcze gorzej niż poprzednio, a biedulek Hugh Jackman musi wrócić w czasie, żeby uratować przeszłość, przed przyszłością która nadeszła w jego przeszłości i postawiła przyszłość pod znakiem zapytania... I to wszystko nadal ma wiecej sensu niż 100 lat podróży międzygwiezdnej Coopa, żeby za pomoca miłości przesłać binarnego smsa w zegarku swojej córce, które zaserwował nam Interstellar. Akcja goni akcję, a fani uniwersum X-Mena z pewnością mają powody do zachwytów. Szczególną rewelacją jest montaż i udźwiękowienie sceny z Quicksilverem, którą linkowałem już w sąsiednim topicu. Jednocześnie wciąż obecni są starzy, dobrzy znajomi marvelowskiego workbooka, czyli brak logiki (Quicksilver wraca do domu, chociaz mógłby załatwić wszystkie problemy w sekundę) i naiwna emocjonalność (zachowanie Raven i cała postać Traska). I znowu mam problem w ocenie, bo będac niezwiązanym uczuciowo z bohaterami komiksu i nieznając jego konwencji trudno mi zakaceptować niektóre rozwiązania fabularne. Z drugiej strony mam świadomość, że uniwersum to zostało przerysowane i zdeformowane tak bardzo, że raczej nie da się na jego podstawie stworzyć produkcji stuprocentowo wiarygodnej dla przeciętnego widza. Niemniej, czas spędzony przy tym filmie uważam za przyjemność - toteż ode mnie asekuracyjna szósteczka.
6/10

Obywatel
Na wstępie rzecz absolutnie najwazniejsza - kocham oglądać Stuhrów. Uwielbiam warsztat aktorski - tembr głosu, specyficzną intonację, fantastyczną grę ciałem i rewelacyjną wiarygodność, jaką nadają swoim postaciom. Bez dwóch zdań uważam Jerzego Stuhra za jednego z najwybitnieszych polskich aktorów wszechczasów i od lat ubolewam, że Maciejowi zabrakło możliwości zagrania czegoś równie ponadczasowego, jak jego tacie. Zawsze zrzucałem to na karb słabej kondycji polskiego przemysłu filmowego, a ostatnio rewelacyjna kreacja młodszego ze Stuhrów w "Pokłosiu" Pasikowskiego tylko mnie w tym zdaniu utwierdzała. Dlatego też, dowiedziawszy się że ojciec i syn zabierają się za sportretowanie polskiej rzeczywistości ostatnich piećdziesięciu lat, że oboje grają tam główne role i mając w pamięciu bardzo udaną, również wspólną "Pogodę na jutro", aż zacierałem ręcę czekając na premierę. Teraz obejrzałem i... jestem bardzo rozczarowany.
Przede wszystkim - "Obywatel" nie jest portretem, ani nawet satyrą. To karykatura polskiej rzeczywistości, która w dodatku sama w sobie jest słabym filmem. Słabym pod względem aktorskim - szczególnie partie Jerzego Stuhra wyglądają jak żywcem wyjęte ze wspomnianej "Pogody..." i słabym w praktycznie kazdym innym elemencie filmowego rzemiosła. Nie śmieszy, a smuci. Najpierw ze względu na notoryczną przypadłość głównego bohatera do wpadania w coraz większe tarapaty, a potem smuci jeszcze bardziej, kiedy jako widz odkrywam, że za tym ciągiem pozornie zniezwiązanych ze sobą sytuacji... rzeczywiście nic się nie kryje. Pusty przekaz, sprowadzający się do leckeważącego podważania kolejnych etapów najnowszej historii Polski, przy czym podważanie to zrealizowano w spoósb rozcarowująco niewiarygodny. Bohaterowie występujący w filmie są czarno-biali jak szkice koncepcyjne, nie ma w nich najmniejszej głębi, a podejmowane przez nich działania celowo przejaksrawione. I całkowicie pozbawione realizmu. Małżonka Jan Bratka to typowa sucz. Matka jest chodzącycm archetypem nadopiekuńczości. Ojciec jest narodowym socjalistą i antysemitą. Działacze Solidarności to społeczni prowokatorzy, politycy są skorumpowanymi gnidami, a działacze partyjni oderwanymi od rzeczywistości komuchami. Jeden wymiar, którego spoiwem jest sam główny bohater - lebiega, na którego zwyczajnie nie da się patrzeć. Wszystkie sytuacje przedstawione w "Obywatelu" stanowią nieudaną i niewiarygodną karykaturę rzeczywistych wydarzeń, do których autorzy filmu się odwołują. Czarę goryczy przelewa natomiast wymuszona symbolika filmu. Operująca niejasnymi, nielogicznymi i po prostu nieprzemyślanymi narzędziami sprawia, że oglądając to dzieło miałem wątpliwości, czy w jego produkcji brał udział ktokolwiek posiadający filmowe wykształcenie(!). Dla przykładu: Główny bohater ulega wypadkowi, po którym cały film ma zagipsowaną (sic!) twarz, chociaż w scenie wypadku wyraźnie widać, że nic mu się w głowę wielkiego nie stało. Cały zabieg służy tylko i wyłącznie jako furtka do metatekstualnego powiązania metafory maski i symbolu narodowego w ostatniej scenie filmu. Sztuczne i pretensjonalne niczym sztuka współczesna. Jest tego zdecydowanie więcej - poza jednorodnymi psotaciami mamy do czynienia z banalnymi nawiązaniami do kontrowersyjnych wydarzeń historycznych, których dobór nie odsłania żadnego jednoznacznego klucza, ani idei za nim stojącej (vide zupełnie niezwiązany z konwencją i treścią filmu wątek żydowski w końcówce). Oglądamy również banalne wizualizacje marzeń sennych o utraconej miłości, które wplecione zostały chyba tylko po to, aby zaprezentować cycki jednej z aktorek. Motywy zastosowane w tym filmie są przejaksrawione, niewiarygodne i uderzająco trywialne. W pewien sposób rozumiem zarzuty dotyczące antypolskości "Obywatela" - ogólną konkluzją jego historii jest bowiem farsa przejawiająca się na wszystkich etapach budowania współczesnej Polski. Doprawdy, nie wiem co to miał być za film. Świetna koncepcja została w nim pogrzebana przez niezrozumiałe intencje twórców, którzy chyba pozbawieni radości z życia stali się tak zgorzkniali w stosunku do otaczającej ich rzeczywistości, że całkowicie stracili z nią jakikolwiek kontakt. Porażka.
2/10


Przemówiłem ;)
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?

since 22/4/2003
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Zaginiona dziewczyna (Gone Girl) - Boję się chodzić na filmy Finchera. Prawie trzy godziny życia stracone na niewiarygodnie nudny Zodiak zostawiły we mnie ślad. Traumę. Czasem jednak warto zaryzykować, bo nagrodą może być taki film jak Zaginiona dziewczyna. Chyba najlepszy thriller w tym roku.

Wiele nie mogę pisać o fabule, bo spojler pogoniłby spojler. Początek jest oklepany. Nick Dunne (Ben Affleck) to były dziennikarz, który z piękną żoną Amy (Rosamund Pike) przenosi się z Nowego Jorku do prowincjonalnego miasteczka w Missouri. Pewnego dnia wraca do domu, a tam: kot na zewnątrz, drzwi otwarte, stolik w salonie strzaskany, a ukochanej ani śladu. Dzwoni na policję, przybywa wścibska i oschła pani detektyw (Kim Dickens). Dzwoni do ukochanej siostry bliźniaczki (Carrie Coon) i prosi o wsparcie psychiczne. Zaczyna się śledztwo i… akcja rusza z kopyta. Porwana? Zamordowana? Przez kogo? Męża? Wielbiciela? Co się stało?

Nie jest to jednak typowy scenariusz z banalnym wyjaśnieniem zagadki. Rewelacyjnie zaplanowana intryga powoduje u widza emocjopląs – emocjonalny oczopląs. Każdego z bohaterów podejrzewamy, za chwilę współczujemy mu lub jej, żeby potem na nowo znienawidzić. Historia została wymyślona naprawdę oryginalnie, do tego mistrzowsko ją Fincher opowiada. Do pewnego momentu czułem, że będzie raczej schematycznie ale na szczęście fabuła poszła w zupełnie inną stronę. No nie mogę więcej napisać, bo coś niechcący zdradzę! Zakończenie szokuje, poraża, ale idealnie dopina scenariusz. Dodatkowo wiele scen pokazuje w ponurym zwierciadle jak dziś działają media. Jak łatwo kogoś zeszmacić, żeby za chwilę wynieść na piedestał. To samo tyczy się policji. Jak kilka faktów pasuje to nie liczy się „big picture”, trzeba się skupić na jakimkolwiek detalu, który pozwoli zamknąć sprawę i oskarżyć najłatwiejszy cel.

Osobne słowa uznania dla aktorów. Pierwsze skrzypce gra Rosemund Pike, muszę powiedzieć, że jestem oczarowany. Doskonała kreacja, rewelacyjna postać. Brawa należą się generalnie wszystkim kobietom, które grają tu pierwsze lub drugie skrzypce. Z facetami, cóż, mam problem. Affleck się stara ale bliżej mu do drewnianego Bena z dawnych czasów niż do gościa z Argo. Drugi problem to Neil Patrick Harris. Doogie Houser, potem Barney w serialu How I Met Your Mother… no ciężko udawać, że może grać poważne role. John Litgow w Dexterze pokazał jak się ucieka z takiej szufladki. Neilowi się to raczej nie udało.

Gonitwa myśli pobudza mózgownicę do działania przez cały seans. Sympatyzowałem z każdym bohaterem, nienawidziłem każdego z nich i cały czas film trzymał mnie w napięciu. W zawieszeniu między emocjami, a chęcią rozwikłania zagadki. Jeśli ktoś jeszcze nie widział – chyba kończą grać powoli w polskich kina. Paskudnie byłoby przegapić! Polecam! 8/10

http://zabimokiem.pl/nadazyc-za-rezyserem/
Obrazek
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Super - Po rewelacyjnych Strażnikach galaktyki ruszyłem w podróż "śladami Jamesa Gunna". Na pierwszy ogień poszedł Super - trochę dramat, trochę parodia filmów o komiksowych herosach. Skojarzenia z Kick-ass uzasadnione ale tylko na poziomie samego pomysłu. Cała reszta ma swój odrębny, dużo ciekawszy charakter.

Prawie czterdziestoletni Frank (rewelacyjny Rainn Wilson) jest szarakiem. Ma nudną pracę w knajpie, twarz podobną zupełnie do nikogo, a sam siebie uważa za zero. Nie zmienia tego nastawienia fakt, że ma piękną żonę, byłą narkomankę. Wie, że lada moment każdy go opuści. Kiedy jednak małżonkę uwodzi i szprycuje narkotykami lokalny mafiozo - Jacques - we Franku coś pęka. Ma dziwną halucynację (Nathan Fillion jako Święty Mściciel - musicie to zobaczyć!) i postanawia zostać superbohaterem. Nie tylko po to by odbić ukochaną. Przede wszystkim, by zwalczać zbrodnię, zawsze i wszędzie. Nie ogarnia tematu więc porad szuka w sklepie z komiksami. Jego plan odkrywa pracująca tam Libby (Ellen Page) i postanawia dołączyć do krucjaty.

Super momentami jest dziwaczny i tandetny. Widać jednak, że to nie kwestia budżetu czy braku pomysłów. Te sceny właśnie takie mają być. Najpierw coś śmiesznego, a za chwilę gore, wszystko podkreślone kadrem iście komiksowym z wielkim napisem "SPLASH" albo "WHAM". Fabuła rozkręca się powoli, ale mnie od razu chwyciła za serce. Mimo całej otoczki to w sumie całkiem niezły dramat, który wydźwięk ma raczej gorzki. Na ekranie Rainn Wilson robi ze swojej postaci taką ofiarę losu, że chyba każdy będzie współczuł. Ellen Page wymiata. Nie wszystkie jej role lubię ale tu pokazała klasę. Nadpobudliwa i kochająca brutalną przemoc Libby kradnie każdą scenę, w której się pojawia.

James Gunn zrobił dobry film, niesłusznie stawiany w wielu recenzjach poniżej Kick-assa. Jest dużo lepszy, bardziej spójny, dojrzalszy i opowiada ciekawszą historię. Sprawia, że nie można się od niego oderwać mimo ślamazarnego początku. Warto zobaczyć.

Last but not least, Gunn zaczynał karierę w firmie Troma. Kto zna takie tytuły jak Maniakalne Pielęgniarki Odnajdują Ekstazę, Nazistowscy surferzy muszą umrzeć, Toksyczny Mściciel czy Cannibal! The Musical - będzie wiedział czego się spodziewać. Klasyki gatunku! 7/10

http://zabimokiem.pl/czy-bycie-superboh ... est-super/
Obrazek
Lobofc
Minion Korwina
Posty: 281
Rejestracja: 4 maja 2014, o 19:02

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Lobofc »

Bogowie
Jak na polski film, b. dobry! Dobra muzyka, trochę humoru i niestety braki w scenariuszu. Parę scen nie pasuje do historii i jest klasycznymi scenami z ****. Część postaci jest przerysowana tak, że aż groteskowa.
No i ta próba przedstawienia konfliktu "społecznego" - dobry i postępowy Religa kontra złe i zacofane cebulaki.
Poza tym, gitara.
7/10

Strażnicy galaktyki
Genialny w swoim humorze i prostocie. Prawie tak dobry... Piąty Element mi się przypomina, tylko brak monumentalności i wrażenia, że się obcuje z wielką kinematografią. Dlatego tylko
9/10

Draft
Kevin Costner. Draft NFL.Dwa wątki: jeden zawodowy (draft i walka o najlepszych młodych futbolistów) i wątek osobisty głównego bohatera. Brakuje emocji. Brakuje tego czegoś, co sprawia, że miałbym kibicować głównemu bohaterowi.
Dlatego, pomimo, że historia dobrze opowiadziana (i być może ciekawa), tylko
6/10

Primer
Miał wyjść mega zabawa z podróżami w czasie. Skomplikowany, ciekawy i najbardziej zapętlony w paradoksach.
Co wyszło?
Nuda.
2/10

Wojownicze żółwie ninja (Teenage Mutant Ninja Turtles)
Tama kategoria filmu co Strażnicy Galaktyki. Też jest humor i dużo akcji. Tylko, że gorzej i bardziej infantylnie.
7/10

Zagubiona Autostrada
Lynch. Nie wiem jaką ocenę wystawić. Kiedyś ten film na mnie robił piorunujące wrażenie. Teraz... Coś nie bangla. Mimo tego, to nadal kawał dobrego kina. Film obok, którego nie przechodzi się obojętnie. Powstają emocje, powstają pytania. A może życie, to jest jak jazda po zagubionej autostradzie? A może to wynik cynizmu naszych czasów? A może brakuje nam zasad i wartości wyznaczanych transcendentnie przez Boga?
Po zakończeniu seansu, bałem się. Bałem się, bo może doszedłbym do wniosków, które prowadziwiłyby do czarnej drogi rozpaczy i zatracenia? A może bałem się, bo nie ma odpowiedzi na te pytania. Ten film wywołuje emocjonalne spustoszenie.
7/10
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Lite, jak można jedną z najlepszych komedii romantycznych (Love actually) ocenić oczko niżej niż średnio udaną polską podróbkę (Listy do M.)? :P

Tu (jeszcze?) Lite nie oceniał ale widziałem punkty na filmwebie.
Obrazek
Awatar użytkownika
Voo
Stary Człowiek, A Może
Posty: 6374
Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Voo »

Amadeusz (Amadeus)

Wersja reżyserska - choć to akurat bez specjalnego znaczenia, bo zmiany w stosunku do wersji kinowej nie były istotne. Film, który oglądałem kiedyś tam, pewnie jeszcze na jakimś podłym VHS i miałem w umyśle odhaczony jako "obejrzany". Bardzo rzadko oglądam coś po raz drugi i przez lata z "Amadeuszem" nie miałem okazji się spotkać aż skusiło mnie to, że zwyczajnie znalazłem go w programie TV i właśnie w rozszerzonej wersji. Teraz przynajmniej obejrzałem go w godny tego arcydzieła sposób (o ile to w ogóle możliwe na małym ekranie). Nie chce mi się specjalnie rozpisywać, uważam, że silenie się na recenzję klasyka sprzed 30 lat nie ma specjalnego sensu. Chciałem tylko napisać, że nadal wszystkie elementy tego filmu po prostu powalają dopracowaniem i składają się na fenomenalną całość. To jest rodzaj kina, które nie zestarzeje się nigdy. Wspaniale zobaczyć coś po latach i nie czuć rozczarowania, upływu czasu, nie mówić sobie po seansie "cóż, kino się zmieniło" czy coś w tym stylu. Bez sentymentów, z chłodną głową maksymalna nota. 10/10
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Awatar użytkownika
Crowley
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Posty: 7476
Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Crowley »

Amadeusz (Amadeus)
(...)
10/10
Się podpisuję.
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
Awatar użytkownika
Lite
Puszek Okruszek
Posty: 101
Rejestracja: 5 maja 2014, o 17:31
Kontakt:

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Lite »

SithFrog pisze:Lite, jak można jedną z najlepszych komedii romantycznych (Love actually) ocenić oczko niżej niż średnio udaną polską podróbkę (Listy do M.)? :P

Tu (jeszcze?) Lite nie oceniał ale widziałem punkty na filmwebie.
Nie miałem czasu napisać recenzji, no ale... Nie wiem, nie potrafię tego wytłumaczyć, może jakbym zobaczył drugi raz jedno i drugie, to oceniłbym inaczej. Listy do M widziałem bliżej Świąt, może bardziej się wczułem w klimat. ;)
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

2001: Odyseja kosmiczna (2001: A Space Odyssey) - Ludzie dzielą się na trzy grupy: ta, która (jeszcze) nie widziała Odysei; ta, która widziała i nienawidzi; ta, która widziała i kocha ten film. Ja należę do ostatniej. Ciężko jest napisać o dziele Kubricka czegoś, co nie zabrzmi jak banalna laurka albo czegoś, co już nie zostało napisane. Niesamowity, wizjonerski twór, który do dziś powala wykonaniem, pomysłem i realizacją. Za każdym obejrzeniem czerpię z tej opowieści trochę więcej. Jeszcze kilka lat temu pierwsza historia (Dawn of men) trochę mnie irytowała nieprzystawaniem do reszty treści. Dziś doceniam jej rolę w kontekście całości.

Jedyne co dziś może przeszkadzać współczesnemu widzowi to stara szkoła opowiadania historii. Stanley nigdzie się nie śpieszy. Sceny są długie, ujęcia bardzo statyczne, a krajobrazy nieruchome. Ponad to od zawsze irytował mnie problem ze skalą pojazdów. Mała rzecz ale zawsze mnie drażniło, że statek od środka wydaje się wielki, a przy porównaniu z kapsułami dla jednego człowieka wygląda na niewiele większy.

To jednak małe ryski na prawie doskonałym klejnocie. Odyseja kosmiczna powstała w 1968 roku! 46 (słownie: czterdzieści sześć!!!) lat temu! Już wtedy ktoś zakładał powstanie tabletów, skype’a czy międzynarodowej stacji kosmicznej. W Interstellar jest sporo bezpośrednich nawiązań do Odysei. Wielu mówi nawet, że to kolejne dzieło tego kalibru. Każda z tych osób powinna obejrzeć „2001:…” po raz (pierwszy?) kolejny zanim zacznie opowiadać podobne bzdury. W klasyku Kubricka nie ma ani grama „holiłudu”, patosu, banału i łzawych, głodnych kawałków o miłości.

Film zbudował fundamenty dla całego kina s-f jakie znamy dziś i choćby za to należy mu się pomnik. Najlepiej w formie monolitu. 9/10

http://zabimokiem.pl/podwaliny-kina-s-f/
Obrazek
Awatar użytkownika
Cherryy
Biedaklasa Manager
Posty: 2731
Rejestracja: 4 maja 2014, o 19:36
Lokalizacja: Bydgoszcz

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Cherryy »

Sceny z monolitem, z tym przerażającym chórem w tle, to jedna z niewielu scen w poznanym przeze mnie skrawku kina, które wywołały u mnie gęsią skórkę ze strachu - przed czymś takim nieznanym, tajemniczym. Genialny film.

phpBB [video]
Since 2001.
Awatar użytkownika
Voo
Stary Człowiek, A Może
Posty: 6374
Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Voo »

Hej, myślałem, że tylko ja się trochę boje tego chóru ;)
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Awatar użytkownika
Crowley
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Posty: 7476
Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Crowley »

Nie tylko... Ja się bałem Monolitu w dzieciństwie po obejrzeniu przypadkiem drugiej Odysei. :D
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
Awatar użytkownika
Yggor
Ortograf z wyboru
Posty: 429
Rejestracja: 10 maja 2014, o 23:58

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Yggor »

Kurczę chyba aż obejrzę, tak dawno nie widziałem, a w środę w końcu na Interstellar się wybieram ;)
Yggor.
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Ten chór strasznie ryje beret. Wczoraj oglądałem dość głośno na słuchawkach, a kiedy był monolit - ściszałem. Kilka godzin takiego dźwięku i (przypuszczam, że) można zwariować.
Obrazek
Awatar użytkownika
MajinFox
Bookworm
Posty: 183
Rejestracja: 5 maja 2014, o 19:00
Kontakt:

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: MajinFox »

Ja tam mam mieszane uczucia, co do tego filmu, choć sam dałem 9/10. Tytuł nie odpowiada na żadne pytania, które tworzą się w naszej głowie podczas oglądania. Z drugiej strony obraz Kubricka to najlepsze, co mogło się trafić Clarke'owi.

Sam trochę opieprzyłem film w recenzji drugiego tomu książki:
http://majinfox.blogspot.com/2012/11/ar ... -2010.html

Ale i tak uważam, że to audiowizualny ideał.
UWAGA!!! WAŻNE
Właśnie nabiłem sobie kolejnego posta, proszę o pozytywne rozpatrzenie sprawy. Dziękuję.

http://majinfox.blogspot.com/

http://przegralem-zycie.blogspot.com/
Awatar użytkownika
Pquelim
rooooooooooki
Posty: 5041
Rejestracja: 4 maja 2014, o 23:09

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Pquelim »

ten film nie jest opowieścią nastawioną na jedną interpretację. Kubrick robił tak wcześniej (i później) kamuflując sprytnie ukryte przekazy i sugerując niejednoznaczności, ale w przypadku Odysei udało mu się jeszcze więcej. To chyba jedyny tak otwarty fabularnie film (choć bardziej pasuje do niej określenie "dzieło"), który nie wywołuje we mnie skojarzeń do hollandowskiej "wydmuszki" i pseudoartystycznej nieprecyzyjności. Może jeszcze Źródło, ale to mimo wszystko zupełnie inna półka, Odyseja wykreowała kanon gatunku, jak wspomniał Sith. Przy "2001:..." większość dzisiejszych dyplomów ASP z multimediów jest ubogie w treści niczym Mały Katechizm.
A wszelkie porównania Interstellara do arcydzieła Mistrza są zwyczajnie śmieszne.
Dzięki temu dowiedziałem się, że autor KWP to zblazowany hipster, żaden tam krytyk ;)
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?

since 22/4/2003
Awatar użytkownika
Pquelim
rooooooooooki
Posty: 5041
Rejestracja: 4 maja 2014, o 23:09

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Pquelim »

Wolny strzelec (Nightcrawler)
Debiutancki film okazyjnego scenarzysty od kina akcji Dana Gilroya (Miasto Światła, Bourne, Real Steel) przede wszystkim fabularnie wyważa otwarte drzwi. Tematyka cierpień demokratycznych mediów USA na wulgaryzację przekazu, fabrykowanie treści i tabloidyzację jest mi tak bliska z zawodowego punktu widzenia, że trudno było się pozbyć zmęczenia tematem podczas seansu. Nic odkrywczego tu nie znajdziemy, reżyser nawet świadomie zrezygnował z wglębiania się w nowoczesne technologie, aby nie komplikować sobie filmu (co generalnie jest już poważnym zarzutem, bo przez brak smartfonów, twitterów i innego dobrodziejstwa, obraz środowiska mediów odmalowany w tym filmie jest po prostu nierzeczywisty). Cała reszta jednak jest w jak najlepszym porządku i chyba warto zachęcić do obejrzenia, bo kawałek porzadnej rozrywki znajdzie tu każdy z Was. Wartka akcja, kilka zaskakujących zwrotów i bardzo specyficzne poczucie humoru, które całą opowiadaną historię zmienia w ironiczną makabreskę o kondycji mediów. Może i trochę spóźnioną pod względem filozoficznym, ale nadal jest to całkiem mocne kino. Jake Gyllenhaal warty jest każdego grosza wydanego na bilet, a całkiem nieźle radzi sobie Riz Ahmed. Jest też Bill Paxton i Rene Russo. Muzyka jak z najlepszego thrillera, do którego to gatunku Wolny Strzelec wielokrotnie nawiązuje.
Warto zobaczyć, fajne kino na wieczór.
7/10

Scott Pilgrim kontra świat (Scott Pilgrim vs. the World)
Mixomiszmasz a'la Sucker Punch, czyli gatunek generalnie przeze mnie nielubiany i kontestowany już u źródła (po co robić takie filmy i dla kogo?). Tutaj na szczęście można znaleźć więcej pozytywów niż rażącej kakofonii wszystkiego (vide wspomniany SP), całe to nawarstwienie komiksowo-melodramatyczno-tragikomiczne da się jakoś oglądąć. Rzadko opisuję fabułę recenzowanych filmów, ale w tym przypadku chyba warto przytoczyć, aby zdać sobie sprawę dlaczego uważam kręcenie takich produkcji za fanaberie: Film opowiada o nastolatku, który poszukując miłości boryka się z rozterkami sercowymi, a także musi pokonać 9 (czy iluśtam) supermocarzy należących do Ligi Byłych - sekretnej organizacji sterującej przyszłością jego kolejnej sympatii. W tle przygrywa kiepski, garażowy postgrunge, a film jest zrealizowany w konwencji komiksowej z wyraźnymi nawiazaniami do Przyczajonego Tygrysa, Wukrytego Smoka i serii Dragon Ball :bredzisz:
Niemniej, jest to kilkadziesiąt porzadnie spędzonych minut, o ile wyłączysz kompletnie myślenie i przestaniesz zastanawiać się nad metaforycznym znaczeniem poszczególnych scen, które podejrzanie celowo nie pasują do siebie, nawet stylistycznie. Niektóre aranżacje są warte uwagi, zimowe spacery na ten przykład wypadają fantastycznie.
Nie rozumiem takich filmów ani w ząb. Comic teen movies to dla mnie karkołomna nisza. Ale rozumiem, że znajduje swoich gorących wielbicieli, do których ja po prostu się nie zaliczam. Ten produkt jest całkiem przyzwoity, więc fani powinni się zainteresować.
6/10

Z dystansu (Detachment)
Smutna i kameralna opowieść o nauczycielu zastępczym, specjalizującym się w naprawianiu nastoletnich życiorysów w szkole i poza nią. Tematem przewodnim jest jednak ogromna praca wykonywana na najniższych szczeblach systemu edukacji przez nauczycieli pracujących z tzw. trudną młodzieżą, którzy obserwując społeczne niziny borykają się z przygnębiającą bezradnością i bezcelowością swojej pracy. Główną rolę gra kapitalny Adrien Brody, którego twarz oddaje chyba najbardziej wiarygodne zmęczenie jakie zna ludzkość. Dużo więcej w tym filmie nie ma, jest jeszcze ciekawy wątek wyciągania nastoletniej dziwki z ulicy na prostą drogę - jednak generalnie gorzka refleksja pod zadumę.
6+/10

Raport mniejszości (Minority Report)
Steven Spielberg i jego fascynacja komputerami plus Tom Cruise i Max von Sydow. Z jednej strony trącący myszką banał dystopii (chociaż na podstawie Dicka), z drugiej - jak zwykle u SS - kawał porządnego kina. Przyczepić się nie ma do czego, przesadnie zachwalać (poza perfekcyjną realizacją) nie ma za co. Efektowne, kasowe, fajne.
6/10

Obława
Zachęcony rewelacyjnym "Pokłosiem" psotanowiłem pójść krok dalej i obejrzeć kolejny wysoko oceniany polski film o z wątkiem żydowskim w tle i Maciejem Stuhrem w roli głównej. Tylko, że potem okazało się, że to nie jest film z wątkiem żydowskim, a Maciej Stuhr nie gra tam głównej roli. Jeszcze później zdałem sobie sprawę, że ten film to tak naprawdę rozciągnięta umiejętnym montażem etiuda na zaliczenie łodzkiej filmówki z kilkoma bezczelnymi powtórkami scen w imię reżyserskiej wizji pana Krzyształowicza. A całość trwa 88 minut - dgyby wyciąć powtórki zostałaby pewnie godzina. Dorociński jest super, ale w "Róży" też był super, a filmu oglądać się nie dało. Właściwie wszystko co najlepsze w tym filmie można znaleźć w pierwszej, otwierającej scenie. Cała reszta to stary, nadwiślański banał: alkoholizm, wojna, źli Niemcy, beznadzieja, poświęcenie i zbawienie w mękach.
5/10

ciągle nadrabiam zaległości, ale zapominam obejrzane tytuły :/
[edit] właśnie zobaczylem, że na gmc nie ma moich dziesięciu groszy dla Odysei Kosmicznej:

2001: Odyseja Kosmiczna (2001: A Space Odyssey)
Nie mam do powiedzenia nic odkrywczego. Do dzisiaj nie wiem o czym jest ten film, bo oglądałem go kilka razy i za każdym z nich - był o czymś innym. Do dzisiaj jedyny film który obejrzałem dwa razy pod rząd, dwa razy inaczej i dwa razy się nie nudziłem. Do dzisiaj jedyny film, który jest nieumiejętnie cytowany przez inne paradziełka spod gatunku S-F, a który wyglada od nich lepiej mimo niemal pięćdziesięciątki na karku. Do dzisiaj prawdopodobnie ostatni film, który wykreował tak wiele sposobów patrzenia na rozwój ludzkości i podróżne międzygwiezdne, że każdy szanujący się twórca S-F studiuje Odyseję w poszukiwaniu inspiracji, wiedzy i doświadczenia. Przed Kubrickiem kosmos światu pokazywała NASA. Po "Odysei" zaczeły robić to wytwórnie filmowe. Prywatnie nie uważam tego za film, lecz za Dzieło Sztuki.
10/10
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?

since 22/4/2003
Awatar użytkownika
Dragon_Warrior
Brienne of Tarth
Posty: 2852
Rejestracja: 5 maja 2014, o 18:33
Lokalizacja: Diuna

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Dragon_Warrior »

Scott Pilgrim kontra świat (Scott Pilgrim vs. the World)
Mixomiszmasz a'la Sucker Punch, czyli gatunek generalnie przeze mnie nielubiany i kontestowany już u źródła (po co robić takie filmy i dla kogo?)
Ja się czuję targetem takich filmów... przy czym SP bym z Pilgrimem na jedną półkę nie stawiał...
Scott to kino bardziej w stronę Kick Ass, Zombieland czy Ralf Demolka... z którego odbiorcami zawsze się utożsamiałem. To nie jest kino ambitne do interpretacji - tylko lekkie do przyjemnego spędzenia wieczora, po raz pierwszy, drugi i trzeci.
Obrazek
Awatar użytkownika
Crowley
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Posty: 7476
Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Crowley »

Sucker Punch był beznadziejny. Na Pilgrimie rechotałem przez pół filmu. Podobało mi się, chociaż to strasznie hermetyczny film.
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
Awatar użytkownika
Dragon_Warrior
Brienne of Tarth
Posty: 2852
Rejestracja: 5 maja 2014, o 18:33
Lokalizacja: Diuna

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Dragon_Warrior »

bo Punch to zupełnie inny typ filmu był a Pilgrim to typowe kino 'nerdowskie' ;)
Obrazek
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Nie znacie się. SP był w pytę!
Obrazek
Awatar użytkownika
Dragon_Warrior
Brienne of Tarth
Posty: 2852
Rejestracja: 5 maja 2014, o 18:33
Lokalizacja: Diuna

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Dragon_Warrior »

ja nie pisałem, że był zły - tylko że to inny typ filmu ;)
Obrazek
Awatar użytkownika
eddina
zielony
Posty: 45
Rejestracja: 7 maja 2014, o 20:03

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: eddina »

Hobbit: Bitwa Pięciu Armii (The Hobbit: The Battle of the Five Armies)

Główne odczucie po tym filmie: uff, nareszcie koniec tej mordęgi! I chodzi mi tutaj o przewleczoną w nieskończoność trylogię o hobbicie jako całość. Oby Jackson już nigdy nie tykał Tolkiena!

Jako fanka Władcy Pierścieni do Hobbita w wersji potrójnej od początku żywiłam dość chłodne uczucia, ale co tam, z przyzwoitości obejrzane. I chociaż część druga jeszcze robiła pewne nadzieje na godny finał, to niestety część trzecia okazuje się sporym rozczarowaniem.

Ja wiem, tytuł mówi sam na siebie. Ma być bitwa, jest bitwa. I niewiele więcej. W sumie całe 2h 15 min można podsumować w trzech punktach: Zabicie smoka. Bezsensowny motyw z Sauronem. Bitwa... Bardzo długa bitwa. Czyli fabularnie miazga.

Do rzeczy zaś - w trzecim Hobbicie kumulują się na siłę dorzucone suche wątki z poprzednich części, co bywa mocno żenujące. Nie będzie chyba żadnym spoilerem, że jest znów z dupy za przeproszeniem wzięta elfka zakochana w krasnoludzie i ich niby wielka miłość, jakieś przebłyski z przeszłości Legolasa, Radagast z królikami, też z dupy, i w ogóle jakaś niepotrzebna akcja z Galadrielą, Elrondem, Sarumanem i Bóg wie kim jeszcze. Jakby chodziło tylko o to, żeby wcisnąć jak najwięcej postaci z Władcy Pierścieni. Wszystko to podane w dawce i w sposób, który niestety sprawia, że Jackson momentami parodiuje sam siebie. Patos przechodzący w kicz, efekciarskie sceny, które tak naprawdę każą jedynie chwycić się za głowę.

To wszystko na minus. Na plus? No cóż, niezbyt wiele. Jak zawsze broni się Martin Freeman, który jest dla tego filmu zwyczajnie za dobry. Reszta aktorów to tylko tło. Bitwa z początku nawet zapowiada się dobrze, ale później zmienia się w jakieś popłuczyny po Powrocie Króla. Dość błyskotliwe na tle całości starcie Thorina z orkiem. Niesamowity dobór zwierząt bojowych. Do tego zgrabne zwieńczenie całości nawiązaniem do Drużyny Pierścienia.

Mimo wszystko - jak dobrze, że to już koniec.

5/10
Awatar użytkownika
Pquelim
rooooooooooki
Posty: 5041
Rejestracja: 4 maja 2014, o 23:09

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Pquelim »

jak można obejrzeć nowego Hobbita dwa tygodnie przed premierą?

tzn ja i tak do IMAXa ide, to cześc mojego sylwestrowego planu, ale tak z ciekawosci pytam.
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?

since 22/4/2003
Awatar użytkownika
peterpan
Loara
Posty: 2206
Rejestracja: 4 maja 2014, o 19:57
Lokalizacja: Słoik City
Kontakt:

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: peterpan »

Premiera na swiecie, w tym pewnie w Norwegii była 1 grudnia :P
Stawiajcie przed sobą większe cele. Ciężej chybić.
Awatar użytkownika
ThimGrim
Heavy Metal Troll
Posty: 5813
Rejestracja: 4 maja 2014, o 18:47

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: ThimGrim »

No właśnie też się obawiam tej ostatniej części Hobbita, bo niewiele już z ksiażki zostało, co można opowiedzieć, więc reszta (2 godziny) to pewnie głupoty dołożone przez Jacksona...
Eat your greens,
Especially broccoli
Remember to
Say "thank you"
Awatar użytkownika
eddina
zielony
Posty: 45
Rejestracja: 7 maja 2014, o 20:03

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: eddina »

jak można obejrzeć nowego Hobbita dwa tygodnie przed premierą?
Norweska premiera byla 10 grudnia.
Awatar użytkownika
Zolt
menda+
Posty: 5008
Rejestracja: 4 maja 2014, o 15:19
Lokalizacja: Tír na nÓg

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Zolt »

ja idę w piątek na maraton.
Obrazek
You give up a few things, chasing a dream.
"Ty jesteś menda taka pozytywna" - colgatte
[url=irc://irc.newnet.net/sgk]#sgk[/url] 4 life.
Old FŚGK number is 12526
Awatar użytkownika
LLothar
A u nas w Norwegii
Posty: 5601
Rejestracja: 4 maja 2014, o 13:40
Lokalizacja: Stavanger, Norwegia

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: LLothar »

ThimGrim pisze:No właśnie też się obawiam tej ostatniej części Hobbita, bo niewiele już z ksiażki zostało, co można opowiedzieć, więc reszta (2 godziny) to pewnie głupoty dołożone przez Jacksona...
Najwieksze zaskoczenie Cie spotka kiedy zobaczysz na filmie co ostatecznie zrobili z tym całym złotem!
Spoiler:
Gówno sie dowiesz, bo film tą kwestie zupełnie pomija :P
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Zolt pisze:ja idę w piątek na maraton.
Przez chwilę zapomniałem, że to dział o filmie i głośno parsknąłem śmiechem :D
Obrazek
Awatar użytkownika
Zolt
menda+
Posty: 5008
Rejestracja: 4 maja 2014, o 15:19
Lokalizacja: Tír na nÓg

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Zolt »

pchaj meble :*
Obrazek
You give up a few things, chasing a dream.
"Ty jesteś menda taka pozytywna" - colgatte
[url=irc://irc.newnet.net/sgk]#sgk[/url] 4 life.
Old FŚGK number is 12526
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Always :*
Obrazek
Awatar użytkownika
Pquelim
rooooooooooki
Posty: 5041
Rejestracja: 4 maja 2014, o 23:09

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Pquelim »

Snowpiercer: Arka przyszłości (Snowpiercer)
Porządne kino akcji spod znaku postapo. Bardzo ciekawa (i bardzo nielogiczna) koncepcja ludzkości zamknietej w wielkim pociągu przemierzającym Eurazję objętą wiecznym lodem. Ludzkość skazała się na zagładę, a grupa "szczęśliwców" - pasażerów owego pociągu toczy swoje życie z zachowaniem wszystkich reguł heirarchi społecznej. Główny bohater należy - jakżeby inaczej - do najniższej klasy, która uciemiężona i pacyfikowana przez lata próbuje wzniecić bunt i przejąć kontrolę nad pociągiem. Który tymczasowo jest kontrolowany przez deizowanego już Inżyniera.
Zdecydowanie najwieksza wartością tego filmu jest jego metaforyczność - bohaterowie i fabuła sprowadzają się w nim do prostej przekładni całego systemu społeczno-politycznego, który łatwo odczytać i wyciągać zeń wnioski. Dzięki temu zabiegowi film uzyskuje wymiar uniwersalności, chociaż uczciwie muszę przyznać - że nic nowego się z tej socjologicznej pigulki nie dowiemy. Warto też pochwalić samą realizację - akcja jest wartka, trup ściele się gęsto, kliamt jest przytłaczający a nadzieję na pozytywny finał maleją z każdym kolejnym kwadransem. Do tego niezła obsada (Chris Evans, Tilda Swinton, Ed Harris), przyzwoita oprawa dźwiękowa i dosyć kiepskie efekty specjalne, na które jednak przymknąłem oko bez większego problemu.
Podsumowując - jest to ciekawe kino akcji ubarwione głębszym, interesującym przekazem. Trzeba tylko przymknąć oko na lekko nielogiczną konstrukcję samej koncepcji pociągu - dobra zabawa (z refleksją) gwarantowana.
Faktycznie - smutne jest to, że film przeszedl praktycznie bez echa. Warto zobaczyć!
7+/10
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?

since 22/4/2003
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Homeland - Pierwszy sezon. Od dłuższego czasu miałem na liście „do objerzenia” pewien serial. Obecnie nie mam czasu wieczorami na dłuższe posiedzenia więc nadeszła pora na Homeland. Szkoda, że zwlekałem tak długo.

Żołnierze z USA czyszczą kryjówkę terrorystów gdzieś na Bliskim Wschodzie i przypadkiem odnajdują uwięzionego Amerykanina. Okazuje się nim żołnierz piechoty morskiej, członek zaginionej osiem lat wcześniej dwuosobowej ekipy snajperskiej. Sytuacja oczywista – bohater i weteran wraca do ojczyzny. Czy aby na pewno? W tym samym czasie agentka CIA, Carrie Mathison wyciąga od pojmanego terrorysty informację, że bliżej nieokreślony jeniec przeszedł na stronę dżihadu. Zaczyna się zabawa w kotka i myszkę. Czy cudem odnaleziony sierżant Nicholas Brody jest tak naprawdę uśpionym agentem z planem ataku na własny kraj? Czy to tylko paranoja samej Carrie, która zataiła chorobę psychiczną przed własną agencją?

Fabuła dostarcza wielu ciekawych wątków. Prócz wymienionych jest jeszcze trochę wielkiej polityki na styku ze służbami specjalnymi, ciekawa historia rodziny Brody’ego, pokręcona relacja Carrie z jej przyjacielem i mentorem w CIA – Saulem. Historia jest spójna, ciekawa i nie czuć, że cokolwiek wprowadzono tu w formie „zapełniacza” czasu antenowego. Pomaga w tym długość serialu. Zupełnie jak w innej produkcji Showtime – w Dexterze – mamy dwanaście odcinków po czterdzieści-parę minut każdy. To nie jedyne podobieństwo do wspomnianej produkcji. Scenarzyści co jakiś czas mylą tropy i podrzucają widzowi fałszywe oskarżenia ale kurtyna wcale nie opada w ostatnim odcinku. O nie, tu wiemy kto jest kim dość wcześniej, a i tak emocje nie opadają ani na chwilę. Ba, powiedziałbym nawet, że rosną aż do finału, który godnie wieńczy pierwszy sezon.

Minusy? Na pewno są, ale raczej pomijalne. Skuteczne ukrycie przed CIA dziedzicznej choroby psychicznej, którą ma także ojciec Carrie? O której w dodatku dowiaduje się byle frajer, który szukał w łazience agentki aspiryny? Trochę naiwne. Choroba wnosi jednak sporo ciekawych scen dlatego można wybaczyć ten niuans. Denerwuje mnie aktorka, która gra córkę Brody’ego ale sam nie wiem czy to kiepska gra czy wręcz przeciwnie. Wzorem króla Joffrey’a z Gry o Tron jest tak autentyczna w roli wkurzającej, zbuntowanej nastolatki, że irytuje mnie jak własnych rodziców.

Poza rewelacyjną Claire Danes w roli Carrie i Damianem Lewisem w roli Brody’ego cała drugoplanowa obsada jest świetnie dobrana i poprowadzona. Czy to Saul (Mandy Patinkin – Ruby z Dead like me), czy żona Brody’ego (Morena Baccarin – Inara z Firefly) czy nawet trzecioplanowy Virgil (David Marciano) – wszyscy idealnie wpasowują się w klimat serialu i nikt nie odstaje warsztatem aktorskim.

Ostania rzecz warta wspomnienia: pierwszy sezon – mimo kilku niedomkniętych wątków – stanowi zgrabną całość i nawet gdyby nie powstały kolejne, nie potrzebuje żadnego epilogu. Mam jednak nadzieję, że owe niedomknięte wątki nie znikną całkiem i wrócą rozwinięte/rozwiązane w kolejnych odcinkach. Tak czy siak – polecam. Jeśli lubisz produkcje w stylu starego, dobrego Arlington road – Homeland to pozycja obowiązkowa. 8/10

http://zabimokiem.pl/wujek-sam-kontra-t ... -pierwsza/

SPOJLERY:

O co chodziło z wątkiem Aileen i tego domku pod lotniskiem. Niby Walker miał strzelać z dachu do celu na lądowisku Marine-1? Czy wtedy Brody był w ogóle częścią planu?
Obrazek
Awatar użytkownika
Ptaszor
zielony
Posty: 1873
Rejestracja: 4 września 2014, o 17:06
Lokalizacja: Forum SGK dodaje mi otuchy, gdy brakuje mi jej w czasie dnia.

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Ptaszor »

Pquelim pisze:Snowpiercer: Arka przyszłości (Snowpiercer)
Zdecydowanie najwieksza wartością tego filmu jest jego metaforyczność (...) Dzięki temu zabiegowi film uzyskuje wymiar uniwersalności, chociaż uczciwie muszę przyznać - że nic nowego się z tej socjologicznej pigulki nie dowiemy.
phpBB [video]
Awatar użytkownika
Pquelim
rooooooooooki
Posty: 5041
Rejestracja: 4 maja 2014, o 23:09

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Pquelim »

Tego układu nie zauważyłem, chodziło mi o skondensowanie systemu społecznego do jednego pociągu. Ale dzieki za ciekawostkę ;)
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?

since 22/4/2003
Awatar użytkownika
ThimGrim
Heavy Metal Troll
Posty: 5813
Rejestracja: 4 maja 2014, o 18:47

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: ThimGrim »

Interstellar

Nie będę się silił na nie wiadomo jaką recenzję, bo nie mam powodów, by kopać leżącego. Poza tym, wcale nie uważam, że to film bardzo zły. Głównie z tego powodu, że oglądając go przez cały czas czekałem na jakieś niegłupie spostrzeżenie, które w filmie science-fiction powinno się IMHO znaleźć. Nie doczekałem się, ale do ostatniej sceny, po kilkukrotnym wykonaniu gestu zasłaniania twarzy dłonią z zażenowania, oglądałem film z zaciekawieniem. Dlatego zamiast o Interstellarowych bzdurach filmowych, opowiem o tym co mi się podobało.
Po pierwsze, to poniekąd prawda, że ten film jako pierwszy (w takiej dawce) stara się pokazać współczesne teorie z dziedziny fizyki i to jest fajne. Tyle, że pokazuje bardziej jakiś szczególny przypadek tych teorii. Tak jak pisał Dukaj, fizyk, z którym konsultowała się ekipa Interstellar napisał nawet książkę "Fizyka Interstellar", co jednoznacznie pokazuje, że to wszystko, co w filmie pokazano jest bardzo specyficzne i nie można było wszystkiego po prostu podpiąć pod jakąś teorię. Dziura po robaku (wormhole) i czarna dziura są bez takiego czegoś z takim pierdolnikiem, tak żeby mogło się stać to, co się dzieje później (no, oczywiście poza tym co się dzieje na samym końcu, bo tego się nie da wytłumaczyć...). Dlatego u widzów, którzy nawet coś niecoś wiedzą o czarnych dziurach itd., może to wywołać "WTF?". A później okazuje się, że "aaa, no to rzeczywiście możliwe". Jak się założy X,Y,Z, gamma i beta.
Po drugie aktorzy, choć w sumie poza głównym bohaterem i jego córką nonejmy, to grają bez szwanku. Oczywiście Metju Makkonagan jest da best.
Po trzecie robot. Trochę nawiązujący do tego z Odysei (Homera), a trochę do tego z Autostopem przez galaktykę (ze względu na osobowość).
Po czwarte, muzyka. Spodobała mi się już podczas seansu, leczenie kontynuowałem w domu. Jest dobrze.
Po piąte, film jest zrealizowany bardzo dobrze, pomimo swojej rozciągłości. Same planety niezbyt mi się podobały, były raczej minimalistyczne. Dużo wody, lodu albo pustynia. Ale z drugiej strony mam trochę problem z obiektywnym stwierdzeniem, czy mi się podobało, bo oglądałem Interstellar z końca sali kinowej z ekranem tylko trochę większym od telewizora 80" :P.

Także mam 5 plusów, ale nie dam 5/10, bo nie uważam żeby ten film był przeciętny, gdyż (pomimo wszystkich głupot) starał się cośtam przebąknąć na jakiś temat. Nie wiem czemu się twórcom to gdzieś po drodze zagubiło, ale wyczuwam resztki promieniowania kosmicznego, które mi to sugerują.

Słowem podsumowania, jedno zdanie. Powiem tak, film oferuje standardowy szajs holliwudu (tyle, że w kosmosie i z hiperrealistycznym modelem czarnej dziury) z wyczuwalnymi aspiracjami na coś więcej, pogrzebanymi przez bezsensowny scenariusz. Dlatego...

6/10
Eat your greens,
Especially broccoli
Remember to
Say "thank you"
Awatar użytkownika
Caspius
niebieskoszary
Posty: 328
Rejestracja: 8 maja 2014, o 20:38

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Caspius »

Dracula Untold

Meh... Kolejna przerobka klasyka wg dzisiejszych "standardow przemawiajacych do widza". To oznacza ze Vlad jest kochajacym ojcem, mezem i krolem walczacym ze zlymi i chciwymi turkami.
Spoiler:
Ma piekna zone i pokazuje gola klate, wiec musi byc dobrym czlowiekiem ktory tylko chce ochronic swoja rodzine...
Zona oczywiscie wierzaca, i przerazona decyzja meza.... ale poniewaz jest kochajaca zona to go wspiera jak moze.
Vladzio ma 3 dni na wygranie wojny... z turkami, wiec spedza czas z rodzina i odprowadza ich do schronienia. A, no i walczy jak zwykly czlowiek bo przeciez scena bitwy musi potrwac tak z 15 minut, inaczej nie bedzie czym filmu wypelnic.
Aha, no i oczywiscie po 3 dniach mocarnych zmagan z wlasnym glodem krwi i ogolnego znienawidzenia siebie, kochajacy wladca zamienia tak z 20 ludzi w wampiry, bo samemu mu nudno znowu sie bic... A uderzenie rozpedzonego stada nietoperzy w ziemie ma podobna sile razenia co strzal z katapulty
Slowem, nie, nie przemawia do mnie ten film. Chociaz lepszy taki wampir niz Twilightowy....

4/10
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

ThimGrim pisze:Powiem tak, film oferuje standardowy szajs holliwudu (tyle, że w kosmosie i z hiperrealistycznym modelem czarnej dziury) z wyczuwalnymi aspiracjami na coś więcej, pogrzebanymi przez bezsensowny scenariusz.
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
Dragon_Warrior
Brienne of Tarth
Posty: 2852
Rejestracja: 5 maja 2014, o 18:33
Lokalizacja: Diuna

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Dragon_Warrior »

Dziś jak oglądałem Lucy to miałem przed oczami wszystko to co Żabson pisał o Interstellarze :D
Obrazek
Awatar użytkownika
Piccolo
Bambus Junior
Posty: 1920
Rejestracja: 4 maja 2014, o 19:10

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Piccolo »

Ale Lucy ma głupie założenie, głupiutką fabułę i już trailer pokazuje, że miała być głupiutkim no brainerem. Interstellar aspirował zdecydowanie wyżej i, najwyraźniej, poległ.
What Darwin was too polite to say, my friends, is that we came to rule the earth not because we were the smartest, or even the meanest, but because we have always been the craziest, most murderous motherfuckers in the jungle.
Awatar użytkownika
Dragon_Warrior
Brienne of Tarth
Posty: 2852
Rejestracja: 5 maja 2014, o 18:33
Lokalizacja: Diuna

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Dragon_Warrior »

Nie no konstrukcja Lucy wygląda tak jak gdyby reżyser miał naprawdę poważne plany co do tego filmu. I nie mam tu na myśli tylko tego, że Morgan gra rolę jakiegoś tam profesora... tylko, że film naszpikowany jest nie tylko pseudofilozofią ale przede wszystkim próbami "naukowego" (choć i efekciarskiego) podejścia do swoich założeń. Wszystko to działało na mnie tak, że przez naprawdę spory kawał filmu próbowałem tłumaczyć sobie wszystkie głupotki oraz absurdy, gdzie "genialna" babka potrafiąca uczyć się języków w kilka minut - leci po najgłupszej, najbardziej inwazyjnej i najmniej efektywnej linii oporu :D
Obrazek
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Interstellar miał wielkie ambicje i za to lubię Nolana. Nie idzie na łatwiznę. Problem w tym, że za bardzo skupili się na naukowych detalach (ponoć dość precyzyjnie oddanych) i stronie wizualnej (powalającej). W dobrym filmie musi być jeszcze sensowny scenariusz, ciekawe dialogi itp.
Obrazek
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Homeland - Drugi sezon. Jakiś czas temu wziąłem się za Homeland. Po pierwszym sezonie byłem bardzo zadowolony i miałem ochotę na więcej. Słyszałem co prawda wiele złego o kolejnych odsłonach ale nie wiem skąd tyle krytyki dla drugiej serii. Dostałem dokładnie to, na co liczyłem: więcej tego samego plus próby rozwinięcia dodatkowych wątków. Nie oczekiwałem więcej, bo niektóre seriale bledną i stają się niestrawne szybciej niż koniec drugiego sezonu (tak Heroes, do was mówię). Dalej będą spojlery. Czuj się ostrzeżony/a.

Homeland kontynuuje historię sierżanta Nicholasa Brody’ego. Uśpionego terrorysty, który zostaje bohaterem i kongresmenem. Byłem pewien, że główny wątek będzie leniwie rozwijany aż do finału, a tu pierwszy (wielki!) zwrot akcji mamy w trzecim czy czwartym epizodzie. Dalej jest równie dobrze. Jedyna wada, która mocno daje się we znaki to mnogość wątków. Co najmniej dwa: śledztwo Mike’a i motyw z BMW „hit and run” zostały wciśnięte na siłę. Nie uważam, żeby ich brak w jakikolwiek sposób zubożył fabułę. Obie historie potraktowane są trochę po macoszemu, a wszystkiego, co jest związane z córką Brody’ego, po prostu nie cierpię. Oby dalej było tego jak najmniej.

Wszyscy starzy znajomi znów w świetnej formie, a i trafiają się nowi, ciekawi. Chociażby Peter Quinn aka nie-wiadomo-kto. Pojawia się jako nadzorca ściśle tajnej operacji i wypada rewelacyjnie. Nie do końca wiadomo skąd się wziął, jaki ma plan i kiedy tak naprawdę jest sobą, a kiedy gra pod konkretny efekt u swoich przeciwników czy zwierzchników.

Bardzo podobał mi się odcinek z przesłuchaniem Brody’ego. Rewelacyjnie wypadli wszyscy. Niby przegadane czterdzieści minut, a emocje jak podczas napadu na bank. Summa summarum dostajemy jedenaście epizodów trzymających poziom, gdzieniegdzie tylko poprzetykanych niepotrzebnymi dodatkami. Jak to jedenaście? Ano jedenaście. Finał tym razem trochę mnie zawiódł. Wielka niespodzianka na koniec trochę z czapy, ale do przeżycia. Mam nadzieję, że jakoś to wyjaśnią, bo na razie nie wiem jak taki numer mógł terrorystom wyjść ot tak. Gorzej, że było zbyt wiele scen z teksami o miłości i z robieniem maślanych oczu. Trzymania się za ręce i popierdywania o niczym. Wątek z Nazirem miał niepotrzebnie wydłużoną i przesadnie dramatyczną końcówkę. Ten cały motyw z zabiciem gościa z FBI i ganianiem się z Carrie – do wywalenia. Do zapomnienia.

Generalnie jednak jestem zadowolony. Dokładnie takie miałem oczekiwania wobec drugiego sezonu Homeland i nie jestem ani trochę zawiedziony. 7/10

http://zabimokiem.pl/drugi-sezon-homela ... ma-poziom/
Obrazek
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Wolny strzelec (Nightcrawler) - Tak się jakoś złożyło, że nie miałem za bardzo kiedy iść do kina na Wolnego Strzelca. Teraz, w ostatnich tygodniach wyświetlania, w końcu się udało. Czy było warto? Warto jak cholera!

Lou Bloom to drobny ciułacz, złodziej kradnący metale na złom, szukający pracy gdziekolwiek. Czasem coś zakosi, czasem kogoś pobije i ukradnie zegarek. Nie stanowi zagrożenia dla społeczeństwa, ale na najlepszego kumpla raczej się nie nadaje.

Lou to maniak internetu, spędzający cały dzień przed monitorem, łykający wszystkie możliwe przepisy na sukces serwowane przez naciągaczy i teoretyków. Z pamięci cytuje korporacyjne bzdety o samodoskonaleniu, wytężonej pracy, negocjacjach i sposobach na wielkie pieniądze.

Lou to w końcu metodyczny psychopata, który zrobi wszystko, żeby zrealizować swój biznesplan. Kiedy przypadkiem spotyka ekipę sępów z kamerą postanawia zostać jednym z nich. Jeździć po całym mieście, szukać wypadków i przestępstw, a potem filmować co się da. Tak blisko jak się da. W odróżnieniu od „kolegów” z branży, nasz „bohater” nie ma żadnych hamulców. Filmowanie reanimacji z bliska? Przestawianie ciała po wypadku dla lepszego ujęcia? Włam na miejsce zbrodni, bo zdążył przed policją? Żaden problem. Bloom zrobi wszystko, żeby sięgnąć po to, co uważa za pomocne w drodze na szczyt.

Nie chcę pisać więcej o fabule, żeby nie zdradzić za wiele. Najważniejsze, żebym pochwalił Jake’a Gyllenhaala. Raz, drugi i trzeci. Potem jeszcze raz. I jeszcze raz. Facet narysował postać, która mnie osobiście przeraziła bardziej niż Joker z Dark Knighta, ba! Bardziej niż Jack z Lśnienia. Gość nawet jak się wkurzy, świetnie udaje opanowanego. Tylko nerwowe tiki zdradzają, że coś nie gra. Zawsze ma przygotowane kilka zdań, żeby poprzeć własną argumentację. Nie ma żadnych barier moralnych, etycznych. Nic go nie krępuje dlatego z jednej szybko staje się najlepszy w tej branży. Jednocześnie niemal w każdym momencie miałem wrażenie, że może kogoś zabić, pogryźć albo okaleczyć. Ot tak, bo to przemyślał i zaplanował. Najważniejsze – nie jest to postać, którą można polubić. Nie kibicowałem mu kiedy piął się coraz wyżej, oglądałem raczej przez perwersyjną ciekawość – jak daleko może się posunąć? Wniosek jest jasny: jak bardzo bym nie chwalił Jake’a – to nadal będzie za mało. Ten film to „one man show” i zdziwi mnie brak nominacji do Oscara.

Kreacja Gyllenhaala to nie jedyny atut. Świetny montaż, rewelacyjne ujęcia, genialnie pokazane Los Angeles nocą. Miałem wrażenie, że klimat momentami przypominał ten z Drive’a, a całość podkreśla naprawdę dobra muzyka. Warto też wspomnieć, że scena pościgu policji (i, rzecz jasna Lou) za podejrzanym, to najlepsza scena akcji z udziałem samochodów od bardzo, bardzo dawna. Jak na film, o którym wiedziałem niewiele – wielka niespodzianka i wielki plus. Chyba najlepsza produkcja, jaką widziałem w tym roku. Polecam! 9/10

http://zabimokiem.pl/psychopata-z-kamera/
Obrazek
ODPOWIEDZ