Ostatnio przeczytana książka - recenzje

... recenzje i inne takie

Moderatorzy: Zolt, boncek, Voo, Pquelim

Awatar użytkownika
Dogy
Konsolowiec
Posty: 894
Rejestracja: 5 maja 2014, o 20:40

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Dogy »

ThimGrim pisze:
Dogy pisze:Obrazek

John M. Harrison - Światło

To jest space opera i jednocześnie nie jest. Świetnie poprowadzone trzy historie, jedna w 1999r. dwie pozostałe w 2400r. Wszystko składa się w jedną całość. Po przeczytaniu tej ksiązki chcę zostać statkiem kosmicznym.

9/10
Obrazek
:D :D
Thim czytałeś Nova Swing?
Awatar użytkownika
ThimGrim
Heavy Metal Troll
Posty: 5815
Rejestracja: 4 maja 2014, o 18:47

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: ThimGrim »

Nie jestem pewien. Chyba nie. Mam ciągle przeczytać. W każdym razie, nie bierz się za Viriconium, bo tam, to co dobrze Harrisonowi wyszło w Świetle, czyli malowanie słowem, jest spieprzone. Choć książka potencjał niby ma...
Eat your greens,
Especially broccoli
Remember to
Say "thank you"
Awatar użytkownika
Dogy
Konsolowiec
Posty: 894
Rejestracja: 5 maja 2014, o 20:40

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Dogy »

O kurde, a miałem nadzieje co do Viriconium, bo to podobno science fiction fantasy, a ja bardzo lubie taką hybryde. A próbowałeś Viriconium po polskiemu czy angielskiemu?
Awatar użytkownika
ThimGrim
Heavy Metal Troll
Posty: 5815
Rejestracja: 4 maja 2014, o 18:47

Re: Odp: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: ThimGrim »

Dogy pisze:O kurde, a miałem nadzieje co do Viriconium, bo to podobno science fiction fantasy, a ja bardzo lubie taką hybryde. A próbowałeś Viriconium po polskiemu czy angielskiemu?
Po polsku. Nie wiem, może w oryginale jest lepiej. W każdym razie, z tego co pamiętam, to przez kawałek jest ok i ten pomysł połączenia sf z fantasy jest fajny, ale wkurzała mnie powtarzalność głównego motywu oraz język właśnie. To co jest w Świetle fajne, czyli np. używanie barw do opisu kosmosu (tzn. ja taki efekt zapamiętałem), w Viriconium po prostu jakoś nie działa. Ale prawdą jest, że kilka motywów z Viriconium pamiętam do dzisiaj. Także może moje "unikaj" jest trochę na wyrost. Po prostu tak gadam jak mnie jakaś książka wkurza... :-P
Eat your greens,
Especially broccoli
Remember to
Say "thank you"
Awatar użytkownika
ThimGrim
Heavy Metal Troll
Posty: 5815
Rejestracja: 4 maja 2014, o 18:47

Re: Odp: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: ThimGrim »

Dogy pisze:O kurde, a miałem nadzieje co do Viriconium, bo to podobno science fiction fantasy, a ja bardzo lubie taką hybryde. A próbowałeś Viriconium po polskiemu czy angielskiemu?
Po polsku. Nie wiem, może w oryginale jest lepiej. W każdym razie, z tego co pamiętam, to przez kawałek jest ok i ten pomysł połączenia sf z fantasy jest fajny, ale wkurzała mnie powtarzalność głównego motywu oraz język właśnie. To co jest w Świetle fajne, czyli np. używanie barw do opisu kosmosu (tzn. ja taki efekt zapamiętałem), w Viriconium po prostu jakoś nie działa. Ale prawdą jest, że kilka motywów z Viriconium pamiętam do dzisiaj. Także może moje "unikaj" jest trochę na wyrost. Po prostu tak gadam jak mnie jakaś książka wkurza... :-P
Eat your greens,
Especially broccoli
Remember to
Say "thank you"
Awatar użytkownika
MajinFox
Bookworm
Posty: 183
Rejestracja: 5 maja 2014, o 19:00
Kontakt:

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: MajinFox »

Martin ZeLenay - U progu zagłady

Obrazek

Mam dziwne wrażenie, że przeczytałem jedną z tych książek, która ucierpiała na tym, że za dużo wątków zostało wprowadzonych w jednym tomie. W tym roku po przeczytaniu "Tajny raport Millingtona" byłem przekonany, że błędy, które były na porządku dziennym w pierwszym tomie, w drugim się już nie pojawią.

Zacznijmy od tego, że książka została przetłumaczona z oryginału pod tytułem Eve of Destruction, ale w sieci nigdzie nie znajdziemy takiego tytułu. Jak mniemam nigdzie indziej, niż w Polsce, tytuł nie został opublikowany. Ta uwaga wiąże się z kolejną. "Tajny raport..." miał polskie wtręty, gdzie nagle okazywało się, że Polska to bardzo istotny, drugoplanowy kraj, który pośrednio ma związek z główną fabułą. Na przykład, jedna z głównych postaci miała polskie korzenie lub podczas jakiegoś spotkania pada rozmowa o historii naszej ojczyzny. Wszystko wydawało się stworzone po to, by polski czytelnik czuł dumę, a zagraniczny zrozumiał zawiłe treści do których prawdopodobnie nie miał dostępu.

"U progu zagłady" ma bardzo podobny schemat, wrzuca polskie wątki na samym początku, ale patrząc na jedyny kraj wydania tego tomu, zaczynam zastanawiać się, czy nie lepiej jest napisać ciekawą powieść dziejącą się w Polsce, nie z Frankiem Shepardem, a ze Zdziśkiem Zarzeckim.

Wracając do samej treści. Drugi tom przenosi znane nam postacie w bardziej określony czas, wybór papieża Franciszka, ładunek wybuchowy kierujący się do Watykanu, Putin i Korea Północna. Fakty wymieszane z fikcją, to dobry materiał na powieść lub na film. Niestety, ponownie wrócę do pierwszego tomu. Tam również fabuła była opisana w taki sposób, że lepiej by się to oglądało niż czytało. Każdy rozdział skonstruowany jest na zasadzie cięć. Będę to bardzo łopatologicznie tłumaczył. Tak, jak w szybkich akcjach w filmie, następują cięcia i ukazanie innego momentu z innej perspektywy, w innym miejscu lub czasie. Wygląda to widowiskowo i dynamicznie. Podkreślam słowo WYGLĄDA!

Czytając ma się wrażenie, że siedzimy w biurze z głównymi bohaterami, gdy nagle mamy opis sytuacji na drugim końcu świata, by przekazać nam coś, czego i tak nie załapiemy. Po czym, po tych trzech zdaniach opisujących akcję w innym mieście - wracamy do naszego biura. Dynamizm opadł przez ten jeden dodany akapit. Świetnie to wygląda na kliszy filmowej, na stronicach książki wypada to komicznie.

Dialogi idealnie stworzone, niczym żywcem wyciągnięte z biura. Sama historia, pomimo kuriozalnej losowości na sam koniec (przypomina mi to sytuację, z gry Podwójne kłopoty Buda Tuckera, w której główny bohater utknął w więzieniu, gdzie spotyka scenarzystę, który tłumaczy, że nie mieli pomysłu, jak go stąd wyciągnąć. Włączył więc odpowiedni przycisk, który zmaterializował drzwi do supermarketu, co miało pomóc w dokończeniu fabuły), jest bardzo dobrym materiałem. Gdyby zredukować środek książki do niezbędnego minimum, tytuł nie zatraciłby akcji którą stworzył na początku i na końcu.


http://majinfox.blogspot.com/2014/10/ma ... agady.html
UWAGA!!! WAŻNE
Właśnie nabiłem sobie kolejnego posta, proszę o pozytywne rozpatrzenie sprawy. Dziękuję.

http://majinfox.blogspot.com/

http://przegralem-zycie.blogspot.com/
Awatar użytkownika
MajinFox
Bookworm
Posty: 183
Rejestracja: 5 maja 2014, o 19:00
Kontakt:

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: MajinFox »

Monika Jaruzelska - Rodzina

Obrazek

Myślę, że każdy się tego spodziewał. Komplet: ascetyczna okładka "Towarzyszki...", same nazwisko i być może wścibstwo polityczne u tych bardziej podnieconych czytelników sprawił, że książka sprzedała się w wystarczającym nakładzie. Powstał, więc sequel, który żartobliwie sama Jaruzelska nazwała "Towarzyszka Panienka II".

Sequele dzielę na dwa typy: "Terminator 2" i "Ucieczka z Los Angeles". Pierwszy to doskonałość w każdym calu - nikt jej nie oczekiwał, ale jak dostał to był zakochany. Drugi typ, to taki reżyserski ""nie chcem, ale muszem", gdzie zarówno twórca, jak i widz, nie spodziewali się niczego zajebistego, a obraz okazał się gorszy niż obstawiali.

Niestety, druga książka Moniki Jaruzelskiej, to taki naciągany sequel. Już na samym wstępie autorka pokazała, czego się obawia w kontynuacji. A cały problem polega na tym, że słowo "kontynuacja" to klucz w tej recenzji.

Autorka starała się, jak mogła, ale nie miała pomysłu, co w niej zawrzeć. Sam tytuł, "Rodzina", wydaje mi się dopisany w ostatnim momencie, gdy okazało się, że tych treści jest w niej najwięcej. Sama skarży się, że terminy i wydawca gonią ją. Oczywiście wszystko to pisane jest żartem, ale przypominają mi się lekcje plastyki w podstawówce, gdzie ulubionym powiedzonkiem dzieci łaknących szczypty pochlebstwa było stwierdzenie: "wiem, że brzydko namalowałem...".

W poprzedniej recenzji pisałem, że podoba mi się podejście autorki do polityki. W "Towarzyszce..." zgrabnie omijała tematy, które mogłyby wprowadzić za dużo nerwów. W tym tomie, nie widzę już tego opanowania. Gdzieś tam zawsze pojawi się komentarz, który będąc zgodny, czy nie z Waszymi poglądami - po prostu płocho waniajet.

A gdzie ta cała "rodzina"? Autorka opisuje nam rozdział po rozdziale, jak nie ma czasu przeprowadzić wywiadu z rodzicami. Po czym następuje punkt kulminacyjny (ten wywiad), a w nim nic ciekawego...

Książka wymuszona, ale dobra. Szybko się czyta i przyjemnie, nie mogę ocenić negatywnie kunsztu Jaruzelskiej. Ale jeśli to, co pisała autorka o wydawnictwie ("oczywiście" żartobliwie) jest prawdą, to już wiem, kto tu jest najbardziej winny. Dobrze czytający się średniak, ale na trzecią książkę proponowałbym zmienić formułę, która tutaj okazała się mizerna.


http://majinfox.blogspot.com/2014/11/mo ... dzina.html
UWAGA!!! WAŻNE
Właśnie nabiłem sobie kolejnego posta, proszę o pozytywne rozpatrzenie sprawy. Dziękuję.

http://majinfox.blogspot.com/

http://przegralem-zycie.blogspot.com/
Awatar użytkownika
Voo
Stary Człowiek, A Może
Posty: 6381
Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Voo »

Obrazek

Marek Wałkuski - Ameryka po kaWałku

Korespondent Polskiego Radia w Waszyngtonie wystawia w swojej książce pomnik Ameryce, poznawanej przez niego codziennie od kilkunastu lat. Tej Ameryce, którą lubi i podziwia. To Ameryka zaradnych, uśmiechniętych obywateli, miłych i zaangażowanych urzędników, przyjaznych instytucji, sklepów szanujących klienta, policjantów budzących respekt i domów nie otoczonych płotem. Kraj pełen prostych, dobrych rozwiązań, promujący przedsiębiorczość, dający szansę na wielki sukces wielkim ale i pochylający się nad małymi.

Jeśli ktoś oczekuje jakiś odkrywczych spostrzeżeń i obserwacji, przewrotnych wniosków i konstatacji, że tak naprawdę tam jest równie źle jak u nas a wszystko co ładne to blichtr i fasada, czy czegoś w tym rodzaju, lepiej niech po tę książkę nie sięga. O tym, że tam biją Murzynów Wałkuski też nie pisze. Autor jest fanem Ameryki i nawet nie próbuje tego ukrywać. Opisuje wszystko z punktu widzenia wciąż zadziwionego Polaka a dobór tematów do felietonów wynika z prostego klucza - opisuje to, co jest zupełnie inne i niestety w każdym prawie przypadku lepsze niż w naszym kraju. Pisze o sprawach poważnych jak Dzień Niepodległości, szkolnictwo, prasa, ochrona przyrody, załatwianie spraw w urzędach, podatki. Pisze też o rzeczach codziennych jak dojazdy do pracy, jedzenie w barach, wolontariat czy sportowe szaleństwo Amerykanów. Wyjaśnia nawet od lat nurtującą mnie zagadkę popularności za oceanem publicznych pralni i potwierdza, że są miejsca w których zamykanie samochodu wciąż jest dziwactwem.

Podczas lektury zdumienie polskiego, nie bywałego w świecie czytelnika (mam na myśli moją skromna osobę) miesza się momentami z irytacją. Dlaczego w Stanach prawo jazdy na motocykl można zdobyć w 4 dni licząc łącznie czas potrzebny na kurs i egzamin, podczas gdy mnie w Polsce zajęło to pół roku? Dlaczego nikt nie kradnie paczek zostawianych przez kurierów pod drzwiami domów? Skąd się biorą ludzie, którzy dla idei chcą pracować za darmo? Jak to możliwe, że tak wiele istotnych spraw opiera się na społecznym zaufaniu i zaufaniu instytucji do obywatela? Jak to możliwe, że to wszystko jeszcze się nie rozpadło, nikt tego nie rozkradł, nie wykorzystał i nie sprzeniewierzył? Nie da się wszystkiego wyjaśnić zamożnością kraju i obywateli i chyba to jest jedyne smutne spostrzeżenie po lekturze. Bo sama książka jest pogodna i optymistyczna, jak ta cała Ameryka Wałkuskiego.

Oczywiście to wszystko spostrzeżenia inteligentnego, zaradnego, wykształconego człowieka, który pewnie ani chwili nie stracił na kiszenie się w polskim emigracyjnym sosie tylko czerpał tę Amerykę garściami, biorąc z niej jednak tylko to co najlepsze. Wałkuski nie zabiera czytelnika do dzielnic biedoty i nie opisuje życia latynoskich nielegalnych emigrantów. Zamiast tego idziemy z nim na pole golfowe, bo autor gra w golfa podobnie jak 100 milionów Amerykanów o przeróżnym statusie społecznym. Zabiera nas do parku Yellowstone i oprowadza po Arlington, hrabstwie, w którym mieszka i jak podkreśla - z dumą (!) płaci podatki.

Czy w tej wspaniałej Ameryce spotkało Wałkuskiego coś złego? A niech tam, zdradzę. Okradli go, wykorzystując, że był podpity i nieostrożny. Zabrali mu kartę i wyczyścili konto. Tyle, że jego bank na drugi dzień zwrócił mu pieniądze, bo przecież zgłosił, że to nie on wypłacał. Zgłosił przez telefon, bo po co gdziekolwiek jeździć. Bank wierzy klientowi, jakżeby inaczej. Taki kraj.

7/10
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Awatar użytkownika
Crowley
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Posty: 7492
Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Crowley »

A czytałeś Wałkowanie Ameryki? Bo ja sobie kupiłem gdy w Empiku wyprzedano cały nakład Po kawałku i strasznie mi się podoba. Na urodziny już sobie zażyczyłem tę drugą, o ile wytrzymam i wcześniej nie kupię jej sobie sam.

EDIT: W ogóle jest jakiś szał na tę książkę. Na FB ludzie wymieniają się informacjami, gdzie jeszcze można ją kupić, bo w wielu sklepach rozszedł się cały nakład. Ponoć już robią dodruk.
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
Awatar użytkownika
Voo
Stary Człowiek, A Może
Posty: 6381
Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Voo »

Nie czytałem Wałkowania. Tej bym też pewnie nie przeczytał gdybym nie dostał jej w prezencie. Lubię takie książki ale sam raczej żałuję na nie pieniędzy ;) Książka jest popularna bo w zasadzie może zainteresować każdego, kto lubi czytać cokolwiek. U mnie w domu na pewno przeczyta ją żona, może rodzice, teściowie, pewnie pożyczę ją kumplowi jednemu czy drugiemu i każdy przeczyta ją z zaciekawieniem. To książkowy samograj, bardzo przystępnie napisany, bez żadnych filozofii, po prostu opisanie faktów. Poprzez zderzenie z naszą rzeczywistością całość robi wrażenie trochę utopijnego SF.
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Awatar użytkownika
MajinFox
Bookworm
Posty: 183
Rejestracja: 5 maja 2014, o 19:00
Kontakt:

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: MajinFox »

George R. R. Martin - Starcie królów

Obrazek

Po irytującym pierwszym sezonie serialu musiałem nieco odpocząć od dzieł Martina, ale gdy zasiadłem już do drugiego tomu - poczułem lekkie rozczarowanie. Pierwsza połowa książki dłuży się niemiłosiernie, a nie jest to godne wspaniałej pierwszej części. Gdybym miał sobie przypomnieć konkretne sceny, to muszę przyznać, że jedynie wprowadzenie nowych postaci do fabuły (a raczej możliwość obserwowania ich z bliska) było tym czymś, co prowadziło ją do przodu.

Sama historia dotyczy tytułowego starcia królów. Po "Grze o tron", mamy tutaj kilkaset procent więcej królewskich łbów do ścięcia, a każda morda gorsza od poprzedniej. Fircykowaty Renly i jego skostniały, i fanatyczny brat - Stannis, to moim zdaniem główni bohaterowie tej całej katastrofy. Stosunków tutaj nie będę opisywał, ale sama postać Stannisa zasługuje na oddzielny akapit.

Nie jest to postać, którą polubiłem, wydaje mi się, że jest w niej za duża sprzeczność. Król ten za uratowanie życia, daje tytuł lordowski pewnemu przemytnikowi Davosowi "Cebulowemu Rycerzowi", z drugiej strony jest tak sprawiedliwy, że za przeszłość swojemu nowemu sprzymierzeńcowi - ucina palce. Davos niczym opętany syndromem sztokholskim, ślepo podąża za swoim panem. Niestety Stannis zapomina o swoim podejściu, gdy ma możliwość przejęcia armii brata. Nie wiem, czy to jest błąd w scenariuszu, czy poznajemy jego obłudną stronę.

Na razie za dużo narzekań! Powiem szczerze - nie zdawałem sobie sprawy, że od drugiej połowy książki tytuł "Starcie królów" może być tak adekwatny. Tom trzymał moje emocje w garści do samego końca.

Są nudne fragmenty, same rozdziały Jona Snow i Daenerys są tak nużąco napisane, że życzyłbym sobie skrócenie tych epizodów, ewentualnie poprawę w następnym tomie. Jednak ostatnie 200 stron czyta się jednym tchem i tylko nastraja do tego, by sięgnąć od razu po trzecią część. Jestem twardy i biorę dwie inne książki, ale do Westeros już teraz chcę wrócić.


http://majinfox.blogspot.com/2014/12/ge ... rolow.html
UWAGA!!! WAŻNE
Właśnie nabiłem sobie kolejnego posta, proszę o pozytywne rozpatrzenie sprawy. Dziękuję.

http://majinfox.blogspot.com/

http://przegralem-zycie.blogspot.com/
Awatar użytkownika
Voo
Stary Człowiek, A Może
Posty: 6381
Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Voo »

Obrazek

Przemysław Semczuk - Maluch. Biografia

Ostatnio gdzie się nie spojrzy, tam PRL. Wcale nie rozliczeniowo, tylko sentymentalnie i wspominkowo. W księgarniach pełno książek, w kioskach modele samochodów, w telewizji na okrągło powtórki seriali z tamtych lat, strony w Internecie, nawet muzea powstają. Jak człowiek pogada z kimś kto pamięta komunę to zawsze się okaże, że tak, no co prawda było szaro i biednie ale wesoło i bez stresów i wszyscy pracę mieli i na wczasy za darmo jeździli i nikt nikomu nie zazdrościł, bo nie było czego. Nawet przemysł polski mieliśmy a teraz to nic. Może bym się na to wszystko nawet nabrał gdybym jednak tego czerwonego raju trochę nie pamiętał a śladów po nim w polskiej mentalności nie znajdował codziennie. Skoro sam o sobie myślę, że peerelem zainfekowany nie jestem to czemu właśnie piszę tę recenzję?

Nie pamiętam roku ale musiała to być pierwsza połowa lat 80-tych. Ojciec wrócił z bydgoskiej giełdy Fiatem 126p, kolor żółty, czy raczej prawidłowo - yellow bahama. Rocznik 1978, silnik 650 cm3, cena- jeśli dobrze pamiętam 220 tysięcy złotych. Żeby w dzisiejszych czasach zakup samochodu był takim niesamowitym przeżyciem jak dla mnie wtedy, ba - żeby był tematem przewodnim rozmów w całej kamienicy przez najbliższe dwa tygodnie to chyba trzeba by podjechać pod dom Ferrari. Nie, po namyśle - nadal nie byłoby to adekwatne porównanie. Maluch był mały ale ja również, więc spokojnie mogłem zasypiać leżąc na tylnej kanapie podczas podróży (przypomnę, że zarówno fotelikami jak i pasami bezpieczeństwa z tyłu wtedy nikt sobie głowy nie zawracał). Własny samochód był nam potrzebny do przeprowadzki bo rodzice właśnie dostali mieszkanie spółdzielcze na drugim końcu miasta. No i woził Maluszek nas z dobytkiem, dokonał tej przeprowadzki a potem służył jeszcze dzielnie przez kilka lat aż został wymieniony na Zastavę Mediteran.

Tyle mojego tłumaczenia się z samego faktu czytania tej książki i chęci jej recenzowania. 126p był dla Polaków tym czym wcześniej 500-ka dla Włochów, Garbus dla Niemców a Ogórek dla hippisów. Nie był po prostu małym samochodem. Był przedmiotem, który zmienił życie milionów ludzi. W książce pana Semczuka fajne jest właśnie to, że autor nie zanudza kwestiami technicznymi, które bez problemu można znaleźć w necie, tylko skupia się na kwestiach historycznych, politycznych a przede wszystkim społecznych. Mamy tu historię powstania FSM i rozwoju tej fabryki od poziomu manufaktury po przedsiębiorstwo produkujące dziesiątki tysięcy samochodów rocznie. Ileż problemów trzeba było rozwiązać i pokonać barier w zacofanym kraju. Wszystko to nałożone na tło historyczne, dojście do władzy Gierka, dla którego hasło o samochodzie dla każdego Polak było oczkiem w głowie. Są tu opisane kulisy podpisania umowy z Włochami, autor przypomina całą narodową dyskusję wokół wyboru właśnie włoskiej a nie np. francuskiej licencji. Opisuje jak trudno było 126p zdobyć a później naprawiać, serwisować itd. Dużo tu także peerelowskich absurdów, które może byłyby nawet śmieszne, gdyby tylko nie były prawdziwe. Za kolejnych dwadzieścia-trzydzieści lat będzie się takie historie czytało jak science-fiction, tak bardzo rzeczywistość tamtych lat była odległa od normalności. Rozczulają fragmenty artykułów z ówczesnej prasy, cała ta wizja gierkowskiej stabilizacji czyli mieszkanie 32 m2, pralka, meblościanka, telewizor i książeczka oszczędnościowa na Fiacika. Jest o podróżowaniu Maluchami, nawet dookoła świata, a co. Jest o kombinowaniu i załatwianiu. Są oczywiście ponure lata 80-te, bezpieka, procesy. Jest wreszcie budzące wątpliwości przejęcie FSM przez FIATA i wreszcie koniec Malucha. Autor płynie na sentymentalnej nucie ale wie kiedy przybić do brzegu i nie wybiela tamtych czasów. Dlatego książka mi się spodobała i dlatego uważam, że byłaby ciekawą lekturą dla "ukąszonych przez PRL" - dostaliby to co lubią czyli garść sentymentalnych wspomnień ale i kubełek zimnej wody na głowę. Opowieść o tym jak potrafiliśmy robić rzeczy wielkie (tzn. w tym akurat przypadku małe) a potem koncertowo wszystko spierd...ć.

Na szczęście sam Maluch był naprawdę fajny, na swój sposób udany i chyba najbardziej charakterystyczny z całej tej siermiężnej, demoludowej motoryzacji. Niemcy powiedzieliby pewnie, że Trampek ale co nas obchodzi niemiecka legenda, skoro mamy własną.

8/10
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Awatar użytkownika
MajinFox
Bookworm
Posty: 183
Rejestracja: 5 maja 2014, o 19:00
Kontakt:

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: MajinFox »

Terry Deary - Wyzwanie dla żółwia

Obrazek

Czytam w tym momencie książkę, która jest tak odpychająca i męcząca, a zarazem tak świetnie opisana, że pochwalę się o niej w następnej recenzji. Nie chciałem sobie psuć humoru w leniwą niedzielę i postanowiłem odsapnąć od smutnych historii, a poszukać czegoś lekkiego.

Już lżejszej znaleźć pod ręką nie mogłem. Wróciłem do "Greckich opowieści", by przy okazji sprawdzić, czy pozostałe wydania trzymają wyższy poziom od "Trojańskiego kłamcy". Terry Deary bierze na warsztat bajkę Ezopa "Żółw i zając", a głównych bohaterów zastępuje greckimi dzieciakami. Kypselis zakłada się ze swoim rówieśnikiem, że pokona go w wyścigu podczas szkolnych igrzysk olimpijskich. Stawka jest wysoka: postawiono kozę i siostrę bliźniaczkę Kypselisa - Helenę.

Autor nie przemęczał się, krótka historyjka z wplątanymi ilustracjami Helen Flook, to przyjemność na 10 minut, Ktoś może oskarżyć, że przecież skierowana jest do dzieci. Nie wydaje mi się, jest tu na przykład kwestia dopingu, ale ani nie tłumaczy, co robią liście dziewanny, ani dlaczego jest to niby oszustwo. Sprawa bardziej może interesować starszego czytelnika, a nie dziecko, które łaknie fajnej opowiastki o wyścigu i kolorowych rysunków.

Ta książeczka stoi w rozkroku między bajką o żółwiu i zającu, a greckimi opowieściami. Powoływanie się na którykolwiek z tych tematów, to kpina. Równie dobrze, ktoś mógł opisać mój wczorajszy dzień z perspektywy egipskich opowieści. Tylko komu o tym pisać, a zwłaszcza komu o tym czytać?

http://majinfox.blogspot.com/2015/01/te ... zowia.html
UWAGA!!! WAŻNE
Właśnie nabiłem sobie kolejnego posta, proszę o pozytywne rozpatrzenie sprawy. Dziękuję.

http://majinfox.blogspot.com/

http://przegralem-zycie.blogspot.com/
Awatar użytkownika
Voo
Stary Człowiek, A Może
Posty: 6381
Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Voo »

Obrazek

Nathaniel Philbrick - W samym sercu morza

Największa porażka czytelnicza mojego dzieciństwa, obok "Nocnego kowboja", którego zdejmowałem z półki sądząc, że za chwile przeczytam fajny western, to "Moby Dick", o którym miałem przed lekturą przekonanie, że to klasyczna powieść przygodowa. Męczyłem się z historia kapitana Ahaba okrutnie i nigdy do niej już nie wróciłem ale za to miałem ostatnio okazję poznać historię, która Melville'a zainspirowała. Statek wielorybniczy Essex został staranowany przez kaszalota na Pacyfiku, w listopadzie 1820 roku, po czym coraz mniej liczni członkowie załogi walczyli przez kilka miesięcy o przetrwanie w trzech przeciekających łodziach. Nie obyło się bez klasycznych niestety zachowań w takich sytuacjach. Wiecie, że dorosły, zdrowy mężczyzna dostarcza około 27 kilogramów wartościowego mięsa ale wygłodzony najwyżej 13? Że grubsi ale też i starsi przetrwają dłużej? Takich informacji jest w tej książce mnóstwo - o żeglarstwie, wielorybnictwie, o przetrwaniu na morzu, o przywództwie, o głodzie, pragnieniu, oraz o kanibalizmie. Także o eksperymentach jakie przeprowadzano m.in w czasie II wojny światowej, związanych z wytrzymałością ludzkiego organizmu i skutkami niedożywienia. Za kilka tygodni na ekrany wchodzi film Rona Howarda przedstawiający historię załogi Essexa. O jakość dzieła jestem spokojny, bo każdy film Howarda oparty na prawdziwej historii był znakomity. Natomiast obawiam się, że nie ma sposobu aby realistycznie oddać to co przeszła załoga nie zatrudniając 21 klonów Christiana Bale'a. Marynarze przeszli tak głęboką fizyczną przemianę (wspomnijcie ludzi-szkielety z Auschwitz), że spodziewam się w tym względzie dużej umowności i rozczarowania. A może jednak Howard mnie zaskoczy? Wracając do książki - pouczająca lektura, chociaż jej oczywistą słabością jest to, że wiadomo o co chodzi, wiadomo jak się skończy, wiadomo z Wikipedii, z opisu na okładce, z zapowiedzi filmu a także z tej mini-recenzji. To może już skończę. 7/10
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Awatar użytkownika
Voo
Stary Człowiek, A Może
Posty: 6381
Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Voo »

Obrazek

Jacek Hugo-Bader - Biała gorączka

W 1957 roku dwóch radzieckich dziennikarzy wydało książkę, w której opisali jak w Sowieckom Sojuzie będzie się żyć za lat 50. W 1957 roku urodził się też Jacek Hugo-Bader. W 2007 roku dziennikarz postanowił uczcić swoje 50-te urodziny samotną wyprawą z Moskwy do Władywostoku. Azję przejechał kupionym w Moskwie kultowym gniotsa-nie-łamiotsa UAZem 469. Przy okazji sprawdził jak dawne bajdurzenia dwóch gorliwych komsomolskich fantastów rozminęły się z rzeczywistością.
Książka to trochę opis samej podróży, zderzenia z rzeczywistością Syberii, problemów z samochodem, walki z surowym klimatem i trudną do wyobrażenia przestrzenią. Przede wszystkim jednak to zapis rozmów jakie autor odbywa w różnych miejscach z przeróżnymi ludźmi, ze wszystkich szczebli współczesnej rosyjskiej drabiny społecznej. Zarówno z takimi z absolutnych pijacko-żebraczych nizin jak i z ludźmi władzy lub biznesu. Są nawet szamani i syberyjski Jezus Chrystus, były milicjant, obecnie guru niezwykłej sekty wissarionowców. Druga, zaskakująco aktualna, część książki to materiał zebrany podczas pobytu na Ukrainie i Krymie, w Mołdawii i w Naddniestrzu. Jest jeszcze o wyprawie kajakiem przez Bajkał. Nie chodzi tu jednak o to czym i gdzie dotarł autor i jakie miał przygody. Chodzi o obraz wyłaniający się z opowieści snutych przez Rosjan i przedstawicieli innych nacji zamieszkujących tereny dawnego ZSRR. Dla mnie była to bardzo przygnębiająca lektura, po której miałem dosłownie ochotę wyjść z domu i ucałować polską ziemię. Współczesna Rosja i cały ten postsowiecki sąsiadujący z nią obszar to z jednej strony taki kociokwik i pomieszanie z poplątaniem, dziki kapitalizm i komunistyczna mentalność doprawiona archaiczną religijnością. Z drugiej strony to ciągle ta sama Rosja co za Mongołów, carów, pierwszych sekretarzy i prezydenta Putina. Kraj, w którym urzędnik jest panem, mundur wywołuje kołatanie serca, gdzie lud jest karny i potulny, życie jednostki nie znaczy dosłownie nic. Kraj, w którym wóda wciąż leje się hektolitrami, gdzie panuje niewyobrażalna korupcja i przemoc a zarazem gdzie prawie każdy zagadnięty mówi o nim z dumą i poczuciem wyższości. Oprócz nie-Rosjan, bo takich jest w Rosji wielu, jak chociażby syberyjscy autochtoni. Ci akurat są zajęci wymieraniem w nędzy i oparach alkoholizmu. Czasami mówi się, że Polacy pod komunistycznym batem sami się trochę zsowietyzowali i stali podobni do Rosjan ale ta książka leczy z takich kompleksów. Jest tutaj taka scena, gdzie autor próbuje przez dwie godziny nadać paczkę, ciągle coś dopisując, przepakowując, poprawiając i cały czas będąc strofowanym przez złośliwą urzędniczkę z okienka pocztowego. Za nim stoi karna i niema kolejka Rosjan. Nikt nie protestuje, nikt nie narzeka, wszyscy cierpliwie stoją, dla nikogo ta sytuacja nie jest dziwna. Cała Rosja właśnie sobie tak stoi, czasy się zmieniają, systemy się zmieniają, świat się zmienia a Rosja sobie tak trwa, zacofana, agresywna i obrażona, że nikt jej nie lubi. Świetny reportaż z innego świata. 9/10
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Awatar użytkownika
Voo
Stary Człowiek, A Może
Posty: 6381
Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Voo »

Obrazek

Jeremy Clarkson - Świat według Clarksona

To nie jest książka o motoryzacji. Napisałem to w pierwszym zdaniu i może tym sposobem kilka następnych przeczyta nie tylko jakiś przypadkowy petrolhead. Z okazji wyrzucenia Clarksona z BBC postanowiłem sprawić sobie jakąś "pamiątkę" po nim. Padło na pierwszy ze zbiorów jego felietonów. Książka ukazała się u nas dekadę temu a teksty w niej zamieszczone są jeszcze starsze. W latach 2001-2003 ukazywały się w "The Sunday Times". Czy krótka forma, w żartobliwy sposób komentująca otaczającą rzeczywistość może być aktualna po tylu latach? Większość pochodzących z tej książki felietonów nadal jest - i aktualnych i wciąż zabawnych. Oczywiście jakaś część jest już dla nas nieczytelna. Mam na myśli te fragmenty, w których Clarkson kpi z brytyjskich mediów i celebrytów z tamtego okresu, w większości anonimowych dla mnie postaci. Po biednych (bo zjadanych przez lisa) kurach Clarksona i angielskich piłkarzach, od których nosiły swoje imiona też już pewnie słuch zaginął. Aktualne pozostaje wszystko co dotyczy się przywar narodowych, trendów społecznych, polityki (o dziwo!), emigracji, kultury, życia rodzinnego itd. Dla mnie zwłaszcza życia rodzinnego - Clarkson pisząc te felietony miał małe dzieci i wszystkie związane z tym perypetie. Te felietony podsuwałem do przeczytania mojej zonie i śmialiśmy się z nich razem. Niektóre teksty wydają się wręcz zaskakująco aktualne gdy uświadomimy sobie, że opisywane naście lat temu zjawisko zupełnie niedawno dało o sobie znać w naszym kraju. Ot, chociażby boom na wyprowadzki na wieś i nadchodzące także u nas (jak sądzę) wracanie z podkulonym ogonem do miasta. Polacy wciąż są na Clarksona obrażeni za wyśmianie FSO Poloneza ale gdyby reszta Europy miała podobny do naszego "dystans" do samych siebie to powinien być najbardziej znienawidzoną osobą na kontynencie. Clarkson śmieje się z Unii Europejskiej, z Niemców, Rosjan, Włochów, Albańczyków, ekologów, przede wszystkim z własnych rodaków. Nawet z królowej i premiera. Najgłośniej żartuje na swój własny temat a najmocniej protestuje przeciwko hipokryzji. Opinie są zawsze dosadne, pozornie powierzchowne, prowokacyjnie przesadzone jednak moim zdaniem w większości trafne i zdroworozsądkowe. Clarkson jest błaznem w typie Stańczyka - teksty są sarkastyczne ale zmuszają do przemyśleń. Oczywiście wszystko to jest podane w specyficznym dla niego, pozbawionym powagi i zadęcia stylu, pełne typowych dla niego i znanych z TV odzywek, w których potrafi komuś (osobie, grupie społecznej, nacji) "dokopać" zupełnie mimochodem, jakby zaraz miał się odwrócić i powiedzieć z niewinną miną "obraziłem kogoś, niby kiedy?". Poza tym facet lubi Pink Floyd. Nic dodać, nić ująć. 7/10
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Awatar użytkownika
Crowley
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Posty: 7492
Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Crowley »

Może czytanie Clarksonów zalatuje trochę hipsterstwem i mejnstrimem ale mam już za sobą chyba 5 jego książek i pewnie jeszcze do nich wrócę. Lubię, bo są lekkie, zabawne i całkiem niegłupie, chociaż można mu zarzucać, że jest przewidywalny do bólu. Automaniakom polecam te bardziej samochodowe - Wiem, że masz duszę i Motoświat.
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: SithFrog »

Crowley pisze:Może czytanie Clarksonów zalatuje trochę hipsterstwem i mejnstrimem
Nie no, albo-albo...
Obrazek
Awatar użytkownika
Crowley
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Posty: 7492
Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Crowley »

No jak? Przecież hipsterstwo to teraz mejnstrim. :P
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
Awatar użytkownika
hat
zielony
Posty: 1131
Rejestracja: 4 maja 2014, o 22:59

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: hat »

Obrazek

Vincent V. Severski - Nielegalni

Napiszę to na samym początku. Książka mi się nie podobała i zwłaszcza pod koniec zmuszałem się do czytania. Najgorsze mam za sobą, to mogę już przystąpić do wylewania gorzkich żalów. Zacznijmy od postaci które są przerażająco sztampowe i zupełnie bez wyrazu. Polscy agenci to dzielni patrioci bez skazy. Białorusini to oczywiście co do jednego skorumpowani alkoholicy. Rosjanie, mimo że są podobno potężni, dają się zrobić w konia naszym szpiegom niczym pięcioletnie dzieci. Dodajmy do tego Polaka który sprzedał się sowietom, obowiązkowo musi być gruby, brzydki i pewnie jest też kryptogejem. No i te prostackie i mało śmieszne aluzje do rządów PIS-u.
Na szczęście książka ma też kilka zalet. Historyjka mimo wszystko jest w miarę ciekawa i autor dość zgrabnie przedstawia tu realia pracy wywiadowczej. W każdym razie tak mi się wydaje bo nie mam o pracy szpiegów zielonego pojęcia. Podsumowując, lektura mnie zmęczyła, jest stanowczo za długa i zupełnie nie rozumiem internetowych zachwytów nad Nielegalnymi.
5/10
Obrazek
Awatar użytkownika
Voo
Stary Człowiek, A Może
Posty: 6381
Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Voo »

Obrazek

Greg Bear - Radio Darwina

Ta książka przypomniała mi moją nauczycielkę od biologii z liceum. Pani chyba nie miała wielkiego daru nauczania bo odczytywała swoje notatki z zeszytu żując jednocześnie gumę. Ja sobie spałem z otwartymi oczami w ostatniej ławce albo grałem w hokej linijką i tabletką na gardło. W efekcie nie wyniosłem wiele z tych zajęć a już na pewno nie wyniosłem wiedzy czym są antygeny, aminokwasy, antyfagi albo czym się różni genom od gamety. W skutek tego lektura książki Grega Beara była dla mnie momentami dość mozolna. Bohaterami są bowiem naukowcy walczący z bardzo tajemniczą epidemią, tzw. "grypą Heroda". Chorobę wywołuje uśpiony przez tysiąclecia retrowirus. W jej efekcie rodzą się zdeformowane lub martwe dzieci co grozi hekatombą i kryzysem na skalę światową. Na szczęście naukowy wątek bardzo ładnie współgra tutaj z wątkiem polityczno-społecznym. Akcja przenosi nas do różnych części Stanów Zjednoczonych a nawet do Starego Świata. Obok jajogłowych w swoich laboratoriach swoją partię rozgrywają tu polityczni i religijni przywódcy. Bear bardzo ciekawie i z dużą dozą pesymizmu pokazuje ewolucję postaw społecznych i szybko opadającą, cienką warstewkę kultury i współczucia oraz pryskającą jak bańka mydlana otoczkę praw obywatelskich. Książka przypomina nieco różne filmy o epidemiach, jednak wyróżnia ją to, że od pewnego momentu pokazuje klimat zagrożenia towarzyszący osaczonym i napiętnowanym zarażonym. Muszę tylko wytknąć autorowi nieco irytującą manierę opisywania ze szczegółami każdej, choćby trzecioplanowej postaci przewijającej się przez powieść. Pojawia się ktoś, ma takie a takie włosy, oczy, wzrost, jest tak i tak ubrany a za pół strony znika z powieści i jego wygląd tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia. Mimo wszystko książka ma rozmach i zmusza do pewnej refleksji i nie przypadkiem zdobyła Nebulę w 1999 roku. Biologiczne kujony mogą sobie śmiało dodać jeden punkt do mojej oceny i sięgnąć po kontynuację zatytułowaną "Dzieci Darwina". Jeśli o mnie chodzi to sobie już podaruję, tego co sknociłem do spółki z panią od biologii nie da się już naprawić ;) 7/10
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Awatar użytkownika
Voo
Stary Człowiek, A Może
Posty: 6381
Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Voo »

Obrazek

Roberto Bonetto - Ferrari. Włoska legenda

Nigdy nie byłem pasjonatem "cywilnych" samochodów sportowych. Ok, doceniam inżynierski i stylistyczny geniusz ale jestem człowiekiem ze wsi i dla mnie fajna bryka to Volkswagen Polo. "Supersamochody" zaczynają się dla mnie od Mondeo i Avensis w górę. Wszystkie Ferrari, Lambo, Bugatti etc. to dla mnie ostentacyjne oznaki statusu. Samochody książąt, piłkarzy, bokserów i hochsztaplerów w rodzaju Jordana Belforta. Albo ludzi na poziomie, którzy jednak traktują je jako lokatę kapitału. Poza tym pewnie nigdy nawet nie usiądę w żadnym Ferrari więc tak naprawdę chodzi o zwyczajną zazdrość, przyznaję się. Nie przepadam też za albumami o samochodach. Nudne to jak flaki z olejem. Trochę tekstu i fotki gorsze niż w necie. Jednak pewnego dnia podczas zakupów w hipermarkecie, w dziale z książkami, gdzieś między albumem o gotowaniu i poradnikiem o seksie znalazłem "Włoską legendę" Roberto Bonetto, dziennikarza i wykładowcy stylistyki samochodowej. Album jest dosłownie p-o-w-a-l-a-j-ą-c-y. Ok. 300 stron, twarda oprawa, duży format. Każde zdjęcie zajmuje dwie strony i zawsze jest to czerwony samochód na czarnym tle, żadnych rozpraszających obiektów obok. Zupełnie jakby oglądało się książkę o zbiorach dzieł sztuki z jakiegoś muzeum. Lubię, nie lubię, nie ważne, musiałem to mieć! Cena - około 30 złotych (!!!), na Ebayu za angielskie wydanie trzeba zapłacić 6-7 razy więcej. Samochody przedstawione są w kolejności chronologicznej, książka ukazała się w 2011 roku i kończy się na modelu FF. Tekstu jest w sam raz, żeby poznać historię marki i ideę jej towarzyszącą. Produkowanie samochodów w ilościach poniżej prognozowanego zainteresowania, dla podtrzymania ekskluzywności marki, wzbudza mój szacunek. Większość flagowych modeli w ostatnich latach wyprzedawana jest zanim pierwszy egzemplarz wyjedzie z fabryki. Mogę sobie nie lubić samochodów sportowych dla milionerów ale chylę czoła przed Czarnym Konikiem. Poza tym nie ma i nigdy nie będzie marki silniej związanej z motorsportem. Jedynej, która sprzedaje samochody po to, żeby się móc ścigać a nie na odwrót. Jeśli szukacie fajnego, niedrogiego a zarazem niezwykle efektownego upominku dla jakiegoś miłośnika motoryzacji albo pasjonata fotografii motoryzacyjnej to właśnie podsunąłem Wam świetny pomysł. 9/10
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Awatar użytkownika
MajinFox
Bookworm
Posty: 183
Rejestracja: 5 maja 2014, o 19:00
Kontakt:

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: MajinFox »

Siddhartha Mukherjee - Cesarz wszech chorób. Biografia raka

Obrazek

Niecałe dwa lata temu pewien wojskowy psycholog powiedział mi: "Panie Marcinie, musiałem kupić tę książkę. Czułem potrzebę jej przeczytania".Ta kuriozalna sytuacja spowodowała, że stwierdziłem dwie rzeczy. Ja też potrzebuję ją przeczytać, a po drugie - powinniśmy się zamienić miejscami.

Zainteresowanie medycyną zaczęło się od wspomnianego w innej recenzji leksykonu "Lekarz domowy". Mnóstwo rysunków, które odzwierciedlały różnego rodzaju choroby, rany i egzemy, powodowały u mnie strach i chęć jeszcze poobcowania z czymś egzotycznym. Mózg tak mi przesiąkł niektórymi informacjami, że stwierdziłem, że najlepszą obroną przed wszelkim złem natury jest ciągłe mycie rąk. I tak szorowałem je sobie po dwieście razy dziennie, za każdym razem, gdy dotknąłem zakurzonego przedmiotu, lub otarłem się o kwiat doniczkowy. Miałem w mieszkaniu swoje "korytarze", którymi mogłem spokojnie przejść z punktu A do B i przeżyć. Moje ręce straciły skórę, a by ją zregenerować mama nacierała mnie kremami i zakładała rękawiczki-palczatki, na noc. Krem szczypał, jak diabli. Na dodatek zimą, zupełnie mi się nie goiły. Na lekcji polskiego siedziałem w ławce i zaciskałem pięść, by patrzeć, jak przez cienką skórkę widać mi kostki palców... Ostatni bastion padł, i gdzieś po pół roku moich eksperymentów, kilka solidnych lekcji wymierzonych w najczulsze miejsca, definitywnie wybiło mi z głowy wszelkie zbędne mycie, a dziś mogę się nazwać szczęśliwym brudaskiem.

Moje "nieszczęście" nijak ma się do tragedii osób chorych na raka. Przyznam szczerze, że mało o tym czytałem, nie miałem ochoty nawet wnikać w te tematy - moim "konikiem" od dawna były choroby skóry. Ale pojawienie się na rynku tego tytułu, dało mi szansę zapoznać się z tą ciemną dziurą medycyny.

Książka zaskoczyła mnie dwa razy. Byłem pewien, że zaglądając do niej napotkam treść, która będzie za mocna dla laika i siadając do niej podpisałem kontrakt z diabłem, że przez następne 600 stron mam prawo nie wiedzieć, co się dzieje i nie będę narzekał. "Cesarza..." czyta się łatwo i nie potrzeba żadnej wiedzy medycznej, by poznać historię nowotworów. Autor wyjaśnia nam zawiłości, wraca do starożytności i pokazuje nam, że nasza nowa cywilizacyjna choroba, nie jest taka nasza i taka nowa.

Jednak im bliżej naszych czasów, tym książka nudniejsza. To właśnie te drugie zaskoczenie - myślałem z początku, że to kwestia przesytu materiałem, a może wróciło to, na co się zgodziłem i jednak nie jest dla laików? Teraz pisząc recenzję stwierdziłem, że to nie jest kwestia trudności języka, a tematyki. "Biografia raka" miała być dla mnie obrazem wszelkich chorób, a nie myślałem, że dostanę dogłębną analizę walki z nim. Żeby mnie ktoś nie zrozumiał źle - cieszy mnie to, że są pokazane te wątki, ale są tak mocno wyeksponowane, że tytułowy bohater schodzi na dalszy plan, a za niego pojawiają się naukowcy, lekarze, aktywiści. Ciężko mi było przebrnąć przez te rozdziały, dochodziło do sytuacji, kiedy odpuszczałem sobie lekturę. Tematyka nie pociągająca, a i rozdziały nie skierowane do mnie.

Pierwsze 200 stron i ostatnie 50 - ideał, Pozostałe 350 - mordęga. Wiem, że inne osoby, mogłyby czerpać przyjemność, nadzieję z tych właśnie stron, ale to subiektywna opinia i w niej nie ma litości. Książka na raz, a gdybym miał ją ocenić, to będzie to takie 6/10. Średniak, ale jednak po tej jasnej stronie mocy.

A! Skóra się zagoiła.


http://majinfox.blogspot.com/2015/05/si ... szech.html
UWAGA!!! WAŻNE
Właśnie nabiłem sobie kolejnego posta, proszę o pozytywne rozpatrzenie sprawy. Dziękuję.

http://majinfox.blogspot.com/

http://przegralem-zycie.blogspot.com/
Awatar użytkownika
Pquelim
rooooooooooki
Posty: 5042
Rejestracja: 4 maja 2014, o 23:09

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Pquelim »

przeczytałem Unicestweinie VanderMeera. W sumie to taka nowelka, do tego pozbawiona zupełnie wyjaśnień. Jednak coś w niej było, że chce się więcej.
Dlatego zamówiłem kolejną część.
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?

since 22/4/2003
Awatar użytkownika
PIOTROSLAV
Parmezan
Posty: 3879
Rejestracja: 5 maja 2014, o 12:06

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: PIOTROSLAV »

Zacząłem Ukojenie Vandermeera i generalnie już w 2 rozdziale jest wyjaśnione skąd się wzięła Strefa X
Spoiler:
Latarnik ruchał facetów
"Po co się kłócić z drugim człowiekiem, skoro można go zabić?"

Zarejestrowany: 8/10/2001
Awatar użytkownika
Voo
Stary Człowiek, A Może
Posty: 6381
Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Voo »

Obrazek

Colin Woodard - Republika piratów

Ciekawa książka, która mogłaby być bardzo fajna, gdyby nie żenująco słabe tłumaczenie. Historia pirackiej braci, ze słynnym Czarnobrodym na czele, jaka opanowała Bahamy w drugim dziesięcioleciu XVIII wieku. Panowie nie byli tacy okrutni jak ich malowano - unikali poważnych starć, napadali na statki kupieckie a po ograbieniu zazwyczaj puszczali ich załogi wolno. Taki Czarnobrody prawdopodobnie nigdy nikogo jako pirat nie zamordował (!). Z drugiej strony byli uwikłani w sprawy polityczne, przekupywali gubernatorów, handlowali niewolnikami i przypominali raczej współczesną mafię niż kolorową bandę Jacka Sparrowa. Ci, którzy ich zwalczali mieli zresztą czasem więcej za uszami niż oni sami. Wracając do tłumaczenia - dla pana, który popełnił tego potworka grupa okrętów to po kawaleryjsku "szwadron" (pewnie od "squadron", po naszemu dywizjon albo eskadra), okręt jest tym samym co statek a indiańskie pirogi to kajaki. Czytałem więc sobie jak to piraci atakowali swoimi kajakami "okręty handlowe" i zaśmiewałem się do rozpuku. Jest tego więcej, rzeczy może niedostrzegalnych dla laików ale osobom, które choć raz w życiu były nad morzem dających do zastanowienia nad jakością całości. Szkoda bo książka jest fajną "podkładką" pod serial Black Sails, przewijają się tutaj te same miejsca i postacie. Z jednej strony możemy sobie film skonfrontować z książką a z drugiej lepiej wczuć się w pirackie klimaty. Tylko to tłumaczenie... 6/10
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Awatar użytkownika
Turtles
rzuff
Posty: 4351
Rejestracja: 4 maja 2014, o 18:58
Lokalizacja: Warszawa

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Turtles »

Ciekawe, bo zawsze byłem przeciwnikiem wybielania, czy wręcz kultywowania piratów.
Obrazek
#sgk 4 life.
Awatar użytkownika
Voo
Stary Człowiek, A Może
Posty: 6381
Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Voo »

Taki Czarnobrody był "legalnym" i "szanowanym" (cudzysłów bo status ten uzyskał w wyniku korupcji) obywatelem Karoliny, prowadził interesy z jej gubernatorem a został zaatakowany i zabity na polecenie gubernatora Wirginii, który potrzebował "punktów" wyborczych ;) Vane i spółka byli "przeciw wszystkim" ale popierali Stuartów i słali listy do Francji. Z książki wyłania się taki obraz, że wszyscy raczej balansowali na krawędzi, przeciągali strunę na ile się dało, korzystając ze słabości prawa na terenach pogranicznych a większość ostatecznie rzuciła fach korzystając z amnestii. Oczywiście, trzeba pamiętać, że nie jest to książka ani o piractwie w ogóle ani nawet o całej historii piractwa na Karaibach tylko o jednym, dość krótkim epizodzie związanym z Nassau.
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: SithFrog »

Obrazek

Dan Brown - Inferno

Dan Brown popełnił kolejną książkę, w której opisuje perypetie Roberta Langdona. Światowej sławy speca od ikonografii i symboli. Tym razem nie ma już ani spisków na łonie kościoła, ani tajnych, religijnych organizacji dybiących na życie profesora. Jest za to szalony i genialny naukowiec od genetyki, ludzie z WHO, Boska komedia Dantego i jak zawsze – masa symboli i zagadek do rozwikłania. Przez pierwsze 2/3 miałem wrażenie, że autor odcina kupony od sławy, jaką zapewniły mu Anioły i demony oraz Kod Leonarda da Vinci. Miałem wrażenie, że dostałem jeszcze raz to samo tylko ciut inaczej. Wiele zwrotów fabularnych było przewidywalnych mając w pamięci poprzednie części. Później na szczęście robi się trochę ciekawiej i niespodzianka goni niespodziankę, a wszystko wywraca się do góry nogami. Zakończenie jest już naprawdę rewelacyjne i jak na ten typ literatury pozostawiło w mojej głowie naprawdę spory mętlik.

Warto o tym wspomnieć szerzej. Bardzo spodobało mi się wzięcie na tapetę problemu przeludnienia planety. Na co dzień jeśli w ogóle myśli się o zagrożeniach w skali globalnej to do głowy przychodzi raczej trzecia wojna światowa, zagłada atomowa, religijne starcie cywilizacji czy globalne ocieplenie. Jakoś nigdy wcześniej nie zapadłem na głębszą refleksję, że zanim wydarzy się którakolwiek z tych katastrof możemy po prostu przeładować ziemię demografią. Zabraknie miejsca do życia, jedzenia, wody, wszystkiego. Wtedy z dnia na dzień ludzie skoczą sobie do gardeł w walce o przetrwanie dla siebie i rodziny. Po namyśle zaczynam uważać, że to groźniejsza i bardziej niebezpieczna perspektywa niż pozostałe wymienione. Może poza globalnym ociepleniem, które tak naprawdę prowadzi do tego samego. Tym bardziej doceniam sposób w jaki Brown zakończył swoją książkę.

Kto zna i lubi Anioły i Demony czy Kod albo już przeczytał Inferno, albo powinien. Niecałe 600 stron łyknąłem w trzy wieczory. Czyta się dokładnie tak jak wcześniej. Jednym ciurkiem. Dzieje się dużo, szybko i nie sposób się znudzić. Inferno to nie jest arcydzieło, umówmy się, Brown to inna liga i producent prostych, przyjemnych „czytadeł”. Najnowsza pozycja to mniej więcej poziom Kodu, trochę niżej niż Anioły, ale na pewno wyżej niż Zwodniczy punkt i Cyfrowa twierdza. Zaginionego symbolu jeszcze nie czytałem. 7/10
Obrazek
Awatar użytkownika
Voo
Stary Człowiek, A Może
Posty: 6381
Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Voo »

Obrazek

Andy Weir - Marsjanin

Po nagłej ewakuacji marsjanskiej wyprawy na powierzchni pozostaje jeden z jej członków, o którym zarówno towarzysze z misji jak i NASA sądzą, że zginął. On jednak żyje i musi znaleźć sposób aby pozostać w tym stanie do czasu aż ktokolwiek będzie w stanie mu pomóc. Skojarzenia z klasyczną powieścią Defoe są na miejscu ale tylko cześciowo. Crusoe miał pod dostatkiem wody, z czasem też jedzenia, miał schronienie, kozy, w końcu nawet towarzysza niedoli. Bohater powieści, astronauta Mark Watney, nie ma nic z tych rzeczy. Otacza go złowrogie środowisko, gotowe zabić go przy jego najmniejszym błędzie. Ma za mało powietrza, jedzenia, wody, nie ma żadnej kozy ani kontaktu z Ziemią. Ma na szczęście tyle wiedzy, umiejętności i charyzmy, że mógłby poprowadzić 3/4 programów w ramówce Discovery Channel. Za to, oraz za niezłomną wolę przetrwania można go podziwiać, natomiast za jego wisielcze poczucie humoru i żarty rzucane jak z rękawa po prostu nie sposób go nie lubić. Watney jest trochę jak pionier na Dzikim Zachodzie a trochę jak taka ruska wańka-wstańka. Co chwilę coś go powala - awaria, eksplozja, wypadek, burza piaskowa. Już niby po nim a on jednak gramoli się spod nieszczęścia i kombinuje co zrobić dalej. To nie jest wielka literatura w sensie warsztatowym, większość objetości książki to dziennik bohatera pisany krótkimi, prostymi zdaniami bez rozwodzenia się nad "okolicznościami przyrody". Mimo wszystko książka wciąga niesamowicie i aż mi się wierzyć nie chce w historie o tym, że nikt nie chciał jej wydać. Może tylko pod koniec zaczynamy zauważać pewien schemat, na którym autor oparł fabułę. Najpierw jest problem, który Watney rozwiązuje a gdy myślimy, że wszystko jest pod kontrolą to nagle pojawia się jakiś niespodziewany "super-problem", z którym oczywiście Watney ostatecznie sobie radzi i tak w kółko. Czy to przeszkadza? Mnie nie przeszkadzało. Niesamowite, że świetną, dobrą i kiepską fantastyką zapisano jak dotąd pierdyliard stron a nikt nie wpadł na tak genialny w prostocie pomysł jak opisanie w realistyczny sposób walki o przetrwanie pojedynczego człowieka na bezludnej planecie. Ciekawa, oryginalna a nawet pouczająca powieść (zawsze miałem trójki z fizyki i chemii, niestety). Trzymam kciuki za ekranizację. 8/10
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Awatar użytkownika
Voo
Stary Człowiek, A Może
Posty: 6381
Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Voo »

Obrazek

Wojciech Cejrowski - Wyspa na prerii

Od razu wyjaśniam, że Cejrowskiego jako podróżnika i gawędziarza uwielbiam, kropka. Jako człowieka, który dzięki pasji odniósł wielki życiowy sukces, zdobył sławę i kasę - podziwiam. Niektóre z jego poglądów jeżą mi włosy na głowie ale traktuje to jako element niezbędnej dla kogoś takiego jak on oryginalności. Piszę to wszystko być może nie jestem do końca obiektywny oceniając jego najnowszą książkę, według niektórych "nudną" i "słabszą niż poprzednie". Jest może trochę inna, napisana z punktu widzenia ulokowanego na ganku domu stojącego gdzieś na odludziu w Arizonie, ewentualnie z punktu widzenia jakie ma człowiek siedzący za barem gdzieś na odludziu w Arizonie lub w ostateczności odwiedzający mechanika gdzieś na odludziu w Arizonie. Na pewno nie jest to typowa literatura podróżnicza. Właściwie to literatura wręcz "stacjonarna". Dużo tu obserwacji, informacji o życiu na prerii i generalnie na amerykańskim wciąż nieco dzikim Zachodzie. Sporo także filozofowania o życiu "tam" ale też i "tu", bo przecież wszystko co "tam" pozostaje w wielkim kontraście z naszymi codziennymi doświadczeniami. "Wyspa..." bardzo fajnie koresponduje z książkami Wałkuskiego, wszystkie warto przeczytać, żeby mieć właściwy ogląd całości. Wałkuski zafascynowany wielkimi miastami, nowoczesnością, postępowością opisujący swoje życie w wielkim mieście na wschodnim wybrzeżu. Cejrowski mieszkający na przysłowiowym końcu świata a właściwie kilkanaście mil za nim, w miejscu gdzie wciąż dostaje się w zęby jeśli na potańcówce poprosi się do tańca dziewczynę bez zgody jej brata. Część spostrzeżeń i wniosków obu autorów jest zupełnie odmienna (pewnie tak jak ich poglądy polityczne i nie tylko polityczne), część zupełnie zbieżna. Np. obaj piszą o stosunku do klienta i jego prawach w amerykańskim handlu, chociaż u Cejrowskiego przybiera to jeszcze bardziej niezrozumiałe dla przeciętnego Polaka formy bo Zachód rządzi się swoimi, niekoniecznie tylko tymi spisanymi, zasadami. Przy czym Wałkuski to typowy reporter a Cejrowski jednak skłania się ku charakterystycznej dla niego anegdocie i luźnej opowiastce. Czego mi tutaj zabrakło? Cejrowski podobnie jak Wałkuski trwa w swoim zachwycie dla Ameryki, w jego przypadku tej kowbojskiej i nie bardzo chce mu się szukać gorszych stron. Muszą tam być bo wszędzie i zawsze są. Mimo wszystko dla mnie to bardzo ciekawa i warta przeczytania książka. 8/10
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Awatar użytkownika
hat
zielony
Posty: 1131
Rejestracja: 4 maja 2014, o 22:59

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: hat »

Obrazek

Alex Fynn, Kevin Whitcher - Arsenal. Jak powstawał nowoczesny superklub

Wbrew pozorom nie jest to lektura tylko dla kibiców Kanonierów. Oczywiście skupia się na najnowszej historii klubu z północnego Londynu, ale na tle pracy Arsena Wengera możemy zobaczyć jak zmieniała się liga angielska w ostatnich kilkunastu latach. Jak ten wcześniej anonimowy trener zmienił podejście do prowadzenia zawodowego klubu piłkarskiego.
Autorzy ze szczegółami prezentują najnowszą historię Arsenalu i kulisy przybycia Wengera na Highbury, jego wzloty i upadki. Książka pełna jest smaczków wprost z szatni ale także z gabinetów prezesów. Co ciekawe w miarę postępów lektury widać zmianę podejścia autorów do postaci samego Wengera. Początkową fascynację zastępuje coraz bardziej krytyczne podejście. Czemu zresztą się dziwić bo ostatnie rozdziały to lata 2008 do 2010 czyli okres narastającej frustracji wśród kibiców i piłkarzy kiedy to wydawało się że era Wengera w północnym Londynie dobiega końca. Na szczęście jak wiemy w ostatnich latach klubowa gablota z trofeami została zasilona dwoma pucharami Anglii a Wenger wciąż stoi za sterem Arsenalu. Dla mnie jako wieloletniego fana Kanonierów była to lektura fascynująca. Myślę że sporo ciekawostek znajdą tu również kibice innych klubów angielskiej esktraklasy.

8/10
Obrazek
Awatar użytkownika
Dogy
Konsolowiec
Posty: 894
Rejestracja: 5 maja 2014, o 20:40

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Dogy »

Obrazek
Ja, Ibra

Zlatana nie da się nie lubić, choćby za jego akrobatyczne zagrania czy chociaż "zlatanizmy" którymi raczy media. Ksiązka jest świetna, okazuje się ,że Ibra to nie zakochany w sobie facet, tylko gość który swoim uporem wyrwał się z najgorszych dzielnic ,żeby grać w piłkę, ba do tego grał nie tak jak wszyscy chcieli tylko tak jak on chciał. Taki swój chłop z niego, zamiast imprezować wolał siedzieć i cisnąć na konsolach do rana. Naprawdę fajna historia, czyta się jednym tchem.

Obrazek

Alex Fynn, Kevin Whitcher - Arsenal. Jak powstawał nowoczesny superklub

Zaraz po Ja, Ibra miałem nadal ochotę na coś piłkarskiego a jako ,że podobnie jak Hat jestem kibicem Arsenalu skusiłem się na to po przeczytaniu jego recenzji. W sumie mogę się pod nią podpisać, tyle tylko ,że strasznie wynudziłem się na rozdziałach giełdowo-zarządowych, ciekawa lekcja ale mimo wszystko nudy, wolałem czytać o poczynaniach Deina i Wengera no i oczywiście o Invincibles.
Awatar użytkownika
Voo
Stary Człowiek, A Może
Posty: 6381
Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Voo »

Obrazek

Marcin Barnowski - Boskie cygara. Sterowce z Jezierzyc

Pamiątka z weekendowego wyjazdu nad morze. W zasadzie jest to przewodnik po dawnej niemieckiej bazie sterowców niedaleko Słupska. Zarazem jednak książka zawierająca tyle informacji o tych niesamowitych maszynach, że uznałem ją za wartą przeczytania i posiadania nawet nie mając (na razie) w planach wyjazdu do tytułowych Jezierzyc. Baza powstała w czasie I wojny światowej, sterowce startujące stąd patrolowały Bałtyk i latały nad Rosję. W okresie międzywojennym miał tutaj międzylądowanie Umberto Nobile w sterowcu "Italia", lecący do bieguna północnego. Do samych sterowców mam wielki sentyment chyba od czasu trzeciej części przygód Indiany Jonesa. Wielce mnie to fascynuje, że podróżowano sobie między kontynentami w powietrzu w warunkach przypominających raczej te z luksusowych statków a nie z dzisiejszych samolotów. Oczywiście przewodnik skupia się na militarnym wykorzystaniu tych maszyn i na ciężkiej służbie ich załóg. Muszę powiedzieć, że zarówno autor jak i wydawca odwalili kawał dobrej roboty. Mnóstwo zdjęć, mapek, rysunków, nic tylko wsiadać na rower i jechać z Ustki albo ze Słupska szukać pozostałości po cesarskiej bazie. 8/10
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Awatar użytkownika
Counterman
Waniaaa!
Posty: 4016
Rejestracja: 4 maja 2014, o 19:07

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Counterman »

Obrazek

Andy Weir - Marsjanin

Jako, że Voo już dał zarys "z czym to się je" to ograniczę się jedynie do wrażeń. Dla mnie książka jest Robinsonem na Marsie z większą dawką akcji i dużo większą porcją wisielczego humoru i cynizmu. Poza tym (tak jak klasyczny Robinson) jest szalenie wciągająca i mi osobiście nie przeszkadzał schemat "idzie dobrze - coś się psuje - naprawiamy". Szczególnie, że nowe wyzwania były opisane z pomysłem i nie wiały nudą. Chciałbym za to bardzo mocno podkreślić REWELACYJNY wisielczy humor. Naprawdę, ten element jest świetny i bardzo długo będę pamiętał niektóre sceny/wypowiedzi. Do niewątpliwych zalet książki należy doliczyć bardzo przystępną kreację głównego bohatera - mimo że wiesz, że jest to fikcyjna postać to chętnie poszedł byś z gościem na piwo. Nie ma co się rozpisywać, książka jest wciągająca, wartka i zabawna, po prostu bardzo dobra rzecz. Niestety obawiam się, że film strasznie spartolą (np. przez dodanie ogromnego patosu, którego jakoś podczas lektury nie czułem), ale tak jak Voo trzymam kciuki. 9/10
IRON MAIDEN are KINGS

"Jedynym właściwym stanem serca jest radość" Terry Pratchett R.I.P.

"errare humanum est" - i nie zapominajcie o tym.
Awatar użytkownika
Piccolo
Bambus Junior
Posty: 1920
Rejestracja: 4 maja 2014, o 19:10

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Piccolo »

Obrazek
Felicia Day - You are never weird on the Internet (Almost)

Nie wiedziałem czy pisać recenzję, bo przyznam, że jestem bardzo mało obiektywny, gdyż Felicię Day bardzo lubię, ale jednak spróbuję.
Ksiązka "You are never weird on the internet (Almost)" to autobiografia Felicii Day od jej najmłodszych lat szkolnych, do dni dzisiejszych. Cała książka skupiona jest w okół tego jak dotarła do punktu, w swoim życiu, gdzie ma za sobą popularny serial internetowy, prowadzi grupę Youtubową i jest nazywana (chociaż sama o sobie tak nie mówi) "Królową Geeków". Nie uświadczymy tam więc historii o romansach, nie przeczytamy ciekawostek z planów seriali itp. zamiast tego dowiemy się jak wyglądało u niej nauczanie poza szkolne (tak to się w Polsce nazywa? Chodzi mi o uczenie się w domu zamiast w szkole), przeczytamy o jej pierwszej fascynacji internetem czy o tym jak zamieniła nałogowe granie w "The Guild".
Ksiażkę czyta się bardzo szybko i, przez większość czasu, przyjemnie. Styl Day jest taki, jakby opisywała nam swoje życie na spotkaniu przy kawie np. co chwila wtrąca jakiś kąśliwy komentarz o samej sobie. Pierwsze rozdziały są humorystyczne, Day ma dosyć duży dystans do siebie i do lat swojej młodości. Klimat zmienia się jednak z czasem, nie spoilerując powiem tylko, że warto przeczytać jeżeli jesteśmy ciekawi czy "The Guild" to były tylko sukcesy, radość i dożywotni fame. Książki w Polsce nie dorwiemy, więc najprostszą drogą bedzie chyba angielski Amazon ale to też oznacza cenę w okolicach 100zł :(.
8/10
What Darwin was too polite to say, my friends, is that we came to rule the earth not because we were the smartest, or even the meanest, but because we have always been the craziest, most murderous motherfuckers in the jungle.
Awatar użytkownika
Dogy
Konsolowiec
Posty: 894
Rejestracja: 5 maja 2014, o 20:40

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Dogy »

Przeczytałem kilka dni temu, przyjemne ale nic specjalnego, dużo bardziej się bawiłem przy ksiązce Amy Poehler czy Jenny Lawson. Ale fajne te momenty jak za dzieciaka cisnęła w ultimę :D.
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: SithFrog »

Obrazek

Andy Weir - Marsjanin - Znów (który to już raz?) padłem ofiarą przesadnych oczekiwań. Marsjanin zdobył szturmem listy przebojów, a zwiastun filmu w reżyserii samego Ridleya Scotta (na podstawie książki) zrobił w sieci furorę. Zgodnie z zasadą „przeczytaj zanim obejrzysz” wziąłem książkę Andy’ego Weira ze sobą na urlop… i trochę się jednak rozczarowałem.

Mark Watney bierze udział w misji na Marsa. Coś idzie nie tak. Załoga odlatuje zakładając śmierć kolegi, a on robi psikusa i żyje. Ma teraz bardzo dużo czasu na wymyślenie jak przeżyć na czerwonej planecie wystarczająco długo, żeby mieć szansę na powrót. Albo chociaż na komunikację z ziemią. Nie powiem, fajnie się czyta. gratulacje dla autora, bo ciężko jest napisać prawie 400 stron składających się głównie z wewnętrznego monologu. Marsjanin to pamiętnik kosmicznego Robinsona Crusoe. To co mi nie zagrało to owa lekkość opowieści. Czarny humor, ironia i sarkazm są fajne, ale przez nie w ogóle, nawet przez chwilę nie czułem jakby działo się coś naprawdę ważnego. Nie czułem, że stawka jest tu ludzkie życie. Ot, coś poszło nie tak, Mark wymyśli, naprawi, pożartuje. Nie ma problemu. Z rzadka pojawia się scena, która pod płaszczykiem kolejnego żartu skrywa prawdziwy dramat, ale to są incydenty.

Przez większość czasu niespecjalnie czułem to ciągłe zagrożenie, samotność i strach przed śmiercią. Ot, inżynier-dowcipniś i prawdziwy amerykański bohater. Nie pomaga też schemat, który bardzo szybko zaczyna denerwować. Cała powieść ogranicza się do pętli:

1. Mark cudem przeżył.

2. Mark ma przerąbane.

3. Mark robi MacGyvera.

4. Jest bosko, wszystko idzie zgodnie z planem.

5. Coś straszliwie pierdolnęło.

6. Wróć do pkt. 1.

…i tak w koło Macieju, a raczej Watney’u. Dodatkowo albo znudziło mnie to błędne koło, albo autor sobie nie poradził z finałem. Zapewne w filmie uda się z tego zrobić dynamiczną i emocjonującą scenę akcji. Czytając odczuwałem takie samo (tak samo słabe) podniecenie jak wcześniej, kiedy brnąłem przez opis sadzenia ziemniaków. Zero dramaturgii.

Znalazłem też dwie czy trzy nieścisłości. Jedna to tekst, że Mark z kumplem pracowali przy panelach baterii słonecznych ponad tydzień więc znają je na pamięć. Przecież misja do momentu wypadku trwała podobno tylko 6 soli. Może coś mi umknęło.

Książka nie jest zła, warto przeczytać. To taki Dan Brown w kosmosie. Cast away na Marsie z mnóstwem technicznych, fizycznych i chemicznych detali (za co autora cenię, nawet jeśli momentami upraszcza ponad miarę). Podkreślam na koniec jeszcze raz. To moja wina, że posłuchałem peanów i nastawiłem się na coś poważniejszego i bardziej, czy ja wiem, dramatycznego? 6/10

http://zabimokiem.pl/dan-brown-w-kosmosie/
Obrazek
Awatar użytkownika
Alexandretta
Współpraca GL
Posty: 609
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00
Lokalizacja: Wawa i okolice
Kontakt:

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Alexandretta »

Też czytam Marsjanina. Tak, jest schemat, nie da się ukryć. Mi to jednak w niczym nie przeszkadza (mam za sobą jakieś 2/3 książki, może trochę więcej). Oczekiwałam humorystycznego survivalu na Marsie, i to właśnie dostałam. Więcej jak skończę.
"Żal, że sie coś zrobiło, przemija z czasem. Żal, że się czegoś nie zrobiło, nie przemija nigdy."
Na Pograniczu
Awatar użytkownika
Dogy
Konsolowiec
Posty: 894
Rejestracja: 5 maja 2014, o 20:40

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Dogy »

Ja powiem szczerze ,że Polski przekład daje radę bo zerkałem, ale czytałem po angielsku i w oryginale dużo lepiej wypada.
Awatar użytkownika
Crowley
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Posty: 7492
Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Crowley »

Dogy pisze:Ja powiem szczerze ,że Polski przekład daje radę bo zerkałem, ale czytałem po angielsku i w oryginale dużo lepiej wypada.
This. Ja znam w oryginale i jak przejrzałem polskie wydanie w Empiku, to mi się dziwne wydawało.
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
Awatar użytkownika
Turtles
rzuff
Posty: 4351
Rejestracja: 4 maja 2014, o 18:58
Lokalizacja: Warszawa

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Turtles »

Przczytałem dziś Marsjanina. Przekład kuleje. Nie jest zły, czasem nawet dobry, ale nie tłumaczy się mechanicznie "that's what she said" czy "story of my life".

Dobra książka. Zresztą w ile, w 11 godzin ją przeczytałem? Rano jeszcze Pratchetta kończyłem :)
Obrazek
#sgk 4 life.
Awatar użytkownika
Voo
Stary Człowiek, A Może
Posty: 6381
Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Voo »

Obrazek

Wojciech Mann - RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą

Wypadałoby zacząć od historii jak to wychowałem się na Trójce i radiowych audycjach Manna. Niestety tak naprawdę to nigdy nie przepadałem za słuchaniem radia a i teraz robię to tylko w samochodzie. Mann był więc dla mnie zawsze jajcarzem z kamienna twarzą z tych wszystkich zakręconych i kultowych do tej pory programów telewizyjnych. Książkę przeczytałem bo dosłownie wpadła mi w ręce i akurat nie miałem nic innego do roboty. Nie zawiodłem się jednak, bo napisana jest bardzo lekkim piórem, z humorem, wielkim dystansem do własnej osoby i osobistych dokonań. Mann skupia się na swoich związkach z muzyką jako dziennikarza, showmana, festiwalowego konferansjera, podróżnika a nawet tekściarza (o tym akurat nie miałem pojęcia). Ma co wspominać, bo w muzyczny światek wbił się już jako nastolatek, jeszcze w siermiężnej Polsce lat 60-tych, gdy bywał przewodnikiem dla zachodnich zespołów przyjeżdżających do Warszawy na koncerty. Niewielu może o sobie powiedzieć, że piło wódkę z The Animals. Siłą rzeczy jego pełne anegdot wspominki to także niezły obrazek dawnej Polski i zachodzących w niej najpierw powolnych a potem gwałtownych przemian. Wyobrażam sobie, że książka będzie szczególnie atrakcyjna dla tych ludzi, którzy pamiętają "tamte" czasy i czytając to uśmiechają się pod nosem ze zrozumieniem i w ogóle lubią takie wspominki z czasów biedy i głupoty. Kiedy np. smarowało się zajechaną płytę gramofonową tłuszczem, żeby pożyła jeszcze chwile i dało się ja opchnąć jakiemuś frajerowi. Z drugiej strony nikomu nie zaszkodzi poczytać o tym jak radzili sobie ludzie w czasach gdy nie było niczego i np. pasja muzyczna wymagała olbrzymich wyrzeczeń. Jak sobie radzili i gdzie zaszli bo trzeba przyznać, że Wojciech Mann to od lat prawdziwa instytucja. To co nie pozwala mi ocenić tej książki wyżej to fakt, że przeczytałem ją w kilka godzin i ukończyłem z uczuciem wielkiego niedosytu. Chciałbym więcej treści, więcej anegdot, więcej wszystkiego. Do tego może bardziej uporządkowanej formy i jakiejś głębszej myśli na koniec, bo książka kończy się dosłownie ni z gruchy ni z pietruchy, zaskakując tym faktem czytelnika. 6/10
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Awatar użytkownika
michal.2907
zielony
Posty: 142
Rejestracja: 9 września 2015, o 20:24
Lokalizacja: Wrocław

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: michal.2907 »

Skrobnąłbym coś, ale mam najpierw pytanie techniczne. Czy w tym dziale można publikować recenzje książek audio?

Owszem, jest temat z audiobookami, ale jest raczej informacyjny, a nie krytyczny. Ja korzystam od kilku lat tylko z audio i nie uważam, by były gorsze. Jakoś nie znam żadnych prac naukowych udowadniających, że wzrok to lepszy zmysł od słuchu.
"What we've got here is failure to communicate"

http://www.filmweb.pl/user/michal.2907
Awatar użytkownika
Turtles
rzuff
Posty: 4351
Rejestracja: 4 maja 2014, o 18:58
Lokalizacja: Warszawa

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: Turtles »

Jasne. Można co sie chce pisać w sumie. :)
Obrazek
#sgk 4 life.
Awatar użytkownika
ThimGrim
Heavy Metal Troll
Posty: 5815
Rejestracja: 4 maja 2014, o 18:47

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: ThimGrim »

W zasadzie to jest chyba na odwrót. Słuch jest "ważniejszy" od wzroku. W sensie wykształcenia płaszczyzny komunikacyjnej i pojęć oraz sposobu rozumowania normalnych, w sensie słyszącej większości, ludzi.
Ciężko powiedzieć co jest lepsze, słuchanie książki czy czytanie książki, ale wydaje mi się, że jedno trochę różni się od drugiego. Choćby i tym, że inny zmysł bierze udział w percepcji tekstu/dźwięku. Obrazek
Ale oczywiście nie ma to żadnego znaczenia jeśli chodzi o publikowanie tu recenzji.

W formie słownej dzieł dźwiękowych... ;]

I am a detector, and you have been detected
Eat your greens,
Especially broccoli
Remember to
Say "thank you"
Awatar użytkownika
michal.2907
zielony
Posty: 142
Rejestracja: 9 września 2015, o 20:24
Lokalizacja: Wrocław

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: michal.2907 »

ThimGrim pisze:W zasadzie to jest chyba na odwrót. Słuch jest "ważniejszy" od wzroku.
Powiedz to tym, co zawsze dyskredytują audiobooki ;-)
ThimGrim pisze:I am a detector, and you have been detected
To jakieś motto :?:
"What we've got here is failure to communicate"

http://www.filmweb.pl/user/michal.2907
Awatar użytkownika
ThimGrim
Heavy Metal Troll
Posty: 5815
Rejestracja: 4 maja 2014, o 18:47

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: ThimGrim »

michal.2907 pisze:
ThimGrim pisze:I am a detector, and you have been detected
To jakieś motto :?:
Taak* i chyba to wyłączę, bo wprowadza chaos :P. To jest podpis, które pojawia się jak piszę z Tapatalka na komórce.

* Z "Mockingbird" Waltera Tevisa.
Eat your greens,
Especially broccoli
Remember to
Say "thank you"
Awatar użytkownika
michal.2907
zielony
Posty: 142
Rejestracja: 9 września 2015, o 20:24
Lokalizacja: Wrocław

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: michal.2907 »

Obrazek

Stieg Larsson- Zamek z piasku, który runął

:!: :!: UWAGA :!: SPOJLERY DLA OSÓB NIEZNAJĄCYCH POPRZEDNICH CZĘŚCI :!: :!:

Jakiś czas się zbierałem do tej recenzji, ale chyba jestem gotowy ;-) Zaczynamy w miejscu, gdzie skończyła się druga część. Lisbeth Salander i Aleksander Salahenko dochodzą w szpitalu do siebie po ostatniej konfrontacji, a Mikael Blomkvist zbiera siły do walki o uniewinnienie Lisbeth. Jesteśmy daleko od prowincjonalnej wyspy Hjedestad. Jesteśmy w samym centrum wydarzeń. Jeśli ktoś po pierwszej części (książki lub filmów) zastanawiał się, co Lisbeth robiła w wariatkowie, kogo i dlaczego spaliła i dlaczego jej matka jest w takim stanie, jakim jest to dostanie pełne odpowiedzi. Są straszne. Naprawdę MOCNE.

To nie jest książka idealna. Dwie wady mogą przeszkadzać. Pierwsza to narastający feminizm Larssona. U niego źli są tylko mężczyźni. Kobiety są zawsze po dobrej stronie. Można się zastanawiać nad matką Lisbeth, ale jej jedyną wadą było najwyżej tchórzostwo. Mężczyźni są różni: są i źli i dobrzy. Ale kobiety to z jednym ww wyjątkiem postacie silne, odważne, mocne psychiczne, wspierające się, waleczne... Moje doświadczenia mówią, że kobiety nie są lepsze od mężczyzn. Że bywają równie okrutne. Doświadczenia Larssona są jak widać inne...

Drugi problem, który znajduje się już w tytule. Problem w tym, że są dwa. Tytuł angielski to 'The Girl Who Kicked the Hornet's' i jest lepszy. Dość szybko w trakcie lektury można się połapać, czym jest tytułowy 'zamek' i zrozumieć, że 'runie'. Tytuł angielski jest bardziej niejednoznaczny. Więc w tym kryminale ważne nie jest odp na pytanie CO się wydarzy. Ważne jest JAK i DLACZEGO. Jeśli komuś przeszkadza szybkie zdradzenie finału to będzie miał z tą książką problem.

Ja problemu nie miałem, bo uwiebliam sposób pisania Larssona. Klimat, szczegółowość, nastrój, porządek wątków, wiarygodność, umiejętnie dawkowana akcja, ludzkie emocje, szkicowane postaci... Naprawdę w ulubionych bohaterach można przebierać. Ja najbardziej lubię Armanskiego :-) Sama główna para też doskonała. Można nie lubić Lisbeth, ale nie sposób nie docenić kapitalnego rysu psychologicznego tej bohaterki. Tematyka książki też ma szansę spodobać się nad Wisłą. W kraju, gdzie co chwila mówi się o szpiegowskiej przeszłości, machinacjach WSI i.t.p. zwolennicy machinacji w służbach specjalnych znajdą w Larssonie 'swojego człowieka'.

To, jak pisałem w którymś z poprzednich postów recka audiobooka. O technikaliach będę pisał gdzie indziej, więc tu tylko jedno zdanie na temat lektora. Krzysztof Gosztyła to obok Banaszyka i Dereszowskiej moje absolutne podium w tej kategorii i tutaj też potwierdził klasę.

8/10
"What we've got here is failure to communicate"

http://www.filmweb.pl/user/michal.2907
Awatar użytkownika
MajinFox
Bookworm
Posty: 183
Rejestracja: 5 maja 2014, o 19:00
Kontakt:

Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje

Post autor: MajinFox »

Alan Moore - Strażnicy

Obrazek

Rorschach's journ...

Nie, nie. Postaram się nie robić standardowej recenzji, z przeklejonym na początku wpisem z dziennika Rorschacha. Pierwszy raz mam możliwość powiedzieć, że w końcu na naszym rynku jest książka/komiks, który od dawna powinien być dostępny większemu gronu (podobnie, jak było z "Szatańskimi wersetami"). Po X latach można kupić świetne wydanie "Strażników" za mniej niż 300zł (taką cenę osiągał twór Moore'a jeszcze rok temu na Allegro).

Po śmierci TM-Semic i mojej ulubionej grupy X-Men, bardzo ciężko było mi się odnaleźć w rynku komiksowym. Przez chwilę wydawano Dobry Komiks, sam złapałem "Kaznodzieję", a później przeczytałęm kilkadziesiąt tomów "Dragon Ball". Na tym się zakończyło moje zbieranie komiksów, chociaż do dziś nie mogę sobie wybaczyć przegapienia serii "Władcy chmielu".

Tak było do 2009 roku, kiedy to zobaczyłem plakat "Watchmen" - filmu na podstawie kultowego komiksu Alana Moore'a. Co to za kultowość i kim jest pan Moore? Pamiętam, jak wróciłem do domu po uczelni i ściągnąłem sobie trzy tomy o superbohaterach, żeby zatopić się w tej podobno świetnej historii.

Zaraz? Trzy tomy o superbohaterach? X-Men leci od lat sześćdziesiątych i ma już niezliczone ilości odcinków. Jak "Watchmen" w stosunkowo krótkiej historii może doprowadzić do kultowości? Na tym polega magia Moore'a. Nie moce, nie walka, a fabuła trzyma w napięciu do ostatniego obrazka komiksu.

Komediant z grupy zwalczającej zło. zwanej Strażnikami, zostaje wyrzucony przez okno w swoim mieszkaniu. Śmierć na miejscu. Kto zabił emerytowanego badassa, i czy innych członków rozwiązanej organizacji czeka jego los próbuje się dowiedzieć Rorschach, najbardziej prawicowa postać z jaką spędzicie czas przez następne 12 epizodów (i będziecie jej kibicować, pomimo lewackiego serca).

Całość rozgrywa się w alternatywnej historii USA, gdzie dzięki zdolnościom niektórych Strażników można było wygrać wojnę w Wietnamie, a pewne okoliczności doprowadziły do tego, że Deep Throat nie ujawnił afery Watergate. Mamy dzięki temu Nixona, który ubiega się już o trzecią kadencję.

Każdy z 12 epizodów wieńczony jest reminiscencją. Wydruk z książki jednego z superbohaterów, który ujawnia wesołe i przykre momenty grupy; wywiady z najmądrzejszym człowiekiem świata Adrianem Veidt'em; czy teczka policyjna Rorschacha. Całość buduje uniwersum, w którym żyjesz przez kilkaset stron. Jest własna subkultura, urządzenia, reklamy, komiksy. Świat żyje.

Ale najciekawszą postacią jest Alan Moore. który jest niczym bardziej popularny dziś George R. Martin. Twórca "Watchmen" chciał wykorzystać bohaterów z Charleston Comics (które zostało wykupione przez DC Comics), jednak obchodziłby się z nimi bardzo surowo. Śmierć tych bohaterów oznaczałaby brak możliwości na kontynuację. Mądre głowy z DC Comics dały Moore'owi wolną rękę do stworzenia swoich alternatywnych postaci. Efekt jest świetny.

Mógłbym pisać o tym godzinami, ale najlepszą rekomendacją jest uznanie w książce "1001 książek, które musisz przeczytać", oraz nawoływania mojego pięćdziesięcioletniego taty, który bardzo prosił mojego brata i mnie byśmy ciszej rozmawiali, bo nie chce żadnych spoilerów, a jest w trakcie czytania.

Polecam też film, który obok "300", jest najwierniejszą adaptacją komiksu w historii kina, a scenariusz pisał David Hayter - Solid Snake.

Jeszcze nie przekonani? Zapraszam do linków:

https://www.youtube.com/watch?v=Ayvpf1URCfc

https://www.youtube.com/watch?v=aVUDdQS2UxA



http://majinfox.blogspot.com/2015/10/al ... znicy.html
UWAGA!!! WAŻNE
Właśnie nabiłem sobie kolejnego posta, proszę o pozytywne rozpatrzenie sprawy. Dziękuję.

http://majinfox.blogspot.com/

http://przegralem-zycie.blogspot.com/
ODPOWIEDZ