Mnie z kolei wkurzają "Star Treki" Abramsa, bo nie trzymają klimatu i przesłania serii. Zamiast eksploracji i komunikacji z obcymi cywilizacjami, szukania porozumienia i dobrych rozwiązań jest nawalanie się po mordach, romanse, emoSpock, psychoKlingoni, ogólna sieczka. Da się oglądać, ale niewiele zostaje w głowie (mi chyba tylko kreatywne podejście Kirka do Kobayashi Maru, a reszta to jeden kalejdoskop z pociętych wspomnień). Od AbramsoTreków lepiej mi się podobała fińska parodia Star Wreck In the Pirkinning, bo tam przynajmniej ludzkość nie była zajebista i było nad czym pomyśleć
Z seriali Star Trek aktualnie najlepiej lubię - równorzędnie: TNG, TOS i VOY, potem przerwa, DS9, przerwa, ENT, przerwa, TAS. Z filmów wolę starą załogę i po kolei: STV (Final Frontier), STVI (Undiscovered Country), STIV (Voyage Home), STVII (Generations), ST III (Search for Spock), ST I (Motion Picture), ST VIII (First Contact), STX (Nemesis), STII (Wrath of Khan), STIX (Insurrection). Nadal często rozmyślam o modelach sytuacji społecznych przedstawianych w serii (typy przywództwa, sposoby zarządzania, radzenia sobie z kryzysem, negocjacje, inność, różne formy życia i inteligencji, komunikacja, itp) i mam nadzieję, że wyciągam jakieś wnioski mające zastosowanie w rzeczywistości.
Star Warsy to zupełnie inny klimat, bardziej emocjonalny i archetypiczny - odwieczna baśniowa (w dobrym tego słowa znaczeniu) opowieść o przełamywaniu siebie, znajdowaniu siły wbrew okolicznościom, walce dobra i zła rozgrywającej się na zewnątrz i wewnątrz bohaterów, relacji mistrz-uczeń, itd. Jak dla mnie - space fantasy. Stara trylogia, tzn. IV V VI (obejrzana naraz w wieku 18 lat) była dla mnie przełomowym doświadczeniem, bardzo poruszającym i kładącym podwaliny pod dalsze zainteresowanie fantastyką (w tym Star Trekiem). Z nowszej I II III udało mi się zmóc tylko Mroczne Widmo, reszty nie dało rady, ale pewnie jeszcze spróbuję. Jar Jar mi mniej przeszkadzał niż midichloriany czy jak się to tam nazywało.
Jeśli chodzi o najnowszy film, póki co nie zamierzam obejrzeć, bo bojkotuję Abramsa. Rozumiem, że to być może głupie. Ale moje.